Connect with us

Nawiasem Pisząc

Pietrzak ripostuje

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Jan Pietrzak odniósł się zamieszania wokół jego słów na antenie TV Republika. Satyryk powiedział wówczas, że nie życzy sobie być opluwany antysemityzmem oraz, że nie chce żyć w kraju rządzonym przez Niemcy. Czy to jest naprawdę zbyt drastyczne żądanie? Czy ja mogę w ogóle taki postulat sformułować czy pan Tusk zamknie mnie za to zaraz do więzienia? Kto mi zabroni w ten sposób myśleć? To, co dotyczy niemieckich zbrodni stało się obecnie jakimś tematem tabu – żalił się Pietrzak w wywiadzie dla kwartalnika „Fronda”. Pan Jan dokładnie odniósł się do sytuacji i – wedle jego tłumaczeń – rację mieli Ci, którzy satyryka usprawiedliwiali, bo jego wypowiedź miała dokładnie taki kontekst, jak tłumaczyli. Bardzo niewygodny dla Niemiec. A zatem – bardzo niewygodny dla Tuska. A nie po to premier zarządził odpolitycznianie TVP, żeby mu teraz mała, telewizyjna popierdółka podskakiwała!

Traumatyczne wspomnienia

Ja te haniebne, niemieckie transporty więźniów do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu, Majdanku czy Treblince widziałem niestety jako kilkuletni chłopiec na własne oczy na warszawskich stacjach przeładunkowych. Widziałem też, jak ostrzeliwano ludzi na ulicach w Warszawie, widziałem jak stawiano szubienice i wieszano Polaków. I również dlatego jest to absolutnie wykluczone, żebym mógł uznać te niemieckie zbrodnie za temat tabu i zgodził się na to, by nie wolno było o tym mówić w przestrzeni publicznej tylko dlatego, że Niemcom to przeszkadza. To jest mój święty obowiązek – mówić o tym, co widziałem. Tym bardziej, że teraz Niemcy, również w kwestiach związanych z niechcianymi przez nich migrantami, wstępują do tego samego straszliwego nurtu niemieckiego szowinizmu, nacjonalizmu i imperializmu oraz przedmiotowego przerzucania całych grup ludzkich, jak w czasie drugiej wojny światowej. Więc należy ich w tym za wszelką cenę powstrzymać. Mój przekaz wydaje się tu być po prostu oczywisty i nie ma w nim nic złego. Dokładnie taka sama była moja interpretacja. Oni tu nie chcą być. Musimy ich do tego zmusić, a potem wbrew ich woli przetrzymywać. Czy na pewno to miała na myśli Angela Merkel, kiedy w 2015 roku przekonywała, że uchodźcy z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu mogą się czuć w Europie, jak u siebie w domu? Czy na pewno oni sami tak te jej słowa interpretowali? Czy mamy przekonanie, że nie przyniesie to więcej szkody, niż pożytku, jak to się ostatnio dzieje ze zdecydowaną większością decyzji, podejmowanych w Berlinie? Pardon, w Brukseli.

Komu wypada mówić o Holocauście?

Pietrzak nawiązał trochę do słów Katarzyny Gójskiej, dziennikarki, która prowadziła ten feralny program na żywo. Na przytoczenie przez Pietrzaka „okrutnego żartu”, jak sam go nazwał satyryk, odpowiedziała, że faktycznie okrutny i mocny, ale ona rozumie, że przez wzgląd na jego osobiste wydarzenie z tym związane, jej gość, wie o czym mówi. Skubana, już wtedy chyba przewidywała, że mleko może się rozlać. I rozlało się. Wydaje mi się, że pan Jan za pomocą tej rozmowy chciał powiedzieć prokuraturze, Bodnarowi i całej Platformie: „Puknijcie się w czoło. Byłem tam. Widziałem to. Pamiętam o tym. Pamiętam śmierć i cierpienie tych wszystkich ludzi, w tym moich najbliższych. Musicie być niespełna rozumu, jeśli wydaje wam się, żebym po tym wszystkim, po tym co przeżyłem, wiele lat później, zaczął w jakikolwiek sposób ten niemiecki, zbrodniczy system wspierać”. De facto, w moim przekonaniu, Pietrzak za pomocą tego żartu chciał zwrócić uwagę, że my tym imigrantom, postępując z nimi w taki sam albo podobny sposób, odbieramy jakąkolwiek godność. I o ile zgadzam się ze stwierdzeniem, że patrząc, jak zachowują się nasi przyszli goście na ulicach zachodnich, europejskich miast, godność nie jest dla większości z nich najwyższym priorytetem, o tyle jednak jakieś normy cywilizacyjne nas obowiązują i jakoś tak niezręcznie nawiązywać do tradycji morderców naszych przodków, prawda? Pietrzak, co prawda, upatruje powodu, dla którego Bodnar od razu, w te pędy, popędził powiadomić prokuraturę nie w próbie dobrania się do TV Republiki przez jego osobę, ale niezgodzie na to, żeby Niemcom wypominać ich zbrodnie. Mnie trudno oceniać, być może faktycznie Tusk chciał pociągnąć dwie sroki za ogon.

Małżeństwo na (nie)cenzurowanym

W każdym razie, kiedy zaszczytne miano największej TV Szczujni po telewizji publicznej przejęła Republika, dziennikarze dla odmiany wspierający nową władzę, zabrali się za wytykanie im, czego tylko się da. Najwięcej cięgów zbierają Katarzyna Gójska i Michał Rachoń, bo nagle się wszystkim przypomniało, że są oni małżeństwem. Zaczęto więc rozkopywać ich życia prywatne i wyszło im, że jeden i drugi niby tacy święci, ale Gójska miała wcześniej męża, z którym się rozwiodła, za to Rachoń, dopóki nie związał się z współzałożycielką Republiki żony nie miał i dlaczego to tak? Oj, oj, czyżby Michałek na pewno tak długo zachował celibat? A może niespieszno mu było do związku małżeńskiego? Oj, Michałek, nie z nami takie numery, już my dobrze wiemy, co Ci tam w głowie siedziało dziesięć lat temu. Żenujące to jest, ale hej, skoro są małżeństwem to mamy tu również rażący przykład nepotyzmu! Ani chybi! I co z tego, że Rachoń był związany z TV Republiką zanim przeszedł do TVP oraz, że właściciele tej niszowej telewizji musieliby być skończonymi kretynami, żeby nie przejąć od konkurencji kilku rozpoznawalnych dziennikarzy i programów z najlepszą oglądalnością. No i, rzecz jasna, to że córka Marka Czyża, nowego prowadzącego „i9:30”, szybciutko awansowała z tv regionalnej do ogólnopolskiej, jest całkowicie normalną koleją rzeczy, a tatuś na pewno był dumny, kiedy zapowiadał w programie materiał swojej córki. Oczywistym jest również, że do pisowskiej szczujni należeli wszyscy inni dziennikarze TVP, Zuzia była jedyna normalna, tolerancyjna, postępowa i pełna miłości. Obrzydliwe są takie pisowskie oszczerstwa, doprawdy!

Wada wymowy dostępny tylko dla elity

Ale na najlepszy zarzut, dotyczący Gójskiej, trafiłam w okolicy Świąt, przeglądając TT/X. Jakieś konto, które na zdjęciu profilowym miało tuskowe serduszko, a w loginie osiem gwiazdek oraz ikonki flag UE, Izraela i LGBT (polskiej zabrakło, ale jest serduszko, więc wystarczy) zwróciło uwagę, że Gójska ma… wadę wymowy. A przecież jest dziennikarką! Jakim cudem nią została, to niedopuszczalne! Duma rozpierała autora bądź autorkę tego tekstu, bo na pewno już sobie wyobrażał/a, że odkrył/a (-o?) niesamowity wręcz skandal i na 100% stało za tym pisowskie wsparcie, mimo że Gójska karierę dziennikarską zaczynała w latach 90-tych, a PiS zostało założone w 2001 roku. Na pewno to byli pisowcy, tyle że wtedy nie wiedzieli, że są pisowcami. Nieważne! W każdym razie chciałam zaznaczyć, że polityczne guru, Donald Tusk, to też tak super po polsku nie szprecha. Nauczyć się – nauczył, ale z tym „r” cały czas ciężko. Politykowi nie przeszkadza? Przecież on musi przemawiać w Sejmie i na wiecach, wygłaszać orędzia, rozmawiać z ludźmi, reprezentować nas za granicą… I co, tutaj z reraniem nie ma żadnego problemu, ale jak podobną wadę ma dziennikarka niszowej polskiej telewizji to jest afera, skandal i protekcja PiS-u.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie/

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

O kilka kieliszków za dużo?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć. Naprawdę – wiele. Że majówka, że dożynki, że imieniny i Bóg jeden wie, co jeszcze. Czasem się człowiek przecież zabawić musi. Józefa było. Albo Stefana. Grzegorza, Moniki czy innej Krystyny. Może nawet Marcina – chociaż to akurat w listopadzie chyba. W każdym razie człowiek ma naprawdę dużo okazji, żeby się towarzysko poudzielać. Może nawet codziennie – ale czy wypada, jeśli wraz z zabawą idą napoje wysokoprocentowe? I nie chodzi mi tu akurat o mleko.

Słaba głowa, słaby sprzęt…?

Pan Kierwiński postanowił świętować Dzień Strażaka wyjątkowo hucznie. Do tego stopnia, że przyszedł wygłosić oświadczenie z tej okazji w stanie nie do końca trzeźwym, co nie umknęło uwadze innych ludzi. Ale stanowisko jest jasne – to wcale, pod żadnym względem i absolutnie nie było tak, że on tam wszedł na scenę na****ny jak meserszmit, nigdy w życiu. No fucking way! To w ogóle są niedorzeczne podejrzenia, po prostu mieliśmy awarię sprzętu nagłaśniającego. I tylko przez to facet nie potrafił się wysłowić. Nic to, że słychać było wyraźnie, że pan Marcin zwyczajnie bełkocze. Że niektóre słowa przeciąga nie wiadomo jak długo, a innych nie jest w stanie skończyć. To była tylko i wyłącznie awaria, a nie, że szefowi MSWiA się za bardzo chlupnęło poprzedniego dnia – albo nawet tego samego. Nam pozostaje w to tylko uwierzyć. Nieszczęścia chodzą po ludziach. Już kiedyś Aleksandra Kwaśniewskiego dotknęła choroba filipińska. I kim my jesteśmy, żeby wątpić w jego słowa? Jak powiedział, tak było. Wtedy była choroba filipińska, a nie alkohol, a teraz jest awaria sprzętu nagłaśniającego. I nawet z tym, szary człowieczku, nie dyskutuj, bo pozwy pójdą. Awaria to awaria, a jeśli Ci po głowie chodzą inne myśli, to my to spokojnie, pokojowo i sądownie załatwimy – tak, żebyś myślał prawidłowo.

Niegodne działania pisowskiej Targowicy

Pan Marcin wspomniał również, że nie będzie się poddawać badaniom pod kątem stanu przeduradarowego, ponieważ część jego wyborców – nie mogąc uwierzyć, w to co słyszą – martwiło się, że może to kwestie zdrowotne, bo wiadomo przecież, że tak światły człowiek jak pan Kierwiński do kieliszka nie zagląda, a już na pewno nie wtedy, kiedy następnego dnia ma wygłosić przemówienie. Nie, nie zamierzam, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Proszę mi wierzyć. Tak jak powiedziałem, był straszny pogłos z głośnika, który był niedaleko. Więc bardzo słabo słyszałem, nie wiem, czy to była też kwestia jakiegoś sprzęgnięcia mikrofonów. Zdarza się. Nie ma to nic wspólnego ze stanem zdrowia, aczkolwiek dziękuję za troskę, wszystko jest w porządku – tłumaczył – Różne komentarze były, także polityków z polskiego życia publicznego, którzy chluby mu raczej nie przynoszą. Raczej nadinterpretują tutaj fakty lub starają się uprawiać taką brudną walkę polityczną. Jak rozumiem mają coś, do czego mogą się przyczepić, ale te insynuacje są naprawdę niegodne. Jeżeli ktoś chce wykorzystywać to święto do swojej brudnej polityki, to sam sobie wystawia świadectwo. No i spoko, jasna sprawa. Tylko czy takie samo świadectwo wystawił sobie Roman Giertych, który od razu znalazł winnego całego zajścia?

To nie my, to PiS!

Tak tylko pytam, bo Romek pisał coś o pisowskiej targowicy i chciałabym wiedzieć czy tekst: Nazwisko dźwiękowca, który obsługiwał dzisiaj najbardziej chciałbym poznać. #PiStoTargowica nie jest przykładem wykorzystywania tego smutnego incydentu do uprawiania brudnej polityki? Mam wątpliwości, bo skoro pytania zwykłych ludzi, czy poseł Kierwiński na pewno był w pełni sił podczas swojego przemówienia, są przejawem brudnej polityki, to czym innym jest sugestia, że ktoś z PiS-u (a być może sam Kaczyński!) przełączał po kryjomu różne kabelki, żeby pan Marcin brzmiał tak jak brzmiał? W każdym razie, pan Giertych otrzymał odpowiedzi, że odpowiedzialnymi za całą tą sytuację mogą być Jack Daniels albo Johnny Walker. Śledztwo trwa! Poszukiwani się nie wywiną, nie ma bata. Niech no tylko pan Roman pozna miejsce przebywania obu żartownisiów, to im da do wiwatu. Podpowiadam, że poszukiwania można by było zacząć od jakichś sklepów monopolowych.

Choroba przenoszona drogą kropelkową

Pan Kierwiński postanowił jednak opublikować na swoim Twitterze dowody na to, że podczas swojego przemówienia był trzeźwy jak świnia i przedstawił wyniki badania alkomatem. Trochę wyglądają, jakby czternastolatek usiłował na szybko przepisać pracę domową, bo mogliśmy w nich przeczytać:

Policja: Kierwiński

Nazwisko badanego: Marcin

Imię badanego: 22.08.1976 r.

No, spoko, bardzo wiarygodne. Nie pozostawia już żadnych wątpliwości. Ja podejrzewam, że jak pan Kierwiński chuchnął, to od razu wzięło też policjanta, który miał wykonywać te badania i stąd te nieprawidłowości, ale na 100% jest tak, że pod hasłem „Policja” należy wpisać nazwisko, pod hasłem „Nazwisko” swoje imię, a pod imieniem datę urodzenia.

Albo to, albo poseł Kierwiński faktycznie przez kilka godzin przed wystąpieniem nie wylewał za kołnierz. I przypadkowo policjant, który wykonywał badania również. Ale w to żaden z nas nigdy nie uwierzy, prawda?

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej