

Żelazna Logika
Słowa tak ranią, więc żeby mniej bolały, trzeba zgwałcić język
Sądziliście, że zwrot „W Ukrainie” masowo wypierający „Na Ukrainie”, to absurdalne szukanie nieistniejących problemów językowych? No to usiądźcie wygodnie, bo problemy dopiero nadchodzą. Kontrowersyjne są już słowa… „Ukrainiec” oraz „emigrant” i „uchodźca”. Ale po kolei.
„W Ukrainie”
Wydawać się mogło, że Prof. Miodek wyjaśnił to kilkanaście dni temu.
Niestety nie. Nadal nachalnie promowany jest zwrot „W Ukrainie”. Używają go ci sami ludzie, dla których normalne są sformułowania „Na Litwie, Na Łotwie, Na Węgrzech, Na Słowacji (choć W Czechach) czy Na Białorusi„.
W porządku też jest „W Wielkopolsce, W Małopolsce” i „Na Mazowszu, Na Śląsku” – jako krainy historyczne w Polsce.
Poprawne jest „Na Pradze, Na Starym Mieście” i „W Śródmieściu” jako dzielnice miasta.
Normalne jest „Na Florydzie” i „W Teksasie” jako stany USA.
Nie wzbudza też kontrowersji „Na Kubie, Na Bahamach” i „W Nowej Zelandii” – jako nazwy krajów na wyspach.
Wszelkie wątpliwości powinien też rozwiać słownik PWN
Jedyne kontrowersje wzbudza zwrot „Na Ukrainie”. Do tego stopnia się już zakręcili, że nawet w tytule artykułu pojawia się „W Ukrainie” i „Na Białoruś”, które zgodnie z trendem, powinno brzmieć „Do Białorusi” 😅

Osobiście owo „W Ukrainie” odbieramy jako pewnego rodzaju manifestację. Coś w stylu serduszka WOŚP przyklejonego do kurtki. A nawet nie, bo o ile tam, za serduszkiem idzie wsparcie finansowe, to tu mamy takie demonstracyjne „ja pomagam!”, choć… wynika z tego tyle, co z rysowania „stop terrorism” kredkami po chodniku.
„Ukrainiec” ma negatywny wydźwięk?
W artykule na vogue.pl czytamy:
„Wiele osób w Polsce może odczuwać dyskomfort, używając słów „Ukrainiec” i „Ukrainka”, mając poczucie, że mają pejoratywny wydźwięk. – Mam w swojej klasie… no właśnie, nigdy nie powiem „Ukraińca”, tylko „chłopca z Ukrainy” – mówi nauczycielka jednej z lubelskich podstawówek. Dziś, w związku z sytuacją, która wymaga od nas większej wrażliwości, próbujemy obejść językową niezręczność – mówimy albo piszemy „mieszkańcy Ukrainy”, bo brzmi bardziej elegancko i nie kojarzy się z nisko opłacanymi zawodami. Tymczasem „Ukrainiec” czy „Ukrainka” to taki sam wyraz jak „Szwed”, „Francuzka” czy „Włoszka”. – Język zależy od jego użytkowników. Im więcej ludzi zaczyna mówić w określony sposób, tym szybciej wchodzi to do słownika. Wiem, że słowo „Ukrainiec” ma w języku polskim negatywne konotacje, natomiast jedyne, co możemy w tym kontekście zrobić, to poczekać, aż sytuacja na zawsze zmieni jego postrzeganie. Już powoli ma to miejsce, bo pomoc dla nas jest czymś, czym każdy Polak chce się dziś chwalić – mówi Yulia Krivich, mieszkająca w Polsce ukraińska artystka wizualna i fotografka, która od dawna zwraca uwagę na problematyczne kwestie językowe.”
Czyli tak. „Ukrainiec” ma pejoratywny wydźwięk, ale to słowo takie samo jak Szwed czy Francuz. Ale i tak wiem, że ma w języku polskim negatywne konotacje – mówi artystka, która zwraca uwagę na problematyczne kwestie językowe.
W skrócie: Tak ale Nie ale Tak 🤷♂️
Dalej pani Yulia (czy to przedstawicielka pewnej odimiennej grupy społecznej?) przekonuje:
Nie wszyscy [Ukraińcy mieszkający w Polsce – przyp. red.] zgadzamy się z określeniem „emigrant” i „emigrantka”. Wolimy mówić o doświadczeniu emigracji, bo jest to jedno z wielu doświadczeń, które w życiu przeżyliśmy. Osobiście, jeśli już, czuję się bardziej postemigrantką. Chodzi o to, żeby nie przypinać ludziom łatek do końca życia. Mówmy więc „doświadczenie emigracji” – uczula artystka.
A później rozprawia się z kolejnym słowem:
„Sama mam wiele słów związanych z moim osobistym doświadczeniem migracji, np. słowo „przynależność”, które wiąże się z otrzymaniem przeze mnie Karty Polaka. To słowo bardzo długo mnie drażniło, bo przez całe życie chciałam wyjechać z Ukrainy i studiować na ASP w Warszawie, mimo że z kulturą i Polską jako krajem nigdy nie miałam styczności.
Zanotujmy
Nie „Ukrainiec, mieszkający dotychczas na Ukrainie i emigrujący do Polski” – bo to słowa stygmatyzujące, obraźliwe i w ogóle, złe. Zamiast tego, to zdanie powinno brzmieć „Chłopiec z Ukrainy, mieszkający dotychczas w Ukrainie i doświadczający emigracji do Polski”.
„Osoby uchodźcze”
Zauważyliście, że w poprzednim zdaniu pojawiło się słowo „emigrant”, a nie „uchodźca”?
Ano niestety, słowo uchodźca też jest już niewskazane. Należy mówić „osoby uchodźcze„, żeby kogoś znowu nie urazić. Poniżej jeden z wielu przykładów używania tego sformułowania
„Zbrodniarz” obraża
Trzeba także wspomnieć o zachowaniu prezydenta Francji, który uznał, że słowo „rzeźnik„, użyte przez Joe Bidema, jest obraźliwe wobec Władimira Putina, gdyż byłaby to „dalsza eskalacja na słowa i czyny”.
Na szczęście przytomnie szybko odpowiedział sam Biden:
Czy słowa ranią?
Pewnie ranią. Ale chyba bardziej niż słowa pod adresem Putina, ranią miliony Ukraińców jego czyny?
I mamy też wrażenie, że ludzie uciekający przed wojną raczej chcą spokoju, schronienia, opieki, jedzenia, oparcia. I kompletnie ich nie obchodzi, czy nazywani są „uchodźcami” czy „osobami uchodźczymi, doświadczającymi emigracji”.
Ludziom uważającym inaczej, proponujemy, żeby byli konsekwentni i nie używali popularnej frazy „idi na chuj”, bo jeszcze obrazi jakiegoś rosyjskiego sołdata.
Tekst powstał dzięki naszym patronom. Dołącz do nas i wspieraj niezależnych twórców!
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Żelazna Logika
Nie idź na wybory! Apel frekwencyjny

Nie idź na wybory czyli nasz apel o frekwencję i świadome głosowanie.
Jeśli głosujesz na kogoś, tylko dlatego bo go lubisz (albo nie lubisz jego przeciwnika) i to jest jedyny powód – nie idź na wybory
Jeśli głosujesz na kogoś bo miał fajny czy bekowy spot wyborczy – nie idź na wybory
Jeśli nie potrafisz wymienić choćby trzech punktów z jego programu – nie idź na wybory
Jeśli głosujesz na kogoś bo ma zdjęcie z liderem partii – nie idź na wybory
Jeśli głosujesz na kogoś bo poparł go aktor, muzyk czy modelka – nie idź na wybory.
Nigdy w życiu
Jeśli głosujesz na kogoś bo kręcił fajne afery w Sejmie – nie idź na wybory
Jeśli głosujesz na kogoś, bo ktoś Ci powiedział, że „on wygrał debatę” – nie idź na wybory. Debaty nie są do wygrywania i pyskówek. Powinny być do przedstawienia swojego pomysłu na Polskę i oferty dla Ciebie
Jeśli głosujesz na kogoś, a nie wiesz co on do tej pory robił w Sejmie czy Europarlamencie, nie znasz ani jednego jego głosowania czy inicjatywy – nie idź na wybory
Jeśli uważasz że polityka to „jebać, wypierdalać” i tym podobne – nie idź na wybory
Jeśli głosujesz na szyld partyjny, a nie konkretne nazwisko – nie idź na wybory
Jeśli nie potrafisz podać choć dwóch powodów, dlaczego wybrałeś tego człowieka, co on Twoim zdaniem będzie robił w Sejmie, na czym się zna i CO ZROBI DLA CIEBIE KONKRETNIE – nie idź na wybory
Powtórzmy, jeśli nie wiesz co on zrobi dla Ciebie – nie idź na wybory
Jeśli jeszcze nie wiesz na kogo głosować, zadaj sobie to minimum wysiłku i dowiedz się czegoś o kandydatach i ich postulatach. Oni są przedłużeniem Ciebie.
Ty jesteś głową, a oni Twoją ręką. Wyobrażasz sobie, że nie wiesz co robi Twoja ręka? Wyobrażasz sobie, że powierzasz komuś działanie w Twoim imieniu i nie wiesz kto to jest i co zamierza zrobić? Dowiedz się kto to jest, co zrobił do tej pory (albo czego nie zrobił), co zamierza zrobić i czy jest to zbieżne z Twoimi oczekiwaniami. Tyle wystarczy.
Na wybór butów czy nowej pralki, poświęcasz pewnie co najmniej kilkanaście minut, jeśli nie ponad godzinę. Posłowie to będą Twoi przedstawiciele przez następne cztery lata i warto poświęcić zastanowieniu się, kto nim będzie, przynajmniej przez te kilkanaście minut. Bo od tego wiele zależy.
Głosuj świadomie.
To będzie dobre dla Ciebie i Twoich bliskich.
Żelazna Logika
O czym tak naprawdę są te wybory?

No więc, o coś zupełnie innego, niż się wszystkim wydaje. Ale po kolei.
Wielu ludzi ma gotową odpowiedź na tak postawione pytanie. Pewnie każdy inną. Opozycja będzie mówić, że „o demokrację„, lewica że o prawa mniejszości, partia rządząca odpowiada, że o bezpieczeństwo, a zwolennicy Konfederacji, że o gospodarkę i wolny rynek.
Czy Polska będzie decydować o sprawach Polski?
Wszystkie odpowiedzi mają jeden wspólny mianownik. Polski rząd decyduje o tym, jak wygląda Polska. I o tym właśnie są te wybory. O kompetencjach polskiego rządu, do… rządzenia Polską.
Europoseł Jacek Saryusz-Wolski zamieścił w sieci streszczenie reformy traktatów, planowanej przez Komisję Europejską
Cytujemy za panem Jackiem, listę zmian:
Raport proponuje:
– radykalną centralizację UE, przez przekształcenie jej de facto w scentralizowane oligarchiczne europejskie super-państwo, umykające demokratycznej kontroli
– znaczące osłabienie Państw Członkowskich przez redukcję i przejęcie ich kompetencji – generalną eliminację zasady jednomyślności [veta] w głosowaniu w Radzie UE w 65 obszarach
– masowy transfer kompetencji z poziomu Państw Członkowskich na poziom UE, w 10 kluczowych dziedzinach > są to 2 nowe kompetencje wyłączne UE z art. 3 TFUE oraz 8 dzielonych kompetencji z art. 4 TFUE, gdzie UE ma pierwszeństwo w ich wykonywaniu przed Państwami Członkowskimi, którym pozostają rezydualne elementy tych kompetencji:
1/ polit zagr, bezpieczeństwo zewnętrzne i obrona
2/ polityka granic zewnętrznych
3/ środowisko
4/ negocjacje ws klimatu
5/ leśnictwo
6/ zdrowie publiczne
7/ transgraniczna infrastruktura transportowa
8/ obrona cywilna
9/ przemysł
10/ edukacja
Dodatkowo Raport proponuje zmiany kulturowo-ideologiczne: > zastąpienie wszędzie w Traktatach UE terminu „równość kobiet i mężczyzn” pojęciem „gender”
Co oznaczają te zmiany?
Punkty 1 i 2. Przeniesienie kompetencji decydowania o obronności, polityce zagranicznej i granicach zewnętrznych UE (czyli też wschodniej granicy Polski) do Brukseli. Co to oznacza w praktyce? Wystarczy przypomnieć kilka wydarzeń.
Listopad 2021. Franek biegał z siatką, Basia pytała „CO TAM SIĘ DZIEJE”, a w tym czasie KE chce wprowadzić następujące regulacje:

Ursula von der Leyen, po wizycie na Lampeduzie. „Nie będzie blokady morskiej”
Punkty 3 i 4 – klimat i środowisko oraz 9 – przemysł.
Jak nie trudno się domyślić, Komisja Europejska przyzna sobie prawo do decydowania o polityce energetycznej, będzie się bawić emisjami CO2, zamykać Turów i otwierać rury z gazem. Już teraz UE wprowadza zakaz samochodów spalinowych po 2035 roku. Gdy przejmie kompetencje państwo członkowskich w pełnym zakresie, Polska stanie w sytuacji – kupujemy energię z innych krajów za wszelką cenę albo zostajemy bez prądu.
Punkt 5 Leśnictwo. Trudno tu gdybać i snuć wizje. Ale nie trudno się domyślić, że przekazanie kompetencji w tym zakresie, może znacząco utrudnić inwestycje infrastrukturalne w krajach mniej rozwiniętych. I będą one pod dyktatem krajów, które już dawno wycięły swoje lasy i biegną po nich szerokie autostrady, tunele kolejowe, wyregulowane rzeki ze zbiornikami etc.
Punkt 6 Służba zdrowia. Ten punkt jest dosyć zagadkowy i można snuć szeroką interpretację, z bardzo daleko idącymi wnioskami, trochę nasuwa się temat szczepionek ale damy sobie spokój z gdybaniem. Bardzo ciekawy jest za to punkt kolejny
Punkt 7. Transgraniczna infrastruktura transportowa. Czyli przede wszystkim porty. Tu wystarczą tylko dwa niusy, z których już wiadomo wszystko.

Polskie porty odnotowują kilkudziesięcioprocentowe wzrosty, kosztem portów niemieckich, holenderskich, francuskich. Jak myślicie, czy przekazanie kompetencji Brukseli, pomoże polskim portom czy raczej Hamburgowi, Rotterdamowi, Marsylii?
Punkt 8. Obrona cywilna. O tym już było przy okazji punktów 1 i 2. Szczerze mówiąc, przekazanie kompetencji z Warszawy do Brukseli, w zakresie obronności kraju, nie mieści nam się w głowie 🤯
Punkt 9. Przemysł. Częściowo już był opisywany wcześniej. Ale takie info pasuje tutaj jak ulał

Punkt 10. Edukacja. Wydaje się to być najbardziej błahe, w zestawieniu z punktami wyżej ale wystarczy się zastanowić, czy chcemy aby lekcji historii, uczono w Polsce z jednego podręcznika, napisanego przez ludzi pokroju Olafa Scholza, który w maju obchodził dzień zwycięstwa nad nazizmem i dziękował za wyzwolenie Niemiec od nazizmu? Aby uczyli nasze dzieci historii autorzy filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”, gdzie Armię Krajową przedstawiono jako morderców Żydów? Czy chcemy aby dzieci uczono np. tego, czym jest Androgyne i Lunagender ? Dopóki sami decydujemy o własnym systemie edukacji, mamy wpływ na przyszłość naszych dzieci. I Polski jako takiej.
O czym więc są te wybory?
Nie są o tym jakie będą w Polsce podatki, służba zdrowia, kontrola granic i edukacja. To znaczy są ale nie tylko. Są przede wszystkim o tym, czy Polska będzie decydować sama o sobie.
O tym każdy powinien wiedzieć, przed oddaniem swojego głosu na dany komitet. I zastanowić się, które z nich, gwarantują sprzeciw wobec tej reformie Unii Europejskiej, a które gładko się na nią zgodzą.
Właśnie o tym są te wybory.
Żelazna Logika
„Zielona Granica” – mamy wszystkie kontrowersyjne sceny

Do sieci przedostały się fragmenty filmu Agnieszki Holland „Zielona Granica”. Prezentujemy je poniżej. Wyróbcie sobie zdanie sami.
Najczęstszy zarzut wobec osób krytykujących ten film brzmi „nie widziałaś, więc nie komentuj”. No to obejrzyjcie te fragmenty. Cztery najbardziej kontrowersyjne sceny z filmu i jedna pokazująca obsesję.
Gdy obejrzyjcie sceny, przejdźcie do dwóch ostatnich postów. Są najważniejsze. Jeden to finansowanie filmu, drugi to opis człowieka, mieszkającego tuż przy granicy. Warto!
Tak, dobrze widzieliście na początku. Dowódca oddziału Straży Granicznej mówi w filmie o migrantach „to nie są ludzie”
Czy przy tworzeniu scenariusza, zapytano o relacje kogoś ze Straży Granicznej? Niestety nie. Film zbudowano w całości na przekazach medialnych i relacjach aktywistów. Aż dziw, że nie było nic o Ibrahimie, który płynął rzeką sześć dni w listopadzie
Film nie cieszył się zbytnim powodzeniem w dniu premiery:
Ale ktoś jednak na niego poszedł. Poniżej streszczenie fabuły (trzeba kliknąć w link)
A teraz pieniążki. Kto brał udział w finansowaniu tego filmu?
No co za niespodzianka….
I na koniec relacja od kogoś, kto był tam na co dzień, mieszka tuż przy granicy i widział na własne oczy. Trzeba kliknąć w link, opis jest bardzo długi
I jeszcze jedno pytani do twórców filmu: