

Nawiasem Pisząc
Ida marzy, żeby było miło
Kojarzycie panią Idę Auken? To taka duńska polityk z Socjalistycznej Partii Ludowej. Wam też nazwa kojarzy się z komunizmem? Bo mnie bardzo.
Najszczęśliwsi ludzie pod słońcem
Jeszcze bardziej z komunizmem kojarzy się jej apel, który w skrócie można podsumować w ten sposób: „Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”. Pewnie. Bo jak wiadomo, najbardziej szczęśliwymi ludźmi są bezdomni. Nie mają domu, nie mają pracy, nie mają pieniędzy i często przez nocowanie pod gołym niebem nie mają zdrowia. I są z tego powodu tak szczęśliwi, że z tej radości często chwytają po alkohol. Nie ma nic przyjemniejszego niż spanie pod gołym niebem w piętnastostopniowym mrozie. Sama rozkosz. Morsowanie pełną parą. Ta pani dąży do tego, żeby swoje idee wprowadzić do 2030 roku.
Nie będzie niczego… na własność
Przyjrzyjmy się jej opracowaniu:
Nic nie mam. Nie mam samochodu. Nie jestem właścicielką domu. Nie mam żadnych urządzeń ani żadnych ubrań. Wszystko co wcześniej było uważane za produkt obecnie stało się usługą. Jedna po drugiej, wszystkie z tych rzeczy stały się darmowe, więc przestało dla nas mieć znaczenie, by wiele posiadać. Kiedy czysta energia stała się darmowa, wszystko przyspieszyło. Drastycznie spadły ceny transportu. Przestało mieć sens posiadanie samochodu, ponieważ w ciągu kilku minut mogliśmy wezwać samojeżdżący samochód lub latający samochód do dłuższych podróży.
Fajnie. Ma to sens. Tyle, że… nie ma. Kiedy czysta energia stanie się darmowa (ta pani przewiduje, że stanie się to do 2030 roku – zazdroszczę optymizmu), to ludzie w dalszym ciągu mają prawo do własności. I kiedy energia będzie darmowa, to sami tę własność będą sobie wytwarzać. I nikt im tego nie ma prawa zabronić. A latające samochody już są. Nazywają się samoloty. Chciałabym też zobaczyć panią Idę, jak z rozkoszą wynajmuje sobie używaną bieliznę.
Wynajmiemy sobie życie
W naszym mieście nie płacimy czynszu, ponieważ ktoś inny korzysta z naszego wolnego miejsca, gdy nie jest nam potrzebne. Mój dzienny pokój jest wykorzystywany do spotkań biznesowych, kiedy mnie tam nie ma. Raz na jakiś czas chcę coś dla siebie ugotować. To proste – niezbędne wyposażenie jest dostarczane do moich drzwi w ciągu kilku minut. Ponieważ transport stał się darmowy, przestaliśmy zbierać te wszystkie rzeczy w naszych domach. Dlaczego przetrzymywać maszynę do robienia makaronu i kuchenkę w naszych szafach? Możemy po prostu zamówić je, gdy ich potrzebujemy.
Chciałabym, żeby pod nieobecność pani polityk anarchiści w pełni legalnie zrobili sobie z jej pokoju kompletną melanżownię. Na pewno byłaby zachwycona. I jaki „mój pokój”? Nie ma własności prywatnej, słonko, pamiętasz?

Marzenia o ubezwłasnowolnieniu
Zakupy? Nie mogę sobie przypomnieć, co to jest. Dla większości z nas, zostało to przekształcone w wybór rzeczy do użycia. Czasami wydaje się to zabawne, a czasami po prostu chcę, by algorytm zrobił to za mnie. On teraz zna mój gust lepiej niż ja. Gdy sztuczna inteligencja AI i roboty przejęły tak wiele z naszych prac, nagle mam czas, by dobrze zjeść, dobrze spać i spędzać czas z innymi ludźmi. Koncepcja godzin szczytu nie ma już dłużej sensu, ponieważ praca, jaką robimy może być wykonana w dowolnym momencie. I naprawdę nie wiem, czy można to nazwać pracą. To jest bardziej jak czas myślenia, tworzenia i rozwoju.
Wyjątkowo krótką pamięć ma pani polityk, skoro za dziewięć lat już zapomni, co to zakupy. A te jej marzenia o sztucznej inteligencji… Ona poważnie chce, żeby maszyna przejęła wszystkie jej marzenia i cele? A w dalszej perspektywie pewnie wolność. Czas myślenia, tworzenia i rozwoju? To też pewnie robiłaby za nią maszyna. Może niech już teraz pani polityk poświęci czas na myślenie. Ale naprawdę na myślenie. Bo „spędzać czas z ludźmi” będzie mogła tylko wtedy, gdy pozwoli jej na to maszyna. Ta może równie dobrze zamknąć ją w domu i powiedzieć, że dzisiaj ze spędzania czasu z ludźmi nici, bo na dworze jest za zimno albo szaleje 1346. fala koronawirusa i nie wolno. Już teraz samochody niejako zmuszają nas do zapięcia pasów, bo inaczej będą „umilać” pikaniem całą podróż. I nie mówię, że to jest coś złego, ale jest to przykład na to, że maszyny i sztuczna inteligencja mogą niedługo pójść dalej i faktycznie zacząć odbierać nam wolność.
Ida, wstawaj, to jeszcze nie teraz
Wizja świata z nieograniczoną, bezpłatną energią ma sens, ale z poszanowaniem własności prywatnej. Ta, którą usiłuje przytaczać Auken, bardzo szybko może przekształcić się w totalną anarchię, gdzie ludzie sami z siebie zaczną zajmować nieruchomości, pożyczać samochody i – również – niszczyć cudze mienie, bo przecież mogą. To jest niczyje. A skoro niczyje, to można z tym robić, co się komu żywnie podoba. Również z pokojem do wynajmowania na „spotkania biznesowe”. Anarchizm z komunizmem, który proponuje duńska polityk nie idzie w parze i może ona później obudzić się z ręką w nocniku. No i wydaje mi się, że to nie nastąpi do 2030 roku, jak marzy się pani Idzie. Ale ja jestem raczej niepoprawną pesymistką, być może ta pani wie lepiej.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Refleksje KO po porażce

No dobrze, to przejdźmy do krótkiego podsumowania wyniku wyborów. Spodziewałam się, że wyborcy Mentzena i Brauna w zdecydowanej większości oddadzą głos na Nawrockiego, jeśli oczywiście wybiorą się na wybory. Wygląda na to, że tak się stało, skoro Nawrockiemu udało się to zwycięstwo wyszarpać, mimo że faworytem nie był, a natężenie bezpardonowych i często zwyczajnie chamskich ataków w jego stronę było kolosalne. Karol Nawrocki to ustał. Ustał i wyprowadził cios. Naprawdę chciałabym zobaczyć minę Witolda Zembaczyńskiego, kiedy zorientował się, że to wcale nie jest wielkie zwycięstwo, a raczej sromotna porażka oraz prawdopodobny początek końca politycznej kariery Rafała Trzaskowskiego, Szymona Hołowni, a kto wie, czy nie samego Donalda Tuska.
Kaczyński nienawistnik
Wygląda jednak na to, że ani do posłów KO, ani do ich wyborców nie dotarło, jak to się stało, że oni ze swoją miłością, tolerancją i otwartością po raz kolejny przegrali. Donald Tusk wmówił im, że to Jarosław Kaczyński jest odpowiedzialny za ogromną polaryzację społeczeństwa, on i tylko on, nikt inny. A skoro Donald Tusk tak powiedział, to tak jest, nie może być inaczej. Otóż właśnie nie. Nie twierdzę, że Kaczyński jest absolutnie bez winy, ale ostatnia ta kampania pokazała, że partią, która najchętniej sieje ludziom w głowach nienawiść jest KO. Nie PiS, nie Jarosław Kaczyński i nie Karol Nawrocki, który tę waszą nawałnicę przetrwał. A na pewno nie było mu łatwo. Na platformie X widać wpisy tych otwartych i tolerancyjnych, którzy już sobie wyjaśnili tę porażkę. Powodem nie jest słaba kampania i słaby kandydat. Powodem nie jest niepohamowana agresja wobec kandydata wspieranego przez PiS. A przecież naturalnym odruchem człowieka jest, żeby wspierać tego słabszego i atakowanego. Po prostu przedobrzyli w tej swojej miłości. Ale nie, wyborcy Trzaskowskiego mają inną tezę na temat tej porażki.
Zaściankowy wschód
Powodem jest polska ciemnota. Polski motłoch. Polskie zacofanie i zaściankowość. Polskie niskie wykształcenie. Polscy rolnicy. Wszyscy, tylko nie ich wymuskany i chroniony ze wszystkich stron, ale tak naprawdę zwyczajnie słaby Rafał Trzaskowski. Pojawiły się dosłownie propozycje kolejnego rozbioru Polski. Ten wspaniały, oświecony zachód Polski trafi do Unii Europejskiej, ten brunatny i faszyzujący wschód – do Rosji i Białorusi. Bo zagłosował w większości na kandydata, który na terytorium Rosji ma zakaz wstępu ze względu na swoją nieustępliwość w walce o pamięć Polaków pomordowanych w Katyniu. I oni to proponują całkiem serio. Im ta nienawiść i jad zalała już resztę szarych komórek, ale pamiętajcie – to Jarosław Kaczyński dzieli. Donald Tusk łączy. Łączy też Bronisław Komorowski, jak przypuszczam, który bardzo dumny z siebie opowiadał o zestrzeleniu kaczorów. Ale wiecie co? My te ataki przetrwamy. Przyzwyczailiśmy się. Mnie, szczerze pisząc, to ich żałosne ujadanie najzwyczajniej w świecie śmieszy, bo jeśli ktoś przegrywa po raz kolejny (przypominam, że gdyby PiS nie zniechęcił do siebie wszystkich innych partii i miał zdolność koalicyjną, to 15 października nie byłby wielkim świętem „wolności i demokracji”, ale przedłużeniem jej agonii i cierpienia) i dalej nie wyciąga wniosków, to ja przepraszam bardzo, ale nie jest to wina ani moja, ani rolników, ani Karola Nawrockiego. Nawet nie Jarosława Kaczyńskiego. Jest to wina tylko tych, którzy nie potrafią łączyć podstawowych faktów – że jak człowiek jest notorycznie obrażany i mieszany z błotem, to nie lubi tego, który go obraża i miesza z błotem.
Postępowy zachód?
Nie wiem tylko, co mają w głowie ludzie, którzy w tej swojej nienawiści, postanowili atakować siedmioletnie dziecko. Nie jest to sytuacja całkowicie nowa, bo Marcie Kaczyńskiej też obrywa się za to, że jej ojcem był Lech Kaczyński, mimo że ona sama niespecjalnie nawet chce się w politykę angażować. Mimo wszystko od katastrofy smoleńskiej pojawiają się kolejne artykuły atakujące córkę byłego prezydenta. Ale Marta Kaczyńska jest dorosła. Siedmioletnia Kasia jest dzieckiem. Normalnym dzieckiem. I jest rzeczą całkowicie naturalne, że dziecko czasami lubi się popisywać. Zwłaszcza jeśli widzi na sobie wzrok dużej liczby ludzi. Zwłaszcza, kiedy jest w sytuacji całkowicie dla siebie nowej i niespotykanej, ale jest dzieckiem wesołym i ciekawym. Bo ja takie wrażenie odniosłam – że to po prostu wesoła dziewczynka. I naprawdę mam nadzieję, że te paskudne wpisy nigdzie się siedmiolatce nie wyświetliły. Tak im przeszkadza dziecko, które w ten sposób być może radziło sobie ze stresem? Z całkowicie niecodzienną dla innych dzieci sytuacją? Rzecz jasna, oberwało się również żonie nowego prezydenta Polski, bo ona z kolei podobno jest transem. Straszny brak tolerancji, więc dołożę jeszcze swoją cegiełkę – jakim cudem trans urodził troje dzieci? Właśnie dlatego przegrywacie. Ja też się naczytałam, bo jak tylko napiszę jakiś post krytykujący KO, otrzymuje po kilkanaście, czasem kilkadziesiąt odpowiedzi, o tym jaka to ja głupia jestem. W ten sposób próbujecie przekonać innych? Serio uważacie, że jak przeczytam o sobie ileś tam razy, że jestem starą pisówą, ruską onucą i zwykłą idiotką, przekonacie mnie do Rafała Trzaskowskiego. No nie, bo nie chcę prezydenta, który reprezentuje takich ludzi.
Falstart Trzaskowskiego
I jeszcze na koniec. Ta porażka być może nie byłaby tak bolesna, gdybyście czasami się tych wstrętnych konserwatystów posłuchali. Bo to my mówiliśmy, że rywal kandydata KO jest zawsze przeszacowany. Przeszacowany był Komorowski w 2015 i przeszacowany był Trzaskowski w 2020 i teraz. Zdążyłam się zorientować, że wyborcy KO nie cierpią na przesadnie dobrą pamięć, ale sondażową wpadkę sprzed dwóch tygodni powinni chyba zapamiętać. Małgorzata Niemczyk na swoich socjalach trzaskała już zwycięstwo w I turze. Nie wzięli nawet pod uwagę błędu statystycznego. Nie wzięli pod uwagę, że spory odsetek osób odmówił odpowiedzi na pytanie, na kogo oddali swój głos. Nie dlatego, że się wstydzą, ale dlatego, że uważają main-streamowe media za, delikatnie mówiąc, nieprzychylne sobie środowisko, a sondaże robi się nie tylko dla partii, ale również dla tych mediów. A mimo tej minimalnej różnicy w wynikach exit poll, Trzaskowski od razu mianował siebie prezydentem, a swoją żonę pierwszą damą. Bez zastanowienia, bez choćby chwili refleksji. W całym obozie Platformy te niewiele ponad pół procenta przewagi było już powodem do celebracji i świętowania. Dostali jakiegoś kompletnego amoku i nic do nich nie docierało. Chyba tylko Roman Giertych nie był aż tak zachwycony, chociaż oczywiście uśmiechał się do złej gry. On musiał dojść do siebie, zanim wrócił na Twixa i – a jakże – rozpoczął ataki ze zdwojoną siłą. Pogardą i nienawiścią wyborów się nie wygrywa. Dlatego dzisiaj to my cieszymy się ze zwycięstwa, a wy, łykając łzy goryczy, dalej popełniacie te same błędy. Bo zamiast włączyć zdrowy rozsądek i chwilę pomyśleć, wolicie ślepo wierzyć w sondaże.
I dlatego Rafał Trzaskowski został prezydentem, który najkrócej sprawował swój urząd. Przynajmniej nie zdążył niczego spierdzielić, więc kto wie – może w historii Polski będzie to zarazem najlepsza prezydentura. Mnie w pamięci zapadł obrazek latający po mediach społecznościowych, na którym Rafał najpierw wchodzi do Pałacu Prezydenckiego, a potem z niego wychodzi. Ktoś podpisał go „Bonjour i bon voyage”. Szczerze mnie to rozbawiło.
M.
Nawiasem Pisząc
Nie do końca przemyślane zagrywki KO

To już ostatnia chwila, żeby cokolwiek jeszcze o wyborach i kampanii napisać, bo od jutra kajdan na pysk i łamać ciszę wyborczą będzie mógł tylko Arkadiusz Myrcha. Chociaż być może podobny wyjątek zrobią dla innych nadgorliwych posłów z Platformy. Bo cóż szkodzi obiecać, więc cóż szkodzi połamać trochę ciszę wyborczą, prawda? Panu Arkadiuszowi nie zaszkodziło, ale jakbym ja coś jutro napisała i to jeszcze przeciwko Rafałowi, to by mi tu weszli z pałami, jak tylko bym kliknęła „Wyślij”. A jakbym próbowała się tłumaczyć, że Myrcha przecież mógł, to bym od razu tymi pałami przez plecy dostała i byłoby po negocjacjach. Ogólnie jestem zdania, że ta cisza wyborcza to idiotyczny pomysł i zależy na niej tylko politykom, żeby żadna bomba na sam koniec nie wybuchła. Ale w dużej mierze to martwy przepis, bo przecież zdecydowana większość ludzi, którzy interesują się polityką wie, co to są bazarki i gdzie ich szukać. I doskonale wie, jak interpretować dostępne produkty i ich ceny.
Wiarygodny świadek – Jacek Murański
No dobrze, ale przejdźmy do ostatniej afery na siłę przypisywanej Karolowi Nawrockiemu czyli tego nieszczęśliwego sutenerstwa. Ja wychodzę z założenia, że o tak obrzydliwe czyny można oskarżać człowieka tylko wtedy, kiedy ma się dowody, a tutaj dowodów brak. Są tylko domysły, bo nawet nie poszlaki. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia ze zniesławieniem, a tego w Polsce nie wolno. Chociaż okazuje się, że niektórym jednak wolno. Dowodem na to, że Nawrocki miał być alfonsem polegają na tym, że kiedyś tam kogoś znał, ktoś tam zrobił sobie z nim zdjęcie oraz anonimowi świadkowie i Jacek Murański, do którego zaraz przejdę. Ciekawe, co by było, gdybym ja wypisała podobne oszczerstwa na temat Rafała Trzaskowskiego i opierałabym się tylko na zeznaniach anonimowych świadków, którzy nie wiadomo, czy istnieją, ale podejrzewam, że wiem. Patrząc na to, jak zareagowali na Zorro za transparent „Byle nie Trzaskowski”, na którym nie widniały żadne wulgaryzmy, ani groźby karalne. Swoją drogą Zorro doczekał się jednego albo dwóch następców, ale tym razem w stroju Spider-Mana. Wracając do Jacka Murańskiego – facet jest kompletnie niewiarygodny. Jego rywale z tych nieszczęsnych walk freak-fightowych nazywają go wręcz mitomanem. Kiedyś miał kłamać, że należał do Legii Cudzoziemskiej, gdzie nauczył się francuskiego. Jak został o to zapytany, zaczął, biedny idiota, udawać, że po francusku mówi. Przed kamerą! Pą, pą, pą, pę, pę, pę, sząselize. Nagranie pokazano jakiemuś Francuzowi, którzy też lubi się tłuc za grubą kasę – roześmiał się szczerze i powiedział, że nie wie, co to jest za język, ale na pewno nie francuski. Kiedy indziej miał kłamać, że była narzeczona jego syna prosiła go, żeby ją zapłodnił. Nie wiem, jak nisko trzeba upaść jako człowiek, żeby coś takiego pisać o narzeczonej własnego syna, zwłaszcza że zdaje się mówił to już po jego śmierci, ale dość szybko się okazało, że było dokładnie na odwrót. No i siedział trzy lata za pobicie, ale widocznie ustawki z dala od osób postronnych są be (żeby nie było, nie twierdzę, że są cacy), a lanie przypadkowego człowieka po mordzie, bo się z nim nie dogadało, już jest w porządku. W tym czasie spędził dziewięć miesięcy w celi izolacyjnej, więc widać, że sympatyczny gość.
Kto jest idiotą, a kto nim nie jest
Na takiego człowieka powoływał się Donald Tusk, który przecież jeszcze niedawno chciał freak-fightów zakazywać. Ciekawe, co innego by w tym wypadku robił jego ekspert, bo mam wrażenie, że on nic innego nie potrafi poza nawalaniem kogoś po gębie. Ciekawa sprawa, że do całej sprawy odniósł się dziennikarz od anonimowych informatorów, którzy coś tam, kiedyś tam widzieli, a może nie. Istnieją, a może nie. Napisał on mianowicie:
Musielibyśmy być skończonymi idiotami, żeby nasz dzisiejszy tekst opierać na relacji freak fightera z ciemną przeszłością, który coś, gdzieś, od kogoś słyszał. Zapewniam, że ani ja, ani tym bardziej Andrzej nimi nie jesteśmy. Nigdy w życiu nie rozmawialiśmy z tym człowiekiem. Minutę zajmuje sprawdzenie, że jego wersja nie trzyma się kupy. Karol Nawrocki nie mógł pilnować prostytutek Wielkiego Bu w 2007 r. bo Patryk Masiak miał wtedy 17 lat. Szkoda, że koledzy z tvp info tego nie sprawdzili.
To akurat nic nowego, że „dziennikarz”, który dostał polecenie obsmarowania kogoś, za bardzo nie przejmuje się ani faktami, ani datami, bo pamiętam, że podobnie Czuchnowski albo Głuchnowski (wybaczcie, obie hieny mi się mylą, ale nie chce mi się, szczerze pisząc, sprawdzać, bo nie chce sobie za bardzo zaprzątać głowy takimi ludźmi) chcieli zaszkodzić Stanowskiemu. Próbują co jakiś czas ponownie i za każdym razem dostają po papie. Podziwu godna konsekwencja w usiłowaniu zniszczenia życia drugiego człowieka. Myślę, że Goebbelsowi zrobiło się odrobinę cieplej na serduszku podczas kąpieli w gorącym garnku gdzieś na samym dnie piekła. Bardziej mnie interesuje, czy pan Jacek Harłukowicz uważa premiera za idiotę? I jak Donald Tusk na to zareagował, bo przecież der Onet należy do tych mediów, które mają być posłuszne. Nie po to Niemcy w nich ładują, żeby obrażał ulubionego pieska kanapowego pani Ursuli, a wcześniej Merkel, ale jemu chyba bez różnicy przed kim merda ogonem. I naprawdę zaskakujące jest to, że obecne TVP tak bardzo płaszczy się przed Tuskiem i łga na temat Nawrockiego, że aż zniesmaczony tym jest dziennikarz z Onetu, który również nie grzeszy zbyt wysoką rzetelnością, prawdomównością czy obiektywizmem. Oznacza to chyba jedynie tyle, że TVP sięgnęło już bruku. A może puka od spodu, bo jak widziałam fragmenty tego nowego programu Sekielskiego to mi żenadometr… sami wiecie.
Koalicja (pustych) serc
Wpadek posłów KO albo ich popularnych nadgorliwców było więcej, ale zajmijmy się jeszcze tylko jedną. Kinga Gajewska zdecydowała się wesprzeć Dom Pomocy Społecznej i dostarczyć im ziemniaki. Mam nadzieję, że nie wykopywała ich z tatusiem, chociaż może wtedy okazało się, że tam między ziemniakami jeszcze by się coś znalazło. Albo ktoś. Chociaż jej tata, to raczej zakopywać lubi, a nie odkopywać. I ludzi, a nie ziemniaki. Sympatyczna rodzinka. W sumie może mam odpowiedź, dlaczego nikt Myrsze nic nie zrobił za złamanie ciszy wyborczej. Boją się teścia. No, ale dobrze, wróćmy do Gajewskiej, bo ona przecież pokazała dobre serduszko. Szkoda tylko, że do tego DPS-u poszła odpierdzielona jak szczur na otwarcie kanału, bo ja szczerze mówiąc miałam kłopoty z jej rozpoznaniem. Nigdy wcześniej nie widziałam jej aż tak umalowanej i tylko fakt, że uważam, że to środowisko jest do tego zdolne sprawia, że zaczynam się zastanawiać, czy nie po to aby różnice między nią a starszym, schorowanym mężczyzną. Prawdopodobnie umierającym, bo to był DPS połączony z hospicjum, ale na pocieszenie dostał ziemniaki. Może sobie poturlać. I oczywiście w pięknej koszulce „Głosuj na Trzaskowskiego”, bo przecież wybory za pasem i ten pan może zdąży dożyć. I zagłosować. Warto było zainwestować w te pyry. Naprawdę dawno nie widziałam czegoś tak obrzydliwego, a śledzę polską politykę od dawna. Nie mam pojęcia, jak Kinga Gajewska połączyła kropki, że wyszło jej na to, że to dobry pomysł. Kinguś, słonko. Nie każdy pomysł, który zrodzi się w twojej (mała litera celowa) chorej, obłąkanej główce jest dobry. Obawiam się, że żaden z nich nie jest dobry i powinnaś zostawić myślenie innym ludziom. Takim z ilorazem, a nie iloczynem, jeśli wiesz do czego piję. Szczerze pisząc, mam nadzieję, że jest to prawda, że to był tylko fejk, bo jeśli do Sejmu dostałaby się osoba tak skrajnie głupia, to źle to świadczy o kondycji intelektualnej polskiego społeczeństwa. Chociaż nie, czekajcie. Dostała się! Bo Kinga Gajewska opublikowała przeprosiny, w których przyznała się, że te zdjęcia nie powinny zostać opublikowane. Zero refleksji. Nie wpadła na to, że nie powinna w ogóle jechać do DPS-u z ziemniakami. Nie wpadła na to, że tego zdjęcia nie powinna w ogóle robić. Ona jedynie żałuje, że je opublikowała, bo nie skończyło się to dla niej dobrze.
Zostawię Was na koniec z przemyśleniem Joanny Pinkwart, dziennikarki Kanału Zero, która zadała jej pytanie:
Czy możemy tylko doprecyzować, Pani Kingo czy przeprasza Pani tych ludzi z filmu i zdjęć, że ich upokorzyła, czy swoich kolegów ze sztabu, że jednak mimo wszystko nie wyszło to najlepiej? Ja się chętnie dołączę do tego pytania, choć myślę, że już znam odpowiedź. I myślę, że Wy też.
Głosujcie mądrze!
M.
Nawiasem Pisząc
Nieszczęsne piwo Mentzena

Głośno się zrobiło po ostatnim wspólnym piwie Sławomira Mentzena, Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego. To był oczywisty błąd Mentzena, który dał się podejść jak dziecko. Ma jeszcze szansę swój błąd naprawić, ale jeśli mu się nie uda – to raczej nie jest to błąd, który jakoś szczególnie zaszkodziłby Konfederacji, tym bardziej, że Krzysztof Bosak mocno tę jego decyzję skrytykował. Jedynie samemu Sławkowi. Bo owszem, wyborcy Mentzena mogą czuć się tą sytuacją mocno zniesmaczeni, albo nawet oburzeni. Bo, teoretycznie stołki wywraca się w knajpach w stanie wysokiej nietrzeźwości, ale myślę, że nie o to chodziło panu Sławomirowi, kiedy o tym wywracaniu chętnie opowiadał. To był duży błąd Mentzena i katastrofa wizerunkowa, z której nie wiadomo, czy sam zdaje sobie sprawę. Na razie jednak mam wrażenie, że nie do końca rozumie, co się stało i dlaczego jego zwolennicy poczuli się zawiedzeni i oszukani. Sławek jak na razie nie pokusił się nawet o przeprosiny – jedynie o lakoniczne wyjaśnienia, które miałyby tę sytuację uratować.
Wątpliwy wpływ na wybory
Wątpię jednak, żeby miało to przełożenie na wybory. Po pierwsze wyborcy Mentzena albo Brauna mają swoje poglądy i ich się trzymają. Nie wydaje mi się więc, żeby osoby, które w pierwszej turze dały szansę temu pierwszemu, nagle poszły zagłosować na Trzaskowskiego, bo jeden z drugim napili się piwa. Nie, ja wciąż jestem zdania, że większość z nich raczej zdecyduje się wesprzeć w drugiej turze Karola Nawrockiego. Ewentualnie wcale nie wybiorą się na wybory. Znalazłam sondaż, w jaki sposób rozkładają się głosy wyborców Grzegorza Brauna i tu zaskoczenia nie ma. Głos na kandydata wspieranego przez PiS zadeklarowało ok. 51%, pozostali albo nie pójdą na wybory, albo pójdą, ale nie są przekonani na kogo oddadzą głos. Bardzo niewielu z nich zdecydowało się na wsparcie Trzaskowskiego. Tutaj, szczerze pisząc, jestem zaskoczona, że w ogóle się tacy znaleźlli, bo gdzie Braun, a gdzie Trzaskowski? Oni nawet obok siebie nie stali, jeśli chodzi o poglądy. To są jednak sondaże, które były przeprowadzone jeszcze przed debatą obu kandydatów, na której Trzaskowski bezpośrednio Brauna zaatakował. No, ale tutaj mówimy przede wszystkim o zwolennikach Konfederacji i tutaj też nie ma powodów do niepokoju – głos na Nawrockiego deklaruje 68% z nich, pozostali są albo niezdecydowani, albo nie zamierzają pójść na wybory. Być może swoją niezbyt przemyślaną decyzją Mentzen część z nich zniechęcił do głosowania w II turze, ale raczej na pewno nie przekonał ich, że skoro pił piwo z Trzaskowskim, to na niego powinno się zagłosować. To jednak nie jest elektorat KO, który być może tak słabym zagraniem dałby się kupić.
Wewnętrzna polityczna zagrywka?
A jednak nawet oni się na to nabrać nie dali. Sikorski, co prawda, już odtrąbił wielki sukces, ale entuzjazm podzielają raczej posłowie KO, a nie ich wyborcy. W sumie było to raczej słabe. Bo spójrzcie, nasi najdrożsi konfederaci! Potrafimy rozmawiać mimo podziałów! To piwo jest przypieczętowaniem udanej rozmowy z Mentzenem! Postąpcie tak samo, jak postąpił Wasz lider, nasi najukochańsi wyborcy Konfederacji! Kochamy Was! Miłość, nie wojna! Wszyscy trzaskajmy i uśmiechajmy się! A figa z makiem. I nie wydaje mi się, żeby Radosław Sikorski był tak głupi, żeby w te swoje słowa uwierzył. Szczerze pisząc, wydaje mi się, że była to wewnętrzna i, być może, skuteczna gierka samego Radosława, któremu być może przestała pasować rola, jaką pełni w Platformie. Dosyć ważna, ale nie na tyle ważna, żeby człowiek, który dwukrotnie starał się o prezydenturę, był nią usatysfakcjonowany. I być może chciał w ten sposób Trzaskowskiemu zaszkodzić, a Mentzena po prostu wykorzystał. To, że wyborcy pana Sławomira są na niego wściekli widać w wielu komentarzach, postach profili podobnych do mojego i rozpaczliwych, ale na razie nieudanych, próbach ratowania twarzy przez kandydata Konfederacji. Ale bardzo podobnie zareagowali zwolennicy pana Rafała. Bo, jakże to tak?! Pić piwo z faszystą, nazistą, bolszewikiem, antysemitą, rasistą i ruską onucą (według zwolenników Trzaskowskiego Mentzen jest, jakimś cudem, wszystkimi naraz). On, wielki mąż stanu, zadaje się z takim „brunatnym” plebsem i hołotą? Mocno to zachwiało ich niezrozumiałym poczuciem wyższości nad tymi, którzy nie głosują tak, jak oni.
Trzaskowski nad przepaścią
Jest bardzo prawdopodobne, że jeśli pan Rafał przerżnie kolejne wybory, to już wyżej nie skoczy. Straci zaufanie i poparcie swojego środowiska. Jest również bardzo prawdopodobne, że ewentualna wygrana Nawrockiego doprowadzi do rozpadu koalicji i rozpisania wcześniejszych wyborów. Sikorski na pewno zdaje sobie z tego sprawę i być może będzie chciał tę porażkę całej swojej partii, przekuć w swoje osobiste zwycięstwo. Nie sądzę, żeby liczył na przejęcie całej władzy w całej Platformie, bo Donald Tusk jest jak na razie nienaruszalny, ale pewnie będzie chciał się stać naturalnym kandydatem KO na prezydenta Polski w kolejnych wyborach. To jest oczywiście tylko moje gdybanie i tak naprawdę alternatywna opcja, bo cały czas obawiam się, że w razie porażki swojego pupila, KO i Unia zdecydują się na wariant rumuński. Bo przecież dlaczego miałoby się nie udać? Dlatego zrodziło się w mojej konserwatywnej główce takie podejrzenie wobec ministra spraw zagranicznych, bo wiadomo, że kiedy dochodzi do spektakularnej porażki jednej partii, to często dochodzi w niej do przetasowań, zgodnie z zasadą, że jeśli burdel się wali, to wymieniamy sex-workerki (określenie ironiczne i celowe, bo zwyczajnie staram się nie przeklinać na tym profilu), a nie firanki. Sikorski, moim zdaniem, chce być tą sex-workerką, która na tym skorzysta. Bo chyba nie łudził się, że elektorat, który domagał się ukarania posłów za to, że ośmielili pojawić się na imprezie urodzinowej Roberta Mazurka z tymi wstrętnymi pisiorami, podarują Rafałowi bratanie się z nazistą i faszystą. A jedyną szansą Trzaskowskiego jest zmobilizowanie tych wyborców, którzy na pierwszą turę nie poszli, bo naprawdę nie sądzę, żeby w obecnej sytuacji miał czego szukać wśród zwolenników Konfederacji.
Co tak naprawdę jest ważne?
Szkoda jednak, że stało się, jak się stało, bo w trakcie rozmowy z Trzaskowskim kandydat Konfederacji mocno go punktował, a przez tę jego nieprzemyślaną decyzję wszystko się rozmyło i poszło w zapomnienie. Przypomnijmy zatem, jak Trzaskowski odniósł się do postulatów Mentzena, pamiętając o tym, że Nawrocki się na nie zgodził, a nawet sugerował panu Sławomirowi chęć współpracy w temacie choćby podatków. Mentzen przygotował osiem postulatów. Domagał się zachowania gotówki jako legalnego środka płatniczego. Tę decyzję Trzaskowski zaakceptował, ale wił się trochę, że przecież konto bankowe jest najzwyczajniej w świecie wygodne. Pan Sławomir nie zgadzał się również na wysłanie polskich żołnierzy za granicę. Tutaj Trzaskowski potwierdził, że takich planów nie ma, ale już pojawiło się pierwsze „chyba że”. Bo jeśli Ukraina wejdzie do NATO, to będzie trzeba i koniec. I tutaj możemy płynnie przejść do kolejnego postulatu, czyli sprzeciwu wobec włączenia Ukrainy do NATO – prezydent Warszawy w tej chwili jest tego wielkim zwolennikiem, chociaż ciekawe jest to, że zdanie na ten temat zmienił w ciągu trzech dni. Jeśli chodzi o przejęcie EURO, to tutaj Trzaskowski również zapewniał, że nie mają tego w planach – ale znowu podkreślił, że pewnie w przyszłości będziemy musieli się na to zdecydować. O ograniczaniu wolności słowa i ustawie przeciw „mowie nienawiści”, prezydent stolicy był szczery jak nigdy. On będzie ograniczał. Tłumaczył to oczywiście agresją słowną w Internecie, ale nie potrafił sprecyzować, jak konkretnie ta ustawa miałaby wyglądać, bo jednak konsekwencje wobec gróźb karalnych mogą być prawnie wyciągane. Co prawda, żeby się tego doczekać, trzeba być Jurkiem Owsiakiem albo przynajmniej bardzo znanym celebrytą (udało się to kiedyś Stanowskiemu, kiedy przeczytał, że ktoś tam do niego przyjedzie i za****e mu syna). Ale już reakcja policji na wpis emerytki na temat Owsiaka pokazał, że ten system działa – sprawnie i szybko. 😉 Wystarczy troszkę go dopracować. Pojawiła się propozycja sprzeciwu wobec kolejnych pomysłów Unii, które miałyby ograniczać polską suwerenność i tutaj znowu Trzaskowski się nie zgodził, bo „trzeba współpracować”. Podatków nie zamierza podnosić, ani wprowadzać nowych, a te które podniósł po prostu musiał, bo były za niskie. Urocze. W dupach by się tym warszawiakom poprzewracało przecież z tego dobrobytu. O Zielonym Ładzie starał się kłamkolić, że przecież to już nieaktualne. Nie zamierza również jeszcze bardziej ograniczać Polakom dostępu do broni. Ale ułatwiać też nie zamierza.
Czy będą rozliczenia?
Jak na Rafała – i tak nieźle, że nie podpisał wszystkiego, jak leci, bo spodziewałam się, że tradycyjnie uklęknie i zgodzi się na wszystko. W końcu na potrzeby kampanii stał się patriotą i katolikiem. I miał wszystkie poglądy na wszystkie tematy. Spodziewałam się jednak, że będzie lawirował i kluczył, bo o tych postulatach z którymi teoretycznie się zgadzał, mówił, że sytuacja może się zmienić. Znamy przecież jego zapewnienia, że czasy się zmieniają. Nie podniesie podatków, chyba że będzie musiał. Nie wyśle polskich żołnierzy na Ukrainę, chyba że będzie musiał. Nie zgodzi się na przekazywanie polskich kompetencji Unii, chyba że będzie musiał. Ale jak już będzie musiał to zrobi to w złym humorze i się nie zaciągnie. W każdym razie – co szkodzi obiecać, prawda? Autora tych słów KO zdecydowała się ukarać – oczywiście po wyborach. Innych swoich członków, którzy w przeszłości głosili podobne poglądy kara jakoś ominęła, dlatego jestem pewna, że to kolejna kampanijna zagrywka. Teraz są skupieni na poszukiwani faceta przebranego za Zorro, który wywiesił na dachu NIENAWISTNY transparent „Byle nie Trzaskowski”, więc tutaj od razu możemy się przekonać co do wprowadzania cenzury i ograniczenia wolności słowa. Bo to nie te słowa będą ważne, ale ich odbiorcy. Karol Nawrocki zgodził się na podpisanie deklaracji, ale tutaj znowu – nie zagwarantuję Wam, że zrobił to szczerze. Być może zwyczajnie chciał po prostu zdobyć głosy jak największej liczby wyborców Mentzena. Oglądając jednak jego rozmowę, miałam wrażenie, że w wielu sprawach obaj panowie mają podobne podejście. Wydaje się więc jasne, że konfederaci znajdą o wiele więcej wspólnych punktów z Karolem Nawrockim, niż z Rafałem Trzaskowskim. I wydaje mi się, że to nieszczęsne piwo tego nie zmieni. A Konfederacja ma w razie czego na niego „papiery” w postaci właśnie podpisanej deklaracji.
M.