Connect with us

Nawiasem Pisząc

Wkurza mnie pan, panie Bodnar

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ostatnio starałam się mocno sobie przypomnieć, za co właściwie tak bardzo nie lubię Adama Bodnara. Nie, nie tylko dlatego, co wyprawia, odkąd jego przełożony wygrał wybory, ta niechęć była już dużo wcześniej. Po prostu po jego ostatnich akcjach zaczęłam się zastanawiać o powody tej mojej wyraźnej politycznej antypatii, bo coś było, czymś mnie wkurzył, ale za cholerę nie pamiętałam czym. Widziałam go i wiedziałam, że nie trawię człowieka. Nie chodziło o jego romans z pewną partią, bo nie dyszę nienawiścią do każdego posła Platformy. Za żadnym nie przepadam, ale taka Jachira czy Józefaciuk bardziej mnie śmieszą, niż irytyją. Inna sprawa, że to jest śmiech przez łzy, bo do tej pory nie mogę pojąć, jakim cudem Polacy wybrali do Sejmu TAKICH ludzi.

Polski, ale ukraiński

Odpowiedź przyszła w pod koniec zeszłego tygodnia, bo uczyłam się do egzaminu, więc siłą rzeczy myśli uciekały mi wszędzie, tylko nie do notatek – zaczęłam nawet oglądać koci Mundial. Pasjonujący. W każdym razie, jak tylko pojawiła się w mojej głowie od razu wiedziałam, że to musiało o to chodzić, ale rzecz jasna, sprawdziłam to sobie. Ojciec byłego rzecznika praw obywatelskich był Ukraińcem, który został przesiedlony w wyniku akcji „Wisła” spod Sanoka na Ziemie Obiecane. Nie, to też nie jest powodem mojej niechęci. Ostatecznie w tamtych czasach było wiele małżeństw polsko-ukraińskich, a ja – mimo że zdaję sobie sprawę z polityki historycznej prowadzonej przez Ukrainę – nie zionę jadem do każdego przedstawiciela tego narodu, bo wiem też doskonale, że nie wszyscy Ukraińcy tę politykę popierają. Wiedziałam jednak, że to dobry trop. Sam polityk mówił, co prawda, wprost, że owszem, ma korzenie ukraińskie, ale wychowywał się w Polsce i w 100% czuje się Polakiem. Miałabym mu nie wierzyć, tylko dlatego, że należy do Platformy? Fakt, byłby to solidny argument, żeby zachować daleko idącą podejrzliwość, ale pan Adam dość szybko, bo w 2020 roku, zdjął maskę i zdradził, do którego narodu mu tak naprawdę bliżej.

Znowu dyskryminujemy mniejszość!

Kiedy pełnił jeszcze funkcję rzecznika praw obywatelskich był łaskawy wystosować apel do prezydenta RP. Martwił się bowiem, że Polacy nienależycie dbają o… pomniki UPA, które znajdują się, nie wiedzieć czemu, na terytorium naszego państwa. Argumentów, rzecz jasna, miał sporo – trzeba przyznać, że potrafił się przygotować, jeśli chodzi o walkę o prawa mniejszości. Gorzej z tymi polskimi. Bodnar bardzo zaniepokoił się celową i świadomą dewastacją ukraińskich miejsc pamięci w Polsce. Z całego serca popierał deklarację prezydentów obu państw o potrzebie uczczenia ofiar konfliktów i represji XX wieku oraz zadośćuczynienia ich pamięci w duchu poszanowania prawdy historycznej. Do tego duchu poszanowania prawdy historycznej jeszcze wrócimy, bo to zabawne jest. Minister sprawiedliwości zastrzegł jednak, że równie istotne jest potępienie przez prezydentów aktów wandalizmu, często motywowanych nienawiścią, dokonywanych wobec pomników kultury i miejsc pamięci mniejszości i oznajmił, że ograniczenie zainteresowania państwa wyłącznie do upamiętnień postawionych „legalnie” sprawia, że ochrona prawa mniejszości do pamięci o ofiarach nie będzie skuteczna. Rozumiecie? Oni sobie mogą czcić banderowców na terenie naszego kraju, a nam nie wolno wyrazić sprzeciwu i społecznego nieposłuszeństwa. I Adaś od lat z ogromnym niepokojem wsłuchuje się w głosy poszkodowanych Ukraińców, którym jest tutaj bardzo źle i niedobrze, bo Polacy niespecjalnie chcą poszanować ich prawo do upamiętniania ważnych dla niej postaci i wydarzeń historycznych, zwłaszcza tragicznych epizodów wspólnej, ale i trudnej historii polsko-ukraińskiej.

Nie podoba się? A Konstytucją chcecie?

Następnie pan Adam postraszył prezydenta art. 35 Konstytucji, co jest tym bardziej śmieszne, że teraz sam traktuje ten dokument, jakby był papierem toaletowym. Ewentualnie wycieraczką. Po 13 grudnia przestał już być najwyższym aktem prawnym w Polsce, a stał się wytrychem lub narzędziem, który ten wstrętny PiS wykorzystuje do walki z nowym rządem, który przecież nie robi nic innego, tylko stara się, żebyśmy wszyscy się uśmiechali. W każdym razie od niedawna nowy minister sprawiedliwości napisał wówczas prezydentowi, co następuje: Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom mniejszości, w Biurze RPO stworzono przestrzeń do rzetelnej dyskusji nad historią Polski. Chodzi o to, aby pamięć historyczna mniejszości – często różniąca się od dominującej w debacie publicznej i jednoznacznie polocentrycznej narracji – znalazła należne jej miejsce. I tutaj możemy się zastanowić nad tym poszanowaniem prawdy historycznej i rzetelnej dyskusji. Bo pan Bodnar zdaje się nie rozumieć jednej ważnej kwestii – tych dwóch wersji historii zwyczajnie nie da się pogodzić. Mamy do wyboru albo uszanować pamięć naszych rodaków albo zgodzić się na szarganie ich imienia poprzez czczenie zbrodniarzy. Polacy wybrali pierwszą opcję. Pan Bodnar i jemu podobni – jak widać – drugą. Jednoznacznie polakocentryczna narracja – i on to tak na poważnie napisał. Po pierwsze – od kiedy w Polsce „skończyła się” komuna narrację mieliśmy głównie antypolską. Najpierw za sprawą lewicowych rządów i gazety Michnika, potem za sprawą rządów PO, gazety Michnika… i niestety kilka innych mediów. Dopiero niedawno coś się zaczęło poprawiać i co nagle zaczyna przeszkadzać pionkowi Donalda Tuska? Polakocentryzm. Ta jednoznaczna, polakocentryczna narracja jest ZGODNA Z HISTORIĄ, panie Bodnar. Facet parę zdań wcześniej pisał o „poszanowaniu prawdy historycznej” i „rzetelnej dyskusji na temat historii”, a potem wyskoczył z czymś takim. Ja nie wiem, czy żeby tak otwarcie podzielać antypolskie poglądy w Polsce, trzeba być głupim czy bezczelnym? Być może w tym przypadku trzeba połączyć te dwie cechy. W każdym razie nie wiem, co takiego ma w sobie Tusk, że wybiera na swoich sługusów ludzi, którzy tak szczerze nienawidzą i potępiają polskość. A nie, wiem, racja. Korzenie niemieckie.

Ukraińcy otwarci na dyskusję?

Później Bodnar wspominał coś jeszcze, że to skandal, ponieważ mniejszość ukraińska żaliła mu się również, że nie znaleźli partnera do rozmów ani w IPN-ie, ani w ówczesnym Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rzeczywiście, niesłychane. Ciekawe, jak miałby wyglądać taki dialog? „Dzień dobry, chcielibyśmy porozmawiać o Banderze. Chcemy go czcić. Pozwólcie nam, bo inaczej dyskryminacja”? Podejrzewam, że ówczesny pan rzecznik nie widzi w tym nic dziwnego, bo w jego zaprzyjaźnionej partii panują takie standardy, że likwiduje się symbol Polski Walczącej, ale powinien zdawać sobie sprawę, że to nie są do końca polskie standardy. Dalej odnosił się już do tego, o czym wspominałam na początku – można to skrócić w następujący sposób: Tak, pamięć o ofiarach, potrzeba ich uczczenia, dialog historyczny, bla, bla, bla, ale pamiętajcie, że nie wolno niszczyć zbrodniarzy z UPA, bo mniejszości jest przykro”. I w związku z tym pan Andrzej Duda ma ruszyć tyłek i coś z tym zrobić: Jako Rzecznik Praw Obywatelskich – w którego kompetencjach leży ochrona praw mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce – wiem, jak poważny jest problem świadomej i celowej dewastacji ukraińskich miejsc pamięci, jak istotny jest wyrażony publicznie sprzeciw wobec tak manifestowanej nienawiści, i jak potrzebny jest apel do władz lokalnych, ale też organów ścigania, o należytą ochronę takich miejsc – upewnił się jeszcze, czy aby pewno prezydent wszystko dobrze zrozumiał, bo wiadomo, że on z PiS-u, to ciężko chwyta.

Nie to, co my, mądrzy i wykształceni. Właśnie dlatego będziemy domagać się od Polski, żeby czciła pamięć morderców swoich synów i córek. To jest tak oczywista rzecz do zrobienia, że chyba tylko pisowski motłoch nie jest w stanie tego zrozumieć! Zresztą dewastować to sobie można polskie zabytki, kościoły i antyaborcyjne billboardy, pomniki UPA należy szanować!

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Groźby zamiast wdzięczności

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

W tym wpisie chciałabym poruszyć temat, który opóźnił się ze względu na bieżące wydarzenia w Polsce. Niemniej uważam, że jest on jak najbardziej wart nagłośnienia. Ponieważ doczekaliśmy się czasów, w których Ukraińcy zaczynają nas szantażować i nikt z tym nic nie robi. Władze mają w głębokim poważaniu fakt, że Ukrainka żyjąca na terytorium Polski, stosuje jawne groźby wobec Polaków. A ważnym jest podkreślenie, że robi to, mimo olbrzymiej pomocy, jakiej udzielaliśmy i wciąż udzielamy Ukrainie od czasu rozpoczęcia wojny. I to nie tylko z powodu zwykłego pragmatyzmu, ale bardzo często ze zwykłej empatii. Ponieważ Polacy bezinteresownie udzielali Ukraińcom schronienia nad głową, dostarczali posiłki, leki, ubrania i zabawki dla dzieci na granicę. I mam wrażenie, że również w tym przypadku spełnia się przysłowie, że jak podarujesz palec, odgryzą Ci całą rękę.

Bo jeśli nie, to… co?

W tym wpisie chciałabym poruszyć temat, który opóźnił się ze względu na bieżące wydarzenia w Polsce. Niemniej uważam, że jest on jak najbardziej wart nagłośnienia. Ponieważ doczekaliśmy się czasów, w których Ukraińcy zaczynają nas szantażować i nikt z tym nic nie robi. Władze mają w głębokim poważaniu fakt, że Ukrainka żyjąca na terytorium Polski, stosuje jawne groźby wobec Polaków. A ważnym jest podkreślenie, że robi to, mimo olbrzymiej pomocy, jakiej udzielaliśmy i wciąż udzielamy Ukrainie od czasu rozpoczęcia wojny. I to nie tylko z powodu zwykłego pragmatyzmu, ale bardzo często ze zwykłej empatii. Ponieważ Polacy bezinteresownie udzielali Ukraińcom schronienia nad głową, dostarczali posiłki, leki, ubrania i zabawki dla dzieci na granicę. I mam wrażenie, że również w tym przypadku spełnia się przysłowie, że jak podarujesz palec, odgryzą Ci całą rękę.

Całkowite podporządkowanie

Wątpię, żeby ten wpis dotarł do pani Natalii, bo zasięgi mam, jakie mam, a dodatkowo odnoszę wrażenie, że pani Natalia ma słabe pojęcie, o tym co się dzieje, skoro wypowiada takie idiotyzmy, ale spróbuję. Po pierwsze, pani Natalio, żyje Pani w Polsce. Nic się tu Pani stało, jest Pani cała i zdrowa (przynajmniej fizycznie, bo nikt zdrowy na umyśle nie wypowiadałby czegoś takiego), nikt Pani nie atakuje, żadna krzywda się Pani nie dzieje. Mimo tego nie potrafi Pani okazać odrobiny wdzięczności. Zamiast tego stosuje groźby. Bo jeśli nie damy Ukraińcom tego, co oni chcą, to zaczną podpalać domy. Naprawdę? Naprawdę coś takiego wybrzmiało, a w Polsce nikt na to nie reaguje? Przede wszystkim należy tutaj podkreślić, że pomogliśmy Ukraińcom bardziej, niż mogliśmy, choćby w sprawach socjalnych. Coraz już częściej słyszy się głosy, że Ukraińcy rejestrują się w Polsce właśnie po różnego rodzaju zasiłki, osiemset plusy, emerytury, a potem wracają na Ukrainę, bo akurat na zachodzie tego kraju jest już umiarkowanie spokojnie. I kiedy zaczyna się podnosić sprzeciw, że może należałoby coś zrobić z tym, że oszuści wykorzystują ten nasz dziurawy i niedopracowany system pomocy dla Ukrainy, Pani Natalia (jak podejrzewam nieodosobniona) zaczyna nam grozić i szantażować nas, to chyba coś jest jednak nie tak.

Niewygodne upomnienie

Polska zrobiła wszystko, co mogła, a nawet więcej, żeby wspomóc Ukrainę w tej nierównej wojnie. Jedyne, czego oczekujemy, to odrobinę wdzięczności i szacunku. To wszystko. Ale widocznie i to jest za dużo. Widzi pani, Pani Natalio, właśnie to nas różni. Bo ja na początku wojny wspomagałam Ukrainę finansowo, na ile mogłam. Nawet nie rozdrapując ran Wołynia, bo po frajersku łudziłam się, że może takie nasze, zupełnie bezinteresowne przecież, wsparcie sprawi, że Ukraina podejdzie trochę inaczej do tych spraw, że może się przebudzi. Jakaż ja naiwna byłam. Jaką otrzymujemy, pani Natalio, wdzięczność od ukraińskiego narodu? Na początku wojny niektórzy z Ukraińców zaczęli porządkować te dawno zapomniane groby wołyńskie – i to akurat doceniam, bo była to oddolna inicjatywa niektórych (podkreślam: niektórych!) obywateli Ukrainy, którzy uznali, że w ten sposób odwdzięczą się za pomoc okazywaną ich rodakom przez Polskę. Drugim „wzniosłym” dowodem wdzięczności było odsłonięcie figur naszych polskich lwów przy cmentarzu Orląt Lwowskich, bo wcześniej Wam nie pasowały. Ale już bez haseł „Zawsze wierny” na jednym monumencie, a na drugim „Tobie Polsko”. A wie pani, pani Natalio, dlaczego to jest dla nas, Polaków, tak ważne? Bo to były nasze ziemie, zdradziecko nam odebrane. My za nią przelewaliśmy krew.

Bezkarność pani aktywistki

Ale teraz mówię dość – minęły już trzy lata od wojny, w której wspomagamy, pani Natalio, Twoją ojczyznę od samego początku, a Wy nie zdobyliście się nawet na to, żeby jakkolwiek ruszyć sprawę Wołynia. Faktem jest, że nasze władze były wobec ukraińskich żądań wiernopoddańcze, ale chociaż tak z poczucia wstydu, przyzwoitości, wdzięczności? Nic, a nic? To są ludzkie uczucia, nie powinny być wam obce… Nie zrobiliście nic, a teraz ośmielacie się nam jeszcze grozić, bo ktoś podnosi temat często bezczelnego nadużywania naszej naiwnej dobroczynności? Widzi Pani, ja niewiele mogę. Mogę jedynie napisać ten post, co też właśnie czynię. Uważam, że za tak jawne groźby powinna być Pani deportowana z powrotem na Ukrainę. Bez płaczu, że przecież tam trwa wojna i „jakże to biedną kobietę w sam środek wojny!?”. W Kijowie jest już w miarę spokojnie, więc nic się Pani nie powinno stać. A zresztą, czy powinno nas to, w obliczu takich gróźb, cokolwiek obchodzić? Gdybyśmy mieli normalną, propolską władzę, Pani by już dawno szukała sobie jakiegoś lokum na zachodniej części Ukrainy, tam gdzie nie ma wojny. Albo tam, gdzie jest, nas już to nic nie powinno interesować. Nie mamy, niestety, odpowiednich władz, żeby to wyegzekwować, ale zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje nie grozić państwu, które okazało tak olbrzymią pomoc Pani ojczyźnie.

Nietrafieni bohaterowie

Zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby również zająć się w końcu sprawą ekshumacji ofiar Waszych zbrodniczych „bohaterów”. Jak do tej pory pozwoliliście na ekshumacje żołnierzy Wermachtu (z którymi zresztą kolaborowaliście), ale wobec zwykłych polskich cywili, nieuzbrojonych mężczyzn, matek i dzieci już Wam nie starczyło odwagi. Dlaczego? Przecież nie macie nic sobie do zarzucenia, prawda? Jeżeli nie macie tej resztki przyzwoitości, to może zacznijcie szukać schronienia w kraju, który będzie godził się na takie Wasze groźby? Wiem, że moje zdanie niewiele znaczy, dlatego odwołuję się tylko i wyłącznie do Waszych sumień. Bo chyba jesteście ludźmi i jakiekolwiek posiadacie? I na koniec jeszcze dopowiem – mogliście za bohaterów wziąć sobie tych Ukraińców, którzy usiłowali bronić swoich polskich sąsiadów przed bandytyzmem Waszych gierojów. W tej chwili na Ukrainie giną kolejni żołnierze ukraińscy, którzy naprawdę walczą za swoją ojczyznę. Wy jednak cały czas wolicie stawiać na zwykłych zbrodniarzy, którzy wsławili się tym, że nadziewali na pal malutkie dzieci albo zaszywali kobiecie w ciąży żywego kota w brzuchu. Zbyt brutalne opisy? Pani Natalio, ja czytałam o tym, co tam się działo i naprawdę wybrałam względnie łagodne fragmenty z tych wszystkich tortur, które stosowaliście na nieuzbrojonych Polakach (oraz Ukraińcach, którzy starali się im pomóc). A że nawet te są nieludzkie? Ja Wam „gierojów” nie wybierałam.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Zamach stanu po polsku

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Miałam zająć się czymś innym, ale w Polsce znowu się odbiedrania. Bo okazuje się, że mamy w Polsce zamach stanu, co bardzo wyśmiali zwolennicy uśmiechniętej koalicji, w tym Radosław Sikorski, któremu – jak widać na załączonym screenie – już wypomnieli inny jego post sprzed lat, kiedy to ówczesna opozycja wykrzykiwała o zamachu stanu, tyle że wtedy ograniczyli się do krzyczenia i prowokowania zamieszek na ulicach. To jest kolejny przykład, że żyjemy w odwróconej rzeczywistości. Mieliśmy już przejmowanie telewizji publicznej, przekazywanie grubej kasy na „wyzwolone” TVP, a nie na onkologię dziecięcą, barierki, ale pod zmienionym adresem, łamanie Konstytucji i skarżenie się Unii Europejskiej (a pewnie parę innych rzeczy by się znalazło, w tej chwili piszę z pamięci), więc teraz mamy zamach stanu. Z tą tylko różnicą, że tym razem w sprawę włączyła się prokuratura.

Taki zamach, jaka opozycja?

Mianowicie prezes TK Bogdan Święczkowski złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości dokonania zamachu stanu przez obecną ekipę rządzącą. I faktycznie bardzo rozśmieszyło to przeciwników PiS-u, bo media społecznościowe zalewają prześmiewcze komentarze w stylu: „Nie wiecie, jak z tym zamachem stanu? Bo boję się wyjść z psem” albo „Mamy zamach stanu, a ja i tak musiałem pojechać do pracy, ryzykując życiem”. Cóż, rzadko zgadzam się z panem Sikorskim, ale tez mi się wydaje, że zamach stanu niekoniecznie zawsze musi polegać na tym, że wychodzi wojsko i tłucze się z władzą; zgadzam się, że może się to odbywać za zamkniętymi drzwiami. Z tego samego zdania wyszedł chyba pan Święczkowski. Utrzymuje on bowiem, że usilne odmawianie opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego de facto prowadzi do tego, że ten przestaje być organem władzy sądowniczej. A ignorowanie postanowień instytucji konstytucyjnych może prowadzić nawet do zmiany ustroju. A to już można traktować jako zamach stanu. Podobno prokuratura rozpoczęła już pierwsze przesłuchania, więc istotnie zabrali się do tego szybko. Cóż, ja nie jestem prawnikiem, więc nie wypowiem się, czy Święczkowski istotnie ma rację. Dostrzegam jednak pewną nadzieję w związku z tym zawiadomieniem. Niewielką, owszem, ale zawsze. Przyjmuję ją jednak z wdzięcznością, bo tej nadziei mam już naprawdę coraz mniej.

Jest parę trupów w rządowej szafie

Nie, nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z ekipy rządzącej został ukarany. Na to chyba stanowczo za wcześnie, zwłaszcza że wiemy, iż sądy są obecnie mocno upolitycznione, więc wystarczy, żeby zajął się tym sędzia związany z Iusticią. Ale jednak będą musieli odnieść się do tych zarzutów. Będzie trzeba pogrzebać trochę w zajęciu polskich mediów publicznych czy przejęciu prokuratury, a pamiętajmy, że oba odbyły się siłowo. Trzeba będzie posprawdzać, czemu i na jakiej podstawie aresztowano (albo usiłowano aresztować) przeciwników politycznych (albo związane z nimi osoby spoza polityki), czy byli tam traktowani zgodnie z prawem i czy tego rodzaju przeciągający się areszt wydobywczy, jaki stosowano, miał jakiekolwiek podstawy. I czy na pewno w pełni legalnie można najpierw działać, a dopiero potem szukać podstawy prawnej. I być może właśnie to grzebanie sprawi, że wyciekną kolejne niewygodne fakty. Bo, umówmy się, do tej pory premier ze swoim rządem wielokrotnie łamał tę Konstytucję i to w sposób, który zawstydziłby ten wredny, antykonstytucyjny PiS. I będzie trzeba się do tych wszystkich zarzutów odpowiednio odnieść. I zastanawiam się, jak to będzie dalej wyglądało? Że Konstytucja jest niezgodna z Konstytucją? Że oj tam, oj tam, może i łamał, ale wyraźnie zapowiedział, że będzie łamał, bo inaczej się nie da, więc wszystko spoko? Czy jednak wyrok będzie niewygodny dla rządzących, ale ci znowu uznają, że nie uznają i dalej będą się czuć absolutnie bezkarnie na zasadzie „i co nam zrobicie?”. Kompletnie nie przejmując się tym, że być może niedługo więźniowie też wyjdą z założenia, że nie uznają i chcą wyjść. I jakie będą PODSTAWY PRAWNE, żeby ich zatrzymać, skoro dostali już jasny przykład, że można nie uznawać wyroku sądu?

Czy tylko rządowi wolno nie uznawać?

Inna sprawa, że z tego rząd też już robi pewnego rodzaju komedię, bo wyrok Sądu Najwyższego o legalności wyborów i zmiany władzy zaakceptowali bez zająknięcia i tam już neo-sędziowie nie przeszkadzali. Zaczęli jednak przeszkadzać później, więc w tej chwili nasz rząd akceptuje wyroki korzystne dla nich, a tych, które im się nie podobają już nie. Praworządność w pełnej krasie. Nawiasem pisząc, przyjrzałabym się też Szymonowi Hołowni, który wprost stwierdził, że ten sędzia mu się nie podoba, bo chce innego. Mam duże obawy, że w końcu – tak jak wspominałam już wcześniej – więźniowie będą chcieli z tego skorzystać. A przecież – skoro sądy są nielegalne, to wyroki na nich też są nielegalne. I co wtedy? Będzie im tłumaczone, że to zależy, kiedy uznajemy, a kiedy nie uznajemy i ten akurat wyrok powinni uznać, bo tak? Czy zaczniemy ich z tych więzień wypuszczać? W tym między innymi Kajetana P., który postanowił obciąć głowę swojej korepetytorce języka włoskiego, bo przecież „życie człowieka nie jest więcej warte od życia komara”, jak przekonywał. Ale co tam, niech giną kolejni niewinni ludzie, to są ofiary, które obecny rząd jest gotów ponieść. W imię Konstytucji, która mimo że jest łamana, to nie jest łamana. Robi nam się naprawdę niebezpieczny pierdolnik prawny i nie jest to sprawa, której rozwiązanie można przeciągać bez końca. I być może prezes TK podjął taką decyzję, licząc na to, że może będzie to przyczynkiem do tego, żeby w końcu zrobić z tym pierdolnikiem porządek. Tutaj jednak mam olbrzymie obawy, czy uda się to, jeśli premierem dalej będzie Tusk. Bo szefowi KO wcale nie zależy na tym, żeby tę szopkę jakoś rozwiązać. Jemu zależy na prowadzeniu przedstawienia dla tych osób, których jeszcze nie zniechęcił (chociaż jest ich, na szczęście, coraz mniej) i mszczeniu się na politycznych oponentach. Myślę, że przede wszystkim za to, że jego partia przerżnęła wybory.

Bezprawnie przywrócić praworządność

Wciąż jest jednak spore grono osób, które uwielbia Tuska bezkrytycznie. Którzy wcześniej puszczali mimo uszu słowa premiera, kiedy wprost przyznawał się on, że tak, będzie łamał prawo, bo jest do tego zmuszony. Ale nie będzie się zaciągał. Spotkałam się już z tłumaczeniami tego rodzaju ludzi, że miłościwie nam panujący nie ma innego wyjścia, jak tylko „trochę ponaginać prawo”, żeby zrobić w końcu z polską praworządnością porządek, bo wcześniej PiS doprowadził do tego, do czego doprowadził. Czyli przywracamy praworządność za pomocą łamania prawa. Brzmi sensownie, prawda? Wtedy to już nie jest bezprawie. Już wtedy było wiadomo, że mamy do czynienia z ludźmi tak oślepionymi, że nic nie jest w stanie podważyć ich fanatycznego uwielbienia i lojalności wobec Tuska. Ale ci ludzie postanowili udowodnić to jeszcze raz wczoraj, żeby absolutnie nikt nie miał żadnej wątpliwości, że należą do sekty, ale za to uśmiechniętej. Bo co zrobił Donald Tusk? Nagrał krótki filmik, w którym grał ping-ponga, rzucając żarty o zamachu stanu, a podsumowując to słowami: „Zajmiemy się tym później”. Dając tym wrednym pisiorom do zrozumienia, że ma w poważaniu tę całą akcję, bo już czuje się bezkarny. A co zrobili jego fanatycy? Udostępniali to dalej, gratulowali celnej riposty, śmiechom dosłownie nie było końca, bo znowu premier zaorał. Szkopuł polegał na tym, że w tym dniu było posiedzenie Sejmu, na którym premier raczej powinien uczestniczyć. Wyborcy Donalda Tuska bezkrytycznie przyjęli do wiadomości, że olał swoją pracę, żeby trochę sobie poodbijać małą piłeczkę małymi paletkami. Są priorytety!

Tuskowi wolno więcej

Nie przypominam sobie, żebym była świadkiem sytuacji, w której ktoś chwali się swoim wyborcom, że tak naprawdę nie pracuje, nie pełni swoich obowiązków, bo woli grać w ping-ponga, a tamci klaskali zachwyceni jego błyskotliwą odpowiedzią. Być może dlatego, że nie pracuję w Sejmie. Nawrockiemu czy Dudzie to urlop można wypomnieć, im nie wolno. Nie wolno im chyba nawet wziąć tego urlopu. Wolno Donaldowi, nawet jeśli nie jest na urlopie, tylko po prostu olał ciepłym moczem obrady Sejmu. I to jest fajne. Naprawdę nie wiem, jak można inaczej nazwać tych najgorliwszych wyznawców Tuska, jeśli nie sektą. Jemu wolno absolutnie wszystko. On dosłownie może śmiać się swoim wyborcom w twarz zupełnie jawnie, dosłownie publikując im filmik, w którym pokazuje, że pracę ma tak naprawdę w poważaniu. Ma ochotę na rozrywkę, to ma rozrywkę, nawet w godzinach pracy. Mam olbrzymie wątpliwości, że gdybym ja, albo którekolwiek z Was, Drodzy Obserwujący, zadzwonili do pracy, że w sumie to dziś nie przyjdziemy, bo idziemy odbijać piłeczkę paletką, to nasi przełożeni zareagowaliby z taką radością i entuzjazmem jak zwolennicy KO. Mam jeszcze większe wątpliwości, czy gdyby którekolwiek z nas na pytanie pracodawcy: „Gdzie jesteś?”, wysłał mu krótkie nagranie, jaka to fajna zabawa przy stole ping-pongowym, więc pracą zajmę się później, nie skończyłoby się to co najmniej na dywaniku u dyrektora. Ale pracodawcą pana Tuska są jego wyborcy, a oni są o wiele bardziej wyrozumiali i uśmiechnięci. Pal sześć, że mamy kompletnie rozpieprzone sądownictwo, że niedługo będą chcieli nam tu wysyłać masowo migrantów, którzy nie zaaklimatyzowali się w krajach Europy Zachodniej i że mamy wojnę za granicą. Miłość do ping-ponga łączy, a nie dzieli.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Tusk znowu zachował się jak Tusk

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Oj, nie pozwala mi się pan premier nudzić. Bo okazuje się, że znowu okłamał. Dzień jak co dzień, ale tym razem w sprawie bardzo ważnej, więc pokuszę się o komentarz. O co chodzi? Pamiętacie pewnie zapewnienia Tuska, że pakt migracyjny Polski nie obowiązuje, bo przyjęliśmy już bardzo wielu uchodźców z Ukrainy? Pan Marcin Sypniewski z Konfederacji postanowił powiedzieć „sprawdzam”. I sprawdził bezpośrednio w Komisji Europejskiej. No i okazało się, że Unia Europejska ma gdzieś ukraińskich uchodźców, za bardzo chce się pozbyć swoich arabskich i afrykańskich i koniecznie chce się nimi podzielić tymi bardziej krewkimi, którzy lubią sprawiać kłopoty, podpalać samochody czy rzucać fajerwerkami w stronę policjantów.

Jednoznaczna odpowiedź

Odpowiedź Komisji Europejskiej była jasna i jednoznaczna. Polska wcale nie będzie zwolniona z „mechanizmu solidarności”, w związku z tym będziemy zmuszeni przyjąć swoją dolę migrantów albo bulić kasę. „Polska jest związana wszystkimi instrumentami ustawodawczymi wchodzącymi w skład paktu o migracji i azylu, […] zgodnie z prawem UE nie ma prawnych możliwości zwolnienia Polski z wdrażania jakichkolwiek części paktu”. Napiszę może w związku z tym dwie kwestie od siebie. Bardzo śmieszy mnie określenie „mechanizmu solidarności” uknute przez Unię. Migrantów zaprosiła, kompletnie nie licząc się z konsekwencjami, które dla większości ludzi były oczywiste, niemiecka polityk, mało tego, zaprosiła ich nie tylko do Niemiec, ale zrobiła to w imieniu całej Europy, a my się teraz mamy solidaryzować, bo ostatecznie skończyło się tak, jak wszyscy ostrzegali, że się skończy. Przecież to jest skrajna bezczelność i kolejny dowód na to, że państwa członkowskie utraciły swoją suwerenność, skoro są zmuszane do tego, żeby wykonywać to, co jeden bałwan z drugim tam sobie wymyśli. A pamiętacie może początki Platformy? Unia Europejska – tak, ale z zachowaniem kompletnej niezależności i możliwość dalszego decydowania o naszej polityce, systemie prawnym i tak dalej. Bardzo szybko Tuskowi ta niezależność się znudziła. Natomiast to nie jest wszystko, dalej będzie jeszcze ciekawiej.

Było wyjście z sytuacji, ale…

Tuskowi to jednak nie przeszkadza, żeby powymachiwać pięścią w stronę Unii Europejskiej, bo napisał na X-ie (na dodatek po angielsku, a nie tak jak Barbara Nowacka wyłącznie po polsku niedługo po tym, jak oskarżyła Polskę o zbrodnie niemieckie): „Bunt przeciwko regulacjom jest nieunikniony! Czy komuś w UE się to podoba, czy nie. Nadszedł czas!”. Oj, pieprzyć to on zawsze potrafił sporo, odnoszę wrażenie, że najważniejszą częścią jego pracy jest wrzucanie kolejnych wpisów na wspomnianej platformie społecznościowej. Natomiast naszło mnie kolejne spostrzeżenie. Kiedy PiS (co prawda również tylko na pokaz) sprzeciwiał się Unii, ludzie wpadli w paranoję, że jak to tak można skłócać się nas z sojusznikami, sprzeciwiać się ich słusznych i wyłącznie korzystnych dla Polski regulacjom, niedługo nie będziemy mieli przyjaciół w Europie (bo zawsze przecież mieliśmy ich w nadmiarze) i w ogóle będzie tragedia. Kiedy podobną pokazówkę urządza Tusk, na dodatek zmieniając swoje poglądy o 180 stopni, to znaczy, że to twardy, bezkompromisowy premier, walczący o polskie interesy. Interesujące jest również to, że UE mocno zabiegała o zwycięstwo partii Tuska (co oczywiście w żaden sposób nie jest ingerencją w polską suwerenność, prawda?), ale na tym pomoc się skończyła. Teraz znowu trzymają go na krótkiej smyczy, dlatego Scholz również nie miał oporów, żeby wkopać szefa KO, że wcale z nim nie rozmawiał, kiedy ten zapewniał, że pojedzie tam osobiście i wyjaśni sobie z nim sprawę przerzucanych przez Niemców ich uchodźców. Nie pojechał, nie porozmawiał, niczego nie wyjaśnił. Ostatecznie przerzucili to przerzucili, na kwiatek drążyć temat.

Nam się na pewno uda!

Cóż, ja Tuskowi nie wierzę. Podejrzewam, że Unia prędzej czy później wymusi na nas ten pakt migracyjny, a my bez słowa sprzeciwu zgodzimy się wypłacać im dodatkowe pieniądze, bo aktywność polityczna Tuska w zasadzie ogranicza się do X-a, ewentualnie wygadywaniu na spotkaniach z wyborcami czy dziennikarzami kolejnych kłamstw. Chyba że wybierzemy bramkę numer jeden i przyjmiemy tutaj masę chirurgów i inżynierów, bo w przeciwnym razie po co nam 49 centrów integracji dla cudzoziemców? Widziałam, jak mają wyglądać te centra i, pomijając fakt, że to naprawdę zbędne luksusy, to jednak wygląda to również na upychanie ich w jednym miejscu, żeby, broń Boże, się nie zintegrowali, żeby mogli się tam bez przeszkód organizować, co w konsekwencji może doprowadzić do stref „no-go” na wzór tych szwedzkich chociażby. Albo zamachów terrorystycznych, bo w dalszym ciągu odstajemy w tej statystyce od państw Europy zachodniej i to tak, że aż wstyd. Patrząc na to, jak często Tusk zmienia zdanie (a zmienia je chyba za każdym razem, kiedy poanalizuje sobie sondaże) wcale bym się nie zdziwiła, jeżeli za parę dni zrobi kolejnego fikołka z saltem i wyjaśni swoim zwolennikom, że imigranci spod granicy z Białorusi są be, ale ci, których chcą się pozbyć Niemcy są już bardzo fajni i nie ma powodów do obaw. Wtedy skończy się to dokładnie jak w Europie Zachodniej, a nasza władza będzie oczywiście bardzo zdziwiona. Na cholerę zresztą uczyć się na cudzych błędach, lepiej na własnych. Więc popełnimy dokładnie te same, bo u nas na pewno skończy się inaczej. Wiecie, to tak jak te zapewnienia młodych razemków, że „to nie był prawdziwy komunizm”, więc trzeba spróbować wprowadzić go znowu, mimo że nigdzie na świecie nie wyszło to dobrze.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie
Czytaj dalej