Connect with us

Nawiasem Pisząc

Zaszczucie człowieka po lewicowemu

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja wiem, że wielokrotnie pisałam Wam, że wydawało mi się, że lewica osiągnęła już swoją granicę absurdu, a oni za każdym razem mnie zaskakują. Teraz też mnie zaskoczyli i – kiedy trafiłam na informacje o problemach Szymona Marciniaka, bo ośmielił się spotkać ze Sławomirem Mentzenem – zastanawiałam się, czy to nie fejk, bo naprawdę podważa to wiarę w wolność i prawo człowieka do posiadania własnych poglądów. Niby wiem, że ci ludzie od dawna próbują niszczyć każdego, kto nie idzie z nimi w jednym szeregu – ot, choćby ataki na J.K. Rowling – ale wydawało mi się, że nie miało to aż tak negatywnych konsekwencji. Zdaję sobie sprawę, że autorka cyklu o Harry’ym Potterze nie była z tego powodu zapraszana na wiele gal, ale umówmy się – wciąż ma milionowe zasięgi, jej książki dalej są wydawane, a ona sama w dalszym ciągu ma kupę szmalu. Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby obawiała się o własne życie, ale mimo wszystko – to są działania poza prawem, Rowling może spokojnie zgłosić to na policję i nikt z tego tytułu nie powinien być oburzony. Z drugiej strony wiem też, że i mnie wielokrotnie grożono, że zgłoszą moje poglądy do pracodawcy (tyle że ci ludzie nie połapali się, że na FB mam wpisaną nazwę byłej firmy, w której pracowałam na samym początku mojej pracy zarobkowej przez kilka miesięcy jakieś dziesięć lat temu i nawet nie wiem, czy ona dalej istnieje). Jestem też świadoma tego, z jakimi problemami boryka się autor bloga „To tylko teoria”, który sam mówi, że możliwości zarobienia pieniędzy są mu regularnie blokowane i utrzymuje się (oraz może pozwolić sobie na niezależność) w dużej mierze dzięki wsparciu widzów. Były to jednak problemy bardziej lokalne, a osoby dotknięte próbą „wykasowania z opinii publicznej” dalej działają. Tutaj mamy do czynienia z aferą na cały świat, która faktycznie mogłaby złamać facetowi karierę. I to za co? Za to, że ośmielił się spotkać ze Sławomirem Mentzenem, i to na imprezie czysto biznesowej, nie mającej – według jej organizatora – żadnych konotacji politycznych. A nawet gdyby tak było – każdy człowiek powinien mieć prawo do własnych poglądów, tym bardziej, że Konfederacja jest LEGALNĄ partią, która według sondaży ma ok. 10% poparcia i jest trzecią albo czwartą siłą polityczną w Polsce. Celebrytom, aktorom, ba, nawet dziennikarzom, którzy otwarcie optują za „jedyną słuszną partią”, czyli Platformą, nic się nie dzieje. Wtedy można, teraz jest źle.

Zbudujmy nagonkę na kłamstwie

Donos na Marciniaka złożyło stowarzyszenie „Nigdy więcej”, które na swojej stronie opisuje się jako walczące z dyskryminacją. Przepraszam bardzo, ale to, co teraz robią, to jest czysty przejaw dyskryminacji właśnie. To jest próba zaszczucia człowieka, bo im się wydaje, że ma jakieś tam poglądy. Ponieważ ośmielił się spotkać z innym gościem, którego uparli się nienawidzić, bo też im się coś wydaje. Na konferencji biznesowej Everest, a nie trasie czysto politycznej „Piwo z Mentzenem” (tak jakby ta druga opcja była czymś złym, ale staram się podkreślić absurd całej sytuacji). A jak argumentowali swoją decyzję o próbie zniszczenia Marciniakowi życia? Ano, z powodu tzw. „piątki Konfederacji”, której znaczenia lewactwo do tej pory nie załapało. Lider 'Nowej Nadziei” wykrzyczał kiedyś: Nie chcemy Żydow, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. Miało to miejsce, podczas któregoś wykładu ze strategii politycznej i, rzecz jasna, zostało wycięte z kontekstu. Takie słowa padły jako wyjaśnienie, że każde ugrupowanie powinno mieć jak najgłośniejsze hasła, aby mogło zaistnieć na scenie politycznej. To hasło było tylko przykładem. Jak widać chwyciło – jest głośno. Chociaż pewnie nie w tym kontekście, na jakim Mentzenowi zależało. I podejrzewam, że nie spodziewał się, ani tym bardziej nie było jego zamiarem, że to zdanie posłuży kiedyś jako pretekst do zaszczucia człowieka, który osiągnął sukces, dzięki własnej, ciężkiej pracy. Polityk, oczywiście, próbuje teraz pomóc sędziemu piłkarskiemu, ale facet tak czy inaczej musiał tłumaczyć się przed UEFA. Żeby było śmieszniej lider partii jest bardziej kojarzony z postulatami ekonomicznymi, niż ideologicznymi i poza tym słynnym już wystąpieniem, nie rzuca tekstów o Żydach, gejach czy kimkolwiek innym. To jest, moi drodzy, afera tak absurdalna, że nawet nie wiem, jak to racjonalnie opisać. Jeden facet spotkał się z innym i pewnie – o, zgrozo – podał mu rękę! To jest jeszcze bardziej niskie, niż przerzucanie się nawzajem zdjęciami przez dwie główne partie polityczne, bo któryś z ich przedstawicieli podał kilka lat temu rękę rosyjskiemu dyplomacie. To jest zwykła szczujnia. Lubią w ten sposób określać Telewizję Polską, a sami, co teraz robią?

Podejrzane autorytety

A bo, właśnie, może warto napisać, czym w ogóle jest Stowarzyszenie „Nigdy więcej”. Na swojej stronie opisują się w sposób następujący: Naszym celem jest przeciwdziałanie rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii i dyskryminacji. Na stronie można zapoznać się m.in. z elektroniczną wersją magazynu „NIGDY WIĘCEJ” oraz efektami monitoringu zdarzeń o charakterze rasistowskim i ksenofobicznym „Brunatna Księga”, dowiedzieć się o naszej działalności w ramach kampanii „Wykopmy Rasizm ze Stadionów”, „Muzyka Przeciwko Rasizmowi” i „R@cism Delete”, a także skorzystać ze zbiorów Czytelni i archiwum materiałów multimedialnych. Czyli, czytając między wierszami, są to ludzie, którym do tej pory raczej nic się nie udawało, Bo czy ktokolwiek się przejął wpisaniem do „Brunatnej księgi”. Nikt, bo nie niosło to za sobą żadnych poważnych reperkusji, jedynie uśmiech zażenowania na twarzy. Na pewno nie przejęła się Monika Jaruzelska, która została tam wpisana, bo ośmielała się robić wywiady również z przedstawicielami prawicy i, co gorsza, dopuszczać ich do głosu. Z tego, co pamiętam, trafiła tam po rozmowie z Krzysztofem Bosakiem, ale jej gośćmi byli też inni prawicowi politycy i publicyści. No i nic się nie stało – obśmiała się Jaruzelska, obśmiał się cały polski Internet, ona sama dalej publikuje swoje rozmowy na YouTube i w dalszym ciągu ma milionowe zasięgi. Musiało być to nie w smak członkom Stowarzyszenia, dlatego podejrzewam, że teraz celebrują swój „sukces”. W każdym razie „Nigdy więcej” zdążyło się już wcześniej poważnie skompromitować, bo przyznali tytuł „Antyfaszysty Roku” Simonowi Molowi, kameruńskiemu poecie. Jego największą zasługą był jego kolor skóry, bo raczej nie fakt, że… świadomie zarażał wirusem HIV swoje partnerki seksualne. Jego głównym celem były dziewice, czyli najmłodsze i najbardziej naiwne dziewczyny. Chociaż pewnie nie aż tak naiwne, żeby pójść do łóżka z facetem zarażonym HIV, więc tę – mało istotną według niego – informację pomijał. Gratuluję autorytetów. Skoro już o tym mowa, to warto zwrócić uwagę na kolejny przykład hipokryzji skrajnej lewicy. Co z tego, że Szymon Marciniak jest przede wszystkim bardzo dobrym i powszechnie szanowanym sędzią, skoro miał czelność spotkać się z Mentzenem? Za to Simon Mol jest czarny, pisze wiersze i walczy o nielegalnych uchodźców, a to, że przy okazji świadomie zaraża kobiety HIV-em, to już oj tam, oj tam. Priorytety!

Upokorzenie polskiego arbitra

I w sumie wszystko byłoby tylko i wyłącznie śmieszną ciekawostką, gdyby nie to, że UEFA potraktowała sprawę bardzo serio i Polak mógł stracić możliwość sędziowania finałowego meczu Ligi Mistrzów. Poważnie traktujemy zarzuty wobec Szymona Marciniaka dotyczące jego obecności na spotkaniu skrajnej prawicy. Po pierwsze nie „skrajnej prawicy”, tylko biznesowe, po drugie nic was to nie powinno interesować. Nawet jeśli „brzydzicie się”, jak sami pisaliście w oświadczeniu, ideami Konfederacji i postawą Marciniaka, który rzekomo ma wspierać „skrajną prawicę”, to dopóki nie łamie prawa – wara! No, ale jak jakiś zlewaczały wypierdek, pisze: Jesteśmy zszokowani i zbulwersowani publicznym skojarzeniem Marciniaka z Mentzenem (sami go sobie skojarzyliście – przyp. M.) i jego odmianą toksycznej, skrajnie prawicowej polityki. Jest to niezgodne z podstawowymi wartościami fair-play (ale za to zgodne jest zwolnienie piłkarza, bo jego żona – osoba niezależna i z własną wolą – ironicznie napisała na mediach społecznościowych „Nike LIves Matter”, w czym miała według mnie sporo racji – przyp. M.), takimi jak równość i szacunek. Wzywamy sędziego do uznania swojego błędu. Jeśli tego nie zrobi, uważamy, że URFA i FIFA powinny wyciągnąć konsekwencję. Autorem tego donosu jest – tym razem nie Lech Wałęsa, ale Rafał Pankowski, współzałożyciel ośmieszonego stowarzyszenia. Oczywiście, kiedy tylko wspomni się o rasizmie, to UEFA robi pod siebie, więc poważnie potraktowała oskarżenia człowieka, który bynajmniej w Polsce traktowany poważnie nie jest, dlatego Marciniak został zmuszony do napisania upokorzającego oświadczenia: Mam nadzieję, że to oświadczenie trafi do wszystkich zainteresowanych, w szczególności do osób, które słusznie były zaniepokojone i rozczarowane moim udziałem w wydarzeniu 'Everest’. Chcę wyrazić moje najgłębsze przeprosiny za zaangażowanie i wszelkie przykrości lub szkody, które mogło ono spowodować. Po głębszej refleksji stało się oczywiste, że zostałem poważnie wprowadzony w błąd i całkowicie nieświadomy prawdziwej natury wydarzenia. Nie wiedziałem, że było ono związane z polskim ruchem skrajnej prawicy. Gdybym był tego świadomy, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie. Ważne jest, aby zrozumieć, że wartości promowane przez ten ruch są całkowicie sprzeczne z moimi osobistymi przekonaniami i zasadami, których staram się przestrzegać w życiu. Mam wyrzuty sumienia, że mój udział mógł być z nimi sprzeczny – pisał Marciniak. Osobiście staram się go zrozumieć i daleko mi do oceniania kogokolwiek, bo gdyby się nie pokajał roztrzaskaliby mu karierę, jednak mam wrażenie, że to jest publiczna autokastracja. Największy jednak niesmak budzi we mnie fakt, że dorosły człowiek jest zmuszany do jakichś absurdalnych wyjaśnień i przeprosin, bo z kimś się tam spotkał.

Kłamstwo na kłamstwie

Oczywiście, większość redakcji polskojęzycznych, opisując całą tę żenującą aferę, nakłamało, ile wlezie. Po pierwsze sugerowano, że te pięć postulatów, które Mentzen ironicznie wypowiedział, jest oficjalnym programem wyborczym Konfederacji, która… jeszcze nawet tego programu nie ogłosiła, ma to zrobić w połowie czerwca. Po drugie sugerowano, że arbiter pojawił się na trasie wyborczej Mentzena, a nie na spotkaniu biznesowym, które polityk zorganizował. Dwa różne wydarzenia przecież, czy oni nie mają wstydu? Po trzecie wreszcie, dumnie ogłoszono, że Konfederacja zawdzięcza swoją nazwę… Skonfederowanym Stanom Ameryki, które miało popierać niewolnictwo. To zabawne, bo pamiętam początki tego ugrupowania i jego członkowie zgodnie twierdzili, że inspiracją ich nazwy była konfederacja barska, ale oj tam, oj tam, kto by się tym przejmował. Konfederacja to konfederacja! Dobrze, że nie stwierdzili, że to hołd dla konfederacji targowickiej, jak to wielu ich przeciwników lubi podkreślać. Przepraszam bardzo, ale to, co robicie to jawny totalitaryzm. Próbujecie zaszczuć człowieka, bo wam się ubzdurało, że jest „skrajnym prawicowcem, faszystą i rasistą”. Zmuszacie go, żeby wydał upokarzające oświadczenie, bo inaczej złamiecie mu życie. To jest dosłownie powtórka z czasów PRL-u, kiedy donoszono na ludzi za opór wobec komunistycznej partii albo nawet niewystarczające dla niej uwielbienie. I jeszcze celowo kłamiecie w swoich tekstach, żeby jak najbardziej oczernić jego samego i partię, do której należy człowiek, z którym się spotkał. To jest antyteza wartości dziennikarskich, których kiedyś jeszcze jako-tako przestrzegano. Żeby w jednym artykule zawrzeć tyle kłamstw i manipulacji, trzeba się naprawdę postarać. Żeby to potem, bez żadnej refleksji albo poczucia żenady, opublikować trzeba być całkowicie pozbawionym honoru. Ale przecież Wybiórcza pisała kiedyś o honorze, że jest to kwintesencja toksycznej męskości, to w sumie wszystko powinno być jasne. Nie macie honoru – OK. Ale że to wasze pieprzenie zyskało taki rozgłos, to się już w palę nie mieści.

I mam jeszcze ostatnie krótkie pytanie. Czy jeśli według was można próbować zniszczyć życie innym ludziom, bo – BYĆ MOŻE – mają inne poglądy, to czy ja – całkowicie nie zgadzając się z waszymi – mogę wam napluć w twarz na ulicy i, nie odwracając się, pójść dalej? Tak będzie w porządku? Do tego sprowadzacie publiczną debatę?

M.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Kto zasługuje na odebranie immunitetu, a kogo trzeba chronić?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

KO w mediach społecznościowych chwali się, że odebrano immunitety Kamińskiemu i Wąsikowi. I, rzecz jasna, powtarza się stara, sprawdzona narracja o rozliczeniach. Jak na razie idą KO te rozliczenia – wszyscy wiemy. Zazwyczaj kończą się właśnie na odebraniu immunitetu. Zresztą, co tu pisać o rozliczeniach, skoro rządząca koalicja obstawia komisje śledcze takimi tłukami, że dowodu by nie znaleźli, nawet gdyby ich kopnął w tyłek albo usiadł na twarzy. A już zwłaszcza ta ds. Pegasusa, bo ja mam naprawdę problemy, żeby wskazać, kto tam jest najmniej kompetentny i najmniej powinien się tam znaleźć. Przestało mnie to tak naprawdę ruszać, bo KO znana jest z tego, że lubi się chwalić, że coś zrobi, a potem tego nie robi. Jeszcze nie udało im się wiarygodnie pochwalić, czymś co dla odmiany zrobili – i nie mam tu na myśli zadłużenia państwa czy rujnowanie gospodarki. Z reguły właśnie dlatego, że jak zaczynają się chwalić, to znaczy, że jeszcze nawet nie zaczęli pracować nad tym, czym się chwalą. Nieważne zresztą, bo to bardziej tytułem wstępu, chciałam skupić się na innym immunitecie, który dla odmiany nie został odebrany. I warto się zastanowić, czy słusznie.

Kim jest Ilaria Salis?

Ilaria Salis to skrajnie lewicowa, należąca do Antify europosłanka i przestępca w jednym, ale w Parlamencie Europejskim to akurat nic nowego. Tam wielu jest takich, którzy powinni oglądać świat przez kratki. Jest członkinią grupy, którą śmiało można nazwać gangiem, o nazwie Antifa Hammer. Brała udział w kontrmanifestacji z okazji węgierskiego „Dnia Honoru” na Węgrzech, gdzie w grupie kilku osób miała atakować fizycznie uczestników tego marszu, ale często były to zupełnie przypadkowi ludzie, a – Bogiem, a prawdą – jeszcze nie słyszałam, żeby członkowie Antify przejmowali się jakąkolwiek weryfikacją. W aktach oskarżenia użyto stwierdzenia, że ranni doznali obrażeń, które mogły okazać się śmiertelne. Tyle wiadomo, przynajmniej z publicznych artykułów i sądowych interpretacji. Samo to, według mnie, wystarczy, żeby takiej osoby nie dopuszczać do rządzenia, ale co ja tam wiem. Próbowałam dokopać się do kolejnych informacji, ale wizerunek Salis jest w mediach bardzo ugrzeczniony – w większości publikacji jedynie wspomniano, że „brała udział w zamieszkach”, a w niektórych całkowicie to pominięto, więc tak naprawdę cholera wie, o co kobieta została oskarżona. Próbowałam więc szukać w węgierskich mediach, posiłkując się translatorem, ale to niewiele zmienia, więc dalej będę się już opierała na wypowiedziach polityków. Do informacji, dotyczących śledztwa, zebranych dowodów czy akt, dostępu praktycznie nie ma. Oficjalnie wiadomo więc, że włoska aktywistka miała z grupą innych osób atakować uczestników marszu, ale czasem nie wiedziała, czy człowiek którego atakuje jest faktycznie uczestnikiem „neonazistowskiego” wydarzenia, czy przypadkowym przechodniem.

Interpretacje polityków

Teraz przejdźmy do opisów polityków – przeszperałam wypowiedzi polityków polskich (tu najczęściej z Konfederacji), ale też węgierskich i amerykańskich. Od razu zaznaczę, że politycy, jak to politycy, lubią swoje wypowiedzi odpowiednio ubarwiać i koloryzować, dlatego warto to zawsze podkreślać i o tym pamiętać. Być może to, co piszą jest prawdą, być może nie, a być może znajduje się tam tylko część prawdy (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne). Otóż główny ich zarzut dotyczy tego, że Salis używała ciężkich narzędzi do ataku – dużo mówi się o młotku, ale tutaj nie jestem pewna, czy to nie manipulacja związana z tym, jak nazywała się grupa do której należała (Antifa Hammer). Ona sama się do tego nie przyznała, jednak do sieci wypłynęło zdjęcie brutalnie pobitego mężczyzny, który rzekomo miał być ofiarą włoskiej anarchistki i jej kumpli. Obrażenia jasno wskazują na to, że ten człowiek został bardzo brutalnie zaatakowany jakimś ciężkim przedmiotem, ale znowu – nie znalazłam żadnego OFICJALNEGO potwierdzenia, że został on faktycznie zaatakowany przez tę grupę Antify. Zaczęłam więc kopać głębiej w nadziei, że dokopie się na jakieś wiarygodne zdementowanie, ale na nic takiego nie trafiłam. Oczywiście, ludzie w komentarzach, często powtarzają, że nie są to oficjalne informacje, ale długo nie mogłam znaleźć informacji, kim był ten człowiek i czy faktycznie miał nieprzyjemność trafić na grupę Salis i zaprzyjaźnionych antyfiarzy, czy uległ jakiemuś wypadkowi zupełnie niezwiązanym ze sprawą. Wszystkie źródła, do których dotarłam, wskazują jednoznacznie, że zdarzyło się to właśnie tego dnia i w tym miejscu. Pojawiło się też nagranie z samego ataku, w którym widać, że mężczyzna został zaatakowany od tyłu, a sprawcy faktycznie atakowali go narzędziami, które trzymali w rękach.

Gdzie leży prawda?

Ciężko mi potwierdzić, że te wpisy polityków faktycznie są zgodne z faktami, ale (to tez moja osobista i pewnie subiektywna opinia) jeżeli podobny opis umieściło iluś tam polityków z różnych krajów, a nie znalazło się żadnych prawdopodobnych dementi, poza tym, że to „nieoficjalne” informacje, odnoszę wrażenie, że całe zdarzenie mogło wyglądać bardzo podobnie. Jednak według innych informacji do których dotarłam (również z węgierskich mediów), zaatakowany facet nazywał się Dudog László, miało to miejsce w Budapeszcie, ale artykuł, w którym padło jego imię i nazwisko, co prawda, odnosi się do ataku Antify, tyle że tym razem niemieckiej, więc naprawdę nie wiem, czy politycy nie pomieszali ze sobą dwóch różnych zdarzeń. Bardzo możliwe, bo w ataku na tego mężczyznę używano również noży, co nie zostało stwierdzone podczas „wyczynu” Salis i jej grupy. Bardzo wiele wskazuje więc na to, że jest to dezinformacja, żeby oczernić Salis, ale czy naprawdę trzeba ją dodatkowo oczerniać? Z samych oficjalnych źródeł wynika jasno, że ta kobieta nigdy nie powinna dostać mandatu europosła. I jeden wniosek – Antifa zawsze działa podobnie. Nie ma różnicy, czy to na Węgrzech, w Niemczech, we Włoszech czy w Polsce. Tak czy inaczej – głosowanie za odebraniem jej immunitetu było, nie wiedzieć czemu, tajne. Ale można się domyślać. Nie wiemy, kto jak głosował, ale znamy oficjalne wyniki. Salis wygrała minimalnie – 306 europosłów głosowało za pozostawieniem jej immunitetu, 305 było przeciwko. Co ważne, w sprawie „aktywistki” toczył się już proces, zanim część włoskich wyborców postanowiła umieścić ją w PE. Ponad rok spędziła w areszcie, a następnie została przeniesiona do aresztu domowego (elektronicznego). Do Europarlamentu powędrowała zatem tuż z aresztu domowego. Takie to elity. Włoszka prawdopodobnie uniknie odpowiedzialności, ale wcale się nie zdziwię, jeśli do sprawy będzie się jeszcze wracało.

Przynajmniej powinno się, bo naprawdę człowieka krew zalewa, kiedy słyszy, ile afer europosłów zostało unieważnionych, bo tak. Tam jest naprawdę długa lista.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

I kto tu jest ruską onucą?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

To jest naprawdę niesamowite, co niektórym silniczkom się w głowach roi. Sfałszowane wybory, prorosyjski Nawrocki i ogólne przeświadczenie, że jeśli się z nimi w czymś nie zgadzasz, jesteś ruską onucą. Denerwuje mnie to określenie, bo zużyło się już mocno, zupełnie tak jak „faszysta”. Teraz każdy może zostać faszystą albo ruską onucą i coraz ciężej jest odróżnić, kto faktycznie współpracuje z Rosjanami na szkodę Polski, a kto po prostu ośmielił się gdzieś tam z kimś tam nie zgodzić. Wymyto już to określenie z prawdziwego znaczenia. Według mnie nie jest dobrze, że tak się dzieje, ale prawdopodobnie nie mam racji, bo nasi politycy i dziennikarze robią to każdego dnia, a to przecież elita narodu.

Krótki opis przypadku

Ale w porządku, bez kpienia i jaj robienia. Autorka profilu „WaszaKaśkowatość”, czyli, jak mniemam, Kaśka, jest silniczkiem pełną gębą. Powtarza dokładnie te same, nawet najbardziej idiotyczne bzdury, kiedy tylko ktoś z Silnych Razem wrzuci jakiś pomysł, jakby tu zohydzić Nawrockiego Polakom. Była pierwsza do wysyłania PiSowców do więzienia, nawet jeśli nic nie zostało udowodnione, bo ona wie lepiej, czy winni czy niewinni. Sugerowała odebranie ludziom ze wsi prawa do głosowania, bo oni powinni się martwić co najwyżej o sołtysa, a nie o prezydenta całego kraju! Krzyczała o sfałszowanych wyborach. Nawrockiego nazywa „domniemanym”, „uzurpatorem” albo „(p)rezydentem”. Kolesia, który wrzucił ten wpis nie kojarzyłam, ale sprawdziłam go sobie. Taka sama para kaloszy. Wypisuje o ludobójstwie dokonanym przez PiS, powiela wszystkie nagrania czy wpisy chwalące KO i, oczywiście, szydzące z PiS-u, Kaczyńskiego, Nawrockiego czy w ogóle kogokolwiek, kto stał w ich pobliżu i nie zwymiotował z obrzydzenia.

O co naprawdę chodziło?

I teraz słuchajcie – link, który wrzucili pochodzi z… tak, z rosyjskiej telewizji. Przez cały ten reportaż naparzano w prezydenta RP, że „rozmawia z Piłsudskim” (Nawrocki rzeczywiście użył takiego sformułowania, ale w formie żartów – mówił, że rozmawia z duchem Józefa Piłsudskiego w Belwederze o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku). Było również wspomniane, rzecz jasna, o zażywaniu snusu. Napiszę szczerze – mnie też nie do końca się podoba, że głowa naszego państwa musi to zażywać na wizji, podczas ważnych spotkań, debat i tak dalej. Ale w dalszym ciągu – snus to tylko snus. Specem od narkotyków nie jestem, więc to tylko i wyłącznie moje podejrzenia, ale myślę, że gdyby Karol Nawrocki zażywał narkotyki w zawiniątku wielkości tego snusa pod dziąsło, to zorientowalibyśmy się wszyscy, że jest naćpany. Ja ogólnie boję się narkotyków (więc ekspertką tym bardziej nie jestem), poza klasyczną „marysią” nie brałam nic, ale naprawdę mam wrażenie, że gdybym wzięła sobie pod dziąsło taką ilość mefedronu/kokainy/amfetaminy to latałabym pod sufitem. Albo zeszła z powodu przedawkowania. Po Karolu Nawrockim, poza tym nieszczęsnym zażywaniem snusu na wizji, nie widać, aby był pod wpływem jakichś środków psychoaktywnych. A ogólnie wolę prezydenta, który raz na jakiś czas zażyje snusa, niż takiego, który potrzebuje rozmowy z psychologiem przed każdą debatą.

Powrót do pytania tytułowego

Ale wróćmy do tematu – część silniczków radośnie udostępnia fragmenty z rosyjskiej telewizji, która atakuje Karola Nawrockiego. I przez głowę im nawet nie przejdzie, że skoro ONI go atakują, to widocznie nie jest tak bardzo prorosyjski, jak im usiłują wmówić politycy KO i media, bo po samym tym reportażu widać, że mocno ich on uwiera. Udostępniają rosyjską propagandę, żeby atakować polskiego prezydenta – dosłownie. To kto tu naprawdę jest ruską onucą i kto sieje rosyjską dezinformację? Bo ja mam jedną, nieśmiałą sugestię w związku z tym, myślę, że domyślacie się jaką. Ale na profilu tej pani dowiecie się, że ruskimi onucami są wszyscy, tylko nie ona. Na profilu pana Piotra zresztą podobnie. Przypomnijmy, że „Kanał Pierwszy” to największa rosyjska telewizja. Po upadku ZSRR została odrobinę przekształcona, ale cały czas pozostaje pod całkowitą kontrolą państwa, a jej udziałowcami są głównie rosyjskie instytucje rządowe i struktury związane bezpośrednio z Kremlem. Tak się bawią. Ale napisz im coś o Wołyniu, to Cię zarżną jak indyka na Święto Dziękczynienia za wspieranie rosyjskiej propagandy.

Halo, silniczki! Wytrzyjcie może po sobie podłogę, bo trochę hipokryzji się Wam się ulało. Podejrzewam, że wypłynęła uszami.

M.

Link do fragmentu reportażu z rosyjskiej telewizji: https://x.com/LeskiPiotr/status/1973496793800515971

FB: https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Kto sieje rosyjską dezinformację? Kto jest onucą?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Przepraszam Was bardzo, bo to jest moooooocno spóźniony telst, ale chciałam o tym napisać. Mowa o ataku dronów rosyjskich (albo ukraińskich, bo są różne opinie, wcale nie jakieś nieprawdopodobne) na terytorium Polski. Od razu zaznaczę, że nie znam się na dronach kompletnie. W życiu żadnego nie miałam w rękach, więc głupotą z mojej strony byłoby mądrowanie się na ten temat. Nie znam się, nie wiem. Szukałam po Internecie, ale że jestem w temacie kompletnie zielona, nie miałam pojęcia, które źródła mogłabym uznać za wiarygodne i rzetelne. Dlatego w tym tekście nie będę analizowała lotu tych dronów, żeby samej ocenić z terytorium jakiego państwa zostały one wysłane. Nie będę również analizowała całej sytuacji geopolitycznej, żeby Wam, Drodzy Obserwujący, opisać czy bardziej opłaciło się wysyłać te drony Ukrainie czy Rosji. Oba kraje, umówmy się, miały swoje powody. Ja przyjęłam wersję oficjalną, że to były jednak rosyjskie drony, ale nie o tym jest ten tekst.

Łatwo oskarżać

Widzicie, mnie uderzyło co innego. Przede wszystkim masowe wpisy dziennikarzy czy polityków, że jakikolwiek komentarz wątpiący w ich oficjalną narrację jest „rosyjską dezinformacją”, a jego autor na pewno jest „ruską onucą”. A, przepraszam bardzo, co się wydarzyło w Przewodowie, w którym zgięło dwóch obywateli Polski? Zarówno media, jak i politycy, grzmieli o naruszeniu polskich granic przez Rosję. Zwłaszcza „dziennikarze”, bo oni to dopiero popłynęli. Pamiętam nagłówki z tamtego czasu mocno bijące po oczach, że „Rosja zaatakowała Polskę!”. Co się potem okazało, wszyscy chyba pamiętamy. I co? Czy Ukraina przyznała się do tego, przeprosiła? Czy rodzinie tych dwóch zabitych mężczyzn zostało wypłacone odszkodowanie ze strony ukraińskiej? Tutaj od razu należy zaznaczyć, że strona polska udostępniła Ukrainie miejsce tragedii, jednak według prokuratura, Ukraińcy (przynajmniej formalnie) nie uczestniczyli w czynnościach dowodowych. Mało tego, nie udostępnili również Polsce żadnych materiałów i dowodów zebranych po ich stronie. I, patrząc po ludzku, Ukraina jest w stanie wojny, któraś z rakiet przez nich wystrzelonych mogła nie trafić tam, gdzie powinna. Nie było chyba problemem przyznanie się do winy, przeproszenie i zobowiązanie się do wypłacenia odszkodowania, prawda? Myślę, że większość ludzi by to zrozumiała. Ale nie, lepiej było olać temat. I w związku z tym chciałabym wiedzieć, które informacje są bardziej prawdopodobne? Te po stronie polskiej czy ukraińskiej? Bo one się mocno nie zgadzają, a (gdyby mi na tym jeszcze zależało) nie chciałabym zostać wyzywaną znów od ruskich onuc, bo nie potrafiłam zamknąć pyska w sprawie Wołynia? Która z tych dwóch – wykluczających się nawzajem – opinii będzie mniej „prorosyjska”? Zresztą myślę, że gdyby tragedia w Przewodowie spotkała się z należytą reakcją ze strony władz ukraińskich, to tej „rosyjskiej dezinformacji” byłoby mniej. Mylę się?

Chaos medialny

Po drugie – naprawdę trzeba mieć czelność, żeby każdego wątpiącego w jedyną i słuszną wersję nazywać „ruską onucą” i oskarżać o sianie „rosyjskiej dezinformacji”, kiedy samemu nie umiało się tych wydarzeń odpowiednio opisać i wiarygodnie przedstawić. Otrzymaliśmy bowiem informację, że to rosyjski dron zniszczył dom w Wyrykach. Pytania wątpiących, czy to faktycznie był dron, a jeśli tak, to dlaczego zniszczył niemal cały dach i wyższe piętro, skoro gdzieś indziej ten sam dron wylądował na kurniku czy klatce dla królików, nie czyniąc żadnych szkód, zostały, nie dość, że pozostawione bez odpowiedzi, to jeszcze skwitowane – a jakże – jako rosyjska dezinformacja. Chyba należałoby z góry założyć, że jeżeli jakikolwiek Polak ma jakieś wątpliwości w tej kwestii, to z góry powinien być traktowany jako prorosyjski troll. Marcin Bosacki, wiceminister spraw zagranicznych, na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ pokazywał zdjęcia domu w Wyrykach, twierdząc, że został zniszczony przez rosyjski dron. I co się okazało? Że wcale nie. Że tego domu nie uszkodził wcale dron, a rakieta wystrzelona przez nas lub Holendrów, ale bardziej prawdopodobne, że przez nas. Mieszkańcy tego budynku mają zapewnione odszkodowanie, mają również miejsce do życia. Natomiast odnośnie do rosyjskiej dezinformacji – pojawiały się screeny sugerujące, ze budynek został zniszczony wcześniej, podczas burzy. Zazwyczaj pojawiały się one jako właśnie screen z grafiki podporządkowanej pod jakiś artykuł. Sprawdziłam sobie tytuły tych artykułów i w oryginalnym tekście było zupełnie inne zdjęcie – w większości przypadków było to zdjęcie straży pożarnej. Później spróbowałam wyszukać przez „Google Image”, ale też nie trafiłam na żaden artykuł, który informowałby, że dom został uszkodzony przez burzę. Pokopałam jeszcze chwilę i znalazłam krótki filmik instruujący, jak zrobić takiego fejka na szybko. Wiem, że sprawa została już wyjaśniona, ale mimo wszystko wolę to podkreślić, bo najwięcej tracą na tym właściciele tego domu. A to nie ich wina przecież, że im drony i rakiety latają nad głowami.

Kompromitacja na koniec

Stworzył się z tego już niezły galimatias, a niedługo potem PAP radośnie, bezrefleksyjnie i bez żadnego sprawdzenia, poinformował nas, że – według słów Donalda Trumpa – USA pomoże Polsce, ale dopiero po wojnie. Od razu podchwyciły to inne media oraz politycy z rządzącej koalicji. Bo niby Nawrocki coś załatwiał, a tu figa z magiem. Szybko okazało się, że dziennikarka zadała prezydentowi USA pytanie o Polskę i Ukrainę. I że Trump odnosił się właśnie do Ukrainy. I tu już następuje szybki proces myślowy, nawet jeśli ktoś nie zna angielskiego. Czy Polska jest w stanie wojny? Hybrydowej – na pewno, ale na cholerę USA ma uruchamiać swoje wojsko, lotnictwo itd. z tego powodu? To już jest rolą – no właśnie – polityków i dziennikarzy, żeby takie „wieści” wiarygodnie przekazywać, a nie Trumpa. No i właśnie ci, którzy siali panikę o rosyjskiej dezinformacji, również – radośnie, bezrefleksyjnie i bez żadnego sprawdzenia – przekazywali ją dalej. Ba, działo się to również po usunięciu tej bzdury przez PAP. Gdzieś tam przeczytali, skopiowali i puścili. Ot, polskie dziennikarstwo i polityka w pigułce. Bo można rykoszetem dowalić Karolowi Nawrockiemu. I to niedługo po tym, jak hurtowo wysyłano posty mówiące o tym, że jakikolwiek obywatel mający wątpliwości co do podanej wersji o dronach, to „ruska onuca”. Ci ludzie, którzy takie racje głosili, potem sami rozpowszechniali nieprawdziwe informacje na temat, chcąc – nie chcąc – bardzo istotnego dla nas sojuszu z USA.. Gdzie wy, obłąkańcy, jesteście i czy na pewno peron wam nie odjechał z pociągu? Ja jestem zwykłą obywatelką – żyję sobie, pracuję, nikomu krzywdy nie robię – i uważam, że największą odpowiedzialność za szerzenie „ruskiej dezinformacji” ponosicie wy, a nie ludzie, którzy się zorientowali, że się ta wasza „oficjalna” wersja nie styka. I którzy mają z tego powodu wątpliwości. I najzwyczajniej nie wierzą. Poszukajcie może tych „ruskich onuc” u siebie na początku. W swoich szeregach, Albo się znajdą, albo jesteście za głupi do sprawowania władzy.

To pisałam ja. Zwykła, szara obywatelka.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej