Connect with us

Nawiasem Pisząc

Po co nam wartości?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Tydzień temu zapadł wyrok w sprawie pobicia kierowcy ciężarówki pro-life przez przez osobnika zwanego „Margot” oraz jego popleczników. Wyrok chyba sprawiedliwy, bo pan Michał będzie musiał odpracować społecznie jedenaście miesięcy. Co jest budujące, bo w końcu w ogóle spróbuje pracy. Nie chcę tutaj roztrząsać, czy powinien dostać więcej, czy mniej, ale cieszę się, że nie skończyło się, jak w przypadku Barbary Kurdej-Szatan. Zdaję sobie sprawę, że pojawiło się wiele głosów, że Margot powinien za swój czyn trafić do więzienia, ale tutaj pozostanę sceptyczna. Nie sądzę, żeby w więzeniu resocjalizacja działała, jak należy, czego mieliśmy aż nazbyt wiele dowodów. Ten człowiek, po choćby roku odsiadki, wyszedłby jeszcze bardziej spaczony, niż jest teraz. A, powiem szczerze, dość mocno mu się odkleiło w kopule, skoro swego czasu randkował z dwiema dziewczynami, z czego jedna uważała się za lesbijkę i widziała w nim kobietę, a druga za homoseksualnego mężczyznę, który widział w nim chłopa. Przyznacie chyba sami, że do końca normalne to nie jest. Niech się chłopak nauczy, czym jest praca, może w końcu zacznie ją szanować? Tak czy inaczej, cieszę się, że nie było uniewinnienia. Swoją drogą, jego drugiej dziewczynie, która twierdziła, że jest chłopem i która wymyśliła bardzo śliskie kłamstwo o wpychaniu jej pod pociąg, też bym jakąś karę wlepiła.

Ta dzisiejsza młodzież…

Nie piszę tego jednak po to, żeby rozwodzić się nad naszym systemem prawnym. Na szybko wspomnę, że nie jestem jego wielką fanką, bo po pierwsze jestem zwolenniczką kary śmierci za najbardziej brutalne morderstwa; po drugie wydaje mi się, że działa to bardziej tak, że zależy, jaki sędzia zajmuje się daną sprawą, a niekoniecznie w zgodzie z literą prawa. Zresztą o tej praworządności pisałam już kilkukrotnie. Tak, jak wspominałam – cieszę się, że w przypadku Margota (jak również Justyny W. z „Aborcyjnego Dream Teamu, która bez żadnej wiedzy medycznej czy farmakologicznej, wysyłała kobietom tabletki, które miały spowodować poronienie) wyrok padł skazujący. Bardziej chciałabym się pochylić nad ogólną kondycją młodych ludzi w Polsce. Bo zaczyna się robić naprawdę brzydko. Sama sprawa Michała Sz. jest chyba jasna i zrozumiała dla wszystkich naszych obserwujących. Ale pamiętamy, co się działo na ulicach Warszawy, kiedy go aresztowano. To była prawdziwa demolka, ze smutnym niestety epizodem naszych posłów. Na przykład pani Scheuring-Wielgus celowo utrudniała pracę policji, bo przecież ma immunitet i jej wolno. Pracę, polegającą na zaprowadzeniu porządku. Konkretnie nie pasowało jej zatrzymanie agresywnej Julii, która czuła się Julianem i która wyzywała funkcjonariuszy za pomocą takiego języka, że osiedlowa prostytutka mogłaby być zawstydzona. Oraz demolowała policyjny radiowóz. Kojarzycie to łyse, rozwrzeszczane stworzenie? Mniej więcej pół roku temu, w okolicy października, doszło w mojej rodzinnej miejscowości do brutalnego morderstwa na 13-letniej Nadii. Głośna sprawa. Sprawca zadał dziewczynie kilka albo kilkanaście ciosów nożem. Potem zostawił ją w jednym z inowrocławskich pustostanów. Nastolatka wykrwawiła się. Na szczęście szybko wykryto zabójcę, który przyznał się do winy. Był to osiemnastoletni chłopak, który wcześniej na FB prowadził stronę „Inowrocław Antifa” albo „Antyfaszystowski Inowrocław”. Nie będę tutaj usiłowała dociekać, jakie motywy kierowały zabójcą, bo to nie jest tak naprawdę istotne. Czegokolwiek by nie zrobiła trzynastolatka, nie zasługiwała na tak okrutną śmierć. Mieliśmy też warszawską dramę w tzw. squatach, czyli pustostanach nielegalnie zajmowanych przez „antyfaszystowską” młodzież. Pamiętamy chyba tę sprawę. Doszło wtedy do napaści na jeden lewicowy, antyfaszystowski kolektyw przez inny. Na jaw zaczęły wychodzić szczegóły – gwałty, molestowanie, wszechobecna przemoc. Ot, taka tolerancja. Na początku tego roku doszło do bardzo brutalnego pobicia nastolatka w Białej Podlaskiej. Czytaliśmy też o brutalnym zabojstwie 16-letniego Eryka w Zamościu, a w Pruszkowie zabito innego nastolatka. W tej ostatniej sprawie, poza bezpośrednimi sprawcami, postawiono również zarzuty młodej dziewczynie, która tłumaczyła się, że „przecież tylko nagrywała”. Z kolei w 2021 roku 15-latek zamordował swoją trzynastoletnią dziewczynę, bo… była w ciąży.

Parę słów o absurdzie Poppera…

Część z wydarzeń, o których pisałam, nie miała żadnego politycznego nacechowania. Chcę też wyraźnie podkreślić, że nie uważam, żeby przestępstwa w Polsce było tylko i wyłącznie winą „tego złego lewactwa”, bo tak nie jest. My też mamy swoje za uszami. Zwróciłam jednak uwagę na dwie kwestie i chce się z Wami nimi podzielić. Zajmijmy się najpierw przestępstwami, które miały wyraźnie wiele wspólnego z lewicowymi poglądami – dlatego wróćmy do Margota i jego zwolenników, którzy dokonali pobicia na kierowcy furgonetki pro-life (oraz innymi napaściami na te ciężarówki, bo przykładów tego było aż nadto). Wszyscy, którzy tego rodzaju aktywność uprawiali, tłumaczyli to jako „obywatelskie zatrzymanie”. W ten sposób można próbować tłumaczyć wszystko, ale zgodzicie się chyba, że gdybym napadła i pobiła kogoś, tylko dlatego, że miał tęczową torebkę, to mamy do czynienia ze zwykłym, perfidnym przestępstwem, a nie żadnym „obywatelskim zatrzymaniem”. Byłoby to złe, niepotrzebne i zwyczajnie głupie, bo argumentem pięści nie zmienimy czyichś poglądów. Przeciwnie – jeszcze bardziej utwierdzimy takiego człowieka w przekonaniu, że miał rację. To po pierwsze. Po drugie – gdybym faktycznie coś takiego zrobiła, nie spodziewałabym się raczej pospolitego ruszenia na ulicach w mojej obronie. Jednak pamiętacie chyba, jaka była odpowiedź na zatrzymanie Margota i jak teraz – już po wyroku – tłumaczą to niektóre środowiska lewicowe. „PiSowskie, zamordystyczne państwo!” – krzyczą. „Już nie można wyrażać swoich poglądów!” – dodawali oburzeni. Ależ proszę Was bardzo, wyrażajcie i nawet wykrzykujcie swoje poglądy, ale nie za pomocą fizycznej napaści na kogoś, kto ma te poglądy odmienne. Wydaje mi się, że takie podejście pewnych środowisk do tej sprawy wynika z absurdu Poppera: „Nie ma tolerancji dla nietolerancji”, dlatego wolno nam postępować brutalnie i niezgodnie z prawem wobec kogoś nietolerancyjnego. Mogłabym się nawet z tym zgodzić, gdyby nie to, że ich definicja „tolerancji” znacząco odbiega od mojej. Według mnie tolerancja nie oznacza automatycznej zgody na wszystko, co dana społeczność postuluje. Tolerancja, taka, jak ja ją pojmuję, oznacza przyzwolenie na istnienie danej społeczności, danych ludzi. Nie muszę się z Wami zgadzać. Ale nigdy nie zrobię Wam krzywdy za to, że jesteście tacy, a nie inni. Lewicowe postrzeganie „tolerancji” oznacza brak zgody na jakąkolwiek dyskusję. Uważam, że każdy ma prawo do wyrażania własnych poglądów, o ile nie nawołuje do przestępstwa i nie obraża, i nie powinien być z tego powodu nazywany homofobem czy rasistą. Dlaczego, jeśli ktoś zwróci uwagę, że w USA większość przestępstw popełniają ludzie czarnoskórzy, jest nazywany z automatu rasistą? Dlaczego, jeśli niekoniecznie zgadzamy się ze wszystkimi postulatami społeczności LGBT, jesteśmy homofobami? Dlaczego nie możemy powiedzieć „DOŚĆ!”, bez obaw o to, że ktoś nas z tego powodu wrzuci do jednej szufladki z nazistami? Dyskusja nie na tym polega. Irytuje mnie to, że lewica uzurpuje sobie prawo do definiowania, co jest dobre, a co złe. Irytuje mnie, że uważają się oni za wielkich moralizatorów, którzy będą innym wskazywać, czym tak naprawdę jest tolerancja.

… i zaniku pewnych wartości

Teraz chciałabym przejść do innego zagadnienia, odnoszącego się do pobić i zabójstw, które nie są ukierunkowane politycznie, czyli na przykład zabójstwo szesnastoletniego Eryka i nagrywania pobicia, bo „przecież tylko nagrywałam”. Chciałam w tym wątku ugryźć dwie sprawy, dlatego proszę, żeby to odróżniać, bo nie wiemy, jakie motywy przyświecały sprawcom niektórych przestępstw, które wcześniej wymieniłam. W tej drugiej sytuacji zwróciłabym uwagę na brak jakichkolwiek wartości. Żyjemy w czasach, w których nachalnie promuję się pornografię, zdradę czy prostytucję. Żyjemy w czasach, w których gnoi się autorytety, które mówiły o wartościach, takich jak praca, rodzina, patriotyzm, szacunek. Żyjemy w czasach, w których najważniejszy jest czubek naszego nosa, bo przecież po co przejmować się drugim człowiekiem. Żyjemy w czasach, w których wychowujemy dzieci i młodzież na egoistów. Żyjemy w czasach, w których największe okrucieństwo można usprawiedliwić, bo ktoś wcześniej powiedział coś przykrego na mój temat, albo zrzucił mi telefon ze stołu. Żyjemy w czasach, w których nic nie wymagamy od siebie, tylko od innych. Żyjemy w czasach, w których – chorze, według mnie, rozumiana tolerancja jest najważniejsza, ale zapominamy o honorze, patriotyzmie czy własnej godności. Zapomnieliśmy o takich wartościach i teraz jesteśmy zdziwieni, że najmłodsi ludzie ich nie wyznają.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Amerykański sen

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Zanim przejdę do podzielenia się wnioskami z amerykańskiego cudu, który polegał na tym, że Andrzej Duda i Donald Tusk wyruszyli razem na spotkanie z prezydentem Bidenem i się nie pozabijali (czego chyba wielu obserwatorów naszej sceny politycznej się obawiało), wspomnę jeszcze o tym, o czym pewnie też już słyszeliście, ale warto przypomnieć. Od kwietnia wzrosną rachunki za żywność, wraca 5% VAT. Cieszycie się? Oczywiście, wszystkie media zapewniają, że to bardzo dobra decyzja naszego nie-rządu, albo że musieli to zrobić, nie mieli wyjścia. Jednak dosyć wiarygodne ptaszki na TT/X ćwierkają, że na polską żywność będzie nałożony ten VAT, ale na zagraniczne produkty już nie. Jeżeli to prawda, to mam wrażenie, że premier chce wykończyć polskie rolnictwo, zanim na dobre wjedzie do nas unijny Zielony Ład. Tak, żeby się nikt w Unii nie musiał przemęczać.

Duda poleciał, bo tak wypadało

A teraz przechodzimy do głównego tematu, czyli wizyty naszego prezydenta i premiera w USA. Najpierw wypadałoby się zastanowić, co tam robił premier, bo dyplomacja nakazuje, aby prezydent spotykał się z prezydentem jednak. Oczywiście, zwolennicy Donalda już sobie wszystko wyjaśnili, prawdopodobnie za pomocą TVN-u, ale podobne zdanie wyrażał na przykład Włodzimierz Cimoszewicz. Biden chciał się spotkać tylko z Tuskiem, a prezydenta Dudę zaprosił, bo tak wypada. A po co chciał się spotkać z przywódcą KO? Nie wiadomo, tak naprawdę. Starsi ludzie często mają jakieś swoje zachcianki, ale jeśli mam być szczera to… Nie znam się, co prawda na mowie ciała, ale na zdjęciach z tej wizyty Biden wygląda, jakby fajniej mu się gadało z Dudą. Aha, oczywiście pojawiło się dużo złośliwych głosów, że Tusk musiał pojechać w roli tłumacza. W takim wypadku to zadanie też zawalił, bo ze Stanów Zjednoczonych wyleciał wcześniej. Ale oczywiście, wcale nie dlatego, że po prostu nie był już tam potrzebny.

Kto załatwił Donaldowi wizytę?

No właśnie, bo pojawiła się druga opinia, tym razem tych wstrętnych prawaków, że to Dońka miało w USA nie być. Że dyplomacja jest dyplomacją, więc powinny się po prostu spotkać głowy obu państw i niepotrzebny im tam jakiś lokaj, kręcący się pod nogami. I prawdopodobnie ktoś naszemu premierowi tę wizytę zwyczajnie załatwił. Kto – nie mam pojęcia, nie chcę nawet snuć domysłów, ale wydaje mi się, że ta wersja jest bliższa prawdy. Nie tylko dlatego, że niespecjalnie pałam szacunkiem do Donalda Tuska, bardziej przekonuje mnie plan dnia, jaki miał jeden i drugi. PAD tego dnia, poza rozmową z prezydentem USA, miał również w planach spotkanie z kongresmenami i senatorami, spotkanie ze spikerem Izby Reprezentantów, wizytę w elektrowni atomowej i firmach produkujących uzbrojenie m.in. dla polskiej armii oraz wywiad dla TV Bloomberg. Tusk, poza herbatką z Joe’em, miał jeszcze tylko na głowie… wywiad dla TVN. Nie trzeba chyba być ekspertem, żeby widzieć, która z tych dwóch wizyt miała większe znaczenie i była dokładniej zaplanowana. Naprawdę to wygląda, jakby Tusk poleciał tam w ostatniej chwili tylko na doczepkę, żeby polskie media mogły pisać o olbrzymim zaszczycie, bo nawet mu nie zdążyli zadań wymyślić. Zwłaszcza że pamiętamy chyba jak się zachowywał, kiedy Biden przyleciał do Polski? Z Trzaskowskim rywalizował, który dłużej porozmawia z amerykańskim gościem i zdjęcia sobie robili. W rzeczywistości ta rozmowa jednego i drugiego ograniczyła się do kurtuazyjnego powitania gdzieś w przejściu. Pewnie Biden myślał, że autografy chcą.

Potężne zakupy

Ale skoro już opisaliśmy sobie, kto, to teraz zastanówmy się: po co. Oficjalnie wszystko jest jasne: rozmowa miała dotyczyć współpracy Polski i USA w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Owocem tego spotkania ma być kredyt dla Polski, który – rzecz jasna – mamy wydać na zbrojenia. Jak podano w komunikatach ogłoszonych równocześnie z wizytą polskich przywódców w Białym Domu, Departament Stanu zatwierdził potencjalną sprzedaż 821 rakiet AGM-158B JASSM o zasięgu niemal 1000 km za cenę maksymalną 1,77 mld dolarów, 745 pocisków powietrze-powietrze AIM-120C-8 średniego zasięgu za cenę do 1,7 mld oraz 232 pocisków taktycznych krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder Block II za cenę do 219 mln. W ramach pakietów wejdzie również dodatkowy, powiązany z rakietami sprzęt i wsparcie logistyczne – podaje Polska Agencja Prasowa. Pozwólcie, że nie będę oceniała słuszności tych zakupów, bo zwyczajnie się na tym nie znam. Cieszę się jednak, że coś się w tym naszym wojsku ruszyło. Trochę wstyd, że zapalnikiem do tej decyzji była wojna przy naszych granicach, a wcześniej ta nasza armia i uzbrojenie leżały odłogiem, bo już historia nam pokazywała, że nie możemy liczyć tylko i wyłącznie na pomoc sojuszników. I cieszę się, że co do tego jednego premier i prezydent są zgodni, bo martwiłam się, że Tusk po dojściu do władzy uwali dalsze nasze zakupy, tak jak CKM i Turów, który do dwóch lat ma zostać zamknięty, przez co utracimy 8% energii elektrycznej, a 5000 osób zostanie bez pracy. Ale za to klimat lubi to. Jest jeszcze jedna opcja, której się dość mocno obawiam – że dyskutowano tam nad obecnością żołnierzy NATO (w tym polskich) na Ukrainie. Zwłaszcza że Radosław Sikorski bardzo lekkomyślnie, ale to u niego akurat nic nowego, zakomunikował, że oni już tam są. Szef dyplomacji, psia mać. Mam jednak nadzieję, że takich rozmów nie było, a nawet jeśli to prezydent USA o nich szybko zapomni. Przepraszam bardzo, nie powinnam się śmiać ze starszych, schorowanych ludzi, a Biden niestety zachowuje się czasem, jakby miał demencję, więc tym bardziej to mało grzeczne z mojej strony. Zastanawiam się tylko, czy on naprawdę jest w stanie piastować to stanowisko do końca kadencji.

U prezydenta na dywaniku

Ale znowu pojawia się tutaj pytanie: po co było ich tam aż dwóch? Poza zakupowymi uzgodnieniami otrzymaliśmy tylko zapewnienia, że USA i całe NATO dają Polsce żelazną gwarancję, że w razie „W” możemy na nich liczyć i że artykuł 5 Traktatu cały czas pozostaje w mocy. Nasi politycy z kolei zapewniali, że – co prawda różnią się w wielu kwestiach – to jednak sprawa bezpieczeństwa Polski ma dla nich charakter priorytetowy. Zwykła kurtuazja, którą naprawdę mógł spokojnie odbębnić jeden z nich, dlatego pojawiła się też opinia, że cała ta rozmowa miała jeszcze jeden ukryty cel – mianowicie Biden rzekomo chciał się upewnić, że nasze wewnętrzne spory nie zagrożą Sojuszowi. I wezwał po prostu dwóch niesfornych chłopców do siebie, żeby przestali się kłócić i rzucać w siebie piaskiem w piaskownicy i niszczyć swoje babki. Prawdopodobnie też oznajmił, że ma nasze wewnętrzne spory w poważaniu, dopóki będziemy załatwiać je po cichu, a nie że robimy awanturę na pół Sojuszu. Jeżeli tak faktycznie było, to naszych panów nie spotkał żaden zaszczyt, a co najwyżej najedli się wstydu. Ale to chyba tylko Polacy tak potrafią, że będą się kłócić o wszystko, nawet kiedy mają wojnę pod nosem i dosyć realną groźbę przeniesienia jej również na nasze terytorium. To tam pikuś, Wujek Nato i Matka Unia pomogą, nie musimy się martwić, za to my teraz będziemy tu uskuteczniać jeden z większych politycznych sporów, jaki pamiętam – spór o wszystko. Bo oni dosłownie kłócą się już O WSZYSTKO. Być może Biden chciał się upewnić, że może przynajmniej jeśli chodzi o te zbrojenia są zgodni. Albo chociaż, że mają to w poważaniu, więc nie będą przeszkadzać.

Skoro już podzieliłam się z Wami opiniami krążącymi po Internecie, to czas na taką, z którą się najbardziej zgadzam – pół żartem, pół serio. Wszyscy wiemy, że Joe Biden jest starym, schorowanym człowiekiem, o czym zresztą w tym poście wspominałam. Spotkanie z przywódcą każdego państwa mogłoby być dla niego męczące, a każde z nich stwarza okazję, że znowu mógłby chlapnąć coś, z czego potem środowisko demokratów musiałoby się tłumaczyć. Dlatego postanowił, że za jednym zamachem odbębni i Polskę, i Niemcy. Przecież nie ma żadnego problemu, żeby Donald Tusk powtórzył potem wszystko Olafowi Scholzowi. Ba, spróbowałby nie! Jak już akurat obaj byli pod ręką, to Biden zdecydował się zaprosić też niemieckiego reprezentanta. Logistycznie pomyślane bardzo dobrze – oszczędność czasu i pieniędzy. 

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Koniec z kurtuazją

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Kiedy formował się nowy rząd, byłam pewna, że kwestia aborcji będzie tą najbardziej różniącą Lewicę – zwłaszcza z PSL-em. I faktycznie, spór trwa niemal od początku, a ostatnio przyjął zdecydowanie bardziej dosadny charakter, że pozwolę sobie na eufemizm. Wprost można powiedzieć, że Lewica po raz kolejny udowadnia, że potrafią o języku miłości i tolerancji tylko pięknie opowiadać, jeśli chodzi o jego zastosowanie to już jest ciężko. Mamy tu raczej do czynienia z politycznym rynsztokiem.

Polityczna pogawędka

Szymon Hołownia apelował o zachowanie spokoju, ponieważ nie wszyscy są zgodni w tej sprawie, dlatego potrzeba jest czasu i rozmów. W odpowiedzi Anna Maria Żukowska napisała mu na TT/X, że ma wypier***ć z tym swoim spokojem. Oczywiście, wylała się na nią fala krytyki, ale poślica zapewnia, że jest to oficjalne stanowisko Lewicy wobec marszałka Sejmu. Czyli tak – jeden koalicjant mówi do lidera drugiego koalicjanta, że oficjalnie ma wypier***ć. Niewiele to się różni od ośmiu gwiazdek, które stosowali dla odmiany wobec swojego politycznego oponenta. Jak widać po lewej stronie potrafią rozmawiać na tym jednym, konkretnym poziomie i nie ma szans, żeby wspięli się wyżej. Nawet wobec ludzi, których teoretycznie mają po swojej stronie.

Najważniejszy cel lewicy

Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że akurat ta kwestia okaże się zgrzytem dla Koalicji 13 Grudnia, chociaż nie spodziewałam się, że lwice Lewicy aż tak będą się o to awanturować. Na dodatek koniecznie chciały to wymusić tego samego dnia, w którym rolnicy protestowali pod Sejmem, pokazując jednoznacznie, że ich problem mają w poważaniu. Lewica jak na razie jednak niczym pozytywnym nie zaskoczyła, więc swojej pozycji nie odbudowują. Jak kania dżdżu potrzebują jakiegoś swojego przegłosowanego projektu, a jaki byłby lepszy niż ich flagowy? Oni nawet niespecjalnie byli znani z jakichś innych pomysłów, więc doskonale zdają sobie sprawę, że ich wyborcy oczekiwali od nich właśnie tego. Ewentualnie związków partnerskich, ale umówmy się – najwięcej się wydzierali o aborcję. A z tymi związkami to też nie wiadomo, czy coś się uda.

Hołownia w rozkroku

Po drugiej stronie mają bowiem Trzecią Drogę, której wielu posłów (zwłaszcza PSL-u) jest przeciwko aborcji. Sam Hołownia wolałby pewnie temat przeczekać, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że wyborców też mają pod tym względem niezgodnych – jakkolwiek by zagłosowali, prawdopodobnie stracą część poparcia. Zwłaszcza że domyśla się chyba, że zdążyli już wkurzyć przedsiębiorców, dla których obietnic nawet nie starali się spełnić. Dobrowolny ZUS? Tutaj to już łgali w żywe oczy. Dlatego bardzo dojrzale woli udawać, że problemu nie ma. Nie wiem, czy on poważnie liczył, że Lewica odpuści tę aborcję, jeśli dostaną in vitro i pigułki dzień po? W każdym razie były prowadzący głupiutkich show usiłuje teraz stać w rozkroku tak jak Michał Kołodziejczak w kwestii rolników. Grunt usuwa mu się spod nóg jednak jeszcze szybciej niż liderowi AgroUnii i musi już przeczuwać, że długo w tej pozycji nie wytrzyma.

Utylitaryzm według Tuska

A został ze swoim kłopotem sam, bo Tusk zdaje się nie być zainteresowany tarciami między swoimi koalicjantami. Podejrzewam, że premier jest w sprawie aborcji kompletnie neutralny. To jest cynik bez żadnych idei, zagłosuje tak jak mu pasuje. Kiedy zakładał swoją partią nastroje były inne, więc twardo obstawał przy obronie życia. Niedawno zarzekał się, że wyrzuci wszystkich, którzy nie zgodzą się na aborcję do 12. tygodnia, bo chciał przypodobać się rozwrzeszczanym macicom. Najwygodniej mu więc teraz udawać, że problemu nie ma, licząc na to, że sztuczny twór, który utworzył wytrzyma jeszcze na tyle długo, żeby zdążył zwiać do Brukseli. Tak sądzę, bo pojawiają się też głosy, że planuje zostać w końcu tym prezydentem. Wtedy jednak potrzebowałby twardej, skutecznej partii, będącej w stanie spełniać obietnice, a nie targaną wewnętrznymi konfliktami, niespójną grupę obcych ideowo ludzi. Powinno mu też zależeć na spełnieniu więcej niż te kilka mało konkretnych konkretów, które udało mu się przepchnąć.

A to przecież nie wszystko

Nie wiem, czy to kwestia aborcji ostatecznie rozwali ten nie-rząd. Podejrzewam, że może być jedną z wielu kłótni, chociaż liczyłam na to, że PSL bardziej przejmie się losem rolników, ale oni zdają się mieć w poważaniu zarówno Zielony Ład, jak i ukraińskie zboże. Z drugiej strony nic dziwnego, bo oni akurat znani są z tego, że lubią się przyklejać tam, gdzie im najkorzystniej. Zastanawia, dlaczego w kwestii aborcji wydają się nieustępliwi, zamiast po prostu zagłosować dla dobra koalicji. Oby konsekwencji im wystarczyło. Poza kłótniami o aborcję mamy jeszcze protest rolników, a od jakiegoś czasu przewiduje się wzrosty cen żywności i prądu. Oby tak dalej, Koalicjo.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Niefajni rolnicy w fajnej Polsce

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Protesty rolników wyglądały dokładnie tak, jak wszystkie za czasów Tuska. Dwa tygodnie mielenia, że rolnicy to największy wróg i szkodnik w Polsce, że Unia chce dla nich jak najlepiej, ale są za głupi, żeby to zrozumieć, a jak nie da się po dobroci, to będzie po złości. Nowy premier wiele nie potrzebował, żeby znaleźć pretekst do użycia siły. I obawiam się, że teraz już będą tak wyglądały wszystkie marsze i protesty, które nie będą po myśli najjaśniej nam panującego.

Rozkrok pana Michała

Nawet Michał Kołodziejczak uświadomił sobie, że przy takim obrocie zdarzeń naprawdę nie wypada stać dłużej „w rozkroku”, jak zapewniał, że stał do tej pory, usiłując pewnie grać „dobrego przedstawiciela rządu”. To chyba na debacie w Kanale Zero nowy poseł na Sejm określił siebie właśnie, że stoi w rozkroku. W tym samym też programie przedstawicielka protestu rolników zwróciła mu uwagę, że długo w tym rozkroku nie wytrzyma, w końcu nóżki zaczną mu się rozjeżdżać, a wtedy wyrżnie wiadomo czym o podłogę. Cóż, ona przynajmniej ostrzegała, Tusk natomiast bez mrugnięcia okiem zrobił to, co wszyscy mówili, że zrobi. Nasłał na protestujących policję. I to nie po to, żeby sobie pooglądała, ci panowie mieli tam bardzo ważne zadania do zrobienia.

W roli rzecznika rządu

W takiej sytuacji Michał faktycznie szybko zrezygnował z tego rozkroku i zajął jasne, niezostawiające wątpliwości oświadczenie, że on, jako lider AgroUnii i najważniejszy rolnik w Polsce, stoi tak blisko za Tuskiem, jak się tylko da. To, co dzieje się pod Sejmem to nie jest rolniczy protest, to jest prowokacja. Nie wierzę, że to prawdziwi, normalni rolnicy – poinformował Michał wszystkich, którzy chcieli go słuchać. Nie chcę go martwić, ale podejrzewam, że w tej grupie są też rolnicy. Ci nieprawdziwi i nienormalni. Dlatego od razu wyjaśnił, że on nie ma żadnych wątpliwości, że Donald Tusk wydał takie, a nie inne rozkazy z olbrzymim niesmakiem i bólem serca. Wysłał policję na protestujących, ale się nie zaciągał. Nawet Kołodziejczak musiał w tamtym momencie zdawać już sobie sprawę, że u rolników to się spalił wybornie, więc bezpieczniej jest nie wychylać się zza pleców Tuska za bardzo. Zwrócił też uwagę na to, jak protestujący powinni się zachowywać, żeby Sejm mógł dalej w spokoju udawać, że ich nie słychać: Prowokatorzy i zadymiarze powinni być jak najszybciej odizolowani od rolników, którzy przyjechali zamanifestować i pokazać skalę rolniczych problemów po 8 latach nieudolnych rządów PiS. szczególnie teraz powinni zwrócić uwagę by nikt nie powodował, że rolnicze protesty będą kojarzyć się z burdą. To nie służy sprawie.

Jak powinny wyglądać protesty w wolnej Polsce?

Trzeba powiedzieć, ze jak na pół roku pobytu w Platformie, Michał już doskonale zna sposoby swobodnego lania ludziom wody. Po pierwsze Tusk bardzo dobrze zrobił. Po drugie to wszystko wina PiS-u. Po trzecie, jak się dalej tak będziecie zachowywać, to wujek Doniek będzie bardzo, bardzo zły. A jak na razie jest pełen dobrej woli, żeby Wam załatwić wszystko, czego chcecie. A kiedy wróci i się okaże, że jakimś cudem nie załatwił, to macie wszyscy przyjąć do wiadomości, że to dla Waszego dobra i rozejść się do domu, bo tu poważni ludzie pracują. Jak widać teraz protestujący rolnicy nie są już Michałkowi do niczego potrzebni. On się dochrapał do stanowiska i zarabia pieniążki. Teraz ich protesty to burdy, a prowokatorów należy przecież jak najszybciej usunąć. Nie potrafią widocznie organizować pokojowych i uśmiechniętych protestów. Nie to, co on, kiedy mu się jeszcze ani Unia Europejska, ani Tusk nie podobali. Bo wtedy po prostu można było protestować, teraz nie można. Dlatego wtedy, jak Kłodziejczak dostał z gazu po oczach (umiejętności aktorskie to niemalże na poziomie Jachiry) to policjanci byli bandytami. Teraz, jak nie wolno, to policjanci pilnują porządku, a tych, którzy są przez nich gazowani i pałowani, można śmiało nazwać bandytami. Czego nie rozumiecie?

Dlatego proszę, odwrócić się grzecznie, wypiąć plecy, a potem uśmiechnąć się i wracać do domu. Ale po kolei i pilnować porządku w kolejce! Żeby nikt w wolnej i uśmiechniętej Polsce przypadkiem dwa razy wpierdolu nie dostał.

M.

Czytaj dalej