Connect with us

Nawiasem Pisząc

Zaszczucie człowieka po lewicowemu

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja wiem, że wielokrotnie pisałam Wam, że wydawało mi się, że lewica osiągnęła już swoją granicę absurdu, a oni za każdym razem mnie zaskakują. Teraz też mnie zaskoczyli i – kiedy trafiłam na informacje o problemach Szymona Marciniaka, bo ośmielił się spotkać ze Sławomirem Mentzenem – zastanawiałam się, czy to nie fejk, bo naprawdę podważa to wiarę w wolność i prawo człowieka do posiadania własnych poglądów. Niby wiem, że ci ludzie od dawna próbują niszczyć każdego, kto nie idzie z nimi w jednym szeregu – ot, choćby ataki na J.K. Rowling – ale wydawało mi się, że nie miało to aż tak negatywnych konsekwencji. Zdaję sobie sprawę, że autorka cyklu o Harry’ym Potterze nie była z tego powodu zapraszana na wiele gal, ale umówmy się – wciąż ma milionowe zasięgi, jej książki dalej są wydawane, a ona sama w dalszym ciągu ma kupę szmalu. Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby obawiała się o własne życie, ale mimo wszystko – to są działania poza prawem, Rowling może spokojnie zgłosić to na policję i nikt z tego tytułu nie powinien być oburzony. Z drugiej strony wiem też, że i mnie wielokrotnie grożono, że zgłoszą moje poglądy do pracodawcy (tyle że ci ludzie nie połapali się, że na FB mam wpisaną nazwę byłej firmy, w której pracowałam na samym początku mojej pracy zarobkowej przez kilka miesięcy jakieś dziesięć lat temu i nawet nie wiem, czy ona dalej istnieje). Jestem też świadoma tego, z jakimi problemami boryka się autor bloga „To tylko teoria”, który sam mówi, że możliwości zarobienia pieniędzy są mu regularnie blokowane i utrzymuje się (oraz może pozwolić sobie na niezależność) w dużej mierze dzięki wsparciu widzów. Były to jednak problemy bardziej lokalne, a osoby dotknięte próbą „wykasowania z opinii publicznej” dalej działają. Tutaj mamy do czynienia z aferą na cały świat, która faktycznie mogłaby złamać facetowi karierę. I to za co? Za to, że ośmielił się spotkać ze Sławomirem Mentzenem, i to na imprezie czysto biznesowej, nie mającej – według jej organizatora – żadnych konotacji politycznych. A nawet gdyby tak było – każdy człowiek powinien mieć prawo do własnych poglądów, tym bardziej, że Konfederacja jest LEGALNĄ partią, która według sondaży ma ok. 10% poparcia i jest trzecią albo czwartą siłą polityczną w Polsce. Celebrytom, aktorom, ba, nawet dziennikarzom, którzy otwarcie optują za „jedyną słuszną partią”, czyli Platformą, nic się nie dzieje. Wtedy można, teraz jest źle.

Zbudujmy nagonkę na kłamstwie

Donos na Marciniaka złożyło stowarzyszenie „Nigdy więcej”, które na swojej stronie opisuje się jako walczące z dyskryminacją. Przepraszam bardzo, ale to, co teraz robią, to jest czysty przejaw dyskryminacji właśnie. To jest próba zaszczucia człowieka, bo im się wydaje, że ma jakieś tam poglądy. Ponieważ ośmielił się spotkać z innym gościem, którego uparli się nienawidzić, bo też im się coś wydaje. Na konferencji biznesowej Everest, a nie trasie czysto politycznej „Piwo z Mentzenem” (tak jakby ta druga opcja była czymś złym, ale staram się podkreślić absurd całej sytuacji). A jak argumentowali swoją decyzję o próbie zniszczenia Marciniakowi życia? Ano, z powodu tzw. „piątki Konfederacji”, której znaczenia lewactwo do tej pory nie załapało. Lider 'Nowej Nadziei” wykrzyczał kiedyś: Nie chcemy Żydow, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. Miało to miejsce, podczas któregoś wykładu ze strategii politycznej i, rzecz jasna, zostało wycięte z kontekstu. Takie słowa padły jako wyjaśnienie, że każde ugrupowanie powinno mieć jak najgłośniejsze hasła, aby mogło zaistnieć na scenie politycznej. To hasło było tylko przykładem. Jak widać chwyciło – jest głośno. Chociaż pewnie nie w tym kontekście, na jakim Mentzenowi zależało. I podejrzewam, że nie spodziewał się, ani tym bardziej nie było jego zamiarem, że to zdanie posłuży kiedyś jako pretekst do zaszczucia człowieka, który osiągnął sukces, dzięki własnej, ciężkiej pracy. Polityk, oczywiście, próbuje teraz pomóc sędziemu piłkarskiemu, ale facet tak czy inaczej musiał tłumaczyć się przed UEFA. Żeby było śmieszniej lider partii jest bardziej kojarzony z postulatami ekonomicznymi, niż ideologicznymi i poza tym słynnym już wystąpieniem, nie rzuca tekstów o Żydach, gejach czy kimkolwiek innym. To jest, moi drodzy, afera tak absurdalna, że nawet nie wiem, jak to racjonalnie opisać. Jeden facet spotkał się z innym i pewnie – o, zgrozo – podał mu rękę! To jest jeszcze bardziej niskie, niż przerzucanie się nawzajem zdjęciami przez dwie główne partie polityczne, bo któryś z ich przedstawicieli podał kilka lat temu rękę rosyjskiemu dyplomacie. To jest zwykła szczujnia. Lubią w ten sposób określać Telewizję Polską, a sami, co teraz robią?

Podejrzane autorytety

A bo, właśnie, może warto napisać, czym w ogóle jest Stowarzyszenie „Nigdy więcej”. Na swojej stronie opisują się w sposób następujący: Naszym celem jest przeciwdziałanie rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii i dyskryminacji. Na stronie można zapoznać się m.in. z elektroniczną wersją magazynu „NIGDY WIĘCEJ” oraz efektami monitoringu zdarzeń o charakterze rasistowskim i ksenofobicznym „Brunatna Księga”, dowiedzieć się o naszej działalności w ramach kampanii „Wykopmy Rasizm ze Stadionów”, „Muzyka Przeciwko Rasizmowi” i „R@cism Delete”, a także skorzystać ze zbiorów Czytelni i archiwum materiałów multimedialnych. Czyli, czytając między wierszami, są to ludzie, którym do tej pory raczej nic się nie udawało, Bo czy ktokolwiek się przejął wpisaniem do „Brunatnej księgi”. Nikt, bo nie niosło to za sobą żadnych poważnych reperkusji, jedynie uśmiech zażenowania na twarzy. Na pewno nie przejęła się Monika Jaruzelska, która została tam wpisana, bo ośmielała się robić wywiady również z przedstawicielami prawicy i, co gorsza, dopuszczać ich do głosu. Z tego, co pamiętam, trafiła tam po rozmowie z Krzysztofem Bosakiem, ale jej gośćmi byli też inni prawicowi politycy i publicyści. No i nic się nie stało – obśmiała się Jaruzelska, obśmiał się cały polski Internet, ona sama dalej publikuje swoje rozmowy na YouTube i w dalszym ciągu ma milionowe zasięgi. Musiało być to nie w smak członkom Stowarzyszenia, dlatego podejrzewam, że teraz celebrują swój „sukces”. W każdym razie „Nigdy więcej” zdążyło się już wcześniej poważnie skompromitować, bo przyznali tytuł „Antyfaszysty Roku” Simonowi Molowi, kameruńskiemu poecie. Jego największą zasługą był jego kolor skóry, bo raczej nie fakt, że… świadomie zarażał wirusem HIV swoje partnerki seksualne. Jego głównym celem były dziewice, czyli najmłodsze i najbardziej naiwne dziewczyny. Chociaż pewnie nie aż tak naiwne, żeby pójść do łóżka z facetem zarażonym HIV, więc tę – mało istotną według niego – informację pomijał. Gratuluję autorytetów. Skoro już o tym mowa, to warto zwrócić uwagę na kolejny przykład hipokryzji skrajnej lewicy. Co z tego, że Szymon Marciniak jest przede wszystkim bardzo dobrym i powszechnie szanowanym sędzią, skoro miał czelność spotkać się z Mentzenem? Za to Simon Mol jest czarny, pisze wiersze i walczy o nielegalnych uchodźców, a to, że przy okazji świadomie zaraża kobiety HIV-em, to już oj tam, oj tam. Priorytety!

Upokorzenie polskiego arbitra

I w sumie wszystko byłoby tylko i wyłącznie śmieszną ciekawostką, gdyby nie to, że UEFA potraktowała sprawę bardzo serio i Polak mógł stracić możliwość sędziowania finałowego meczu Ligi Mistrzów. Poważnie traktujemy zarzuty wobec Szymona Marciniaka dotyczące jego obecności na spotkaniu skrajnej prawicy. Po pierwsze nie „skrajnej prawicy”, tylko biznesowe, po drugie nic was to nie powinno interesować. Nawet jeśli „brzydzicie się”, jak sami pisaliście w oświadczeniu, ideami Konfederacji i postawą Marciniaka, który rzekomo ma wspierać „skrajną prawicę”, to dopóki nie łamie prawa – wara! No, ale jak jakiś zlewaczały wypierdek, pisze: Jesteśmy zszokowani i zbulwersowani publicznym skojarzeniem Marciniaka z Mentzenem (sami go sobie skojarzyliście – przyp. M.) i jego odmianą toksycznej, skrajnie prawicowej polityki. Jest to niezgodne z podstawowymi wartościami fair-play (ale za to zgodne jest zwolnienie piłkarza, bo jego żona – osoba niezależna i z własną wolą – ironicznie napisała na mediach społecznościowych „Nike LIves Matter”, w czym miała według mnie sporo racji – przyp. M.), takimi jak równość i szacunek. Wzywamy sędziego do uznania swojego błędu. Jeśli tego nie zrobi, uważamy, że URFA i FIFA powinny wyciągnąć konsekwencję. Autorem tego donosu jest – tym razem nie Lech Wałęsa, ale Rafał Pankowski, współzałożyciel ośmieszonego stowarzyszenia. Oczywiście, kiedy tylko wspomni się o rasizmie, to UEFA robi pod siebie, więc poważnie potraktowała oskarżenia człowieka, który bynajmniej w Polsce traktowany poważnie nie jest, dlatego Marciniak został zmuszony do napisania upokorzającego oświadczenia: Mam nadzieję, że to oświadczenie trafi do wszystkich zainteresowanych, w szczególności do osób, które słusznie były zaniepokojone i rozczarowane moim udziałem w wydarzeniu 'Everest’. Chcę wyrazić moje najgłębsze przeprosiny za zaangażowanie i wszelkie przykrości lub szkody, które mogło ono spowodować. Po głębszej refleksji stało się oczywiste, że zostałem poważnie wprowadzony w błąd i całkowicie nieświadomy prawdziwej natury wydarzenia. Nie wiedziałem, że było ono związane z polskim ruchem skrajnej prawicy. Gdybym był tego świadomy, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie. Ważne jest, aby zrozumieć, że wartości promowane przez ten ruch są całkowicie sprzeczne z moimi osobistymi przekonaniami i zasadami, których staram się przestrzegać w życiu. Mam wyrzuty sumienia, że mój udział mógł być z nimi sprzeczny – pisał Marciniak. Osobiście staram się go zrozumieć i daleko mi do oceniania kogokolwiek, bo gdyby się nie pokajał roztrzaskaliby mu karierę, jednak mam wrażenie, że to jest publiczna autokastracja. Największy jednak niesmak budzi we mnie fakt, że dorosły człowiek jest zmuszany do jakichś absurdalnych wyjaśnień i przeprosin, bo z kimś się tam spotkał.

Kłamstwo na kłamstwie

Oczywiście, większość redakcji polskojęzycznych, opisując całą tę żenującą aferę, nakłamało, ile wlezie. Po pierwsze sugerowano, że te pięć postulatów, które Mentzen ironicznie wypowiedział, jest oficjalnym programem wyborczym Konfederacji, która… jeszcze nawet tego programu nie ogłosiła, ma to zrobić w połowie czerwca. Po drugie sugerowano, że arbiter pojawił się na trasie wyborczej Mentzena, a nie na spotkaniu biznesowym, które polityk zorganizował. Dwa różne wydarzenia przecież, czy oni nie mają wstydu? Po trzecie wreszcie, dumnie ogłoszono, że Konfederacja zawdzięcza swoją nazwę… Skonfederowanym Stanom Ameryki, które miało popierać niewolnictwo. To zabawne, bo pamiętam początki tego ugrupowania i jego członkowie zgodnie twierdzili, że inspiracją ich nazwy była konfederacja barska, ale oj tam, oj tam, kto by się tym przejmował. Konfederacja to konfederacja! Dobrze, że nie stwierdzili, że to hołd dla konfederacji targowickiej, jak to wielu ich przeciwników lubi podkreślać. Przepraszam bardzo, ale to, co robicie to jawny totalitaryzm. Próbujecie zaszczuć człowieka, bo wam się ubzdurało, że jest „skrajnym prawicowcem, faszystą i rasistą”. Zmuszacie go, żeby wydał upokarzające oświadczenie, bo inaczej złamiecie mu życie. To jest dosłownie powtórka z czasów PRL-u, kiedy donoszono na ludzi za opór wobec komunistycznej partii albo nawet niewystarczające dla niej uwielbienie. I jeszcze celowo kłamiecie w swoich tekstach, żeby jak najbardziej oczernić jego samego i partię, do której należy człowiek, z którym się spotkał. To jest antyteza wartości dziennikarskich, których kiedyś jeszcze jako-tako przestrzegano. Żeby w jednym artykule zawrzeć tyle kłamstw i manipulacji, trzeba się naprawdę postarać. Żeby to potem, bez żadnej refleksji albo poczucia żenady, opublikować trzeba być całkowicie pozbawionym honoru. Ale przecież Wybiórcza pisała kiedyś o honorze, że jest to kwintesencja toksycznej męskości, to w sumie wszystko powinno być jasne. Nie macie honoru – OK. Ale że to wasze pieprzenie zyskało taki rozgłos, to się już w palę nie mieści.

I mam jeszcze ostatnie krótkie pytanie. Czy jeśli według was można próbować zniszczyć życie innym ludziom, bo – BYĆ MOŻE – mają inne poglądy, to czy ja – całkowicie nie zgadzając się z waszymi – mogę wam napluć w twarz na ulicy i, nie odwracając się, pójść dalej? Tak będzie w porządku? Do tego sprowadzacie publiczną debatę?

M.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Blisko tragedii na Boże Narodzenie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

W Polsce prawdopodobnie udało się udaremnić zamach terrorystyczny. 19-letni student planował zamach i od miesięcy zbierał informacje, jak samodzielnie skonstruować ładunek wybuchowy. Nie miał jednak jasno sprecyzowanego miejsca zamachu – służbom mówił, że NA PRZYKŁAD jakiś jarmark bożonarodzeniowy. Równie dobrze mogło to być centrum handlowe, dworzec, cholera go tak naprawdę wie. Dziewiętnastolatek prawdopodobnie jest konwertytą na islam, wiadomo, że utrzymywał kontakt z przedstawicielami ISIS i zamierzał do nich dołączyć. Być może udany zamach byłby jego przepustką do tego. Ciekawa jestem powodu, dla którego młody chłopak stał się tak zafascynowany islamem i organizacją terrorystyczną? Co go fascynuje w tej niby-kulturze? Do tego stopnia, że był gotów nawet zabić iluś tam ludzi, żeby się do nich przyłączyć i… dalej zabijać. A jak długo, to już zależy, kiedy by go odstrzelili albo dostał zlecenie dokonania samobójczego zamachu i pewnie wykonałby to z poczuciem olbrzymiego zaszczytu, który go spotkał. Dramat.

Medialne manipulacje

Co jednak ciekawe, nagłówki krzyczą o studencie KUL, nie o młodym mężczyźnie zafascynowanym ISIS i islamem. To już skłania do przekłamań i manipulacji, bo chociażby Alicja Defratyka zastanawiała się, co na to ultra-prawica, konfederaci i brauniarze? Ta tzw. „ultra-prawica” jest przeciwna islamowi w Polsce. Może chłopak by się tak nie zradykalizował, gdyby go u nas nie było? A może po prostu miał nie po kolei w głowie? Albo był psychopatą, któremu zachciało się zabijać ludzi i usiłował sobie do tego dopasować jakąś ideologię, a z wiarą chrześcijańską byłoby mu jakkolwiek trudno? Silni Razem też już wsiedli na swojego konika i przekonują na X-ie, że katolik chciał zabijać innych katolików na jarmarku bożonarodzeniowym. Pomijając fakt, że to bzdura, warto byłoby się dowiedzieć, że nie trzeba być osobą wierzącą, żeby starać się dostać na KUL. Rekrutacja jest całkowicie świecka – liczą się wyniki w nauce, egzaminy. Kryteria są takie, jak na każdej innej uczelni. Nie trzeba składać żadnych deklaracji religijnych. „Katolicki” w nazwie oznacza patronat i tożsamość, a nie obowiązek światopoglądowy nakładany na studentów. Student KUL-u nie oznacza więc zadeklarowanego katolika. Warto też zauważyć, że skoro ten człowiek miał dziewiętnaście lat, to studentem KUL-u był co najwyżej trzy miesiące, co zresztą potwierdza uniwersytet. Nie jest to wystarczająco długo, żeby uczelnia zdążyła wtłoczyć mu do głowy ideologię chrześcijańską – nawet zakładając, że faktycznie takie próby są tam wobec studentów podejmowane, ale nic takiego nie słyszałam. To uczelnia jak każda inna.

Stanowisko uczelni

Ósmego grudnia na Katolicki Uniwersytet Lubelski dotarło pismo z Sądu Rejonowego w Szczecinie z informacją o tymczasowym aresztowaniu, które zostało zastosowane wobec wskazanego studenta drugiego grudnia. Więc po wpływie pisma 8 grudnia student został zawieszony w prawach studenta na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Decyzja ta była, można by rzec, natychmiastowa. Dodatkowo do rzecznika dyscyplinarnego do spraw studentów i doktorantów został skierowany wniosek o zajęcie się tą sprawą – mówił Wojciech Adnrusiewicz, rzecznik prasowy uczelni – Oczywiście ubolewamy, podkreślam po dwakroć: ubolewamy, że taka sytuacja dotyczy studenta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Na pewno jednak jest to postępowanie godne najwyższego ubolewania i pozostaje nam przeprosić, że dotyczy naszego studenta. Przyznam szczerze, że nawet ja jestem zaskoczona takimi click-baitami, bo fakt, której uczelni studentem był ten człowiek, jest w tym momencie drugorzędny. Bardziej istotne są jego motywy, a te w sposób oczywisty nie są chrześcijańskie. Doskonale wszyscy wiemy, że sporo ludzi czyta tylko nagłówki, a takie w istotny sposób wprowadzają w błąd. Po co? Tak jest bardziej poprawnie politycznie, żeby bez żadnej podstawy nawalać w katolików? Pozostaje sprawdzić dokładnie, z kim ten chłopak się kontaktował – być może pozwoli to wykryć innych takich odklejeńców. A być może tropy poprowadzą bezpośrednio do któregoś z meczetów? Nastolatek został aresztowany na co najmniej trzy miesiące.

Uważajcie na siebie.

M.

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Bez chanukowych świec w Pałacu Prezydenckim

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Nie wiem jak Wy, Drodzy Obserwujący, ale ja przesadnie zdziwiona taką decyzją pana Nawrockiego nie jestem. Prezydent już w trakcie kampanii deklarował, że żadnych chanukowych świec zapalał nie będzie. Ja swoje poglądy i swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich traktuję poważnie, więc obchodzę święta, które są bliskie mojej osobie – powiedział w wywiadzie dla Radia RMF FM. To, że nie jestem zaskoczona, nie oznacza jednak, że się nie cieszę, bo od dawna mam wrażenie, że o wiele bardziej honorujemy wartości żydowskie, niż nasze tradycyjne, chrześcijańskie. Zwłaszcza że jedna z tych wartości głosi, że goje, czyli my, mamy służyć Żydom, czyli im. Polecam Wam zresztą tekst Razprozaka (Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem) – swoją drogą jakiś uśmiechnięty demokrata napisał mi ostatnio, że jestem Razprozakiem 2.0, tyle że on to traktował jako obelgę, ja jako komplement. Wspominał coś jeszcze o napluciu mi do ryja, taki to przykład lewicowej tolerancji i miłości.

Przełomowa akcja z gaśnicą

To świętowanie Chanuki weszło w zwyczaje naszych polityków tak głęboko, że w sumie przyzwyczailiśmy się już do tego. Dopiero Grzegorz Braun musiał nam przypomnieć, że chyba coś jest nie tak, swoją akcją z gaśnicą. Ówczesny marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, zorganizował w związku z tym kolejne obchody i próbował wymusić na Krzysztofie Bosaku, że ma wziąć w nich udział, mimo że ten tłumaczył, że jest katolikiem i obowiązuje go m.in. pierwsze Boże przykazanie: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Zresztą w tej całej chanukowej szopce brały udział osoby, które najgłośniej krzyczały o zdejmowaniu krzyży z Sejmu i urzędów, bo państwo ma być świeckie. Ale hipokryzja tych ludzi nie jest chyba dla nikogo z nas nowością. W każdym razie bardzo długo spekulowano czy nowy prezydent nie ugnie się pod tą dziwną żydowską modą i jednak nie weźmie udziału w uroczystościach chanukowych, mimo jego jasnych deklaracji. Argumentowano to tym, że przecież Karol Nawrocki jest protrumpowski, z Trumpa bierze przykład, uzależnia swoją politykę od prezydenta USA i nawet ubiera się tak jak on. A Trump z kolei jest wielkim przyjacielem i sojusznikiem Izraela i premiera Natenjahu. Jest w zasadzie ucieleśnieniem popularnego skrótu „USrael”. Skoro więc polski prezydent nie chce psuć swoich relacji z przywódcą Stanów Zjednoczonych, będzie musiał zapalić świece, nie ma wyjścia.

Szacunek do wartości

No nie, nie będzie musiał. Nawrocki może jest zafascynowany Trumpem, może jest on politykiem, którym się inspiruje i z którego chce w większym lub mniejszym stopniu brać przykład, ale wszystko ma swoje granice. A tymi granicami są wartości tego człowieka, którym pozostaje wierny. Po prostu. Ja mu uwierzyłam i dlatego w końcu zagłosowałam z czystym sumieniem na konkretnego kandydata, a nie tylko po to, żeby nie wygrał ten drugi, jak było w przypadku Andrzeja Dudy. Nie sądzę, żeby przywódca USA miał z tego tytułu jakiś wielki problem, sam sobie może palić te świeczki, jeśli chce, chociaż wydaje mi się, że on jest związany z Izraelem przede wszystkim politycznie. Nieważne, Trump Trumpem. Ja się cieszę, że w końcu mamy polityka na wysokim stanowisku, który sprzeciwia się tej czołobitności wobec Żydów (bo tak to należy nazwać) i nie musi w tym celu biegać z gaśnicą. 😉 Zresztą umówmy się – musiałby być idiotą, żeby się na to zgodzić. Doskonale wie, czego oczekują od niego wyborcy i wie, że straciłby sporo zaufania, gdyby się na to zdecydował. A co do tej szopki w tytule – nie sądzę, żeby Czarzasty, mimo że komunista, odważył się aż tak denerwować chrześcijan. Szopkę zresztą stawia się wieczorem 24 grudnia, po Adwencie. Sam Czarzasty ogłosił, że będą uroczystości chanukowe w Sejmie (jakże by inaczej), ale będzie też Boże Narodzenie: Jest kontynuacja. Tu nie ma żadnej ideologii, a jedynie tradycja. Była Chanuka, to jest. Były święta Bożego Narodzenia, to są. Jeżeli ktoś się spodziewał, że będę robił rewolucję ze względu na swoje poglądy, to się zawiódł, gdyż poglądy swoje mam, ale tradycje i kontynuację szanuję.

Inna sprawa, że to dopiero marszałek Bosak zaproponował postawienie w Sejmie szopki bożonarodzeniowej i podobno była kupowana na ostatnią chwilę. Choinki są, a czy Czarzasty uzna stajenkę za tradycję, skoro pojawiła się dopiero w zeszłym roku z inicjatywy posła Konfederacji…? Zobaczymy. Inna sprawa – jak to skomentował mój przyjaciel: „Szopka i tak jest w Sejmie przez cały rok”.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Czym zajęte są polskie media?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Zabawne są te nasze media. Mamy obecnie olbrzymi kryzys NFZ, w związku z którym zamykane są m.in. oddziały położnicze i podobno niektóre kobiety będą zmuszone rodzić na SOR. Nie jest to najlepszy moment na tego rodzaju kryzys, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę przedłużający się kryzys demograficzny, który stale się pogłębia. Mamy wojnę za naszą wschodnią granicą, a nikt z przedstawicieli Polski nie został zaproszony, mimo że ten konflikt dotyka nas bezpośrednio. Mamy również poszczególne akcje dywersji – jeśli wierzyć na słowo tym mediom – ze strony Rosji, ale za chwilę napiszę, dlaczego ich wiarygodność stoi na takim sobie poziomie. I to bardzo niebezpieczne akcje dywersji, bo niedawna sytuacja z torami była mocno niebezpieczna, no ale rząd odtrąbił wielki sukces, więc chyba nie mamy się czym martwić. Dopóki nie dojdzie do tragedii, ale wtedy na pewno się dowiemy, dlaczego to nie ich wina. Mamy jakiś pierdylion problemów, którymi musimy się zająć w tej chwili, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.

Słowne przepychanki

Priorytetem dla naszych mediów jest pseudo-afera pomiędzy Waldemarem Żurkiem a Karolem Nawrockim. To, że jakakolwiek decyzja prezydenta jest od razu, z marszu krytykowana przez niemal wszystkich posłów rządzącej koalicji, a jednym z jego głównych krytyków jest między innymi Waldemar Żurek – wiemy. Że te zarzuty są bardzo często zwyczajnie absurdalne, jak choćby zmanipulowany lament na temat weta ustawy kojcowej – też wiemy. Ogólnie nasz rząd zachowuje się trochę jak rozkapryszone dzieci, obrzucające się piaskiem, bo ktoś im zniszczył babki. Tym razem panu Waldemarowi nie spodobało się, że prezydent odrzucił wnioski o powołanie 46 sędziów i zdaniem Żurka „wkracza w fazę łamania Konstytucji”. No i rzucił w żartach, że mógłby się spotkać z panem Nawrockim w ringu do walki o ustrój państwa. Do tematu nawiązał Krzysztof Stanowski, ale prezydent odpowiedział, że nie ma zamiaru „gasić ministrowi światła”, że nie ma na to czasu i że zamiast tego wolałby w końcu poważnie porozmawiać. No i znowu się zagotowało w naszej cudownej, uśmiechniętej koalicji, bo teraz przekonują, że Nawrocki Waldkowi… grozi. Nie spodobał im się oczywiście fragment o gaszeniu światła i uznali, że świetnie się on nada, żeby go wyrwać z kontekstu. Umówmy się jednak – patrząc na to, jak wyglądają obaj panowie oraz że Żurek przegrał nawet z odkurzaczem – raczej na pewno tak by się to skończyło. To nie jest złośliwość, to jest zdrowy rozsądek. W każdym razie pan minister postanowił się jeszcze odnieść do tej sztucznie rozdmuchanej afery. I wiecie co? Skłamał.

Problemy z liczeniem

Przede wszystkim stwierdził, że nie da się sprowokować, mimo że… to on zaczął. W żartach, jasne, ale sam zaczął. Nawrocki chyba nawet specjalnie się do tego nie odnosił, dopóki nie został pociągnięty za język w Kanale Zero. Ale to nie wszystko: Ja nie biorę udziału w leśnych ustawkach kiboli. Widziałem te filmy prezydenta, które pokazywały go jako boksera. Tylko że jak prezydent stał na bramce w jednym z hoteli, ja bawiłem się w rozrzucanie ulotek i malowanie zakazanych przez komunę haseł. Jest tylko jeden malutki szkopuł. Maluteńki. Karol Nawrocki jest młodszy od Waldemara Żurka o trzynaście lat. Żurek urodził się w 1970 roku, Nawrocki w 1983. Komuna oficjalnie upadła (bo nieoficjalnie, to wiemy jak się skończyło) w 1989 roku. Karol Nawrocki w tamtym okresie mógł sobie stać na bramce co najwyżej w przedszkolu. Nie neguję tego, że być może kiedyś Żurek stał po słusznej stronie barykady. Być może walka o demokrację tak mu się spodobała, że walczył o nią również wtedy, kiedy w Polsce już demokracja była i bawił się wspólnie z KOD-em. A być może już mu przeszło, skoro nie widzi problemu, że marszałkiem Sejmu został komuch. Nie wiem. Ale wystarczyło odrobinę pomyśleć, spróbować policzyć, zanim się palnęło głupotę. Chociaż oni tam mają chyba wszyscy drobne problemy z liczeniem. I nie piję tutaj wcale do Gortata, bo ciężko wymagać od koszykarza, żeby był matematykiem (chociaż to raczej podstawy były), ale dziennikarze sympatyzujący z KO, jak również sami politycy uśmiechniętej koalicji, też kiedyś bardzo podobnie się pomylili, bo sugerowali, że Nawrocki współpracował już z Wielkim Bu, kiedy ten miał co najwyżej 13 lat, a chyba jeszcze mniej. Sam prezydent wyjaśniał, że jego kontakt z Patrykiem M. ograniczał się do paru sparingów.

Nieistniejąca wizyta

Poza tym Karol Nawrocki krytykowany jest za to, że nie chce spotkać się z Zełeńskim. Pojawiają się zarzuty, że prezydent na Ukrainę nie pojedzie, bo się boi. Przepraszam bardzo, ale to Zełeński ma do niego interes, a nie odwrotnie, więc dlaczego to Nawrocki ma tam jechać.? Też afera z tyłka, bo Zełeński poznał już stanowisko polskiego prezydenta i jeśli będzie chciał, to do Warszawy przyjedzie. Karol Nawrocki nie chce robić za chłopca na posyłki głowy ukraińskiego państwa, tak jak robili to politycy PiS, a obecnie KO. Po drugie – mam naprawdę olbrzymie wątpliwości, czy w dalszym ciągu powinniśmy tak bezkrytycznie i bez żadnej refleksji wspierać Ukrainę finansowo, skoro całkiem niedawno wyszły na jaw olbrzymie przekręty, związane między innymi z pieniędzmi, którą Ukraina otrzymywała w ramach pomocy od innych państw. Jeden z najbliższych współpracowników Zełeńskiego zwiał już w związku z tym do Tel Awiwu i tyle go widzieli. Ale już wiemy, że np. Radosławowi Sikorskiemu to nie przeszkadza. Poza tym wiele osób czepia się prezydenta, bo wspomniał o wdzięczności i większej symetrii. Ta symetria jest mniej lub bardziej celowo pomijana, ale za to zaczęto wyliczać, ile razy prezydent Ukrainy użył wobec Polski słowa „dziękuję”. No dobrze, ale słowa podziękowania ukryte gdzieś między jednym „dej”, a drugim nie wyglądają zbyt szczerze. I wróćmy też do tej symetrii – za słowami powinny iść czyny. Nie twierdzę, że nie wiadomo, jak wielkie. Mogą zacząć od przeprosin za tragedię w Przewodowie i odszkodowań dla rodzin dwóch zabitych, polskich obywateli. Był to prawdopodobnie fatalny wypadek, a nie celowe działanie, ale mimo wszystko reakcja Ukrainy była zwyczajnie bezczelna. Wciąż też mamy nierozliczony Wołyń. Nam, jako państwu, same podziękowania nie są do niczego potrzebne.

Wnioski z błędów poprzednika

Tak w polityce, jak i w życiu istnieje zasada, że nikt Cię nie będzie szanował, jeśli Ty sam się szanować nie będziesz. Przekonał się o tym między innymi Andrzej Duda. Pamiętacie początek wojny na Ukrainie i reakcje Zełeńskiego na nazwisko naszego poprzedniego prezydenta? Były co najmniej życzliwe, jeśli nie entuzjastyczne. Zełeński wprost mówił, że „Andrzej is great”, a żołnierze reagowali brawami i wiwatami na sam dźwięk jego nazwiska. A jak było na koniec jego prezydentury? Kiedy Duda próbował Zełeńskiego postawić do pionu, mówiąc, że pierwszy chwyci za telefon, ten odpowiedział mu lekceważąco, że bardzo możliwe, że będzie zajęty i nie odbierze. I tak, możemy twierdzić, że to był żart, ale osobiście mam wrażenie, że wspólna konferencja prasowa nie jest najlepszym miejscem na takie złośliwostki. Być może Karol Nawrocki wyciąga wnioski z błędów poprzednika i zwyczajnie oczekuje od niego szacunku jaka należy się głowie państwa, formalnie będącego sojusznikiem.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej