Connect with us

Nawiasem Pisząc

Immunitet na pedofilię II

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Kiedy wybuchła afera pedofilska w youtuberskim światku, sprawa nie schodziła z najważniejszych mediów przez ładne tygodnie. Jeszcze dzisiaj możemy trafić na kolejne publikacje Stuu, Gonciarza i resztę umoczonego towarzystwa. Odzew społeczny i medialny był olbrzymi – i bardzo dobrze, bo takie rzeczy należy nagłaśniać i piętnować. Jednak szkoda, że przy całym tym szumie zapomina się o pracy Pana Mariusza Zielkego i sprawiedliwość dla osób, które miały nieszczęście paść ofiarą kogoś wysoko postawionego, kogo „podwójne życie” z jakiegoś powodu było niewygodne dla mediów. Zielke nagrał drugą część dokumentu „Bagno”, w którym opowiada o paru kolejnych przykładach zapomnianej i nieosądzonej pedofilii. Film jest tak samo wstrząsający jak pierwsza część. Naprawdę ciężko było słuchać wspomnień kobiet, które jako małe dziewczynki spotkały na swojej drodze chorego zwyrodnialca i dewianta. I widać, że mimo upływu lat, nie potrafiły się pozbierać, rany się nie zagoiły, a przeszłość wciąż boli. I boli nawet nas – zwykłych odbiorców – mimo że prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie choćby wyobrazić sobie tego, co czują ofiary. Niektóre z kobiet zdecydowały się na konfrontację ze swoim oprawcą – dwie telefonicznie, jedna wyszła na spotkanie z nim twarzą w twarz – ale spora część wciąż się tego bała. Jedna z nich była tak złamana psychicznie, że nie potrafiła nawet spokojnie porozmawiać z dziennikarzem – po głosie słychać było, że powstrzymuje płacz, a ręka z papierosem cały czas jej się trzęsła. Link do filmu wrzucę Wam w komentarzach, bo nie chcę tutaj zamieszczać tych szokujących historii.

Zbyt wpływowy, żeby go ruszyć

Pierwszym pedofilem, do którego udało się dotrzeć Zielkemu, jest Jarosław Błażejewski, właściciel zakładów mięsnych i centrum handlowego. Jego ofiarą była dwunastoletnia wówczas dziewczynka, która później, podczas swojej pierwszej wizyty u ginekologa, dowiedziała się, że nie będzie mogła mieć dzieci. Oprawca, podczas jednego ze stosunków, kiedy nastolatka próbowała się wyrywać i protestować, miał do niej powiedzieć: P***da nie mydło, przecież się nie wymydli. Zresztą w tłumaczeniach Błażejewskiego próżno było szukać jakiejkolwiek skruchy, szacunku do ofiary czy do kobiet ogólnie: Myśmy się przytulali w młodości, jakby to powiedzieć, te 27 czy ile lat temu. Myśmy się przytulali, ale nie wiem, czego ona, k-wa, chce, naprawdę; Jakbym, kurde, był gołodupcem, to by nie było sprawy, tak czy nie? (podejrzewam, że jakby był gołodupcem, to sprawa byłaby rozwiązana już dawno i facet siedziałby w pasiaku, ale że jest wysoko postawiony, to nagle brakuje chętnych, żeby się tym zająć – przyp. M); Baby to są ch*** i teraz właśnie to zauważam. Pani Agnieszka, bo tak ma na imię kobieta, która kiedyś trafiła na wpływowego przedsiębiorcę, jest jedną z tych osób, która zdecydowała się porozmawiać z gwałcicielem telefonicznie. Na jej pytanie, czy pamięta, co jej zrobił na przykład w 2006 roku, odpowiedział: No to mówię, za ten 2006 rok też cię przepraszam (śmiech). Ja ci mówiłem, że ja cię za wszystko przepraszam, rozumiesz? Kiedyś były inne czasy, k-wa (nie przypominam sobie, żeby we wczesnych latach 2000 p***filia była społecznie akceptowalna, ale widocznie pan Jarosław lepiej pamięta – przyp. M). Ja byłem też młodszy, kurde, i tak dalej, rozumiesz? Ja cię za wszystko przepraszam, Agnieszka, ja p***dolę. To powinna być, moim zdaniem, nasza tajemnica do końca naszego życia. Do śmierci. Niezbyt wzruszające i przekonujące przeprosiny, przyznacie mi chyba rację? W tym przypadku również, zdaniem autora „Bagna”, zdecydowana większość mediów nie podjęła się tematu. Zareagowała tylko WirtualnaPolska, zamazując jednak twarz pani Agnieszki i zmieniając jej imię, mimo że kobieta nie występuje w materiale anonimowo. Jak twierdzi Zielke: „w trosce o dobro sprawcy”, chociaż tutaj mam wątpliwości, czy dziennikarz się po prostu nie pomylił i nie zamierzał powiedzieć „ofiary”, bo z jakiego tytułu portal miałby dbać o dobro zboczeńca? To chyba nie Jan Hartman pisał tamten tekst? Reporter zapytał o zdanie redaktora gazety „Extra Świecie”, Andrzeja Bartniaka: Myślałem, że trochę więcej emocji to wzbudzi. Rzeczywiście, ten temat w mediach mocno nie zaistniał, nawet tutaj, lokalnie. Ja wiedziałem, że to jest babiarz. Zdarzało mu się podobno klepnąć dziewczynę i tego typu historie. Wie pan jak to jest, to jest małe środowisko, wzajemne powiązania różnego typu, towarzystwo biznesowe. Po pierwsze ten człowiek ma bardzo mocną pozycję w gminie, w której mieszka. Jest sponsorem klubu sportowego, a wie pan, co to znaczy na wsi, być sponsorem klubu. On dosyć skutecznie zadbał o to, żeby zapewnić sobie takie poczucie bycia skrzywdzonym przez dziewczynę, której coś tam w życiu nie wyszło i ona się teraz mści. Pan Mariusz zapytał również o opinię biuro prasowe prezydenta Bydgoszczy, Rafała Bruskiego. Okazało się, że nie wiedzą nic o tej sprawie, nazwiska szukali w Internecie, ale nie potrafili połączyć go z odpowiednią osobą. W tym jednym przypadku udało się wywalczyć namiastkę sprawiedliwości, a raczej śmiesznie niską karę. Błażejewski wyjdzie na wolność w 2024 roku po odbyciu dwuletniej kary więzienia.

Palcem tylko rytm wystukiwał

Jan K., nauczyciel szkoły muzycznej, upodobał sobie jeszcze młodsze dziewczynki. Zielkiemu udało się dotrzeć do siedemnastu osób, które ten człowiek kiedyś skrzywdził, dwie z nich zgodziły się porozmawiać z nim na potrzeby filmu, choć anonimowo. Kiedy zwyrodnialec zaczął się do nich dobierać miały odpowiednio 8 i 7 lat i mam wrażenie, że to te dwie kobiety są najbardziej roztrzaskane emocjonalne i psychicznie w wyniku koszmarnych zdarzeń z dzieciństwa. To o jednej z nich wspominałam na początku wpisu i to ona była najmłodszą ofiarą, której tragicznych wspomnień możemy posłuchać w drugiej części „Bagna”. Jan K. obecnie ma ponad 80 lat, więc – jak widać – sprawiedliwość tak sobie go dotknęła. Dziennikarz, i w tym przypadku, zdecydował się powęszyć w temacie. Udało mu się umówić na rozmowę dyrektora Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego, Ryszarda Heliasza: Rodzice przychodzili specjalnie do mnie, żeby pan Jan uczył ich dzieci, mając świadomość, jakie proste podejście ma do ucznia. Kiedyś pani policjantka przyszła z informacją, że wszczęła postępowanie, śledztwo. Pan Jan się tłumaczył, że po prostu rytm wybijał. Ja mu uwierzyłem, bo wiadomo, że prawie każdy muzyk tak robi. Wiadomo, że nie chodzi o dotykanie miejsc intymnych, tylko właśnie na ramieniu czy na nodze, zależy jaki to jest instrument. Podobnie mówił oskarżany o pedofilię nauczyciel: To sąd jest od wyjaśniania. Jakbym był winny, to bym siedział, czy coś. Jak uderzałem, to tym palcem. Ktoś mówi, że ja tam ręką jeździłem po nodze… Jak na przykład jest rytm, jakaś melodia, niektórym trudno to zapamiętać. Pół godziny albo godzinę żeśmy jeden taki takt ćwiczyli, żeby ktoś pojął. Różni przychodzili uczniowie. Ja miałem nauczyć, żeby mieli efekty. W Parlamencie Europejskim występowałem, wszędzie, na konkursach. Różne dzieci moje były. Ja nikomu krzywdy nie robiłem. Pan Zielke zdecydował się również rozmówić z mediami, ale tutaj, jak zwykle, zaskoczenia nie było. Od dziennikarza lubelskiej Gazety Wyborczej usłyszał: Ja panu szczerze powiem, że nie wiem, bo ja się tymi sprawami pedofilii, w Kościele albo poza nim, nie zajmowałem. Trudno mi powiedzieć. Akurat tego przypadku, o którym pan mówi, nie znam. Pracownik portalu „Lublin 112” tłumaczył: Nie zajmujemy się tą sprawą. Dziennie mamy 50-60 tematów, z których wybiera się tylko te najważniejsze, bo nie ma mocy przerobowych, żeby się wszystkim zająć. I dlatego nie wszystkie sprawy jesteśmy w stanie na bieżąco śledzić. Współpracujemy z Dziennikiem Wschodnim, z Radiem Lublin, z Polsatem – bardzo dobra współpraca – a Gazeta Wyborcza zawsze jakieś problemy itd., itp. I tak chyba powie większość redakcji. Reporter starał się również uzyskać informacje od biura prasowego prezydenta Lublina, Krzysztofa Żuka: Trudno mi tutaj jakby znaleźć miejsce, globalnie, dla miasta Lublin i bezpośrednio dla pana prezydenta. Akurat ta szkoła nam nie podlega, bo miasto Lublin nie jest organem prowadzącym dla tej szkoły, to była szkoła niepubliczna prowadzona przez Towarzystwo. Zielke zwrócił uwagę, że pan Jan uczył również w Szkole Podstawowej nr 50, która jest szkołą publiczną: Dobrze, wie pan co? Myślę, że tutaj już nasza dyskusja wspólna niewiele wniesie. Jakby nie widzę tutaj miejsca na wypowiedź, ale może się mylę. Jak widać, tutaj również nie da się w żaden sposób tej sprawy pchnąć do przodu. Albo może nie ma chętnego, który odważyłby się to zrobić. Trochę tego nie rozumiem, bo szkołom, obojętnie czy są prywatne czy publiczne, powinno zależeć na dobrej opinii. Niekarany p***fil w gronie nauczycielskim raczej takiej nie zapewnia. Przerażające, bo rodzice tych dzieciaków chcieli im po prostu pomóc rozwijać pasję i talent muzyczny, a zamiast tego – zupełnie nieświadomie – zaprowadzili je w siedlisko diabła, który złamał im życia.

Artystyczna twarz Łodzi

Kolejne nazwisko może być dla wielu szokujące, bo starsze pokolenie pewnie zna tego człowieka, chociażby z serialu „Zmiennicy”. Marcel Szytenchelm jest aktorem i nauczycielem teatralnym. Czyli znowu – rodzice chcą zapewnić swoim dzieciom rozwój w dziedzinie, w której czują się dobrze, nie zdając sobie sprawy, że miły i ekscentryczny pan nauczyciel to zwykły potwór. Pan Mariusz dotarł do czterech ofiar słynnego łódzkiego aktora. Sam artysta nie był zbyt zainteresowany rozmową z autorem „Bagna”: To jest dla mnie szok. Wierzy mi pan? Szok! Ja nie zamierzam z obcą osobą się konfrontować. Po co mi to? Nie zamierzam tracić zdrowia w interesie naprawy zdrowia obcej osoby, to nie. Jeżeli chce, to proszę bardzo, niech mnie da do sądu, ja po prostu w sądzie wszystko powiem. I tu nastąpiła ciekawa sytuacja, ponieważ jedna z kobiet, które aktor miał krzywdzić w przeszłości, pani Aleksandra, zdecydowała się podejść i spojrzeć mu prosto w oczy. Zadziwiająca była reakcja Szytenchelma na tę „obcą osobę”, bo po prostu odwrócił się na pięcie i uciekł. Ja tak bynajmniej nie reaguje na widok nieznajomych. Swoją drogą, artysta bardzo często lubi występować w pełnym makijażu i damskich ubraniach. To się nazywa podobno „rozmiękczanie rzeczywistości i rozluźnianie ludzi, poprzez wymyślanie nietypowych akcji teatralnych” według Dziennika Łódzkiego. W każdym razie sprawą pani Aleksandry i trójki innych ofiar zajmowała się pewna pani prokurator, ale zrezygnowała z pracy, tłumacząc, że cała sprawa kosztowała ją dużo zdrowia psychicznego. Kolejna, która się tym tematem zajmowała, również. Mariusz Zielke nie otrzymał odpowiedzi, kto w tej chwili nad tym pracuje. Udało mu się jednak skontaktować z byłym pracownikiem Urzędu Miasta w Łodzi: Te sprawy są zamiatane, dlatego, że dotyczą bardzo często ludzi na wysokich stanowiskach. Sprawdź tę historię z Ewą Żarską. Oficjalnie to ona popełniła samobójstwo, ale przecież wszyscy wiemy, że pisała książkę. Miała opisywać właśnie władze w Łodzi i pedofilię. Komputer zabezpieczyła niby prokuratura, ale gdzie jest materiał na drugą część książki? Moim zdaniem taka tematyka jest w Łodzi bezpośrednio tuszowana. O pani Żarskiej wspominałam Wam, przy okazji tekstu o pierwszej części „Bagna”. Dziennikarka, która wytropiła wysoko postawionego przestępcę seksualnego, porywającego i molestującego małe dziewczynki (polecam jej film na YT: Mała prosiła, żebym jej nie zabijał), a później zabrała się za książkę o równie obrzydliwych czynach, nagle postanowiła popełnić samobójstwo. Wcześniej, w dniu swojej śmierci, napisała na swoim profilu FB, jak bardzo tęskni za morzem. Mnie się to nie klei, ale każdy ma prawo do własnego zdania. W biurze prasowym prezydent Łodzi, Hanny Zdanowskiej, Zielke również niczego się nie dowiedział: Przykro mi bardzo, ale akurat nazwisko pana nic mi nie mówi. I nie wiem, w jaki sposób, w jakim kontekście miałaby się wypowiedzieć pani prezydent. Jeżeli faktycznie takie przestępstwa są tam regularnie tuszowane, to trzeba przyznać, że naprawdę głęboko się je tam zakopuje. Zresztą, nie tylko tam, bo to już kolejny omawiany przez reportera przypadek, o którym nikt nic nie wie.

Sport to zdrowie

Śledztwo prowadzone przez Mariusza Zielkego nie ominęło również Marka Klęczki, trenera narciarskiego, który szkolił dzieci i młodzież w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Jego ofiara, pani Anna, miała wtedy 12-13 lat. Złożyła zawiadomienie do prokuratury, jednak sprawa była już przedawniona. Powtórzę się, ale nie rozumiem idei przedawnienia, kiedy mówimy o najcięższych zbrodniach. Jest to dla mnie nieludzkie i zwyczajnie pozbawione sensu. Przecież ten facet nie przestał nagle, ot tak, interesować się małymi dziećmi, nie wyleczył się ze swojej dewiacji. A cierpienia ofiar takich ludzi nie da się chyba zmierzyć latami? Możesz mieć zniszczoną psychikę, nie wiem, dziesięć-dwadzieścia lat po tym, jak padłaś ofiarą przestępstwa, ale potem to już nie, wszystko powinno być dobrze? Niestety, to tak nie działa. W każdym razie pani Anna również zdecydowała się porozmawiać z człowiekiem, który kiedyś ją krzywdził: Anka, czy ty musisz to wszystko rozdrapywać? Nie potrzebowałem żadnej bliskości z dziewczyną w twoim wieku. Potrzebowałem osoby, która będzie po prostu mnie rozumiała w życiu (gwoli wyjaśnienia – kobieta miała wtedy dwanaście lat, Klęczko – około trzydziestu; dwunastolatka przecież bez problemu zrozumie problemy faceta dwa razy od niej starszego, prawda? – przyp. M). Anka, wiem, że zrobiłem źle i za to cię przeprosiłem już niejednokrotnie. Powiedz, jak mam cię przeprosić? Co mam zrobić? Anka, ja sobie zdaję sprawę z tego, że to było przestępstwo. Nie umniejszam niczego, jest to dla mnie tragedia i nie chcę do tego wracać, rozumiesz? Przepraszam cię, przepraszam cię i jeszcze raz cię przepraszam. Cóż, ten przynajmniej zdobył się na jako-tako brzmiące przeprosiny. Mam jednak olbrzymie wątpliwości, co do ich szczerości. Nie wiem również, czy to wystarcza, patrząc na to, że pan Marek wciąż pracuje jako trener i prowadzi własną działalność gospodarczą w zakresie pozaszkolnych form edukacji sportowej dla dzieci i młodzieży. Czyli dalej ma kontakt z dzieciakami. I czy mamy jakieś gwarancje, że jego skłonności mu nagle przeszły? Żadnych, powiedziałabym wręcz, że jest to bardzo mało prawdopodobne. Czy tym razem trzyma on swoje chore żądze na wodzy? Nie mam pojęcia, ale uważam, że takie osoby nie powinny mieć już nigdy możliwości pracy z dziećmi, a nie że otwierają sobie szkółki sportowe. Mam nadzieję, że rodzice dzieci, które uczęszczają na zajęcia do Klęczki natrafią na najnowszy film Zielkego i przeniosą swoje dzieci do innych ośrodków sportowych. Jeżeli nie da się go ukarać, to należy mu chociaż uniemożliwić kontakt z najmłodszymi, bo mnie się to w głowie nie mieści. Jeżeli ktoś z Was, Drodzy Czytelnicy, mieszka w Krakowie i zna kogoś, kto posyła swoje dziecko na zajęcia sportowe, to dowiedźcie się, czy przypadkiem nie do tego chorego człowieka. Ostatnim podejrzanym na liście Mariusza Zielkego jest biznesmen, Ryszard Varisella, który niegdyś podobno znajdował się na liście najbogatszych Polaków. Przestępstw seksualnych miał dokonywać na swojej jedenastoletniej wówczas pasierbicy, która – kiedy powiedziała o wszystkim matce – została zapisana na WARSZTATY WYBACZANIA (sic! – przyp. M). Tutaj jednak panu Zielkemu nie udało się wiele ustalić – jak zwykle nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał. Varisellego też nie udało mu się złapać. Mamy więc komentarze zaskoczonych znajomych i wspomnienia dziewczyny, ale tak jak wcześniej pisałam, nie będę ich tutaj zamieszczać. Musicie mi to wybaczyć, ale krew mnie zalewała, kiedy oglądałam ten dokument pierwszy raz, również, kiedy zrobiłam to ponownie, już typowo pod ten tekst i nie byłabym już chyba w stanie jeszcze ich tu dla Was spisywać. Jak wspominałam we wstępie – link do filmu wrzucę Wam w komentarzu.

Kto tuszuje pedofilię

Na zakończenie warto pochylić się nad pewną kwestią. Kiedy rozmawia się z ludźmi, którzy beztrosko atakują Kościół w związku z aferami pedofilskimi, często można natrafić na argument, że w innych środowiskach przynajmniej się tego nie tuszuje. Rok albo dwa lata temu Razprozak przygotował serię materiałów, w których opisywał, że owszem, tuszuje się. Podawał przykłady szkół czy też – bardzo niewygodnych dla mainstreamowych mediów – środowisk LGBT. Dość przypomnieć tragedię, która dotknęła niedawno jedną z posłanek KO. Ten materiał Zielkego jest kolejnym dowodem na to, że tuszowanie takich przestępstw jest niestety czymś aż nazbyt często spotykanym. Dzieje się to w środowiskach szkolnych, muzycznych, sportowych, teatralnych, artystycznych. Zresztą, to się dzieje nie tylko w Polsce, choć to oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Jak długo przed sprawiedliwością ukrywał się Jeffrey Epstein albo Jimmy Saville? A całkiem niedawno oglądałam dokument o podobnej aferze w środowisku gimnastyczek sportowych, w którym jeden z trenerów też miał pewne niezdrowe skłonności do małych dziewczynek. Wspomniane przeze mnie szambo, które wylało się niedawno na polski YouTube też było przez wiele lat kryte, mimo iż koledzy tego całego Stuu wiedzieli, jak lubi się on zabawiać z niepełnoletnimi dziewczynami. Zresztą nie tylko oni, bo po YT krążyły żarty innych twórców, którzy niewybrednie śmiali się z jego niezdrowych skłonności. Dopiero ktoś musiał zacząć w tym kopać, żeby zrobiło się głośno. Teraz kopać usiłuje pan Mariusz i fajnie by było, gdyby tym razem w końcu ktoś się zainteresował.

To, co się dzieje w niektórych środowiskach, to naprawdę jest jedno, wielkie bagno.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O pewnej wielkiej imprezie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na pewno zauważyliście, że wielu polityków odwala jakieś chore akcje. Mam subiektywne wrażenie, że częściej są to ludzie wywodzący się z nowej koalicji rządzącej, ale tu się przyznaję, że jestem dość mocno stronnicza. Ale można choćby wspomnieć Grzegorza Brauna, najbardziej prawicowego z prawaków. Zgodzicie się chyba ze mną, że akcje tych bardziej po lewej śmiało można określić mianem „cringe’u”, jak to teraz mówi młodzież. Niezwykle trafne, patrząc na to, na jakie pomysły wpadają przedstawiciele nowego nie-rządu.

Ciekawe przypadki politycznej zabawy

Mieliśmy bowiem Julię Żołędziowską, która w pewien sylwestrowy wieczór pochwaliła się w mediach społecznościowych, że usypuje sobie ściechę – konkretnie wrzuciła zdjęcie. Kiedy spadła na nią fala krytyki, tłumaczyła się, że to tylko taki żart, a tak naprawdę to przecież mąka. Ciekawe poczucie humoru. Nie do końca jej jednak wierzę, bo miewam mąkę w domu i konsystencja jest trochę inna, mniej kryształowa, ale to może inna odmiana dla nowobogackich, do której jako plebs nie mam dostępu. Był też Sławomir Nitras, który kiedyś szarpał się z posłem Kaletą, ale też zdarzyło mu się przeszukiwać torby i plecaki członków PiS-u. Niedawno stanął też po stronie Holendrów, którzy szarpali prezesa Legii, kojarzycie może tę awanturę? Szczerze powiem, że Sławka uważam za największego buca z naszego nie-rządu, zaraz obok Michała Kołodziejczaka. Któremu zresztą też niedawno przytrafiła się wpadka, bo Ukraińcy dość mocno sugerowali, że spec od rolnictwa był w stanie wskazującym, podczas niedawnej dyskusji na temat ukraińskiego zboża. I to wskazującym nie na jakiś tam alkohol, tylko na substancje nie do końca w Polsce legalne. Nie ma co wierzyć we wszystko Ukraińcom, bo znamy ich nie od dziś, ale ich słowa są bardziej wiarygodne, jeśli przypomnimy sobie zdjęcie z owego spotkania, na którym pan Michał był już pogrążony w kamiennym śnie, co może sugerować, że nastąpiło tzw. „zejście”. Przypomina mi się też Rafał Trzaskowski, który kiedyś na dyskotece zrobił awanturę, bo DJ nie puszczał jakiejś piosenki, którą wybrał, bo – zdaniem Rafała – nie wiedział, kim on jest! Aha, i oczywiście Jacek Sutryk, który napisał niepełnosprawnemu człowiekowu, skarżącemu się na kiepską pomoc MOPSu w sprawach tak prozaicznych jak codzienna toaleta, żeby mniej siedział w Internecie, a więcej się mył. Prezydent Wrocławia rywalizuje teraz w II turze wyborów prezydenckich z Izabelą Bodnar, która dała się poznać w Sejmie po okrzykach: „Go, Poland! Goooo!”. Oczywiście, na prawicy mieliśmy kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego i bójkę z policją w wykonaniu Przemka Wiplera, ale…\

Lider pelatonu

Ale ten osobisty konkurs wygrywa zdecydowanie Jacek Protasiewicz, któremu obca jest chyba maksyma: „Piłeś, nie pisz”. Jego ostatnia chora akcja była na tyle żenująca i idiotyczna, że zostawił konkurencję daleko w tyle. Bo wiecie, nie jednemu Jackowi zdarza się przesadzić z alkoholem (chociaż jemu w miarę regularnie), ale mało komu przychodzi do głowy, żeby pisać jakieś obrzydlistwa w sieci. To był bardziej etap dwunastolatka, który po raz pierwszy podwędził rodzicom pół flaszki z barku, a potem – zanim zwymiotował i stracił przytomność – uznał, że fajnym pomysłem będzie napisać, co by się zrobiło z Anią z IV b, publicznie i wulgarnie obrażać wychowawczynię, a potem zapowiedzieć koledze z klasy, że w poniedziałek go pobije. Umówmy się, to jest mniej więcej ten sam kaliber, tylko że dwunastolatek to tak naprawdę dzieciak, więc poza naganą i pasem od ojca nic mu raczej nie grozi, a Protasiewicz jest mężczyzną w kwiecie wieku, na dodatek pełniącym funkcję publiczne…. Impreza Jacka trwała trochę dłużej niż nasze, zwykłe, plebejskie, bo zaczął w sobotę, a skończył w niedzielę. Zaczął od Oskara Szafarowicza, któremu napisał: Biedaku, nawet nie wiesz, co oznacza starcie całego Parmiggiano na obiad z seniorem, bo od Ciebie chcą tylko miękkich ust… współczuję… nie! Twoje czerwone i duże wargi muszą robić karierę w PiS, nieprawdaż? Przyznam szczerze, że sama nie przepadam za młodym rycerzem PiS-u, ale spójrzcie co my tutaj mamy. Najpierw facet utrzymujący się z pieniędzy podatników obraża innego za gorszą sytuację materialną, potem sugeruje mu robienie kariery przez łóżko i homoseksualizm, a przy okazji wyśmiewa się z jego wyglądu. Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby ktoś w podobny sposób odnosił się do chłopaka w makijażu i rurkach. Tutaj oczywiście afera gigantyczna też musiała być, ale odnoszę wrażenie, że bardziej ze względu na jego stosunek do Darii Brzezickiej, niż przez to, że poobrażał iluś tam ludzi w Internecie. Dziwne zainteresowanie starszego gościa wyglądem młodego studenta wydaje mi się mocno niepokojące, ale wiadomo – żeby życie miało smaczek…

Niezdrowe fascynacje

Protasiewicz w ogóle wydaje się mieć skłonności do studentów obojga płci, ale do 22-letniej, zdaje się, Darii jeszcze wrócimy. Kolejną ofiarą pana Jacka okazał się Samuel Pereira – pan wojewoda dolnośląski, koniecznie chciał wiedzieć, czy ten „bidok” dalej siedzi w wannie. Nie wiem, do czego potrzeba mu była ta informacja, ale ten człowiek wykazuje naprawdę nienaturalną ciekawość życiem seksualnym innych ludzi. Kiedy bowiem sympatyk Prawa i Sprawiedliwości odpowiedział, że nie jest zainteresowany bliższymi relacjami z Protasiewiczem, ten odpisał mu: Kijem bym opędzał… nawet gdybyś pan się starał, jak przy rozporku Kurskiego. No dobrze, ale się nie stara, więc w czym problem? Poza tym znowu – wyśmiewanie sytuacji materialnej (chociaż Pereira jako były wicedyrektor TVP chyba nie może narzekać na biedę – przynajmniej dość mocno sugerowały to swego czasu prorządowe media, publikując zarobki byłych pracowników publicznej telewizji) oraz sugerowanie niezbyt przyzwoitych zachowań. Obsesja jakaś? Chyba tak, bo pan Jacek zdaje się wiedzieć, jak wygląda przyrodzenie dziennikarza śledczego, Marcina Dobskiego: Bo z niego taki dziennikarz śledczy, jak z jego 20 cm – 20 cm! 😂 Zwykla, przeciętna fujara 🤣. Przypominam, ten człowiek był w związku z kobietą i tym również nie zawahał się pochwalić. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pytał innych mężczyzn, czy jeszcze biorą kąpiel oraz oceniał ich penisy… Pewnej użytkowniczce Twixa napisał, że Daria Brzezicka leży jeszcze w łóżeczku, a ja przygotowuję jej kanapki i kawusię… i zaraz zaniosę do łóżeczka… Proszę nie zazdrościć, że nie nasza wina, że się w życiu poukładało… a z tej zazdrości tylko głupie tweety Pani wychodzą spod klawiatury 😉 oraz A teraz z Darią Brzezicką przygotowujemy się do niedzielnego obiadu, więc – trolle! – nie przeszkadzać!. Ale panie Jacku, przecież to pan dzwoni… Ale przynajmniej on nie rozsiada się w kuchni, kiedy żona zapierdziela to się szanuje. Powiem Wam, że to dość ciekawe, bo po wpisach pana wojewody widać, że troszkę wstawiony był i troszkę mu się paluszki plątały, ale jednak był w stanie pisać zrozumiale i nikt nie miał wątpliwości, o co mu chodziło (zachowałam ich oryginalne brzmienie, więc możecie ocenić, chociaż kilka literówek litościwie poprawiłam – przyp. m). A mimo wszystko wydawało mu się, że takie pisanie jest z jakichś powodów dosyć zabawne. W każdym razie – związek młodziutkiej studentki z prawie sześćdziesięcioletnim mężczyzną budzi pewne kontrowersje, ale ostatecznie – przestępstwa nie popełnili, dorośli ludzie mogą tworzyć takie związki, jakie im się podobają. Zresztą pani Brzezicka zapewnia o ich wielkiej miłości, więc widziały gały, co brały. Zastanawiam się tylko, czy na pewno nie przeszkadza jej to zainteresowanie partnera męskimi narządami płciowymi. Mnie by przeszkadzało, ale ja jestem nietolerancyjna. Niech się bawią, romantycy.

Tusk znowu się wściekł

W każdym razie szambo wybuchło i trzeba było zareagować, dlatego Donald Tusk odwołał go ze stanowiska wojewody. Oczywiście, media znowu pisały, że premier jest wściekły. To jest standardowe hasło, kiedy Koalicja Obywatelska coś zawali – oczywiście ma to sugerować, że szef PO o niczym nie wiedział, nie słyszał, nie maiał pojęcia – chciał, żeby było zrobione dobrze, a tutaj jakieś szkodliwe dla Polaków ustawy? Tak było przecież po ustawie wiatrakowej. Niechcący sugeruje to jednak co innego – że Tusk jest zwyczajnie mściwym i wybuchowym człowiekiem, bo kto normalny tak często się wścieka? I pewnie taka jest racja, a o te ustawy to się denerwuje, że ich autorzy nie dopilnowali, żeby jakoś ukryć te niezbyt korzystne pomysły. No i może jeszcze to, że nie jest w stanie zapanować nad tym, co wyczynia jego partia.

A Protasiewicz? Tutaj może odwyk mógłby coś pomóc…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej