

Nawiasem Pisząc
Jak Tomasz Lis moralności uczy…
Tomasz Lis znowu atakuje! I znowu w typowy dla lewicy sposób: rozpamiętujmy wszystkie grzechy i zbrodnie Polaków, przypominajmy o nich na każdym kroku, żeby przypadkiem żadnemu obywatelowi polskiemu nie przyszło do głowy poczuć dumę z własnego pochodzenia; ale zbrodnie i grzechy popełniane na naszym narodzie? Ludzie, kiedy to było! Mamy XXI wiek! Powinniśmy iść naprzód! To co było, to „se ne vrati”, a teraz w Europie mamy samych przyjaciół! Dlatego pan Lis przypomniał nieudowodnione i często zwyczajnie przekłamane polskie winy, a zupełnie pominął krzywdy, jakich my doznaliśmy od Żydów. I z takiego równania z błędnymi danymi wyszło Tomkowi, że porządny Polak to filosemita. A wiadomo, były redaktor naczelny „Newsweeka” jest odpowiednim człowiekiem, żeby tłumaczyć ludziom, co jest moralne, a co nie. Ten mobbing to przecież tylko tak dla zgrywu był.

Grzechy – tylko polskie!
Szkoda, że dla Lisa i lewicy dalej nieznane są najnowsze publikacje w sprawie Jedwabnego, które poddają w wątpliwość udział Polaków w tej zbrodni. Prezydent Kwaśniewski przeprosiny w imieniu całego narodu polskiego oparł chyba tylko i wyłącznie na książce Jana Grossa „Sąsiedzi”, w której sam autor powołuje się na zeznaniach jednego świadka (jeśli dobrze pamiętam Szmula Wasersztajna, wieloletniego pracownika UB). I tym sposobem ładnie już przyklepaliśmy winy naszym przodkom, nie ma co drążyć dalej, tylko kłaniać się nisko i grzecznie przepraszać. To że tę winę „udowodniono” tylko na podstawie zeznań świadków (i to, podkreślmy, niespójnych), a kompletnie pominięto fakt, że w okolicy znaleziono łuski z niemieckiej broni i że Żydzi wiją się jak piskorze, kiedy tylko napomknie się o ekshumacji, która mogłaby rozwiać wszystkie wątpliwości, to już nieważne. Temat Jedwabnego będę chciała niedługo szerzej opisać, wspomnę tutaj tylko o kolejnym argumencie, który podnoszą historycy, wskazując na to, że za masakrę odpowiadają Niemcy. Mianowicie utarło się przekonanie, że Żydów brutalnie zamordowała polska dzicz, ot tak, zupełnie bez powodu. Jednak fakt, że w wyniku ludobójstwa ocalało bardzo niewielu (wymordowano wtedy niemal całą społeczność żydowską w okolicy Jedwabnego) wskazuje bardziej na dobrze zorganizowaną i zaplanowaną akcję wojskową, niż na „spontaniczny mord na żydowskich sąsiadach”. Gdybyśmy mieli do czynienia z tym drugim, niemal na pewno więcej ludzi przeżyłoby tę rzeź, ukrywając się gdzieś w lesie albo piwnicach. O roku 1968 napiszę tylko, że to też nie było jakieś antysemickie ruszenie, tylko zaplanowana, komunistyczna akcja. O tym, jak komuniści takie akcje przygotowywali i jaki one miały cel, to już powinni Lisowi wyjaśnić jego rodzice.
Żydzi są bez winy…?
Oczywiście, żeby wydźwięk był jak najbardziej jednoznaczny, należy całkowicie pominąć grzechy „narodu wybranego” na Polakach. O haśle „wasze ulice, nasze kamienice” nie wypada w ogóle pamiętać, bo „to niedobra jest”. Na stalinowskich sędziach pochodzenia żydowskiego też rzecz jasna nie ma co się skupiać, a że było ich wcale niemało (m.in. Stefan Michnik, Józef Światło, Helena Wolińska, Julia Brystigier) i hasło „żydokomuna” wcale nie jest niepotwierdzoną teorią i wymysłem prawicy, to już tym bardziej. Wolińska zresztą posłużyła Pawłowi Pawlikowskiemu za pierwowzór postaci granej przez Agatę Kuleszę w filmie „Ida”, który jest po pierwsze „świadectwem polskiego antysemityzmu”, a po drugie chyba próbą usprawiedliwienia jej czynów, bo nie wiem jaki inny cel przyświecał twórcy. Naprawdę, ciężko byłoby Pawlikowskiemu znaleźć większego „polakożercę” na bohaterkę swojej produkcji. „Lena” w świadomości polskiej utkwiła jako kat Emila „Nila” Fieldorfa, który – wiedząc, że nie ma co liczyć na jakąkolwiek łaskę ze strony stalinowskich klakierów (sam zresztą wyraźnie zabraniał swojej żonie jakichkolwiek próśb i błagań o jego życie) – prosił jedynie, aby mógł zginąć jak żołnierz, a nie jak bandyta – czyli przez rozstrzelanie, a nie powieszenie. W jaki sposób odebrano mu życie, nie muszę chyba pisać. Ot, nie dość, że zamordujemy polskiego bohatera, to jeszcze postaramy się go złośliwie upodlić. Trudno wskazać człowieka tak jednoznacznie negatywnego, jak Wolińska. A jeśli już tak szafujemy tym Jedwabnem, to gdzie żydowskie przeprosiny za masakrę w Koniuchach? W styczniu 1944 roku armie sowieckich i żydowskich partyzantów wymordowały tam kilkudziesięciu Polaków. Niemal zupełnie zapomniana to zbrodnia. Trzeba przyznać, że udało się lewicy zatruć polskie społeczeństwo na tyle, że faktycznie wielu ludzi z pietyzmem wręcz wypomina polskie winy (często zupełnie przekłamując fakty np. o kolaboracji NSZ z nazistami, o AK, która wybuch powstania potraktowała jako okazję do zabijania Żydów czy większość bzdur o Żołnierzach Wyklętych), ale jeśli chodzi o morderstwa dokonane na obywatelach polskich, to nie ma co patrzeć wstecz, tylko do przodu trzeba iść! Nie wspomnę już o tym, jaką antypolską propagandę uprawia teraz Izrael, bo zgodzimy się chyba, że nie ma sensu. Już wiele w temacie zostało napisane, wszyscy wiemy, jak wygląda historia XX w. według ich narracji – wszyscy wiemy.
Szalejąc z nienawiści
Tomasz Lis od czasu, kiedy PiS wygrał wybory, stał się śmiesznym i zalanym nienawiścią człowiekiem. Za tę wściekłość zapłacił zresztą trzema albo czterema udarami. To jest redaktor, od którego nazwiska dziennikarska antynagroda („Hiena Roku”) powinna zmienić swoją nazwę – sam był zresztą jej laureatem. Znamy go z radosnego przyklaskiwania Michnikowi, kiedy ten opowiadał, co musi zrobić z ciężarną zakonnicą Komorowski, żeby przegrać z Dudą, pamiętamy, jak próbowali skompromitować córkę prezydenta, Agatę, cytując fejkowego bloga (i chyba scena, w której skruszony i skompromitowany Lis przeprasza „tego przebrzydłego, PiSowskiego prezydenta” też zapadnie nam w pamięci.) Ostatnio pan Tomek usłyszał zarzuty (reklamowanie napojów alkoholowych w sieci i został skierowany przez prokuraturę na badania psychiatryczne. „Witamy w ZSRR” – skomentował gorzko na Twitterze, zanim ludzie uświadomili mu, że takie badania są normą w przypadku osób leczonych neurologicznie, czyli na przykład właśnie ludzi po udarach, ale jak da radę uderzyć w PiS, to czemu nie skorzystać? Zresztą, złośliwie można napisać, że ostatnie teorie spiskowe Lisa, tworzone wspólnie z Romanem Giertychem, nadają się już tylko i wyłącznie do leczenia psychiatrycznego. Jak to szło? Kaczyński kazał Putinowi najechać na Ukrainę, żeby samemu zająć Lwów, ta cała pomoc udzielana przez Polsce to taki pic na wodę, fotomontaż, żeby się nikt nie zorientował (tylko Tomek i Romek są tacy genialni), a Wladimir oczywiście nie ma nic przeciwko temu i dalej wykrwawia swoje wojska, dopóki Jarek nie da mu znać: „Ok, wystarczy, już zajęliśmy”. Na razie się nie kwapi do tego odbijania Lwowa, widocznie bawi go cała sytuacja.
Tak jak wielu codziennie bawią twitty pana Lisa.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Sukces Trumpa czy sukces Natenjahu?

Ostatnio głośno było o Franciszku Sterczewskim, który został porwany przez państwo, którego nie wolno krytykować, a być może opisywać w niezbyt entuzjastycznym tonie. Będę szczera, wolałabym żyć w kraju, w którym państwo pomaga swoim obywatelom w takiej sytuacji, nawet jeśli są posłami Platformy. Co w żadnym wypadku nie zmienia mojego zdania o samym zainteresowanym, który w moim odczuciu zrobił to tylko dla poklasku. A ten najłatwiej uzyskać, robiąc z siebie męczennika, bo nawet część polskiej prawicy wypisywała w mediach społecznościowych: „Oddajcie nam Franka”. Mnie do tego daleko, bo jestem przekonana, że właściwie odczytałam jego intencje. Doskonale wiedział, że tak się stanie, chociażby na przykładzie Grety Thunberg. I musiał zdawać sobie sprawę, że wywoła to tylko szum medialny, na którym mu zależało, bo Palestyńczykom akurat ten ich wypad za bardzo nie pomógł.
Zakończenie konfliktu – ale na jak długo?
Ale zostawmy Franka, bo Donald Trump uroczyście ogłosił, że konflikt w Strefie Bazy się skończył. Najlepsze państwo świata wycofało na razie swoje wojska pod granicę, a Hamas wypuścił wszystkich zakładników. Warto podkreślić, że ci uwolnieni ludzie nie byli w jakimś opłakanym stanie – wiadomo, że nie byli w najwyższej formie życia, bo niewola to zawsze niewola, ale nie byli też głodzeni ani bici (co ciekawe, i Sterczewski i Thunberg opowiadali potem, że byli torturowani, ale oni niekoniecznie są znani ze swojej prawdomówności, więc nie będę opierała się na ich zwierzeniach). Wątpię jednak, żeby to był spokój długotrwały. Najbardziej pokojowy naród na świecie już zapowiada, że zakładnicy zostaną przesłuchani, aby pomóc w zlokalizowaniu miejsca, w którym byli przetrzymywani, zapowiada również wysadzenie tunelów zbudowanych przez Hamas. I szczerze pisząc, wątpię, żeby dbali wtedy przesadnie o życie cywili. Zresztą, co się złego stało, już się nie odstanie. Żymiańscy pacyfiści dołożyli wszelkich starań, żeby ich działania w Strefie Gazy były jak najskuteczniejsze. Blokowali możliwość dostarczania tam humanitarnej pomocy (jak trzeba było to nawet bombardowali konwoje dostarczające pożywienie – w ten sposób zresztą zginął nasz rodak, Damian Soból), strzelali do ludzi, którzy próbowali tę pomoc w coraz rzadszych punktach pomocy uzyskać (tak zginął Suleiman al-Obeid, były piłkarz nazywany „palestyńskim Pele”) oraz plądrowali pola uprawne i to w taki sposób, żeby nic tam jeszcze długo nie wyrosło. Jeden z żołnierzy przyznawał, że otrzymywali rozkazy, aby w pewnych regionach strzelać do każdego, obojętnie czy był to cywil, kobieta czy dziecko. Nikt tam nie miał prawa wejść, bo nie. Szkoda, że zapomnieli o tym informować Palestyńczyków, żeby wiedzieli, aby się w te tereny nie zapuszczać.
Lubimy się z powrotem
Mając to wszystko na uwadze, dziwię się, że nastroje wśród polskich polityków z powrotem stają się raczej prożymiańskie. W mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo wpisów, że ulubieńcy świata tylko się bronią, a cała odpowiedzialność za śmierć mieszkańców Strefy Gazy ponosi Hamas. Bo przecież jasno zostało powiedziane, że pokojowi wycofają się, jak tylko terroryści wypuszczą zakładników. Czyli w wolnym tłumaczeniu – skoro członkowie organizacji terrorystycznej nie chcą wypuścić porwanych przez siebie ludzi, my będziemy mordować cywilów, kobiety i dzieci. Rzeczywiście, bardziej humanitarnie się nie dało. Dziwię się, że można tak lekką ręką odsunąć to, co tam wyprawiano – zwłaszcza jeśli się przypomni, co działo się później w sprawie śmierci Damiana Sobola. Odpowiem Wam tylko, że nie działo się nic – pisałam o tej sprawie jakoś pod koniec września. Ale kto by się przejmował polskim obywatelem, kiedy trzeba bronić najlepsze państwo świata, prawda? Nawet Sterczewski został przez swoją partię ukarany – oficjalnie za brak obecności na zebraniach, ale patrząc na to, że wcale posłowie tak ochoczo się w tym Sejmie nie pojawiają, podejrzewam, że był to tylko pretekst. Jeszcze większą wyrozumiałością wobec Benjamina Natenjahu wykazał się Donald Trump, który wprost apelował, aby został on ułaskawiony. Za wszystko. I za zarzuty korupcyjne, i za ludobójstwo w Strefie Gazy. Oczywiście, prezydent USA nie może wpływać na decyzje podejmowane przez głowę innego państwa, nie ma również mocy prawnej anulowania nakazu aresztowania wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny, ale mam niemiłe wrażenie, że faktycznie się zbrodniarzowi wojennemu z pokojowego państwa upiecze. Zresztą, kiedy pojawiła się informacja, że Natenjahu przyleci do Polski, prezydent Duda mówił jednym głosem z KO, żeby go nie wydawać, więc tyle sobie ten Międzynarodowy Trybunał Karny może.
Amnestia dla zbrodniarza
Patrząc, jak to się wszystko korzystnie dla pana Benjamina układa, odnoszę niemiłe wrażenie, że faktycznie cała sprawa została ukartowana. Oczywiście, to co zrobił Hamas 7 października 2023 roku było haniebną i nieludzką zbrodnią (wolę to podkreślić, bo niektórym się wydaje, że sprzeciw wobec ludobójstwa, które się tam dokonywało, oznacza z automatu poparcie dla działań Hamasu), ale zaraz po tym, jak to się stało wyraziłam swoje wątpliwości na ten temat. Podobno najlepsze państwa świata ma przy okazji najlepszy wywiad świata, co już udowadniali wielokrotnie. I oni naprawdę nie potrafili wykryć, co szykuje Hamas? Strona palestyńska utrzymuje, że doskonale wiedziano, jakie są ich zamiary, ale nie zrobiono absolutnie nic, żeby to powstrzymać. W trakcie ataku zresztą też specjalnie się nie spieszono, żeby ratować własnych obywateli, którzy byli w tym czasie w bardzo brutalny sposób mordowani. Myślałam, że tylko po to, żeby otrzymać pretekst do kolejnego najazdu na Strefę Gazy, ale teraz zastanawiam się, czy sam Natenjahu sobie tego w ten sposób nie wykombinował, wiedząc doskonale, że po zakończeniu kadencji ciężko mu się będzie z tych zarzutów wyłgać i zdając sobie sprawę, że USA jest mu bardzo przychylne. Sugestia Trumpa o amnestii dla niego tylko to potwierdza. Isaac Herzog, prezydent ulubieńców świata ma rzeczywiście prawną możliwości ułaskawienia pana Benjamina, ale na razie podkreśla, że nie jest ona brana pod uwagę. Wiemy jednak, że z kolei przywódca USA potrafi być uparty – o amnestii dla Natenjahu wspominał w czerwcu 2025 roku, później w październiku podczas przemówienia w Knesecie i podczas szczytu pokojowego w Sharm el-Sheikh nieśmiało o takiej możliwości przypomniał. Ułaskawienie krajowe nie negowałoby również presji międzynarodowej w tym temacie, ale tu już mieliśmy przykład, jak to działa, a raczej nie działa. W najgorszym wypadku Natenjahu nie będzie opuszczał terytorium najlepszego państwa świata, ale po co miałby to robić, skoro jest najlepsze?
P.S.: Celowo nie używałam nazwy tego kraju, bo kiedy ostatnio to zrobiłam, właśnie przy wpisie na temat Damiana Sobola z końca września, FB uciął mi zasięgi. On ma chyba jakąś alergię, kiedy zobaczy tę nazwę ze słowami „ludobójstwo” i „zbrodnie wojenne” w jednym wpisie.
M.
Nawiasem Pisząc
Kto zasługuje na odebranie immunitetu, a kogo trzeba chronić?

KO w mediach społecznościowych chwali się, że odebrano immunitety Kamińskiemu i Wąsikowi. I, rzecz jasna, powtarza się stara, sprawdzona narracja o rozliczeniach. Jak na razie idą KO te rozliczenia – wszyscy wiemy. Zazwyczaj kończą się właśnie na odebraniu immunitetu. Zresztą, co tu pisać o rozliczeniach, skoro rządząca koalicja obstawia komisje śledcze takimi tłukami, że dowodu by nie znaleźli, nawet gdyby ich kopnął w tyłek albo usiadł na twarzy. A już zwłaszcza ta ds. Pegasusa, bo ja mam naprawdę problemy, żeby wskazać, kto tam jest najmniej kompetentny i najmniej powinien się tam znaleźć. Przestało mnie to tak naprawdę ruszać, bo KO znana jest z tego, że lubi się chwalić, że coś zrobi, a potem tego nie robi. Jeszcze nie udało im się wiarygodnie pochwalić, czymś co dla odmiany zrobili – i nie mam tu na myśli zadłużenia państwa czy rujnowanie gospodarki. Z reguły właśnie dlatego, że jak zaczynają się chwalić, to znaczy, że jeszcze nawet nie zaczęli pracować nad tym, czym się chwalą. Nieważne zresztą, bo to bardziej tytułem wstępu, chciałam skupić się na innym immunitecie, który dla odmiany nie został odebrany. I warto się zastanowić, czy słusznie.
Kim jest Ilaria Salis?
Ilaria Salis to skrajnie lewicowa, należąca do Antify europosłanka i przestępca w jednym, ale w Parlamencie Europejskim to akurat nic nowego. Tam wielu jest takich, którzy powinni oglądać świat przez kratki. Jest członkinią grupy, którą śmiało można nazwać gangiem, o nazwie Antifa Hammer. Brała udział w kontrmanifestacji z okazji węgierskiego „Dnia Honoru” na Węgrzech, gdzie w grupie kilku osób miała atakować fizycznie uczestników tego marszu, ale często były to zupełnie przypadkowi ludzie, a – Bogiem, a prawdą – jeszcze nie słyszałam, żeby członkowie Antify przejmowali się jakąkolwiek weryfikacją. W aktach oskarżenia użyto stwierdzenia, że ranni doznali obrażeń, które mogły okazać się śmiertelne. Tyle wiadomo, przynajmniej z publicznych artykułów i sądowych interpretacji. Samo to, według mnie, wystarczy, żeby takiej osoby nie dopuszczać do rządzenia, ale co ja tam wiem. Próbowałam dokopać się do kolejnych informacji, ale wizerunek Salis jest w mediach bardzo ugrzeczniony – w większości publikacji jedynie wspomniano, że „brała udział w zamieszkach”, a w niektórych całkowicie to pominięto, więc tak naprawdę cholera wie, o co kobieta została oskarżona. Próbowałam więc szukać w węgierskich mediach, posiłkując się translatorem, ale to niewiele zmienia, więc dalej będę się już opierała na wypowiedziach polityków. Do informacji, dotyczących śledztwa, zebranych dowodów czy akt, dostępu praktycznie nie ma. Oficjalnie wiadomo więc, że włoska aktywistka miała z grupą innych osób atakować uczestników marszu, ale czasem nie wiedziała, czy człowiek którego atakuje jest faktycznie uczestnikiem „neonazistowskiego” wydarzenia, czy przypadkowym przechodniem.
Interpretacje polityków
Teraz przejdźmy do opisów polityków – przeszperałam wypowiedzi polityków polskich (tu najczęściej z Konfederacji), ale też węgierskich i amerykańskich. Od razu zaznaczę, że politycy, jak to politycy, lubią swoje wypowiedzi odpowiednio ubarwiać i koloryzować, dlatego warto to zawsze podkreślać i o tym pamiętać. Być może to, co piszą jest prawdą, być może nie, a być może znajduje się tam tylko część prawdy (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne). Otóż główny ich zarzut dotyczy tego, że Salis używała ciężkich narzędzi do ataku – dużo mówi się o młotku, ale tutaj nie jestem pewna, czy to nie manipulacja związana z tym, jak nazywała się grupa do której należała (Antifa Hammer). Ona sama się do tego nie przyznała, jednak do sieci wypłynęło zdjęcie brutalnie pobitego mężczyzny, który rzekomo miał być ofiarą włoskiej anarchistki i jej kumpli. Obrażenia jasno wskazują na to, że ten człowiek został bardzo brutalnie zaatakowany jakimś ciężkim przedmiotem, ale znowu – nie znalazłam żadnego OFICJALNEGO potwierdzenia, że został on faktycznie zaatakowany przez tę grupę Antify. Zaczęłam więc kopać głębiej w nadziei, że dokopie się na jakieś wiarygodne zdementowanie, ale na nic takiego nie trafiłam. Oczywiście, ludzie w komentarzach, często powtarzają, że nie są to oficjalne informacje, ale długo nie mogłam znaleźć informacji, kim był ten człowiek i czy faktycznie miał nieprzyjemność trafić na grupę Salis i zaprzyjaźnionych antyfiarzy, czy uległ jakiemuś wypadkowi zupełnie niezwiązanym ze sprawą. Wszystkie źródła, do których dotarłam, wskazują jednoznacznie, że zdarzyło się to właśnie tego dnia i w tym miejscu. Pojawiło się też nagranie z samego ataku, w którym widać, że mężczyzna został zaatakowany od tyłu, a sprawcy faktycznie atakowali go narzędziami, które trzymali w rękach.
Gdzie leży prawda?
Ciężko mi potwierdzić, że te wpisy polityków faktycznie są zgodne z faktami, ale (to tez moja osobista i pewnie subiektywna opinia) jeżeli podobny opis umieściło iluś tam polityków z różnych krajów, a nie znalazło się żadnych prawdopodobnych dementi, poza tym, że to „nieoficjalne” informacje, odnoszę wrażenie, że całe zdarzenie mogło wyglądać bardzo podobnie. Jednak według innych informacji do których dotarłam (również z węgierskich mediów), zaatakowany facet nazywał się Dudog László, miało to miejsce w Budapeszcie, ale artykuł, w którym padło jego imię i nazwisko, co prawda, odnosi się do ataku Antify, tyle że tym razem niemieckiej, więc naprawdę nie wiem, czy politycy nie pomieszali ze sobą dwóch różnych zdarzeń. Bardzo możliwe, bo w ataku na tego mężczyznę używano również noży, co nie zostało stwierdzone podczas „wyczynu” Salis i jej grupy. Bardzo wiele wskazuje więc na to, że jest to dezinformacja, żeby oczernić Salis, ale czy naprawdę trzeba ją dodatkowo oczerniać? Z samych oficjalnych źródeł wynika jasno, że ta kobieta nigdy nie powinna dostać mandatu europosła. I jeden wniosek – Antifa zawsze działa podobnie. Nie ma różnicy, czy to na Węgrzech, w Niemczech, we Włoszech czy w Polsce. Tak czy inaczej – głosowanie za odebraniem jej immunitetu było, nie wiedzieć czemu, tajne. Ale można się domyślać. Nie wiemy, kto jak głosował, ale znamy oficjalne wyniki. Salis wygrała minimalnie – 306 europosłów głosowało za pozostawieniem jej immunitetu, 305 było przeciwko. Co ważne, w sprawie „aktywistki” toczył się już proces, zanim część włoskich wyborców postanowiła umieścić ją w PE. Ponad rok spędziła w areszcie, a następnie została przeniesiona do aresztu domowego (elektronicznego). Do Europarlamentu powędrowała zatem tuż z aresztu domowego. Takie to elity. Włoszka prawdopodobnie uniknie odpowiedzialności, ale wcale się nie zdziwię, jeśli do sprawy będzie się jeszcze wracało.
Przynajmniej powinno się, bo naprawdę człowieka krew zalewa, kiedy słyszy, ile afer europosłów zostało unieważnionych, bo tak. Tam jest naprawdę długa lista.
M.
Nawiasem Pisząc
I kto tu jest ruską onucą?

To jest naprawdę niesamowite, co niektórym silniczkom się w głowach roi. Sfałszowane wybory, prorosyjski Nawrocki i ogólne przeświadczenie, że jeśli się z nimi w czymś nie zgadzasz, jesteś ruską onucą. Denerwuje mnie to określenie, bo zużyło się już mocno, zupełnie tak jak „faszysta”. Teraz każdy może zostać faszystą albo ruską onucą i coraz ciężej jest odróżnić, kto faktycznie współpracuje z Rosjanami na szkodę Polski, a kto po prostu ośmielił się gdzieś tam z kimś tam nie zgodzić. Wymyto już to określenie z prawdziwego znaczenia. Według mnie nie jest dobrze, że tak się dzieje, ale prawdopodobnie nie mam racji, bo nasi politycy i dziennikarze robią to każdego dnia, a to przecież elita narodu.

Krótki opis przypadku
Ale w porządku, bez kpienia i jaj robienia. Autorka profilu „WaszaKaśkowatość”, czyli, jak mniemam, Kaśka, jest silniczkiem pełną gębą. Powtarza dokładnie te same, nawet najbardziej idiotyczne bzdury, kiedy tylko ktoś z Silnych Razem wrzuci jakiś pomysł, jakby tu zohydzić Nawrockiego Polakom. Była pierwsza do wysyłania PiSowców do więzienia, nawet jeśli nic nie zostało udowodnione, bo ona wie lepiej, czy winni czy niewinni. Sugerowała odebranie ludziom ze wsi prawa do głosowania, bo oni powinni się martwić co najwyżej o sołtysa, a nie o prezydenta całego kraju! Krzyczała o sfałszowanych wyborach. Nawrockiego nazywa „domniemanym”, „uzurpatorem” albo „(p)rezydentem”. Kolesia, który wrzucił ten wpis nie kojarzyłam, ale sprawdziłam go sobie. Taka sama para kaloszy. Wypisuje o ludobójstwie dokonanym przez PiS, powiela wszystkie nagrania czy wpisy chwalące KO i, oczywiście, szydzące z PiS-u, Kaczyńskiego, Nawrockiego czy w ogóle kogokolwiek, kto stał w ich pobliżu i nie zwymiotował z obrzydzenia.
O co naprawdę chodziło?
I teraz słuchajcie – link, który wrzucili pochodzi z… tak, z rosyjskiej telewizji. Przez cały ten reportaż naparzano w prezydenta RP, że „rozmawia z Piłsudskim” (Nawrocki rzeczywiście użył takiego sformułowania, ale w formie żartów – mówił, że rozmawia z duchem Józefa Piłsudskiego w Belwederze o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku). Było również wspomniane, rzecz jasna, o zażywaniu snusu. Napiszę szczerze – mnie też nie do końca się podoba, że głowa naszego państwa musi to zażywać na wizji, podczas ważnych spotkań, debat i tak dalej. Ale w dalszym ciągu – snus to tylko snus. Specem od narkotyków nie jestem, więc to tylko i wyłącznie moje podejrzenia, ale myślę, że gdyby Karol Nawrocki zażywał narkotyki w zawiniątku wielkości tego snusa pod dziąsło, to zorientowalibyśmy się wszyscy, że jest naćpany. Ja ogólnie boję się narkotyków (więc ekspertką tym bardziej nie jestem), poza klasyczną „marysią” nie brałam nic, ale naprawdę mam wrażenie, że gdybym wzięła sobie pod dziąsło taką ilość mefedronu/kokainy/amfetaminy to latałabym pod sufitem. Albo zeszła z powodu przedawkowania. Po Karolu Nawrockim, poza tym nieszczęsnym zażywaniem snusu na wizji, nie widać, aby był pod wpływem jakichś środków psychoaktywnych. A ogólnie wolę prezydenta, który raz na jakiś czas zażyje snusa, niż takiego, który potrzebuje rozmowy z psychologiem przed każdą debatą.
Powrót do pytania tytułowego
Ale wróćmy do tematu – część silniczków radośnie udostępnia fragmenty z rosyjskiej telewizji, która atakuje Karola Nawrockiego. I przez głowę im nawet nie przejdzie, że skoro ONI go atakują, to widocznie nie jest tak bardzo prorosyjski, jak im usiłują wmówić politycy KO i media, bo po samym tym reportażu widać, że mocno ich on uwiera. Udostępniają rosyjską propagandę, żeby atakować polskiego prezydenta – dosłownie. To kto tu naprawdę jest ruską onucą i kto sieje rosyjską dezinformację? Bo ja mam jedną, nieśmiałą sugestię w związku z tym, myślę, że domyślacie się jaką. Ale na profilu tej pani dowiecie się, że ruskimi onucami są wszyscy, tylko nie ona. Na profilu pana Piotra zresztą podobnie. Przypomnijmy, że „Kanał Pierwszy” to największa rosyjska telewizja. Po upadku ZSRR została odrobinę przekształcona, ale cały czas pozostaje pod całkowitą kontrolą państwa, a jej udziałowcami są głównie rosyjskie instytucje rządowe i struktury związane bezpośrednio z Kremlem. Tak się bawią. Ale napisz im coś o Wołyniu, to Cię zarżną jak indyka na Święto Dziękczynienia za wspieranie rosyjskiej propagandy.
Halo, silniczki! Wytrzyjcie może po sobie podłogę, bo trochę hipokryzji się Wam się ulało. Podejrzewam, że wypłynęła uszami.
M.
Link do fragmentu reportażu z rosyjskiej telewizji: https://x.com/LeskiPiotr/status/1973496793800515971