Nawiasem Pisząc
Polskie tzw. elity
Autorem poniższych słów nie jest jakiś pijaczek spod monopolowego. Nie wykrzyczał ich na meczu piłkarskich żaden kibic, którzy zdaniem lewicy są faszystami i nic innego by nie robili, tylko ludzi po mordach tłukli. Nie pamiętam, żeby jakikolwiek polityk PiS-u w podobny sposób komentował śmierć Adamowicza, a podobno to oni są największymi siewcami nienawiści w Polsce, oczywiście obok Konfederacji (pamiętam za to, że politycy PiS nie wystartowali w wyborach na prezydenta Gdańska z szacunku do zamordowanego). Co jeszcze bardziej zdumiewające, nie wygłosił ich też żaden z celebrytów, którzy lubią dzielić się z ludźmi swoimi politycznymi przekonaniami, chwaląc się przy tym wybitną znajomością łaciny. Tak obrzydliwe słowa nie padły z ust nawet żadnego polityka Platformy czy lewicy, chociaż wielokrotnie przekraczali oni granice (pamiętamy sesję zdjęciową Ewy Kopacz na tle ofiar katastrofy smoleńskiej) – żaden z nich chyba nigdy wprost nie powiedział, że żałuje, że Jarosław Kaczyński nie wybrał się do Smoleńska razem z bratem (może się mylę, ale szczerze nie pamiętam). Tak prostackie opinie zarezerwowane były wyłącznie dla miłujących pokój i tolerancję wyborców tych partii. Autorką tej wypowiedzi jest pracownica… Muzeum Powstania Warszawskiego. Tak, tego muzeum, o którego narodziny w Warszawie walczył i którego założycielem był Lech Kaczyński.
Tacy tolerancyjni, tacy miłujący, tacy pokojowi
Jeden z twórców portalu Takzetego.pl, na pewno bardzo dobrze Wam wszystkim znany Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem zauważył, że istnieje w Polsce grono ludzi, których mało tego, że obrzydlistwa wypisywane przez panią Annę nie odrzuciły, ale wręcz je popierają, bo „przecież rację miała”. Zwrócił uwagę, że większość tych osób miała na profilowym nakładki z poparciem dla WOŚP (bo oni dobre serduszka mają), Strefą wolną od nienawiści (bo tolerancji do drugiego człowieka jest w nich tyle, że aż uszami się wylewa) czy apelem, że TRZA głosować (bo to prawdziwi patrioci i obywatele Polski, do tego młodzi, wykształceni, z wielkich ośrodków). Nie jest to nic szczególnie zaskakującego, sama widziałam wpisy osób, którzy twierdzili, że jakiekolwiek konsekwencje wyciągnięte wobec tej „biednej, zastraszonej” kobiety będą dowodem, że żyjemy w „pisotalibanie”. Oczywiście, bo jakby ktoś powiedział, że szkoda że Tusk nie wystąpił na scenie razem z Adamowiczem, to na pewno nikt by nie zareagował. Ja sama byłabym za tym, żeby jakieś reperkusje takiego dowcipnisia spotkały, bo jednak jesteśmy ludźmi i powinniśmy się zachowywać jak ludzie. Z całą sympatią do zwierząt, bo nawet mój kot wykazuje więcej empatii i ogłady niż niedługo pewnie była pracownica Muzeum Powstania Warszawskiego, chociaż jest święcie przekonany, że cały świat powstał tylko po to, żeby mu usługiwać. Pamiętacie, jaką aferę rozpętali po „zdradzieckich mordach” czy „gorszym sorcie” w wykonaniu prezesa PiS? Do tej pory wszyscy są oburzeni. Wtedy to był skandal, ale teraz – nic się nie stało przecież.
Współczesny dialog polityczny
Zresztą do tego można było się przyzwyczaić już od dawna. Pamiętacie komentarze pod informacją o śmierci Jolanty Szczypińskiej? Parę dni temu zmarł Ludwik Dorn i też owacjom nie było końca (oraz życzeniom, aby Kaczyński szybko do niego dołączył). W tej radości wielu umknął fakt, że ostatni raz Dorn startował do Sejmu z ramienia jedynej słusznej partii – Platformy Obywatelskiej. Zresztą po katastrofie smoleńskiej było podobnie. Przez pierwsze dni wszyscy jeszcze byli w szoku, poza tym poza znienawidzonymi pisiorami zginęli też inni ludzie, więc nie wypadało. Ale już chyba miesiąc później Internet stał się miejscem, gdzie nie sposób było nie trafić na żarty o kaczce po smoleńsku czy zimnym Lechu (to był zdaje się oficjalny slogan reklamowy jednego z polskich browarów). Dzisiaj to już nie są żarty, a jawne życzenia śmierci politykowi, który ma inne poglądy niż my. To jest straszne, co niektórzy z nas wyprawiają. Jeżeli kiedyś umrze Jarosław Kaczyński (czego mu nie życzę, bo mimo że prezes PiSu nie jest z moim bajki, to jednak staram się zachować odpowiednio LUDZKI poziom), to mam wrażenie, że ci oświeceni i tolerancyjni zrobią masową imprezę na ulicach – wzorem USA, kiedy poinformowano o śmierci bin Ladena czy „spontanicznego” protestu zorganizowanego przez Dominika Tarasa, żeby pośmiać się z ludzi czuwających pod Pałacem Prezydenckim – a opozycyjni politycy oficjalnie by tego nie poparli (chociaż jest kilku takich, których mogłabym podejrzewać o dołączenie do zabawy), ale przecież nie będą ludziom zakazywać, nie będą ich rozganiać (co innego oszołomy spod krzyża smoleńskiego czy faszystów z Marszu Niepodległości, tych to nie tylko rozganiać, ale jeszcze pałami potraktować, a co!), bo oni szanują wolność do zgromadzeń.
„Wysoki Sądzie, ja nie chciałam…”
A co dalej z panią Anną Grzechnik? Muzeum Powstania Warszawskiego w oficjalnym oświadczeniu pisze, że na razie jest nieobecna w pracy, ale na pewno wyciągną wobec niej konsekwencje. Nie mam wątpliwości, że długo ta pani pracy nie utrzyma, ale jak znam życie, to pójdzie sobie na całkiem długie L4, dopóki nie znajdzie nowej posadki – może jako aktywistka społeczna. Albo nawet polityk? Iwona Hartwich zaczynała podobnie. Nie wiem na razie, czy pani zostaną postawione zarzuty, ale jeżeli tak, to wyobrażam sobie, jak będzie wyglądał proces. „Ja to pisałam na olbrzymich emocjach”. Oni wszyscy wypisują wulgarne oszczerstwa na emocjach. Ogólnie większość głupich ludzi najpierw robi, potem myśli, ale żeby szukać w tym usprawiedliwienia i wyrozumiałości sądu to można być rodzicem, który zabił mordercę swojego dziecka, a nie paniusią z państwową pensją, która wypisuje bzdury w Internecie. Ona tym wyciem syren bardziej rozemocjonowana była niż sami Ukraińcy. Ogólnie cała lewica działa, bardziej opierając się na emocjach niż na rozumie. A te, jak wszyscy dobrze wiemy, bywają złym doradcą. Później pewnie będzie tradycyjna już gadka o tym, że nie ma szacunku dla braku szacunku, tolerancji dla nietolerancji, moralności dla jej braku, czy miłości dla nienawiści. Tylko ciekawe, na jakiej podstawie twierdzą, że to oni wiedzą, czym ten szacunek, tolerancja, moralność i miłość są i to oni zostali stworzeni do tego, żeby uczyć innych, co daną wartością jest, a co nie. Ci ludzie bardzo lubią głosić truizmy, że jak ktoś chodzi do Kościoła to nie znaczy, że jest dobrym człowiekiem (do tego lubią dodawać zdjęcie Hitlera wychodzącego z Kościoła, mimo że Hitler specjalnie wierzący nie był, do Kościoła też często nie zaglądał, pojawił się tam po prostu na mszy żałobnej marszałka Józefa Piłsudskiego). Owszem, zgadzam się, nie znaczy. Ale to, że na zdjęcie profilowe wstawicie sobie serduszko, tęczę czy nawet gołąbka pokoju też z Was dobrych ludzi jeszcze nie czyni.
M.
Źródło: Facebook
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Polowanie
Wygląda na to, że Tuskowi znudziło się już łowienie płotek i poluje na grube ryby. Trudno się dziwić, bo jak na razie to całe rozliczanie PiS-u wychodzi im trochę jak krew z nosa. Zamykają w aresztach kogo popadnie, potem dopiero szukają podstaw prawnych, a jak nie znajdują, to trzymają w areszcie mimo wszystko, bo może akurat ktoś „pęknie”. Na nic się to jednak nie zdało, bo albo interweniowała Unia Europejska, albo za aresztowanych zostały wpłacone poręczenia majątkowe. Wyborcy KO na początku z entuzjazmem przyjmowali kolejne przykłady łamania prawa w słusznym celu ośmiogwiazdkowania PiS-u, ale został on już chyba trochę przygaszony, bo do tej pory nie udało się wsadzić za kratki największych „złoli” Prawa i Sprawiedliwości, czyli Kaczyńskiego i Ziobry. A przecież zaczyna się kampania prezydencka, trzeba wspierać Trzaskowskiego, bo nowy rząd przebiera aż nogami z niecierpliwości, żeby przejąć pełnię władzy.
Po co komu dowody?
Dlatego też rząd zdecydował się odebrać immunitet jednemu i drugiemu. I obie te sprawy wyglądają… bardzo wątpliwie. Zacznijmy od Zbigniewa Ziobry. Trochę się za tym człowiekiem ciągnie i wcale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy i być może były minister sprawiedliwości faktycznie powinien zostać ukarany. Zastanawia mnie inna sprawa, bo z tego co pamiętam, ta śmieszna komisja śledcza ds. Pegasusa niczego mu nie udowodniła. Ogólnie mam wrażenie, że posłowie PiS przychodzą na te komisje głównie dla beki, bo członkowie tych komisji są absolutnie nieprzygotowani – i tutaj mam na myśli absolutnie każdą komisję, bo każda okazywała się potem komedią omyłek. Tak między innymi KO zagospodarowało nasze pieniądze, a trzeba przyznać, że gospodarują nimi na potężną skalę, bo przecież niedawno uchwalili budżet z rekordowym, bo prawie 300 miliardowym zadłużeniem. Już się jednak zdążyliśmy dowiedzieć, że to nie ich wina, tylko PiS (tak zresztą tłumaczą każde swoje niepowodzenie), więc tematu, jak rozumiem, nie ma. Wracając jednak do sprawy Ziobry, to pamiętamy wszyscy, że ABW przeszukało mu mieszkanie, wypatrując jakichś tam brudów. Nie wiem, czy i co znaleźli, ale mam poważne wątpliwości co do legalności tego rodzaju przeszukiwań, ponieważ Zbigniewa Ziobry nie było nawet na miejscu. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, ale i tak się wypowiem ( 😉 ). Na zdrowy, chłopski rozum wydaje mi się, że właściciel przeszukiwanego domu powinien być na miejscu, bo przecież istnieje możliwość podrzucenia mu czegoś podczas jego nieobecności. Znalazłam nawet potwierdzenie moich domniemywań, bo jest jasno wskazane, że nawet jeśli właściciel z różnych względów nie może uczestniczyć w przeszukiwaniu należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika lub sąsiada. Z tego co pamiętam, nic takiego nie miało miejsca, a zatem całe to przeszukanie należałoby uznać za nielegalne, obojętnie czego by tam nie znaleźli. Pomijam już tutaj, oczywiście, jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, bo pamiętamy chyba, czym była spowodowana nieobecność Zbigniewa Ziobry na przesłuchaniach komisji oraz podczas przeszukiwania.
Terminator Kaczyński?
Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa z Jarosławem Kaczyńskim to jeszcze większa hucpa – na siłę rozdmuchiwana. Prezes PiS-u w każdy miesiąc, dziesiątego, przychodzi złożyć wieniec pod pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. I za każdym razem przychodzi tam grupa obłąkanych nienawistników (przepraszam, ale nie znajduję słów, żeby tych ludzi inaczej nazwać), którzy mu w tym przeszkadzają. Jednym z nich jest Zbigniew Komosa, który złożył pod pomnikiem wieniec z napisem sugerującym, że ś.p. Lech Kaczyński jest winny spowodowania śmierci wszystkich pasażerów oraz załogi Tupolewa. Dokładna treść tego wpisu brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, a pod spodem zamieszczono również dopisek: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów” (Nie mogę wyjść z podziwu, jak tacy ludzie potrafią tak łatwo narzucić swoje zdanie innym – mieliśmy „Marsz kobiet”, mimo że nie wszystkie kobiety go popierały; teraz mamy „Naród Polski”, do którego, zdaje się, należę, a jednak nie po drodze mi z taką treścią). Trudno zatem się dziwić reakcji jego brata, który zdecydował się tabliczkę z niesprawiedliwym, w jego opinii, napisem usunąć. Później pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński miał uderzyć Komosę za obrażanie pamięci jego brata. Na początku nie dowierzałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, bo jednak antypisowski aktywista (cały jego aktywizm w zasadzie ogranicza się do nie lubienia PiS-u) jest od niego sporo wyższy. Wychodziłam z niesłusznego, jak się okazało, założenia, że KO wziął za pewnik zeznania człowieka, który słynie z nienawiści do prezesa PiS-u (na swoje usprawiedliwienie dodam, że to do nich bardzo podobne), a który, nie wiedzieć czemu, zdecydował się opowiedzieć o tym dopiero niedawno. Nie chciało mi się wierzyć, żeby ten facet czekał tak długo, skoro trafiła mu się taka okazja, żeby jeszcze bardziej w Kaczyńskiego uderzyć. Nie mogła się wręcz zmarnować. W dalszym ciągu zastanawiam się, dlaczego ta sprawa wyciekła dopiero teraz, ale trafiłam już na nagranie pokazujące całe zajście. Cała sytuacja wyglądała tak, że Zbigniew Komosa stał z mikrofonem w ręku i domagał się przeprosin; Kaczyński próbował mu ten mikrofon zabrać, ale ze względu na grupę obrońców pana Komosy nie udało mu się to. I wtedy faktycznie się na pana Komosę zamachnął, jednak mam spore wątpliwości, czy w ogóle go trafił – jeżeli tak, to ledwie go dotknął. Nie mam co do tego całkowitej pewności, bo nagranie jest w słabej jakości, ale dla KO był to wystarczający powód, żeby odebrać prezesowi immunitet poselski. Naprawdę, podziwiam spostrzegawczość.
„W ryj dać, mogę dać”
Oczywiście KO postanowiło przekuć całą tę sytuację w swój wyborczy „argument”. Prezes Kaczyński stosuje przemoc! Prezes Kaczyński uderzył polskiego obywatela! Prezes Kaczyński przejawia agresję wobec zwykłych ludzi, którzy się z nim nie zgadzają! Prezes Kaczyński tłumi protesty! On sam, jeden! Troszkę mi się to kłóci z wizerunkiem polityka, który do tej pory budowały media. Bo przecież to taki nieporadny, zagubiony dziadzio jest. Nic nie zrobi bez ochrony. Nie ma rodziny, konta w banku, ani prawa jazdy. I jak taki człowiek ma rządzić całym krajem, przecież on sam sobie zakupów zrobić nie potrafi! Ale już zostawmy ten brak konsekwencji, bo akurat w ekipie Donalda Tuska nie jest to nic nowego, bo chciałabym podejść do tego tematu z ludzkiego punktu widzenia. Szczerze pisząc, gdyby ktoś starał się na każdym kroku obrazić nieżyjącego członka mojej rodziny, to też bym się zdenerwowała. Mocno bym się zdenerwowała, bo pewnych rzeczy przyzwoici ludzie po prostu nie robią. Widocznie pan Komosa do nich nie należy. Nie wiem, czy uciekałabym się aż do próby uderzenia mężczyzny dużo wyższego ode mnie (zwłaszcza że ze względu na dystrofię mięśniową do najsilniejszych kobiet świata zdecydowanie nie należę), ale na pewno bym zareagowała. I, jasna sprawa, komu jak komu, ale posłowi Sejmu RP bardzo mocno nie wypada w taki sposób reagować, mimo wszystko. W dużym jednak stopniu rozumiem jego reakcję, bo jego nieżyjący brat nie może się już obronić, a ilość godzących w jego imię artykułów, która wylała się po 10 kwietnia 2010 roku jest przeogromna. Warto wspomnieć, że obrywa się też córce byłego prezydenta Polski, Marcie Kaczyńskiej, która przecież nie angażuje się politycznie, ale obrywa rykoszetem. Doskonale zdaję sobie sprawę, czego konkretnie czepiają się przeciwnicy PiS-u, ale jednak należy pamiętać chyba o tym, że to jest jej życie, jej sprawa i jej wybory. Ta kobieta nie biega teraz po mediach i nie opowiada, że rodzina i wierność jest najważniejsza, tak jak Dominika Chorosińska. Dlatego nie do końca jest dla mnie zrozumiały fakt, że córce Lecha i Marii Kaczyńskich obrywa się tak bardzo, skoro ani nie moralizuje, ani nie politykuje. W każdym razie w związku z tą sytuacją oberwało się również Sławomirowi Mentzenowi, który ze stoickim spokojem stwierdził, że „mężczyzna musi czasem dać w mordę”. Ponieważ OFICJALNIE POPIERA PRZEMOC. Cóż, ja się z nim zgadzam. Ogólnie, owszem, nie popieram przemocy i uważam, że zdecydowanie większość spraw da radę rozwiązać bez rękoczynów, ale czasami trzeba po prostu stanąć w obronie rodziny. Pisałam zresztą już podobny tekst po tym, jak Will Smith uderzył Chrisa Rocka, bo ten ośmielił się na niestosowne żarty wobec jego partnerki.
M.
Nawiasem Pisząc
Kontrowersje wokół wywiadu
Kwik lewactwa, że właściciel i twórca kanału internetowego zaprasza do tego kanału, kogo sam chce zaprosić jest niewiarygodny. Ja rozumiem, że Janusz Waluś może być uznawany za kontrowersyjną postać, ale naprawdę, żeby się aż tak oburzać i lamentować, trzeba chyba kompletnie nie wiedzieć, kim był człowiek, którego zabił. A był mordercą, terrorystą i komunistą, który zabijałby dalej, gdyby nie został powstrzymany przez naszego rodaka. To raz. A dwa – polskie (zresztą nie tylko) media promują już najgorszy rodzaj ludzi, łącznie z sutenerką odpowiedzialną za handel ludźmi i gwałty na kobietach. I to nie promują w ten sposób, że zapraszają je do programu, żeby zrobić z nimi wywiad i zapytać się, czemu robili to, co robili. Promują ich w tandetnych programach, gdzie usiłuje się lansować ludzi na gwiazdy. I to jest doprawdy szczyt obłudy, bo jestem przekonana, że Waluś nie będzie u Stanowskiego tańczył, śpiewał, ani pajacował, tylko dokładnie wyjaśni swoje motywy. Być może tak klarownie, że nawet głupi by zrozumiał, czego, jak się domyślam, najbardziej obawiają się niektórzy ludzie ze środowiska medialnego.
Kim był Chris Hani?
Tak więc celem sprostowania – zamordowany przez Walusia Chris był członkiem organizacji Umkhonto we Sizwe. Była to organizacja paramilitarna i terrorystyczna. Mieli na koncie kilka zamachów, w tym ataki na infrastrukturę i obiekty wojskowe oraz policyjne. Organizowali również zamachy bombowe, w których ginęli cywile, przeprowadzali również bezpośrednie ataki na ludzi związanych z ich przeciwnikami politycznymi. Choćby w 1983 w wyniku zamachu przeprowadzonego przez członków tej organizacji zginęło 17 osób. W 1985 przeprowadzili zamach na stację kolejową w Durbanu, w wyniku której poniosły śmierć kolejne osoby. Chris Hani był zaangażowany w działalność zbrojną tej organizacji. W pewnym momencie Hani zdobył na tyle dużą popularność, że miał duże szanse na objęcie fotelu prezydenta, tym bardziej, że Nelson Mandela zapowiedział, że będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję. Być może właśnie ten fakt był bezpośrednim powodem, dla którego Waluś zdecydował się na ten krok. Uprzedzając pytania: nie, nie uważam, żeby strzelanie do ludzi na ulicy było najlepszym sposobem na rozwiązywanie sporów politycznych, ale wydaje mi się, że aby móc dokładnie ocenić zbrodnię Walusia, należałoby również poznać działalność człowieka, którego zabił. Tymczasem media przedstawiają to tak, że Polak zabił Haniego, tylko dlatego, że był czarny. Nie, zabił go dlatego, że był komunistą i terrorystą. Tymczasem w Internecie ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje o zbrodniczych działaniach organizacji Umkhonto we Sizwe i samego Haniego. Przeciwnie, ich działalność się relatywizuje, bo przecież walczyli z aparthaidem. Z kolei Waluś jest dosłownie wszędzie piętnowany jako rasista i terrorysta właśnie. Bardzo podobna sytuacja do tej z George’em Floydem i Derekiem Chauvinem – wszyscy dokładnie wiedzieli, że udusił Floyda celowo, bo był rasistą, mimo że nie ma na to żadnych dowodów. Nie ma rownież dowodów, że zrobił to umyślnie, mimo to przyklepali mu chyba najwyższy możliwy wyrok.
Podwójna moralność pani Wielowieyskiej
Jedną z osób, które oburzyły się na Stanowskiego była Dominika Wielowieyska, która napisała na swoim Twixie chyba najgłupszy komentarz, jaki tylko mogła wymyślić: Wywiad z mordercami ks. Popiełuszki byłby bardzo ciekawy. #gorzkaironia. Znaczy, ja bardzo przepraszam, ale chyba jest różnica między księdzem, który pokojowo, za pomocą siły słowa walczył z komunizmem, a facetem, który brał udział w zamachach terrorystycznych. Jest również różnica w sposobie, w jaki obaj zginęli. Jerzy Popiełuszko był przez wiele dni katowany i torturowany, Hani dostał po prostu kulkę w łeb. I znowu – nie usprawiedliwiam, ale gdybyśmy mogli wybrać sobie okoliczności, w których stracilibyśmy życie, jestem niemal przekonana, że każdy z nas wybrałby opcję numer dwa. I ja naprawdę rozumiem, że środowisku pani Wielowieyskiej bliżej jest do Haniego, niż do Popiełuszki, ale mogliby chociaż zachowywać pozory. Jednak wpis pani Dominiki był głupi nie tylko z tego powodu. Był głupi również dlatego, że ta sama Wyborcza wybielała generała Jaruzelskiego: „To był całkiem dobry generał. Dlaczego zapomnieliśmy o Jaruzelskim?”, nie przeszkadzał im również wywiad z Alim Agcą, ani fakt, że mieli w swoich szeregach chociażby Lesława Maleszkę, który bezwstydnie donosił do SB na swoich „przyjaciół”, w wyniku czego jeden z nich, Stanisław Pyjas, został przez służby komunistyczne zamordowany. Za to przełożony pani Dominiki kumplował się z Urbanem (który według wielu przyczynił się do śmierci księdza Jerzego) oraz Jaruzelskim, ale o tym też cicho sza. Różnica jest taka, że Waluś odbył swoją karę, wspomniani wyżej panowie niekoniecznie. Aha, a wywiad z Grzegorzem Piotrowskim faktycznie się pojawił i to w formie książki. Przeprowadził go Tadeusz Fredro-Boniecki, który był związany z Gazetą Wyborczą. Książka nazywa się: „Zwycięstwo księdza Jerzego. Rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim”. I, oczywiście, tytuł książki wskazuje na to, że autor trzymał stronę księdza Jerzego Popiełuszki, ale przecież pani Wielowieyska nie wie jeszcze, jak będzie przebiegała rozmowa Stanowskiego z Walusiem? Czy wie?
Cóż, a ja wywiad z Januszem Walusiem chętnie obejrzę, bo ciekawa jestem punktu widzenia tego człowieka. Chyba że faktycznie w programie Stanowskiego będzie tańczył, śpiewał i pajacował, wtedy wyłączę.
M.
Nawiasem Pisząc
Powiew demokracji
Ciężko ocenić, który kandydat na kandydata z KO jest gorszy, chociaż i tak zdziwiona jestem, że Tusk pozwolił się swoim posłom pobawić w jakieś wybory, a nie wystawił po prostu swojego kandydata. Powiew demokracji. Ciekawa jestem, czy im wcześniej delikatnie zasugerował na kogo głosować. Te ich prawybory, co prawda, mają być anonimowe, ale kto ich tam wie. W każdym razie, którykolwiek z nich wygra (Trzaskowski ma większe szanse według sondaży, ale to Sikorski jest zaufanym człowiekiem Tuska), mam nadzieję, że PiS wystawi naprawdę mocnego kandydata.
Polityczna wydmuszka
Bo wyobraźcie sobie, co zrobiłby z Polską Trzaskowski, wielki entuzjasta Zielonego Ładu. Wszystkie te chore unijne przepisy akceptowałby bez czytania, podobnie jak z tym, co podsunie mu Donald Tusk ma się rozumieć. Zaakceptowałby wszystkie chore pomysły, które udałoby się przepchnąć lewicy, w tym małżeństwa jednopłciowe i aborcję, chociaż na te akurat mają niewielkie szanse, dzięki Bogu. A poza tym ta jego niekończąca się błazenada, zwłaszcza podczas kampanii. Wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby nas reprezentować facet, który zaklejał ludziom szybę w drzwiach? I na dodatek do tej pory nie rozumie, czemu to było zabawne?
Niebezpieczny szaleniec
Sikorski z kolei? Idiotyczne albo agresywne wpisy na Twitterze, brak szacunku do jakichkolwiek oponentów politycznych (chociaż patrząc na to, jak potrafi się zachowywać, odnoszę wrażenie, że on nie ma szacunku do nikogo, również do siebie), chamskie odzywki. Taki ktoś ma pełnić rolę Prezydenta Polski, która jest funkcją, było – nie było, reprezentacyjną?! I ten jego żenujący wpis na Twixie, w którym dziękował USA za wysodzenie Nord-Stream, a który potem oczywiście wykorzystała rosyjska propaganda. Ale przede wszystkim to jest człowiek, który własną pychą, atakami szału, agresją i przede wszystkim głupotą jest w stanie wciągnąć nas do wojny. Na przykład ostatnio domagał się, żeby Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą zestrzeliwały rosyjskie rakiety znad terytorium ukraińskiego.
Ten szaleniec jest niebezpieczny.
M.