Connect with us

Nawiasem Pisząc

Osobliwe podziękowania

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Znowu zawrzało na linii Polska – Izrael, tym razem za sprawą popkultury i to najniższej jakości – chodzi mianowicie o konkurs Eurowizji. Jeżeli ktoś z Was lubi tę imprezę, to przepraszam za bezpośredniość, ale szczerze przyznam, że ja takiej muzyki nie znoszę. Nie chodzi jednak o samą muzykę, bo każdy może sobie przecież słuchać czego chce, a o „podziękowania” jakie wystosowała izraelska piosenkarka w stronę Polaków (bo to właśnie od naszych jurorów Noa Kirel otrzymała najwyższą ilość punktów). Ta sytuacja po raz kolejny pokazuje nam, jak skrzywiona jest wersja historii według Żydów i jaką antypolską propagandę wciska się tam uczniom do głów. Przekonujemy się o tym niemal na każdym kroku, a jednak ciągle irytuje tak samo mocno. Innym ciekawym wątkiem, który rzucił mi się w oczy, jest fakt, że jedną z najzacieklej broniących polskich interesów osób, była… posłanka Nowej Lewicy, Anna Maria Żukowska. Powiedzieć, że się tego w ogóle nie spodziewałam, to nic nie powiedzieć.

Polska winna Holocaustu

Wróćmy jednak do samych podziękowań, bo od nich się wszystko zaczęło: Czuję się jak zwycięzca. Dla mnie to, że otrzymałam najwięcej punktów od Polski, po tym, co przeszła tam moja rodzina podczas Holocaustu, to był prawdziwy moment triumfu. Moim największym sukcesem było, że Izrael został zauważony, zostawiliśmy po sobie ślad, sprawiłam, że mój kraj był ze mnie dumny – to moje największe osiągnięcia. Czyli pani Noa otwarcie zasugerowała Polakom odpowiedzialność za Holocaust. Samo to już wiele mówi o tym, czego izraelska młodzież uczy się w szkołach. Jeszcze parę lat temu śmialiśmy się, że niedługo będzie się uczyć dzieciaki, że Niemcy najechali na Polskę, aby ratować Żydów z łap polskiego antysemityzmu. Dzisiaj jesteśmy już o krok od tego. Na razie Izrael wprost przypisuje nam niemieckie zbrodnie na obywatelach żydowskiego pochodzenia. Ktoś mógłby zaprotestować, że „zaraz, chwileczkę, ale to tylko jedna wokalistka, jaki cały Izrael?” – przejdę do tego w dalszej części tekstu. Chciałam tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Zazwyczaj, kiedy sportowiec, muzyk albo, ja wiem, akrobata odbierają nagrodę w kraju, z którym jego Ojczyzna ma bolesne wspomnienia (albo tak jak w tym przypadku otrzymują najwyższą ilość punktów) to po prostu dziękuje. Nie politykuje, nie robi wykładów z historii, nie wypomina. Reprezentantka Izraela nie mogła jednak powstrzymać się od wypominania Polsce, jakie to – według propagandy, którą nasiąkała już od najmłodszych lat – krzywdy jej przodkowie doznali z polskich rąk. Nie przypominam sobie, żeby Iga Świątek po zwycięstwie w Rolland Garros mówiła: „Bardzo się cieszę, że wygrałam tutaj na francuskiej ziemi. Jest to dla mnie szczególnie ważne, bo w 1939 roku Francja nie chciała udzielić obiecanej pomocy Polsce”. Albo żeby Kamil Stoch po jakimś wygranym konkursie tłumaczył: „Pal sześć to trofeum, najbardziej się cieszę, że pokonałem niemieckich skoczków. Macie za swoje, Niemiaszki!”. A pani Kirel nawet się nie zająknęła. Ciekawa jestem, czy gdyby przyszło jej „dziękować” Niemcom, to też użyłaby podobnego sformułowania, czy tylko nas w Izraelu nienawidzą tak bardzo, a naszym zachodnim sąsiadom zapomniano wszystkie winy.

Izraelska wersja historii

Na te słowa Izraelki odpowiedziała właśnie Anna Maria Żukowska na Twitterze: Czy ta wypowiedź odzwierciedla poziom edukacji na temat Holokaustu w Izraelu? Czy młodym ludziom w Izraelu wydaje się, że Holokaust spowodowała Polska, nad którą młoda obywatelka Izraela może odnieść po latach moralne zwycięstwo, czy co? – pytała. I zdenerwowała tym samym środowiska żydowskie, które dosadnie, chociaż niestety niezgodnie z prawdą, odpowiedzieli polskiej posłance. Przyjrzyjmy się części z nich:

Odzyskanie skradzionego mienia po wojnie było prawie niemożliwe. Moja rodzina była jedną z nielicznych, którym się to udało. Były powody, dla których naziści wybrali Polskę.

Skradzionego przez nazistów, przypomnę. Według niemieckiej wersji historii był to jakiś tajemniczy, nieznany lud, który najechał na ich kraj. Według tej oficjalnej – byli to właśnie Niemcy. Chyba że chodziło o kamienice (podejrzewam, że ten internauta nie słyszał o haniebnym okrzyku „Wasze ulice, nasze kamienice!”, ani o stosunku tzw. „litwaków” do Polski), ale te też zniszczyli hitlerowcy. Odbudowali je Polacy. Własnymi siłami i własnymi środkami. A co do powodów, dla których naziści (bo przecież nie Niemcy!) wybrali Polskę, to myślę, że jednym z głównych był ten, że ówczesne terytorium Polski zamieszkiwało najwięcej osób żydowskiego pochodzenia w całej Europie. U nas znaleźli schronienie, u nas czuli się bezpiecznie, Polacy – mimo niezbyt ciepłych polsko-żydowskich stosunków – ugościli ich w swoim kraju (co niekoniecznie było normą, jeśli spojrzymy na państwa Europy Zachodniej). To nie obywatele polscy, ale agresja naszego sąsiada tę sielankę zepsuła. Ale OK, autor wpisu na pewno wiedział lepiej. W szkole mu tak powiedzieli. Inny użytkownik Twittera grzmiał:

Młode pokolenie Izraela bardzo dobrze zna historię. Dlatego dokładnie wiemy, kto wymordował nasze rodziny i kto nie zrobił nic, by temu zapobiec!

Właśnie nie jestem pewna, czy młode pokolenie Izraela dokładnie wie, kto wymordował ich rodziny, bo ich wersja wydarzeń z czasów II wojny światowej jest już chyba odwrócona o 180 stopni od tej oficjalnej, ale jestem pewna, że wiem, kto według tego internauty nic nie zrobił, by temu zapobiec. Oczywiście, że my! Ja tylko w takim razie szybko przypomnę niektóre nazwiska: Irena Sendler, Józef i Wiktoria Ulmowie, Witold Pilecki. A to naprawdę garstka osób, które ryzykując swoje życie starali się pomóc swoim sąsiadom pochodzenia żydowskiego – dlatego zresztą najwięcej „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” jest wśród Polaków, a było to najwyższe IZRAELSKIE odznaczenie. Czyli przyznawane przez rodaków autora tych mądrości – było to jednak w czasach, kiedy Żydzi nie stawali jeszcze na głowie, żeby prostytuować historię. Zajmuje mnie kwestia, czego ten człowiek od nas oczekiwał? Polska była wtedy pod okupacją i też straciła wtedy miliony ludzi. Polacy starali się walczyć z Niemcami przez cały okres trwania wojny. Nigdy oficjalnie nie sprzymierzyła się z agresorem. O rodzinach ratujących Żydów już wspominałam, a podejrzewam, że ten bęcwał nie wie, jakie groziły za to konsekwencje – stąd może pretensje, że NIE WSZYSCY Polacy wtedy pomagali, bo i takie głosy słyszałam. Pewnie chciałby też nawiązać do tzw. „szmalcowników”, więc od razu napiszę – tak, tacy ludzie też się zdarzali. Dopóki nie dostali się w ręce żołnierzy Armii Krajowej, która przewidywała tylko jedną karę za wydawanie Żydów. A tego, że o wiele chętniejsi do podobnej zdrady byli jego „bracia w wierze”, już na pewno nie słyszał, bo to niedobra jest.

Polscy urzędnicy zasadniczo zaprzeczają Holokaustowi, a następnie mówią, że Żydzi potrzebują lepszej edukacji o naszym własnym ludobójstwie. Krewni Kirel (i moich i wielu innych) zostali faktycznie zamordowani w Polsce, nawet jeśli sprawcy w większości nie byli Polakami.

To już jest bzdura wybitna. Przede wszystkim negowanie Holocaustu jest w Polsce nielegalne, więc ktoś tutaj kompletnie nie wie, o czym pisze. Chętnie poznałabym nazwiska tych polskich urzędników, bo ja się z tym nie spotkałam. Owszem, były pojedyncze przypadki, ale żeby robili to polscy politycy? W Polsce zabrania się negacji zbrodni popełnionych przez systemy totalitarne – zarówno nazistowskie, jak i komunistyczne. To naprawdę można było sobie sprawdzić w Internecie, zanim się coś takiego napisało. To, że potrzebujecie lepszej edukacji o „waszym własnym ludobójstwie” (bo Polacy, rzecz jasna, nie byli mordowani) to akurat prawda i potwierdziliście to właśnie swoimi wpisami. Ot, choćby ostatnie zdanie w tym cytacie. Polska była pod okupacją, nie rozumiem, dlaczego uznajecie to za jakiś mało istotny szczegół, którym nie warto sobie zaprzątać głowy. Ignorancja jaka bije z tego twitta dosłownie poraża. „Nawet jeśli w większości nie byli Polakami” – czyli nieważne kto, ważne gdzie. Piękna logika. Jeżeli kogoś zabiją w mieszkaniu autorki, to nie potrzeba robić dochodzenia – ona tam mieszka, więc ona jest winna. Jeżeli to autorka wpisu zostałaby zabita – znaczy, że popełniła samobójstwo. Idealnie! Ale faktycznie W WIĘKSZOŚCI nie byli to Polacy. Powiedziałabym nawet, że stanowili zdecydowaną mniejszość. Ale wiecie przecież, kogo tam było całkiem sporo. Żydów.

Krótkotrwała wdzięczność

Jak widzicie, Noa Kirel to nie jest jakiś pojedynczy przypadek. Wyjątkami można tam nazwać ludzi, którym jeszcze nie wyprano mózgów kłamstwami na temat Holocaustu, ale podejrzewam, że jest ich coraz mniej. Jakiś czas temu trafiłam na YouTube na filmik, w którym pytano mieszkańców Izraela, co myślą o Polsce. Bardzo wielu mówiło o tym, że ich przodkowie mieszkali kiedyś w naszym kraju. A jeszcze więcej musiało wspomnieć o nazistowskich zbrodniach i obozach koncentracyjnych. Nie, żebym była szczególnie zaskoczona tymi odpowiedziami, ale – tak jak wspominałam na początku tekstu – za każdym razem irytuje to tak samo. Polscy obywatele ryzykowali życiem, żeby uchronić Żydów przed nazistowskimi łapami – w zamian otrzymaliśmy stalinowskich sędziów, którzy skazywali na śmierć naszych bohaterów, a dzisiaj oczernianie Polski na arenie międzynarodowej za pomocą takich kłamstw, jakie się w głowie nawet nie mieszczą. Nazwać tych ludzi bezczelnymi, to mało.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Idee i wartości Igrzysk Olimpijskich

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Zawsze myślałam, że zaszczyt niesienia olimpijskiego płomienia dotyczy tylko najbardziej zasłużonych sportowców. Prawdziwych legend, które potrafiły pokonać największe słabości, a stres i presję przekuć na ambicję i waleczność. Mistrzów w swojej dyscyplinie. Niedoścignionych wzorów i autorytetów dla wielu ludzi. Ludzi wytrwałych, ambitnych i pracowitych. Ludzi, którzy całe swoje życie podporządkowali sportowi. Którzy nie bali się wyrzeczeń, bo przyświecał im jeden konkretny cel i konsekwentnie do niego dążyli. Którzy są żywymi pomnikami w świecie sportu. Którzy często dokonywali rzeczy, które wydawały się niemożliwe.

Nowa tradycja?

Francuzi uświadomili mi, jak bardzo się myliłam. Ponieważ znicz olimpijski poniósł Snoop Dogg, który kojarzy mi się głównie z jaraniem trawki, oraz jakichś trzech facetów, którym wydaje się, że są kobietami. Już na ostatnich Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, zdaje się w ceremonii otwarcia albo zamknięcia konkursu w łyżwiarstwie figurowym, brał udział mężczyzna, który nie potrafił nawet jeździć na łyżwach i jedyne, co zrobił to dostojnie wyrżnął tyłkiem o lód, niosąc norweską flagę. Ale był przebrany za kobietę, więc widocznie kompromitacji nie było. Francja idzie jeszcze dalej, bo zabiera zaszczyt wzięcia udziału w sztafecie niosącej olimpijski znicz cenionym i szanowanym sportowcom, ale to wszystko, rzecz jasna, w imię tolerancji. Panowie, którzy zamiast nich, poniosą znicz znani są podobno z wulgarnych i seksualnych występów. Według wielu taki wybór to poniżanie i deprecjonowanie ważnych wartości i ogólnie hańba dla Francji. Zgadzam się, przy czym według mnie Francja zhańbiła się już ładnych parę lat temu i wiele już z tego państwa nie zostało.

Tolerancja ponad bezpieczeństwo

Ale już burmistrz Paryża broni tego wyboru, powołując się na typowe dla postępowców argumenty. Niejednokrotnie wyśmiewane i nie wnoszące absolutnie nic do dyskusji. Pewnie już domyślacie się, jakie to „argumenty”. Ależ oczywiście, homofobia i transfobia. Cóż, tak jak pisałam – zaszczyt niesienia znicza powinien dosięgnąć tylko najwybitniejszych sportowców. Nie widzę powodów, dla których ta tradycja miałaby się zmienić na korzyść jakichś niewyżytych przebierańców. Jeśli pani burmistrz potrafi mi to jakoś logicznie wytłumaczyć, to bardzo proszę. W przeciwnym wypadku niech sobie wsadzi tę transfobię i homofobię tam, gdzie słońce nie dochodzi. I zajmie się naprawdę poważnymi problemami, bo te Igrzyska mogą być najbardziej kompromitujące w całej historii tych rozgrywek i to nie tylko ze względu na takich dziwaków. Chirurdzy i inżynierowie, tak jak przewidywali ludzie mądrzejsi od pani burmistrz, już robią tam chlew. Zdążyli wywołać zamieszki na meczu Argentyny z Maroko (co, swoją drogą pokazało, że Francuzi są kompletnie pod tym kątem nieprzygotowani), okraść piłkarzy z Argentyny oraz kolarzy z Australii oraz ubogacić kulturowo australijską obywatelkę. A ceremonia otwarcia dopiero dziś wieczorem. A nieśmiało tylko przypominam, że Francja, zgłaszając swoją kandydaturę, wzięła na siebie obowiązek troskę o bezpieczeństwo wszystkich kibiców, którzy tam przyjadą.

Cóż, szykują się wybuchowe Igrzyska.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

 

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Uśmiechnięte państwo prawa

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

To, co ostatnio dzieje się w naszym uśmiechniętym państwie prawa to tak naprawdę zwykły kabaret, bo działania Tuska przypominają już najlepsze czasy SB. Niedawno służby zatrzymały ks. Olszewskiego i Marcina Romanowskiego w sprawie jakichś nieprawidłowości związanych z Funduszem Sprawiedliwości. Obaj utrzymują, że w areszcie byli traktowani co najmniej średnio, żeby nie powiedzieć dosadniej, ale służba więzienna i Adam Bodnar stwierdzili, że wcale nie, nieprawda i na tym w zasadzie sprawa się skończyła. Ale cóż, pan premier obiecał swoim wyborcom, że będzie zemsta na tych wstrętnych pisiorach – i tej jednej obietnicy akurat zamierza dotrzymać. Po pierwsze dlatego, że sam jest mściwym człowiekiem, o czym mówiło się już dawno i w różnych środowiskach, a po drugie dlatego, że doskonale zdaje sobie sprawę na czym jego zatwardziałemu elektoratowi najbardziej zależy – im nie przeszkadza, że nagle będą mieli mniej pieniędzy w portfelu, a być może nawet stracą pracę, byle tylko mieli świadomość, że ktoś „j***e PiS”. Zaatakowano dwa z najbardziej znienawidzonych – przez postępowych i tolerancyjnych – cele.

Ten szatański Kościół

Ksiądz Olszewski po zatrzymaniu napisał list do rodziny, który następnie został opublikowany. Z jego fragmentów możemy wyczytać między innymi: Od 6 rano, przez cały dzień (nawet przy czynnościach fizjologicznych) byłem skuty. Ani na chwilę nie zdjęto mi kajdanek. Usłyszałem, że o tej porze nie ma ani kolacji, ani wody. Ubłagałem pół butelki wody z kranu, przyniesionej w butelce, która stała w celi. Rano, kiedy prosiłem, by zaprowadzono mnie do WC, usłyszałem: „Lej do niej”. Ksiądz pisał również: Pouczono mnie, że w razie jakiegokolwiek ruchu bez ich zgody użyją siły włącznie z bronią palną. Oczywiście, tak jak wspominałam Bodnar i służby więzienne stanowczo temu zaprzeczyły, więc w ogóle nie ma o czym gadać, jednak adwokat księdza utrzymuje, że jego klient schudł w areszcie 15 kilogramów i ogólnie jest w złym stanie fizycznym. Jak jest naprawdę, nie wiadomo, ale patrząc na to, jakie wspomnienia z aresztu mieli Wąsik i Kamiński – obawiam się, że nie można tego wykluczać. Nie wiem też, czy ksiądz Michał jest winny czy nie – wiem za to, że wielu prawników ma wątpliwości co do zasadności tych oskarżeń, tym bardziej, że mówimy tu nawet o rzekomym udziale w grupie przestępczej. Tyle że Koalicja za grupę przestępczą uznaje PiS, Konfederację i ogólnie każdą grupę czy stowarzyszenie, która nie działa po ich myśli. Mam jednak wrażenie, że mamy tu do czynienia z typowo SB-ckimi metodami – dorwano człowieka, co do którego można było sformułować mające mniej lub więcej sensu zarzuty, a potem uprzykrzać mu życie w więzieniu tak, żeby się złamał i być może zdradził jakieś nieścisłości gdzieś w wyższych kręgach, które nawet nie muszą być prawdziwe. I trochę się denerwują, bo wygląda na to, że duchowny do tej pory się nie złamał.

Ten przebrzydły PiS

Jeszcze większe jaja są z posłem Marcinem Romanowskim. On również jest oskarżany o nieprawidłowe wydatkowanie środków z Funduszu Sprawiedliwości. Romanowskiego aresztowano przed kamerami, niemalże w świetle fleszy – tak, żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości z jakim niebezpiecznym przestępcą i bandytą mamy do czynienia. I po to, żeby zaślepieni fanatycy Tuska mogli wiwatować. Oczywiście, trzeba było go od razu aresztować, bo „zachodziło ryzyko matactwa”. Romanowski od jakiegoś czasu musiał zdawać sobie sprawę, że nasz nie-rząd ostrzy sobie na niego zęby, więc jakby miał mataczyć, to już dawno by to zrobił i może nawet uciekł do Włoch, jak taki inny. Mało tego – on kilka dni wcześniej sam zgłosił się do prokuratury, żeby złożyć zeznania, ale wtedy nikt nie chciał z nim gadać. Bo wtedy nie było kamer, nie było świadków, oczernianie człowieka nie byłaby więc aż tak spektakularne. Kazano mu więc spadać, żeby po jakimś czasie wywlec go w kajdankach na oczach wszystkich. Sprawiedliwość triumfuje, prawda? Tylko że wcale nie, bo poseł Romanowski bardzo szybko został zwolniony z aresztu, bo okazało się, że ma on również immunitet Rady Europy. I teraz pytanie – czy prokuratorzy pod rządami Tuska są tak niekompeteni, że nie zdawali sobie z tego sprawy i skompromitowali się doszczętnie, czy może wręcz przeciwnie – zrobili to celowo, wiedzieli, że tak to się skończy, ale też doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że obraz wyprowadzonego w kajdankach urzędnika państwowego na trwale zostanie w pamięci. I prawdopodobnie właśnie o to chodziło. Zresztą sam Tusk pisał na swoim Twixie, że publiczność jest rozczarowana. Sam się poniekąd przyznał, że robił to właśnie dla poklasku.

Prawo takie, jak my je rozumiemy

Romanowski może być po prostu nagrodą pocieszenia dla prostego ludu, bo przecież Tusk obiecywał dorwać Zbigniewa Ziobrę, a tego mu się nie udało z uwagi na ciężką chorobę byłego ministra. A może i środkiem do celu, żeby uzyskać haki na kogoś wyżej postawionego, jak to już wcześniej pisałam. Nie wiem, ale wiem, że to, co wyprawiają posłowie KO na polecenie swojego guru na pewno zgodne z prawem nie jest. Śmieszą mnie też pełne oburzenia głosu z tamtego obozu, że Romanowski chowa się za immunitetem. Bo przecież oni w naszym nie-rządzie to wszyscy święci i żodyn z nich (ŻODYN!!!) nigdy tym immunitetem nie wymachiwał. I nie chodzi też o sam immunitet, bo ja ogólnie jestem jemu przeciwna, uważam, że jeśli wszyscy jesteśmy równi wobec prawa to wszyscy, a nie, że niektórzy mogą być równiejsi. Ale chciałabym, żeby te immunitety znieśli dla wszystkich, a nie co jakiś czas urządzali sobie polowanie na czarownice, bo któregoś posła akurat wyjątkowo nie lubią, a że kiedyś wpisał swoje nazwisko w nie tej rubryczce, co trzeba, to mają podstawy. I żeby była jasność – nie twierdzę, że ks. Olszewski i Marcin Romanowski są niewinni. Tego nie wiem. Ale wydaje mi się, że każdy ma prawo do uczciwego procesu. I każdy ma prawo oczekiwać tego procesu w swoim domu, o ile nie istnieje ryzyko, że kogoś zadźga na ulicy albo zwieje za granicę. Na razie słyszymy tylko o zarzutach. Nic nie wiadomo o procesie – kiedy i czy w ogóle będzie. Bez procesu nie ma wyroku, prawda? Nieprawda. Wyrok wydały już media protuskowe, oczerniając obu mężczyzn dwadzieścia cztery godziny na dobę. I nawet jeśli okaże się, że tak naprawdę żadnej afery nie było, to i tak zniszczono im dobre imię, a smród będzie się ciągnął za nimi jeszcze długo.

Takie to państwo prawa z tej naszej uśmiechniętej Polski.

M.

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Zło, którego się nie zapomina

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Żeby jeszcze bardziej uświadomić Wam, jakimi Niemcy byli okrutnikami podczas II wojny światami, a jakimi pokrytymi hańbą obłudnikami są teraz, kiedy nie chcą wypłacić należnych Polsce pieniędzy, napiszę Wam dwie historie. O jednej pewnie coś, gdzieś słyszeliście, bo jest dość znana w naszym kraju, ale o drugiej praktycznie już się nie mówi. I naprawdę nóż się w kieszeni otwiera, kiedy się o nich czyta. Daję Wam słowo, że po lekturze tego tekstu będziecie czuć tylko wściekłość i bezradność. Ja przynajmniej tak miałam, kiedy dzisiaj, wracając z pracy, czytałam sobie na ten temat, przygotowując się do tego artykułu.

Humanitaryzm po niemiecku

Obie te historie dotyczą rzezi na Woli, którą Niemcy zorganizowali, żeby ukarać warszawian za wybuch powstania. Zginęło wówczas od 20 tysięcy do 65 tysięcy, chociaż może należy odetchnąć z ulgą, że „tylko” tyle, bo Adolf Hitler wydał jasny rozkaz – mieli zginąć wszyscy warszawiacy. Co do jednego. Zaś całe miasto należało zniszczyć – to drugie im się przecież udało. Sposób myślenia tego obłąkanego człowieka był jasny: Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy. Niemcy, oczywiście, od razu ochoczo przystąpili do realizacji planu i dokonali ludobójstwa na mieszkańcach Woli. Nie miało dla nich znaczenia, czy to było dziecko, kobieta czy mężczyzna, nie miało dla nich również znaczenia, że to byli cywile, którzy nie brali udziału w walkach. Chcieli tylko przeżyć wojnę. Nawet to nie było im dane. Wymordowano również personel i pacjentów trzech okolicznych szpitali. Wywlekali ludzi z domów, biciem, kopaniem i uderzaniem kolbami karabinów zmusili ich do ustawiania się pod ścianami, gdzie następnie ich rozstrzeliwano. Zmuszano niektórych mężczyzn do palenia zwłok, a potem ich również zabijano. Wśród tych ludzi była Wanda Lurie, wypędzona z domu z trójką swoich dzieci. Kobieta była również w widocznej ciąży. Idąc na pewną śmierć, pani Wanda próbowała wybłagać pilnujących jej Niemców o łaskę dla niej i jej dzieci, ale gdzie tam. Później usiłowała wykupić się od jakichś Ukraińców, oferując im wszystkie swoje kosztowności. Oni chcieli się nawet zgodzić, ale przyuważył to jakiś Szwab i „transakcję” uniemożliwił tuż po wręczeniu ukraińskim pomocnikom biżuterii i pieniędzy. Rzecz jasna, swojej własności już nie odzyskała, ale myślę, że był to dla niej już w tym momencie najmniejszy problem. 3-letni Wiesław płakał przerażony, tym bardziej, że pewnie nie rozumiał jeszcze, co się dzieje. 6-letnia Ludmiła również wylewała łzy, powtarzając co chwilę: Mamo, oni nas zabiją! Najstarszy syn, 11-letni Lech po prostu się modlił. Niedługo później zostali postawieni pod mur fabryki „Ursus” i hitlerowcy zaczęli strzelać. Dzieci Lurie zginęły od razu, ona została ciężko raniona w twarz i obie nogi. Po odzyskaniu przytomności leżała między ciałami zabitych przez kolejne dwa dni, bojąc się ruszyć. Mogła tylko patrzeć na swoje martwe dzieci i czekać na śmierć. W pewnym momencie jednak poczuła ruch w swoim brzuchu. Wróciły w nią siły, że może zdoła ocalić swoje ostatnie, najmłodsze dziecko, więc wyczołgała się spod spiętrzonych ciał i próbowała uciekać. Następnie została jednak ponownie pojmana i zapędzona do obozu przejściowego w Kościele Św. Stanisława Biskupa, a następnie do obozu w Pruszkowie. 20 sierpnia urodziła syna Mścisława. Widzicie więc sami, że Niemcy doskonale widzieli, że kobieta jest w ciąży, a mimo to nie okazali litości. Każdy Polak to każdy Polak. Również nienarodzony. Dr Mścisław Lurie został współzałożycielem i aktywnym członkiem Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę. Zmarł w 2018 roku – jego matka odeszła w roku 1989. Była jednym z najważniejszych świadków, a dzięki jej zeznaniom wiadomo znacznie więcej o tragedii na Woli, a Niemcom nie udało się sprawy zatuszować. Choć próbowali.

Sprawiedliwość po niemiecku

No dobrze, a jakie kary spotkały morderców? Skoro były dostępne zeznania pani Wandy i innych świadków, więc było wiadomo mniej więcej, co tam się działo… Bo przecież nie mogło im to ujść tak zupełnie płazem, prawda? Cóż, nie wiem o wszystkich zbrodniarzach, ale napiszę Wam o jednym. Heinz Reinefarth był dowódcą jednego z oddziałów, który dopuścił się ludobójstwa na Woli. Później podobnych zabójstw miał dokonywać również na Starym Mieście. Szacuje się, że liczba ofiar oddziału Reinefartha wynosiła nawet 100 tysięcy osób. I co się z nim stało po wojnie? Pewnie kara śmierci, bo przecież to głównie przewidywano dla tych nielicznych, którzy trafili pod Międzynarodowy Trybunał Stanu w Norymberdze. No, właśnie – niestety tylko nielicznych. Ten kawał gnoja uniknął odpowiedzialności za swoje czyny. Polska wielokrotnie ubiegała się o ekstradycję zbrodniarza, ale za pierwszym razem odmówili nam alianci, tłumacząc, że Niemiec może być ważnym i kluczowym świadkiem w procesach norymberskich. Świadkiem! Później zrobili to już nasi zachodni sąsiedzi, powołując się na brak dowodów. Nie jest to jedyny raz, kiedy świat olewa polskie żądania o wydanie im oprawców swoich obywateli. Przecież tak samo było ze Stefanem Michnikiem i Heleną Wolińską. Przyczyną odmowy był… polski antysemityzm. Niektórzy ludzie wstydu nie mają. Szwedzi odmówili nam nawet już w 2019 roku, żeby zbrodniczy brat redaktora naczelnego Gazety Wyborczy, żeby starszy pan mógł spokojnie dożyć końca swoich dni w przytulnym ośrodku, gdzie grywał sobie w szachy z innymi mieszkańcami. Chyba wtedy powoływano się już na wiek stalinowskiego sędzi. Pamiętamy zresztą, że to samo robiła Platforma w Polsce. Bo jak tak można, przecież to starsi, schorowani ludzie! Ale już nielubianego posła chorego na raka można ciągać po sądach i robić mu najazdy na mieszkanie, czemu nie? Ale do brzegu – wiecie, co po wojnie robił w Niemczech nasz antybohater? W 1951 roku został wybrany na burmistrza miasta Westerland na wyspie Sylt. Jak można wybrać sobie na burmistrza człowieka, który niecałe dziesięć lat wcześniej dowodził oddziałami mordującymi tysiące ludzi? Nie wiem, ale to są Niemcy. Mało tego – mieszkańcy byli zadowoleni z głowy swojego miasta, więc za bardzo mu tego ludobójstwa ani służby w SS nie wypominali. Później został jeszcze posłem landtagu w Szlezwiku-Holsztynie (swoją drogą, niemiecka nazwa niezbyt dobrze nam się kojarząca), tak więc widać, że obywatele byli zadowoleni z jego – ekhm, ekhm – misji. A po zakończeniu kariery polityka pracował jeszcze jako prawnik, bo ten facet przecież na temat sprawiedliwości wiedział wszystko najlepiej! Wspominałam już, że Niemcy odmawiali nam wydania tego zbrodniarza – mało tego, przyznali mu rentę generalską! Zdechł (wybaczcie, ale nie będę pisać z szacunkiem o tym moralnym zerze) w 1979 roku w swojej rezydencji na wyspie Sylt, ciesząc się do końca życia szacunkiem i sympatią jej mieszkańców. Mam nadzieję, że chociaż w tym drugim życiu został osądzony tak jak należy. SPRAWIEDLIWEGO wyroku mu życzę. Jestem w trakcie lektury książki Krzysztofa Kąkolewskiego, zawierającej wywiady ze zbrodniarzami wojennymi, którzy uniknęli kary: Co u pana słychać?. Rozdział o tym bandycie nosi tytuł: Generał, który walczył z dziećmi. Warto po nią sięgnąć.

Tabliczka „pojednania”

Niemcom otworzyły się oczy dopiero w 2014 roku, więc postanowili… odsłonić na budynku ratusza tabliczkę z napisem: „Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie”. I to ma być całe zadośćuczynienie!? I liczycie na pojednanie po tym, co kiedyś Polsce zrobiliście i co robicie w dalszym ciągu, chociaż już bez użycia broni? Zmieniły się metody, cele pozostały te same. Nie jest to jednak jakiś bardzo zadziwiający wyjątek, bo pamiętamy, co zrobił nie tak dawno Justin Trudeau. Uhonorował weterana SS Galizien. Podobno nie wiedział, ale było mu przykro i bardzo przeprosił. Bo uczczenie Jarosława Hunki było bolesne dla narodu żydowskiego, Polaków, Romów i… społeczności LGBT. Dobrze w sumie, że o nas nie zapomniał. W każdym razie – jeżeli tak mają wyglądać starania niemieckiej strony o pojednanie, to ja podziękuję. Nie ma wybaczenia za takie okrucieństwa, nie ma też pojednania, jeśli chcą to załatwić cholernymi tabliczkami. Jeżeli o mnie chodzi nasi zachodni sąsiedzi mogą sobie wsadzić te tablice głęboko w… rzyć. I po czymś takim oni nas chcą praworządności uczyć? To chyba się z pewną, męską częścią ciała, na honory pozamieniali.

M.

Czytaj dalej