Connect with us

Nawiasem Pisząc

Nie mamy czasu spełniać obietnic, musimy się kłócić

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Mamy trzeci dzień po wyborach… i co można powiedzieć, na razie jest śmiesznie. Owszem, pewnie do czasu, bo jestem niemal pewna, że kiedy opozycja w wielkich bólach w końcu uformuje ten rząd, to zaraz upierdzielą Turów i CPK, obawiam się też o elektrownie i inne inwestycje, ale za to… obietnic też nie spełnią. Mamy już jedną niespełnioną, jedną, z której rakiem się wycofano i dwie kolejne, pod które przygotowuje się grunt na zasadzie: Chcieliśmy dobrze, ale PiS zostawił tutaj taką ruinę, że dupa blada. Ale spokojnie w zamian za to podniesiemy Wam wiek emerytalny i wprowadzimy lekarzy i inżynierów z Bliskiego Wschodu, oni będą pracować na nasz ZUS. I wtedy znowu będziemy mieć Eldorado. O co chodzi?

Bardzo chcieliśmy, ale nie wyszło

Jakoś w połowie sierpnia w Sopocie, Donald Tusk uroczyście przyrzekł, że pierwszego dnia po wyborach osobiście pojedzie do Brukseli i odblokuje pieniądze z KPO, co odmieni życia Wasze i nasze. Co prawda teraz szef Platformy jest zajęty, bo musi apelować do prezydenta Dudy, żeby nie dawał PiS-owi (mimo że zdobył największą liczbę głosów) żadnych szans na utworzenie rządu, tylko od razu pozwolił zrobić to opozycji, bo tak jest bardziej demokratycznie. Nie wiem, być może obawia się, że zaraz mu ten wstrętny Kaczyński powyjmuje iluś tam posłów z PSL-u i będzie wtopa. Tak więc Tusk apeluje, ale jego partyjna koleżanka, Katarzyna Lubnauer, już wyjaśniła, że ten „dzień po wyborach” to była tylko taka przenośnia, metafora i nie należy brać jej dosłownie. Nie bardzo wiem, gdzie we wskazaniu konkretnego dnia należy doszukiwać się tego konkretnego środka stylistycznego, ale zdaje się, że wyborcy opozycji przyjęli to tłumaczenie bez mrugnięcia okiem. Będzie, to będzie, nie ma co się martwić. Czy kiedykolwiek nasz wielki guru nie spełnił jakiejś swojej obietnicy? No właśnie, nigdy! Tylko prawackie oszołomy się czepiają. Następnego dnia Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że dobrowolny ZUS będzie, jak najbardziej, ale nie taki, jak nam się wydawało. Będą tylko „wakacje od ZUS-u”, czyli jeśli jakiemuś przedsiębiorcy budżet się zacznie sypać (a mam wrażenie, że nowa władza szybko zadba, żeby tak się stało) to przez ten czas nie będzie musiał tej składki płacić. Nie potrafił jednak przybliżyć, jak długo takie „wczasy” miałyby potrwać, ale podejrzewam, że przy dobrych wiatrach góra trzy miesiące. Władek potrafi być hojny. Oczywiście, jego pomysł z tą dobrowolnością ZUS-u to od początku tak wyglądał, tylko my nie zrozumieliśmy. Tacy głupi jesteśmy. A dzisiaj do głosu dopuszczono w radiu pana Ryszarda Petru i tu już mamy szykowanie gruntu pod wyborcze niewypały. Kredyt 0% i 30% podwyżki dla nauczycieli prawdopodobnie możemy sobie między bajki włożyć, bo oni nie znają budżetu, więc skąd mogą wiedzieć, na co ich stać, a na co nie? Trzynastą i czternastą emeryturę też nie wiedzą, czy utrzymają, ale 800+ prawdopodobnie zostanie (przynajmniej taką niby-deklarację złożył szef PSL-u, który podczas kampanii bardzo ostro walczył z rozdawnictwem). Na co Wam to wygląda? Bo mnie już na szykowanie obywateli, że OK, obietnic nie spełnimy, ale to nie nasza wina, nasze chęci były szczere, intencje czyste, a wszystko to wina złych pisiorów i do nich z pretensjami. I wiecie co, ja to akurat bym wolała, żeby oni większości swoich obietnic nie spełniali. Zwłaszcza że kredyt i podwyżki to była typowa kiełbasa wyborcza, którą opozycja mamiła swoje lemingi, mimo że te prawdopodobnie miały to gdzieś, bo liczyło się tylko to, żeby wiadomo co robić z PiS-em. Dlatego pewnie nawet się nie zorientowali, że ich wybawcy jeszcze nawet się nie dogadali konkretnie w sprawie rządu, ale już większość obietnic zamiatają pod dywan. Jednak my możemy im o tym przypominać.

Będzie jak ja chcę, albo wcale!

A jeśli o to dogadywanie chodzi, to już zaczyna być zabawnie. Do Anny-Marii Żukowskiej widocznie wciąż nie dociera, że pozycja jej ugrupowania w tworzącej się koalicji jest marginalna i nikt się za bardzo nimi nie zamierza przejmować, bo już wystartowała pyszczyć na Kosiniaka-Kamysza. I rzecz jasna, poszło o aborcję, bo o cóż by innego? Widocznie według posłanki Lewicy jest dokładnie tak, jak to ironizowała Ewa Zajączkowska-Hernik w jednej z telewizyjnych debat, że każda Polka wstaje rano i pierwsze, co myśli to: „O Boże, muszę sobie zrobić aborcję”. Lider PSL-u powiedział wczoraj, tym razem w wywiadzie dla Radia Zet na temat aborcji do 12. tygodnia ciąży: Żadne sprawy światopoglądowe nigdy nie mogą być przedmiotem umowy koalicyjnej. Na jakiekolwiek wpisywanie w umowę koalicyjną spraw światopoglądowych nigdy się nie zgodzę. Żeby określić poziom oburzenia posłanki Lewicy, można chyba napisać #piekłozukowską, bo bulwersuje się dzisiaj cały dzień na TT/X: Na takiej samej podstawie, Kosiniak-Kamysz, jak sprawy rolników, czy co tam chcesz do umowy zgłosić – zaczęła. Uspokoić próbował ją działacz Wiosny, Adam Traczyk, argumentując, że ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebują partie „zwycięskie” jest kłótnia o aborcję, więc należy ugryźć się w język i poszukać kompromisu. Żukowska i kompromis? Po jej trupie! Nie będzie żadnego kompromisu w sprawie aborcji, to nie lata 90-te!. Otóż, Maryś, nie chcę Cię martwić, ale chyba będzie. Bo nie wiem, jak zamierzasz przekonać PSL i pewnie część Polski2050, żeby głosowała tak, jak sobie życzysz. Jak Ci się nie uda, będziesz musiała uderzać do PiS-u i Konfederacji w tej sprawie. Życzę powodzenia. Tak czy inaczej pan Władysław wyprowadził Żukowską z błędu, powtarzając następnego dnia, że on nie zamierza w żaden sposób wpływać na sumienie swoich kolegów z partii w tej sprawie i mają oni prawo mieć własne zdanie. Przedstawicielka lewej strony sceny politycznej napisała jeszcze ironicznie na TT/X listę rzeczy, o które nie wolno im walczyć, będąc w rządzie. I bardzo się ucieszyłam, bo to długa lista. 🙂 W każdym razie, nie wiem, czego ona oczekiwała, bo fakt jest jednak bezlitosny – lewica wprowadziła po tych wyborach prawie 40% mniej posłów, niż cztery lata temu – jeśli chcą ośmiogwiazdkować PiS, jedyne co mogą, to siedzieć cicho i głosować, jak każą.

Ale idę o zakład, że jeśli szanowni nasi nowo wybrani nie pożrą się o stołki i uformują ten śmieszny rząd, to Lewica nie będzie długo czekać, żeby złożyć propozycję ustawy o liberalizację prawa aborcyjnego. A kiedy ekipa PSL-u postąpi tak, jak zapowiadał ich lider, to się zaczną tradycyjne, sejmowe awantury, tyle tylko, że tym razem wyjątkowo nie między PiS-em, a PO. A jak się jeszcze Zieloni włączą w sprawy klimatyczne, to dopiero będą jaja. Zwłaszcza że tam się przecież jeszcze Kołodziejczak kręci, ale to jest w sumie człowiek-zagadka i cholera wie, co mu tam jeszcze do główki wpadnie. Jedna przykra wiadomość jest taka, że niestety do Sejmu dostał się Roman Giertych. Prawomocnie skazany facet, który spierdzielił do Włoch jak spanikowany koń, któremu torebka foliowa się w kopyto zawinęła, będzie teraz siedział w ławach sejmowych, chowając się za immunitetem.
Takich to ludzi zaprasza Tusk do wspólnego rządzenia.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Polowanie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Wygląda na to, że Tuskowi znudziło się już łowienie płotek i poluje na grube ryby. Trudno się dziwić, bo jak na razie to całe rozliczanie PiS-u wychodzi im trochę jak krew z nosa. Zamykają w aresztach kogo popadnie, potem dopiero szukają podstaw prawnych, a jak nie znajdują, to trzymają w areszcie mimo wszystko, bo może akurat ktoś „pęknie”. Na nic się to jednak nie zdało, bo albo interweniowała Unia Europejska, albo za aresztowanych zostały wpłacone poręczenia majątkowe. Wyborcy KO na początku z entuzjazmem przyjmowali kolejne przykłady łamania prawa w słusznym celu ośmiogwiazdkowania PiS-u, ale został on już chyba trochę przygaszony, bo do tej pory nie udało się wsadzić za kratki największych „złoli” Prawa i Sprawiedliwości, czyli Kaczyńskiego i Ziobry. A przecież zaczyna się kampania prezydencka, trzeba wspierać Trzaskowskiego, bo nowy rząd przebiera aż nogami z niecierpliwości, żeby przejąć pełnię władzy.

Po co komu dowody?

Dlatego też rząd zdecydował się odebrać immunitet jednemu i drugiemu. I obie te sprawy wyglądają… bardzo wątpliwie. Zacznijmy od Zbigniewa Ziobry. Trochę się za tym człowiekiem ciągnie i wcale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy i być może były minister sprawiedliwości faktycznie powinien zostać ukarany. Zastanawia mnie inna sprawa, bo z tego co pamiętam, ta śmieszna komisja śledcza ds. Pegasusa niczego mu nie udowodniła. Ogólnie mam wrażenie, że posłowie PiS przychodzą na te komisje głównie dla beki, bo członkowie tych komisji są absolutnie nieprzygotowani – i tutaj mam na myśli absolutnie każdą komisję, bo każda okazywała się potem komedią omyłek. Tak między innymi KO zagospodarowało nasze pieniądze, a trzeba przyznać, że gospodarują nimi na potężną skalę, bo przecież niedawno uchwalili budżet z rekordowym, bo prawie 300 miliardowym zadłużeniem. Już się jednak zdążyliśmy dowiedzieć, że to nie ich wina, tylko PiS (tak zresztą tłumaczą każde swoje niepowodzenie), więc tematu, jak rozumiem, nie ma. Wracając jednak do sprawy Ziobry, to pamiętamy wszyscy, że ABW przeszukało mu mieszkanie, wypatrując jakichś tam brudów. Nie wiem, czy i co znaleźli, ale mam poważne wątpliwości co do legalności tego rodzaju przeszukiwań, ponieważ Zbigniewa Ziobry nie było nawet na miejscu. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, ale i tak się wypowiem ( 😉 ). Na zdrowy, chłopski rozum wydaje mi się, że właściciel przeszukiwanego domu powinien być na miejscu, bo przecież istnieje możliwość podrzucenia mu czegoś podczas jego nieobecności. Znalazłam nawet potwierdzenie moich domniemywań, bo jest jasno wskazane, że nawet jeśli właściciel z różnych względów nie może uczestniczyć w przeszukiwaniu należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika lub sąsiada. Z tego co pamiętam, nic takiego nie miało miejsca, a zatem całe to przeszukanie należałoby uznać za nielegalne, obojętnie czego by tam nie znaleźli. Pomijam już tutaj, oczywiście, jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, bo pamiętamy chyba, czym była spowodowana nieobecność Zbigniewa Ziobry na przesłuchaniach komisji oraz podczas przeszukiwania.

Terminator Kaczyński?

Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa z Jarosławem Kaczyńskim to jeszcze większa hucpa – na siłę rozdmuchiwana. Prezes PiS-u w każdy miesiąc, dziesiątego, przychodzi złożyć wieniec pod pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. I za każdym razem przychodzi tam grupa obłąkanych nienawistników (przepraszam, ale nie znajduję słów, żeby tych ludzi inaczej nazwać), którzy mu w tym przeszkadzają. Jednym z nich jest Zbigniew Komosa, który złożył pod pomnikiem wieniec z napisem sugerującym, że ś.p. Lech Kaczyński jest winny spowodowania śmierci wszystkich pasażerów oraz załogi Tupolewa. Dokładna treść tego wpisu brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, a pod spodem zamieszczono również dopisek: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów” (Nie mogę wyjść z podziwu, jak tacy ludzie potrafią tak łatwo narzucić swoje zdanie innym – mieliśmy „Marsz kobiet”, mimo że nie wszystkie kobiety go popierały; teraz mamy „Naród Polski”, do którego, zdaje się, należę, a jednak nie po drodze mi z taką treścią). Trudno zatem się dziwić reakcji jego brata, który zdecydował się tabliczkę z niesprawiedliwym, w jego opinii, napisem usunąć. Później pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński miał uderzyć Komosę za obrażanie pamięci jego brata. Na początku nie dowierzałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, bo jednak antypisowski aktywista (cały jego aktywizm w zasadzie ogranicza się do nie lubienia PiS-u) jest od niego sporo wyższy. Wychodziłam z niesłusznego, jak się okazało, założenia, że KO wziął za pewnik zeznania człowieka, który słynie z nienawiści do prezesa PiS-u (na swoje usprawiedliwienie dodam, że to do nich bardzo podobne), a który, nie wiedzieć czemu, zdecydował się opowiedzieć o tym dopiero niedawno. Nie chciało mi się wierzyć, żeby ten facet czekał tak długo, skoro trafiła mu się taka okazja, żeby jeszcze bardziej w Kaczyńskiego uderzyć. Nie mogła się wręcz zmarnować. W dalszym ciągu zastanawiam się, dlaczego ta sprawa wyciekła dopiero teraz, ale trafiłam już na nagranie pokazujące całe zajście. Cała sytuacja wyglądała tak, że Zbigniew Komosa stał z mikrofonem w ręku i domagał się przeprosin; Kaczyński próbował mu ten mikrofon zabrać, ale ze względu na grupę obrońców pana Komosy nie udało mu się to. I wtedy faktycznie się na pana Komosę zamachnął, jednak mam spore wątpliwości, czy w ogóle go trafił – jeżeli tak, to ledwie go dotknął. Nie mam co do tego całkowitej pewności, bo nagranie jest w słabej jakości, ale dla KO był to wystarczający powód, żeby odebrać prezesowi immunitet poselski. Naprawdę, podziwiam spostrzegawczość.

„W ryj dać, mogę dać”

Oczywiście KO postanowiło przekuć całą tę sytuację w swój wyborczy „argument”. Prezes Kaczyński stosuje przemoc! Prezes Kaczyński uderzył polskiego obywatela! Prezes Kaczyński przejawia agresję wobec zwykłych ludzi, którzy się z nim nie zgadzają! Prezes Kaczyński tłumi protesty! On sam, jeden! Troszkę mi się to kłóci z wizerunkiem polityka, który do tej pory budowały media. Bo przecież to taki nieporadny, zagubiony dziadzio jest. Nic nie zrobi bez ochrony. Nie ma rodziny, konta w banku, ani prawa jazdy. I jak taki człowiek ma rządzić całym krajem, przecież on sam sobie zakupów zrobić nie potrafi! Ale już zostawmy ten brak konsekwencji, bo akurat w ekipie Donalda Tuska nie jest to nic nowego, bo chciałabym podejść do tego tematu z ludzkiego punktu widzenia. Szczerze pisząc, gdyby ktoś starał się na każdym kroku obrazić nieżyjącego członka mojej rodziny, to też bym się zdenerwowała. Mocno bym się zdenerwowała, bo pewnych rzeczy przyzwoici ludzie po prostu nie robią. Widocznie pan Komosa do nich nie należy. Nie wiem, czy uciekałabym się aż do próby uderzenia mężczyzny dużo wyższego ode mnie (zwłaszcza że ze względu na dystrofię mięśniową do najsilniejszych kobiet świata zdecydowanie nie należę), ale na pewno bym zareagowała. I, jasna sprawa, komu jak komu, ale posłowi Sejmu RP bardzo mocno nie wypada w taki sposób reagować, mimo wszystko. W dużym jednak stopniu rozumiem jego reakcję, bo jego nieżyjący brat nie może się już obronić, a ilość godzących w jego imię artykułów, która wylała się po 10 kwietnia 2010 roku jest przeogromna. Warto wspomnieć, że obrywa się też córce byłego prezydenta Polski, Marcie Kaczyńskiej, która przecież nie angażuje się politycznie, ale obrywa rykoszetem. Doskonale zdaję sobie sprawę, czego konkretnie czepiają się przeciwnicy PiS-u, ale jednak należy pamiętać chyba o tym, że to jest jej życie, jej sprawa i jej wybory. Ta kobieta nie biega teraz po mediach i nie opowiada, że rodzina i wierność jest najważniejsza, tak jak Dominika Chorosińska. Dlatego nie do końca jest dla mnie zrozumiały fakt, że córce Lecha i Marii Kaczyńskich obrywa się tak bardzo, skoro ani nie moralizuje, ani nie politykuje. W każdym razie w związku z tą sytuacją oberwało się również Sławomirowi Mentzenowi, który ze stoickim spokojem stwierdził, że „mężczyzna musi czasem dać w mordę”. Ponieważ OFICJALNIE POPIERA PRZEMOC. Cóż, ja się z nim zgadzam. Ogólnie, owszem, nie popieram przemocy i uważam, że zdecydowanie większość spraw da radę rozwiązać bez rękoczynów, ale czasami trzeba po prostu stanąć w obronie rodziny. Pisałam zresztą już podobny tekst po tym, jak Will Smith uderzył Chrisa Rocka, bo ten ośmielił się na niestosowne żarty wobec jego partnerki.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Kontrowersje wokół wywiadu

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Kwik lewactwa, że właściciel i twórca kanału internetowego zaprasza do tego kanału, kogo sam chce zaprosić jest niewiarygodny. Ja rozumiem, że Janusz Waluś może być uznawany za kontrowersyjną postać, ale naprawdę, żeby się aż tak oburzać i lamentować, trzeba chyba kompletnie nie wiedzieć, kim był człowiek, którego zabił. A był mordercą, terrorystą i komunistą, który zabijałby dalej, gdyby nie został powstrzymany przez naszego rodaka. To raz. A dwa – polskie (zresztą nie tylko) media promują już najgorszy rodzaj ludzi, łącznie z sutenerką odpowiedzialną za handel ludźmi i gwałty na kobietach. I to nie promują w ten sposób, że zapraszają je do programu, żeby zrobić z nimi wywiad i zapytać się, czemu robili to, co robili. Promują ich w tandetnych programach, gdzie usiłuje się lansować ludzi na gwiazdy. I to jest doprawdy szczyt obłudy, bo jestem przekonana, że Waluś nie będzie u Stanowskiego tańczył, śpiewał, ani pajacował, tylko dokładnie wyjaśni swoje motywy. Być może tak klarownie, że nawet głupi by zrozumiał, czego, jak się domyślam, najbardziej obawiają się niektórzy ludzie ze środowiska medialnego.

Kim był Chris Hani?

Tak więc celem sprostowania – zamordowany przez Walusia Chris był członkiem organizacji Umkhonto we Sizwe. Była to organizacja paramilitarna i terrorystyczna. Mieli na koncie kilka zamachów, w tym ataki na infrastrukturę i obiekty wojskowe oraz policyjne. Organizowali również zamachy bombowe, w których ginęli cywile, przeprowadzali również bezpośrednie ataki na ludzi związanych z ich przeciwnikami politycznymi. Choćby w 1983 w wyniku zamachu przeprowadzonego przez członków tej organizacji zginęło 17 osób. W 1985 przeprowadzili zamach na stację kolejową w Durbanu, w wyniku której poniosły śmierć kolejne osoby. Chris Hani był zaangażowany w działalność zbrojną tej organizacji. W pewnym momencie Hani zdobył na tyle dużą popularność, że miał duże szanse na objęcie fotelu prezydenta, tym bardziej, że Nelson Mandela zapowiedział, że będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję. Być może właśnie ten fakt był bezpośrednim powodem, dla którego Waluś zdecydował się na ten krok. Uprzedzając pytania: nie, nie uważam, żeby strzelanie do ludzi na ulicy było najlepszym sposobem na rozwiązywanie sporów politycznych, ale wydaje mi się, że aby móc dokładnie ocenić zbrodnię Walusia, należałoby również poznać działalność człowieka, którego zabił. Tymczasem media przedstawiają to tak, że Polak zabił Haniego, tylko dlatego, że był czarny. Nie, zabił go dlatego, że był komunistą i terrorystą. Tymczasem w Internecie ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje o zbrodniczych działaniach organizacji Umkhonto we Sizwe i samego Haniego. Przeciwnie, ich działalność się relatywizuje, bo przecież walczyli z aparthaidem. Z kolei Waluś jest dosłownie wszędzie piętnowany jako rasista i terrorysta właśnie. Bardzo podobna sytuacja do tej z George’em Floydem i Derekiem Chauvinem – wszyscy dokładnie wiedzieli, że udusił Floyda celowo, bo był rasistą, mimo że nie ma na to żadnych dowodów. Nie ma rownież dowodów, że zrobił to umyślnie, mimo to przyklepali mu chyba najwyższy możliwy wyrok.

Podwójna moralność pani Wielowieyskiej

Jedną z osób, które oburzyły się na Stanowskiego była Dominika Wielowieyska, która napisała na swoim Twixie chyba najgłupszy komentarz, jaki tylko mogła wymyślić: Wywiad z mordercami ks. Popiełuszki byłby bardzo ciekawy. #gorzkaironia. Znaczy, ja bardzo przepraszam, ale chyba jest różnica między księdzem, który pokojowo, za pomocą siły słowa walczył z komunizmem, a facetem, który brał udział w zamachach terrorystycznych. Jest również różnica w sposobie, w jaki obaj zginęli. Jerzy Popiełuszko był przez wiele dni katowany i torturowany, Hani dostał po prostu kulkę w łeb. I znowu – nie usprawiedliwiam, ale gdybyśmy mogli wybrać sobie okoliczności, w których stracilibyśmy życie, jestem niemal przekonana, że każdy z nas wybrałby opcję numer dwa. I ja naprawdę rozumiem, że środowisku pani Wielowieyskiej bliżej jest do Haniego, niż do Popiełuszki, ale mogliby chociaż zachowywać pozory. Jednak wpis pani Dominiki był głupi nie tylko z tego powodu. Był głupi również dlatego, że ta sama Wyborcza wybielała generała Jaruzelskiego: „To był całkiem dobry generał. Dlaczego zapomnieliśmy o Jaruzelskim?”, nie przeszkadzał im również wywiad z Alim Agcą, ani fakt, że mieli w swoich szeregach chociażby Lesława Maleszkę, który bezwstydnie donosił do SB na swoich „przyjaciół”, w wyniku czego jeden z nich, Stanisław Pyjas, został przez służby komunistyczne zamordowany. Za to przełożony pani Dominiki kumplował się z Urbanem (który według wielu przyczynił się do śmierci księdza Jerzego) oraz Jaruzelskim, ale o tym też cicho sza. Różnica jest taka, że Waluś odbył swoją karę, wspomniani wyżej panowie niekoniecznie. Aha, a wywiad z Grzegorzem Piotrowskim faktycznie się pojawił i to w formie książki. Przeprowadził go Tadeusz Fredro-Boniecki, który był związany z Gazetą Wyborczą. Książka nazywa się: „Zwycięstwo księdza Jerzego. Rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim”. I, oczywiście, tytuł książki wskazuje na to, że autor trzymał stronę księdza Jerzego Popiełuszki, ale przecież pani Wielowieyska nie wie jeszcze, jak będzie przebiegała rozmowa Stanowskiego z Walusiem? Czy wie?

Cóż, a ja wywiad z Januszem Walusiem chętnie obejrzę, bo ciekawa jestem punktu widzenia tego człowieka. Chyba że faktycznie w programie Stanowskiego będzie tańczył, śpiewał i pajacował, wtedy wyłączę.

M.

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Powiew demokracji

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ciężko ocenić, który kandydat na kandydata z KO jest gorszy, chociaż i tak zdziwiona jestem, że Tusk pozwolił się swoim posłom pobawić w jakieś wybory, a nie wystawił po prostu swojego kandydata. Powiew demokracji. Ciekawa jestem, czy im wcześniej delikatnie zasugerował na kogo głosować. Te ich prawybory, co prawda, mają być anonimowe, ale kto ich tam wie. W każdym razie, którykolwiek z nich wygra (Trzaskowski ma większe szanse według sondaży, ale to Sikorski jest zaufanym człowiekiem Tuska), mam nadzieję, że PiS wystawi naprawdę mocnego kandydata.

Polityczna wydmuszka

Bo wyobraźcie sobie, co zrobiłby z Polską Trzaskowski, wielki entuzjasta Zielonego Ładu. Wszystkie te chore unijne przepisy akceptowałby bez czytania, podobnie jak z tym, co podsunie mu Donald Tusk ma się rozumieć. Zaakceptowałby wszystkie chore pomysły, które udałoby się przepchnąć lewicy, w tym małżeństwa jednopłciowe i aborcję, chociaż na te akurat mają niewielkie szanse, dzięki Bogu. A poza tym ta jego niekończąca się błazenada, zwłaszcza podczas kampanii. Wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby nas reprezentować facet, który zaklejał ludziom szybę w drzwiach? I na dodatek do tej pory nie rozumie, czemu to było zabawne?

Niebezpieczny szaleniec

Sikorski z kolei? Idiotyczne albo agresywne wpisy na Twitterze, brak szacunku do jakichkolwiek oponentów politycznych (chociaż patrząc na to, jak potrafi się zachowywać, odnoszę wrażenie, że on nie ma szacunku do nikogo, również do siebie), chamskie odzywki. Taki ktoś ma pełnić rolę Prezydenta Polski, która jest funkcją, było – nie było, reprezentacyjną?! I ten jego żenujący wpis na Twixie, w którym dziękował USA za wysodzenie Nord-Stream, a który potem oczywiście wykorzystała rosyjska propaganda. Ale przede wszystkim to jest człowiek, który własną pychą, atakami szału, agresją i przede wszystkim głupotą jest w stanie wciągnąć nas do wojny. Na przykład ostatnio domagał się, żeby Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą zestrzeliwały rosyjskie rakiety znad terytorium ukraińskiego.

Ten szaleniec jest niebezpieczny.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej