Connect with us

PUBLICYSTYKA

Zostań Patronem takzetego.pl i odbierz książkę Razprozaka „Manifest Antykomunistyczny”!

Opublikowano

on

Cześć, mamy dziś dla Was coś ekstra 🙂

Każda osoba, która zostanie Patronem Takżetego w progach 70, 100 oraz 250zł, w okresie 20-30 czerwca 2022*, otrzyma od nas w prezencie książkę jednego z nas, czyli „Manifest Antykomunistyczny” Razprozaka

*dotyczy również obecnych patronów!

Czy warto przeczytać „Manifest„? Każdy kto zna Razprozaka, wie że to facet bardzo rzetelnie podchodzący do tematu, bombardujący ogromną ilością informacji, wyszukujący niezwykle ciekawe niusy, które sprawnie skleja w całość, no i przede wszystkim z ogromną erudycją i lekkim piórem, dzięki czemu, jego książkę pochłania się jednym tchem.

A kto nie zna (co????), tutaj może się z małym wycinkiem twórczości Razprozaka zapoznać

Zachęcamy wszystkich do wspierania naszej grupy niezależnych autorów. To dzięki Wam, możemy tworzyć na własnej platformie (tutaj wjeżdża okolicznościowy bannerek. Cyk 👇)

W tym miejscu, parafrazując klasyka „pani wyjaśni, co to z tym Kioto?”, wypada zapytać

Państwo wyjaśnią, co to takiego, to Takżetego?

W zasadzie to nie wiemy, od czego zacząć. Teoretycznie powinniśmy się przedstawić, ale lista byłaby długa, a zresztą wciąż jest niekompletna. Powiedzmy, że nazywamy się, z grubsza Żelazna Lemingopedia Nagrody Złotego Sejmloga opowiadająca Raz Prozą a Raz Nawiasem Pisząc dla Hoplofobicznych Młodych Wykształconych i Myślozbirów z Partii Rakłem

Lista twórców będzie stale aktualizowana, ale chyba już robi wrażenie, co? :) 

Dość powiedzieć, że znacie nas od dawna, wielokrotnie namawialiście na stworzenie w pełni wolnego miejsca w sieci i wreszcie zebraliśmy się na małym co nieco, podebatowaliśmy i (tadam.mp3)…  oto jesteśmy!

Fajnie, że wreszcie jesteście, ale czym tak właściwie jesteście?

Najprościej nazwać nas multiportalem, bo skoro już ruszamy, to szerokim frontem. Uruchamiamy 3 portale w ramach jednej akcji!

Tak, dobrze widzisz. Będziemy tworzyć wspólnie, aż trzy różne portale. Dwa z nich już znacie, choć niestety ze względu na brak czasu i środków, ich działalność była wstrzymana. Trzeci będzie zupełnie nowy. I właśnie o nim najpierw.

1TAKŻETEGO – portal publicystyczny, na którym swoje treści zamieszczać będą wszyscy z nas. Również tutaj będzie mieć miejsce reaktywacja tych, którzy „nie spełnili standardów” (🤦‍♀️), na czele z Nagrodą Złotego Goebbelsa. Takzetego.pl będzie miejscem pełnej wolności dla twórców (oczywiście w ramach prawa), gdzie pisać będzie mógł każdy istotny autor polskiego Internetu.

2. SEJMLOG – powstały w 2016 roku portal poważnie podchodzący do swojej misji, jaką jest rzetelne i merytoryczne opisywanie wydarzeń z życia polityczno-społecznego, ułatwianie dostępu do informacji źródłowej o ile to możliwe pozbawionej opiniowania.

3. WHAP.INFO – portal jakiego brakowało w polskim Internecie. Na luzie podchodzący do rzeczywistości, ale jednocześnie rzetelny w researchu i potrafiący w wyczerpujący sposób opowiedzieć czytelnikom o ważnych wydarzeniach. Również takich, których nie ma w tradycyjnych mediach, zajętych tworzeniem pasków grozy, albo tym kto założył krzywo zegarek.

Sporo tego dobra, co? :)

Ale o co chodzi z tym wszystkim?

Zdecydowaliśmy się na stworzenie portali, bo:

Chcemy mieć pewność, że nie padniemy ofiarą złego humoru jakiegoś admina na social mediach.

✅ Polska zasługuje na media, które nie będą rozprawiać o pierdołach. A jeśli będą, to przynajmniej się pośmiejemy, zamiast irytować.

✅ Polska zasługuje na media, które będą stać na straży prawdy, tępić fejki i nie będą reprezentować niczyich interesów czy wręcz sprzedawać Polakom punkt postrzegania innych krajów.

✅ O właśnie, skoro mowa o reprezentowaniu kogoś. To Wy zasługujecie na swoją reprezentację w sieci. Bo przecież my to Wy. My przenosimy na pap… na ekrany smartfonów i komputerów to, co Wy chcielibyście zobaczyć w internecie. Nie było jeszcze takiego medium, więc wspólnie je stworzymy. As simple as that.

To Wy będziecie naszymi recenzentami, bo portale w całości będą utrzymywane z Waszych datków. Będziecie zadowoleni – my będziemy rosnąć. Nie będziecie zadowoleni, to wtedy… nieee, to niemożliwe ;) Przecież będziemy z Wami w stałym kontakcie, więc gdy będzie coś do poprawy, to po prostu nam o tym powiecie :)

Dlaczego stawiając portale, zdecydowaliśmy się na model subskrypcyjny, a nie tradycyjną zrzutkę?

Po pierwsze primo: bo nie chodzi tylko o to, żeby portale powstały. One mają żyć! A do życia potrzebny jest stały dopływ tlenu.

Po drugie primo: bo wtedy mamy poczucie, że dla Was pracujemy, a Wy macie poczucie, że jesteście naszym pracodawcą. Nam ten układ pasuje, bo wiemy, że Was nie zawiedziemy. A Wam? :)

Po trzecie primo, ultimo. Bo obecne duże media są, ekhm, są jakie są. I my nie tylko rzucimy im wyzwanie. O nie. Z Waszą pomocą, jeśli uda nam się zbudować odpowiednio duże redakcje, to my te media rzucimy na kolana! Bo my nie mamy za zadanie reprezentowania czyichś interesów, nie mamy żadnych powodów, by pisać pod tezę i nie szukamy „narracji”, tylko prawdy. No i mamy też Was w roli setek recenzentów, więc to musi się udać.


Prosimy o Twoje wsparcie i zapraszamy do współpracy!

Można nas wspierać już od ceny jednego kebaba czy tam kawki ze starbunia

Progi z książką Razprozaka!

Dziękujemy za Twoje zaufanie!

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Kłamstwo Brauna czy kłamstwo mediów

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Kiedy wyszła kolejna afera z Grzegorzem Braunem, obiecałam sobie, że zanim cokolwiek napiszę, postaram się doszperać, o co faktycznie chodziło w tej jego wypowiedzi, bo niestety wyrwane z kontekstu wypowiedzi, na dodatek przerwane w pół słowa są ogólnie ciężkie do obrony, a nie o to chyba chodzi, żeby uprawiać jakąś ideologiczną nawalankę, nie słuchając nawet co autor jakiejś kontrowersyjnej wypowiedzi miał na myśli. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo niedługo później pojawił się obszerny wywiad z Braunem przeprowadzony przez Jana Pospieszalskiego, w którym lider Korony Polski otrzymał możliwość wyjaśnienia swoich słów. I myślę, że naprawdę warto rozbić tę całą sprawę na dwie części, a można też wspomnieć o medialnej propagandzie, która rozpętała się po słowach Brauna, że „komory gazowe w Auschwitz to był niestety fejk”.

Parę słów o współczesnym dziennikarstwie

Zanim przejdę do meritum, napiszę jedynie, że bardzo nie podoba mi się forma przekazu, stosowana coraz częściej przez dziennikarzy, czyli przerywanie wywiadów. Nie podobało mi się, kiedy zrobiła to Kolenda-Zalewska, nie podobało mi się, kiedy zrobił to Krzysztof Stanowski i nie podoba mi się teraz. Wychodzę z założenia, że dziennikarze nie są alfą i omegą tego świata i nie muszą nam, odbiorcom, aż tak klarownie tłumaczyć, co jest złe, a co nie. Ja posiadam swoje, ugruntowane wartości moralne i potrafię je dopasować do tego, co mówi polityk/aktor/sportowiec czy ktokolwiek inny, nie trzeba robić tego za mnie. Uważam, że w takiej sytuacji dziennikarz powinien dać się wypowiedzieć gościowi, a my naprawdę będziemy potrafili ocenić, czy ten człowiek mówi do rzeczy czy należy wysłać go na księżyc. Ba, napiszę więcej – jeśli dany gość głosi tezy niezgodne z prawem, to ułatwia się nawet pracę odpowiednim służbom (i nie mam tu na myśli tego konkretnie wystąpienia, ale na przykład nawoływanie do przestępstwa, chociaż w naszym prawie to zależy w dużej mierze od tego, kto nawołuje…). Tym bardziej, że ten wywiad był przerwany tak nagle, że Grzegorz Braun nie miał nawet szans dokończyć swojej myśli. Po przesłuchaniu wywiadu z kontrowersyjnym politykiem prawicy uważam, że afery (zwłaszcza tej medialnej, sztucznej) nie udałoby się uniknąć, ale wiele rzeczy by się wyklarowało, a przeciętny odbiorca miałby szansę wyrobić sobie inne zdanie o samym zainteresowanym, niż te, które narzuciły mu media. A umówmy się też, że przeciętny odbiorca bardzo często nie ma czasu, żeby weryfikować zasłyszane w mediach wiadomości, więc miał małe szanse trafić na kanał pana Pospieszalskiego – w związku z czym wyrobił sobie dokładnie taką opinię, jaką miał sobie wyrobić.

Prowokacyjnie o komorach gazowych

No dobrze, ale co z tymi komorami gazowymi? Czy to faktycznie był „fejk”? Wiele osób, tuż po tym nieszczęsnym wywiadzie, podnosiło, że faktycznie – komór gazowych w Auschwitz nie było, pojawiły się one dopiero w Birkenau. Głównie dlatego, że Auschwitz miał być obozem pracy dla Polaków (a później miejscem kaźni, bo Niemcy uznali, że mordowanie ludzi widocznie idzie im bardzo dobrze), a Birkenau postawiono już w jedynym, znanym nam celu – przede wszystkim dla społeczności żydowskiej. Te komory, które teraz można obejrzeć w Auschwitz są jedynie rekonstrukcją, która miała zobrazować nam, jak wyglądał ten niemiecki przemysł śmierci. Ja nawet przyjęłabym ten punkt widzenia, gdyby nie to, że Braun mógł to powiedzieć trochę inaczej, a – w moim odczuciu – powiedział w ten sposób, żeby sprowokować. Bo, czy to tak naprawdę ważne, w którym konkretnie miejscu ci ludzie ginęli? Z perspektywy badacza historycznego – na pewno, ale już z perspektywy innych ludzi miało to znaczenie co najmniej drugorzędne. Powiedzmy jednak, że historycznie byłby to argument do obrony. Niestety Grzegorz Braun podjął w wątpliwość w ogóle tę metodę mordu i tutaj już mamy pewną niezgodność. Mianowicie raporty Witolda Pileckiego. Zresztą, pan Grzegorz powoływał się na te raporty, wspominając, że nie ma mowy o gazowaniu ludzi w dwóch wcześniejszych, pojawiły się dopiero w raportach sporządzonych po wojnie.

Co na to Witold Pilecki?

Cóż, czytałam raporty Witolda Pileckiego, ale zabijcie mnie – nie jestem pewna, którą wersję. Wydaje mi się, że już tę powojenną, najpełniejszą. Jestem przekonana, że czytałam w nich już o komorach gazowych. Ba, jestem niemal pewna, że to właśnie po wydaniu tej książki rozgorzała ostra dyskusja – pojawiły się bowiem sugestie, że Witold Pilecki przejaskrawił trochę liczbę ofiar, które straciły życie w komorach gazowych. Że te komory nie miały mocy przerobowej na taką liczbę ludzi. Jedna strona zarzucała, że sceptycy zarzucali Pileckiemu kłamstwo; w odpowiedzi można było przeczytać, że nie jest to zarzut o kłamstwo, a jedynie dociekanie prawdy. I że nie jest to absolutnie jakikolwiek zarzut wobec jednego z największych, jeśli nie największego, bohatera Polski, a jedynie sprostowanie, ponieważ Pilecki, będąc świadkiem okrucieństwa, które miało tam miejsce mógł wyolbrzymić niektóre fakty – co jest naturalną i ludzką reakcją. Niestety książkami jestem w tej chwili tak zawalona, że nie potrafiłam odnaleźć tego konkretnego wydania – zaczęłam więc szukać gdzie indziej. Na stronie FB „Raporty Witolda Pileckiego” (FB nie pozwala mi odznaczyć tej strony) pojawiły się wyjaśnienia, że Grzegorz Braun minął się z prawdą, bo w innych raportach Witold Pilecki wprost pisał o gazowaniu ludzi. Braun miał również sugerować, że nie mamy dostępu do całości tych raportów, co według autorów wspomnianego FB też nie jest prawdą. W odpowiedzi opublikowano również kserokopie raportów Rotmistrza, w których wyraźnie pisał on o gazowaniu ludzi.

