Nawiasem Pisząc
Szacunek do kobiet po lewicowemu
Kojarzycie ostatnią strategię totalnej opozycji, kiedy wyszło na jaw, że jednak są w Polsce kobiety, które zamierzają oddać głos na PiS, albo (o, zgrozo!) na Konfederację? Wiecie, straszą jak to będą zmuszać je do porodu, sprowadzą panie do roli „służących” mężczyzny, której prawa będą regularnie i konsekwentnie łamane i w ogóle nastanie dziewiąty krąg piekła kobiet? Ewentualnie usiłują je obrażać, co jest nie tylko zabawne, bo ukazuje cały ich poziom hipokryzji, ale przede wszystkim nieskuteczne. Nie wyobrażam sobie, żeby potencjalny wyborca, który zawiedziony działaniami i naiwnym programem (albo jego brakiem) jednej partii zaczyna popierać inną, na dodatek skrajnie odmienną poglądowo, daje się przekonać do powrotu, po tym kiedy obraziło się jego inteligencję. Nikt chyba nikogo nigdy nie nakłonił do zmiany poglądów, jeśli jedynym jego argumentem będzie: „Jesteś głupi”. A dokładnie to robią politycy PO i lewicy – jeśli straszenie nie pomaga, to spróbujemy wyśmiać albo obrazić. Jak to ujął Krzysztof Śmiszek? „Głupota albo zaczadzenie”? No tak, na pewno tymi słowami przemówiłeś, Krzysiu, wszystkim kobietom, które ośmielają się nie wspierać opozycji, do rozumu. Na tyle dosadnie, że prędko na was nie zagłosują. Sytuacja jednak jest drażliwa, bo wytrącony im został jeden, stereotypowy argument z ręki – no bo jak tu wmawiać ludziom, że na Konfederację to tylko młode, zakompleksione byczki głosują, incele, kuce i chuligani stadionowi? Przedstawiciele bardziej lewej strony politycznej nie mogą zrozumieć, że temat aborcji już się Polakom przejadł. Większość kobiet, które na fali wzburzenia, przyłączyły się do Marszu Kobiet w miarę szybko zorientowały się, że wulgaryzmami i wandalizmem niczego nie wywalczą. Zostały tylko najzacieklejsze frustratki, którym nienawiść do PiS-u dosłownie zalała oczy. Kolejne kłamstwa, chętnie powielane przez wspierające ich media, też nie pomagają, bo są szybko prostowane. Zwłaszcza że każda taka manipulacja była coraz grubszymi nićmi szyta. A już afera ze świętą Joanną od aborcji na pewno zwolenników nikomu nie przysporzyła. Jestem przekonana, że jest dokładnie na odwrót i że każda taka gównoburza rozkręcana przez niektórych polityków i media powoduje, że kolejnym osobom otwierają się oczy. No bo ileż można dać się okłamywać?
Zaklinanie rzeczywistości
Ostatnio kolejne kobiety do lewicy była łaskawa zniechęcić Joanna Senyszyn. W programie telewizyjnym o nazwie „Arena Poglądów” na pytanie pewnej pani o kwestie bezpieczeństwa, związane z relokacją „uchodźców” i otwarcia granicy z Białorusią dla tłumu ludzi najpierw uprzejmie stwierdziła, że to propagandowe bzdury serwowane nam przez prawicę. Prawdopodobnie chodziło jej o to, że ci ludzie to tak naprawdę niegroźni są. Pani Joanna niestety miała pecha, bo zaprzeczać „prawicowej propagandzie” przyszło jej niedługo po tym, kiedy we Francji najpierw jakiś zbir atakował nożem malutkie dzieci, potem inny prawdopodobnie próbował porwać dziewczynkę, przy okazji powalając jej babcię, a jeszcze później cała Francja zapłonęła ogniem, bo policja zastrzeliła młodocianego przestępcę, który wcześniej prawie potrącił jednego z funkcjonariuszy. A jakby tego było mało, mniej więcej w tym samym czasie cała Polska żyła brutalnym morderstwem dokonanym na obywatelce naszego kraju przez Banglijczyka. I – jak na złość – żyjemy w czasach szybkiego Internetu, nie musimy oczekiwać posłańca na koniu, więc informacje o tych wydarzeniach dochodziły do nas na bieżąco. A jak ktoś chciał, to mógł sobie nawet obejrzeć nagrania, na których widać, jakim radosnym ogniem płonęła niedawno Francja. I przy okazji przeanalizować sobie, jak szybko fajczą się samochody elektryczne, do których koleżanki i koledzy pani Senyszyn chcą nas zmusić. Takie zaklinanie rzeczywistości przez lewicę nie jest jednak niczym nowym, zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Przy każdej zadymie, którą wzniecali imigranci w zachodnich państwach Europy słyszymy, że to tylko pojedyncze przypadki, a ci „nasi” na pewno będą kochani, milutcy i dobrzy. Tyle że takich gwarancji niestety nie mogą nam dać. Bart Staszewski, niedługo po tym, jak zaczęły napływać pierwsze informacje o tym, co działo się na ulicach Paryża i innych francuskich miast, wrzucił swoje zdjęcie na tle wieży Eiffla i dodał podpis sugerujący dokładnie to samo, co posłanka lewicy – że wszystko to tylko kłamstwa, bo tutaj bezpiecznie i spokojnie jest. Znając jednak wcześniejszą działalność pana Staszewskiego i wiedząc, że prawdomówność nie jest jego najmocniejszą stroną, mam pewne wątpliwości, czy aby na pewno był wtedy we Francji, czy może po prostu wrzucił jakieś starsze zdjęcie. Też kiedyś byłam we Francji i też nic złego się nie działo, ale to było grubo przed 2015 rokiem, w którym Angela Merkel podjęła – katastrofalną dla Zachodniej Europy – decyzję. Tak więc takie lewackie bajania już znamy, bardziej szokujące jest to, co pani Joanna powiedziała później.
Kompromitująca wypowiedź
„Na szczęście przepisy pozwalają usunąć ciążę z gwałtu” – postanowiła uspokoić swoją oponentkę Senyszyn. Szacunek do kobiet w pełnej krasie. Zresztą nie tylko do kobiet – mamy tutaj przykład absolutnego braku szacunku wobec każdego, kto ośmieli się prezentować odrobinę inne poglądy. W mediach funkcjonuje takie określenie jak „echo chamber” (z angielskiego: komora echa). Jest to określenie opisujące środowisko o bardzo zbliżonych poglądach, żyjące we własnej bańce, gdzie napotyka tylko i wyłącznie przekonania, które wzmacniają te, które mieło wcześniej. Nie trafia na przeciwne poglądy, więc w grupie rozwija się coraz większy radykalizm – zwłaszcza że przekazywane informacje często są odpowiednio zmanipulowane. W pewnym momencie każdy, kto choć trochę odbiega od prezentowanych tam poglądów, jest wykluczany z grupy i konsekwentnie atakowany. Tak stało się z J.K. Rowling i tak samo zachowuje się cała współczesna lewica. Rzecz jasna, wśród osób o prawicowych poglądach, też takie zjawisko występuje, ale mam wrażenie, że ustępują oni tej psychozie i poziomowi zakłamania, jakie prezentują media wspierające opozycję i jej przedstawiciele. Wróćmy jednak do omawianego cytatu. Nie wiem, czy pani Joanna naprawdę uważa, że aborcja rozwiąże wszystkie problemy zgwałconej kobiety? Traumę, z którą się zmaga, uczucie poniżenia, wstydu i strachu? Wyleczy jej problemy psychiczne, które – z ogromnym prawdopodobieństwem – będzie miała po takim przeżyciu? Wyskrobie dziecko i wszystko będzie cacy? Domyślam się jednak, że kontekst takiej wypowiedzi był inny. Pani Joanna zdecydowała się na cyniczny, ohydny i katastrofalny wizerunkowo żart, żeby swoją postawą zignorować problem agresywnych imigrantów, a wręcz pokazać, że w jej mniemaniu on nie istnieje. Takie zaprzeczenie przez ignorancję. I, tak jak wspominałam, wykazała się ogromnym brakiem szacunku wobec kobiet, które obawiają się o swoje życie i zdrowie. Kobiet, o które prawa i bezpieczeństwo podobno walczy. Wydaje mi się, że żadnej pani, która zwróciła się w stronę Konfederacji, tym wystąpieniem nie przekonała; przeciwnie – zraziła do siebie inne. Strzał w kolano, jak w przypadku Śmiszka. No i najważniejsza kwestia, żartować z gwałtu? Z gwałtu nie wolno żartować, gwałt można jedynie deprecjonować i wmawiać wszystkim, że kiedy mężczyzna odwraca za kobietą wzrok to właśnie ją gwałci i molestuje. Ale żartować? Nigdy!
Maju Staśko, dlaczego nie protestujesz!?
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Polowanie
Wygląda na to, że Tuskowi znudziło się już łowienie płotek i poluje na grube ryby. Trudno się dziwić, bo jak na razie to całe rozliczanie PiS-u wychodzi im trochę jak krew z nosa. Zamykają w aresztach kogo popadnie, potem dopiero szukają podstaw prawnych, a jak nie znajdują, to trzymają w areszcie mimo wszystko, bo może akurat ktoś „pęknie”. Na nic się to jednak nie zdało, bo albo interweniowała Unia Europejska, albo za aresztowanych zostały wpłacone poręczenia majątkowe. Wyborcy KO na początku z entuzjazmem przyjmowali kolejne przykłady łamania prawa w słusznym celu ośmiogwiazdkowania PiS-u, ale został on już chyba trochę przygaszony, bo do tej pory nie udało się wsadzić za kratki największych „złoli” Prawa i Sprawiedliwości, czyli Kaczyńskiego i Ziobry. A przecież zaczyna się kampania prezydencka, trzeba wspierać Trzaskowskiego, bo nowy rząd przebiera aż nogami z niecierpliwości, żeby przejąć pełnię władzy.
Po co komu dowody?
Dlatego też rząd zdecydował się odebrać immunitet jednemu i drugiemu. I obie te sprawy wyglądają… bardzo wątpliwie. Zacznijmy od Zbigniewa Ziobry. Trochę się za tym człowiekiem ciągnie i wcale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy i być może były minister sprawiedliwości faktycznie powinien zostać ukarany. Zastanawia mnie inna sprawa, bo z tego co pamiętam, ta śmieszna komisja śledcza ds. Pegasusa niczego mu nie udowodniła. Ogólnie mam wrażenie, że posłowie PiS przychodzą na te komisje głównie dla beki, bo członkowie tych komisji są absolutnie nieprzygotowani – i tutaj mam na myśli absolutnie każdą komisję, bo każda okazywała się potem komedią omyłek. Tak między innymi KO zagospodarowało nasze pieniądze, a trzeba przyznać, że gospodarują nimi na potężną skalę, bo przecież niedawno uchwalili budżet z rekordowym, bo prawie 300 miliardowym zadłużeniem. Już się jednak zdążyliśmy dowiedzieć, że to nie ich wina, tylko PiS (tak zresztą tłumaczą każde swoje niepowodzenie), więc tematu, jak rozumiem, nie ma. Wracając jednak do sprawy Ziobry, to pamiętamy wszyscy, że ABW przeszukało mu mieszkanie, wypatrując jakichś tam brudów. Nie wiem, czy i co znaleźli, ale mam poważne wątpliwości co do legalności tego rodzaju przeszukiwań, ponieważ Zbigniewa Ziobry nie było nawet na miejscu. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, ale i tak się wypowiem ( 😉 ). Na zdrowy, chłopski rozum wydaje mi się, że właściciel przeszukiwanego domu powinien być na miejscu, bo przecież istnieje możliwość podrzucenia mu czegoś podczas jego nieobecności. Znalazłam nawet potwierdzenie moich domniemywań, bo jest jasno wskazane, że nawet jeśli właściciel z różnych względów nie może uczestniczyć w przeszukiwaniu należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika lub sąsiada. Z tego co pamiętam, nic takiego nie miało miejsca, a zatem całe to przeszukanie należałoby uznać za nielegalne, obojętnie czego by tam nie znaleźli. Pomijam już tutaj, oczywiście, jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, bo pamiętamy chyba, czym była spowodowana nieobecność Zbigniewa Ziobry na przesłuchaniach komisji oraz podczas przeszukiwania.
Terminator Kaczyński?
Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa z Jarosławem Kaczyńskim to jeszcze większa hucpa – na siłę rozdmuchiwana. Prezes PiS-u w każdy miesiąc, dziesiątego, przychodzi złożyć wieniec pod pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. I za każdym razem przychodzi tam grupa obłąkanych nienawistników (przepraszam, ale nie znajduję słów, żeby tych ludzi inaczej nazwać), którzy mu w tym przeszkadzają. Jednym z nich jest Zbigniew Komosa, który złożył pod pomnikiem wieniec z napisem sugerującym, że ś.p. Lech Kaczyński jest winny spowodowania śmierci wszystkich pasażerów oraz załogi Tupolewa. Dokładna treść tego wpisu brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, a pod spodem zamieszczono również dopisek: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów” (Nie mogę wyjść z podziwu, jak tacy ludzie potrafią tak łatwo narzucić swoje zdanie innym – mieliśmy „Marsz kobiet”, mimo że nie wszystkie kobiety go popierały; teraz mamy „Naród Polski”, do którego, zdaje się, należę, a jednak nie po drodze mi z taką treścią). Trudno zatem się dziwić reakcji jego brata, który zdecydował się tabliczkę z niesprawiedliwym, w jego opinii, napisem usunąć. Później pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński miał uderzyć Komosę za obrażanie pamięci jego brata. Na początku nie dowierzałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, bo jednak antypisowski aktywista (cały jego aktywizm w zasadzie ogranicza się do nie lubienia PiS-u) jest od niego sporo wyższy. Wychodziłam z niesłusznego, jak się okazało, założenia, że KO wziął za pewnik zeznania człowieka, który słynie z nienawiści do prezesa PiS-u (na swoje usprawiedliwienie dodam, że to do nich bardzo podobne), a który, nie wiedzieć czemu, zdecydował się opowiedzieć o tym dopiero niedawno. Nie chciało mi się wierzyć, żeby ten facet czekał tak długo, skoro trafiła mu się taka okazja, żeby jeszcze bardziej w Kaczyńskiego uderzyć. Nie mogła się wręcz zmarnować. W dalszym ciągu zastanawiam się, dlaczego ta sprawa wyciekła dopiero teraz, ale trafiłam już na nagranie pokazujące całe zajście. Cała sytuacja wyglądała tak, że Zbigniew Komosa stał z mikrofonem w ręku i domagał się przeprosin; Kaczyński próbował mu ten mikrofon zabrać, ale ze względu na grupę obrońców pana Komosy nie udało mu się to. I wtedy faktycznie się na pana Komosę zamachnął, jednak mam spore wątpliwości, czy w ogóle go trafił – jeżeli tak, to ledwie go dotknął. Nie mam co do tego całkowitej pewności, bo nagranie jest w słabej jakości, ale dla KO był to wystarczający powód, żeby odebrać prezesowi immunitet poselski. Naprawdę, podziwiam spostrzegawczość.
„W ryj dać, mogę dać”
Oczywiście KO postanowiło przekuć całą tę sytuację w swój wyborczy „argument”. Prezes Kaczyński stosuje przemoc! Prezes Kaczyński uderzył polskiego obywatela! Prezes Kaczyński przejawia agresję wobec zwykłych ludzi, którzy się z nim nie zgadzają! Prezes Kaczyński tłumi protesty! On sam, jeden! Troszkę mi się to kłóci z wizerunkiem polityka, który do tej pory budowały media. Bo przecież to taki nieporadny, zagubiony dziadzio jest. Nic nie zrobi bez ochrony. Nie ma rodziny, konta w banku, ani prawa jazdy. I jak taki człowiek ma rządzić całym krajem, przecież on sam sobie zakupów zrobić nie potrafi! Ale już zostawmy ten brak konsekwencji, bo akurat w ekipie Donalda Tuska nie jest to nic nowego, bo chciałabym podejść do tego tematu z ludzkiego punktu widzenia. Szczerze pisząc, gdyby ktoś starał się na każdym kroku obrazić nieżyjącego członka mojej rodziny, to też bym się zdenerwowała. Mocno bym się zdenerwowała, bo pewnych rzeczy przyzwoici ludzie po prostu nie robią. Widocznie pan Komosa do nich nie należy. Nie wiem, czy uciekałabym się aż do próby uderzenia mężczyzny dużo wyższego ode mnie (zwłaszcza że ze względu na dystrofię mięśniową do najsilniejszych kobiet świata zdecydowanie nie należę), ale na pewno bym zareagowała. I, jasna sprawa, komu jak komu, ale posłowi Sejmu RP bardzo mocno nie wypada w taki sposób reagować, mimo wszystko. W dużym jednak stopniu rozumiem jego reakcję, bo jego nieżyjący brat nie może się już obronić, a ilość godzących w jego imię artykułów, która wylała się po 10 kwietnia 2010 roku jest przeogromna. Warto wspomnieć, że obrywa się też córce byłego prezydenta Polski, Marcie Kaczyńskiej, która przecież nie angażuje się politycznie, ale obrywa rykoszetem. Doskonale zdaję sobie sprawę, czego konkretnie czepiają się przeciwnicy PiS-u, ale jednak należy pamiętać chyba o tym, że to jest jej życie, jej sprawa i jej wybory. Ta kobieta nie biega teraz po mediach i nie opowiada, że rodzina i wierność jest najważniejsza, tak jak Dominika Chorosińska. Dlatego nie do końca jest dla mnie zrozumiały fakt, że córce Lecha i Marii Kaczyńskich obrywa się tak bardzo, skoro ani nie moralizuje, ani nie politykuje. W każdym razie w związku z tą sytuacją oberwało się również Sławomirowi Mentzenowi, który ze stoickim spokojem stwierdził, że „mężczyzna musi czasem dać w mordę”. Ponieważ OFICJALNIE POPIERA PRZEMOC. Cóż, ja się z nim zgadzam. Ogólnie, owszem, nie popieram przemocy i uważam, że zdecydowanie większość spraw da radę rozwiązać bez rękoczynów, ale czasami trzeba po prostu stanąć w obronie rodziny. Pisałam zresztą już podobny tekst po tym, jak Will Smith uderzył Chrisa Rocka, bo ten ośmielił się na niestosowne żarty wobec jego partnerki.
M.
Nawiasem Pisząc
Kontrowersje wokół wywiadu
Kwik lewactwa, że właściciel i twórca kanału internetowego zaprasza do tego kanału, kogo sam chce zaprosić jest niewiarygodny. Ja rozumiem, że Janusz Waluś może być uznawany za kontrowersyjną postać, ale naprawdę, żeby się aż tak oburzać i lamentować, trzeba chyba kompletnie nie wiedzieć, kim był człowiek, którego zabił. A był mordercą, terrorystą i komunistą, który zabijałby dalej, gdyby nie został powstrzymany przez naszego rodaka. To raz. A dwa – polskie (zresztą nie tylko) media promują już najgorszy rodzaj ludzi, łącznie z sutenerką odpowiedzialną za handel ludźmi i gwałty na kobietach. I to nie promują w ten sposób, że zapraszają je do programu, żeby zrobić z nimi wywiad i zapytać się, czemu robili to, co robili. Promują ich w tandetnych programach, gdzie usiłuje się lansować ludzi na gwiazdy. I to jest doprawdy szczyt obłudy, bo jestem przekonana, że Waluś nie będzie u Stanowskiego tańczył, śpiewał, ani pajacował, tylko dokładnie wyjaśni swoje motywy. Być może tak klarownie, że nawet głupi by zrozumiał, czego, jak się domyślam, najbardziej obawiają się niektórzy ludzie ze środowiska medialnego.
Kim był Chris Hani?
Tak więc celem sprostowania – zamordowany przez Walusia Chris był członkiem organizacji Umkhonto we Sizwe. Była to organizacja paramilitarna i terrorystyczna. Mieli na koncie kilka zamachów, w tym ataki na infrastrukturę i obiekty wojskowe oraz policyjne. Organizowali również zamachy bombowe, w których ginęli cywile, przeprowadzali również bezpośrednie ataki na ludzi związanych z ich przeciwnikami politycznymi. Choćby w 1983 w wyniku zamachu przeprowadzonego przez członków tej organizacji zginęło 17 osób. W 1985 przeprowadzili zamach na stację kolejową w Durbanu, w wyniku której poniosły śmierć kolejne osoby. Chris Hani był zaangażowany w działalność zbrojną tej organizacji. W pewnym momencie Hani zdobył na tyle dużą popularność, że miał duże szanse na objęcie fotelu prezydenta, tym bardziej, że Nelson Mandela zapowiedział, że będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję. Być może właśnie ten fakt był bezpośrednim powodem, dla którego Waluś zdecydował się na ten krok. Uprzedzając pytania: nie, nie uważam, żeby strzelanie do ludzi na ulicy było najlepszym sposobem na rozwiązywanie sporów politycznych, ale wydaje mi się, że aby móc dokładnie ocenić zbrodnię Walusia, należałoby również poznać działalność człowieka, którego zabił. Tymczasem media przedstawiają to tak, że Polak zabił Haniego, tylko dlatego, że był czarny. Nie, zabił go dlatego, że był komunistą i terrorystą. Tymczasem w Internecie ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje o zbrodniczych działaniach organizacji Umkhonto we Sizwe i samego Haniego. Przeciwnie, ich działalność się relatywizuje, bo przecież walczyli z aparthaidem. Z kolei Waluś jest dosłownie wszędzie piętnowany jako rasista i terrorysta właśnie. Bardzo podobna sytuacja do tej z George’em Floydem i Derekiem Chauvinem – wszyscy dokładnie wiedzieli, że udusił Floyda celowo, bo był rasistą, mimo że nie ma na to żadnych dowodów. Nie ma rownież dowodów, że zrobił to umyślnie, mimo to przyklepali mu chyba najwyższy możliwy wyrok.
Podwójna moralność pani Wielowieyskiej
Jedną z osób, które oburzyły się na Stanowskiego była Dominika Wielowieyska, która napisała na swoim Twixie chyba najgłupszy komentarz, jaki tylko mogła wymyślić: Wywiad z mordercami ks. Popiełuszki byłby bardzo ciekawy. #gorzkaironia. Znaczy, ja bardzo przepraszam, ale chyba jest różnica między księdzem, który pokojowo, za pomocą siły słowa walczył z komunizmem, a facetem, który brał udział w zamachach terrorystycznych. Jest również różnica w sposobie, w jaki obaj zginęli. Jerzy Popiełuszko był przez wiele dni katowany i torturowany, Hani dostał po prostu kulkę w łeb. I znowu – nie usprawiedliwiam, ale gdybyśmy mogli wybrać sobie okoliczności, w których stracilibyśmy życie, jestem niemal przekonana, że każdy z nas wybrałby opcję numer dwa. I ja naprawdę rozumiem, że środowisku pani Wielowieyskiej bliżej jest do Haniego, niż do Popiełuszki, ale mogliby chociaż zachowywać pozory. Jednak wpis pani Dominiki był głupi nie tylko z tego powodu. Był głupi również dlatego, że ta sama Wyborcza wybielała generała Jaruzelskiego: „To był całkiem dobry generał. Dlaczego zapomnieliśmy o Jaruzelskim?”, nie przeszkadzał im również wywiad z Alim Agcą, ani fakt, że mieli w swoich szeregach chociażby Lesława Maleszkę, który bezwstydnie donosił do SB na swoich „przyjaciół”, w wyniku czego jeden z nich, Stanisław Pyjas, został przez służby komunistyczne zamordowany. Za to przełożony pani Dominiki kumplował się z Urbanem (który według wielu przyczynił się do śmierci księdza Jerzego) oraz Jaruzelskim, ale o tym też cicho sza. Różnica jest taka, że Waluś odbył swoją karę, wspomniani wyżej panowie niekoniecznie. Aha, a wywiad z Grzegorzem Piotrowskim faktycznie się pojawił i to w formie książki. Przeprowadził go Tadeusz Fredro-Boniecki, który był związany z Gazetą Wyborczą. Książka nazywa się: „Zwycięstwo księdza Jerzego. Rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim”. I, oczywiście, tytuł książki wskazuje na to, że autor trzymał stronę księdza Jerzego Popiełuszki, ale przecież pani Wielowieyska nie wie jeszcze, jak będzie przebiegała rozmowa Stanowskiego z Walusiem? Czy wie?
Cóż, a ja wywiad z Januszem Walusiem chętnie obejrzę, bo ciekawa jestem punktu widzenia tego człowieka. Chyba że faktycznie w programie Stanowskiego będzie tańczył, śpiewał i pajacował, wtedy wyłączę.
M.
Nawiasem Pisząc
Powiew demokracji
Ciężko ocenić, który kandydat na kandydata z KO jest gorszy, chociaż i tak zdziwiona jestem, że Tusk pozwolił się swoim posłom pobawić w jakieś wybory, a nie wystawił po prostu swojego kandydata. Powiew demokracji. Ciekawa jestem, czy im wcześniej delikatnie zasugerował na kogo głosować. Te ich prawybory, co prawda, mają być anonimowe, ale kto ich tam wie. W każdym razie, którykolwiek z nich wygra (Trzaskowski ma większe szanse według sondaży, ale to Sikorski jest zaufanym człowiekiem Tuska), mam nadzieję, że PiS wystawi naprawdę mocnego kandydata.
Polityczna wydmuszka
Bo wyobraźcie sobie, co zrobiłby z Polską Trzaskowski, wielki entuzjasta Zielonego Ładu. Wszystkie te chore unijne przepisy akceptowałby bez czytania, podobnie jak z tym, co podsunie mu Donald Tusk ma się rozumieć. Zaakceptowałby wszystkie chore pomysły, które udałoby się przepchnąć lewicy, w tym małżeństwa jednopłciowe i aborcję, chociaż na te akurat mają niewielkie szanse, dzięki Bogu. A poza tym ta jego niekończąca się błazenada, zwłaszcza podczas kampanii. Wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby nas reprezentować facet, który zaklejał ludziom szybę w drzwiach? I na dodatek do tej pory nie rozumie, czemu to było zabawne?
Niebezpieczny szaleniec
Sikorski z kolei? Idiotyczne albo agresywne wpisy na Twitterze, brak szacunku do jakichkolwiek oponentów politycznych (chociaż patrząc na to, jak potrafi się zachowywać, odnoszę wrażenie, że on nie ma szacunku do nikogo, również do siebie), chamskie odzywki. Taki ktoś ma pełnić rolę Prezydenta Polski, która jest funkcją, było – nie było, reprezentacyjną?! I ten jego żenujący wpis na Twixie, w którym dziękował USA za wysodzenie Nord-Stream, a który potem oczywiście wykorzystała rosyjska propaganda. Ale przede wszystkim to jest człowiek, który własną pychą, atakami szału, agresją i przede wszystkim głupotą jest w stanie wciągnąć nas do wojny. Na przykład ostatnio domagał się, żeby Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą zestrzeliwały rosyjskie rakiety znad terytorium ukraińskiego.
Ten szaleniec jest niebezpieczny.
M.