Connect with us

Nawiasem Pisząc

Zielona granica żenady

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na X/Twitter pojawiły się fragmenty wybitnego dzieła Agnieszki Holland, które dobitnie udowadniają, że ci, którzy pisali o marnej propagandzie, mieli rację. Sceny, które tam pokazują są tak głupie i tak grubymi nićmi szyte, że naprawdę ciężko dać się na to nabrać. Zwłaszcza, że pani reżyser wybrała sobie pewną mocno nagłośnioną w mediach historię, którą wszyscy wyśmiali – i nie chodzi mi tu wcale o Ibrahima, chociaż może on też się gdzieś tam przewinie. Z ciekawości je sobie obejrzałam, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że nie trzeba się zbliżać do gówna, żeby wiedzieć, że śmierdzi. Myślę, że nawet cenzurowanie ocen na Filmwebie temu filmowi nie pomoże, zwłaszcza że nie wyłączono możliwości komentowania, więc nie w ten sposób, to inną drogą użytkownicy sobie poradzili. I nie, nie popieram wystawiania jedynek filmowi, którego się nie obejrzało, ale tzw. „wielkie wojny filmwebowe” nie są na tym portalu rzadkością. Pamiętam jedną, kiedy widzowie namiętnie wystawiali jedynkę „Kac Wawie”. Uniosłam się honorem i stwierdziłam, że obejrzę, zanim wystawię ocenę. Że będę merytoryczna, rzetelna i obiektywna. Wytrzymałam piętnaście minut tego chłamu i od teraz wiem, że jeśli widzowie mówią „nie”, to lepiej lepiej faktycznie nie. W każdym razie chciałam napisać, żebyście się nie denerwowali, że po raz kolejny poruszam temat tego wybitnego, niezależnego (ekhm, ekhm) dzieła kinematografii polskiej, ale jak zobaczyłam te fragmenty to tak się – dosłownie – skwiczałam, że musiałam się z Wami podzielić. Bo będzie zabawnie, serio. Potem już nie będę poświęcać temu mojej i Waszej uwagi, obiecuję.

Fragment pierwszy

Straż Graniczna zostaje tu przedstawiona jako bandyci i mordercy, którym nie wystarczy już bronienie polskich granic, o nie. Musieli jeszcze stłuc termos i rzucić biednym, spragnionym uchodźcom, żeby się napoili. Jakiś Karim czy inny Azbullah dorywa ten termos i pije tak zachłannie i tak wielkimi łykami, że dziwię się, że się wcześniej nie zorientował, że połyka szkło. Ale po przypadku Ibrahima wiemy przecież, że to twardzi ludzie są. W każdym razie to było za wiele nawet dla młodego, śniadego mężczyzny i facet zaczął pluć krwią. Swoją drogą, czemu to nie były kobiety i dzieci? Bo nie chce mi się wierzyć, żeby niesamowicie wykształcony inżynier dał się nabrać na taki numer. Swoją drogą wie ktoś, czy to inwencja twórcza samej Agnieszki, czy faktycznie kiedyś media rozpisywały się o takiej sytuacji? Starałam się śledzić te wszystkie bajeczki okołograniczne, bo to całkiem zabawne było, ale na to się nie natknęłam.

Fragment drugi

Tutaj mamy artystyczne zbliżenie na Agatę Kuleszę i jej wspaniałe i przekonujące wystąpienie: Julka, kochanie. Znasz mnie. Zawsze głosowałam na Platformę. Jak trzeba było stałam ze świeczką pod Sejmem. No jak to nie jest tania, tandetna propaganda, to już nie wiem, co nią jest. Artystce nawet nie chciało się zmieniać nazw partii politycznych. Swoją drogą, zawiodłam się na Kuleszy, bo zawsze ceniłam ją jako aktorkę. Ale to samo mogę powiedzieć o wielu innych artystach, którzy po wyborach w 2015 roku wylali się na ulicę i dawaj, walczyć o demokrację. Ramię w ramię z byłymi UB-ekami. Na przykład bardzo lubiłam Cezarego Żaka i Artura Barcisia i do takich „Miodowych lat” czy „Rancza” często wracałam. Ale na panią Agatę po takiej bezwstydnej tandecie już chyba nie będę mogła patrzeć. Bodaj pierwszy film, jaki z nią widziałam to „Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Wiem, w jaką tematykę lubi ostatnio skręcać reżyser, ale tamten film to był świetny obraz rosyjskiego „wyzwolenia”. Niezły zwrot popełniła Kulesza, bo teraz występuje w filmie, który Putin i Łukaszenka oklaskują nie przez piętnaście minut, ale co najmniej trzydzieści. Szkoda.

Fragment trzeci

Chyba mój ulubiony. Ta potworna Straż Graniczna dorwała jakąś kobietę, której udało się przedrzeć na naszą stronę, biorą ją na ręce i siuuuup! przez płot. Kojarzycie, na samym początku prowokacji pod polską granicą zdaje się OKO.press (albo inny, jeszcze bardziej lewacki od Onetu czy Wybiórczej portal) wypluł z siebie artykuł o przerzuconej ciężarnej kobiecie z Konga, w wyniku czego straciła ciążę. Wszyscy się wtedy zastanawiali, czy znajdzie się ktoś tak głupi, żeby w to uwierzyć. Znaleźli się. Znaczy nie wiem, czy sama Holland jest aż tak naiwna, ale z pewnością za takich uważa swoich widzów. Ci rozsądni zdają sobie sprawę, że czterech chłopa może i przerzuci wrzeszczącą, kopiącą i wyrywającą się kobietę przez ogrodzenie na wysokości pół metra, ale nie już przez takie liczące dwa metry. Jednak faceci z nagrania to naprawdę zdrowe chłopy musiały być, bo ciepnęli nią tak, że poleciała jak z katapulty. Rzecz jasna, o stracie dziecka nie można było zapomnieć, musiała być kalka jeden do jednego z wymyślonego gdzieś na kolanie w redakcji dzbannikarskiego idiotyzmu. Kongijka jak tylko zauważyła, że krwawi uderzyła w straszny ryk, ale na szczęście zaraz podbiegli do niej różni Mohammedzi, żeby poratować. Nie wiem dokładnie, jak ją pocieszali, ale pewnie coś w stylu: Spokojnie, to przecież płód, a nie dziecko. To tylko aborcja, zwykły, normalny, bezpieczny zabieg. Lepiej pokaż, czy ząb Ci się nie rusza. Tak byłoby przynajmniej konsekwentnie. A pani Agnieszce życzę więcej twórczości własnej.

Fragment czwarty

Tutaj mamy Macieja Stuhra w swojej wybitnej roli. Zagrał samego siebie, czyli sfrustrowanego, wściekłego, wulgarnego i plującego jadem cymbała, który nigdzie nie może znaleźć ujścia narastającym gniewom i nikt go nie chce szukać, więc robi to przed swoją psycholog. Jej za to płacą, więc znosi to dzielnie. Co tam wyrzucał z siebie pan Maciuś? Nasze państwo objęło patronatem nazistowski spęd. Rozumiesz? Faszystowski, k-wa, marsz w stolicy – w Warszawie (to chyba na wypadek, gdyby pani psycholog nie wiedziała, co jest stolicą Polski – przyp. M) – pod patronatem, k-wa, rządu. Terapeutka dzielnie próbuje złagodzić zapędy biednego frustrata, tłumacząc: Prowadzenie terapii narodowej (co to w ogóle jest? – przyp. M) mnie przerasta. Nie zajmujemy się sprawami, na które nie mamy wpływu. Porozmawiajmy o twoich problemach. To są moje problemy właśnie! – nie daje za wygraną młodszy Stuhr – Ja mam rasistowskich poj**ów w rządzie! Ja nie mogę przez to jeść, nie mogę spać, nie mogę myśleć (to akurat wszyscy widzimy, Maciuś, aaaale, teraz najlepsze! – przyp. M), libido mi spadło poniżej zera! Zapytaj Anki. ❤ To jest oczywiście kolejny przykład perfidnej propagandy, ale, ale – czy Stuhr nie przedstawił nam tutaj typowego, wściekłego z nienawiści wyborcy PO? Mnie się skojarzył od razu z Lisem, Hołdysem, Jandą… i samym sobą. Biedni, tak bardzo nie mogą pogodzić się z faktem, że ten „niewykształcony, zacofany plebs” w drodze DEMOKRATYCZNYCH wyborów daje szansę pisiorom, a nie tym wybitnym i wykształconym, że biedacy aż się z tego stresu seksić nie mogą. Nic dziwnego, że frustracja rośnie. Zawsze zastanawiałam się, czemu oni chodzą aż tak wściekli. Dzięki, Aga, za wyjaśnienie!

Zaskakująca frekwencja?

Na tym jak na razie koniec fragmentów. Szczerze, nie wiem, czy będę chciała oglądać więcej, jeśli jakieś się pojawią, bo oczy krwawią. W każdym razie tak na zakończenie: MSWiA zapowiedziało, że przed seansem w kinach studyjnych specjalny spot, który ma przekonać nieprzekonanych, że to, co pokazują w tym filmie to paszkwil, gniot, tania propaganda, a przede wszystkim nieprawda. Szczerze, to nie wiem, jaki to ma sens. Ludzie, którzy zdecydują się pójść na to do kina są już tak zaślepieni main-streamową propagandą, że jedyne, na co będzie ich stać podczas pokazywania tego spotu to buczenie i rzucanie popcornem w stronę ekranu. Ewentualnie po seansie półgodzinne oklaskiwanie, a potem płakanie na korytarzu, żeby udowodnić, że się da (też bym płakała, ale ze śmiechu – przyp. M) Nic więcej. Oni nie zrozumieją z tego, co chcą im przekazać ani słowa. Już teraz burzą się w Internecie, że cenzura. Ja wiem, że oni pewnie cenzury nie widzieli i nie do końca wiedzą, co to znaczy, więc myli im się ona z prostym ostrzeżeniem przed początkiem filmu, że jest niebezpiecznie słaby i nie nadaje się dla osób z IQ plus 60. Widocznie biorą przykład ze swojej idolki, która zapewnia, że wypuściła ten film właśnie teraz, bo po wyborach, gdyby PiS wygrało, to by go zablokowali. Biedulka, nie zauważyła, że żyje w pisowskim państwie już od ośmiu lat i jakoś jej, kurczę, niczego nie zablokowali.

W każdym razie powyżej na pocieszenie – grafika przedstawiająca, jak olbrzymim zainteresowaniem cieszy się ten film (źródło: Ta irytująca julka-lewatywka). Na całą salę mamy sześć miejsc zarezerwowanych. Kosmos. Oby tylko ataku paniki nie dostali podczas jednej z tych wstrząsających scen, bo gotowi się tam zadeptać. Wczoraj ktoś inny sprawdzał rozkład w kinie Helios w Olsztynie. Na piątek i sobotę zaplanowano aż dziewięć seansów. Miejsc zarezerwowanych było na tamtą chwilę około sześćdziesięciu na jakieś 1900. Na trzy seanse nie było żadnego chętnego. W niedzielę: pięć seansów, osiem miejsc zarezerwowanych. ❤ Wydaje mi się, że twórcy filmu powinni raczej podziękować PiS za reklamę, bo sami – z olbrzymim wsparciem lewicowych mediów – kiepsko sobie radzą.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

https://www.stefczyk.info/2023/09/20/tylko-swinie-siedza-w-kinie-wersja-2-0-wstrzasajace-fragmenty-filmu-agnieszki-holland/?fbclid=IwAR2S399s-VuAfB2po1LMepqyFhP0w16okxTnlaUgLahypI3YsvUG_8K1eko

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Oszalał z tymi wetami!

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Niesamowity jest ten upór i zapalczywość, z jaką środowisko Silnych Razem atakuje Karola Nawrockiego. Niesamowite jest również, że praktycznie każdy taki atak to okazja do zebrania solidnego oklepu, bo tak bardzo nie mogą pogodzić się z kolejnymi wetami, że rzucają się z wściekłością na prezydenta, uważnie pilnując aby ich przekaz zawierał tylko to, co ma zawierać – mieszaninę manipulacji, półprawd, kłamstw i przemilczenia pewnych niezbyt wygodnych faktów. Wiadomo, że jak fakty są dla nich niewygodne, tym gorzej dla faktów, prawda? Mija kolejne kilka dni od daty zaprzysiężenia Karola Nawrockiego, a oni dalej nie mogą się z tym pogodzić. Ba, są w tej swojej rozpaczy coraz bardziej zagubieni, bo teraz każdy ich atak to piłka starannie dośrodkowana do własnej bramki. I to w sytuacji, kiedy bramkarz akurat wyskoczył na fajkę. Przecież to jest aż nie do pomyślenia, co oni tam wyprawiają. Wymyślili sobie np. rozpaczliwe hasełko: „Robimy, nie gadamy” i żeby je uprawdopodobnić faktycznie rzucają prezydentowi jakieś ustawy pisane na kolanie, ale prawda jest taka, że nie, oni nic nie robią. Oni nawet nie gadają. Oni – za przeproszeniem – pierdolą. Na X-ie. Całymi, kurna, dniami.

Kto naprawdę oszalał i dlaczego?

Najbardziej się ubawiłam przy okazji tzw. afery samochodowej. Nie wiem, kto jako pierwszy wrzucił słynne zdjęcie Karola Nawrockiego przy limuzynie – podejrzewam, że to jakiś do granic bezczelny polityk związany z Silnymi Razem, albo jakiś ich oszołomiony fanatyk, który jak tylko zobaczył tego znienawidzonego prezydenta przy drogim samochodzie, to mu się coś w główce przegrzało i nie sprawdzając, nie weryfikując wrzucił zdjęcie, że proszę bardzo jakimi to furami rozbija się nasz prezydent. Oczywiście, zdjęcie szybko zeżarło i w pewnym momencie hulało po całym X-ie, a najbardziej zradykalizowane silniczki rozpoczęły debatę, o ile uciąć wydatki na Kancelarię Prezydenta – tylko o 70% czy na wszelki wypadek jednak o 90? Zabawa trwałaby w najlepsze, gdyby nie fakt, że dość szybko pojawiły się inne zdjęcie. Z Donaldem Tuskiem. Na tle takiego samego samochodu. Nie wiem, czy zdążyło paść tłumaczenie, że Donald Tusk to mąż landu, pardon, stanu, więc jemu taka limuzyna się należy jak psu micha, a Karol Nawrocki jako że przy Donku nic nie znaczy, może sobie co najwyżej starym oplem jeździć, kiedy okazało się, że to nie Kancelaria Prezydenta kupiła tę limuzynę i nie Karol Nawrocki ją sobie wybrał. Zrobiło to MSWiA pod kierownictwem Marcina Kierwińskiego. Mieli nadzieję, że Rafał Trzaskowski będzie się w niej dobrze prezentował, a może sam Kierwa liczył na to, że takie auto zmobilizuje Trzaskowskiego do cięższej pracy, bo fama głosiła, że on był szykowany jako jego następca na warszawskim tronie. Podejrzewam, że gdyby wiedzieli, że to Karol Nawrocki obejmie urząd prezydenta kupiliby mu co najwyżej taczkę, ale nie wiedzieli. Na pocieszenie warto wspomnieć, że prezydent bardzo ładnie im podziękował, na przykład wetując ustawę o pomocy dla Ukraińców, spełniając tym samym obietnicę wyborczą Rafała Trzaskowskiego. Na pewno mu się miło zrobiło.

Ile i co zawetował Nawrocki?

Nie da się jednak ukryć, że tym co najbardziej napędza teraz Silnych Razem i całe otoczenie premiera, to właśnie prezydenckie weta. Czasami naprawdę można odnieść wrażenie, że dla Karola Nawrockiego dzień bez weta jest dniem straconym. Nic zatem dziwnego, że ci najzacieklejsi przeciwnicy prezydenta zaczęli snuć teorię, że Karol Nawrocki zamierza zablokować funkcjonowanie rządu, a co za tym idzie działanie państwa, żeby doprowadzić do wcześniejszych wyborów. Nie powiem, kusząca propozycja, ale po pierwsze nie wydaje mi się, żeby nasze państwo dobrze działało, kiedy funkcjonuje ten rząd, a po drugie nie jest to do końca prawda, bo prezydent zawetował jak do tej pory siedem ustaw. Na dwadzieścia osiem. Prosta matematyka podpowiada nam zatem, że większość podpisał. Zawetował 1/4 – co prawda widziałam jakąś oburzoną dziunię z Silnych Razem, która przekonywała, że odrzucił 1/3, bo przecież 21:7=3. Tak, to są ludzie na takim poziomie. Oczywiście, w tzw. międzyczasie mogło się coś zmienić, bo jak sobie na szybko teraz sprawdzam, to pojawiają się informacje, że tych ustaw podpisał aż 31, co oznacza, że ponad 80% przeszło. Ale do brzegu, zajmijmy się teraz, dwoma najgłośniejszymi wetami. Pierwsze dotyczyło nowelizacji ustawy o zapasach ropy i gazu – Karol Nawrocki uzasadnił to zbytnim wydłużeniem okresu gromadzenia zasobów oraz sprzeciwiał się możliwości magazynowania gazu za granicą, co nie tylko zniechęca do potencjalnych inwestycji w polskie firmy, ale może spowodować, że w przypadku kryzysu będziemy zależni od kraju, gdzie nasze zapasy będą przechowywane. To jest po prostu oddanie kluczowej infrastruktury w obce łapy. Domyślam się chyba w które.

Tanie granie na emocjach

Z kolei weto dotyczące ustawy „Lex Kamilek” to nic innego jak tania gra na emocjach. Polacy długo nie mogli pogodzić się z tym, co spotkało ośmioletniego chłopca, więc jest to obszar, na który po prostu wystarczy rzucić zapałkę i wiadomo, że walnie. Należy jednak pamiętać, że ta ustawa jest po prostu bublem prawnym przepychanym na emocjach, byle pokazać, że coś robimy. Tak naprawdę odniosłam wrażenie, że po prostu zepchnięto w niej większą odpowiedzialność na nauczycieli. Być może, żeby mieć kozła ofiarnego, bo wiadomo, że sędziowie swoich wybronią, nawet jeśli tamci wykażą się taką arogancją i tumiwisizmem jak w przypadku sprawy Kamila z Częstochowy. Ale nie to jest tutaj najistotniejsze – otóż o zawetowanie tej ustawy apelowała również Rzecznik Praw Dziecka, Monika Horna-Cieślak – swoją drogą wspierana przez Platformę. Wyrażała ona obawę, że te zmiany pozostawiają zbyt wiele miejsca przypadkowi i ryzykowałyby one ich bezpieczeństwu, ponieważ dopuszczało możliwość, że dzieci mogłyby pracować z p***filami. Jak wyliczał na Twixie Radosław Karbowski:

„Rządzący chcieli wprowadzić w niej kilka zmian:

– w szkołach zamiast zaświadczenia z Krajowego Rejestru Karnego wystarczyłoby własne oświadczenie osoby pracującej z dziećmi

– osoby, które zostały zweryfikowane w innym miejscu (np. nauczyciele WF jako trenerzy w klubach), nie musiałyby być ponownie weryfikowane przez szkoły

– obowiązek przedstawiania zaświadczenia nie obejmowałby osób, które z racji zawodu nie mogą być karane (np. policjanci zaproszeni przez szkoły)

– goście obecni na zajęciach razem z nauczycielem nie musieliby przedstawiać zaświadczeń

– wolontariusze i studenci odbywający praktyki otrzymywaliby zaświadczenia o niekaralności bezpłatnie”.

I właśnie to stało się bezpośrednią przyczyną prezydenckiego weta. Ale po co napisać wprost, co dokładnie negował prezydent, zwłaszcza że wszystkie weta dokładnie uzasadniał, a nawet proponował inne rozwiązania, skoro można wrzucić emocjonalny bełkot o biednych dzieciach i patrzeć, jak ludzie się rozszarpują, bo niektórzy nie wiedzą, gdzie weryfikować informacje, a innym nie chce się tego robić? Zwłaszcza kiedy wytresowało się całe stajnie Silnych Razem, którzy każdą bzdurę są w stanie opakować w odpowiednią dawkę jadu i nienawiści i tym samym na bieżąco podsycają atmosferę.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Ten niegrzeczny prezydent Nawrocki!

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Niesamowite jest to wycie i lamenty w koalicji rządzącej, odkąd Karol Nawrocki formalnie objął urząd prezydenta i od tamtej pory sprzedaje naszym rządzącym weta, jak plaskacze. Niesamowite, bo jakby tak pochylić się nad tym ich jazgotem, nad tym płaczem i lamentem, to na jaw wychodzi cała ich obłuda i zakłamanie. Widać, że w Koalicji nic się nie zmieniło, bo od pierwszego prezydenckiego weta klawiatury od komputerów są rozgrzane do czerwoności od wrzucania wpisów na Twitterze, że z tego Nawrockiego (ziew….) to jednak faktycznie ruska onuca jest. I proszę bardzo, mamy czarno na białym, jak z niego ta cała rusofilia uszami wypływa. I tak się na to pieczołowicie zabrali, że zapomnieli sprawdzić, co o samych wetach mówią sami Polacy, co mówił o tym Rafał Trzaskowski, a co ich Koalicja. Tak więc ludzie im zaczynają przypominać, co jeszcze parę tygodni temu o pomocy dla Ukraińców mówił Rafał Trzaskowski i jak oceniał ten postulat swojego kandydata Donald Tusk. Dla nich jednak najlepszą metodą na tego rodzaju „próby obalenia rządu” jest udawanie, że się tego nie widzi. Więc zamykają oczy. I publikują dalej. Coraz głupiej, bo z zamkniętymi oczami jednak ciężko się pisze.

Kolejna próba z ustawą wiatrakową

Nasz nowy Prezydent coraz bardziej mi się podoba. Pamiętacie pewnie moje wpisy sprzed jego oficjalnego zaprzysiężenia, w których wprost pisałam, że z nową głową państwa wiązałam pewne nadzieje. Z zasadą ograniczonego zaufania, jak zawsze, zwłaszcza kiedy mowa o politykach, ale mimo wszystko. I jak na razie się nie zawodzę. Czego dotyczyły weta prezydenckie? Przede wszystkim – ustawy wiatrakowej. Pamiętacie, tuż na początku swoich nowych rządów, Hennig-Kloska zaproponowała nam super ustawę, dzięki której turbiny wiatrakowe możemy mieć tuż pod swoimi oknami! Wszyscy, oczywiście poza tymi, którym najlepiej się mieszka, czyli między innymi posłom Koalicji. I mieszkańcom Wilanowa na przykład, bo oni tam mają takie rozmieszczenie bloków mieszkaniowych, że można tam podać rękę sąsiadowi z bloku naprzeciwka, nie wychodząc z mieszkania, więc wiatraka tam już nigdzie nie wciśniesz. Ale już na takich terenach, na których od paru lat mieszkamy z Grzesiem, w podwarszawskiej miejscowości – miejsca jest sporo. Nic, tylko umilać nam życie! Oczywiście, posłowie KO rzucili się natychmiast atakować Karola Nawrockiego za wspomniane weto, jak to on nie spełnia obietnic, jaki jest głupi, wredny, zły i – oczywiście – prorosyjski! Bo tańsza energia dla nas jest nie na rękę Putinowi! Najmocniej odpalili się Myrcha, Brejza i Gasiuk-Pihowicz, bo oni akurat przerwę od X-a, biorą sobie chyba tylko do toalety. Szkoda tylko, że zapomnieli wspomnieć, że Karol Nawrocki nie zawetował samego pomysłu zamrożenia energii, które było rozpisane na 2 strony, tylko ponad 90 stron innych, które dokładnie określały, jak blisko ludzkich zabudowań można taki wiatrak wcisnąć. Zaproponował nawet, że z miłą chęcią podpisze te dwie strony, które odnoszą się tylko do mrożenia cen energii, ale ustawy w całości takiej, jakiej jest, nie może przyjąć. I że z miłą chęcią wyśle do nich poprawioną przez siebie propozycję i czeka na ich odzew. Oczywiście, wszyscy jak jeden mąż, zapomnieli wspomnieć, że tak naprawdę to całe zielone odklejeństwo jest po prostu kolejną metodą ruskiej propagandy, bo jak tylko to szaleństwo dotarło do Niemiec, ci zaczęli faktycznie stawiać na zieloną anergię i olewać tradycyjne źródła. Skończyło się tak, że Niemcy wracają już do wydobywania węgla, a Polakom chcą koniecznie opchnąć ten swój wiatrakowy szmelc od Siemensa. I rząd Polski w imieniu Polaków podjął decyzję, że my chcemy, koniecznie, cena nie gra roli, zagraniczny szmelc od Niemców zawsze na topie, a Karol Nawrocki pokręcił nosem i uznał, że on za nas wszystkich nie będzie decydował, więc te ponad 90% o wiatrakach trzeba poprawić. A najlepiej wywalić. I właśnie dlatego teraz możemy wyczytywać, że Nawrocki nie chce tańszych kosztów energii. Bo cała reszta w tej rzece kłamstwa i obślizgłej manipulacji topi się po prostu w jej nurcie.

Weto z którym się zgadzamy, ale się nie zgadzamy

Druga zawetowana ustawa jest jeszcze lepsza. „Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy” – w tej sprawie również, obecni koalicjanci, wzorem PiS-u z ostatniej kadencji, podrzucili prezydentowi ustawę, że dalej Polacy będą płacić kupę kasy za pomoc dla Ukraińców. Ale pan Nawrocki nigdy nie powiedział, że jest „sługą Ukrainy”, więc jak sługa Ukrainy się nie zachowuje. Tupnął więc nogą i odpowiedział, że znowu tak, ale nie do końca. Że oczywiście możemy dalej pomagać, ale nie w takiej formie i nie na taką skalę, jak do tej pory. Dlatego nie zgadza się na jakiekolwiek świadczenia dla niepracujących w Polsce Ukraińców. I znowu mamy w odpowiedzi ściek bzdur i manipulacji, że znowu Putin się cieszy, bo Nawrocki wetuje. Tylko że ta sprawa jest chyba jeszcze śmieszniejsza niż poprzednie weto, bo wtedy KO po prostu udawało, że znowu jest zdziwione, że ich koszmarna dla Polaków, ale bardzo opłacalna dla niemieckiej gospodarki, ustawa nie przejdzie. Bo tym razem najbardziej zaangażowana bojówka KO (znowu na czele Myrcha, Brejza i Myszka Agresorka) całkowicie postanowiła pominąć fakt, że to był pomysł… ich kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. I że Donald Tusk poparł ten pomysł na swoich kontach społecznościowych: „Jestem za”. Ale jak wiemy, „czasy się zmieniają” i teraz już łożyć na niepracujących Ukraińców można, a nawet trzeba. Niesamowici są ci ludzie. Piszą też o tanim populizmie, a w tym samym poście wypisują, jak to nie mamy serc dla samotnych matek uciekających z Ukrainy. W jednym, k-wa, wpisie. Tylko że tutaj już Karol Nawrocki miał trochę więcej zastrzeżeń i zapowiedział, że do Sejmu przekaże poprawioną ustawę – właśnie o brak świadczeń socjalnych dla Ukraińców, którzy nie zarabiają, a często nawet na stałe nie mieszkają w ogóle w Polsce. Poza tym wspomniał również o zasadach przydzielania obywatelstwa – według niego powinien to być proces. który trwa 10 lat, a nie już do dwóch albo trzech lat, jak było do tej pory. Według mnie – dobry pomysł, bo osobiście denerwują mnie obcokrajowcy, którzy mieszkają u nas już ładnych parę lat, ale nie za bardzo chce im się polskiego uczyć, a czasami zdarza się, że z polskim prawem też im nie po drodze. No i najważniejsze – surowsze kary za próbę nielegalnego przekroczenia granicy oraz stosowne kary za propagowanie banderyzmu w Polsce. Tutaj już bojówki KO nie miały się o co doczepić, widocznie w ich małych rozumkach zaświeciła myśl, że to może i dobry pomysł (albo że rozsądny sondażowo), ale że nie ich, to lepiej udawać, że go nie ma. Zamiast tego mamy więc nachalną propagandę o biednych ukraińskich matkach i ich biednych dzieciach, które zamiast jeść chleb, muszą jeść ściany.

Dwa weta, o których jest ciszej

Pan Karol miał również zawetować ustawę o obniżeniu kar za przestępstwa skarbowe. O tym silniczki trochę próbowały warczeć, że przecież obiecywał niższe i prostsze podatki, a tu znowu weto, z czystej złośliwości. Chyba nawet oni się jednak zreflektowali, że wykrzykiwanie na temat tej ustawy tuż po wtopie z KPO jest słabym pomysłem. Że trochę to wygląda, jakby szykowali miękkie lądowanie pod te swoje zabawy z pieniędzmi obywateli. Podobno ofiarą niedziałającego długopisu pana Nawrockiego miała paść również ustawa dotycząca deregulacji energetyki, która – mam wrażenie – była chyba próbą obejścia tej wiatrakowej, ponieważ zezwalała na budowę instalacji odnawialnych źródeł energii o mocy do 5 MW bez konieczności koncesji oraz zwiększała próg mocy fotowoltaicznych (do 500 kW) zwolnionych z pozwolenia na budowę. Nie wiem, czy tylko mnie się wydaje, że tą ustawą rząd mówi mi: „Słuchaj, misiu, nie możemy walnąć ci pierdyliarda wiatraków pod twoim domem, ale może znajdzie się sąsiad, który potrzebuje i chociaż w kilku procentach zrobi to za nas”? Karol Nawrocki nie zgodził się na jej podpisanie, argumentując, że według niego będzie to prowadziło do nadmiernej samowolki budowlanej. W tym przypadku jednak, zdaje się, nie zaproponował kolejnej ustawy, w której pomógłby ministrom w ich pracy. I słusznie, bo według mnie ta ustawa jest po prostu próbą obejścia poprzedniej, byleśmy tylko te wiatraki kupili. I wyraźnie widać po niej, co jest ważniejsze dla rządzącej Koalicji. Ale to pewnie ja jestem niesprawiedliwa, bo przecież prezydent powiedział im, że im tamtą ustawę poprawi, żeby sami mogli sobie przegłosować. Tak sobie myślę, że w związku z tą ustawą (i pewnie wieloma kolejnymi) robi nam się już taki wiatrak w Sejmie, że nie potrzebujemy na razie tych niemieckich.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Nic nowego o nas… bez nas?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Nikt nas nie będzie szanował, jeśli sami o to nie zadbamy. Do tego stopnia, że nikt nawet nie pomyślał, żeby zaprosić przedstawiciela Polski, mimo że graniczymy bezpośrednio z Ukrainą, wysłaliśmy tam niezliczoną ilość pomocy i nam też jest na rękę zakończenie tego konfliktu – głównie dlatego, że będzie można zacząć odsyłać obywateli Ukrainy z powrotem do siebie. I skończyć ten cały cyrk z finansowaniem ich na niemal każdym kroku. Na spotkaniu z USA i innymi krajami europejskimi nie dotarł ani premier, ani prezydent Polski. Zamiast zastanowić się, jakim cudem doszło do takiej sytuacji obaj panowie postanowili negocjować, który się bardziej zbłaźnił. A może inaczej – środowisko Donalda Tuska przekonuje, że skompromitował się tylko i wyłącznie Karol Nawrocki. Prezydent na razie nie zabrał chyba głosu w tym temacie, przynajmniej nie mogę znaleźć jego stanowiska.

Pyrrusowe zwycięstwo Tuska

Troszkę śmieszne jest tłumaczenie polityków Platformy, zwłaszcza że to ich prezes strofował niedawno nowego prezydenta, że on jest od wyglądania, a rząd od rządzenia i prowadzeniu rozmów międzynarodowych. Argumentują jednak, że premier miał wziąć udział w dzisiejszym spotkaniu „koalicji chętnych”. Nie widać jednak, żeby się szczególnie chętnie chwalił wynikami tych rozmów, więc zgaduję, że być może sam tam robił tylko za ozdobę albo zdążył jedynie powiedzieć, że stanowisko Polski w tej sprawie jest takie samo, jak Ursuli von der Leyen, co by mnie wcale nie zaskoczyło. Trudno więc uznać to chyba za wielki sukces premiera, ale – jak to się mówi – na bezrybiu i rak ryba i w obliczu tylu czarnych chmur, które ostatnio zaczęły się zbierać nad głową szefa naszego rządu, nie dziwię się, że chwyta się czegokolwiek. Brak naszego przedstawiciela w dalszym ciągu jest jednak delikatnym nieporozumieniem, bo Polska też powinna być zaproszona do dyskusji, która mogła zdecydować, czy będą jakieś zmiany przy naszej granicy. Jest to dla nas dość ważna kwestia. Na razie jednak wiadomo, że rozmowy pokojowe niczego nie rozstrzygnęła, bo Ukraina nie zgodziła się na warunki terytorialne Rosji, co było do przewidzenia. Są dwie plotki, według których Polska nie wzięła udziału w rozmowach. Pierwsza jest taka, że Nawrocki podobno nie chciał rozmawiać z Zełeńskim, ale średnio mi się chce w to wierzyć. Prezydent Polski jest już dużym chłopcem i chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ciężko rozmawiać o pokoju na Ukrainie bez udziału przywódcy Ukrainy. Poza tym jednak stosunki dyplomatyczne powinniśmy utrzymywać – chciałabym tylko, żeby Nawrocki nauczył w nich trochę szacunku do Polski… Drugim – że na nasze uczestnictwo nie zgodziła się Rosja ze względu na naszą rusofobię. Jaką rusofobię w kraju, w którym co drugi jest nazywany ruską onucą? 😉 A tak poważnie, to kochać się nie musimy, ale to Rosja najechała na kraj, z którymi sąsiadujemy i ta wojna realnie ma wpływ na polską gospodarkę chociażby. Nieporównywalnie większy niż taka Finlandia, której reprezentant akurat wziął udział w tych rozmowach.

Osobiste spotkanie prezydenta Polski z Donaldem Trumpem

Ale plotki plotkami – ja uważam, że polska reprezentacja powinna się tam znaleźć. Pojawiła się już w sieci informacja, według której Karol Nawrocki ma spotkać się z Donaldem Trumpem osobiście 3 września. Na pewno będzie to okazja, żeby przedstawić, jakie jest polskie stanowisko w sprawie pokoju na Ukrainie i będzie ona chyba lepsza, niż w gronie gadających, mądrych głów. Wiadomo jednak, że poza przedstawieniem swojego stanowiska, które w przypadku naszego prezydenta może nie być tak zbieżne z interesami Niemiec, niczego więcej się w tej sprawie nie ugra. Ukraina się na pokój nie zgodzi, jeśli będzie się to wiązało z jakąkolwiek utratą przez nich swojego terytorium i w sumie wcale im się nie dziwię. Szczerze wątpię, żeby po takiej rozmowie Trump zadzwonił do Zełeńskiego, że ma się zgodzić na przejęcie Donbasu przez Rosję, bo Polska ma świetny pomysł. Spodziewam się raczej, że polityka Nawrockiego w stronę Zełeńskiego nie będzie już opierała się na dobrej woli tylko jednej ze stron. Zamiast tego spodziewam się, że będzie naciskał w temacie Wołynia, bo nie dalej niż dwa dni temu zamieścił na swoim oficjalnym profilu na X-ie, że naszym prawem i obowiązkiem jest pielęgnowanie pamięci o tym odrażającym ludobójstwie i jego ofiarach. Podejrzewam, że raczej będzie naciskał na ekshumację pomordowanych Polaków, tym bardziej, że nic się w tej sprawie nie dzieje, a przecież parę miesięcy temu Donald Tusk odtrąbił sukces, że ekshumacje będą, bo on się dogadał. Tak sprawę załatwił, że zgoda podobno jest, ale ekshumacji nie ma. O jakiejkolwiek dalszej współpracy i pomocy Ukrainie powinniśmy więc rozmawiać z Zełeńskim – z tą odmianą, że teraz to niech on sobie poklęczy. Z naszych dwóch krajów, w dalszym ciągu to jego ojczyzna potrzebuje coraz więcej pomocy i miło, żeby zaczął się tak zachowywać. Jeśli woli stawiać na Niemcy i ich wsparcie, mimo że tuż po wybuchu wojny stwierdzono tam, że za trzy dni Ukrainy już nie będzie, ale jeśli tak bardzo chcą, to mogą im wysłać zużyte hełmy, to jego decyzja i jego ryzyko. To on się na tej współpracy przejedzie, nie my. My nic nikomu nie jesteśmy winni.

M.

FB: https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej