Connect with us

Nawiasem Pisząc

Zielona granica żenady

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na X/Twitter pojawiły się fragmenty wybitnego dzieła Agnieszki Holland, które dobitnie udowadniają, że ci, którzy pisali o marnej propagandzie, mieli rację. Sceny, które tam pokazują są tak głupie i tak grubymi nićmi szyte, że naprawdę ciężko dać się na to nabrać. Zwłaszcza, że pani reżyser wybrała sobie pewną mocno nagłośnioną w mediach historię, którą wszyscy wyśmiali – i nie chodzi mi tu wcale o Ibrahima, chociaż może on też się gdzieś tam przewinie. Z ciekawości je sobie obejrzałam, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że nie trzeba się zbliżać do gówna, żeby wiedzieć, że śmierdzi. Myślę, że nawet cenzurowanie ocen na Filmwebie temu filmowi nie pomoże, zwłaszcza że nie wyłączono możliwości komentowania, więc nie w ten sposób, to inną drogą użytkownicy sobie poradzili. I nie, nie popieram wystawiania jedynek filmowi, którego się nie obejrzało, ale tzw. „wielkie wojny filmwebowe” nie są na tym portalu rzadkością. Pamiętam jedną, kiedy widzowie namiętnie wystawiali jedynkę „Kac Wawie”. Uniosłam się honorem i stwierdziłam, że obejrzę, zanim wystawię ocenę. Że będę merytoryczna, rzetelna i obiektywna. Wytrzymałam piętnaście minut tego chłamu i od teraz wiem, że jeśli widzowie mówią „nie”, to lepiej lepiej faktycznie nie. W każdym razie chciałam napisać, żebyście się nie denerwowali, że po raz kolejny poruszam temat tego wybitnego, niezależnego (ekhm, ekhm) dzieła kinematografii polskiej, ale jak zobaczyłam te fragmenty to tak się – dosłownie – skwiczałam, że musiałam się z Wami podzielić. Bo będzie zabawnie, serio. Potem już nie będę poświęcać temu mojej i Waszej uwagi, obiecuję.

Fragment pierwszy

Straż Graniczna zostaje tu przedstawiona jako bandyci i mordercy, którym nie wystarczy już bronienie polskich granic, o nie. Musieli jeszcze stłuc termos i rzucić biednym, spragnionym uchodźcom, żeby się napoili. Jakiś Karim czy inny Azbullah dorywa ten termos i pije tak zachłannie i tak wielkimi łykami, że dziwię się, że się wcześniej nie zorientował, że połyka szkło. Ale po przypadku Ibrahima wiemy przecież, że to twardzi ludzie są. W każdym razie to było za wiele nawet dla młodego, śniadego mężczyzny i facet zaczął pluć krwią. Swoją drogą, czemu to nie były kobiety i dzieci? Bo nie chce mi się wierzyć, żeby niesamowicie wykształcony inżynier dał się nabrać na taki numer. Swoją drogą wie ktoś, czy to inwencja twórcza samej Agnieszki, czy faktycznie kiedyś media rozpisywały się o takiej sytuacji? Starałam się śledzić te wszystkie bajeczki okołograniczne, bo to całkiem zabawne było, ale na to się nie natknęłam.

Fragment drugi

Tutaj mamy artystyczne zbliżenie na Agatę Kuleszę i jej wspaniałe i przekonujące wystąpienie: Julka, kochanie. Znasz mnie. Zawsze głosowałam na Platformę. Jak trzeba było stałam ze świeczką pod Sejmem. No jak to nie jest tania, tandetna propaganda, to już nie wiem, co nią jest. Artystce nawet nie chciało się zmieniać nazw partii politycznych. Swoją drogą, zawiodłam się na Kuleszy, bo zawsze ceniłam ją jako aktorkę. Ale to samo mogę powiedzieć o wielu innych artystach, którzy po wyborach w 2015 roku wylali się na ulicę i dawaj, walczyć o demokrację. Ramię w ramię z byłymi UB-ekami. Na przykład bardzo lubiłam Cezarego Żaka i Artura Barcisia i do takich „Miodowych lat” czy „Rancza” często wracałam. Ale na panią Agatę po takiej bezwstydnej tandecie już chyba nie będę mogła patrzeć. Bodaj pierwszy film, jaki z nią widziałam to „Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Wiem, w jaką tematykę lubi ostatnio skręcać reżyser, ale tamten film to był świetny obraz rosyjskiego „wyzwolenia”. Niezły zwrot popełniła Kulesza, bo teraz występuje w filmie, który Putin i Łukaszenka oklaskują nie przez piętnaście minut, ale co najmniej trzydzieści. Szkoda.

Fragment trzeci

Chyba mój ulubiony. Ta potworna Straż Graniczna dorwała jakąś kobietę, której udało się przedrzeć na naszą stronę, biorą ją na ręce i siuuuup! przez płot. Kojarzycie, na samym początku prowokacji pod polską granicą zdaje się OKO.press (albo inny, jeszcze bardziej lewacki od Onetu czy Wybiórczej portal) wypluł z siebie artykuł o przerzuconej ciężarnej kobiecie z Konga, w wyniku czego straciła ciążę. Wszyscy się wtedy zastanawiali, czy znajdzie się ktoś tak głupi, żeby w to uwierzyć. Znaleźli się. Znaczy nie wiem, czy sama Holland jest aż tak naiwna, ale z pewnością za takich uważa swoich widzów. Ci rozsądni zdają sobie sprawę, że czterech chłopa może i przerzuci wrzeszczącą, kopiącą i wyrywającą się kobietę przez ogrodzenie na wysokości pół metra, ale nie już przez takie liczące dwa metry. Jednak faceci z nagrania to naprawdę zdrowe chłopy musiały być, bo ciepnęli nią tak, że poleciała jak z katapulty. Rzecz jasna, o stracie dziecka nie można było zapomnieć, musiała być kalka jeden do jednego z wymyślonego gdzieś na kolanie w redakcji dzbannikarskiego idiotyzmu. Kongijka jak tylko zauważyła, że krwawi uderzyła w straszny ryk, ale na szczęście zaraz podbiegli do niej różni Mohammedzi, żeby poratować. Nie wiem dokładnie, jak ją pocieszali, ale pewnie coś w stylu: Spokojnie, to przecież płód, a nie dziecko. To tylko aborcja, zwykły, normalny, bezpieczny zabieg. Lepiej pokaż, czy ząb Ci się nie rusza. Tak byłoby przynajmniej konsekwentnie. A pani Agnieszce życzę więcej twórczości własnej.

Fragment czwarty

Tutaj mamy Macieja Stuhra w swojej wybitnej roli. Zagrał samego siebie, czyli sfrustrowanego, wściekłego, wulgarnego i plującego jadem cymbała, który nigdzie nie może znaleźć ujścia narastającym gniewom i nikt go nie chce szukać, więc robi to przed swoją psycholog. Jej za to płacą, więc znosi to dzielnie. Co tam wyrzucał z siebie pan Maciuś? Nasze państwo objęło patronatem nazistowski spęd. Rozumiesz? Faszystowski, k-wa, marsz w stolicy – w Warszawie (to chyba na wypadek, gdyby pani psycholog nie wiedziała, co jest stolicą Polski – przyp. M) – pod patronatem, k-wa, rządu. Terapeutka dzielnie próbuje złagodzić zapędy biednego frustrata, tłumacząc: Prowadzenie terapii narodowej (co to w ogóle jest? – przyp. M) mnie przerasta. Nie zajmujemy się sprawami, na które nie mamy wpływu. Porozmawiajmy o twoich problemach. To są moje problemy właśnie! – nie daje za wygraną młodszy Stuhr – Ja mam rasistowskich poj**ów w rządzie! Ja nie mogę przez to jeść, nie mogę spać, nie mogę myśleć (to akurat wszyscy widzimy, Maciuś, aaaale, teraz najlepsze! – przyp. M), libido mi spadło poniżej zera! Zapytaj Anki. ❤ To jest oczywiście kolejny przykład perfidnej propagandy, ale, ale – czy Stuhr nie przedstawił nam tutaj typowego, wściekłego z nienawiści wyborcy PO? Mnie się skojarzył od razu z Lisem, Hołdysem, Jandą… i samym sobą. Biedni, tak bardzo nie mogą pogodzić się z faktem, że ten „niewykształcony, zacofany plebs” w drodze DEMOKRATYCZNYCH wyborów daje szansę pisiorom, a nie tym wybitnym i wykształconym, że biedacy aż się z tego stresu seksić nie mogą. Nic dziwnego, że frustracja rośnie. Zawsze zastanawiałam się, czemu oni chodzą aż tak wściekli. Dzięki, Aga, za wyjaśnienie!

Zaskakująca frekwencja?

Na tym jak na razie koniec fragmentów. Szczerze, nie wiem, czy będę chciała oglądać więcej, jeśli jakieś się pojawią, bo oczy krwawią. W każdym razie tak na zakończenie: MSWiA zapowiedziało, że przed seansem w kinach studyjnych specjalny spot, który ma przekonać nieprzekonanych, że to, co pokazują w tym filmie to paszkwil, gniot, tania propaganda, a przede wszystkim nieprawda. Szczerze, to nie wiem, jaki to ma sens. Ludzie, którzy zdecydują się pójść na to do kina są już tak zaślepieni main-streamową propagandą, że jedyne, na co będzie ich stać podczas pokazywania tego spotu to buczenie i rzucanie popcornem w stronę ekranu. Ewentualnie po seansie półgodzinne oklaskiwanie, a potem płakanie na korytarzu, żeby udowodnić, że się da (też bym płakała, ale ze śmiechu – przyp. M) Nic więcej. Oni nie zrozumieją z tego, co chcą im przekazać ani słowa. Już teraz burzą się w Internecie, że cenzura. Ja wiem, że oni pewnie cenzury nie widzieli i nie do końca wiedzą, co to znaczy, więc myli im się ona z prostym ostrzeżeniem przed początkiem filmu, że jest niebezpiecznie słaby i nie nadaje się dla osób z IQ plus 60. Widocznie biorą przykład ze swojej idolki, która zapewnia, że wypuściła ten film właśnie teraz, bo po wyborach, gdyby PiS wygrało, to by go zablokowali. Biedulka, nie zauważyła, że żyje w pisowskim państwie już od ośmiu lat i jakoś jej, kurczę, niczego nie zablokowali.

W każdym razie powyżej na pocieszenie – grafika przedstawiająca, jak olbrzymim zainteresowaniem cieszy się ten film (źródło: Ta irytująca julka-lewatywka). Na całą salę mamy sześć miejsc zarezerwowanych. Kosmos. Oby tylko ataku paniki nie dostali podczas jednej z tych wstrząsających scen, bo gotowi się tam zadeptać. Wczoraj ktoś inny sprawdzał rozkład w kinie Helios w Olsztynie. Na piątek i sobotę zaplanowano aż dziewięć seansów. Miejsc zarezerwowanych było na tamtą chwilę około sześćdziesięciu na jakieś 1900. Na trzy seanse nie było żadnego chętnego. W niedzielę: pięć seansów, osiem miejsc zarezerwowanych. ❤ Wydaje mi się, że twórcy filmu powinni raczej podziękować PiS za reklamę, bo sami – z olbrzymim wsparciem lewicowych mediów – kiepsko sobie radzą.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

https://www.stefczyk.info/2023/09/20/tylko-swinie-siedza-w-kinie-wersja-2-0-wstrzasajace-fragmenty-filmu-agnieszki-holland/?fbclid=IwAR2S399s-VuAfB2po1LMepqyFhP0w16okxTnlaUgLahypI3YsvUG_8K1eko

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Nie do końca przemyślane zagrywki KO

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

To już ostatnia chwila, żeby cokolwiek jeszcze o wyborach i kampanii napisać, bo od jutra kajdan na pysk i łamać ciszę wyborczą będzie mógł tylko Arkadiusz Myrcha. Chociaż być może podobny wyjątek zrobią dla innych nadgorliwych posłów z Platformy. Bo cóż szkodzi obiecać, więc cóż szkodzi połamać trochę ciszę wyborczą, prawda? Panu Arkadiuszowi nie zaszkodziło, ale jakbym ja coś jutro napisała i to jeszcze przeciwko Rafałowi, to by mi tu weszli z pałami, jak tylko bym kliknęła „Wyślij”. A jakbym próbowała się tłumaczyć, że Myrcha przecież mógł, to bym od razu tymi pałami przez plecy dostała i byłoby po negocjacjach. Ogólnie jestem zdania, że ta cisza wyborcza to idiotyczny pomysł i zależy na niej tylko politykom, żeby żadna bomba na sam koniec nie wybuchła. Ale w dużej mierze to martwy przepis, bo przecież zdecydowana większość ludzi, którzy interesują się polityką wie, co to są bazarki i gdzie ich szukać. I doskonale wie, jak interpretować dostępne produkty i ich ceny.

Wiarygodny świadek – Jacek Murański

No dobrze, ale przejdźmy do ostatniej afery na siłę przypisywanej Karolowi Nawrockiemu czyli tego nieszczęśliwego sutenerstwa. Ja wychodzę z założenia, że o tak obrzydliwe czyny można oskarżać człowieka tylko wtedy, kiedy ma się dowody, a tutaj dowodów brak. Są tylko domysły, bo nawet nie poszlaki. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia ze zniesławieniem, a tego w Polsce nie wolno. Chociaż okazuje się, że niektórym jednak wolno. Dowodem na to, że Nawrocki miał być alfonsem polegają na tym, że kiedyś tam kogoś znał, ktoś tam zrobił sobie z nim zdjęcie oraz anonimowi świadkowie i Jacek Murański, do którego zaraz przejdę. Ciekawe, co by było, gdybym ja wypisała podobne oszczerstwa na temat Rafała Trzaskowskiego i opierałabym się tylko na zeznaniach anonimowych świadków, którzy nie wiadomo, czy istnieją, ale podejrzewam, że wiem. Patrząc na to, jak zareagowali na Zorro za transparent „Byle nie Trzaskowski”, na którym nie widniały żadne wulgaryzmy, ani groźby karalne. Swoją drogą Zorro doczekał się jednego albo dwóch następców, ale tym razem w stroju Spider-Mana. Wracając do Jacka Murańskiego – facet jest kompletnie niewiarygodny. Jego rywale z tych nieszczęsnych walk freak-fightowych nazywają go wręcz mitomanem. Kiedyś miał kłamać, że należał do Legii Cudzoziemskiej, gdzie nauczył się francuskiego. Jak został o to zapytany, zaczął, biedny idiota, udawać, że po francusku mówi. Przed kamerą! Pą, pą, pą, pę, pę, pę, sząselize. Nagranie pokazano jakiemuś Francuzowi, którzy też lubi się tłuc za grubą kasę – roześmiał się szczerze i powiedział, że nie wie, co to jest za język, ale na pewno nie francuski. Kiedy indziej miał kłamać, że była narzeczona jego syna prosiła go, żeby ją zapłodnił. Nie wiem, jak nisko trzeba upaść jako człowiek, żeby coś takiego pisać o narzeczonej własnego syna, zwłaszcza że zdaje się mówił to już po jego śmierci, ale dość szybko się okazało, że było dokładnie na odwrót. No i siedział trzy lata za pobicie, ale widocznie ustawki z dala od osób postronnych są be (żeby nie było, nie twierdzę, że są cacy), a lanie przypadkowego człowieka po mordzie, bo się z nim nie dogadało, już jest w porządku. W tym czasie spędził dziewięć miesięcy w celi izolacyjnej, więc widać, że sympatyczny gość.

Kto jest idiotą, a kto nim nie jest

Na takiego człowieka powoływał się Donald Tusk, który przecież jeszcze niedawno chciał freak-fightów zakazywać. Ciekawe, co innego by w tym wypadku robił jego ekspert, bo mam wrażenie, że on nic innego nie potrafi poza nawalaniem kogoś po gębie. Ciekawa sprawa, że do całej sprawy odniósł się dziennikarz od anonimowych informatorów, którzy coś tam, kiedyś tam widzieli, a może nie. Istnieją, a może nie. Napisał on mianowicie:

Musielibyśmy być skończonymi idiotami, żeby nasz dzisiejszy tekst opierać na relacji freak fightera z ciemną przeszłością, który coś, gdzieś, od kogoś słyszał. Zapewniam, że ani ja, ani tym bardziej Andrzej nimi nie jesteśmy. Nigdy w życiu nie rozmawialiśmy z tym człowiekiem. Minutę zajmuje sprawdzenie, że jego wersja nie trzyma się kupy. Karol Nawrocki nie mógł pilnować prostytutek Wielkiego Bu w 2007 r. bo Patryk Masiak miał wtedy 17 lat. Szkoda, że koledzy z tvp info tego nie sprawdzili.

To akurat nic nowego, że „dziennikarz”, który dostał polecenie obsmarowania kogoś, za bardzo nie przejmuje się ani faktami, ani datami, bo pamiętam, że podobnie Czuchnowski albo Głuchnowski (wybaczcie, obie hieny mi się mylą, ale nie chce mi się, szczerze pisząc, sprawdzać, bo nie chce sobie za bardzo zaprzątać głowy takimi ludźmi) chcieli zaszkodzić Stanowskiemu. Próbują co jakiś czas ponownie i za każdym razem dostają po papie. Podziwu godna konsekwencja w usiłowaniu zniszczenia życia drugiego człowieka. Myślę, że Goebbelsowi zrobiło się odrobinę cieplej na serduszku podczas kąpieli w gorącym garnku gdzieś na samym dnie piekła. Bardziej mnie interesuje, czy pan Jacek Harłukowicz uważa premiera za idiotę? I jak Donald Tusk na to zareagował, bo przecież der Onet należy do tych mediów, które mają być posłuszne. Nie po to Niemcy w nich ładują, żeby obrażał ulubionego pieska kanapowego pani Ursuli, a wcześniej Merkel, ale jemu chyba bez różnicy przed kim merda ogonem. I naprawdę zaskakujące jest to, że obecne TVP tak bardzo płaszczy się przed Tuskiem i łga na temat Nawrockiego, że aż zniesmaczony tym jest dziennikarz z Onetu, który również nie grzeszy zbyt wysoką rzetelnością, prawdomównością czy obiektywizmem. Oznacza to chyba jedynie tyle, że TVP sięgnęło już bruku. A może puka od spodu, bo jak widziałam fragmenty tego nowego programu Sekielskiego to mi żenadometr… sami wiecie.

Koalicja (pustych) serc

Wpadek posłów KO albo ich popularnych nadgorliwców było więcej, ale zajmijmy się jeszcze tylko jedną. Kinga Gajewska zdecydowała się wesprzeć Dom Pomocy Społecznej i dostarczyć im ziemniaki. Mam nadzieję, że nie wykopywała ich z tatusiem, chociaż może wtedy okazało się, że tam między ziemniakami jeszcze by się coś znalazło. Albo ktoś. Chociaż jej tata, to raczej zakopywać lubi, a nie odkopywać. I ludzi, a nie ziemniaki. Sympatyczna rodzinka. W sumie może mam odpowiedź, dlaczego nikt Myrsze nic nie zrobił za złamanie ciszy wyborczej. Boją się teścia. No, ale dobrze, wróćmy do Gajewskiej, bo ona przecież pokazała dobre serduszko. Szkoda tylko, że do tego DPS-u poszła odpierdzielona jak szczur na otwarcie kanału, bo ja szczerze mówiąc miałam kłopoty z jej rozpoznaniem. Nigdy wcześniej nie widziałam jej aż tak umalowanej i tylko fakt, że uważam, że to środowisko jest do tego zdolne sprawia, że zaczynam się zastanawiać, czy nie po to aby różnice między nią a starszym, schorowanym mężczyzną. Prawdopodobnie umierającym, bo to był DPS połączony z hospicjum, ale na pocieszenie dostał ziemniaki. Może sobie poturlać. I oczywiście w pięknej koszulce „Głosuj na Trzaskowskiego”, bo przecież wybory za pasem i ten pan może zdąży dożyć. I zagłosować. Warto było zainwestować w te pyry. Naprawdę dawno nie widziałam czegoś tak obrzydliwego, a śledzę polską politykę od dawna. Nie mam pojęcia, jak Kinga Gajewska połączyła kropki, że wyszło jej na to, że to dobry pomysł. Kinguś, słonko. Nie każdy pomysł, który zrodzi się w twojej (mała litera celowa) chorej, obłąkanej główce jest dobry. Obawiam się, że żaden z nich nie jest dobry i powinnaś zostawić myślenie innym ludziom. Takim z ilorazem, a nie iloczynem, jeśli wiesz do czego piję. Szczerze pisząc, mam nadzieję, że jest to prawda, że to był tylko fejk, bo jeśli do Sejmu dostałaby się osoba tak skrajnie głupia, to źle to świadczy o kondycji intelektualnej polskiego społeczeństwa. Chociaż nie, czekajcie. Dostała się! Bo Kinga Gajewska opublikowała przeprosiny, w których przyznała się, że te zdjęcia nie powinny zostać opublikowane. Zero refleksji. Nie wpadła na to, że nie powinna w ogóle jechać do DPS-u z ziemniakami. Nie wpadła na to, że tego zdjęcia nie powinna w ogóle robić. Ona jedynie żałuje, że je opublikowała, bo nie skończyło się to dla niej dobrze.

Zostawię Was na koniec z przemyśleniem Joanny Pinkwart, dziennikarki Kanału Zero, która zadała jej pytanie:

Czy możemy tylko doprecyzować, Pani Kingo czy przeprasza Pani tych ludzi z filmu i zdjęć, że ich upokorzyła, czy swoich kolegów ze sztabu, że jednak mimo wszystko nie wyszło to najlepiej? Ja się chętnie dołączę do tego pytania, choć myślę, że już znam odpowiedź. I myślę, że Wy też.

Głosujcie mądrze!

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Nieszczęsne piwo Mentzena

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Głośno się zrobiło po ostatnim wspólnym piwie Sławomira Mentzena, Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego. To był oczywisty błąd Mentzena, który dał się podejść jak dziecko. Ma jeszcze szansę swój błąd naprawić, ale jeśli mu się nie uda – to raczej nie jest to błąd, który jakoś szczególnie zaszkodziłby Konfederacji, tym bardziej, że Krzysztof Bosak mocno tę jego decyzję skrytykował. Jedynie samemu Sławkowi. Bo owszem, wyborcy Mentzena mogą czuć się tą sytuacją mocno zniesmaczeni, albo nawet oburzeni. Bo, teoretycznie stołki wywraca się w knajpach w stanie wysokiej nietrzeźwości, ale myślę, że nie o to chodziło panu Sławomirowi, kiedy o tym wywracaniu chętnie opowiadał. To był duży błąd Mentzena i katastrofa wizerunkowa, z której nie wiadomo, czy sam zdaje sobie sprawę. Na razie jednak mam wrażenie, że nie do końca rozumie, co się stało i dlaczego jego zwolennicy poczuli się zawiedzeni i oszukani. Sławek jak na razie nie pokusił się nawet o przeprosiny – jedynie o lakoniczne wyjaśnienia, które miałyby tę sytuację uratować.

Wątpliwy wpływ na wybory

Wątpię jednak, żeby miało to przełożenie na wybory. Po pierwsze wyborcy Mentzena albo Brauna mają swoje poglądy i ich się trzymają. Nie wydaje mi się więc, żeby osoby, które w pierwszej turze dały szansę temu pierwszemu, nagle poszły zagłosować na Trzaskowskiego, bo jeden z drugim napili się piwa. Nie, ja wciąż jestem zdania, że większość z nich raczej zdecyduje się wesprzeć w drugiej turze Karola Nawrockiego. Ewentualnie wcale nie wybiorą się na wybory. Znalazłam sondaż, w jaki sposób rozkładają się głosy wyborców Grzegorza Brauna i tu zaskoczenia nie ma. Głos na kandydata wspieranego przez PiS zadeklarowało ok. 51%, pozostali albo nie pójdą na wybory, albo pójdą, ale nie są przekonani na kogo oddadzą głos. Bardzo niewielu z nich zdecydowało się na wsparcie Trzaskowskiego. Tutaj, szczerze pisząc, jestem zaskoczona, że w ogóle się tacy znaleźlli, bo gdzie Braun, a gdzie Trzaskowski? Oni nawet obok siebie nie stali, jeśli chodzi o poglądy. To są jednak sondaże, które były przeprowadzone jeszcze przed debatą obu kandydatów, na której Trzaskowski bezpośrednio Brauna zaatakował. No, ale tutaj mówimy przede wszystkim o zwolennikach Konfederacji i tutaj też nie ma powodów do niepokoju – głos na Nawrockiego deklaruje 68% z nich, pozostali są albo niezdecydowani, albo nie zamierzają pójść na wybory. Być może swoją niezbyt przemyślaną decyzją Mentzen część z nich zniechęcił do głosowania w II turze, ale raczej na pewno nie przekonał ich, że skoro pił piwo z Trzaskowskim, to na niego powinno się zagłosować. To jednak nie jest elektorat KO, który być może tak słabym zagraniem dałby się kupić.

Wewnętrzna polityczna zagrywka?

A jednak nawet oni się na to nabrać nie dali. Sikorski, co prawda, już odtrąbił wielki sukces, ale entuzjazm podzielają raczej posłowie KO, a nie ich wyborcy. W sumie było to raczej słabe. Bo spójrzcie, nasi najdrożsi konfederaci! Potrafimy rozmawiać mimo podziałów! To piwo jest przypieczętowaniem udanej rozmowy z Mentzenem! Postąpcie tak samo, jak postąpił Wasz lider, nasi najukochańsi wyborcy Konfederacji! Kochamy Was! Miłość, nie wojna! Wszyscy trzaskajmy i uśmiechajmy się! A figa z makiem. I nie wydaje mi się, żeby Radosław Sikorski był tak głupi, żeby w te swoje słowa uwierzył. Szczerze pisząc, wydaje mi się, że była to wewnętrzna i, być może, skuteczna gierka samego Radosława, któremu być może przestała pasować rola, jaką pełni w Platformie. Dosyć ważna, ale nie na tyle ważna, żeby człowiek, który dwukrotnie starał się o prezydenturę, był nią usatysfakcjonowany. I być może chciał w ten sposób Trzaskowskiemu zaszkodzić, a Mentzena po prostu wykorzystał. To, że wyborcy pana Sławomira są na niego wściekli widać w wielu komentarzach, postach profili podobnych do mojego i rozpaczliwych, ale na razie nieudanych, próbach ratowania twarzy przez kandydata Konfederacji. Ale bardzo podobnie zareagowali zwolennicy pana Rafała. Bo, jakże to tak?! Pić piwo z faszystą, nazistą, bolszewikiem, antysemitą, rasistą i ruską onucą (według zwolenników Trzaskowskiego Mentzen jest, jakimś cudem, wszystkimi naraz). On, wielki mąż stanu, zadaje się z takim „brunatnym” plebsem i hołotą? Mocno to zachwiało ich niezrozumiałym poczuciem wyższości nad tymi, którzy nie głosują tak, jak oni.

Trzaskowski nad przepaścią

Jest bardzo prawdopodobne, że jeśli pan Rafał przerżnie kolejne wybory, to już wyżej nie skoczy. Straci zaufanie i poparcie swojego środowiska. Jest również bardzo prawdopodobne, że ewentualna wygrana Nawrockiego doprowadzi do rozpadu koalicji i rozpisania wcześniejszych wyborów. Sikorski na pewno zdaje sobie z tego sprawę i być może będzie chciał tę porażkę całej swojej partii, przekuć w swoje osobiste zwycięstwo. Nie sądzę, żeby liczył na przejęcie całej władzy w całej Platformie, bo Donald Tusk jest jak na razie nienaruszalny, ale pewnie będzie chciał się stać naturalnym kandydatem KO na prezydenta Polski w kolejnych wyborach. To jest oczywiście tylko moje gdybanie i tak naprawdę alternatywna opcja, bo cały czas obawiam się, że w razie porażki swojego pupila, KO i Unia zdecydują się na wariant rumuński. Bo przecież dlaczego miałoby się nie udać? Dlatego zrodziło się w mojej konserwatywnej główce takie podejrzenie wobec ministra spraw zagranicznych, bo wiadomo, że kiedy dochodzi do spektakularnej porażki jednej partii, to często dochodzi w niej do przetasowań, zgodnie z zasadą, że jeśli burdel się wali, to wymieniamy sex-workerki (określenie ironiczne i celowe, bo zwyczajnie staram się nie przeklinać na tym profilu), a nie firanki. Sikorski, moim zdaniem, chce być tą sex-workerką, która na tym skorzysta. Bo chyba nie łudził się, że elektorat, który domagał się ukarania posłów za to, że ośmielili pojawić się na imprezie urodzinowej Roberta Mazurka z tymi wstrętnymi pisiorami, podarują Rafałowi bratanie się z nazistą i faszystą. A jedyną szansą Trzaskowskiego jest zmobilizowanie tych wyborców, którzy na pierwszą turę nie poszli, bo naprawdę nie sądzę, żeby w obecnej sytuacji miał czego szukać wśród zwolenników Konfederacji.

Co tak naprawdę jest ważne?

Szkoda jednak, że stało się, jak się stało, bo w trakcie rozmowy z Trzaskowskim kandydat Konfederacji mocno go punktował, a przez tę jego nieprzemyślaną decyzję wszystko się rozmyło i poszło w zapomnienie. Przypomnijmy zatem, jak Trzaskowski odniósł się do postulatów Mentzena, pamiętając o tym, że Nawrocki się na nie zgodził, a nawet sugerował panu Sławomirowi chęć współpracy w temacie choćby podatków. Mentzen przygotował osiem postulatów. Domagał się zachowania gotówki jako legalnego środka płatniczego. Tę decyzję Trzaskowski zaakceptował, ale wił się trochę, że przecież konto bankowe jest najzwyczajniej w świecie wygodne. Pan Sławomir nie zgadzał się również na wysłanie polskich żołnierzy za granicę. Tutaj Trzaskowski potwierdził, że takich planów nie ma, ale już pojawiło się pierwsze „chyba że”. Bo jeśli Ukraina wejdzie do NATO, to będzie trzeba i koniec. I tutaj możemy płynnie przejść do kolejnego postulatu, czyli sprzeciwu wobec włączenia Ukrainy do NATO – prezydent Warszawy w tej chwili jest tego wielkim zwolennikiem, chociaż ciekawe jest to, że zdanie na ten temat zmienił w ciągu trzech dni. Jeśli chodzi o przejęcie EURO, to tutaj Trzaskowski również zapewniał, że nie mają tego w planach – ale znowu podkreślił, że pewnie w przyszłości będziemy musieli się na to zdecydować. O ograniczaniu wolności słowa i ustawie przeciw „mowie nienawiści”, prezydent stolicy był szczery jak nigdy. On będzie ograniczał. Tłumaczył to oczywiście agresją słowną w Internecie, ale nie potrafił sprecyzować, jak konkretnie ta ustawa miałaby wyglądać, bo jednak konsekwencje wobec gróźb karalnych mogą być prawnie wyciągane. Co prawda, żeby się tego doczekać, trzeba być Jurkiem Owsiakiem albo przynajmniej bardzo znanym celebrytą (udało się to kiedyś Stanowskiemu, kiedy przeczytał, że ktoś tam do niego przyjedzie i za****e mu syna). Ale już reakcja policji na wpis emerytki na temat Owsiaka pokazał, że ten system działa – sprawnie i szybko. 😉 Wystarczy troszkę go dopracować. Pojawiła się propozycja sprzeciwu wobec kolejnych pomysłów Unii, które miałyby ograniczać polską suwerenność i tutaj znowu Trzaskowski się nie zgodził, bo „trzeba współpracować”. Podatków nie zamierza podnosić, ani wprowadzać nowych, a te które podniósł po prostu musiał, bo były za niskie. Urocze. W dupach by się tym warszawiakom poprzewracało przecież z tego dobrobytu. O Zielonym Ładzie starał się kłamkolić, że przecież to już nieaktualne. Nie zamierza również jeszcze bardziej ograniczać Polakom dostępu do broni. Ale ułatwiać też nie zamierza.

Czy będą rozliczenia?

Jak na Rafała – i tak nieźle, że nie podpisał wszystkiego, jak leci, bo spodziewałam się, że tradycyjnie uklęknie i zgodzi się na wszystko. W końcu na potrzeby kampanii stał się patriotą i katolikiem. I miał wszystkie poglądy na wszystkie tematy. Spodziewałam się jednak, że będzie lawirował i kluczył, bo o tych postulatach z którymi teoretycznie się zgadzał, mówił, że sytuacja może się zmienić. Znamy przecież jego zapewnienia, że czasy się zmieniają. Nie podniesie podatków, chyba że będzie musiał. Nie wyśle polskich żołnierzy na Ukrainę, chyba że będzie musiał. Nie zgodzi się na przekazywanie polskich kompetencji Unii, chyba że będzie musiał. Ale jak już będzie musiał to zrobi to w złym humorze i się nie zaciągnie. W każdym razie – co szkodzi obiecać, prawda? Autora tych słów KO zdecydowała się ukarać – oczywiście po wyborach. Innych swoich członków, którzy w przeszłości głosili podobne poglądy kara jakoś ominęła, dlatego jestem pewna, że to kolejna kampanijna zagrywka. Teraz są skupieni na poszukiwani faceta przebranego za Zorro, który wywiesił na dachu NIENAWISTNY transparent „Byle nie Trzaskowski”, więc tutaj od razu możemy się przekonać co do wprowadzania cenzury i ograniczenia wolności słowa. Bo to nie te słowa będą ważne, ale ich odbiorcy. Karol Nawrocki zgodził się na podpisanie deklaracji, ale tutaj znowu – nie zagwarantuję Wam, że zrobił to szczerze. Być może zwyczajnie chciał po prostu zdobyć głosy jak największej liczby wyborców Mentzena. Oglądając jednak jego rozmowę, miałam wrażenie, że w wielu sprawach obaj panowie mają podobne podejście. Wydaje się więc jasne, że konfederaci znajdą o wiele więcej wspólnych punktów z Karolem Nawrockim, niż z Rafałem Trzaskowskim. I wydaje mi się, że to nieszczęsne piwo tego nie zmieni. A Konfederacja ma w razie czego na niego „papiery” w postaci właśnie podpisanej deklaracji.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Uczciwa walka o II turę?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Jestem już po obejrzeniu rozmowy Karola Nawrockiego ze Sławomirem Mentzenem, w której wypadł według mnie zupełnie przyzwoicie, oraz po jego debacie z Rafałem Trzaskowskim, gdzie przyjął parę ciosów, ale też kilka wyprowadził. Przyznam szczerze, że spodziewałam się olbrzymich ataków na kandydata wspieranego przez PiS, ale nie miałam pojęcia, że będą aż tak głupie. Raczej spodziewałam się, że dalej będzie grillowany temat tej nieszczęsnej kawalerki, a tymczasem okazało się, że redakcja Wybiórczej zmieniła trochę front, bo to już nie jest biedny, wykorzystany pan Jerzy. To pan Jerzy, który miał rzekomo grozić jakiejś kobiecie i organizować rozboje na zakłady pracy. Czyli był zły! A Nawrocki mu pomagał, więc jest jeszcze gorszy. Zresztą Nawrocki ogólnie jest strasznym i złym gangusem, a Platforma postanowiła to udowodnić. Tylko że mam wrażenie, że jak zwykle strzelają ślepakami.

Tatuaż, czyli swastyka

O dywagacjach oświeconych intelektualistów w postaci Hartmana i innych celebrytów nawet nie ma sensu się zajmować, bo tę melodię już znamy na pamięć. Na Nawrockiego głosuje hołota, na Trzaskowskiego elity intelektualne. Wiemy. Spodziewałam się, że znani wyznawcy pana Rafała po – niekoniecznie satysfakcjonujących – wynikach pierwszej tury będą ostro i bezpardonowo atakować pana Karola i się nie zawiodłam. Najbardziej rozbawił mnie jeden z wykładowców Uniwersytetu Warszawskiego, który wprost stwierdził, że na Nawrockiego głosują ci, którzy kiedyś mordowali Żydów w Jedwabnem, a na Trzaskowskiego – nie. I mamy się zastanowić, po której stronie staniemy. Tak, tak jest najlepiej przekonać innych do swoich poglądów i swojego wyboru – oskarżyć go o mordowanie Żydów. Ale dobrze, przejdźmy do tych bardziej histerycznych ataków KO na pana Karola. Otóż pan Karol ma tatuaż. A ten tatuaż przedstawia logo Chelsea, co jednoznacznie potwierdza, że jest on powiązany z Rosją, bo przecież właścicielem tego klubu był Rosjanin, Roman Abramowicz! Z tego już się nie wywinie! I już pal sześć, że Karol Nawrocki jest persona non grata w Rosji za walkę o pamięć ofiar Katynia. I że lepiej, żeby się w Rosji nie pokazywał, bo może trafić na pięć lat do łagrów, według niektórych mediów. Nie, Karol Nawrocki kibicuje klubowi, którego właścicielem kiedyś był Rosjanin, więc wszystko jasne. A wiecie, co napisał w związku z tym tatuażem Roman Giertych? Że Nawrocki nie chce go pokazać, bo pewnie ma gdzieś też wytatuowaną swastykę. To elementarne, Watsonie. A Giertych nie pokazuje jakichkolwiek objawów zdrowego rozsądku z jakiego powodu? Bo nie potrafi myśleć, czy może ma coś do ukrycia? Jeśli ktokolwiek wcześniej miał wątpliwości, czy akcja z hashtagiem #GiertychDebil jest słuszna, to powinien wyzbyć się ich po tym właśnie wpisach. Nie pokazuje tatuaży, więc na sto procent ma swastykę. Logiczne, nie?

Była sobie ustawka

Drugą skandaliczną wpadką Karola Nawrockiego miała być ustawka 70-70 między kibicami Lechii Gdańsk i Lecha Poznań, z czego pan Karol miał być po stronie gdańszczan, a poznaniacy mieli wtedy otrzymać sromotny wpierdziel. Już pomijając fakt, że Donald Tusk przyznawał się do podobnych przygód, tyle że on dla odmiany należał do drużyny, która zaczęła uciekać (specjalista od odwrotu taktycznego!), to pozostaje mi zadać pytanie: Co z tego? Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem zwolenniczką pseudo-kibiców i podobnego rodzaju zachowania, ale… obie strony się na to zgodziły. Obie strony dogadały się co do liczby uczestników, obie strony dogadały się, że walczą na gołe łapy i obie strony dogadały się co do miejsca, w którym przypadkowi ludzie nie oberwą rykoszetem. Nie pochwalam, ale wolę, kiedy kibice sami umawiają się na takie ustawki, niż gdybym ja miała dostać w mordę za nie ten szalik, a może w ogóle nie za szalik, tylko tak po prostu, bo akurat się nawinęłam. Ci z Was, którzy obserwują mój profil trochę dłużej, wiedzą, że jestem kibicem siatkówki. I w czasach wczesnej młodości, kiedy to miałam 20 lat i niewiele w głowie, jeździłam na mecze siatkarskiej drużyny kobiecej z Piły. Wydawałoby się, że jak siatkówka, zwłaszcza kobiet, to pełna kulturka i integracja. Otóż nie, bo z kibicami Piły bardzo nie lubili się kibice Kalisza oraz Bydgoszczy. Pamiętam, jak kiedyś wyjeżdżaliśmy z Kalisza po meczu w fazie play-off i żegnano nas przyśpiewką: „K-wy i śmiecie, z Kalisza nie wyjedziecie”. Tę groźbę zresztą mieli nadzieję zrealizować, bo eskortowała nas wtedy policja. Przy czym podkreślę od początku, że my też nie byliśmy bez winy. W poprzednim meczu, jeszcze w Pile, jeden z naszych podeptał szalik kaliskiego zespołu na oczach jego kibiców. Potem na różnych forach czytaliśmy, że koleś zostanie zgruzowany w Kaliszu, dlatego, żeby utrudnić im śledztwo, w Kaliszu wszyscy mieliśmy kartki z napisem: „To ja (i tutaj ksywka gościa, który ten szalik podeptał)”.

Też znam kiboli

Były również groźniejsze zajścia. Byłam kiedyś na meczu w Bydgoszczy. Po skończonym spotkaniu wybrałam się ze znajomymi na spacer, ale nie zdjęłam szalika mojego klubu. Nie przeszłam nawet stu metrów od hali, kiedy dostałam pięścią prosto w łuk brwiowy i zalałam się krwią. Jakiś koleś centralnie uderzył mnie w twarz i poszedł w długą. Chociaż muszę przyznać, że koleżanka z Klubu Kibica Bydgoszczy stanęła na wysokości zadania, bo starała się wyjaśnić sytuację i znaleźć sprawcę. Przesłała mi zdjęcia kibiców Bydgoszczy i pytała, czy kogoś rozpoznałam. Nie rozpoznałam, bo to była chwila-moment, a ja po uderzeniu byłam zbyt zamroczona, żeby cokolwiek rozpoznać albo zapamiętać. Z perspektywy czasu nie jestem pewna, czy to na pewno był kibic z Bydgoszczy, ale to jest najlogiczniejsze wyjaśnienie, jakie mi się nasuwa. Innym razem byłam na Pucharze Polski w Poznaniu i zaczepił mnie jakiś kibic kaliskiej drużyny. Podszedł do mnie i najzwyczajniej w świecie mnie podniósł i przygniótł do ściany. Czułam się trochę jak szmaciana lalka. Na szczęście tutaj znowu pomogli mi inni kibice – właśnie tej „zwaśnionej” drużyny. Odciągnęli tamtego faceta, uwolnili mnie, a potem przez cały turniej pilnowali, żeby się przypadkiem znowu do mnie nie dorwał, więc nic mi się poważnego nie stało. Jeśli więc zapytacie mnie, czy wolę kiedy iluś tam chłopa pójdzie dać sobie po mordach za obopólną zgodą; czy jednak ja wolę dostać w pysk od kibica przeciwnej drużyny, bo akurat byłam pod ręką – to wolę pierwszą opcję. Nie pochwalam, nie jestem zwolenniczką, ale co ja mogę za to, że niektórzy z najbardziej narwanych kibiców lubią sobie gdzieś pójść i się nawalać? Przecież to ich sprawa. Ja tylko nie życzę sobie, żebym sama oberwała, ale jak oni chcą, to co mnie to obchodzi? Róbta, co chceta. Byle nie w moją twarz.

Co złego, to nie my

Szkoda, że afera z tajemniczym finansowaniem kampanii Rafała Trzaskowskiego nie doczekała się większej uwagi mediów, ale tutaj chyba wiem z jakiego powodu. Bo większość mediów też te materiały pokazywała i – mniej lub bardziej jawnie – kandydaturę Trzaskowskiego popierała. Ale… Karol Nawrocki ma zdecydowanie więcej za uszami, jest ruskim agentem, mimo że nie może nawet na terytorium Rosji wjechać i tego się twardo trzymamy, a jak fakty się nie zgadzają – to w narracji pożytecznych mediów – gorzej dla faktów. O tej ustawce czytam już wszędzie, ale jakoś mało kto zainteresował się tym, że Karol Nawrocki wspólnie z kolegą pomógł kiedyś kobiecie, której pijany mąż postanowił wyjaśnić ręcznie, że powinna być mu całkowicie posłuszna. Tym jego kolegą był policjant, który również zareagował, chociaż był już po służbie. No, ale to nie pasuje do wizerunku gangusa. Nie pasuje do wizerunku mizogina, bo PiS – wiadomo – to partia, która nienawidzi kobiet. Dlatego zamiećmy pod dywan fakt, że Nawrocki stanął w obronie kobiety. Wyciągnijmy ustawkę, w której wszyscy jej uczestnicy wiedzieli, na co się piszą. Zróbmy z niego gangusa! Alfonsa! Wywłaściela mieszkań! Ruskiego agenta! I w żadnym wypadku nie dopuszczajmy do tego, żeby ludzie mówili o wywłaszczaniu całych kamienic. O tajemniczo, oraz – prawdopodobnie – nielegalnie i z udziałem zagranicy, finansowanej kampanii Trzaskowskiego, w związku z czym cała jego kandydatura powinna zostać uwalona. O tym, że to partia pana Rafała brała udział w resecie stosunków z Rosją i że jej szef został kiedyś nazwany przez rosyjskie media „naszym człowiekiem w Warszawie”. Oraz o tym, że Rafał Trzaskowski jest oskarżany o finansowanie jakiegoś porno-festiwalu, którego hasłem przewodnim było: „R****m się, żeby nie zajść”. Zresztą – wystarczy spojrzeć, jakie „dzieła sztuki” są wystawiane w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ostatnio w Muzeum Narodowym również wystawili tak naprawdę czystą pornografię. Bo goły cycek, fallus czy kawałek tyłka są sztuką.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej