Connect with us

Nawiasem Pisząc

Zielona granica żenady

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na X/Twitter pojawiły się fragmenty wybitnego dzieła Agnieszki Holland, które dobitnie udowadniają, że ci, którzy pisali o marnej propagandzie, mieli rację. Sceny, które tam pokazują są tak głupie i tak grubymi nićmi szyte, że naprawdę ciężko dać się na to nabrać. Zwłaszcza, że pani reżyser wybrała sobie pewną mocno nagłośnioną w mediach historię, którą wszyscy wyśmiali – i nie chodzi mi tu wcale o Ibrahima, chociaż może on też się gdzieś tam przewinie. Z ciekawości je sobie obejrzałam, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że nie trzeba się zbliżać do gówna, żeby wiedzieć, że śmierdzi. Myślę, że nawet cenzurowanie ocen na Filmwebie temu filmowi nie pomoże, zwłaszcza że nie wyłączono możliwości komentowania, więc nie w ten sposób, to inną drogą użytkownicy sobie poradzili. I nie, nie popieram wystawiania jedynek filmowi, którego się nie obejrzało, ale tzw. „wielkie wojny filmwebowe” nie są na tym portalu rzadkością. Pamiętam jedną, kiedy widzowie namiętnie wystawiali jedynkę „Kac Wawie”. Uniosłam się honorem i stwierdziłam, że obejrzę, zanim wystawię ocenę. Że będę merytoryczna, rzetelna i obiektywna. Wytrzymałam piętnaście minut tego chłamu i od teraz wiem, że jeśli widzowie mówią „nie”, to lepiej lepiej faktycznie nie. W każdym razie chciałam napisać, żebyście się nie denerwowali, że po raz kolejny poruszam temat tego wybitnego, niezależnego (ekhm, ekhm) dzieła kinematografii polskiej, ale jak zobaczyłam te fragmenty to tak się – dosłownie – skwiczałam, że musiałam się z Wami podzielić. Bo będzie zabawnie, serio. Potem już nie będę poświęcać temu mojej i Waszej uwagi, obiecuję.

Fragment pierwszy

Straż Graniczna zostaje tu przedstawiona jako bandyci i mordercy, którym nie wystarczy już bronienie polskich granic, o nie. Musieli jeszcze stłuc termos i rzucić biednym, spragnionym uchodźcom, żeby się napoili. Jakiś Karim czy inny Azbullah dorywa ten termos i pije tak zachłannie i tak wielkimi łykami, że dziwię się, że się wcześniej nie zorientował, że połyka szkło. Ale po przypadku Ibrahima wiemy przecież, że to twardzi ludzie są. W każdym razie to było za wiele nawet dla młodego, śniadego mężczyzny i facet zaczął pluć krwią. Swoją drogą, czemu to nie były kobiety i dzieci? Bo nie chce mi się wierzyć, żeby niesamowicie wykształcony inżynier dał się nabrać na taki numer. Swoją drogą wie ktoś, czy to inwencja twórcza samej Agnieszki, czy faktycznie kiedyś media rozpisywały się o takiej sytuacji? Starałam się śledzić te wszystkie bajeczki okołograniczne, bo to całkiem zabawne było, ale na to się nie natknęłam.

Fragment drugi

Tutaj mamy artystyczne zbliżenie na Agatę Kuleszę i jej wspaniałe i przekonujące wystąpienie: Julka, kochanie. Znasz mnie. Zawsze głosowałam na Platformę. Jak trzeba było stałam ze świeczką pod Sejmem. No jak to nie jest tania, tandetna propaganda, to już nie wiem, co nią jest. Artystce nawet nie chciało się zmieniać nazw partii politycznych. Swoją drogą, zawiodłam się na Kuleszy, bo zawsze ceniłam ją jako aktorkę. Ale to samo mogę powiedzieć o wielu innych artystach, którzy po wyborach w 2015 roku wylali się na ulicę i dawaj, walczyć o demokrację. Ramię w ramię z byłymi UB-ekami. Na przykład bardzo lubiłam Cezarego Żaka i Artura Barcisia i do takich „Miodowych lat” czy „Rancza” często wracałam. Ale na panią Agatę po takiej bezwstydnej tandecie już chyba nie będę mogła patrzeć. Bodaj pierwszy film, jaki z nią widziałam to „Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Wiem, w jaką tematykę lubi ostatnio skręcać reżyser, ale tamten film to był świetny obraz rosyjskiego „wyzwolenia”. Niezły zwrot popełniła Kulesza, bo teraz występuje w filmie, który Putin i Łukaszenka oklaskują nie przez piętnaście minut, ale co najmniej trzydzieści. Szkoda.

Fragment trzeci

Chyba mój ulubiony. Ta potworna Straż Graniczna dorwała jakąś kobietę, której udało się przedrzeć na naszą stronę, biorą ją na ręce i siuuuup! przez płot. Kojarzycie, na samym początku prowokacji pod polską granicą zdaje się OKO.press (albo inny, jeszcze bardziej lewacki od Onetu czy Wybiórczej portal) wypluł z siebie artykuł o przerzuconej ciężarnej kobiecie z Konga, w wyniku czego straciła ciążę. Wszyscy się wtedy zastanawiali, czy znajdzie się ktoś tak głupi, żeby w to uwierzyć. Znaleźli się. Znaczy nie wiem, czy sama Holland jest aż tak naiwna, ale z pewnością za takich uważa swoich widzów. Ci rozsądni zdają sobie sprawę, że czterech chłopa może i przerzuci wrzeszczącą, kopiącą i wyrywającą się kobietę przez ogrodzenie na wysokości pół metra, ale nie już przez takie liczące dwa metry. Jednak faceci z nagrania to naprawdę zdrowe chłopy musiały być, bo ciepnęli nią tak, że poleciała jak z katapulty. Rzecz jasna, o stracie dziecka nie można było zapomnieć, musiała być kalka jeden do jednego z wymyślonego gdzieś na kolanie w redakcji dzbannikarskiego idiotyzmu. Kongijka jak tylko zauważyła, że krwawi uderzyła w straszny ryk, ale na szczęście zaraz podbiegli do niej różni Mohammedzi, żeby poratować. Nie wiem dokładnie, jak ją pocieszali, ale pewnie coś w stylu: Spokojnie, to przecież płód, a nie dziecko. To tylko aborcja, zwykły, normalny, bezpieczny zabieg. Lepiej pokaż, czy ząb Ci się nie rusza. Tak byłoby przynajmniej konsekwentnie. A pani Agnieszce życzę więcej twórczości własnej.

Fragment czwarty

Tutaj mamy Macieja Stuhra w swojej wybitnej roli. Zagrał samego siebie, czyli sfrustrowanego, wściekłego, wulgarnego i plującego jadem cymbała, który nigdzie nie może znaleźć ujścia narastającym gniewom i nikt go nie chce szukać, więc robi to przed swoją psycholog. Jej za to płacą, więc znosi to dzielnie. Co tam wyrzucał z siebie pan Maciuś? Nasze państwo objęło patronatem nazistowski spęd. Rozumiesz? Faszystowski, k-wa, marsz w stolicy – w Warszawie (to chyba na wypadek, gdyby pani psycholog nie wiedziała, co jest stolicą Polski – przyp. M) – pod patronatem, k-wa, rządu. Terapeutka dzielnie próbuje złagodzić zapędy biednego frustrata, tłumacząc: Prowadzenie terapii narodowej (co to w ogóle jest? – przyp. M) mnie przerasta. Nie zajmujemy się sprawami, na które nie mamy wpływu. Porozmawiajmy o twoich problemach. To są moje problemy właśnie! – nie daje za wygraną młodszy Stuhr – Ja mam rasistowskich poj**ów w rządzie! Ja nie mogę przez to jeść, nie mogę spać, nie mogę myśleć (to akurat wszyscy widzimy, Maciuś, aaaale, teraz najlepsze! – przyp. M), libido mi spadło poniżej zera! Zapytaj Anki. ❤ To jest oczywiście kolejny przykład perfidnej propagandy, ale, ale – czy Stuhr nie przedstawił nam tutaj typowego, wściekłego z nienawiści wyborcy PO? Mnie się skojarzył od razu z Lisem, Hołdysem, Jandą… i samym sobą. Biedni, tak bardzo nie mogą pogodzić się z faktem, że ten „niewykształcony, zacofany plebs” w drodze DEMOKRATYCZNYCH wyborów daje szansę pisiorom, a nie tym wybitnym i wykształconym, że biedacy aż się z tego stresu seksić nie mogą. Nic dziwnego, że frustracja rośnie. Zawsze zastanawiałam się, czemu oni chodzą aż tak wściekli. Dzięki, Aga, za wyjaśnienie!

Zaskakująca frekwencja?

Na tym jak na razie koniec fragmentów. Szczerze, nie wiem, czy będę chciała oglądać więcej, jeśli jakieś się pojawią, bo oczy krwawią. W każdym razie tak na zakończenie: MSWiA zapowiedziało, że przed seansem w kinach studyjnych specjalny spot, który ma przekonać nieprzekonanych, że to, co pokazują w tym filmie to paszkwil, gniot, tania propaganda, a przede wszystkim nieprawda. Szczerze, to nie wiem, jaki to ma sens. Ludzie, którzy zdecydują się pójść na to do kina są już tak zaślepieni main-streamową propagandą, że jedyne, na co będzie ich stać podczas pokazywania tego spotu to buczenie i rzucanie popcornem w stronę ekranu. Ewentualnie po seansie półgodzinne oklaskiwanie, a potem płakanie na korytarzu, żeby udowodnić, że się da (też bym płakała, ale ze śmiechu – przyp. M) Nic więcej. Oni nie zrozumieją z tego, co chcą im przekazać ani słowa. Już teraz burzą się w Internecie, że cenzura. Ja wiem, że oni pewnie cenzury nie widzieli i nie do końca wiedzą, co to znaczy, więc myli im się ona z prostym ostrzeżeniem przed początkiem filmu, że jest niebezpiecznie słaby i nie nadaje się dla osób z IQ plus 60. Widocznie biorą przykład ze swojej idolki, która zapewnia, że wypuściła ten film właśnie teraz, bo po wyborach, gdyby PiS wygrało, to by go zablokowali. Biedulka, nie zauważyła, że żyje w pisowskim państwie już od ośmiu lat i jakoś jej, kurczę, niczego nie zablokowali.

W każdym razie powyżej na pocieszenie – grafika przedstawiająca, jak olbrzymim zainteresowaniem cieszy się ten film (źródło: Ta irytująca julka-lewatywka). Na całą salę mamy sześć miejsc zarezerwowanych. Kosmos. Oby tylko ataku paniki nie dostali podczas jednej z tych wstrząsających scen, bo gotowi się tam zadeptać. Wczoraj ktoś inny sprawdzał rozkład w kinie Helios w Olsztynie. Na piątek i sobotę zaplanowano aż dziewięć seansów. Miejsc zarezerwowanych było na tamtą chwilę około sześćdziesięciu na jakieś 1900. Na trzy seanse nie było żadnego chętnego. W niedzielę: pięć seansów, osiem miejsc zarezerwowanych. ❤ Wydaje mi się, że twórcy filmu powinni raczej podziękować PiS za reklamę, bo sami – z olbrzymim wsparciem lewicowych mediów – kiepsko sobie radzą.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

https://www.stefczyk.info/2023/09/20/tylko-swinie-siedza-w-kinie-wersja-2-0-wstrzasajace-fragmenty-filmu-agnieszki-holland/?fbclid=IwAR2S399s-VuAfB2po1LMepqyFhP0w16okxTnlaUgLahypI3YsvUG_8K1eko

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Kto zasługuje na odebranie immunitetu, a kogo trzeba chronić?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

KO w mediach społecznościowych chwali się, że odebrano immunitety Kamińskiemu i Wąsikowi. I, rzecz jasna, powtarza się stara, sprawdzona narracja o rozliczeniach. Jak na razie idą KO te rozliczenia – wszyscy wiemy. Zazwyczaj kończą się właśnie na odebraniu immunitetu. Zresztą, co tu pisać o rozliczeniach, skoro rządząca koalicja obstawia komisje śledcze takimi tłukami, że dowodu by nie znaleźli, nawet gdyby ich kopnął w tyłek albo usiadł na twarzy. A już zwłaszcza ta ds. Pegasusa, bo ja mam naprawdę problemy, żeby wskazać, kto tam jest najmniej kompetentny i najmniej powinien się tam znaleźć. Przestało mnie to tak naprawdę ruszać, bo KO znana jest z tego, że lubi się chwalić, że coś zrobi, a potem tego nie robi. Jeszcze nie udało im się wiarygodnie pochwalić, czymś co dla odmiany zrobili – i nie mam tu na myśli zadłużenia państwa czy rujnowanie gospodarki. Z reguły właśnie dlatego, że jak zaczynają się chwalić, to znaczy, że jeszcze nawet nie zaczęli pracować nad tym, czym się chwalą. Nieważne zresztą, bo to bardziej tytułem wstępu, chciałam skupić się na innym immunitecie, który dla odmiany nie został odebrany. I warto się zastanowić, czy słusznie.

Kim jest Ilaria Salis?

Ilaria Salis to skrajnie lewicowa, należąca do Antify europosłanka i przestępca w jednym, ale w Parlamencie Europejskim to akurat nic nowego. Tam wielu jest takich, którzy powinni oglądać świat przez kratki. Jest członkinią grupy, którą śmiało można nazwać gangiem, o nazwie Antifa Hammer. Brała udział w kontrmanifestacji z okazji węgierskiego „Dnia Honoru” na Węgrzech, gdzie w grupie kilku osób miała atakować fizycznie uczestników tego marszu, ale często były to zupełnie przypadkowi ludzie, a – Bogiem, a prawdą – jeszcze nie słyszałam, żeby członkowie Antify przejmowali się jakąkolwiek weryfikacją. W aktach oskarżenia użyto stwierdzenia, że ranni doznali obrażeń, które mogły okazać się śmiertelne. Tyle wiadomo, przynajmniej z publicznych artykułów i sądowych interpretacji. Samo to, według mnie, wystarczy, żeby takiej osoby nie dopuszczać do rządzenia, ale co ja tam wiem. Próbowałam dokopać się do kolejnych informacji, ale wizerunek Salis jest w mediach bardzo ugrzeczniony – w większości publikacji jedynie wspomniano, że „brała udział w zamieszkach”, a w niektórych całkowicie to pominięto, więc tak naprawdę cholera wie, o co kobieta została oskarżona. Próbowałam więc szukać w węgierskich mediach, posiłkując się translatorem, ale to niewiele zmienia, więc dalej będę się już opierała na wypowiedziach polityków. Do informacji, dotyczących śledztwa, zebranych dowodów czy akt, dostępu praktycznie nie ma. Oficjalnie wiadomo więc, że włoska aktywistka miała z grupą innych osób atakować uczestników marszu, ale czasem nie wiedziała, czy człowiek którego atakuje jest faktycznie uczestnikiem „neonazistowskiego” wydarzenia, czy przypadkowym przechodniem.

Interpretacje polityków

Teraz przejdźmy do opisów polityków – przeszperałam wypowiedzi polityków polskich (tu najczęściej z Konfederacji), ale też węgierskich i amerykańskich. Od razu zaznaczę, że politycy, jak to politycy, lubią swoje wypowiedzi odpowiednio ubarwiać i koloryzować, dlatego warto to zawsze podkreślać i o tym pamiętać. Być może to, co piszą jest prawdą, być może nie, a być może znajduje się tam tylko część prawdy (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne). Otóż główny ich zarzut dotyczy tego, że Salis używała ciężkich narzędzi do ataku – dużo mówi się o młotku, ale tutaj nie jestem pewna, czy to nie manipulacja związana z tym, jak nazywała się grupa do której należała (Antifa Hammer). Ona sama się do tego nie przyznała, jednak do sieci wypłynęło zdjęcie brutalnie pobitego mężczyzny, który rzekomo miał być ofiarą włoskiej anarchistki i jej kumpli. Obrażenia jasno wskazują na to, że ten człowiek został bardzo brutalnie zaatakowany jakimś ciężkim przedmiotem, ale znowu – nie znalazłam żadnego OFICJALNEGO potwierdzenia, że został on faktycznie zaatakowany przez tę grupę Antify. Zaczęłam więc kopać głębiej w nadziei, że dokopie się na jakieś wiarygodne zdementowanie, ale na nic takiego nie trafiłam. Oczywiście, ludzie w komentarzach, często powtarzają, że nie są to oficjalne informacje, ale długo nie mogłam znaleźć informacji, kim był ten człowiek i czy faktycznie miał nieprzyjemność trafić na grupę Salis i zaprzyjaźnionych antyfiarzy, czy uległ jakiemuś wypadkowi zupełnie niezwiązanym ze sprawą. Wszystkie źródła, do których dotarłam, wskazują jednoznacznie, że zdarzyło się to właśnie tego dnia i w tym miejscu. Pojawiło się też nagranie z samego ataku, w którym widać, że mężczyzna został zaatakowany od tyłu, a sprawcy faktycznie atakowali go narzędziami, które trzymali w rękach.

Gdzie leży prawda?

Ciężko mi potwierdzić, że te wpisy polityków faktycznie są zgodne z faktami, ale (to tez moja osobista i pewnie subiektywna opinia) jeżeli podobny opis umieściło iluś tam polityków z różnych krajów, a nie znalazło się żadnych prawdopodobnych dementi, poza tym, że to „nieoficjalne” informacje, odnoszę wrażenie, że całe zdarzenie mogło wyglądać bardzo podobnie. Jednak według innych informacji do których dotarłam (również z węgierskich mediów), zaatakowany facet nazywał się Dudog László, miało to miejsce w Budapeszcie, ale artykuł, w którym padło jego imię i nazwisko, co prawda, odnosi się do ataku Antify, tyle że tym razem niemieckiej, więc naprawdę nie wiem, czy politycy nie pomieszali ze sobą dwóch różnych zdarzeń. Bardzo możliwe, bo w ataku na tego mężczyznę używano również noży, co nie zostało stwierdzone podczas „wyczynu” Salis i jej grupy. Bardzo wiele wskazuje więc na to, że jest to dezinformacja, żeby oczernić Salis, ale czy naprawdę trzeba ją dodatkowo oczerniać? Z samych oficjalnych źródeł wynika jasno, że ta kobieta nigdy nie powinna dostać mandatu europosła. I jeden wniosek – Antifa zawsze działa podobnie. Nie ma różnicy, czy to na Węgrzech, w Niemczech, we Włoszech czy w Polsce. Tak czy inaczej – głosowanie za odebraniem jej immunitetu było, nie wiedzieć czemu, tajne. Ale można się domyślać. Nie wiemy, kto jak głosował, ale znamy oficjalne wyniki. Salis wygrała minimalnie – 306 europosłów głosowało za pozostawieniem jej immunitetu, 305 było przeciwko. Co ważne, w sprawie „aktywistki” toczył się już proces, zanim część włoskich wyborców postanowiła umieścić ją w PE. Ponad rok spędziła w areszcie, a następnie została przeniesiona do aresztu domowego (elektronicznego). Do Europarlamentu powędrowała zatem tuż z aresztu domowego. Takie to elity. Włoszka prawdopodobnie uniknie odpowiedzialności, ale wcale się nie zdziwię, jeśli do sprawy będzie się jeszcze wracało.

Przynajmniej powinno się, bo naprawdę człowieka krew zalewa, kiedy słyszy, ile afer europosłów zostało unieważnionych, bo tak. Tam jest naprawdę długa lista.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

I kto tu jest ruską onucą?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

To jest naprawdę niesamowite, co niektórym silniczkom się w głowach roi. Sfałszowane wybory, prorosyjski Nawrocki i ogólne przeświadczenie, że jeśli się z nimi w czymś nie zgadzasz, jesteś ruską onucą. Denerwuje mnie to określenie, bo zużyło się już mocno, zupełnie tak jak „faszysta”. Teraz każdy może zostać faszystą albo ruską onucą i coraz ciężej jest odróżnić, kto faktycznie współpracuje z Rosjanami na szkodę Polski, a kto po prostu ośmielił się gdzieś tam z kimś tam nie zgodzić. Wymyto już to określenie z prawdziwego znaczenia. Według mnie nie jest dobrze, że tak się dzieje, ale prawdopodobnie nie mam racji, bo nasi politycy i dziennikarze robią to każdego dnia, a to przecież elita narodu.

Krótki opis przypadku

Ale w porządku, bez kpienia i jaj robienia. Autorka profilu „WaszaKaśkowatość”, czyli, jak mniemam, Kaśka, jest silniczkiem pełną gębą. Powtarza dokładnie te same, nawet najbardziej idiotyczne bzdury, kiedy tylko ktoś z Silnych Razem wrzuci jakiś pomysł, jakby tu zohydzić Nawrockiego Polakom. Była pierwsza do wysyłania PiSowców do więzienia, nawet jeśli nic nie zostało udowodnione, bo ona wie lepiej, czy winni czy niewinni. Sugerowała odebranie ludziom ze wsi prawa do głosowania, bo oni powinni się martwić co najwyżej o sołtysa, a nie o prezydenta całego kraju! Krzyczała o sfałszowanych wyborach. Nawrockiego nazywa „domniemanym”, „uzurpatorem” albo „(p)rezydentem”. Kolesia, który wrzucił ten wpis nie kojarzyłam, ale sprawdziłam go sobie. Taka sama para kaloszy. Wypisuje o ludobójstwie dokonanym przez PiS, powiela wszystkie nagrania czy wpisy chwalące KO i, oczywiście, szydzące z PiS-u, Kaczyńskiego, Nawrockiego czy w ogóle kogokolwiek, kto stał w ich pobliżu i nie zwymiotował z obrzydzenia.

O co naprawdę chodziło?

I teraz słuchajcie – link, który wrzucili pochodzi z… tak, z rosyjskiej telewizji. Przez cały ten reportaż naparzano w prezydenta RP, że „rozmawia z Piłsudskim” (Nawrocki rzeczywiście użył takiego sformułowania, ale w formie żartów – mówił, że rozmawia z duchem Józefa Piłsudskiego w Belwederze o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku). Było również wspomniane, rzecz jasna, o zażywaniu snusu. Napiszę szczerze – mnie też nie do końca się podoba, że głowa naszego państwa musi to zażywać na wizji, podczas ważnych spotkań, debat i tak dalej. Ale w dalszym ciągu – snus to tylko snus. Specem od narkotyków nie jestem, więc to tylko i wyłącznie moje podejrzenia, ale myślę, że gdyby Karol Nawrocki zażywał narkotyki w zawiniątku wielkości tego snusa pod dziąsło, to zorientowalibyśmy się wszyscy, że jest naćpany. Ja ogólnie boję się narkotyków (więc ekspertką tym bardziej nie jestem), poza klasyczną „marysią” nie brałam nic, ale naprawdę mam wrażenie, że gdybym wzięła sobie pod dziąsło taką ilość mefedronu/kokainy/amfetaminy to latałabym pod sufitem. Albo zeszła z powodu przedawkowania. Po Karolu Nawrockim, poza tym nieszczęsnym zażywaniem snusu na wizji, nie widać, aby był pod wpływem jakichś środków psychoaktywnych. A ogólnie wolę prezydenta, który raz na jakiś czas zażyje snusa, niż takiego, który potrzebuje rozmowy z psychologiem przed każdą debatą.

Powrót do pytania tytułowego

Ale wróćmy do tematu – część silniczków radośnie udostępnia fragmenty z rosyjskiej telewizji, która atakuje Karola Nawrockiego. I przez głowę im nawet nie przejdzie, że skoro ONI go atakują, to widocznie nie jest tak bardzo prorosyjski, jak im usiłują wmówić politycy KO i media, bo po samym tym reportażu widać, że mocno ich on uwiera. Udostępniają rosyjską propagandę, żeby atakować polskiego prezydenta – dosłownie. To kto tu naprawdę jest ruską onucą i kto sieje rosyjską dezinformację? Bo ja mam jedną, nieśmiałą sugestię w związku z tym, myślę, że domyślacie się jaką. Ale na profilu tej pani dowiecie się, że ruskimi onucami są wszyscy, tylko nie ona. Na profilu pana Piotra zresztą podobnie. Przypomnijmy, że „Kanał Pierwszy” to największa rosyjska telewizja. Po upadku ZSRR została odrobinę przekształcona, ale cały czas pozostaje pod całkowitą kontrolą państwa, a jej udziałowcami są głównie rosyjskie instytucje rządowe i struktury związane bezpośrednio z Kremlem. Tak się bawią. Ale napisz im coś o Wołyniu, to Cię zarżną jak indyka na Święto Dziękczynienia za wspieranie rosyjskiej propagandy.

Halo, silniczki! Wytrzyjcie może po sobie podłogę, bo trochę hipokryzji się Wam się ulało. Podejrzewam, że wypłynęła uszami.

M.

Link do fragmentu reportażu z rosyjskiej telewizji: https://x.com/LeskiPiotr/status/1973496793800515971

FB: https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Kto sieje rosyjską dezinformację? Kto jest onucą?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Przepraszam Was bardzo, bo to jest moooooocno spóźniony telst, ale chciałam o tym napisać. Mowa o ataku dronów rosyjskich (albo ukraińskich, bo są różne opinie, wcale nie jakieś nieprawdopodobne) na terytorium Polski. Od razu zaznaczę, że nie znam się na dronach kompletnie. W życiu żadnego nie miałam w rękach, więc głupotą z mojej strony byłoby mądrowanie się na ten temat. Nie znam się, nie wiem. Szukałam po Internecie, ale że jestem w temacie kompletnie zielona, nie miałam pojęcia, które źródła mogłabym uznać za wiarygodne i rzetelne. Dlatego w tym tekście nie będę analizowała lotu tych dronów, żeby samej ocenić z terytorium jakiego państwa zostały one wysłane. Nie będę również analizowała całej sytuacji geopolitycznej, żeby Wam, Drodzy Obserwujący, opisać czy bardziej opłaciło się wysyłać te drony Ukrainie czy Rosji. Oba kraje, umówmy się, miały swoje powody. Ja przyjęłam wersję oficjalną, że to były jednak rosyjskie drony, ale nie o tym jest ten tekst.

Łatwo oskarżać

Widzicie, mnie uderzyło co innego. Przede wszystkim masowe wpisy dziennikarzy czy polityków, że jakikolwiek komentarz wątpiący w ich oficjalną narrację jest „rosyjską dezinformacją”, a jego autor na pewno jest „ruską onucą”. A, przepraszam bardzo, co się wydarzyło w Przewodowie, w którym zgięło dwóch obywateli Polski? Zarówno media, jak i politycy, grzmieli o naruszeniu polskich granic przez Rosję. Zwłaszcza „dziennikarze”, bo oni to dopiero popłynęli. Pamiętam nagłówki z tamtego czasu mocno bijące po oczach, że „Rosja zaatakowała Polskę!”. Co się potem okazało, wszyscy chyba pamiętamy. I co? Czy Ukraina przyznała się do tego, przeprosiła? Czy rodzinie tych dwóch zabitych mężczyzn zostało wypłacone odszkodowanie ze strony ukraińskiej? Tutaj od razu należy zaznaczyć, że strona polska udostępniła Ukrainie miejsce tragedii, jednak według prokuratura, Ukraińcy (przynajmniej formalnie) nie uczestniczyli w czynnościach dowodowych. Mało tego, nie udostępnili również Polsce żadnych materiałów i dowodów zebranych po ich stronie. I, patrząc po ludzku, Ukraina jest w stanie wojny, któraś z rakiet przez nich wystrzelonych mogła nie trafić tam, gdzie powinna. Nie było chyba problemem przyznanie się do winy, przeproszenie i zobowiązanie się do wypłacenia odszkodowania, prawda? Myślę, że większość ludzi by to zrozumiała. Ale nie, lepiej było olać temat. I w związku z tym chciałabym wiedzieć, które informacje są bardziej prawdopodobne? Te po stronie polskiej czy ukraińskiej? Bo one się mocno nie zgadzają, a (gdyby mi na tym jeszcze zależało) nie chciałabym zostać wyzywaną znów od ruskich onuc, bo nie potrafiłam zamknąć pyska w sprawie Wołynia? Która z tych dwóch – wykluczających się nawzajem – opinii będzie mniej „prorosyjska”? Zresztą myślę, że gdyby tragedia w Przewodowie spotkała się z należytą reakcją ze strony władz ukraińskich, to tej „rosyjskiej dezinformacji” byłoby mniej. Mylę się?

Chaos medialny

Po drugie – naprawdę trzeba mieć czelność, żeby każdego wątpiącego w jedyną i słuszną wersję nazywać „ruską onucą” i oskarżać o sianie „rosyjskiej dezinformacji”, kiedy samemu nie umiało się tych wydarzeń odpowiednio opisać i wiarygodnie przedstawić. Otrzymaliśmy bowiem informację, że to rosyjski dron zniszczył dom w Wyrykach. Pytania wątpiących, czy to faktycznie był dron, a jeśli tak, to dlaczego zniszczył niemal cały dach i wyższe piętro, skoro gdzieś indziej ten sam dron wylądował na kurniku czy klatce dla królików, nie czyniąc żadnych szkód, zostały, nie dość, że pozostawione bez odpowiedzi, to jeszcze skwitowane – a jakże – jako rosyjska dezinformacja. Chyba należałoby z góry założyć, że jeżeli jakikolwiek Polak ma jakieś wątpliwości w tej kwestii, to z góry powinien być traktowany jako prorosyjski troll. Marcin Bosacki, wiceminister spraw zagranicznych, na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ pokazywał zdjęcia domu w Wyrykach, twierdząc, że został zniszczony przez rosyjski dron. I co się okazało? Że wcale nie. Że tego domu nie uszkodził wcale dron, a rakieta wystrzelona przez nas lub Holendrów, ale bardziej prawdopodobne, że przez nas. Mieszkańcy tego budynku mają zapewnione odszkodowanie, mają również miejsce do życia. Natomiast odnośnie do rosyjskiej dezinformacji – pojawiały się screeny sugerujące, ze budynek został zniszczony wcześniej, podczas burzy. Zazwyczaj pojawiały się one jako właśnie screen z grafiki podporządkowanej pod jakiś artykuł. Sprawdziłam sobie tytuły tych artykułów i w oryginalnym tekście było zupełnie inne zdjęcie – w większości przypadków było to zdjęcie straży pożarnej. Później spróbowałam wyszukać przez „Google Image”, ale też nie trafiłam na żaden artykuł, który informowałby, że dom został uszkodzony przez burzę. Pokopałam jeszcze chwilę i znalazłam krótki filmik instruujący, jak zrobić takiego fejka na szybko. Wiem, że sprawa została już wyjaśniona, ale mimo wszystko wolę to podkreślić, bo najwięcej tracą na tym właściciele tego domu. A to nie ich wina przecież, że im drony i rakiety latają nad głowami.

Kompromitacja na koniec

Stworzył się z tego już niezły galimatias, a niedługo potem PAP radośnie, bezrefleksyjnie i bez żadnego sprawdzenia, poinformował nas, że – według słów Donalda Trumpa – USA pomoże Polsce, ale dopiero po wojnie. Od razu podchwyciły to inne media oraz politycy z rządzącej koalicji. Bo niby Nawrocki coś załatwiał, a tu figa z magiem. Szybko okazało się, że dziennikarka zadała prezydentowi USA pytanie o Polskę i Ukrainę. I że Trump odnosił się właśnie do Ukrainy. I tu już następuje szybki proces myślowy, nawet jeśli ktoś nie zna angielskiego. Czy Polska jest w stanie wojny? Hybrydowej – na pewno, ale na cholerę USA ma uruchamiać swoje wojsko, lotnictwo itd. z tego powodu? To już jest rolą – no właśnie – polityków i dziennikarzy, żeby takie „wieści” wiarygodnie przekazywać, a nie Trumpa. No i właśnie ci, którzy siali panikę o rosyjskiej dezinformacji, również – radośnie, bezrefleksyjnie i bez żadnego sprawdzenia – przekazywali ją dalej. Ba, działo się to również po usunięciu tej bzdury przez PAP. Gdzieś tam przeczytali, skopiowali i puścili. Ot, polskie dziennikarstwo i polityka w pigułce. Bo można rykoszetem dowalić Karolowi Nawrockiemu. I to niedługo po tym, jak hurtowo wysyłano posty mówiące o tym, że jakikolwiek obywatel mający wątpliwości co do podanej wersji o dronach, to „ruska onuca”. Ci ludzie, którzy takie racje głosili, potem sami rozpowszechniali nieprawdziwe informacje na temat, chcąc – nie chcąc – bardzo istotnego dla nas sojuszu z USA.. Gdzie wy, obłąkańcy, jesteście i czy na pewno peron wam nie odjechał z pociągu? Ja jestem zwykłą obywatelką – żyję sobie, pracuję, nikomu krzywdy nie robię – i uważam, że największą odpowiedzialność za szerzenie „ruskiej dezinformacji” ponosicie wy, a nie ludzie, którzy się zorientowali, że się ta wasza „oficjalna” wersja nie styka. I którzy mają z tego powodu wątpliwości. I najzwyczajniej nie wierzą. Poszukajcie może tych „ruskich onuc” u siebie na początku. W swoich szeregach, Albo się znajdą, albo jesteście za głupi do sprawowania władzy.

To pisałam ja. Zwykła, szara obywatelka.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej