Connect with us

Wojciech Kozioł

Trzecia Droga i partia bez wyrazu

Tym oto wpisem kończymy cykl opisu ugrupowań politycznych przed wyborami. Na finał zostawiliśmy najbardziej nijaką formację z jaką przyszło się nam poznać w ostatnich latach.

Avatar photo

Opublikowano

on

W historii polskiego parlamentaryzmu było wiele partii jednego sezonu. Tylko w ostatnich latach można wymienić takie twory jak Wiosna Biedronia, Nowoczesna Petru czy Twój Ruch Palikota. I do tego grona niedługo będzie można zaliczyć Polskę2050. Jednak w przeciwieństwie do pozostałych, to ugrupowanie może nawet nie osiągnąć podstawowego celu jakim jest przeskoczenie progu wyborczego i to pomimo koalicji.

Źródło: Facebook; Szymon Hołownia

Zazwyczaj, gdy mowa o jakimś ugrupowaniu, to nasuwają się pewne skojarzenia. Dobre lub złe. Niektóre partie widzimy również przez pryzmat ich liderów. W końcu, gdy mówimy o Donaldzie Tusku, myślimy „Platforma”. Gdy o Jarosławie Kaczyńskim, to „PiS” i tak dalej. To podstawowe mechanizmy jakie występują w demokracjach i nie tylko. W ogóle w polityce.

Kolejnym elementem jest fakt, że lider niejako odzwierciedla swoje ugrupowanie. Nie w całości, ale jednak nadaje mu pewien charakter. Jeśli więc Sławomir Mentzen jest konserwatywnym liberałem, to wiemy doskonale, że Nowa Nadzieja też będzie posiadała zbliżony do niego profil.

Co jednak gdy partia, jak i sam lider, są tak niewyraźne, że po prostu nie generują żadnych emocji? Co więcej, nie jesteśmy w stanie nawet zamknąć w ramy jego poglądów? A, no tu już się pojawia problem. W przypadku Polski dotyczy ten kłopot głównie partii lewicowo-liberalnych. O ile Platforma nadal posiada duże wpływy, kapitał oraz wsparcie zagraniczne, to jest w stanie się utrzymać w takiej formie. Nawet pomimo fatalnego modelu zarządzania. Co innego jeśli mowa o Polsce2050 Szymona Hołowni.

Tak, aczkolwiek nie

W polityce raczej naturalnym jest to, że politycy, pomimo pięknych deklaracji, często zmieniają zdanie. Przyzwyczailiśmy się. Czasem potrzebują na to tygodnia, niekiedy miesiąca czy lat. Ale chyba Szymon Hołownia, jako jeden z niewielu był i jest w stanie zmienić swoją opinię na dany temat nawet nie w z dnia na dzień, ale w ciągu jednego dnia. A to już jest coś.

Co prawda katolik, ale liberalny jak PO. Niby niezwiązany z innymi partiami, ale w swoich szeregach mający głównie spadochroniarzy z Platformy i Lewicy. Chcący być antysystemowym, ale wywodzi się stricte ze środowiska lewicy liberalnej i mainstreamu. Próbujący być poważnym, ale boi się śmieciarki podczas nagrywania rolki na FB czy innego TikToka. I takie przykłady można mnożyć i zazwyczaj można je skwitować hasłem „jestem za, a nawet przeciw”. W sumie, nad takim ugrupowaniem to nic tylko usiąść i płakać, jak sam lider niegdyś uczynił nad Konstytucją.

Pod skrzydła PSL

Nie trzeba było czekać wiele, by jego ruch zaczął stopniowo pikować w granicę progu wyborczego. Winą tego jest w dużej mierze brak skonkretyzowanych poglądów, a te które już posiadał, to zazwyczaj były kalką z PO i Lewicy. Nie reprezentował więc żadnej alternatywy. I teraz można sobie zadać pytanie, czy Polskie Stronnictwo Ludowe, które przygarnęło Hołownię, będzie go chciało potraktować jako równorzędnego partnera, czy pożywkę i odskocznię?

Pojawia się tutaj pewne pole do manewrów, bo i opcji przedwyborczych jest kilka, a wykrystalizują się one dopiero po stworzeniu komitetów. Hołownia sam nie wystartuje, to pewne. Ma ruszyć do wyborów, wraz z Kosiniakiem-Kamyszem jako Trzecia Droga. Swoją drogą jest to hasło niemówiące kompletnie nic. Czyli pasuje idealnie.

W tym momencie opcje są trzy. Mogą oni wystartować w formie koalicji, co w jakiś sposób zabezpiecza jednych jak i drugich pod kątem miejsc na listach oraz podziału subwencji. Z pewnością jest to scenariusz najbardziej korzystny dla Hołowni. Drugie wyjście to start pod sztandarem PSL. Tutaj będzie powtórka z Kukiza, czyli ludowcy będą trzymać wszystko w garści i rozdawać karty. Polska2050 nie będzie miała nic do gadania. Trzeci scenariusz to start w koalicji wraz z Lewicą. I to jest największa egzotyka, ale też rozważana i mająca pewne podstawy.

W takim rozdaniu mielibyśmy w sumie 4 listy: PiS, KO, Konfederację i tę dziwną mieszankę tęczowo-ludową. To wyjście najmniej prawdopodobne, obarczone dużym ryzykiem, ale dające pewność, że Lewica jak i Ludowcy wejdą do Sejmu. Jeśli Platforma Obywatelska nadal będzie uderzać w resztę opozycji (jak to zrobiła w czerwcu z PSL i Hołownią), to faktycznie dla Lewicy może być to pewna furtka.

Co jednak z samym Hołownią? Nie ma co mu wróżyć świetlanej przyszłości. Nie zrobi on powtórki ani z Palikota, ani Petru. Co więcej, może on być jedynym „sezonowym liderem”, który nie dotrwa nawet do wyborów. Jeśli nawet, to będąc tym słabszym stronnictwem w koalicji.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Wojciech Kozioł

Platforma uczy, jak upartyjnić CPK

W ostatnich dniach pełnomocnik do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego Maciej Lasek stwierdził, że „były obóz rządzący stara się za wszelką cenę upartyjnić dyskusję wokół rozwoju kraju, w tym na temat CPK.” Jednak słowom posła Laska przeczą nie tylko fakty, ale i jego własne słowa.

Avatar photo

Opublikowano

on

W ostatnich dniach pełnomocnik do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego Maciej Lasek stwierdził, że „były obóz rządzący stara się za wszelką cenę upartyjnić dyskusję wokół rozwoju kraju, w tym na temat CPK.” Jednak słowom posła Laska przeczą nie tylko fakty, ale i jego własne słowa.

Ciężko obecnie o większą hipokryzję w szeregach przeciwników CPK, niż to co prezentuje sobą Maciej Lasek, gdy mówi, że „czasy amatorów przeminęły”, a dyskusję należy „zostawić ekspertom”. We wcześniejszym gronie ekspertów naprawdę ciężko doszukać się jakichś powiązań partyjnych, a większość (jeśli nie wszyscy) związani byli ściśle z branżą i to niekiedy przez kilkadziesiąt lat.

Natomiast sam poseł Lasek przyznawał nie raz, że obecni ludzie to są ci, których on zna, a w tym gronie mamy takie osoby jak np. byłego szefa ochrony lotniska, który później zajmował się marketingiem – jak widać obecnie takie kompetencje wystarczają.

Jednak, jeśli poszperać głębiej, to można znaleźć jeszcze więcej ciekawych rzeczy. Dla siedzących w temacie nie będzie odkryciem, ale dla osób rzadko mających z tym tematem styczność to może być zaskoczenie.

Otóż poseł Lasek był wcześniej bardzo blisko związany z organizatorami inicjatywy „Stop CPK”. Nawet sam przez długi czas miał ustawiony taki hasztag na swoim profilu, czyli musiał być bardzo oddany sprawie. Dziś niechętnie dzieli się szczegółami na temat współpracy z tą inicjatywą.

Co więcej, jest także członkiem „Parlamentarnego Zespołu ds. Przeskalowanych Inwestycji (m.in. CPK) i Przymusowych Wywłaszczeń”. Tak, to „CPK” nie jest tam wtrąceniem własnym, a częścią właściwego tytułu zespołu.

Kolejny ciekawym faktem jest to, że w zespole tym zasiadają wyłącznie (sic!) członkowie Platformy Obywatelskiej. Jest to niezwykle znamienne dla tego projektu i znów potwierdza tezę, że to PO jest najbardziej negatywnie nastawioną (i chyba zarazem jedyną) partią, która walczy z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego.

W poprzedniej kadencji Maciej Lasek również zasiadał w ty zespole (pełniąc w nim funkcję wiceprzewodniczącego. Podobnie jak obecnie, wtedy również zespół składał się wyłącznie z członków Platformy Obywatelskiej.

Czytaj dalej

Wojciech Kozioł

W politycznej matni

Niekończący się festiwal w postaci walki obozów politycznych zaczyna znowu wracać do hasła „przedterminowych wyborów”. Jednak czy takie rozwiązanie w ogóle jest wykonalne?

Avatar photo

Opublikowano

on

Niekończący się festiwal w postaci walki obozów politycznych zaczyna znowu wracać do hasła „przedterminowych wyborów”. Jednak czy takie rozwiązanie w ogóle jest wykonalne?

Technicznie rzecz ujmując – tak. Jednym z najłatwiejszych sposobów byłby po prostu nieuchwalony budżet (na czas pisania tekstu jeszcze to się nie wydarzyło). To by skutkowało wcześniejszym rozwiązaniem parlamentu i rozpisaniem wcześniejszych wyborów.

Jednak nawet, poza tym pojawiają się głosy ze strony Donalda Tuska jak i obozu Prawa i Sprawiedliwości w postaci przestrogi, że takie rozwiązanie wisi w powietrzu. Szanse są na nie nieduże (ze względu na i tak dużą ilość wyborów w tym roku), ale nigdy nie można tego wykluczyć.

Można też dokonać samorozwiązania i wtedy wszelkie dywagacje schodzą na dalszy plan. Jednak czy taka gra jest warta świeczki?

Dolanie oliwy do ognia

Takie rozwiązanie jednak niosłoby ze sobą szereg konsekwencji, w dużej mierze tych negatywnych. Znów równałoby się to podsycaniu wojny wewnętrznej, ale też byłby to kolejny cios w polskie projekty infrastrukturalne, dalsze zbrojenia, czy po prostu w ogólną stabilność państwa.

Jedyna logika, która stoi za takimi krokami to dla Platformy próba jeszcze większego utopienia PiS i wiara we własne sondaże. Z kolei dla PiS to szansa na zreflektowanie się i dokonanie jakiegoś „wewnętrznego oczyszczenia”. Choć akurat to w polskiej polityce bardzo rzadko się dzieje.

Jednak należałoby zadać sobie pytanie, czy któraś ze stron nie przelicytowałaby w pewnym momencie swoich założeń, zwłaszcza jeśli mowa o kluczowych sprawach dla polskiego bezpieczeństwa. Zauważmy, że gdyby jakimś cudem w Prawie i Sprawiedliwości pojawił się „rachunek sumienia” za ostatnie kilka lat, gdzie doszliby do porozumienia z PSL, Konfederacją czy nawet Lewicą i zarządzili coś na wzór „rządu technicznego” – to czy byłoby to abstrakcyjne? Wbrew pozorom nie. Jeśli taka koalicja wyszłaby z założenia, że zajmują się tylko kluczowymi sprawami i odrzucają rzeczy znacząco dzielące, to taka forma mogłaby być na jakiś czas skuteczna.

Takie założenie wynika z faktu, że wszystkie wyżej wymienione partie są za projektami, które w przyszłości staną się fundamentami polskiego bezpieczeństwa energetycznego oraz transportu. To stoi za to w opozycji do tego, co proponuje obecnie Platforma Obywatelska. Nawet jeśli założyć, że Lewica z Konfederacją się w tych kwestiach nie dogadają (co jest dyskusyjne), to połączenie PiS-PSL-Konfederacja byłoby jak najbardziej wykonalne, a każda z tych partii skutecznie by mogła trzymać na wodzy swojego koalicjanta.

Niestety w takim założeniu kluczowa jest postawa PiS, gdzie najtwardszy elektorat nie dopuszcza do siebie myśli o takich rozwiązaniach. Obie partie są traktowane tam jako zdrajcy czy nawet agenci wpływu. Ustawienie się w takiej pozycji daje jednak bardzo dobry punkt wyjścia dla Platformy, która jest bardziej skora do koalicji, ale po kryjomu krótko trzyma każdego z koalicjantów.

Czytaj dalej

Wojciech Kozioł

Polsko, bądź ambitna

Polska pilnie potrzebuje strategicznych projektów infrastrukturalnych – fakt, nie opinia. Czy elektrownia atomowa jest konieczna? Tak. A CPK? Jak najbardziej. Port kontenerowy? Zdecydowanie tak. I można jeszcze wymienić kilka takich inicjatyw. Dla jednych będzie to „megalomania”, ale dla zdecydowanej większości to po prostu inwestycja w przyszłość.

Avatar photo

Opublikowano

on

Polska pilnie potrzebuje strategicznych projektów infrastrukturalnych – fakt, nie opinia. Czy elektrownia atomowa jest konieczna? Tak. A CPK? Jak najbardziej. Port kontenerowy? Zdecydowanie tak. I można jeszcze wymienić kilka takich inicjatyw. Dla jednych będzie to „megalomania”, ale dla zdecydowanej większości to po prostu inwestycja w przyszłość.

Po październikowych wyborach (a w zasadzie jeszcze przed nimi) zachodziły obawy, że poszczególne projekty mogą nie dojść do skutku. Co jest o tyle ciekawe, ponieważ większość społeczeństwa stoi za nimi. Mało tego, nawet większość polityków dogaduje się w tej sprawie. A powiedzmy sobie szczerze, nie ma wielu idei, które łączyłyby Lewicę, Konfederację, PSL i PiS. Celowo tutaj nie zostały wymienione Platforma oraz ugrupowanie Szymona Hołowni. PO ma tutaj rolę dominującą i nie jest to zaskoczeniem. Polska 2050 z kolei ma w swoich rękach resort odpowiedzialny za środowisko, a więc elektrownię jądrową, która nadal stoi pod znakiem zapytania.

Nie należy pokładać nadziei w tym, że ewentualne powołanie rzecznika czy też jakiegoś specjalnego koordynatora ds. EJ. Warto się w takiej sytuacji odnieść do sytuacji z Centralnym Portem Komunikacyjnym, który jest dosłownie torpedowany przez nową ekipę rządzącą.

„Bo CPK to projekt pisowski”

To jeden z „argumentów” używanych przez stronę przeciwną, wobec tego projektu. Obok niego znajdziemy jeszcze „megalomanię”, „nie stać nas” czy to, że są to „fanaberie Kaczyńskiego”.

Innym jest fakt, że oddelegowanie do CPK osoby Macieja Laska, który był jednym z „hasztagowców” grupy „StopCPK” jest dobitnym sygnałem, że ten Centralny Port musi zostać utopiony. Po prostu. Jednak jest to wyłączna inicjatywa Platformy, bo w tym wypadku również większość środowiska politycznego jest „za”.

Jednak machina medialna, jaką obecnie dysponuje PO, jest przeogromna i widać to doskonale, jak manipulowane są „debaty” i informacje o CPK. Podawanie fałszywych wyliczeń i kwot, przedstawianie apolitycznych specjalistów jako „pisowców” i zastępowanie ich znajomymi Macieja Laska (do czego sam się przyznał). Dosłownie nie ma tu żadnego znaku, który by miał świadczyć o tym, że PO będzie chciała dokończyć ten projekt.

Bądźmy ambitni

Do czego to doszło, żeby projektu infrastrukturalne (nawet nie największe w Europie) miały być symbolem ambicji. Choć z pewnością są one krokiem w tym kierunku, ale daleko im do jakiejś „megalomanii”. Wręcz przeciwnie, to krok w stronę normalności. Tak samo jak elektrownia jądrowa, która nie tylko jest projektem, który da nam czystą i tanią energię na kilkadziesiąt lat, ale również stworzy bazę technologiczną, której nam przez lata brakowało.

Gdzie zatem szukać odpowiedzi na pytanie, komu to wszystko najbardziej przeszkadza? Platforma stara się to brać na siebie, choć jest „tylko” wykonawcą. Natomiast zlecenia najpewniej idą z pewnego państwa na zachód od Odry, któremu bardzo nie na rękę, czystym przypadkiem, były właśnie te projekty.

Czytaj dalej