Negacja Holocaustu?

Trzeba jednak jasno napisać – Grzegorz Braun nie negował Holocaustu jako takiego. Poddawał w wątpliwość jedynie jedną z metod odbierania życia ludziom oraz liczebność ofiar, która – swoją drogą – w niektórych kręgach jest negowana od lat. Braun w żadnym momencie nie powiedział, że Holocaustu nie było, co mu się dzisiaj próbuje propagandowo zarzucić. Wiemy już, że lider Korony Polski mylił się, jeśli chodzi o komory gazowe. One były, istniały i straciło tam życie setki tysięcy ludzi. Pan Grzegorz sugerował, że prawdopodobnie liczby ofiar są zawyżone. Być może. W dalszym ciągu jednak nie jest to negacja Holocaustu. I tutaj przechodzimy do drugiej części, dotykającej bezpośrednio wolności słowa. Oraz tego, do czego dopuściliśmy. Jako naród przymykamy oko na różnego rodzaju „niedopowiedzenia” i „przejęzyczenia”, które w mniej lub bardziej bezpośredni sposób stawiały pomału, ale konsekwentnie, Polskę w roli prowokatorów II wojny światowej czy też winowajców zagłady Żydów. Spójrzcie, jakie oburzenie wywołał przerwany wywiad z Grzegorzem Braunem – po raz kolejny: odbieranie immunitety, sprawy sądowe itd., itp.

Przejęzyczenia w polskim rządzie

A co takiego stało się, kiedy Barbara Nowacka „przejęzyczyła się”, kiedy wspominała o polskich nazistach? Przyjęto za akceptowalne wytłumaczenie fakt, że minister edukacji (podkreślam: minister edukacji!) pomyliła się… czytając z kartki. Nie reagowaliśmy ani na „Nasi matki, nasi ojcowie” (ba, ten serial puszczany był w polskiej telewizji w tak zwanym „prajm tajmie”), nie zareagowaliśmy jako państwo na „polskie obozy zagłady” (robili to tak naprawdę pojedynczy ludzie, w tym – przede wszystkim – powstańcy warszawscy oraz więźniowie obozów koncentracyjnych), puszczaliśmy mimo uszu wiele innych takich sugestii, chociażby w pop-kulturze (o czym szerzej pisał Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem w swojej książce: „Tresura: Kulisy lewicowej indoktrynacji”). Nie reagowaliśmy, nie otwieraliśmy oczu, nie podnosiliśmy głosu. Prawdopodobnie przez tę naszą bierną postawę doprowadziliśmy do tego, co mamy dzisiaj. Wystąpienie Grzegorza Brauna, co by o nim nie mówić, pokazało nam dobitnie, o czym można rozmawiać i nad czym można się zastanawiać, a czego absolutnie nie wolno tykać. Nie wolno wspominać o Żydach kolaborujących z Niemcami; nie wolno też wspominać o Żydach, którzy skazywali polskich bohaterów na śmierć (często cynicznie, bo np. Emila Fieldorfa skazali na powieszenie, mimo że stosował On prośby, żeby rozstrzelano Go jako żołnierza – nie prosił o darowanie win, łaskę czy cokolwiek innego; chciał jedynie zginąć jak żołnierz – nawet to nie było Mu dane).

Na pozwalamy innym… o sobie

I z tej naszej bierności wyniknęły właśnie „polskie obozy śmierci” czy niedawna wystawa „Nasi chłopcy” w Gdańsku (wiele o tym było już napisane, więc nie chcę powielać tematu, ale nazwa wystawy mnie osobiście wydaje się mocno… nietrafiona, że pozwolę sobie na eufemizm). Z tej bierności powstał m.in. serial „Nasze matki, nasi ojcowie”. Ponieważ w pewnym momencie postanowiliśmy zamknąć pysk na kłódkę i nie domagać się tego, co nam się należy. Postanowiliśmy zamknąć pysk o pamięć. Nie wiem, czy przez wygodę, czy przez zmęczenie II wojną światową, a później komunizmem (bo już wtedy się zaczęło – określenie „polskie obozy” powstało w latach 50-tych w Niemczech). A może później – w latach 90-tych – kiedy Adam Michnik, który był wówczas panem i władcą polskich mediów – zaczął siać w polskich umysłach ziarno wstydu polskości? Nie potrafię wskazać konkretnej daty, kiedy to zaczęło się dziać – ale dziać się zaczęło. Doszło to do takich rozmiarów, że możemy pisać nieprawdopodobne kłamstwa na temat Polaków („Malowany ptak” Kosińskiego – ta powieść była reklamowana jako autobiografia!), ale też jakakolwiek prawda o współpracy żydowsko-niemieckiej jest piętnowana, „bo to niedobra jest”. I to nie tylko w Polsce – wszak prezydent USA jasno opowiedział się po stronie Izraela, mimo że ten stosuje ludobójstwo. I na dodatek rozszerza skalę.

„Niezrozumiały” wzrost poparcia

Krótko podsumuję, chociaż to i tak jak grochem o ścianę. Grzegorz Braun nie negował Holocaustu, negował jedynie sposoby mordu i liczebność ofiar, tak więc od razu tego rodzaju zarzuty powinniście odstawić do lamusa. W polskim prawie jest dokładnie opisane, że nie wolno negować Holocaustu, ale żaden przepis nie mówi o negowaniu liczebności czy sposobów mordu. To „negowanie Holocaustu” nie miało miejsca i dziwię się, że w ogóle w takiej formie zaistniało w mediach. A może już się nie dziwię, tylko zwyczajnie prostuję. Co do samego Brauna – mam do niego bardzo ambiwalentne odczucia. Odbieram jego postać jako bardzo ideologiczną, nieskłonną do kompromisów, stawiającą swoje zdanie ponad zdanie innych. Dlatego wydaje mi się, że jest on bardziej ideowcem, niż politykiem, bo polityk – chcąc, nie chcąc – musi iść na pewnego rodzaju kompromisy, sojusze, koalicje, chociażby po to, żeby przepchnąć parę swoich planów czy obietnic wyborczych. Mnie on właśnie jawi się jako taki idealista. A niestety polityka jest sztuką kompromisów, do których pan Grzegorz chyba nie jest zdolny. To nie jest przestrzeń dla idealistów. Może kiedyś była. Już nie. Grzegorz Braun wszystko stawia na jedną szalę. Dlatego jest chyba zbyt bezkompromisowy jak na politykę. Ale jeśli ktokolwiek ze zwolenników uśmiechniętej Koalicji nie może uwierzyć, że Braunowi wciąż rośnie poparcie – to właśnie dlatego. Przez wasze (i nasze) uwiązane w kaganiec pyski.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Propagandą przez łeb

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Minął tydzień od czasu, kiedy Donald Tusk postanowił, że będzie kontrola na granicach Polski z Niemcami. Tyle samo czasu minęło, od kiedy Tusk uznał te tereny za infrastrukturę krytyczną – jak mniemam w celach, które Wam opisywałam w niedawnym wpisie. Niestety to wredne, polskie pospólstwo, zamiast przyjąć z wdzięcznością decyzję naszego niemieckiego słońca narodu zaczęło kręcić nosami. Bo podobno im chodziło o faktyczną kontrolę granic, a nie po prostu o utrudnianie pracy ludziom, którzy zdecydowali się na własną rękę tej granicy pilnować, ponieważ nikt inny tego nie robi. Kto by pomyślał!? Prawdopodobnie jest tak, że nam się w tyłkach poprzewracało wszystkim i czepiamy się największego Polaka ze wszystkich.

Obrońcy granicy według KO

A czemu o tym wspominam? Podejrzewam, że całe KO dostało odgórny przepis publikowania filmików, jak to „rzeczywiście” zachowują się ludzie, którzy na własną rękę próbują w jakikolwiek sposób zabezpieczyć nasze granice. I cóż w tym nagraniu można zobaczyć ciekawego? Otóż wszyscy, absolutnie WSZYSCY członkowie ROG-u, są jakimiś wulgarnymi, chamskimi i agresywnymi facetami, którzy tylko szukają okazji, żeby sprać kogoś po pysku. Postanowiłam to sobie porównać i jeszcze raz obejrzeć rozmowy z ludźmi z ROG-u… i bardzo wiele rzeczy mi się nie zgadza. Bo z jednej strony widzę ludzi zdesperowanych, ale kulturalnych, którzy potrafią logicznie argumentować swoje zdanie i swoje obawy; z drugiej natomiast jakichś ABS-ów, którzy, mniej lub bardziej życzliwie pytają ludzi, czy mają jakiś problem. Rozumiecie, pojawił się pewien dysonans, jak to połączyć, bo jedno się z drugim nie zgadza. W związku z powyższym, wzięłam to na zdrowy, chłopski (mimo żem baba) rozum. I mi w tym moim małym, kobiecym móżdżku zaświtało, że o wiele łatwiej byłoby „zagrać” jakiegoś patusa wykrzykującego wulgaryzmy, niż gościa, który w programie na żywo relacjonuje, jak to wygląda z jego perspektywy. Który, podaje konkretne argumenty i konkretne sytuacje, z którymi zmierzył się on, albo jego znajomi. Jednocześnie mówi to w taki sposób, że widać, że jest trochę zdenerwowany, zestresowany, pierwszy raz występuje przed kamerą, próbuje zebrać myśli. To oczywiście tylko moje subiektywne zdanie, ale ten człowiek brzmiał o wiele wiarygodniej, niż goście, którzy zapewniali, że przy*** każdemu „brudasowi”, którego zobaczą na granicy polsko – niemieckiej.

Wypróbowane metody manipulacji

A potem przypomniała mi się „Akcja-Demokracja” i całe związane z nim szemrane, ale uśmiechnięte, towarzystwo. Pamiętacie pewnie te spoty Akcji Demokracji, które bezpardonowo atakowały Karola Nawrockiego albo Sławomira Mentzena? Jeżeli ich nie widzieliście, mogę tylko napisać, że było to tak sztuczne, przejaskrawione, przekłamane, że – mnie osobiście – aż odrzucało. Dla rozjaśnienia na szybko przypomnę fabułę jednego z tych spotów – zbliżenie na jakiegoś karczka, który wprost mówi, że marzy mu się Polska pod rządami Putina, który wziąłby nas pod swoje skrzydła i uchronił przed europejską dziczą. A na koniec chwytliwe hasełko, że on też pójdzie na wybory, więc Ty, drogi widzu, idź tym bardziej, bo nie chcesz, żeby „tacy jak oni” Ci Ojczyznę urządzali, prawda? Spoty, które ostatnio masowo udostępniają na swoich profilach posłowie KO (co każe mi sądzić, że to odgórny nakaz), niczym się od tamtych nie różnią. Nie dam sobie głowy odrąbać, że to też jest efekt pracy „Akcji-Demokracji”, bo chyba nawet politycy KO nie byliby aż tak głupi, żeby z tym wyskakiwać po ostatniej aferze, ale formą i treścią niewiele się różnią. Też ta sama siermiężna propaganda, przejaskrawienie, manipulacja. Ten sam brak jakichkolwiek argumentów, udokumentowanych nagrań, czegokolwiek, co pozwalałoby zakwalifikować udostępniane przez nich nagrania gdziekolwiek powyżej poziomu Soku z Buraka. Ale po co mają się wysilać, po co jakoś przesadnie starać się o wiarygodność, skoro ten najtwardszy, cementowy elektorat uwierzy we wszystko? Zarówno spoty „Akcji-Demokracji”, jak i te ostatnie o ROG-u pojawiły się na wszystkich profilach polityków KO w mediach społecznościowych; zarówno jedne, jak i drugie mają zerową wiarygodność i zarówno jedne, jak i drugie ustrzeliły kogo miały ustrzelić. Zabetonowany elektorat.

Czy aby na pewno skuteczna metoda?

Tak, KO prowadzi chyba teraz kampanię tylko i wyłącznie dla swoich najwierniejszych wyborców, w związku z czym wydaje mi się, że mogą kłamać bez końca, wałkonić się bez końca i kłaniać Niemcom w pas. Też bez końca. Ale wiecie co? To drugi raz nie przejdzie. Nie może. Bo ludzie z reguły są jednak mądrzejsi od betonowego elektoratu jakiejkolwiek partii. Bo mimo wsparcia najważniejszych mediów, ludzie widzą, kiedy KO kłamie, kiedy się kompromituje, a kiedy tylko pierdzieli tanie populizmy. Dlatego po ostatnich jazdach wesołego Romka i jego uśmiechniętej brygady KO zjechała w sondażach o ok. 10%. Teraz niby wypuścili nowe, według których odzyskali już tę stratę, ale – nie wiem – czy tylko ja mam wrażenie, że to było montowane na szybko, byle tylko swoim wyborcom wyjaśnić, że jest super? I mam nadzieję, że to nie tylko moje myślenie życzeniowe. Na ostatniej debacie dotyczącej sytuacji na naszej zachodniej granicy w Kanale Zero do redakcji dodzwoniła się jakaś kobieta. Przyznała ona, że w październiku 2023 roku głosowała na KO, a następnie zmieszała z błotem obie panie z rządzącej koalicji, które ośmieliły się tam wystąpić. Można było łatwo wyczuć, że pani żałuje już podjętej wtedy decyzji i raczej nie zamierza popełnić kolejny raz tego samego błędu. Oby. Jeszcze żeby te wszystkie rozczarowane „brakiem reakcji polskich władz na sfałszowane wybory” silniczki, które zapowiadają, że już nigdy więcej na wybory nie pójdą, dotrzymały słowa…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polityczne akrobacje pod niemiecką granicą

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Z ciekawością obejrzałam zarówno materiał Krzysztofa Stanowskiego z naszej zachodniej granicy, jak również debatę na temat sytuacji z tamtych regionów prowadzoną przez Roberta Mazurka. Oba te materiały można w skrócie podsumować jako komediodramat – z jednej strony mieliśmy bowiem autentycznie przejętych i zaniepokojonych mieszkańców przygranicznych miejscowości, którzy – wbrew temu, co pewnie chcieliby słyszeć niektórzy – wypowiadali się bardzo rozsądnie. Znowu okazało się, że narracja rządu Donalda Tuska, delikatnie pisząc, mija się z rzeczywistością, bo nie widziałam w tych ludziach ani ziejących nienawiścią kiboli, ani nowego pokolenia kolejnego Ku Klux Klanu, które nie wiedzieć czemu, osiedliło się w Polsce. Z drugiej jednak strony mieliśmy kompletną ignorancję przedstawicieli polskich władz, które w swoim stylu postanowili obrazić ludzi organizujących się w grupy i patrolujących przygraniczne tereny.

Lepiej późno, później czy może wcale?

Gośćmi debaty byli m.in. Krzysztof Bosak i Adriana Poprawska, którą kojarzymy wszyscy pewnie od niedawna, bo wcześniej zarobiona kobieta była w swoim ministerstwie ds. społeczeństwa obywatelskiego. Pani postanowiła się uaktywnić niedługo po tym, jak o przerzucanych nam przez granicę migrantami zaczęło być głośno i swoim wpisem udowodniła, że być może ma jakieś swoje ukryte talenty, być może są sprawy, w których faktycznie jest kompetentna, ale na pewno nie należą do nich sprawy resortu, który wzięła pod swoją opiekę, bo już na samym początku postanowiła wszystkim pokazać, ze społeczeństwo obywatelskie ma w poważaniu, dla niej najważniejsza jest linia narracyjna jedynej słusznej koalicji. Ada poczuła się bardzo pewna siebie, bo niedługo po tym wpisie przyjęła zaproszenie do Kanału Zero, gdzie elegancko się skompromitowała. Twierdziła na przykład, że członkowie Ruchu Obrony Granic przebierali się za policjantów i próbowali legitymować nielegalnych przybyszy. Ci ludzie mieli bowiem napis „Police” na kamizelkach – a skoro tak, to znaczy, że się przebrali za policjantów, a tego przecież nie wolno robić. I pal sześć, że „Police” to po prostu nazwa miejscowości pod Szczecinem. Pani Adriana nie będzie się takimi szczegółami przejmowała, police to police i nie ma przebacz. Później była łaskawa stwierdzić, że ludzie próbujący bronić porządku przy niemieckiej granicy, to dokładnie ci sami, którzy kiedyś bili kobiety na którymś z tych ich wyzwolonych marszów. A skąd wie? Bo tak słyszała. Najsmutniejsze jednak było to, że tej pani kompletnie nie dało się przetłumaczyć najprostszych kwestii. Porowska utrzymywała, że ludzie nie protestują przeciw temu, co już jest, ale co może się dziać. Co prawda, według mnie dwóch zabitych Polaków przez naszych zacnych gości świadczy o tym, że to się powoli zaczyna, ale tak, pani Adriana nie minęła się za bardzo z prawdą – Polacy przede wszystkim nie chcą u nas takiej dziczy na ulicach, jaką widzimy już we Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Tyle że nie wzięła pod uwagę, że kiedy tutaj też się zacznie na dobre, to potem będzie baaaardzo trudno to odkręcić. I tu też można szybko rzucić okiem na Europę Zachodnią, jak oni tam sobie z tym bogactwem kulturowym radzą. Pani Porowska chciałaby może zaproponować wdrożenie któregoś z tych pomysłów na nasze polskie warunki? A który według niej byłby najskuteczniejszy, bo mnie się wydaje, że oni tam próbują jak mogą, ale niespecjalnie im to już wychodzi.

Najskuteczniejsza blokada

A tymczasem w Polsce najpierw bardzo brutalnie została zamordowana 24-letnia torunianka, a parę dni temu ugodzony nożem został nasz 41-letni Polak, więc jeśli pani Ada ma jakieś pomysły co zrobić, kiedy ta dzicz zaleje polskie ulice, to wypadałoby się już nimi podzielić. Na szczęście Donald Tusk postanowił posłuchać głosu tłumów i wprowadził częściowe kontrole na granicy z Litwą i Niemcami. Nie chciał, wzbraniał się, ale uległ. Ludzki pan, prawda? Niestety niekoniecznie. Wiele można było usłyszeć od środowisk PiS-u i Konfederacji, że presja ma sens. Kto jednak zna i pamięta premiera z jego wcześniejszych rządów, ten łatwo mógł się domyślić, że za tą pozorną kapitulacją przed obywatelskim nieposłuszeństwem kryje się coś innego. Od początku obstawiałam, że Tusk zrobi to w taki sposób, żeby przede wszystkim utrudnić robotę chłopakom z ROG-u, bo widział ktoś kiedyś Donka, kiedy twardo i bezkompromisowo sprzeciwia się Niemcom? Ja też nie. Mianowicie premier był łaskaw ogłosić, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami zostaną uznane za infrastrukturę krytyczną, a to z kolei oznacza zakaz jakiegokolwiek fotografowania i nagrywania. A to z kolei powoduje, że ROG nie będzie mógł już nagrywać funkcjonariuszy Straży Granicznej, jak grzecznie i pokojowo odwożą migrantów z Niemiec po różnych ośrodkach na terenie zachodniej Polski. Według mnie wniosek płynie tylko jeden -Tusk nie życzy sobie, żebyśmy na temat tego, co dzieje się na granicy nazbyt chętnie rozmawiali. Najlepiej, żebyśmy w ogóle nie mieli o niczym pojęcia, bo po cóż mamy się stresować? Jeśli to tego wszystkiego dodamy posłuszne media, to naprawdę nie ma czym mówić, bo: Migranci byli grzeczni i umyli po sobie naczynia, niemieccy funkcjonariusze bardzo taktowni, a polscy obrońcy granic zupełnie inni, jak pisała Wyborcza. Zupełnie inni, czyli ani grzeczni, ani taktowni i jeszcze na dodatek syf w kuchni zostawili.

Ciekawe, czy kiedyś w Wybiórczej przeczytamy bardziej niepokojący list od wiernej czytelniczki? Na przykład taki: Ratunku, nie wiem, co mam robić! Jeden z tych grzecznych migrantów zamknął się parę godzin temu z moją córką w pokoju. Oczywiście, jako światła i oświecona osoba, nie miałam nic przeciwko temu, bo nie jestem rasistką! Poza tym nie musiałaby sama zmywać naczyń w tym strasznym, patriarchalnym świecie, gdyby jej się taki ułożony chłopaczek trafił. W każdym razie jakąś godzinę temu usłyszałam krzyk, płacz i odgłosy uderzeń dobiegające z jej pokoju. Ależ ja postępowo córkę wychowałam, pomyślałam z dumą. Niestety od tamtego czasu w pokoju mojej córki głucha cisza, pukam, próbuję otworzyć, nic. Na dodatek piętnaście minut temu ten sympatyczny Mokambe od naczyń wyskoczył z jej okna i gdzieś sp****lił. Szanowna Gazeto, proszę, podpowiedz mi, co mam myśleć na ten temat? Moja krynico wiedzy! Czy powinnam zacząć się martwić? Nie chcę wyjść na nietolerancyjną panikarę, dlatego, proszę, napiszcie mi, kiedy już będę mogła w miarę dyskretnie zareagować, dobrze? Z ukłonami…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej