Nawiasem Pisząc
Rasizm uchodźczy, czyli Polacy wybierają sobie uchodźców
Onet znowu spłodził artykuł o złej Straży Granicznej, która dzieli uchodźców na lepszych i gorszych. Bo tym z Ukrainy wszyscy pomagają, a pewna lekarka ma kurdyjską pacjentkę po drugiej stronie granicy z Białorusią, która jest w trzecim miesiącu ciąży i zgłasza silne bóle brzucha. W związku z czym apeluje, że jeśli zacznie ronić, to trzeba natychmiast aktywować live-stream.
Znikąd pomocy?
Dużo pytań przelatuje mi przez głowę w związku z tym artykułem. Jeśli to pacjentka tej konkretnej lekarki, to jakim cudem się do niej zgłosiła, będąc za granicą? Autor artykułu próbuje wyjaśniać, że przedostali się już na teren Polski, ale zostali wypchnięci. Rozumiem więc, że w tej krótkiej chwili, zanim jeszcze Straż Graniczna zdążyła ich wypchnąć, ta nieszczęsna kobieta zdążyła znaleźć sobie lekarza, umówić wizytę i zostać przebadana? Pani doktor załamuje ręce, bo polska karetka nie pojedzie na Białoruś, ona sama się tam nie dostanie, bo Straż nie pozwoli na nielegalne przekroczenie granicy ani w jedną, ani w drugą stronę i co ona ma robić. Nie wiem, tak zgaduję, że jeśli ta Kurdyjka jest teraz na terenie Białorusi to może tamtejsza służba zdrowia mogłaby temu zaradzić? Mają tam chyba jakieś karetki i lekarzy, którzy mogliby poprowadzić ciążę. Ewentualnie do jakiegoś Aborcyjnego Dream Teamu zadzwonić albo innych Dziewuch, one tam są wprawione w łamaniu prawa, więc nic to dla nich. Wybaczcie czarny humor, ale jeśli propozycja nielegalnej aborcji jest najważniejszą pomocą, jaką Polska może udzielić przerażonym Ukrainkom, to może w przypadku Kurdyjek jest tak samo?
Na ratunek tylko Polska
Przecież to nie jest tak, że białoruskie żołdaki ich tam pilnują po drugiej stronie, więc taka karetka może tam spokojnie podjechać i udzielić kobiecie niezbędnej pomocy. Nie może tak być, przecież to tylko prawicowa propaganda, więc nie rozumiem, w czym problem? Jeśli ci ludzie są na terenie Białorusi to Białoruś i tylko Białoruś bierze za nich odpowiedzialność – za ich zdrowie i życie. Tak samo z tymi dziesiątkami trupów, które tam się piętrzą, a o których pani lekarz otrzymuje „niepokojące doniesienia”. Nie wiadomo skąd te informacje, ale pani tak słyszała i koniec. W najgorszym przypadku – przy tej granicy podobno jest bardzo wielu inżynierów i lekarzy jest, więc może któryś z nich mógłby udzielić tej biednej kobiecie pomocy? Jak już przestaną być zajęci rzucaniem kamieni w naszych strażników, rzecz jasna. Niestety argument o „uchodźczym rasizmie” trzyma się całkiem dobrze, mimo całej absurdalności tej tezy.
Polska mesjaszem narodów
Wbrew temu, czego oczekują niektórzy, Polska nie jest w stanie pomóc wszystkim. Praktycznie sami wzięliśmy na siebie tych wszystkich uchodźców z Ukrainy – zupełnie bezinteresownie, bo tak trzeba, po prostu. I to nie tak jak Niemcy, którzy wciskają ich wszystkich do obozów, bo my tych ludzi często przyjmujemy pod własny dach, a i tak na dworcach kolejowych ukraińskich kobiet i dzieci codziennie przybywa. Przed tym kryzysem mówiło się, że nasza gospodarka udźwignie niespełna milion uciekinierów z Ukrainy, ale jak tu jednym pomagać, a przed następnymi zamykać drzwi? Przyjmujemy i pomagamy wszystkim. Nie jesteśmy w stanie pomóc też tym z białoruskiej granicy, tym bardziej że ten kraj nie jest oficjalnie objęty wojną. A skoro Białorusini przyjęli tych ludzi do siebie, z czystego serca, rzecz jasna, a nie z powodu jakichś niecnych pobudek, jak na przykład wywoływanie kryzysu przy naszej granicy na potrzeby putinowskiej propagandy, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się tymi ludźmi zajęli, prawda? Nie możemy ratować wszystkich; Białoruś, wpuszczając ich do siebie powinna też wziąć na siebie pomoc tym ludziom. Granica państwowa to nie drzwi obrotowe do galerii handlowej, przez które każdy może przechodzić, jak chce i kiedy chce, nawet jeśli miałby się tylko kręcić w kółko. Jakby to miało wyglądać, gdybyśmy teraz zaczęli przyjmować także tłumy z białoruskiej granicy? Wyobrażam sobie, że miła starsza pani dzwoni do odpowiednich instytucji, bo chciałaby przyjąć pod swój dach matkę z dzieckiem, a potem do jej drzwi zapuka trzech miłych, śniadych dżentelmenów.
Uczmy się na cudzych błędach
Po olbrzymim kryzysie uchodźczym wywołanym przez Niemcy w 2015 roku, Zachodnia Europa wyciągnęła wnioski. Sama Merkel mówiła, że nie ma pojęcia, ile na terenie jej kraju znalazło się bojowników ISIS w związku z jej dobrym serduszkiem, ale obawia się, że niemało. Cały Zachód zgodnie przyjmuje, że kryzys przy polsko-białoruskiej granicy był wywołany przez Putina i Łukaszenkę, tylko nasza rodzima lewica nie może przyjąć tego do wiadomości. Lepiej się uczyć na własnych błędach, po cholerę na cudzych, czy tak? Zwróciliście uwagę, że w związku z tą całą aferą z „afgańskimi uchodźcami” nie wylała się na nas fala krytyki ze strony zachodniej Europy? Przynajmniej nie taka, jak w 2015, kiedy odmawialiśmy przyjęcia uchodźców z całego świata, których kazała nam przyjąć Unia? Właśnie dlatego, że Unia wyciągnęła wnioski z tej lekcji. Tylko lewica w Polsce nie może się z tym pogodzić.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Legalna propozycja łapówki
Oj, dużo się wydarzyło od kiedy Donald Trump wygrał wybory. Najpierw drugi Donald, nasz niemiecki, zaczął wycofywać się ze wszystkich bzdur, które wystosował wobec kandydata republikanów i to nie tylko podczas tej kampanii. Chociaż ta ostatnia była najbardziej kontrowersyjna, ponieważ Tusk przekonywał, że nowy wybrany prezydent Stanów Zjednoczonych jest w rzeczywistości powiązany z Kremlem, który miał znacząco wpływać na wybory. Potem się jednak ze swoich słów „zręcznie” wycofał, mówiąc, że wcale nie powiedział tego, co powiedział. A później mieliśmy gorzki zawód szeroko uśmiechniętych, którzy niedawno obwiniali PiS za aferę w Collegium Humanum, dopóki nie okazało się, że spora część ich absolwentów to osoby blisko związane z Koalicją Obywatelską. Na pierwszy ogień poszedł Jacek Sutryk, co do którego cała Platforma zarzeka się, że w sumie gościa nie znała.
Niebagatelny pomysł na rozwiązanie kryzysu migracyjnego
Nie o tym jednak chciałam pisać, bo umówmy się – to że Tusk wygaduje co kilka dni coś innego, już się wszyscy zdążyliśmy przyzwyczaić. A Sutryk? Jestem jakoś dziwnie spokojna, że facet za kratki nie trafi. Wybronią go jakoś, mimo że teraz nikt się do niego nie przyznaje. Chyba że postanowili kogoś spuścić dla przykładu, bo oni są przecież praworządną partią. Bardziej chciałabym się skupić na kolejnym genialnym pomyśle naszego rządu. Bo widzicie – nie chcemy migrantów, tak? Uważamy, że ważniejszy jest spokój i bezpieczeństwo na ulicach, dlatego serduszko nam nie kruszeje na widok zamaskowanych mężczyzn na granicy z Białorusią? Jesteśmy mało empatyczni i bezwzględni, nie wykazujemy choćby minimum wrażliwości, a nasi rządzący i tak, wbrew temu wszystkiemu, postanowili nam dać, co chcemy! Nie wierzycie? I słusznie, bo sam projekt nie jest taki super, jakby się mogło początkowo wydawać. Rozwiązać problem z migrantami rząd planuje mianowicie wydając na prawo i lewo nasze pieniądze, bo tak jest najłatwiej. I najgłupiej. Zaproponowali oni bowiem, że będą dopłacać nielegalnym migrantom za to, że łaskawie się wyniosą – około trzy tysiące złotych według plotek. Po raz pierwszy miał ogłosić to Maciej Duszczyk, podsekretarz stanu w MSWiA, ale potem potwierdził to Tomasz Siemoniak. Co prawda, wił się jak piskorz, żeby nie powiedzieć tego wprost, ale z drugiej strony argumentował też, że wiele krajów już to wprowadziło i że to rozwiązanie jest bardziej opłacalne, bo inaczej musielibyśmy ich przecież utrzymywać. Jak to, inżynierów i chirurgów? Ale do brzegu, faktycznie na podobne rozwiązanie wpadła już Litwa i Wielka Brytania. Nie wiem, jak ta pierwsza, ale Wielkiej Brytanii to super rozwiązanie chyba za wiele problemów nie rozwiązało.
Konsekwencje tak oczywiste, że aż niewidoczne?
Ten pomysł jest tak odklejony, że musiałam sobie trzy razy obejrzeć tę wypowiedź ministra MSWiA, żeby być na sto procent pewną, że ten człowiek opowiadał te bzdury całkiem na serio. Przecież nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec absurd tego pomysłu – taki imigrant weźmie sobie chętnie naszą jałmużnę i wyjedzie „na zawsze”. Przeczeka chwilę aż sprawy ucichną i żeby na pewno nikt go nie poznał na granicy i za jakiś czas wróci. Znowu prawdopodobnie nielegalnie, bo po co się męczyć z jakimiś wizami i paszportami, prawda? Potem znowu chętnie zgłosi się po wyprawkę na wyprowadzkę i tak sobie będzie podróżował. No, może jeszcze w międzyczasie zahaczyć o Litwę czy Wielką Brytanię. Jak minister Siemoniak wyobraża to sobie w praktyce? Jakim cudem sprawdzi, czy dany cudzoziemiec na pewno pierwszy raz jest w Polsce i na pewno pierwszy raz chce z niej wyjechać? Jaką będzie miał pewność, czy gościu na pewno podaje prawdziwe dane albo czy wcześniej nie zamówił sobie nowej tożsamości? W większości wystarczy zmienić tylko imię i nazwisko, bo i tak nikt już dawno nie ma nad tym kontroli. Ja nie widzę możliwości, żeby to się miało udać i nie rozpieprzyć po drodze. Przyznajcie sami, że pomysł najbardziej naiwny z możliwych. Bardziej naiwny słyszałam tylko za „wcześniejszego Tuska”, kiedy to jego koledzy partyjni przekonywali, że najlepiej jest ich wszystkich wpuścić, a kim są, ustali się później. Konkretnie to pani Hartwich jest autorką tych słów, ale spokojnie, wtedy jeszcze nie miała matury. Teraz zresztą też nie. Cóż, ustalenie tożsamości kilkudziesięciu tysięcy chłopa po wpuszczeniu ich na terytorium Polski jest absolutnie niewykonalne, ale czy – na zdrowy, chłopski rozum – nasze służby potrafiłyby zapanować nad bałaganem, który rozpocząłby się, gdybyśmy zaczęli próbować ogarnąć, który człowiek faktycznie przybył do nas pierwszy raz, a który robi sobie tournee po Europie, bo okazuje się, że ci wspaniali Europejczycy z własnych pieniędzy płacą mu za to zwiedzanie?
Jasne zdanie Polaków
Ciekawostką jest, że Radio Zet, na którego kanale YT można obejrzeć tę rozmowę z Siemoniakiem, zrobiło ankietę z pytaniem: „Czy Polacy powinni dopłacać imigrantom, żeby opuścili terytorium Polski”. Cóż, wyniki pewnie nie są zaskakujące. Ponad 90% naszych rodaków stwierdziło wprost, że szef MSWiA może się schować z takim pomysłem i już nie wychylać. Ciekawa teraz jestem, kiedy pan premier przeanalizuje sobie tę ankietę? Podejrzewam, że kiedy to zrobi, możemy spodziewać się artykułów, że „Tusk jest wściekły”, a niedługo później jakiś przypadkowy człowiek będzie musiał ponieść karę, bo przecież Siemoniaka nie ruszą. Pożar byłby za trudny do wygaszenia, bo myślę, że Maria Stepan niewiele przesadza, kiedy mówi wprost, że jest to propozycja łapówki od naszego rządu w stronę nielegalnych imigrantów. Zamiast wyrzucić ich na zbity pysk za nielegalne przekroczenie granic, my im jeszcze zapłacimy, żeby sobie sami poszli.
Niebywałe.
M.
Nawiasem Pisząc
Marsz Niepodległości 2024
Załączam dla Was filmik z ostatniego Marszu Niepodległości. W linku dorzucę Wam bezpośredni link do naszego kanału YouTube, na którym na razie niewiele się dzieje (wrzucamy tam tylko relacje z różnego rodzaju marszów i protestów), ale będę wdzięczna, jeśli obejrzycie naszą pracę właśnie na YouTube. Teraz załączam film bezpośrednio, bo FB nie bardzo lubi linki i tnie zasięgi, a chcielibyśmy, żeby obejrzało to jak najwięcej ludzi. Będziemy wdzięczni za opinie oraz udostępnianie dalej, jeśli Wam się spodobało.
Musimy się pochwalić – tym razem jako podkład wybraliśmy muzykę mojego Grzesia. Myślę, że pasuje, sama wpadłam na ten pomysł.
Aha, i oglądajcie do końca! Zamieściliśmy pod koniec parę fragmentów, dla których nie znaleźliśmy miejsca w samym klipie, bo jak tu do takiej podniosłej muzyki Braun z gaśnicą? A na sam koniec pozdrowienia od Hektik Hektor, obcokrajowca, który zakochał się w Polsce. „Piękna Polska”.
Miłego oglądania, mamy nadzieję, że choć w minimalnym stopniu udało nam się uchwycić niesamowitą atmosferę tego wydarzenia!
M.
P.S.: W nagraniu pojawiły się momenty, w których ludzie strzelali fajerwerkami w stronę mieszkania z wywieszoną tęczową flagą w oknie. Chcemy jasno podkreślić, że nie popieramy tego rodzaju zachowania, zwłaszcza że mieliśmy przykład w 2020 roku, że może to się skończyć różnie. Nie dajmy się prowokować!
Nawiasem Pisząc
Parę słów o wyborach (i nie tylko)
Wybory, wybory i po wyborach. Zdecydowanie wygrał Donald Trump, chociaż jeszcze parę dni temu TVN przekonywał, że w sondażach między kandydatką demokratów, a reprezentantem republikanów nie ma żadnej różnicy. I pokazywał wykres, na którym ta różnica była widoczna (choć nie tak duża, jak ostatecznie), kłamiąc ludziom niemalże prosto w oczy. Jeśli chodzi o głosy elektorskie, to jego przewaga jest niższa, niż ta, którą wypracował sobie w roku 2016 nad Hillary Clinton, ale też tym razem zdecydowana większość obywateli USA, bo przypominam, że po przegranych przez Clinton wyborach, jej zwolennicy utrzymywali, że przecież więcej Amerykanów głosowali jednak na kandydatkę demokratów (miała bodaj dwa miliony przewagi nad Trumpem, ale wybory w USA rządzą się jednak swoimi prawami). Bukmacherowie mieli jednak lepsze typy, bo za wytypowanie zwycięstwa Kamali Harris można było wygrać dużo więcej pieniędzy, co z reguły oznacza, że oceniono szansę Trumpa jako zdecydowanie większe. Ciekawa to była kampania – mieliśmy jeden zamach i jedną próbę, mieliśmy Taylor Swift, a potem jeszcze McDonald, śmieciarkę i… wiewiórkę, której smutny los pokazał, że poziom biurokracji jest tam na wybitnie wysokim poziomie, skoro można się komuś wbić na chatę, tylko dlatego, że ma wiewiórkę, którą trzyma w domu. Trzeba było koniecznie sprawdzić, czy zwierzę nie ma wścieklizny, ale żeby to zrobić, najpierw trzeba było tego sympatycznego gryzonia uśpić. Z tego co wiem, okazało się, że nie miała. Przy okazji odstrzelono też szopa pracza. Przyjaciele zwierząt, psia ich mać. Nie wiem, czy nowo wybrany prezydent na pewno jest dobrą opcją dla Polski, bo mam cały czas pełno wątpliwości, ale wiem, że Harris by nią nie była. Pomijając jej poglądy w sprawie aborcji czy imigracji, miałabym duże obawy w przypadku jej zwycięstwa, zwłaszcza, że jest ona też wielką fanką europejskiego zielonego ładu i mogłaby mocno na Unię naciskać, żeby tę katastrofę przyspieszyć. A w końcu skoro „prezydentka świata” każe, to jak możemy się jej sprzeciwiać?
Niepokojące doniesienia nowego wiceprezydenta USA
Myślę jednak, że o kampanii i samych wyborach już wszystko wiadomo, teraz pozostaje nam czekać na konsekwencje wyboru Amerykanów. Jedyne, o czym można wspomnieć, to fikołek Romana Giertycha, który zachwalał Sikorskiego, że kontaktował się z kandydatami obu partii (bo jest taki obiektywny i zaakceptuje każdy wybór, rzecz jasna!), tylko jakoś zapomniał, że żona naszego ministra całkiem niedawno wspominała, że Trump „mówi językiem Hitlera, Stalina i Mussoliniego”. Nasz premier z kolei bardzo długo wzbraniał się przed pogratulowaniem Trumpowi – być może dlatego, że jeszcze parę lat temu twierdził, że jeden Donald w polityce wystarczy. Zgadzam się – pan Tusk najwięcej dobrego by zrobił, gdyby się wycofał. W każdym razie w końcu łaskawie pogratulował, licząc na owocną współpracę… A z kolei Michał Szczerba będzie przedstawicielem komisji spraw zagranicznych i będzie nas reprezentował w delegacji PE. Ten facet wprost pisał na swoim TT, że „miejsce Trumpa jest w śmietniku”, tak więc dyplomacja pełną gębą.
Chciałam Wam jednak opowiedzieć o czym innym. James David Vance, który będzie nowym wiceprezydentem (w chwili, kiedy to pisał posiadał już prawdopodobnie wiedzę, że zostanie kandydatem na wiceprezydenta albo przynajmniej miał już na to olbrzymie szanse), umieścił na swoim Twixie w styczniu tego roku następujący wpis:
Oto dlaczego Polska jest tego rodzaju kwestią międzynarodową, na której mi zależy jako waszemu senatorowi.
Do niedawna Polska miała rząd konserwatywny. Używając dużej presji dyplomatycznej i ekonomicznej, administracja Bidena (i wiele narodów europejskich) zaatakowała ten rząd jako antydemokratyczny. Rząd ten został niedawno zastąpiony przez globalistyczny rząd liberalny, który obecnie aresztuje swoich przeciwników politycznych i zamyka debatę publiczną (brzmi znajomo?). W imię ochrony demokracji wykorzystują pieniądze z podatków, aby zaatakować rząd, który był naszym wielkim sojusznikiem.
Wykorzystywanie przez Stany Zjednoczone nacisku dyplomatycznego do atakowania konserwatywnych wartości i rządów jest haniebne. Ponownie wykorzystują do tego *twoje* pieniądze z podatków. Stworzono też rządy globalistyczne, które będą bardziej skłonne do współpracy w przypadku niektórych najgorszych zachowań administracji Bidena.
Uważam, że ważne jest, abyśmy nie wykorzystywali wpływów Stanów Zjednoczonych do niszczenia rządów wyznających wartości większości mieszkańców Ohio (ten tekst był odpowiedzią w stronę jakiegoś mieszkańca tego stanu).
Miedzynarodowy spisek?
Oczywiście nie mamy takiej wiedzy, żeby kategorycznie zgodzić się albo zanegować stanowisko Vance’a, ale wydaje się ono dość prawdopodobne, patrząc na to, jakich nacisków używała Unia, żeby wygrał rząd Donalda Tuska. A to KPO, a to jakieś debaty na temat praworządności w Polsce, a to wreszcie wielki, szturmowy atak na poprzednią władzę i to dosłownie na chwilę przed wyborami. Z tym KPO też było zabawnie, bo okazuje się, że największym (i w sumie jedynym) kamieniem milowym okazała się wygrana Tuska, wbrew temu co Unia wmawiała nam na początku. Nagle wszystko inne przestało być istotne, chociaż niedawno wyczytałam, że może być problem z kolejnymi wpłatami w ramach KPO. Pamiętamy też chyba to, co się działo podczas ostatniej kampanii parlamentarnych w naszym kraju, a nawet długo, długo wcześniej i jakie było stanowisko mediów sympatyzujących z partią Tuska i fajnopolaków. PiS nas skłóca z całą Europą! A przecież Niemcy to nasi najlepsiejsi na świecie sojusznicy! Musimy ich słuchać, bo wszystko robią tylko i wyłącznie dla naszego dobra! No i Niemcy mają, o co walczyli, mianowicie służalczego pieska na stanowisku premiera Polski. A jak ta służalczość się objawia, wszyscy widzimy. Z reparacjami musieliśmy się pożegnać (chociaż wcześniej KO zapewniało, że jeśli ktokolwiek ma wywalczyć te reparacje, to tylko oni), CPK trzeba urżnąć, bo „to byłaby tragedia dla Niemców”, podobnie inne wielkie inwestycje, a jeśli chodzi o uchodźców, których niemieckie służby szmuglują przez naszą granicę, premier nie pofatygował się nawet do Scholza, żeby to wyjaśnić, mimo że zapewniał, że tak właśnie zrobił. Zygfryd Czaban, użykownik Twixa, pisze wprost o międzynarodowym spisku, który miał obalić rząd Morawieckiego:
Temat udziału administracji Bidena w owym spisku może mieć dalszy ciąg. W USA nowa ekipa lubi czasem „rozliczyć” poprzedników, zupełnie jak u nas. Nie wykluczam, że pojawi się pomysł powołania komisji śledczej w Kongresie (zależy to oczywiście od wyniku wyborów do Kongresu przeprowadzanych równocześnie z prezydenckimi). Zamilknięcie Brzezińskiego (domniemanego głównego wykonawcy w owym spisku) po nominacji Vance’a jest dość znamienne.
Dalej wskazuje, że łącznikiem między premierem Polski, a zamieszaną w to ekipą Bidena miało być pewne amerykańsko-polskie małżeństwo. I jeśli ten fakt się potwierdzi, nie będę specjalnie zdziwiona. Nie pierwszy to raz, kiedy to nasz minister spraw zagranicznych bruździ, ile może, na linii Polska: USA. Ciekawa jestem, czy będą podejmowane kolejne kroki w sprawie zbyt dużego zaangażowania administracji Bidena w „niezależne” wybory w Polsce, ale patrząc na to, że Unia Europejska robiła to całkiem jawnie, a my zgadzamy się na kolejne umizgi wobec Niemiec, bo przecież trzeba żyć w przyjaźni, więc taki przyjaciel może nam narzucić cokolwiek, byleby pozostać przyjacielem, to mam spore wątpliwości, czy w ogóle dowiemy się czegokolwiek więcej w tej sprawie. O jakichkolwiek konsekwencjach tym bardziej możemy chyba zapomnieć. Zwłaszcza, że mogła to być po prostu próba zdobycia głosów w amerykańskiej Polonii, bo nie jest tajemnicą, że jeden i drugi kandydat bardzo mocno zabiegał o głosy naszych rodaków mieszkających w USA.
M.