Connect with us

Nawiasem Pisząc

Bardzo niedobry żart

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Większość uwagi w dalszym ciągu skupia się na bezprawnej próbie przejęcia, a następnie likwidacji mediów publicznych. Złość Tuska nie ograniczyła się tylko „szczujni” TVP, oberwało się również Polskiemu Radiu i Polskiej Agencji Prasowej, gdzie w mojej opinii krytyka nowego premiera i jego środowiska była dużo bardziej wstrzemięźliwa. Ba, nie ograniczyła się również tylko do odpowiednich dziennikarzy, bo tak na dobrą sprawę nie wiadomo, co będzie z kanałami sportowymi i rozrywkowymi, które raczej nie były nacechowane politycznie. Nie wiadomo więc, ile tej TVP w TVP zostanie. I wcale się nie dziwię, że ludzi to porusza, rozmawiają o tym i buntują się przeciwko temu, bo szef nowego rządu udowodnił właśnie, że „te wstrętne pisiory” byli tak naprawdę chłopcami w krótkich spodenkach, jeśli chodzi o łamanie Konstytucji, więc teraz on, Tusk, rękami Sienkiewicza pokaże nam jak się roz***** Konstytucję na pełnej ***** (w miejsce gwiazdek można sobie wstawić dowolne literki, ale nawet nie będę ukrywała, że w mojej koncepcji najbardziej tu pasują słowa powszechnie uważane za niecenzuralne). Nie możemy jednak zapomnieć o innej istotnej sprawie – mianowicie o przymusowej relokacji uchodźców.

Święte oburzenie

Temat trochę odżył za sprawą TV Republika (która ostatnimi czasy bije rekordy popularności i pewnie nasz obecny rząd wyjątkowo denerwuje, bo przejęła trochę pałeczkę po TVP; Tusk pewnie już zlecił swoim ludziom zadanie wymyślenia uchwały, która dałaby radę tym razem udupić te nieposłuszne media prywatne) oraz żartowi, który padł właśnie na jej antenie z ust Jana Pietrzaka. Satyryk miał bowiem powiedzieć: Ja mam okrutny żart z tymi imigrantami. Że oni liczą na to, że Polacy są przygotowani, bo mamy baraki, mamy baraki dla imigrantów w Auschwitz, Majdanku, w Treblince, w Sztutowie, mamy dużo baraków zbudowanych tu przez Niemców. No i zgadzam się, żart może rzeczywiście zbyt mocny, zwłaszcza że musimy pamiętać, jakimi osobami są ludzie, którzy stoją po przeciwnej stronie barykady. Są to chorzy z nienawiści frustraci, którym mózg się automatycznie wyłącza, jeśli zostanie użyte któreś z zakazanych słów w kontekście, który nam się nie spodoba – a czasem nawet kontekst też jest nieistotny, bo znam przypadki banowania stron właścicieli serwisów rowerowych za użycie nazwy części rowerowej. Tym razem użyto innego złego słowa, kontekst w ogóle się lewoskrętnym nie spodobał, więc zawiadomienie do prokuratury złożył już Adam Bodnar i pewien ośrodek, którego założyciel ciągle ukrywa się w Norwegii, gdzie musiał uciekać z żoną i dzieckiem, ponieważ w Polsce nie lubi się homoseksualistów. Czy jakoś tak. Co ciekawe, śledztwo ma objąć nie tylko Jana Pietrzaka, ale też całą TV Republika, która oczywiście powinna przewidzieć, co ich gość zamierza powiedzieć w programie na żywo. Nie wiem, może to już pierwsza próba uwalenia prywatnej stacji, zanim Tusk rzeczywiście straci cierpliwość, bo wtedy to już nikt nie wie, jak zareaguje.

Jaką uchwałą zatrzymać uchodźców w Polsce?

Wypowiedź Pietrzaka ma jednak pewien głębszy sens i logikę, którą – nie wiem, co prawda, czy akurat pan Bodnar i członkowie OMZRiK są do tego zdolni – naprawdę jest szansa dostrzec, jeśli się nie zacznie od razu krzyczeć o rasizmie, antysemityzmie i ludobójstwie, tylko najpierw przeanalizuje ten głos na spokojnie. Przede wszystkim, ci uchodźcy, których nam zamierzają tutaj wcisnąć szanowni nasi towarzysze z europejskiej wspólnoty, wcale nie chcą tutaj być. Nie po to oni zapierdzielali pontonem do Niemiec albo Francji, żeby ich teraz stamtąd wyrzucać i transportować do Polski, gdzie socjal nie taki. Wyłapanie ich i wciśnięcie do pociągu, który ich do nas przewiezie, to już ich broszka i mogą oni sobie spokojnie przed samymi sobą udawać, że nie ma w tym nic dziwnego i absolutnie wszystko jest w porządku, ale co my mamy zrobić z nimi tu, na miejscu? Jak zmusić ich, żeby tu zostali, skoro sami nie chcemy, żeby to zostawali? Istnieje tylko kilka rozwiązań tego problemu: albo ich zamknąć, albo darować sobie obronę wschodnich granic i przerzucić wojsko i pograniczników na zachodnią, gdzie będą musieli dla odmiany bronić Niemców (a co się wtedy będzie działo na granicy z Białorusią, to przecież nie ich problem), albo nic nie robić, a jak zwieją za niemiecką granicę, to oni nam po prostu nałożą karę pieniężną, a potem odeślą z powrotem. I tak w koło Macieju. Ja tu innych wyjść nie widzę. Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się zamknięcie ich. I, szczerze pisząc, nie mam żadnych wątpliwości, że większość radosnych przybyszów, których Europa Zachodnia z kompletnie niewiadomych powodów chce się pozbyć, pewnie trafi wcześniej czy później do więzienia, bo jednego, czego jestem pewna, to to, że nie przyślą nam tutaj inżynierów i lekarzy, których wśród tego tłumu podobno pełno. W każdym razie – nie wypada ich jednak na „dzień dobry” wsadzić do więzienia, skoro jeszcze nie zdążyli nic zrobić, a jakoś ich zatrzymać musimy. No, a jeśli nie więzienie, to obozy koncentracyjne. Innych możliwości tak jakby nie mamy.

Polska niegościnność

I tutaj z pomocą przychodzą nam Niemcy, którzy na taki pomysł wpadli już dawno – mniej więcej w okresie, kiedy Angela Merkel postanowiła zaprosić tłumy kompletnie obcych nam ludzi nie tylko do Niemiec (wbrew woli samych Niemców), ale w ogóle do całej Europy (wbrew woli Europejczyków). Bezczelny babsztyl, jednym słowem, a że ma jakąś dziwną słabość do Donalda Tuska (myślę, że można ją porównać do sympatii Elżbiety II do psów rasy corgi, nie wydaje mi się bowiem, żeby za tym sentymentem szedł jakikolwiek szacunek), tym gorzej o niej świadczy. Nasi zachodni sąsiedzi mieli wtedy ten sam problem, który my będziemy mieć niedługo – musieli wykombinować, gdzie całe to szanowne towarzystwo najlepiej zakwaterować. Koleżanka, która pracowała w Niemczech jakoś tak w 2016 roku, mówiła mu, że część na początku ładowali do hotelów, ale szybko się wycofano, bo właściciele ani obsługa hotelowa nie byli zachwyceni nowymi gośćmi, nie wspominając już o innych klientach. Wpadli wtedy na pomysł, że w sumie te obozy koncentracyjne takie zapomniane trochę stoją, nie wiadomo, co z tym zrobić (przecież nie muzeum, bo to nie Niemcy, tylko Polacy i naziści mordowali, a najlepiej w ogóle o tym mało istotnym szczególe historycznym zapomnieć), tylko stoi i się kurzy. Wpuśćmy tam naszych milusińskich! Mam spore wątpliwości, czy zdążyli oni przed wpadnięciem na ten pomysł, a jego realizacją, przystosować tam warunki do nowych mieszkańców, więc możemy się chyba domyślać, że pięciu gwiazdek to tam oni nie mają. Zresztą, jeśli przejrzeć zdjęcia większości obozów dla uchodźców, to raczej luksusów tam się nie uświadczy. W tekście wspomniano o obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, ale wiadomo dzisiaj, że taką samą rolę miał spełniać KL Dachau. Niemcy nie widzą w tym kompletnie nic złego. Bo tak naprawdę co takiego bulwersującego w tym, że zamierzamy zamknąć iluś tam ludzi w obozach, które kiedyś nasi przodkowie stawiali, żeby masowo mordować innych ludzi, prawda? Nie raziło ich w oczy, że przetrzymują w takich warunkach ludzi, którzy niekoniecznie chcieli być zamykani, wszak obiecano im lepsze życie. Przecież ostatecznie nie palą ich tam teraz w komorach gazowych, swoje pany, więc absolutnie nie należy się ich czepiać.

A może by tak…?

W Polsce mamy jednak diametralnie inne podejście do tego typu miejsc i – głównie z szacunku do ofiar – nie chcemy organizować tam teraz mieszkań dla nielegalnych imigrantów, ale prawda jest taka, że za chwilę władzom się zacznie tyłek w tej sprawie palić, a pomysłów za bardzo nie ma. Wiadomo, że Polacy nie będą tym razem tak gościnni, jak w lutym i kwietniu 2022 roku, kiedy pod własne dachy przyjmowali Ukraińców. Jest ku temu wiele powodów. Co prawda, któreś z wybiórczopodobnych mediów sugerowało, że to tak zwany „rasizm uchodźczy”, ale załóżmy, że to prawda. Ani nowego rządu, ani całej UE nie powinno interesować, dlaczego nie chcemy u siebie zbyt wielu przybyszów z Bliskiego Wschodu – powinni wiedzieć i akceptować, że nie chcemy, a o powodach to mogą sobie dyskutować między sobą. Nie wiem, jaka ostatecznie będzie decyzja Polski w sprawie „pakietów uchodźców”. Pojawiły się informacje, że pierwsi uchodźcy mają do nas napływać już w styczniu, ale nie znalazłam żadnego potwierdzenia, a wydaje mi się, że jest to sprawa na tyle ważna, że poddamy to pod głosowanie w Sejmie? Żeby chociaż stwarzać iluzję demokracji? Obawiam się jednak, że większość posłów może zechcieć zdecydować, ze musimy mieć dobre serduszka, więc bierzemy, jak leci, a kim są sprawdzi się później. I co dalej? Bo wydaje mi się, że najrozsądniejszym byłoby kwaterowanie tych ludzi do mieszkań gorących zwolenników niekontrolowanej migracji. Niedawno mieliśmy oświadczenia majątkowe posłów, z których wynika, że np. przedstawiciele lewicy, którzy brzydzą się własnością prywatną, mają po kilka mieszkań. Do tego dorzućmy celebrytów pokroju Barbary Kurdej-Szatan, Piotra Zelta czy Martyny Wojciechowskiej i jakoś by się ich tam upchnęło. Najwyżej by się wywłaszczyło właścicieli mieszkań, gdyby uchodźcy się nie mieścili, przecież nie mają nic przeciwko. Co się nie da, jak się da, uchwałą przecież można! Niestety, nasz Sejm słynie z tego, że najrozsądniejsze i najprostsze rozwiązania są ponad ich możliwości. Chciałam tutaj dopisać, że zabawnie by było, gdyby żart pana Pietrzaka, okazał się proroczy, ale wydaje mi się, że jednak wcale nie byłoby zabawnie.

Przysłowie o Kalim i krowie

Jestem zdania, że żeby w wypowiedzi znanego satyryka i aktora doszukiwać się rasizmu, antysemityzmu i nawoływania do ludobójstwa z powodów etnicznych, trzeba być albo skończonym kretynem, nieposiadającym jakiejkolwiek umiejętności samodzielnego myślenia, albo pozbawionym jakiegokolwiek wstydu czy kręgosłupa moralnego cynikiem, który w ten sposób postanowił eliminować ludzi mądrzejszych od siebie i mających możliwości dotarcia do dużej liczby osób. Ciężko mi powiedzieć, kto z tych najbardziej wrzeszczących, jest podły, a kto najzwyczajniej w świecie po prostu głupi. Tak samo nie mam pojęcia, czy dziennikarka Wybiórczej, która zarzuciła Rafałowi Ziemkiewiczowi negację Holocaustu była podła czy głupia, ale tutaj mamy mniej więcej taką samą sytuację. Publicysta powiedział kiedyś w wywiadzie, że nazywanie obozów koncentracyjnych polskimi tylko dlatego, że znajdują się w Polsce, ma tyle samo sensu, co gdybyśmy nazwali je żydowskimi, bo przecież Żydzi je budowali – co prawda zmuszani i pilnowani przez Niemców, ale zawsze. Prawda, że trzeba być albo głupim, albo podłym, żeby znaleźć w tej wypowiedzi Ziemkiewicza antysemityzm i negację Holocaustu? Prawda. Jednak nie jestem pewna, która z tych dwóch cech jest dominująca u szanownej zagranicznej korespondentki, ale takie kłamstwo wypłynęło i ukazało się, zdaje się, m.in. w New York Timesie. Zastanawia mnie też, skoro już jesteśmy tacy wrażliwi, dlaczego żadne konsekwencje nie dosięgnęły Tomasza Lisa, który kiedyś napisał: Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora? Gdzie wtedy był Bodnar, OMZRiK i inni wielce oburzeni? Dlaczego wtedy było fajnie, a teraz jest niefajnie? Jeśli bowiem chodzi o moją interpretację jednej i drugiej sytuacji, to w przypadku Pietrzaka już ją znacie, a jeśli chodzi o dziennikarza to dał on, moim zdaniem, po raz kolejny ujście swojej nienawiści wobec poprzedniego rządu. Mogłabym też dociekać, dlaczego nie ukarano TVN za to, że gość programu na żywo palnął tekst o płci, czym bardzo uraził Piotra Jaconia, do którego nie był on skierowany, skoro śledztwem należy objąć także całą TV Republikę. Domyślam się jednak, że to dlatego, iż prowadzący „Szkła kontaktowego” szybko przeprosił każdego, kogo się tylko dało i zapakował to całe gówno w ładny papierek, a Daukszewiczowi zrobiono potem takie piekło na ziemi, że sam się z programem pożegnał. Natomiast dziennikarze TV Republiki, mimo że odcięli się od słów satyryka, to jednak ośmielają się tłumaczyć, że miał on dużo racji, mimo że forma wypowiedzi rzeczywiście nie była najszczęśliwsza. No, ale jest pretekst do nawalania w telewizję, której Tusk jeszcze nie dał rady dosięgnąć, a patrząc na jej rosnące słupki popularności, pewnie coraz mocniej go to denerwuje, więc próbujemy, a nuż się uda?

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Ten niegrzeczny prezydent Nawrocki!

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Niesamowite jest to wycie i lamenty w koalicji rządzącej, odkąd Karol Nawrocki formalnie objął urząd prezydenta i od tamtej pory sprzedaje naszym rządzącym weta, jak plaskacze. Niesamowite, bo jakby tak pochylić się nad tym ich jazgotem, nad tym płaczem i lamentem, to na jaw wychodzi cała ich obłuda i zakłamanie. Widać, że w Koalicji nic się nie zmieniło, bo od pierwszego prezydenckiego weta klawiatury od komputerów są rozgrzane do czerwoności od wrzucania wpisów na Twitterze, że z tego Nawrockiego (ziew….) to jednak faktycznie ruska onuca jest. I proszę bardzo, mamy czarno na białym, jak z niego ta cała rusofilia uszami wypływa. I tak się na to pieczołowicie zabrali, że zapomnieli sprawdzić, co o samych wetach mówią sami Polacy, co mówił o tym Rafał Trzaskowski, a co ich Koalicja. Tak więc ludzie im zaczynają przypominać, co jeszcze parę tygodni temu o pomocy dla Ukraińców mówił Rafał Trzaskowski i jak oceniał ten postulat swojego kandydata Donald Tusk. Dla nich jednak najlepszą metodą na tego rodzaju „próby obalenia rządu” jest udawanie, że się tego nie widzi. Więc zamykają oczy. I publikują dalej. Coraz głupiej, bo z zamkniętymi oczami jednak ciężko się pisze.

Kolejna próba z ustawą wiatrakową

Nasz nowy Prezydent coraz bardziej mi się podoba. Pamiętacie pewnie moje wpisy sprzed jego oficjalnego zaprzysiężenia, w których wprost pisałam, że z nową głową państwa wiązałam pewne nadzieje. Z zasadą ograniczonego zaufania, jak zawsze, zwłaszcza kiedy mowa o politykach, ale mimo wszystko. I jak na razie się nie zawodzę. Czego dotyczyły weta prezydenckie? Przede wszystkim – ustawy wiatrakowej. Pamiętacie, tuż na początku swoich nowych rządów, Hennig-Kloska zaproponowała nam super ustawę, dzięki której turbiny wiatrakowe możemy mieć tuż pod swoimi oknami! Wszyscy, oczywiście poza tymi, którym najlepiej się mieszka, czyli między innymi posłom Koalicji. I mieszkańcom Wilanowa na przykład, bo oni tam mają takie rozmieszczenie bloków mieszkaniowych, że można tam podać rękę sąsiadowi z bloku naprzeciwka, nie wychodząc z mieszkania, więc wiatraka tam już nigdzie nie wciśniesz. Ale już na takich terenach, na których od paru lat mieszkamy z Grzesiem, w podwarszawskiej miejscowości – miejsca jest sporo. Nic, tylko umilać nam życie! Oczywiście, posłowie KO rzucili się natychmiast atakować Karola Nawrockiego za wspomniane weto, jak to on nie spełnia obietnic, jaki jest głupi, wredny, zły i – oczywiście – prorosyjski! Bo tańsza energia dla nas jest nie na rękę Putinowi! Najmocniej odpalili się Myrcha, Brejza i Gasiuk-Pihowicz, bo oni akurat przerwę od X-a, biorą sobie chyba tylko do toalety. Szkoda tylko, że zapomnieli wspomnieć, że Karol Nawrocki nie zawetował samego pomysłu zamrożenia energii, które było rozpisane na 2 strony, tylko ponad 90 stron innych, które dokładnie określały, jak blisko ludzkich zabudowań można taki wiatrak wcisnąć. Zaproponował nawet, że z miłą chęcią podpisze te dwie strony, które odnoszą się tylko do mrożenia cen energii, ale ustawy w całości takiej, jakiej jest, nie może przyjąć. I że z miłą chęcią wyśle do nich poprawioną przez siebie propozycję i czeka na ich odzew. Oczywiście, wszyscy jak jeden mąż, zapomnieli wspomnieć, że tak naprawdę to całe zielone odklejeństwo jest po prostu kolejną metodą ruskiej propagandy, bo jak tylko to szaleństwo dotarło do Niemiec, ci zaczęli faktycznie stawiać na zieloną anergię i olewać tradycyjne źródła. Skończyło się tak, że Niemcy wracają już do wydobywania węgla, a Polakom chcą koniecznie opchnąć ten swój wiatrakowy szmelc od Siemensa. I rząd Polski w imieniu Polaków podjął decyzję, że my chcemy, koniecznie, cena nie gra roli, zagraniczny szmelc od Niemców zawsze na topie, a Karol Nawrocki pokręcił nosem i uznał, że on za nas wszystkich nie będzie decydował, więc te ponad 90% o wiatrakach trzeba poprawić. A najlepiej wywalić. I właśnie dlatego teraz możemy wyczytywać, że Nawrocki nie chce tańszych kosztów energii. Bo cała reszta w tej rzece kłamstwa i obślizgłej manipulacji topi się po prostu w jej nurcie.

Weto z którym się zgadzamy, ale się nie zgadzamy

Druga zawetowana ustawa jest jeszcze lepsza. „Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy” – w tej sprawie również, obecni koalicjanci, wzorem PiS-u z ostatniej kadencji, podrzucili prezydentowi ustawę, że dalej Polacy będą płacić kupę kasy za pomoc dla Ukraińców. Ale pan Nawrocki nigdy nie powiedział, że jest „sługą Ukrainy”, więc jak sługa Ukrainy się nie zachowuje. Tupnął więc nogą i odpowiedział, że znowu tak, ale nie do końca. Że oczywiście możemy dalej pomagać, ale nie w takiej formie i nie na taką skalę, jak do tej pory. Dlatego nie zgadza się na jakiekolwiek świadczenia dla niepracujących w Polsce Ukraińców. I znowu mamy w odpowiedzi ściek bzdur i manipulacji, że znowu Putin się cieszy, bo Nawrocki wetuje. Tylko że ta sprawa jest chyba jeszcze śmieszniejsza niż poprzednie weto, bo wtedy KO po prostu udawało, że znowu jest zdziwione, że ich koszmarna dla Polaków, ale bardzo opłacalna dla niemieckiej gospodarki, ustawa nie przejdzie. Bo tym razem najbardziej zaangażowana bojówka KO (znowu na czele Myrcha, Brejza i Myszka Agresorka) całkowicie postanowiła pominąć fakt, że to był pomysł… ich kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. I że Donald Tusk poparł ten pomysł na swoich kontach społecznościowych: „Jestem za”. Ale jak wiemy, „czasy się zmieniają” i teraz już łożyć na niepracujących Ukraińców można, a nawet trzeba. Niesamowici są ci ludzie. Piszą też o tanim populizmie, a w tym samym poście wypisują, jak to nie mamy serc dla samotnych matek uciekających z Ukrainy. W jednym, k-wa, wpisie. Tylko że tutaj już Karol Nawrocki miał trochę więcej zastrzeżeń i zapowiedział, że do Sejmu przekaże poprawioną ustawę – właśnie o brak świadczeń socjalnych dla Ukraińców, którzy nie zarabiają, a często nawet na stałe nie mieszkają w ogóle w Polsce. Poza tym wspomniał również o zasadach przydzielania obywatelstwa – według niego powinien to być proces. który trwa 10 lat, a nie już do dwóch albo trzech lat, jak było do tej pory. Według mnie – dobry pomysł, bo osobiście denerwują mnie obcokrajowcy, którzy mieszkają u nas już ładnych parę lat, ale nie za bardzo chce im się polskiego uczyć, a czasami zdarza się, że z polskim prawem też im nie po drodze. No i najważniejsze – surowsze kary za próbę nielegalnego przekroczenia granicy oraz stosowne kary za propagowanie banderyzmu w Polsce. Tutaj już bojówki KO nie miały się o co doczepić, widocznie w ich małych rozumkach zaświeciła myśl, że to może i dobry pomysł (albo że rozsądny sondażowo), ale że nie ich, to lepiej udawać, że go nie ma. Zamiast tego mamy więc nachalną propagandę o biednych ukraińskich matkach i ich biednych dzieciach, które zamiast jeść chleb, muszą jeść ściany.

Dwa weta, o których jest ciszej

Pan Karol miał również zawetować ustawę o obniżeniu kar za przestępstwa skarbowe. O tym silniczki trochę próbowały warczeć, że przecież obiecywał niższe i prostsze podatki, a tu znowu weto, z czystej złośliwości. Chyba nawet oni się jednak zreflektowali, że wykrzykiwanie na temat tej ustawy tuż po wtopie z KPO jest słabym pomysłem. Że trochę to wygląda, jakby szykowali miękkie lądowanie pod te swoje zabawy z pieniędzmi obywateli. Podobno ofiarą niedziałającego długopisu pana Nawrockiego miała paść również ustawa dotycząca deregulacji energetyki, która – mam wrażenie – była chyba próbą obejścia tej wiatrakowej, ponieważ zezwalała na budowę instalacji odnawialnych źródeł energii o mocy do 5 MW bez konieczności koncesji oraz zwiększała próg mocy fotowoltaicznych (do 500 kW) zwolnionych z pozwolenia na budowę. Nie wiem, czy tylko mnie się wydaje, że tą ustawą rząd mówi mi: „Słuchaj, misiu, nie możemy walnąć ci pierdyliarda wiatraków pod twoim domem, ale może znajdzie się sąsiad, który potrzebuje i chociaż w kilku procentach zrobi to za nas”? Karol Nawrocki nie zgodził się na jej podpisanie, argumentując, że według niego będzie to prowadziło do nadmiernej samowolki budowlanej. W tym przypadku jednak, zdaje się, nie zaproponował kolejnej ustawy, w której pomógłby ministrom w ich pracy. I słusznie, bo według mnie ta ustawa jest po prostu próbą obejścia poprzedniej, byleśmy tylko te wiatraki kupili. I wyraźnie widać po niej, co jest ważniejsze dla rządzącej Koalicji. Ale to pewnie ja jestem niesprawiedliwa, bo przecież prezydent powiedział im, że im tamtą ustawę poprawi, żeby sami mogli sobie przegłosować. Tak sobie myślę, że w związku z tą ustawą (i pewnie wieloma kolejnymi) robi nam się już taki wiatrak w Sejmie, że nie potrzebujemy na razie tych niemieckich.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Nic nowego o nas… bez nas?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Nikt nas nie będzie szanował, jeśli sami o to nie zadbamy. Do tego stopnia, że nikt nawet nie pomyślał, żeby zaprosić przedstawiciela Polski, mimo że graniczymy bezpośrednio z Ukrainą, wysłaliśmy tam niezliczoną ilość pomocy i nam też jest na rękę zakończenie tego konfliktu – głównie dlatego, że będzie można zacząć odsyłać obywateli Ukrainy z powrotem do siebie. I skończyć ten cały cyrk z finansowaniem ich na niemal każdym kroku. Na spotkaniu z USA i innymi krajami europejskimi nie dotarł ani premier, ani prezydent Polski. Zamiast zastanowić się, jakim cudem doszło do takiej sytuacji obaj panowie postanowili negocjować, który się bardziej zbłaźnił. A może inaczej – środowisko Donalda Tuska przekonuje, że skompromitował się tylko i wyłącznie Karol Nawrocki. Prezydent na razie nie zabrał chyba głosu w tym temacie, przynajmniej nie mogę znaleźć jego stanowiska.

Pyrrusowe zwycięstwo Tuska

Troszkę śmieszne jest tłumaczenie polityków Platformy, zwłaszcza że to ich prezes strofował niedawno nowego prezydenta, że on jest od wyglądania, a rząd od rządzenia i prowadzeniu rozmów międzynarodowych. Argumentują jednak, że premier miał wziąć udział w dzisiejszym spotkaniu „koalicji chętnych”. Nie widać jednak, żeby się szczególnie chętnie chwalił wynikami tych rozmów, więc zgaduję, że być może sam tam robił tylko za ozdobę albo zdążył jedynie powiedzieć, że stanowisko Polski w tej sprawie jest takie samo, jak Ursuli von der Leyen, co by mnie wcale nie zaskoczyło. Trudno więc uznać to chyba za wielki sukces premiera, ale – jak to się mówi – na bezrybiu i rak ryba i w obliczu tylu czarnych chmur, które ostatnio zaczęły się zbierać nad głową szefa naszego rządu, nie dziwię się, że chwyta się czegokolwiek. Brak naszego przedstawiciela w dalszym ciągu jest jednak delikatnym nieporozumieniem, bo Polska też powinna być zaproszona do dyskusji, która mogła zdecydować, czy będą jakieś zmiany przy naszej granicy. Jest to dla nas dość ważna kwestia. Na razie jednak wiadomo, że rozmowy pokojowe niczego nie rozstrzygnęła, bo Ukraina nie zgodziła się na warunki terytorialne Rosji, co było do przewidzenia. Są dwie plotki, według których Polska nie wzięła udziału w rozmowach. Pierwsza jest taka, że Nawrocki podobno nie chciał rozmawiać z Zełeńskim, ale średnio mi się chce w to wierzyć. Prezydent Polski jest już dużym chłopcem i chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ciężko rozmawiać o pokoju na Ukrainie bez udziału przywódcy Ukrainy. Poza tym jednak stosunki dyplomatyczne powinniśmy utrzymywać – chciałabym tylko, żeby Nawrocki nauczył w nich trochę szacunku do Polski… Drugim – że na nasze uczestnictwo nie zgodziła się Rosja ze względu na naszą rusofobię. Jaką rusofobię w kraju, w którym co drugi jest nazywany ruską onucą? 😉 A tak poważnie, to kochać się nie musimy, ale to Rosja najechała na kraj, z którymi sąsiadujemy i ta wojna realnie ma wpływ na polską gospodarkę chociażby. Nieporównywalnie większy niż taka Finlandia, której reprezentant akurat wziął udział w tych rozmowach.

Osobiste spotkanie prezydenta Polski z Donaldem Trumpem

Ale plotki plotkami – ja uważam, że polska reprezentacja powinna się tam znaleźć. Pojawiła się już w sieci informacja, według której Karol Nawrocki ma spotkać się z Donaldem Trumpem osobiście 3 września. Na pewno będzie to okazja, żeby przedstawić, jakie jest polskie stanowisko w sprawie pokoju na Ukrainie i będzie ona chyba lepsza, niż w gronie gadających, mądrych głów. Wiadomo jednak, że poza przedstawieniem swojego stanowiska, które w przypadku naszego prezydenta może nie być tak zbieżne z interesami Niemiec, niczego więcej się w tej sprawie nie ugra. Ukraina się na pokój nie zgodzi, jeśli będzie się to wiązało z jakąkolwiek utratą przez nich swojego terytorium i w sumie wcale im się nie dziwię. Szczerze wątpię, żeby po takiej rozmowie Trump zadzwonił do Zełeńskiego, że ma się zgodzić na przejęcie Donbasu przez Rosję, bo Polska ma świetny pomysł. Spodziewam się raczej, że polityka Nawrockiego w stronę Zełeńskiego nie będzie już opierała się na dobrej woli tylko jednej ze stron. Zamiast tego spodziewam się, że będzie naciskał w temacie Wołynia, bo nie dalej niż dwa dni temu zamieścił na swoim oficjalnym profilu na X-ie, że naszym prawem i obowiązkiem jest pielęgnowanie pamięci o tym odrażającym ludobójstwie i jego ofiarach. Podejrzewam, że raczej będzie naciskał na ekshumację pomordowanych Polaków, tym bardziej, że nic się w tej sprawie nie dzieje, a przecież parę miesięcy temu Donald Tusk odtrąbił sukces, że ekshumacje będą, bo on się dogadał. Tak sprawę załatwił, że zgoda podobno jest, ale ekshumacji nie ma. O jakiejkolwiek dalszej współpracy i pomocy Ukrainie powinniśmy więc rozmawiać z Zełeńskim – z tą odmianą, że teraz to niech on sobie poklęczy. Z naszych dwóch krajów, w dalszym ciągu to jego ojczyzna potrzebuje coraz więcej pomocy i miło, żeby zaczął się tak zachowywać. Jeśli woli stawiać na Niemcy i ich wsparcie, mimo że tuż po wybuchu wojny stwierdzono tam, że za trzy dni Ukrainy już nie będzie, ale jeśli tak bardzo chcą, to mogą im wysłać zużyte hełmy, to jego decyzja i jego ryzyko. To on się na tej współpracy przejedzie, nie my. My nic nikomu nie jesteśmy winni.

M.

FB: https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Medialny kocioł, czyli poseł Łącki mówi prawdę?!

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Jeśli chodzi o wywiady udzielane mediom, które na zawołanie nie uwielbiają Tuska i jego rządu, podejrzewam, że pan Artur Łącki jest prekursorem. Prekursorem, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy brać z niego, kiedy mówi prawdę prosto z mostu, kto dał, kto zabrał i dlaczego tak; a kiedy kłamkoli tak, że sam się w tym swoim kłamkoleniu gubi. Mnie się wydaje, że członkowie Platformy oglądają sobie ten film jako instruktaż, czego nie robić w mediach, których jeszcze sobie nie kupiliśmy. Bo pan Łącki bardzo chciał wypaść jak najlepiej i bardzo chciał nie wtopić ani sam siebie, ani swojej Platformy. Wyszło tak, że wtopił wszystkich, bo chłopina zwyczajnie nie wiedział, co, kiedy i jak miał mówić. W efekcie czego w tonie tego obłudnego, obrzydliwego kłamstwa KO, mogliśmy wyłowić parę perełek.

Spokojnie, aż tak to nie…

Pierwsze, co rzuciło mi się w uszy… ,”Nie mam zamiaru, nie będę przepraszać za nic, nic złego nie zrobiłem. Nie będę mówił o tym, czy tam zgodnie z prawem czy nie z prawem – to jest mało ważne” – tak, dobrze czytacie. To jest w sumie mało ważne, czy zgodne z prawem, czy nie. Im wolno, co innego Tobie, zwykły obywatelu. Tobie wypada zawsze wiedzieć, jak stanowi prawo, ale nie możemy Ci dać gwarancji, że to cokolwiek pomoże, bo wiecie, rozumiecie, prawo teraz obowiązuje tak, jak oni to rozumieją. I to nie jest czas, żeby ściśle przestrzegać litery prawa. Ale jak już trzeba, to wymyślimy podstawy prawne, spokojna głowa. Osobiście, bardzo dziękuję panu Łąckiemu za tę wypowiedź, bo do tej pory łudziło mi się, że nikt w Polsce nie jest ponad prawem (później, w praktyce, wiele razy przeszło mi przełknąć gorzki smak… demokracji). A tu jednak okazuje się, że są panowie i możni tego świata, którzy robią za nasze i tak naprawdę uja robią, ale za to kupili jacht, więc kasa z KPO się zgadza. Ale to nie było jedyne kłamstwo, z którym tak łatwo poradził sobie pan Łącki. Ich było dużo więcej.

A nawet jeśli, to co z tego…?

I teraz uważajcie, bo tutaj się linia narracyjna trochę kruszy. Oficjalna linia mówi w tej chwili, że PiS to wszystko zablokował, a oni mieli za mało czasu, żeby to dokładnie sprawdzić, więc przyznawali komu się dało, a że wśród potrzebujących było sporo działaczy KO i przybudówek, to już trudno. Wyszło jak wyszło; wyszło jak wyjść musiało. A co konkretnie się kruszy? Ich wspólna wersja, którą jeszcze do niedawna słyszeliśmy (i, zdaje się, słyszymy dalej), że to PiS zablokował wypłatę KPO, bo tak. Czemu im na tym tak zależało – nie wiadomo, ale wiadomo, że zablokowali. I tam już pal sześć, że PiS wręcz stawał na rzęsach, żeby te kamienie milowe powoli spełniać, bo dla nich najważniejszym kamieniem milowym był wybór Donalda Tuska. O czym wspominał chyba wcześniej już Bronisław Komorowski, albo jakiś inny matoł. Być może w innych mediach nie zabrzmiało to tak, jak miało to wybrzmieć: Tak, to politycy KO blokowali kasę na KPO (która była potrzebna jak przeznaczonej na owcy rzeź odrobina kropel z kranu, bo osobiście tak to postrzegam: „Macie, jeszcze nie zdychajcie. Jeszcze nam się przydacie. No pijcie, pijcie”), czym się zresztą wielokrotnie chwalili, choćby ustami Rafała Trzaskowskiego. A teraz Artura Łąckiego. Tyle tylko, że ten drugi powiedział to chyba odrobinę za późno. Kiepski przepływ informacji macie tam w KO, swoją drogą.

Brnąc w bagno… głębiej i konsekwentniej

Jeszcze później – tutaj nie wiem, czy to wynik tej niekontrolowanej szczerości, czy już główka była mniej sprawna pod wpływem nie do końca świadomej służalczej postawy. A może w pełni świadomiej, bo do tego środowiska podchodzę mocno nieufnie. Ale poseł Łącki był łaskaw powiedzieć, że Polska w sumie to tonę hajsu Szwabom wisi. Ponieważ, my im, drodzy Państwo, powinniśmy wypłacać jakąś tam kwotę za to, że oni całe to barbarzyństwo przyjęli do siebie. I tam już uj z tym, że między innymi Polska ostrzegała, że to droga bez powrotu, że to niszczenie życia zwykłym Europejczykom, że to kopanie sobie w kolano. I że to kopnięte kolano lubi się po jakimś czasie o siebie upomnieć. A kiedy już się upomina, to nagle okazuje się, że całe ciało się na tym cholernym kolanie utrzymywało, a teraz to ono ma w dupie, ale takiej tony głupoty to ono nie wytrzyma, co to, to nie. I tak właśnie wyglądają w tej chwili kolana Niemców. Oni już widzą, że ta część ciała odmówiła im posłuszeństwa, więc chcą nam bezinteresownie podarować iluś tam chirurgów i inżynierów. A żeby się zorientować, że to nie żadni chirurdzy czy inżynierowie, tylko najzwyklejsza swołocz, nie trzeba być chyba Einstainem. Bo wszystkim, zdrowo myślącym, przyszło do głowy, że oni chcą nam tu importować największy ludzki odpad. Polacy nigdy nie wyrażali na to zgody, więc może niech pan Łącki (albo jego żona) przyjmie ich do siebie. Kasę mają. I dodatkowo ponad bańkę przytulili. Ich stać, mnie nie, więc tak po obywatelsku proszę – weźcie ich na siebie, żeby Polacy mogli się rozwijać. Przecież tylko o to wam chodzi, tak od zawsze mówicie.

Czysta woda prosto z kranu…

Później pan Łącki wpadł w sprawie dotyczącej TVP-O. Bo wiecie, to było obiecywane, że oni odpisiowią tę telewizję. I odpisiowili. Tyle że teraz, kiedy dziennikarz zadaje Ci niewygodne pytanie, z którego jasno wynika, że to nie jest czysta woda, tylko zwykły ściek, to już nie wiesz, co odpowiedzieć, bo… nie oglądasz. Jakże to wygodne. Odpartyjniśmy TVP, nie ma tam pół śmierdzącego gówna po PiS-ie. I co? I nic, dalej jest nieważne, bo pan Łącki nie oglądał. Polscy memiarze rozkładają ręce, bo nie wiedzą, czy da się bardziej zmemowić Artura Łąckiego, niż on sam to sobie zrobił. Czysta woda, jak wiadomo, była potrzebna i pan Łącki byłby gotów zakopać za to sąsiada pod kwiatkami w swoim ogródku, ale jak mu podać przykład tej „czystej wody”, nagle więdnie. Bo on nie słyszał, on nie oglądał telewizji. Ciekawa jestem, czy dzisiaj, uzbrojony w wiedzę, że KO robi dokładnie taką samą sieczkę z TVP, jak wcześniej robiło PIS, w równie zaangażowany sposób starałby się zlikwidować TVP? Ale nie, teraz już nie, bo dostał sygnał, że TVP przejęta i można akcję zawijać. On swoją robotę zrobił, a co tam dalej puszczali…? Nieważne, on nie ogląda.

Polityczne rebusy pana Łąckiego

I tyle byłoby z prawdy pana Łąckiego. Bo już, przy okazji pytania o TVP, widać było, że facet nie do końca wie, gdzie jest i co się dzieje. Dlatego, kiedy padło pytanie o jego podejście do uchodźców, wił się już dosłownie jak piskorz. Widać było na jego czole ten wysiłek intelektualny – cały czerwony się facet zrobił. Widocznie jego zwoje mózgowe nie były przygotowane, na aż taki ściek kłamstw i propagandy, bo w końcu wydusił z siebie, że jak ktoś na wschodniej granicy uniemożliwiał wejście nielegalnemu migrantowi kiedyś było bardzo niefajne. Tak bardzo, że aż jego koledzy z partii musieli wyrazić swoje oburzenie Straży Granicznej, utrudniając im przy okazji wykonywanie swojej pracy. Ale teraz już nie wolno, bo wiecie Państwo – czasy się zmieniły. Bo wtedy na granicy były tylko kobiety z dziećmi, a teraz, nagle, tuż po tym jak Tusk został premierem, wszystko się zmieniło. Kobiet z dziećmi ani widu, ani słychu. Same młode byczki się nagle narodziły. Wcześniej tego, rzecz jasna, nie było. Tak więc poseł Łącki pozostał do końca wierny swoim przekonaniom – on by tych wszystkich biednych uchodźców przyjmował. Ale tylko takich potrzebujących, a że teraz AKURAT, takich nie ma, trudno. On chciał. Ale się, k-wa, nagle skończyli.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej