Nawiasem Pisząc
Eksperyment na żywym dziecku? Spokojnie, to tylko… tolerancja!
Wczoraj przypomniałam na TZT swój stary tekst o Jamesie Shupie, dzisiaj sprawa bardziej znana, ale też dużo bardziej bulwersująca, gdzie w imię jakichś swoich „szczytnych” idei psycholog i seksuolog postanowił zniszczyć życie innej osobie, a przy okazji też jej rodzinie, i przeprowadzić sobie na niej… eksperyment. Jeśli nie słyszeliście o tym skandalu, to trzymajcie się krzeseł, bo to jest taki przykład lewackiego imbecylizmu i znęcania się nad dzieckiem – nad drugim człowiekiem – że krew mnie osobiście zalewa.
Złe gorszego początki
David Reimer urodził się w 1965 roku w Kanadzie jako Bruce Peter Reimer. W wieku dwóch miesięcy doznał trwałego uszkodzenia genitaliów w wyniku błędu lekarskiego (stało się to podczas zabiegu naprawy stulejki). Rodzice starali się szukać pomocy dla dziecka. I znaleźli ją (a raczej wręcz przeciwnie) w osobie Johna Money’a – psychologa, seksuologa z… Gender Identity Institute.
Ów lekarz postanowił sobie zrobić eksperyment na dziecku. Polecił rodzicom chłopca, żeby poddali go usunięciu jąder i wychowywali jako dziewczynkę, bo „płeć biologiczna nie ma znaczenia” i jest tylko „konstruktem społecznym”. David (wówczas jeszcze Bruce) miał około dwóch lat, kiedy pan Money zdecydował się przeprowadzić na nim eksperyment. Na dwuletnim dziecku. Bez jego zgody i świadomości. Brawo. Szkoda tylko, że rodzice dali się tak łatwo zmanipulować i oszukać. Owszem, byli zrozpaczeni i szukali pomocy gdziekolwiek, ale jednak… aż taka ingerencja w organizm dwuletniego dziecka?
Challenge accepted… challenge failed
Od tamtego czasu Bruce miał stać się Brendą, a rodzice mieli traktować chłopca jako dziewczynkę. Ale… no, cóż… wbrew lewicowej nauce nie zadziałało. Dziecko dalej zachowywało się jak typowy chłopczyk – oddawało mocz na stojąco, wolało bawić się raczej w „chłopięce” zabawy i kategorycznie odmawiało chodzenia w sukience. Przy okazji pragnę gorąco podkreślić, że zabawy „niezgodne z płcią” nie są i nie mogą być żadną podstawą do tego, żeby decydować się o zmianie płci niepełnoletniego dzieciaka, bo to naprawdę niewiele znaczy. To tak dla jasności – ja opisuję po prostu, jak było.
Pana psychologa to nie zniechęcało. Oj tam, oj tam, kto by się przejmował niefajnymi efektami, skoro eksperymenty robi się na kim innym, prawda? Dziecko, razem z bratem bliźniakiem, Brianem, było corocznie monitorowane, żeby – de facto – potwierdzić sukces eksperymentu. Inicjator tego „projektu” w swoich raportach przedstawiał wyniki jako potwierdzające jego teorię. Według niektórych źródeł szanowny pan doktor puszczał tym chłopcom pornograficzne filmy – tak, żeby zobaczyć jak reaguje chłopiec i „dziewczynka”. Albo w sumie nie wiem dlaczego… Bo był chorym człowiekiem?
Walka o odzyskanie życia
Kiedy David miał dwanaście lat, lekarze rozpoczęli podawanie mu estrogenów – mimo że chłopak kategorycznie odmawiał ich przyjmowania i część dawek, kiedy mógł, zwyczajnie wyrzucał. Był już świadomym, młodym – choć niedorosłym jeszcze – człowiekiem i zaczynał rozumieć, co mu robią. David nie akceptował swojego kobiecego wyglądu, buntował się przeciwko terapii hormonalnej. Rodzice zdecydowali się poinformować swojego syna o jego przeszłości. Mając czternaście lat, Reimer zdecydował, że jednak – wbrew wszystkiemu! – chce żyć jako mężczyzna. W związku z tym – zgodnie z zaleceniem lekarzy – David zaczął przyjmować testosteron, zdecydował się na zabieg podwójnej mastektomii, a kiedy miał piętnaście albo szesnaście lat przeszedł operacje mające na celu odbudowę prącia. Od tamtego czasu twierdził, że jego komfort życia uległ znacznej poprawie i przyjął imię David. Następnie ożenił się i adoptował troje dzieci swojej partnerki. Żona zawsze przedstawiała go jako stuprocentowego mężczyznę.
Tragiczny finał bezdusznego eksperymentu
Niestety w 2004 roku David popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Dwa lata wcześniej w wyniku przedawkowania leków zmarł jego chorujący na schizofrenię brat-bliźniak. W opinii matki, gdyby nie ten wyniszczający eksperyment, David żyłby do dziś. Według jej wspomnień problemy i przejścia Davida miały olbrzymi wpływ na jego brata. Nie znaczy to oczywiście, że były one powodem jego schizofrenii – szanujmy jednak psychologię i psychiatrię mimo pana Moneya. Ale być może rodzina byłaby w stanie lepiej pomóc Brianowi, gdyby nie była wcześniej tak skrzywdzona? Nie wiem, gdybam tylko.
Warte odnotowania jest to, że lewica absolutnie nic z tej historii nie wyniosła. Dalej twierdzi, że „płeć to konstrukt społeczny”. Dalej twierdzi, że można dzieci wychowywać niezgodnie z ich płcią biologiczną albo w ogóle „bezpłciowo” (na przykład modelka Emily Ratajkowska niedawno stwierdziła, że pozna płeć swojego dziecka dopiero, jak to osiągnie osiemnaście lat), a jakiś czas temu Prawicowy gej – Waldemar Krysiak ujawnił screeny, które wyraźnie wskazywały, że niektóre dzieciaki tego typu leki hormonalne sprzedają innym dzieciakom.
Ludzie rozumni uczą się na własnych błędach. Jak widać po tym przykładzie, lewica do takich ludzi się nie zalicza.
M.
źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/David_Reimer
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Kontrowersje wokół wywiadu
Kwik lewactwa, że właściciel i twórca kanału internetowego zaprasza do tego kanału, kogo sam chce zaprosić jest niewiarygodny. Ja rozumiem, że Janusz Waluś może być uznawany za kontrowersyjną postać, ale naprawdę, żeby się aż tak oburzać i lamentować, trzeba chyba kompletnie nie wiedzieć, kim był człowiek, którego zabił. A był mordercą, terrorystą i komunistą, który zabijałby dalej, gdyby nie został powstrzymany przez naszego rodaka. To raz. A dwa – polskie (zresztą nie tylko) media promują już najgorszy rodzaj ludzi, łącznie z sutenerką odpowiedzialną za handel ludźmi i gwałty na kobietach. I to nie promują w ten sposób, że zapraszają je do programu, żeby zrobić z nimi wywiad i zapytać się, czemu robili to, co robili. Promują ich w tandetnych programach, gdzie usiłuje się lansować ludzi na gwiazdy. I to jest doprawdy szczyt obłudy, bo jestem przekonana, że Waluś nie będzie u Stanowskiego tańczył, śpiewał, ani pajacował, tylko dokładnie wyjaśni swoje motywy. Być może tak klarownie, że nawet głupi by zrozumiał, czego, jak się domyślam, najbardziej obawiają się niektórzy ludzie ze środowiska medialnego.
Kim był Chris Hani?
Tak więc celem sprostowania – zamordowany przez Walusia Chris był członkiem organizacji Umkhonto we Sizwe. Była to organizacja paramilitarna i terrorystyczna. Mieli na koncie kilka zamachów, w tym ataki na infrastrukturę i obiekty wojskowe oraz policyjne. Organizowali również zamachy bombowe, w których ginęli cywile, przeprowadzali również bezpośrednie ataki na ludzi związanych z ich przeciwnikami politycznymi. Choćby w 1983 w wyniku zamachu przeprowadzonego przez członków tej organizacji zginęło 17 osób. W 1985 przeprowadzili zamach na stację kolejową w Durbanu, w wyniku której poniosły śmierć kolejne osoby. Chris Hani był zaangażowany w działalność zbrojną tej organizacji. W pewnym momencie Hani zdobył na tyle dużą popularność, że miał duże szanse na objęcie fotelu prezydenta, tym bardziej, że Nelson Mandela zapowiedział, że będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję. Być może właśnie ten fakt był bezpośrednim powodem, dla którego Waluś zdecydował się na ten krok. Uprzedzając pytania: nie, nie uważam, żeby strzelanie do ludzi na ulicy było najlepszym sposobem na rozwiązywanie sporów politycznych, ale wydaje mi się, że aby móc dokładnie ocenić zbrodnię Walusia, należałoby również poznać działalność człowieka, którego zabił. Tymczasem media przedstawiają to tak, że Polak zabił Haniego, tylko dlatego, że był czarny. Nie, zabił go dlatego, że był komunistą i terrorystą. Tymczasem w Internecie ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje o zbrodniczych działaniach organizacji Umkhonto we Sizwe i samego Haniego. Przeciwnie, ich działalność się relatywizuje, bo przecież walczyli z aparthaidem. Z kolei Waluś jest dosłownie wszędzie piętnowany jako rasista i terrorysta właśnie. Bardzo podobna sytuacja do tej z George’em Floydem i Derekiem Chauvinem – wszyscy dokładnie wiedzieli, że udusił Floyda celowo, bo był rasistą, mimo że nie ma na to żadnych dowodów. Nie ma rownież dowodów, że zrobił to umyślnie, mimo to przyklepali mu chyba najwyższy możliwy wyrok.
Podwójna moralność pani Wielowieyskiej
Jedną z osób, które oburzyły się na Stanowskiego była Dominika Wielowieyska, która napisała na swoim Twixie chyba najgłupszy komentarz, jaki tylko mogła wymyślić: Wywiad z mordercami ks. Popiełuszki byłby bardzo ciekawy. #gorzkaironia. Znaczy, ja bardzo przepraszam, ale chyba jest różnica między księdzem, który pokojowo, za pomocą siły słowa walczył z komunizmem, a facetem, który brał udział w zamachach terrorystycznych. Jest również różnica w sposobie, w jaki obaj zginęli. Jerzy Popiełuszko był przez wiele dni katowany i torturowany, Hani dostał po prostu kulkę w łeb. I znowu – nie usprawiedliwiam, ale gdybyśmy mogli wybrać sobie okoliczności, w których stracilibyśmy życie, jestem niemal przekonana, że każdy z nas wybrałby opcję numer dwa. I ja naprawdę rozumiem, że środowisku pani Wielowieyskiej bliżej jest do Haniego, niż do Popiełuszki, ale mogliby chociaż zachowywać pozory. Jednak wpis pani Dominiki był głupi nie tylko z tego powodu. Był głupi również dlatego, że ta sama Wyborcza wybielała generała Jaruzelskiego: „To był całkiem dobry generał. Dlaczego zapomnieliśmy o Jaruzelskim?”, nie przeszkadzał im również wywiad z Alim Agcą, ani fakt, że mieli w swoich szeregach chociażby Lesława Maleszkę, który bezwstydnie donosił do SB na swoich „przyjaciół”, w wyniku czego jeden z nich, Stanisław Pyjas, został przez służby komunistyczne zamordowany. Za to przełożony pani Dominiki kumplował się z Urbanem (który według wielu przyczynił się do śmierci księdza Jerzego) oraz Jaruzelskim, ale o tym też cicho sza. Różnica jest taka, że Waluś odbył swoją karę, wspomniani wyżej panowie niekoniecznie. Aha, a wywiad z Grzegorzem Piotrowskim faktycznie się pojawił i to w formie książki. Przeprowadził go Tadeusz Fredro-Boniecki, który był związany z Gazetą Wyborczą. Książka nazywa się: „Zwycięstwo księdza Jerzego. Rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim”. I, oczywiście, tytuł książki wskazuje na to, że autor trzymał stronę księdza Jerzego Popiełuszki, ale przecież pani Wielowieyska nie wie jeszcze, jak będzie przebiegała rozmowa Stanowskiego z Walusiem? Czy wie?
Cóż, a ja wywiad z Januszem Walusiem chętnie obejrzę, bo ciekawa jestem punktu widzenia tego człowieka. Chyba że faktycznie w programie Stanowskiego będzie tańczył, śpiewał i pajacował, wtedy wyłączę.
M.
Nawiasem Pisząc
Powiew demokracji
Ciężko ocenić, który kandydat na kandydata z KO jest gorszy, chociaż i tak zdziwiona jestem, że Tusk pozwolił się swoim posłom pobawić w jakieś wybory, a nie wystawił po prostu swojego kandydata. Powiew demokracji. Ciekawa jestem, czy im wcześniej delikatnie zasugerował na kogo głosować. Te ich prawybory, co prawda, mają być anonimowe, ale kto ich tam wie. W każdym razie, którykolwiek z nich wygra (Trzaskowski ma większe szanse według sondaży, ale to Sikorski jest zaufanym człowiekiem Tuska), mam nadzieję, że PiS wystawi naprawdę mocnego kandydata.
Polityczna wydmuszka
Bo wyobraźcie sobie, co zrobiłby z Polską Trzaskowski, wielki entuzjasta Zielonego Ładu. Wszystkie te chore unijne przepisy akceptowałby bez czytania, podobnie jak z tym, co podsunie mu Donald Tusk ma się rozumieć. Zaakceptowałby wszystkie chore pomysły, które udałoby się przepchnąć lewicy, w tym małżeństwa jednopłciowe i aborcję, chociaż na te akurat mają niewielkie szanse, dzięki Bogu. A poza tym ta jego niekończąca się błazenada, zwłaszcza podczas kampanii. Wyobrażacie sobie, że ktoś mógłby nas reprezentować facet, który zaklejał ludziom szybę w drzwiach? I na dodatek do tej pory nie rozumie, czemu to było zabawne?
Niebezpieczny szaleniec
Sikorski z kolei? Idiotyczne albo agresywne wpisy na Twitterze, brak szacunku do jakichkolwiek oponentów politycznych (chociaż patrząc na to, jak potrafi się zachowywać, odnoszę wrażenie, że on nie ma szacunku do nikogo, również do siebie), chamskie odzywki. Taki ktoś ma pełnić rolę Prezydenta Polski, która jest funkcją, było – nie było, reprezentacyjną?! I ten jego żenujący wpis na Twixie, w którym dziękował USA za wysodzenie Nord-Stream, a który potem oczywiście wykorzystała rosyjska propaganda. Ale przede wszystkim to jest człowiek, który własną pychą, atakami szału, agresją i przede wszystkim głupotą jest w stanie wciągnąć nas do wojny. Na przykład ostatnio domagał się, żeby Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą zestrzeliwały rosyjskie rakiety znad terytorium ukraińskiego.
Ten szaleniec jest niebezpieczny.
M.
Nawiasem Pisząc
Powódź, powódź i po powodzi
Pamiętacie wrześniową powódź? No widzicie, a rząd widocznie niekoniecznie, bo do tej pory nie wypłacił obiecanych pieniędzy. W ogóle zdaje się nie zaprzątać tym tematem głowy. Nie wiem też, co robi Jurek Owsiak ze swoją orkiestrą, bo zdaje się, że to jego Donald Tusk poprosił o pomoc w zorganizowaniu środków dla powodzian. Oglądałam dzisiaj program na Kanale Zero, o tym co dzieje się w rejonach dotkniętych powodzią i… nie dzieje się nic. Mieszkańcy na własną rękę próbują rozprawić się ze skutkami powodzi, starają się odbudowywać swoje mieszkania i firmy, sprzątają gruz, ale wygląda tam fatalnie. Dosłownie, jakby powódź przeszła tamtędy tydzień temu, a nie ponad dwa miesiące.
Walka z czasem
Nie od dziś wiadomo, że nasz rząd lubi bardzo dużo naobiecywać, a potem jakoś nie garnie się do spełniania tych obietnic, jednak nie spodziewałam się, że powodzian oleją aż tak. Żeby pojechać, pokazać się, dwa razy machnąć łopatą i zrobić zatroskaną minę byli pierwsi. Nie mieli też oporów, żeby robić sobie zdjęcia z wojskiem i służbami, mimo że tych wojskowych do niedawna mieliśmy przecież nie lubić, bo byli źli i niedobrzy. Ich portale społecznościowe pękały od wyrazów współczucia, obietnic pomocy i oczywiście zdjęć i filmów, które politycy tak chętnie robili sobie tam na miejscu, żeby pochwalić się, jakimi są dobrymi osobami. Czy cokolwiek udało się odbudować? Jednej pani udało się otworzyć swój sklep, druga stawia na nogi pralnię, inny pan remontuje swój sklep zoologiczny. A mieszkania? Tutaj już jest dużo gorzej, bo ci ludzie potracili cały swój majątek, więc niekoniecznie stać ich na remont – a przecież niektóre domy oberwały tak straszliwie, że tam nie trzeba remontu, ale postawienia budynku niemalże od zera. Samochody leżą porozwalane, na ulicach pełno gruzu, złomu i błota, tam się nawet nie udało postawić znaków drogowych. Ludzie mieszkają albo w schroniskach, albo u sąsiadów, albo u rodziny. Większość z nich stara się najpierw odbudować swoje firmy, a nie mieszkania, żeby w ogóle móc znów zarabiać pieniądze. Jedyne, co jest w tym wszystkim pocieszające to fakt, że w dalszym ciągu mogą liczyć na pomoc i życzliwość tych mieszkańców, którym udało się uniknąć najgorszego. Każdy stara się pomóc jak może. Na tym jednak pozytywy się kończą, bo przecież zbliża się zima. W mojej miejscowości dzisiaj rano padał już śnieg. Jest coraz zimniej. Co ci ludzie mają zrobić, kiedy wszystko zamarznie i zostanie pokryte śniegiem? Jak mają kontynuować odbudowę, skoro spora część budynków straciła nawet ściany? Mieszkańcy zalanych miejscowości mają coraz większe obawy, czy uda im się zdążyć.
Obietnice (nie)spełnione
Cóż, temat powodzian był bardzo atrakcyjny dla polityków tylko przez te kilka dni, kiedy trzeba było się pokazać. Sprawiali wrażenie, jakby faktycznie interesował ich los powodzian. Sprawiali wręcz wrażenie, że stać ich w tym wszystkim na jakieś ludzkie współczucie i empatię. Obiecywali pomoc, zwoływali sztaby kryzysowe, służby też działały sprawnie. Dopóki nie pojechali pouśmiechać się do ludzi z innych miejscowości. I do kamer. Potem już temat ucichł, dziennikarze zainteresowali się nowymi wydarzeniami, więc na tereny powodziowe już nie było po co jeździć, bo komu by się pokazali? Za mały „pijar”, nie opłaca się. A pamiętacie może, kto mówił, że prognozy nie są przesadnie alarmujące, więc luzik? Taka to ta odpowiedzialność polityków za słowa. Dzisiaj mało kto już o tej powodzi myśli, więc politycy też wyrzucili sobie ten problem z głowy. Kampania prezydencka się zbliża, a przecież wiadomo, że jest to temat najważniejszy! Powodzianie się nawet nie upominają, bo próbują sami ten bajzel posprzątać. Starają się cierpliwie czekać, bo skoro obiecali, to przecież dotrzymają słowa, prawda? Nie mają teraz czasu organizować protestów pod Sejmem, bo zajęci są odgruzowywaniem swoich miast. A być może widzieli, jak potraktowano protestujących rolników, więc machnęli ręką. Stracili swoje domy i cały majątek, do szczęścia potrzebne im jeszcze, żeby stracili zdrowie, bo wiadomo jaki Donald Tusk ma pomysł na tłumienie protestów, które mu się nie podobają.
Rzadko to robię, ale tym razem udostępnię jedną ze zbiórek dla powodzian. Ja swoją cegiełkę już wpłaciłam.
https://www.siepomaga.pl/powodzie
M.