Nawiasem Pisząc

Zaszczucie człowieka po lewicowemu

Opublikowano

on

Ja wiem, że wielokrotnie pisałam Wam, że wydawało mi się, że lewica osiągnęła już swoją granicę absurdu, a oni za każdym razem mnie zaskakują. Teraz też mnie zaskoczyli i – kiedy trafiłam na informacje o problemach Szymona Marciniaka, bo ośmielił się spotkać ze Sławomirem Mentzenem – zastanawiałam się, czy to nie fejk, bo naprawdę podważa to wiarę w wolność i prawo człowieka do posiadania własnych poglądów. Niby wiem, że ci ludzie od dawna próbują niszczyć każdego, kto nie idzie z nimi w jednym szeregu – ot, choćby ataki na J.K. Rowling – ale wydawało mi się, że nie miało to aż tak negatywnych konsekwencji. Zdaję sobie sprawę, że autorka cyklu o Harry’ym Potterze nie była z tego powodu zapraszana na wiele gal, ale umówmy się – wciąż ma milionowe zasięgi, jej książki dalej są wydawane, a ona sama w dalszym ciągu ma kupę szmalu. Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby obawiała się o własne życie, ale mimo wszystko – to są działania poza prawem, Rowling może spokojnie zgłosić to na policję i nikt z tego tytułu nie powinien być oburzony. Z drugiej strony wiem też, że i mnie wielokrotnie grożono, że zgłoszą moje poglądy do pracodawcy (tyle że ci ludzie nie połapali się, że na FB mam wpisaną nazwę byłej firmy, w której pracowałam na samym początku mojej pracy zarobkowej przez kilka miesięcy jakieś dziesięć lat temu i nawet nie wiem, czy ona dalej istnieje). Jestem też świadoma tego, z jakimi problemami boryka się autor bloga „To tylko teoria”, który sam mówi, że możliwości zarobienia pieniędzy są mu regularnie blokowane i utrzymuje się (oraz może pozwolić sobie na niezależność) w dużej mierze dzięki wsparciu widzów. Były to jednak problemy bardziej lokalne, a osoby dotknięte próbą „wykasowania z opinii publicznej” dalej działają. Tutaj mamy do czynienia z aferą na cały świat, która faktycznie mogłaby złamać facetowi karierę. I to za co? Za to, że ośmielił się spotkać ze Sławomirem Mentzenem, i to na imprezie czysto biznesowej, nie mającej – według jej organizatora – żadnych konotacji politycznych. A nawet gdyby tak było – każdy człowiek powinien mieć prawo do własnych poglądów, tym bardziej, że Konfederacja jest LEGALNĄ partią, która według sondaży ma ok. 10% poparcia i jest trzecią albo czwartą siłą polityczną w Polsce. Celebrytom, aktorom, ba, nawet dziennikarzom, którzy otwarcie optują za „jedyną słuszną partią”, czyli Platformą, nic się nie dzieje. Wtedy można, teraz jest źle.

Zbudujmy nagonkę na kłamstwie

Donos na Marciniaka złożyło stowarzyszenie „Nigdy więcej”, które na swojej stronie opisuje się jako walczące z dyskryminacją. Przepraszam bardzo, ale to, co teraz robią, to jest czysty przejaw dyskryminacji właśnie. To jest próba zaszczucia człowieka, bo im się wydaje, że ma jakieś tam poglądy. Ponieważ ośmielił się spotkać z innym gościem, którego uparli się nienawidzić, bo też im się coś wydaje. Na konferencji biznesowej Everest, a nie trasie czysto politycznej „Piwo z Mentzenem” (tak jakby ta druga opcja była czymś złym, ale staram się podkreślić absurd całej sytuacji). A jak argumentowali swoją decyzję o próbie zniszczenia Marciniakowi życia? Ano, z powodu tzw. „piątki Konfederacji”, której znaczenia lewactwo do tej pory nie załapało. Lider 'Nowej Nadziei” wykrzyczał kiedyś: Nie chcemy Żydow, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. Miało to miejsce, podczas któregoś wykładu ze strategii politycznej i, rzecz jasna, zostało wycięte z kontekstu. Takie słowa padły jako wyjaśnienie, że każde ugrupowanie powinno mieć jak najgłośniejsze hasła, aby mogło zaistnieć na scenie politycznej. To hasło było tylko przykładem. Jak widać chwyciło – jest głośno. Chociaż pewnie nie w tym kontekście, na jakim Mentzenowi zależało. I podejrzewam, że nie spodziewał się, ani tym bardziej nie było jego zamiarem, że to zdanie posłuży kiedyś jako pretekst do zaszczucia człowieka, który osiągnął sukces, dzięki własnej, ciężkiej pracy. Polityk, oczywiście, próbuje teraz pomóc sędziemu piłkarskiemu, ale facet tak czy inaczej musiał tłumaczyć się przed UEFA. Żeby było śmieszniej lider partii jest bardziej kojarzony z postulatami ekonomicznymi, niż ideologicznymi i poza tym słynnym już wystąpieniem, nie rzuca tekstów o Żydach, gejach czy kimkolwiek innym. To jest, moi drodzy, afera tak absurdalna, że nawet nie wiem, jak to racjonalnie opisać. Jeden facet spotkał się z innym i pewnie – o, zgrozo – podał mu rękę! To jest jeszcze bardziej niskie, niż przerzucanie się nawzajem zdjęciami przez dwie główne partie polityczne, bo któryś z ich przedstawicieli podał kilka lat temu rękę rosyjskiemu dyplomacie. To jest zwykła szczujnia. Lubią w ten sposób określać Telewizję Polską, a sami, co teraz robią?

Podejrzane autorytety

A bo, właśnie, może warto napisać, czym w ogóle jest Stowarzyszenie „Nigdy więcej”. Na swojej stronie opisują się w sposób następujący: Naszym celem jest przeciwdziałanie rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii i dyskryminacji. Na stronie można zapoznać się m.in. z elektroniczną wersją magazynu „NIGDY WIĘCEJ” oraz efektami monitoringu zdarzeń o charakterze rasistowskim i ksenofobicznym „Brunatna Księga”, dowiedzieć się o naszej działalności w ramach kampanii „Wykopmy Rasizm ze Stadionów”, „Muzyka Przeciwko Rasizmowi” i „R@cism Delete”, a także skorzystać ze zbiorów Czytelni i archiwum materiałów multimedialnych. Czyli, czytając między wierszami, są to ludzie, którym do tej pory raczej nic się nie udawało, Bo czy ktokolwiek się przejął wpisaniem do „Brunatnej księgi”. Nikt, bo nie niosło to za sobą żadnych poważnych reperkusji, jedynie uśmiech zażenowania na twarzy. Na pewno nie przejęła się Monika Jaruzelska, która została tam wpisana, bo ośmielała się robić wywiady również z przedstawicielami prawicy i, co gorsza, dopuszczać ich do głosu. Z tego, co pamiętam, trafiła tam po rozmowie z Krzysztofem Bosakiem, ale jej gośćmi byli też inni prawicowi politycy i publicyści. No i nic się nie stało – obśmiała się Jaruzelska, obśmiał się cały polski Internet, ona sama dalej publikuje swoje rozmowy na YouTube i w dalszym ciągu ma milionowe zasięgi. Musiało być to nie w smak członkom Stowarzyszenia, dlatego podejrzewam, że teraz celebrują swój „sukces”. W każdym razie „Nigdy więcej” zdążyło się już wcześniej poważnie skompromitować, bo przyznali tytuł „Antyfaszysty Roku” Simonowi Molowi, kameruńskiemu poecie. Jego największą zasługą był jego kolor skóry, bo raczej nie fakt, że… świadomie zarażał wirusem HIV swoje partnerki seksualne. Jego głównym celem były dziewice, czyli najmłodsze i najbardziej naiwne dziewczyny. Chociaż pewnie nie aż tak naiwne, żeby pójść do łóżka z facetem zarażonym HIV, więc tę – mało istotną według niego – informację pomijał. Gratuluję autorytetów. Skoro już o tym mowa, to warto zwrócić uwagę na kolejny przykład hipokryzji skrajnej lewicy. Co z tego, że Szymon Marciniak jest przede wszystkim bardzo dobrym i powszechnie szanowanym sędzią, skoro miał czelność spotkać się z Mentzenem? Za to Simon Mol jest czarny, pisze wiersze i walczy o nielegalnych uchodźców, a to, że przy okazji świadomie zaraża kobiety HIV-em, to już oj tam, oj tam. Priorytety!

Upokorzenie polskiego arbitra

I w sumie wszystko byłoby tylko i wyłącznie śmieszną ciekawostką, gdyby nie to, że UEFA potraktowała sprawę bardzo serio i Polak mógł stracić możliwość sędziowania finałowego meczu Ligi Mistrzów. Poważnie traktujemy zarzuty wobec Szymona Marciniaka dotyczące jego obecności na spotkaniu skrajnej prawicy. Po pierwsze nie „skrajnej prawicy”, tylko biznesowe, po drugie nic was to nie powinno interesować. Nawet jeśli „brzydzicie się”, jak sami pisaliście w oświadczeniu, ideami Konfederacji i postawą Marciniaka, który rzekomo ma wspierać „skrajną prawicę”, to dopóki nie łamie prawa – wara! No, ale jak jakiś zlewaczały wypierdek, pisze: Jesteśmy zszokowani i zbulwersowani publicznym skojarzeniem Marciniaka z Mentzenem (sami go sobie skojarzyliście – przyp. M.) i jego odmianą toksycznej, skrajnie prawicowej polityki. Jest to niezgodne z podstawowymi wartościami fair-play (ale za to zgodne jest zwolnienie piłkarza, bo jego żona – osoba niezależna i z własną wolą – ironicznie napisała na mediach społecznościowych „Nike LIves Matter”, w czym miała według mnie sporo racji – przyp. M.), takimi jak równość i szacunek. Wzywamy sędziego do uznania swojego błędu. Jeśli tego nie zrobi, uważamy, że URFA i FIFA powinny wyciągnąć konsekwencję. Autorem tego donosu jest – tym razem nie Lech Wałęsa, ale Rafał Pankowski, współzałożyciel ośmieszonego stowarzyszenia. Oczywiście, kiedy tylko wspomni się o rasizmie, to UEFA robi pod siebie, więc poważnie potraktowała oskarżenia człowieka, który bynajmniej w Polsce traktowany poważnie nie jest, dlatego Marciniak został zmuszony do napisania upokorzającego oświadczenia: Mam nadzieję, że to oświadczenie trafi do wszystkich zainteresowanych, w szczególności do osób, które słusznie były zaniepokojone i rozczarowane moim udziałem w wydarzeniu 'Everest’. Chcę wyrazić moje najgłębsze przeprosiny za zaangażowanie i wszelkie przykrości lub szkody, które mogło ono spowodować. Po głębszej refleksji stało się oczywiste, że zostałem poważnie wprowadzony w błąd i całkowicie nieświadomy prawdziwej natury wydarzenia. Nie wiedziałem, że było ono związane z polskim ruchem skrajnej prawicy. Gdybym był tego świadomy, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie. Ważne jest, aby zrozumieć, że wartości promowane przez ten ruch są całkowicie sprzeczne z moimi osobistymi przekonaniami i zasadami, których staram się przestrzegać w życiu. Mam wyrzuty sumienia, że mój udział mógł być z nimi sprzeczny – pisał Marciniak. Osobiście staram się go zrozumieć i daleko mi do oceniania kogokolwiek, bo gdyby się nie pokajał roztrzaskaliby mu karierę, jednak mam wrażenie, że to jest publiczna autokastracja. Największy jednak niesmak budzi we mnie fakt, że dorosły człowiek jest zmuszany do jakichś absurdalnych wyjaśnień i przeprosin, bo z kimś się tam spotkał.

Kłamstwo na kłamstwie

Oczywiście, większość redakcji polskojęzycznych, opisując całą tę żenującą aferę, nakłamało, ile wlezie. Po pierwsze sugerowano, że te pięć postulatów, które Mentzen ironicznie wypowiedział, jest oficjalnym programem wyborczym Konfederacji, która… jeszcze nawet tego programu nie ogłosiła, ma to zrobić w połowie czerwca. Po drugie sugerowano, że arbiter pojawił się na trasie wyborczej Mentzena, a nie na spotkaniu biznesowym, które polityk zorganizował. Dwa różne wydarzenia przecież, czy oni nie mają wstydu? Po trzecie wreszcie, dumnie ogłoszono, że Konfederacja zawdzięcza swoją nazwę… Skonfederowanym Stanom Ameryki, które miało popierać niewolnictwo. To zabawne, bo pamiętam początki tego ugrupowania i jego członkowie zgodnie twierdzili, że inspiracją ich nazwy była konfederacja barska, ale oj tam, oj tam, kto by się tym przejmował. Konfederacja to konfederacja! Dobrze, że nie stwierdzili, że to hołd dla konfederacji targowickiej, jak to wielu ich przeciwników lubi podkreślać. Przepraszam bardzo, ale to, co robicie to jawny totalitaryzm. Próbujecie zaszczuć człowieka, bo wam się ubzdurało, że jest „skrajnym prawicowcem, faszystą i rasistą”. Zmuszacie go, żeby wydał upokarzające oświadczenie, bo inaczej złamiecie mu życie. To jest dosłownie powtórka z czasów PRL-u, kiedy donoszono na ludzi za opór wobec komunistycznej partii albo nawet niewystarczające dla niej uwielbienie. I jeszcze celowo kłamiecie w swoich tekstach, żeby jak najbardziej oczernić jego samego i partię, do której należy człowiek, z którym się spotkał. To jest antyteza wartości dziennikarskich, których kiedyś jeszcze jako-tako przestrzegano. Żeby w jednym artykule zawrzeć tyle kłamstw i manipulacji, trzeba się naprawdę postarać. Żeby to potem, bez żadnej refleksji albo poczucia żenady, opublikować trzeba być całkowicie pozbawionym honoru. Ale przecież Wybiórcza pisała kiedyś o honorze, że jest to kwintesencja toksycznej męskości, to w sumie wszystko powinno być jasne. Nie macie honoru – OK. Ale że to wasze pieprzenie zyskało taki rozgłos, to się już w palę nie mieści.

I mam jeszcze ostatnie krótkie pytanie. Czy jeśli według was można próbować zniszczyć życie innym ludziom, bo – BYĆ MOŻE – mają inne poglądy, to czy ja – całkowicie nie zgadzając się z waszymi – mogę wam napluć w twarz na ulicy i, nie odwracając się, pójść dalej? Tak będzie w porządku? Do tego sprowadzacie publiczną debatę?

M.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version