Connect with us

Nawiasem Pisząc

Nie drążmy tematu

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Nie wiem, czy pamiętacie, co pisałam po zamachach terrorystycznych na Izrael 7 października zeszłego roku – część z Was na pewno nie, bo od tamtego czasu sporo zwiększyła się liczba obserwujących, za co bardzo dziękuję. Poddałam wtedy w wątpliwość, czy Mosad, Aman albo IDF na pewno nie wiedzieli o planowanym ataku. Ostatecznie mówimy o jednym z najlepszych, jeżeli nie najlepszym wywiadzie na świecie. I naprawdę nie zdołali dotrzeć do ani jednego przecieku? Postawiłam wtedy ryzykowną tezę, że Izrael doskonale wiedział o planach Hamasu, ale celowo im nie zapobiegał, bo potrzebował pretekstu, żeby – cóż, to będzie bardzo kontrowersyjne, co napiszę – „rozwiązać kwestię palestyńską”. Długo się zastanawiałam, czy użyć akurat tego akurat sformułowania, ale patrząc na to, co tam się dzieje, naprawdę nie znajduję innych słów. Czy moje podejrzenia okazały się słuszne, tego się pewnie nie dowiemy, ale już dzisiaj mogę napisać, że moja wczorajsza teza, że Izraelczycy doskonale wiedzieli w kogo celują jest najprawdopodobniej prawdziwa.

Strasznie ciekawy przypadek

Po pierwsze wszystkie trzy ostrzelane pojazdy były bardzo dobrze oznaczone, zarejestrowane i zgłoszone do IDF-u. Izraelczycy doskonale wiedzieli, że będą podróżowali tamtą trasą. Ba, izraelska armia wydała nawet zgodę na ten przejazd. Po drugie oberwali chwilę po tym, jak wjechali na teren Strefy Gazy. A po trzecie – odtworzono mniej więcej jak wyglądał przebieg tego ataku. Według tej wersji najpierw trafiony został pierwszy samochód z konwoju – podróżujący nim wolontariusze natychmiast z niego wysiedli i uciekli do kolejnego pojazdu, który chwilę później również oberwał pociskiem, ocaleni rozpaczliwie próbowali jeszcze schronić się w ostatnim aucie, chociaż już pewnie zdawali sobie sprawę, co się dzieje i że to nie jest pomyłka. W efekcie śmierć ponieśli wszyscy. Samochody znajdowały się w odstępie niecałych 2,5 kilometra (od pierwszego do ostatniego). Trzeba być albo skończonym idiotą albo bezwzględnym mordercą, żeby zrobić coś takiego – a o Izraelczykach można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że są idiotami. Myślę więc, że wersję o pomyłce możemy śmiało wykluczyć, a twierdzenie że był to wypadek jest jedynie nieudolnym zaklinaniem rzeczywistości. Jakie więc hipotezy nam pozostały? Mówi się o jakimś ekstremiście, który się wyłamał i celowo zbombardował konwój z pomocą humanitarną. Też ciężko w to uwierzyć, bo wojna w Strefie Gazy dobitnie pokazuje nam, że to jest akurat dość częsta metoda działania Sił Obronnych Izraela – zwłąszcza jeśli spojrzymy na listę ofiar wśród ludności cywilnej. Izrael dzień w dzień robi tam dokładnie to samo, więc dlaczego akurat ten jeden konwój miałby stać się celem ekstremistycznego fanatyka? Akurat ten jeden? A pozostałe morderstwa? Ponadto dr Wojciech Szewko utrzymuje, że IDF wyznaczył w Strefię Gazy tzw. „strefę eksterminacji” w obrębie której izraelscy żołnierze mają rozkaz strzelać do wszystkiego, co się rusza. Jeśli Szewko ma rację, to zostają nam już tylko dwie opcje – albo Izrael daje ciche przyzwolenie zgodnie z zasadą „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”, albo było to właśnie celowe działanie. Tym bardziej, że wcześniej ONZ wstrzymał już swoje dostawy do północnej części Strefy Gazy, teraz to samo robi World Central Kitchen. Śmiała teza, ale wydaje mi się, że Izrael wyszedł po prostu z założenia, że gdzie nie sięgną ich pociski, tam dosięgnie głód.

Nic takiego się nie stało

Najbardziej jednak zdenerwowała, rozczarowala, a wręcz zszokowała mnie reakcja polskiego rządu. Wiem, że powinnam się tego spodziewać, bo jeśli chodzi o naszą dyplomację to nigdy nie mieliśmy jej zbyt dobrej i to niezależnie od tego, która partia sprawowała akurat władzę, ale nie mogę pogodzić się z faktem, że my wszystko musimy robić z pozycji klęczek – nawet jeśli chodzi o nieuzasadnioną śmierć Polaka za granicą. Wszystkie kraje, które straciły w tym zamachu swoich obywateli zareagowały natychmiast i stosownie do sytuacji – głos zabierały najważniejsze osoby w państwie. Oświadczenia były twarde, bezkompromisowe i wprost oskarżały stronę izraelską o dokonanie zbrodni. Na przykład Australia ŻĄDAŁA niezależnego i natychmiastowego śledztwa w tej sprawie i ukarania winnych oraz POTĘPIŁA łamanie prawa międzynarodowego. A Polska? Na samym początku nasze władze nie uznały chyba za stosowne, żeby fatygować tym naszego szefa dyplomacji czy premiera, więc krótkie oświadczenie napisał rzecznik MSZ:

Przekazujemy najszczersze wyrazy współczucia rodzinie polskiego wolontariusza, który niósł pomoc dla palestyńskiej ludności w Strefie Gazy. Polska nie zgadza się na brak przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego i ochrony cywilów, w tym pracowników humanitarnych.

Strasznie kulawe gramatycznie, zwłaszcza to drugie zdanie, ale zostawmy to. Moją uwagę zwróciły dwie kwestie. Po pierwsze w oficjalnym oświadczeniu MSZ-u zamiast słowa „polskiego” użyto grafikę biało-czerwonej flagi. Rzeczywiście, bardzo poważnie. Mogli jeszcze dać zapłakaną buźkę i złamane serduszko, bo domyślam się, że emotka oznaczająca złość w ogóle nie wchodziła w rachubę. To ma być poważna reakcja poważnego państwa na nieuzasadnioną śmierć jego obywatela za granicą? Przecież to są kpiny. Wojciech Szewko zażartował, że być może piszący te słowa nie miał pojęcia z jakiej litery napisać przymiotnik „polskiego”, więc poradził sobie w ten sposób. Wcale bym się nie zdziwiła. Po drugie – co się właściwie stało z tym polskim wolontariuszem, bo z tej notki nic nie wynika. Spadł ze schodów? Zmarł na zawał? Ktoś go zabił? Kto? I kto nie przestrzegał tego międzynarodowego prawa? Ci wolontariusze? Oj, strasznie musieli się tam nakombinować, żeby w oświadczeniu informującym o tym, że w Strefie Gazy Polak został zabity przez izraelskie wojsko nie użyć przypadkiem słów „zabity” i „Izrael”. Wstyd jest tym większy, że na TT jest taka opcja, że jeśli jakiś wpis zawiera kłamliwe informacje, manipulacje albo półprawdy to dodają odpowiedni kontekst, żeby użytkownicy wiedzieli o co chodzi. I pod tym właśnie oświadczeniem MSZ pojawiła się notatka, że wpis nie zawiera wszystkich informacji – dodano więc tam konkretnie, co dokładnie się z naszym rodakiem stało i kto za to odpowiada. Pełna kompromitacja naszego MSZ-u.

Premier bije pięścią w stół?

Trudno więc się dziwić, że Polacy nie byli usatysfakcjonowani takim załatwieniem sprawy, więc trzeba było pofatygodwać Radosława Sikorskiego, żeby trochę uspokoić nastroje. No i nasz minister spraw zagranicznych, delikatnie mówiąc, nie poprawił sytuacji:

Osobiście poprosiłem ambasadora Izraela Yacofa Livne o pilne wyjaśnienia. Zapewnił mnie, że Polska wkrótce otrzyma wyniki badania tej tragedii. Nasze Ministerstwo Sprawiedliwości wszczyna śledztwo.

Jak widać, polska dyplomacja w dalszym ciągu raczyła sobie żartować. Dalej właściwie nie wiadomo, o co my w ogóle prosimy ambasadora Izraela, o jaką tragedię chodzi i jakie śledztwo zostanie wszczęte. No i pan minister grzecznie prosi, wiadomo, kultura musi być. Mam nadzieję, że nie zapomniał dygnąć na koniec rozmowy, żeby nie było żadnych wątpliwości z jakiej pozycji Polska przystępuje do swoich roszczeń. Oczywiście, zapewnienia będą musiały nam wystarczyć, bo chyba nikt nie ma złudzeń co do możliwości przeprowadzenia rzetelnego polskiego śledztwa w tej sprawie. Będziemy musieli zadowolić się tym, co nam podeśle Izrael i mieć słodką nadzieję, że tym razem będą łaskawi nas nie okłamywać. Dziwnym trafem to również nie zadowoliło Polaków i trzeba było obudzić Donalda Tuska. Po prawie czterdziestu ośmiu godzinach od tragedii nasz premier w końcu postanowił odnieść się do sytuacji, wcześniej po prostu musiał się wyspać, zjeść śniadanie, podrapać się po nosie i mlasnąć. Rodzina zabitego poczeka. No i pogroził nasz premier temu Izraelowi paluszkiem, oj, pogroził. Tak niezbyt zamaszyście, żeby przypadkiem nikogo nie urazić, bo sam wpis brzmiał, jakby pan Tusk po prostu usiłował wytłumaczyć panu Natenjahu, czemu właściwie ci Polacy są źli.

Panie premierze Natenjahu, panie ambasadorze Liwne, zdecydowana większość Polaków okazała pełną solidarność z Izraelem po ataku Hamasu. Dzisiaj poddajecie tę solidarność naprawdę ciężkiej próbie. Tragiczny atak na wolontariuszy i wasza reakcja budzą zrozumiałą złość.

Niby trochę ostrzej, ale w porównaniu z reakcjami władz australijskich i brytyjskich to tylko krótkie szczeknięcie. Wyobrażam sobie w tym momencie małego chłopczyka, który nieśmialo pociąga nauczycielkę za ubranie, bo rozdala cukierki wszystkim dzieciom, tylko nie jemu. Aaa, i warto podkreślić, że pan premier nie oznaczył dwóch wspomnianych jegomości w swoim wpisie, więc istnieje duża szansa, że nie mają oni słodkiego pojęcia, że szef polskiego rządu czegoś tam się od nich domaga.

Bogata tradycja porażek polskiej dyplomacji

Nie jest to niestety pierwsza i pewnie nie ostatnia sytuacja, w której polska dyplomacja kompletnie nie wie, jak się zachować i jak dbać o nasze interesy za granicą. Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek potrafili to robić, nie pamiętam rządu, który w odpowiedni sposób dbałby o dobre imię Polski za granicą. I nawet nie trzeba cofać się daleko, bo weźmy sobie dwa ostatnie lata – choćby okres od rozpoczęcia wojny na Ukrainie. Pamiętacie, jak ówczesny ambasador Ukrainy w Niemczech był łaskaw bronić banderowców i tłumaczyć, że nie ma żadnych dowodów, aby kiedykolwiek mordowali oni Żydów i Polaków? Słusznym gniewem zareagowała dyplomacja polska i izraelska, tyle że tylko jedna z nich doczekała się odpowiedzi. Melnyk gorąco przeprosił „żydowskich przyjaciół”, zapewniał, że zawsze potępiał Holocaust i stwierdził, że nazistowska zbrodnia Shoah jest powszechną izraelsko-ukraińską tragedią. Dlaczego ukraińską? Nie wiadomo, ale na pewno coś w tym jest, bo później dodał jeszcze, że Holokaust był i pozostaje śmiertelnym ciosem w serce i duszę każdego Ukraińca. Wzruszające, prawda? Polskiej strony już przepraszać nie zamierzał, widocznie uznał, że nie ma za co. Rozeszło się. Później mieliśmy tragedię w Przewodowie. Śledztwo i opinie biegłych wykazały, że dwóch rolników zabiła wówczas zabłąkana rakieta wystrzelona przez Ukraińców. Tutaj raczej nikt nie ma wątpliwości, że Ukraińcy nie zrobili tego celowo, ale zabrakło zwykłych przeprosin i odszkodowań dla rodzin dwóch rolników, którzy stracili wówczas życie. Tymczasem Ukraina twardo obstawiała, że to nie ich wina, ani nie ich rakieta, więc o przeprosinach, a tym bardziej odszkodowaniach możemy zapomnieć. I co? I nic. A ostatnio, już za kadencji obecnego rządu minister Sikorski wezwał ambasadora Rosji na dywanik, żeby może wyjaśnił, dlaczego rosyjskie rakiety co jakiś czas przelatują sobie nad polskim niebem i czy może dałoby radę coś z tym zrobić. Zamierzał być na pewno twardy i nieugięty, wszak jeśli chodzi o Rosję i Putina to oni będą wdeptywać w ziemię, tylko jeśli chodzi o Izrael są trochę mniej zachłanni. Oj, wyszkolili nas Żydzi tym wmawianym przez lata antysemityzmem, wyszkolili. Głośniej pisnąć nie możemy, bo od razu takim oskarżeniem dostajemy przez łeb jak obuchem. Tak więc nasz szef dyplomacji czekał, żeby bezkompromisowo przedstawić rosyjskiemu reprezentantowi swoje obiekcje i na pewno by to zrobił, gdyby nie fakt, że rosyjski ambasador się do niego nie pofatygował. Sikorski wyraził potem oczywiście swoje oburzenie, bo to skandal niesamowity był, tyle że nic z tego oburzenia nie wyniknęło. I naprawdę przykro się patrzy na taką pobłażliwość polskich władz wobec Izraela, jeśli przypomnimy sobie, jaką aferą zakończył się rajd Grzegorza Brauna z gaśnicą. Pomijając fakt, że wyprodukowano wtedy od groma kłamstw dotyczących całego zajścia, to jeszcze dużo się ulało obłudy i hipokryzji. I już po paru dniach nasz rząd dumnie i z szacunkiem po raz kolejny zapalał chanukowe świeczki. Nogi sobie prawie połamali, kiedy pędzili na tę, pożal się Boże, uroczystość.

Jestem niemal pewna, że nigdy nie dojdzie do osądzenia i ukarania tego izraelskiego żołnierza, który nacisnął za spust, doskonale zdając sobie sprawę, że podpisuje właśnie wyrok na niewinnych ludzi. Nie mam też wątpliwości, że gdyby jakimś cudem do tego doszło, to dzięki staraniom władz brytyjskich, australijskich czy amerykańskich, a nie polskich. Jestem jednak prawie pewna, że otrzymamy co najwyżej zapewnienia, że był to nieszczęśliwy wypadek i ze Izraelowi jest bardzo przykro. Na nic więcej nie możemy chyba liczyć, bo Wojciech Szewko przywoływał wpisy z jakiegoś izraelskiego forum, gdzie wyrażano zadowolenie z powodu śmierci wolontariuszy, których utożsamiano z samym szatanem za to, że próbowali dostarczyć żywność do głodujących Palestyńczyków. Gratulowano wręcz temu „dzielnemu, izraelskiemu żołnierzowi”. Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że ta zwierzęca, prymitywna, atawistyczna wręcz nienawiść jest obustronna, bo kiedy Hamas urządzał sobie rzeź na izraelskich ulicach, w Palestynie również świętowano. Nie wiem, czy istnieją jakiekolwiek szanse na to, żeby sytuacja na Bliskim Wschodzie się uspokoiła – nie jest tym jak na razie zainteresowana ani strona izraelska, ani palestyńska. Wiele zależy od Stanów Zjednoczonych, które z jednej strony grożą paluszkiem i ostrzegają IDF, że przesadzają i mogliby sobie darować ostrzeliwanie cywilów, z drugiej jednak strony cały czas dostarczają sprzęt i broń do Izraela… I mam małe nadzieje, że śmierć wolontariuszy z ich kraju cokolwiek tutaj zmieni.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O pewnej wielkiej imprezie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na pewno zauważyliście, że wielu polityków odwala jakieś chore akcje. Mam subiektywne wrażenie, że częściej są to ludzie wywodzący się z nowej koalicji rządzącej, ale tu się przyznaję, że jestem dość mocno stronnicza. Ale można choćby wspomnieć Grzegorza Brauna, najbardziej prawicowego z prawaków. Zgodzicie się chyba ze mną, że akcje tych bardziej po lewej śmiało można określić mianem „cringe’u”, jak to teraz mówi młodzież. Niezwykle trafne, patrząc na to, na jakie pomysły wpadają przedstawiciele nowego nie-rządu.

Ciekawe przypadki politycznej zabawy

Mieliśmy bowiem Julię Żołędziowską, która w pewien sylwestrowy wieczór pochwaliła się w mediach społecznościowych, że usypuje sobie ściechę – konkretnie wrzuciła zdjęcie. Kiedy spadła na nią fala krytyki, tłumaczyła się, że to tylko taki żart, a tak naprawdę to przecież mąka. Ciekawe poczucie humoru. Nie do końca jej jednak wierzę, bo miewam mąkę w domu i konsystencja jest trochę inna, mniej kryształowa, ale to może inna odmiana dla nowobogackich, do której jako plebs nie mam dostępu. Był też Sławomir Nitras, który kiedyś szarpał się z posłem Kaletą, ale też zdarzyło mu się przeszukiwać torby i plecaki członków PiS-u. Niedawno stanął też po stronie Holendrów, którzy szarpali prezesa Legii, kojarzycie może tę awanturę? Szczerze powiem, że Sławka uważam za największego buca z naszego nie-rządu, zaraz obok Michała Kołodziejczaka. Któremu zresztą też niedawno przytrafiła się wpadka, bo Ukraińcy dość mocno sugerowali, że spec od rolnictwa był w stanie wskazującym, podczas niedawnej dyskusji na temat ukraińskiego zboża. I to wskazującym nie na jakiś tam alkohol, tylko na substancje nie do końca w Polsce legalne. Nie ma co wierzyć we wszystko Ukraińcom, bo znamy ich nie od dziś, ale ich słowa są bardziej wiarygodne, jeśli przypomnimy sobie zdjęcie z owego spotkania, na którym pan Michał był już pogrążony w kamiennym śnie, co może sugerować, że nastąpiło tzw. „zejście”. Przypomina mi się też Rafał Trzaskowski, który kiedyś na dyskotece zrobił awanturę, bo DJ nie puszczał jakiejś piosenki, którą wybrał, bo – zdaniem Rafała – nie wiedział, kim on jest! Aha, i oczywiście Jacek Sutryk, który napisał niepełnosprawnemu człowiekowu, skarżącemu się na kiepską pomoc MOPSu w sprawach tak prozaicznych jak codzienna toaleta, żeby mniej siedział w Internecie, a więcej się mył. Prezydent Wrocławia rywalizuje teraz w II turze wyborów prezydenckich z Izabelą Bodnar, która dała się poznać w Sejmie po okrzykach: „Go, Poland! Goooo!”. Oczywiście, na prawicy mieliśmy kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego i bójkę z policją w wykonaniu Przemka Wiplera, ale…\

Lider pelatonu

Ale ten osobisty konkurs wygrywa zdecydowanie Jacek Protasiewicz, któremu obca jest chyba maksyma: „Piłeś, nie pisz”. Jego ostatnia chora akcja była na tyle żenująca i idiotyczna, że zostawił konkurencję daleko w tyle. Bo wiecie, nie jednemu Jackowi zdarza się przesadzić z alkoholem (chociaż jemu w miarę regularnie), ale mało komu przychodzi do głowy, żeby pisać jakieś obrzydlistwa w sieci. To był bardziej etap dwunastolatka, który po raz pierwszy podwędził rodzicom pół flaszki z barku, a potem – zanim zwymiotował i stracił przytomność – uznał, że fajnym pomysłem będzie napisać, co by się zrobiło z Anią z IV b, publicznie i wulgarnie obrażać wychowawczynię, a potem zapowiedzieć koledze z klasy, że w poniedziałek go pobije. Umówmy się, to jest mniej więcej ten sam kaliber, tylko że dwunastolatek to tak naprawdę dzieciak, więc poza naganą i pasem od ojca nic mu raczej nie grozi, a Protasiewicz jest mężczyzną w kwiecie wieku, na dodatek pełniącym funkcję publiczne…. Impreza Jacka trwała trochę dłużej niż nasze, zwykłe, plebejskie, bo zaczął w sobotę, a skończył w niedzielę. Zaczął od Oskara Szafarowicza, któremu napisał: Biedaku, nawet nie wiesz, co oznacza starcie całego Parmiggiano na obiad z seniorem, bo od Ciebie chcą tylko miękkich ust… współczuję… nie! Twoje czerwone i duże wargi muszą robić karierę w PiS, nieprawdaż? Przyznam szczerze, że sama nie przepadam za młodym rycerzem PiS-u, ale spójrzcie co my tutaj mamy. Najpierw facet utrzymujący się z pieniędzy podatników obraża innego za gorszą sytuację materialną, potem sugeruje mu robienie kariery przez łóżko i homoseksualizm, a przy okazji wyśmiewa się z jego wyglądu. Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby ktoś w podobny sposób odnosił się do chłopaka w makijażu i rurkach. Tutaj oczywiście afera gigantyczna też musiała być, ale odnoszę wrażenie, że bardziej ze względu na jego stosunek do Darii Brzezickiej, niż przez to, że poobrażał iluś tam ludzi w Internecie. Dziwne zainteresowanie starszego gościa wyglądem młodego studenta wydaje mi się mocno niepokojące, ale wiadomo – żeby życie miało smaczek…

Niezdrowe fascynacje

Protasiewicz w ogóle wydaje się mieć skłonności do studentów obojga płci, ale do 22-letniej, zdaje się, Darii jeszcze wrócimy. Kolejną ofiarą pana Jacka okazał się Samuel Pereira – pan wojewoda dolnośląski, koniecznie chciał wiedzieć, czy ten „bidok” dalej siedzi w wannie. Nie wiem, do czego potrzeba mu była ta informacja, ale ten człowiek wykazuje naprawdę nienaturalną ciekawość życiem seksualnym innych ludzi. Kiedy bowiem sympatyk Prawa i Sprawiedliwości odpowiedział, że nie jest zainteresowany bliższymi relacjami z Protasiewiczem, ten odpisał mu: Kijem bym opędzał… nawet gdybyś pan się starał, jak przy rozporku Kurskiego. No dobrze, ale się nie stara, więc w czym problem? Poza tym znowu – wyśmiewanie sytuacji materialnej (chociaż Pereira jako były wicedyrektor TVP chyba nie może narzekać na biedę – przynajmniej dość mocno sugerowały to swego czasu prorządowe media, publikując zarobki byłych pracowników publicznej telewizji) oraz sugerowanie niezbyt przyzwoitych zachowań. Obsesja jakaś? Chyba tak, bo pan Jacek zdaje się wiedzieć, jak wygląda przyrodzenie dziennikarza śledczego, Marcina Dobskiego: Bo z niego taki dziennikarz śledczy, jak z jego 20 cm – 20 cm! 😂 Zwykla, przeciętna fujara 🤣. Przypominam, ten człowiek był w związku z kobietą i tym również nie zawahał się pochwalić. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pytał innych mężczyzn, czy jeszcze biorą kąpiel oraz oceniał ich penisy… Pewnej użytkowniczce Twixa napisał, że Daria Brzezicka leży jeszcze w łóżeczku, a ja przygotowuję jej kanapki i kawusię… i zaraz zaniosę do łóżeczka… Proszę nie zazdrościć, że nie nasza wina, że się w życiu poukładało… a z tej zazdrości tylko głupie tweety Pani wychodzą spod klawiatury 😉 oraz A teraz z Darią Brzezicką przygotowujemy się do niedzielnego obiadu, więc – trolle! – nie przeszkadzać!. Ale panie Jacku, przecież to pan dzwoni… Ale przynajmniej on nie rozsiada się w kuchni, kiedy żona zapierdziela to się szanuje. Powiem Wam, że to dość ciekawe, bo po wpisach pana wojewody widać, że troszkę wstawiony był i troszkę mu się paluszki plątały, ale jednak był w stanie pisać zrozumiale i nikt nie miał wątpliwości, o co mu chodziło (zachowałam ich oryginalne brzmienie, więc możecie ocenić, chociaż kilka literówek litościwie poprawiłam – przyp. m). A mimo wszystko wydawało mu się, że takie pisanie jest z jakichś powodów dosyć zabawne. W każdym razie – związek młodziutkiej studentki z prawie sześćdziesięcioletnim mężczyzną budzi pewne kontrowersje, ale ostatecznie – przestępstwa nie popełnili, dorośli ludzie mogą tworzyć takie związki, jakie im się podobają. Zresztą pani Brzezicka zapewnia o ich wielkiej miłości, więc widziały gały, co brały. Zastanawiam się tylko, czy na pewno nie przeszkadza jej to zainteresowanie partnera męskimi narządami płciowymi. Mnie by przeszkadzało, ale ja jestem nietolerancyjna. Niech się bawią, romantycy.

Tusk znowu się wściekł

W każdym razie szambo wybuchło i trzeba było zareagować, dlatego Donald Tusk odwołał go ze stanowiska wojewody. Oczywiście, media znowu pisały, że premier jest wściekły. To jest standardowe hasło, kiedy Koalicja Obywatelska coś zawali – oczywiście ma to sugerować, że szef PO o niczym nie wiedział, nie słyszał, nie maiał pojęcia – chciał, żeby było zrobione dobrze, a tutaj jakieś szkodliwe dla Polaków ustawy? Tak było przecież po ustawie wiatrakowej. Niechcący sugeruje to jednak co innego – że Tusk jest zwyczajnie mściwym i wybuchowym człowiekiem, bo kto normalny tak często się wścieka? I pewnie taka jest racja, a o te ustawy to się denerwuje, że ich autorzy nie dopilnowali, żeby jakoś ukryć te niezbyt korzystne pomysły. No i może jeszcze to, że nie jest w stanie zapanować nad tym, co wyczynia jego partia.

A Protasiewicz? Tutaj może odwyk mógłby coś pomóc…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej