Nawiasem Pisząc
Pietrzak ripostuje
Jan Pietrzak odniósł się zamieszania wokół jego słów na antenie TV Republika. Satyryk powiedział wówczas, że nie życzy sobie być opluwany antysemityzmem oraz, że nie chce żyć w kraju rządzonym przez Niemcy. Czy to jest naprawdę zbyt drastyczne żądanie? Czy ja mogę w ogóle taki postulat sformułować czy pan Tusk zamknie mnie za to zaraz do więzienia? Kto mi zabroni w ten sposób myśleć? To, co dotyczy niemieckich zbrodni stało się obecnie jakimś tematem tabu – żalił się Pietrzak w wywiadzie dla kwartalnika „Fronda”. Pan Jan dokładnie odniósł się do sytuacji i – wedle jego tłumaczeń – rację mieli Ci, którzy satyryka usprawiedliwiali, bo jego wypowiedź miała dokładnie taki kontekst, jak tłumaczyli. Bardzo niewygodny dla Niemiec. A zatem – bardzo niewygodny dla Tuska. A nie po to premier zarządził odpolitycznianie TVP, żeby mu teraz mała, telewizyjna popierdółka podskakiwała!
Traumatyczne wspomnienia
Ja te haniebne, niemieckie transporty więźniów do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu, Majdanku czy Treblince widziałem niestety jako kilkuletni chłopiec na własne oczy na warszawskich stacjach przeładunkowych. Widziałem też, jak ostrzeliwano ludzi na ulicach w Warszawie, widziałem jak stawiano szubienice i wieszano Polaków. I również dlatego jest to absolutnie wykluczone, żebym mógł uznać te niemieckie zbrodnie za temat tabu i zgodził się na to, by nie wolno było o tym mówić w przestrzeni publicznej tylko dlatego, że Niemcom to przeszkadza. To jest mój święty obowiązek – mówić o tym, co widziałem. Tym bardziej, że teraz Niemcy, również w kwestiach związanych z niechcianymi przez nich migrantami, wstępują do tego samego straszliwego nurtu niemieckiego szowinizmu, nacjonalizmu i imperializmu oraz przedmiotowego przerzucania całych grup ludzkich, jak w czasie drugiej wojny światowej. Więc należy ich w tym za wszelką cenę powstrzymać. Mój przekaz wydaje się tu być po prostu oczywisty i nie ma w nim nic złego. Dokładnie taka sama była moja interpretacja. Oni tu nie chcą być. Musimy ich do tego zmusić, a potem wbrew ich woli przetrzymywać. Czy na pewno to miała na myśli Angela Merkel, kiedy w 2015 roku przekonywała, że uchodźcy z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu mogą się czuć w Europie, jak u siebie w domu? Czy na pewno oni sami tak te jej słowa interpretowali? Czy mamy przekonanie, że nie przyniesie to więcej szkody, niż pożytku, jak to się ostatnio dzieje ze zdecydowaną większością decyzji, podejmowanych w Berlinie? Pardon, w Brukseli.
Komu wypada mówić o Holocauście?
Pietrzak nawiązał trochę do słów Katarzyny Gójskiej, dziennikarki, która prowadziła ten feralny program na żywo. Na przytoczenie przez Pietrzaka „okrutnego żartu”, jak sam go nazwał satyryk, odpowiedziała, że faktycznie okrutny i mocny, ale ona rozumie, że przez wzgląd na jego osobiste wydarzenie z tym związane, jej gość, wie o czym mówi. Skubana, już wtedy chyba przewidywała, że mleko może się rozlać. I rozlało się. Wydaje mi się, że pan Jan za pomocą tej rozmowy chciał powiedzieć prokuraturze, Bodnarowi i całej Platformie: „Puknijcie się w czoło. Byłem tam. Widziałem to. Pamiętam o tym. Pamiętam śmierć i cierpienie tych wszystkich ludzi, w tym moich najbliższych. Musicie być niespełna rozumu, jeśli wydaje wam się, żebym po tym wszystkim, po tym co przeżyłem, wiele lat później, zaczął w jakikolwiek sposób ten niemiecki, zbrodniczy system wspierać”. De facto, w moim przekonaniu, Pietrzak za pomocą tego żartu chciał zwrócić uwagę, że my tym imigrantom, postępując z nimi w taki sam albo podobny sposób, odbieramy jakąkolwiek godność. I o ile zgadzam się ze stwierdzeniem, że patrząc, jak zachowują się nasi przyszli goście na ulicach zachodnich, europejskich miast, godność nie jest dla większości z nich najwyższym priorytetem, o tyle jednak jakieś normy cywilizacyjne nas obowiązują i jakoś tak niezręcznie nawiązywać do tradycji morderców naszych przodków, prawda? Pietrzak, co prawda, upatruje powodu, dla którego Bodnar od razu, w te pędy, popędził powiadomić prokuraturę nie w próbie dobrania się do TV Republiki przez jego osobę, ale niezgodzie na to, żeby Niemcom wypominać ich zbrodnie. Mnie trudno oceniać, być może faktycznie Tusk chciał pociągnąć dwie sroki za ogon.
Małżeństwo na (nie)cenzurowanym
W każdym razie, kiedy zaszczytne miano największej TV Szczujni po telewizji publicznej przejęła Republika, dziennikarze dla odmiany wspierający nową władzę, zabrali się za wytykanie im, czego tylko się da. Najwięcej cięgów zbierają Katarzyna Gójska i Michał Rachoń, bo nagle się wszystkim przypomniało, że są oni małżeństwem. Zaczęto więc rozkopywać ich życia prywatne i wyszło im, że jeden i drugi niby tacy święci, ale Gójska miała wcześniej męża, z którym się rozwiodła, za to Rachoń, dopóki nie związał się z współzałożycielką Republiki żony nie miał i dlaczego to tak? Oj, oj, czyżby Michałek na pewno tak długo zachował celibat? A może niespieszno mu było do związku małżeńskiego? Oj, Michałek, nie z nami takie numery, już my dobrze wiemy, co Ci tam w głowie siedziało dziesięć lat temu. Żenujące to jest, ale hej, skoro są małżeństwem to mamy tu również rażący przykład nepotyzmu! Ani chybi! I co z tego, że Rachoń był związany z TV Republiką zanim przeszedł do TVP oraz, że właściciele tej niszowej telewizji musieliby być skończonymi kretynami, żeby nie przejąć od konkurencji kilku rozpoznawalnych dziennikarzy i programów z najlepszą oglądalnością. No i, rzecz jasna, to że córka Marka Czyża, nowego prowadzącego „i9:30”, szybciutko awansowała z tv regionalnej do ogólnopolskiej, jest całkowicie normalną koleją rzeczy, a tatuś na pewno był dumny, kiedy zapowiadał w programie materiał swojej córki. Oczywistym jest również, że do pisowskiej szczujni należeli wszyscy inni dziennikarze TVP, Zuzia była jedyna normalna, tolerancyjna, postępowa i pełna miłości. Obrzydliwe są takie pisowskie oszczerstwa, doprawdy!
Wada wymowy dostępny tylko dla elity
Ale na najlepszy zarzut, dotyczący Gójskiej, trafiłam w okolicy Świąt, przeglądając TT/X. Jakieś konto, które na zdjęciu profilowym miało tuskowe serduszko, a w loginie osiem gwiazdek oraz ikonki flag UE, Izraela i LGBT (polskiej zabrakło, ale jest serduszko, więc wystarczy) zwróciło uwagę, że Gójska ma… wadę wymowy. A przecież jest dziennikarką! Jakim cudem nią została, to niedopuszczalne! Duma rozpierała autora bądź autorkę tego tekstu, bo na pewno już sobie wyobrażał/a, że odkrył/a (-o?) niesamowity wręcz skandal i na 100% stało za tym pisowskie wsparcie, mimo że Gójska karierę dziennikarską zaczynała w latach 90-tych, a PiS zostało założone w 2001 roku. Na pewno to byli pisowcy, tyle że wtedy nie wiedzieli, że są pisowcami. Nieważne! W każdym razie chciałam zaznaczyć, że polityczne guru, Donald Tusk, to też tak super po polsku nie szprecha. Nauczyć się – nauczył, ale z tym „r” cały czas ciężko. Politykowi nie przeszkadza? Przecież on musi przemawiać w Sejmie i na wiecach, wygłaszać orędzia, rozmawiać z ludźmi, reprezentować nas za granicą… I co, tutaj z reraniem nie ma żadnego problemu, ale jak podobną wadę ma dziennikarka niszowej polskiej telewizji to jest afera, skandal i protekcja PiS-u.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite