Nawiasem Pisząc
Pietrzak ripostuje
Jan Pietrzak odniósł się zamieszania wokół jego słów na antenie TV Republika. Satyryk powiedział wówczas, że nie życzy sobie być opluwany antysemityzmem oraz, że nie chce żyć w kraju rządzonym przez Niemcy. Czy to jest naprawdę zbyt drastyczne żądanie? Czy ja mogę w ogóle taki postulat sformułować czy pan Tusk zamknie mnie za to zaraz do więzienia? Kto mi zabroni w ten sposób myśleć? To, co dotyczy niemieckich zbrodni stało się obecnie jakimś tematem tabu – żalił się Pietrzak w wywiadzie dla kwartalnika „Fronda”. Pan Jan dokładnie odniósł się do sytuacji i – wedle jego tłumaczeń – rację mieli Ci, którzy satyryka usprawiedliwiali, bo jego wypowiedź miała dokładnie taki kontekst, jak tłumaczyli. Bardzo niewygodny dla Niemiec. A zatem – bardzo niewygodny dla Tuska. A nie po to premier zarządził odpolitycznianie TVP, żeby mu teraz mała, telewizyjna popierdółka podskakiwała!
Traumatyczne wspomnienia
Ja te haniebne, niemieckie transporty więźniów do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu, Majdanku czy Treblince widziałem niestety jako kilkuletni chłopiec na własne oczy na warszawskich stacjach przeładunkowych. Widziałem też, jak ostrzeliwano ludzi na ulicach w Warszawie, widziałem jak stawiano szubienice i wieszano Polaków. I również dlatego jest to absolutnie wykluczone, żebym mógł uznać te niemieckie zbrodnie za temat tabu i zgodził się na to, by nie wolno było o tym mówić w przestrzeni publicznej tylko dlatego, że Niemcom to przeszkadza. To jest mój święty obowiązek – mówić o tym, co widziałem. Tym bardziej, że teraz Niemcy, również w kwestiach związanych z niechcianymi przez nich migrantami, wstępują do tego samego straszliwego nurtu niemieckiego szowinizmu, nacjonalizmu i imperializmu oraz przedmiotowego przerzucania całych grup ludzkich, jak w czasie drugiej wojny światowej. Więc należy ich w tym za wszelką cenę powstrzymać. Mój przekaz wydaje się tu być po prostu oczywisty i nie ma w nim nic złego. Dokładnie taka sama była moja interpretacja. Oni tu nie chcą być. Musimy ich do tego zmusić, a potem wbrew ich woli przetrzymywać. Czy na pewno to miała na myśli Angela Merkel, kiedy w 2015 roku przekonywała, że uchodźcy z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu mogą się czuć w Europie, jak u siebie w domu? Czy na pewno oni sami tak te jej słowa interpretowali? Czy mamy przekonanie, że nie przyniesie to więcej szkody, niż pożytku, jak to się ostatnio dzieje ze zdecydowaną większością decyzji, podejmowanych w Berlinie? Pardon, w Brukseli.
Komu wypada mówić o Holocauście?
Pietrzak nawiązał trochę do słów Katarzyny Gójskiej, dziennikarki, która prowadziła ten feralny program na żywo. Na przytoczenie przez Pietrzaka „okrutnego żartu”, jak sam go nazwał satyryk, odpowiedziała, że faktycznie okrutny i mocny, ale ona rozumie, że przez wzgląd na jego osobiste wydarzenie z tym związane, jej gość, wie o czym mówi. Skubana, już wtedy chyba przewidywała, że mleko może się rozlać. I rozlało się. Wydaje mi się, że pan Jan za pomocą tej rozmowy chciał powiedzieć prokuraturze, Bodnarowi i całej Platformie: „Puknijcie się w czoło. Byłem tam. Widziałem to. Pamiętam o tym. Pamiętam śmierć i cierpienie tych wszystkich ludzi, w tym moich najbliższych. Musicie być niespełna rozumu, jeśli wydaje wam się, żebym po tym wszystkim, po tym co przeżyłem, wiele lat później, zaczął w jakikolwiek sposób ten niemiecki, zbrodniczy system wspierać”. De facto, w moim przekonaniu, Pietrzak za pomocą tego żartu chciał zwrócić uwagę, że my tym imigrantom, postępując z nimi w taki sam albo podobny sposób, odbieramy jakąkolwiek godność. I o ile zgadzam się ze stwierdzeniem, że patrząc, jak zachowują się nasi przyszli goście na ulicach zachodnich, europejskich miast, godność nie jest dla większości z nich najwyższym priorytetem, o tyle jednak jakieś normy cywilizacyjne nas obowiązują i jakoś tak niezręcznie nawiązywać do tradycji morderców naszych przodków, prawda? Pietrzak, co prawda, upatruje powodu, dla którego Bodnar od razu, w te pędy, popędził powiadomić prokuraturę nie w próbie dobrania się do TV Republiki przez jego osobę, ale niezgodzie na to, żeby Niemcom wypominać ich zbrodnie. Mnie trudno oceniać, być może faktycznie Tusk chciał pociągnąć dwie sroki za ogon.
Małżeństwo na (nie)cenzurowanym
W każdym razie, kiedy zaszczytne miano największej TV Szczujni po telewizji publicznej przejęła Republika, dziennikarze dla odmiany wspierający nową władzę, zabrali się za wytykanie im, czego tylko się da. Najwięcej cięgów zbierają Katarzyna Gójska i Michał Rachoń, bo nagle się wszystkim przypomniało, że są oni małżeństwem. Zaczęto więc rozkopywać ich życia prywatne i wyszło im, że jeden i drugi niby tacy święci, ale Gójska miała wcześniej męża, z którym się rozwiodła, za to Rachoń, dopóki nie związał się z współzałożycielką Republiki żony nie miał i dlaczego to tak? Oj, oj, czyżby Michałek na pewno tak długo zachował celibat? A może niespieszno mu było do związku małżeńskiego? Oj, Michałek, nie z nami takie numery, już my dobrze wiemy, co Ci tam w głowie siedziało dziesięć lat temu. Żenujące to jest, ale hej, skoro są małżeństwem to mamy tu również rażący przykład nepotyzmu! Ani chybi! I co z tego, że Rachoń był związany z TV Republiką zanim przeszedł do TVP oraz, że właściciele tej niszowej telewizji musieliby być skończonymi kretynami, żeby nie przejąć od konkurencji kilku rozpoznawalnych dziennikarzy i programów z najlepszą oglądalnością. No i, rzecz jasna, to że córka Marka Czyża, nowego prowadzącego „i9:30”, szybciutko awansowała z tv regionalnej do ogólnopolskiej, jest całkowicie normalną koleją rzeczy, a tatuś na pewno był dumny, kiedy zapowiadał w programie materiał swojej córki. Oczywistym jest również, że do pisowskiej szczujni należeli wszyscy inni dziennikarze TVP, Zuzia była jedyna normalna, tolerancyjna, postępowa i pełna miłości. Obrzydliwe są takie pisowskie oszczerstwa, doprawdy!
Wada wymowy dostępny tylko dla elity
Ale na najlepszy zarzut, dotyczący Gójskiej, trafiłam w okolicy Świąt, przeglądając TT/X. Jakieś konto, które na zdjęciu profilowym miało tuskowe serduszko, a w loginie osiem gwiazdek oraz ikonki flag UE, Izraela i LGBT (polskiej zabrakło, ale jest serduszko, więc wystarczy) zwróciło uwagę, że Gójska ma… wadę wymowy. A przecież jest dziennikarką! Jakim cudem nią została, to niedopuszczalne! Duma rozpierała autora bądź autorkę tego tekstu, bo na pewno już sobie wyobrażał/a, że odkrył/a (-o?) niesamowity wręcz skandal i na 100% stało za tym pisowskie wsparcie, mimo że Gójska karierę dziennikarską zaczynała w latach 90-tych, a PiS zostało założone w 2001 roku. Na pewno to byli pisowcy, tyle że wtedy nie wiedzieli, że są pisowcami. Nieważne! W każdym razie chciałam zaznaczyć, że polityczne guru, Donald Tusk, to też tak super po polsku nie szprecha. Nauczyć się – nauczył, ale z tym „r” cały czas ciężko. Politykowi nie przeszkadza? Przecież on musi przemawiać w Sejmie i na wiecach, wygłaszać orędzia, rozmawiać z ludźmi, reprezentować nas za granicą… I co, tutaj z reraniem nie ma żadnego problemu, ale jak podobną wadę ma dziennikarka niszowej polskiej telewizji to jest afera, skandal i protekcja PiS-u.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Polowanie
Wygląda na to, że Tuskowi znudziło się już łowienie płotek i poluje na grube ryby. Trudno się dziwić, bo jak na razie to całe rozliczanie PiS-u wychodzi im trochę jak krew z nosa. Zamykają w aresztach kogo popadnie, potem dopiero szukają podstaw prawnych, a jak nie znajdują, to trzymają w areszcie mimo wszystko, bo może akurat ktoś „pęknie”. Na nic się to jednak nie zdało, bo albo interweniowała Unia Europejska, albo za aresztowanych zostały wpłacone poręczenia majątkowe. Wyborcy KO na początku z entuzjazmem przyjmowali kolejne przykłady łamania prawa w słusznym celu ośmiogwiazdkowania PiS-u, ale został on już chyba trochę przygaszony, bo do tej pory nie udało się wsadzić za kratki największych „złoli” Prawa i Sprawiedliwości, czyli Kaczyńskiego i Ziobry. A przecież zaczyna się kampania prezydencka, trzeba wspierać Trzaskowskiego, bo nowy rząd przebiera aż nogami z niecierpliwości, żeby przejąć pełnię władzy.
Po co komu dowody?
Dlatego też rząd zdecydował się odebrać immunitet jednemu i drugiemu. I obie te sprawy wyglądają… bardzo wątpliwie. Zacznijmy od Zbigniewa Ziobry. Trochę się za tym człowiekiem ciągnie i wcale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy i być może były minister sprawiedliwości faktycznie powinien zostać ukarany. Zastanawia mnie inna sprawa, bo z tego co pamiętam, ta śmieszna komisja śledcza ds. Pegasusa niczego mu nie udowodniła. Ogólnie mam wrażenie, że posłowie PiS przychodzą na te komisje głównie dla beki, bo członkowie tych komisji są absolutnie nieprzygotowani – i tutaj mam na myśli absolutnie każdą komisję, bo każda okazywała się potem komedią omyłek. Tak między innymi KO zagospodarowało nasze pieniądze, a trzeba przyznać, że gospodarują nimi na potężną skalę, bo przecież niedawno uchwalili budżet z rekordowym, bo prawie 300 miliardowym zadłużeniem. Już się jednak zdążyliśmy dowiedzieć, że to nie ich wina, tylko PiS (tak zresztą tłumaczą każde swoje niepowodzenie), więc tematu, jak rozumiem, nie ma. Wracając jednak do sprawy Ziobry, to pamiętamy wszyscy, że ABW przeszukało mu mieszkanie, wypatrując jakichś tam brudów. Nie wiem, czy i co znaleźli, ale mam poważne wątpliwości co do legalności tego rodzaju przeszukiwań, ponieważ Zbigniewa Ziobry nie było nawet na miejscu. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, ale i tak się wypowiem ( 😉 ). Na zdrowy, chłopski rozum wydaje mi się, że właściciel przeszukiwanego domu powinien być na miejscu, bo przecież istnieje możliwość podrzucenia mu czegoś podczas jego nieobecności. Znalazłam nawet potwierdzenie moich domniemywań, bo jest jasno wskazane, że nawet jeśli właściciel z różnych względów nie może uczestniczyć w przeszukiwaniu należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika lub sąsiada. Z tego co pamiętam, nic takiego nie miało miejsca, a zatem całe to przeszukanie należałoby uznać za nielegalne, obojętnie czego by tam nie znaleźli. Pomijam już tutaj, oczywiście, jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, bo pamiętamy chyba, czym była spowodowana nieobecność Zbigniewa Ziobry na przesłuchaniach komisji oraz podczas przeszukiwania.
Terminator Kaczyński?
Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa z Jarosławem Kaczyńskim to jeszcze większa hucpa – na siłę rozdmuchiwana. Prezes PiS-u w każdy miesiąc, dziesiątego, przychodzi złożyć wieniec pod pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. I za każdym razem przychodzi tam grupa obłąkanych nienawistników (przepraszam, ale nie znajduję słów, żeby tych ludzi inaczej nazwać), którzy mu w tym przeszkadzają. Jednym z nich jest Zbigniew Komosa, który złożył pod pomnikiem wieniec z napisem sugerującym, że ś.p. Lech Kaczyński jest winny spowodowania śmierci wszystkich pasażerów oraz załogi Tupolewa. Dokładna treść tego wpisu brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, a pod spodem zamieszczono również dopisek: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów” (Nie mogę wyjść z podziwu, jak tacy ludzie potrafią tak łatwo narzucić swoje zdanie innym – mieliśmy „Marsz kobiet”, mimo że nie wszystkie kobiety go popierały; teraz mamy „Naród Polski”, do którego, zdaje się, należę, a jednak nie po drodze mi z taką treścią). Trudno zatem się dziwić reakcji jego brata, który zdecydował się tabliczkę z niesprawiedliwym, w jego opinii, napisem usunąć. Później pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński miał uderzyć Komosę za obrażanie pamięci jego brata. Na początku nie dowierzałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, bo jednak antypisowski aktywista (cały jego aktywizm w zasadzie ogranicza się do nie lubienia PiS-u) jest od niego sporo wyższy. Wychodziłam z niesłusznego, jak się okazało, założenia, że KO wziął za pewnik zeznania człowieka, który słynie z nienawiści do prezesa PiS-u (na swoje usprawiedliwienie dodam, że to do nich bardzo podobne), a który, nie wiedzieć czemu, zdecydował się opowiedzieć o tym dopiero niedawno. Nie chciało mi się wierzyć, żeby ten facet czekał tak długo, skoro trafiła mu się taka okazja, żeby jeszcze bardziej w Kaczyńskiego uderzyć. Nie mogła się wręcz zmarnować. W dalszym ciągu zastanawiam się, dlaczego ta sprawa wyciekła dopiero teraz, ale trafiłam już na nagranie pokazujące całe zajście. Cała sytuacja wyglądała tak, że Zbigniew Komosa stał z mikrofonem w ręku i domagał się przeprosin; Kaczyński próbował mu ten mikrofon zabrać, ale ze względu na grupę obrońców pana Komosy nie udało mu się to. I wtedy faktycznie się na pana Komosę zamachnął, jednak mam spore wątpliwości, czy w ogóle go trafił – jeżeli tak, to ledwie go dotknął. Nie mam co do tego całkowitej pewności, bo nagranie jest w słabej jakości, ale dla KO był to wystarczający powód, żeby odebrać prezesowi immunitet poselski. Naprawdę, podziwiam spostrzegawczość.
„W ryj dać, mogę dać”
Oczywiście KO postanowiło przekuć całą tę sytuację w swój wyborczy „argument”. Prezes Kaczyński stosuje przemoc! Prezes Kaczyński uderzył polskiego obywatela! Prezes Kaczyński przejawia agresję wobec zwykłych ludzi, którzy się z nim nie zgadzają! Prezes Kaczyński tłumi protesty! On sam, jeden! Troszkę mi się to kłóci z wizerunkiem polityka, który do tej pory budowały media. Bo przecież to taki nieporadny, zagubiony dziadzio jest. Nic nie zrobi bez ochrony. Nie ma rodziny, konta w banku, ani prawa jazdy. I jak taki człowiek ma rządzić całym krajem, przecież on sam sobie zakupów zrobić nie potrafi! Ale już zostawmy ten brak konsekwencji, bo akurat w ekipie Donalda Tuska nie jest to nic nowego, bo chciałabym podejść do tego tematu z ludzkiego punktu widzenia. Szczerze pisząc, gdyby ktoś starał się na każdym kroku obrazić nieżyjącego członka mojej rodziny, to też bym się zdenerwowała. Mocno bym się zdenerwowała, bo pewnych rzeczy przyzwoici ludzie po prostu nie robią. Widocznie pan Komosa do nich nie należy. Nie wiem, czy uciekałabym się aż do próby uderzenia mężczyzny dużo wyższego ode mnie (zwłaszcza że ze względu na dystrofię mięśniową do najsilniejszych kobiet świata zdecydowanie nie należę), ale na pewno bym zareagowała. I, jasna sprawa, komu jak komu, ale posłowi Sejmu RP bardzo mocno nie wypada w taki sposób reagować, mimo wszystko. W dużym jednak stopniu rozumiem jego reakcję, bo jego nieżyjący brat nie może się już obronić, a ilość godzących w jego imię artykułów, która wylała się po 10 kwietnia 2010 roku jest przeogromna. Warto wspomnieć, że obrywa się też córce byłego prezydenta Polski, Marcie Kaczyńskiej, która przecież nie angażuje się politycznie, ale obrywa rykoszetem. Doskonale zdaję sobie sprawę, czego konkretnie czepiają się przeciwnicy PiS-u, ale jednak należy pamiętać chyba o tym, że to jest jej życie, jej sprawa i jej wybory. Ta kobieta nie biega teraz po mediach i nie opowiada, że rodzina i wierność jest najważniejsza, tak jak Dominika Chorosińska. Dlatego nie do końca jest dla mnie zrozumiały fakt, że córce Lecha i Marii Kaczyńskich obrywa się tak bardzo, skoro ani nie moralizuje, ani nie politykuje. W każdym razie w związku z tą sytuacją oberwało się również Sławomirowi Mentzenowi, który ze stoickim spokojem stwierdził, że „mężczyzna musi czasem dać w mordę”. Ponieważ OFICJALNIE POPIERA PRZEMOC. Cóż, ja się z nim zgadzam. Ogólnie, owszem, nie popieram przemocy i uważam, że zdecydowanie większość spraw da radę rozwiązać bez rękoczynów, ale czasami trzeba po prostu stanąć w obronie rodziny. Pisałam zresztą już podobny tekst po tym, jak Will Smith uderzył Chrisa Rocka, bo ten ośmielił się na niestosowne żarty wobec jego partnerki.
M.
Nawiasem Pisząc
Kontrowersje wokół wywiadu
Kwik lewactwa, że właściciel i twórca kanału internetowego zaprasza do tego kanału, kogo sam chce zaprosić jest niewiarygodny. Ja rozumiem, że Janusz Waluś może być uznawany za kontrowersyjną postać, ale naprawdę, żeby się aż tak oburzać i lamentować, trzeba chyba kompletnie nie wiedzieć, kim był człowiek, którego zabił. A był mordercą, terrorystą i komunistą, który zabijałby dalej, gdyby nie został powstrzymany przez naszego rodaka. To raz. A dwa – polskie (zresztą nie tylko) media promują już najgorszy rodzaj ludzi, łącznie z sutenerką odpowiedzialną za handel ludźmi i gwałty na kobietach. I to nie promują w ten sposób, że zapraszają je do programu, żeby zrobić z nimi wywiad i zapytać się, czemu robili to, co robili. Promują ich w tandetnych programach, gdzie usiłuje się lansować ludzi na gwiazdy. I to jest doprawdy szczyt obłudy, bo jestem przekonana, że Waluś nie będzie u Stanowskiego tańczył, śpiewał, ani pajacował, tylko dokładnie wyjaśni swoje motywy. Być może tak klarownie, że nawet głupi by zrozumiał, czego, jak się domyślam, najbardziej obawiają się niektórzy ludzie ze środowiska medialnego.
Kim był Chris Hani?
Tak więc celem sprostowania – zamordowany przez Walusia Chris był członkiem organizacji Umkhonto we Sizwe. Była to organizacja paramilitarna i terrorystyczna. Mieli na koncie kilka zamachów, w tym ataki na infrastrukturę i obiekty wojskowe oraz policyjne. Organizowali również zamachy bombowe, w których ginęli cywile, przeprowadzali również bezpośrednie ataki na ludzi związanych z ich przeciwnikami politycznymi. Choćby w 1983 w wyniku zamachu przeprowadzonego przez członków tej organizacji zginęło 17 osób. W 1985 przeprowadzili zamach na stację kolejową w Durbanu, w wyniku której poniosły śmierć kolejne osoby. Chris Hani był zaangażowany w działalność zbrojną tej organizacji. W pewnym momencie Hani zdobył na tyle dużą popularność, że miał duże szanse na objęcie fotelu prezydenta, tym bardziej, że Nelson Mandela zapowiedział, że będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję. Być może właśnie ten fakt był bezpośrednim powodem, dla którego Waluś zdecydował się na ten krok. Uprzedzając pytania: nie, nie uważam, żeby strzelanie do ludzi na ulicy było najlepszym sposobem na rozwiązywanie sporów politycznych, ale wydaje mi się, że aby móc dokładnie ocenić zbrodnię Walusia, należałoby również poznać działalność człowieka, którego zabił. Tymczasem media przedstawiają to tak, że Polak zabił Haniego, tylko dlatego, że był czarny. Nie, zabił go dlatego, że był komunistą i terrorystą. Tymczasem w Internecie ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje o zbrodniczych działaniach organizacji Umkhonto we Sizwe i samego Haniego. Przeciwnie, ich działalność się relatywizuje, bo przecież walczyli z aparthaidem. Z kolei Waluś jest dosłownie wszędzie piętnowany jako rasista i terrorysta właśnie. Bardzo podobna sytuacja do tej z George’em Floydem i Derekiem Chauvinem – wszyscy dokładnie wiedzieli, że udusił Floyda celowo, bo był rasistą, mimo że nie ma na to żadnych dowodów. Nie ma rownież dowodów, że zrobił to umyślnie, mimo to przyklepali mu chyba najwyższy możliwy wyrok.
Podwójna moralność pani Wielowieyskiej
Jedną z osób, które oburzyły się na Stanowskiego była Dominika Wielowieyska, która napisała na swoim Twixie chyba najgłupszy komentarz, jaki tylko mogła wymyślić: Wywiad z mordercami ks. Popiełuszki byłby bardzo ciekawy. #gorzkaironia. Znaczy, ja bardzo przepraszam, ale chyba jest różnica między księdzem, który pokojowo, za pomocą siły słowa walczył z komunizmem, a facetem, który brał udział w zamachach terrorystycznych. Jest również różnica w sposobie, w jaki obaj zginęli. Jerzy Popiełuszko był przez wiele dni katowany i torturowany, Hani dostał po prostu kulkę w łeb. I znowu – nie usprawiedliwiam, ale gdybyśmy mogli wybrać sobie okoliczności, w których stracilibyśmy życie, jestem niemal przekonana, że każdy z nas wybrałby opcję numer dwa. I ja naprawdę rozumiem, że środowisku pani Wielowieyskiej bliżej jest do Haniego, niż do Popiełuszki, ale mogliby chociaż zachowywać pozory. Jednak wpis pani Dominiki był głupi nie tylko z tego powodu. Był głupi również dlatego, że ta sama Wyborcza wybielała generała Jaruzelskiego: „To był całkiem dobry generał. Dlaczego zapomnieliśmy o Jaruzelskim?”, nie przeszkadzał im również wywiad z Alim Agcą, ani fakt, że mieli w swoich szeregach chociażby Lesława Maleszkę, który bezwstydnie donosił do SB na swoich „przyjaciół”, w wyniku czego jeden z nich, Stanisław Pyjas, został przez służby komunistyczne zamordowany. Za to przełożony pani Dominiki kumplował się z Urbanem (który według wielu przyczynił się do śmierci księdza Jerzego) oraz Jaruzelskim, ale o tym też cicho sza. Różnica jest taka, że Waluś odbył swoją karę, wspomniani wyżej panowie niekoniecznie. Aha, a wywiad z Grzegorzem Piotrowskim faktycznie się pojawił i to w formie książki. Przeprowadził go Tadeusz Fredro-Boniecki, który był związany z Gazetą Wyborczą. Książka nazywa się: „Zwycięstwo księdza Jerzego. Rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim”. I, oczywiście, tytuł książki wskazuje na to, że autor trzymał stronę księdza Jerzego Popiełuszki, ale przecież pani Wielowieyska nie wie jeszcze, jak będzie przebiegała rozmowa Stanowskiego z Walusiem? Czy wie?
Cóż, a ja wywiad z Januszem Walusiem chętnie obejrzę, bo ciekawa jestem punktu widzenia tego człowieka. Chyba że faktycznie w programie Stanowskiego będzie tańczył, śpiewał i pajacował, wtedy wyłączę.
M.
Nawiasem Pisząc
Powiew demokracji
Ciężko ocenić, który kandydat na kandydata z KO jest gorszy, chociaż i tak zdziwiona jestem, że Tusk pozwolił się swoim posłom pobawić w jakieś wybory, a nie wystawił po prostu swojego kandydata. Powiew demokracji. Ciekawa jestem, czy im wcześniej delikatnie zasugerował na kogo głosować. Te ich prawybory, co prawda, mają być anonimowe, ale kto ich tam wie. W każdym razie, którykolwiek z nich wygra (Trzaskowski ma większe szanse według sondaży, ale to Sikorski jest zaufanym człowiekiem Tuska), mam nadzieję, że PiS wystawi naprawdę mocnego kandydata.
Polityczna wydmuszka
Bo wyobraźcie sobie, co zrobiłby z Polską Trzaskowski, wielki entuzjasta Zielonego Ładu. Wszystkie te chore unijne przepisy akceptowałby bez czytania, podobnie jak z tym, co podsunie mu Donald Tusk ma się rozumieć. Zaakceptowałby wszystkie chore pomysły, które udałoby się przepchnąć lewicy, w tym małżeństwa jednopłciowe i aborcję, chociaż na te akurat mają niewielkie szanse, dzięki Bogu. A poza tym ta jego niekończąca się błazenada, zwłaszcza podczas kampanii. Wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby nas reprezentować facet, który zaklejał ludziom szybę w drzwiach? I na dodatek do tej pory nie rozumie, czemu to było zabawne?
Niebezpieczny szaleniec
Sikorski z kolei? Idiotyczne albo agresywne wpisy na Twitterze, brak szacunku do jakichkolwiek oponentów politycznych (chociaż patrząc na to, jak potrafi się zachowywać, odnoszę wrażenie, że on nie ma szacunku do nikogo, również do siebie), chamskie odzywki. Taki ktoś ma pełnić rolę Prezydenta Polski, która jest funkcją, było – nie było, reprezentacyjną?! I ten jego żenujący wpis na Twixie, w którym dziękował USA za wysodzenie Nord-Stream, a który potem oczywiście wykorzystała rosyjska propaganda. Ale przede wszystkim to jest człowiek, który własną pychą, atakami szału, agresją i przede wszystkim głupotą jest w stanie wciągnąć nas do wojny. Na przykład ostatnio domagał się, żeby Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą zestrzeliwały rosyjskie rakiety znad terytorium ukraińskiego.
Ten szaleniec jest niebezpieczny.
M.