Connect with us

Nawiasem Pisząc

Bardzo niedobry żart

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Większość uwagi w dalszym ciągu skupia się na bezprawnej próbie przejęcia, a następnie likwidacji mediów publicznych. Złość Tuska nie ograniczyła się tylko „szczujni” TVP, oberwało się również Polskiemu Radiu i Polskiej Agencji Prasowej, gdzie w mojej opinii krytyka nowego premiera i jego środowiska była dużo bardziej wstrzemięźliwa. Ba, nie ograniczyła się również tylko do odpowiednich dziennikarzy, bo tak na dobrą sprawę nie wiadomo, co będzie z kanałami sportowymi i rozrywkowymi, które raczej nie były nacechowane politycznie. Nie wiadomo więc, ile tej TVP w TVP zostanie. I wcale się nie dziwię, że ludzi to porusza, rozmawiają o tym i buntują się przeciwko temu, bo szef nowego rządu udowodnił właśnie, że „te wstrętne pisiory” byli tak naprawdę chłopcami w krótkich spodenkach, jeśli chodzi o łamanie Konstytucji, więc teraz on, Tusk, rękami Sienkiewicza pokaże nam jak się roz***** Konstytucję na pełnej ***** (w miejsce gwiazdek można sobie wstawić dowolne literki, ale nawet nie będę ukrywała, że w mojej koncepcji najbardziej tu pasują słowa powszechnie uważane za niecenzuralne). Nie możemy jednak zapomnieć o innej istotnej sprawie – mianowicie o przymusowej relokacji uchodźców.

Święte oburzenie

Temat trochę odżył za sprawą TV Republika (która ostatnimi czasy bije rekordy popularności i pewnie nasz obecny rząd wyjątkowo denerwuje, bo przejęła trochę pałeczkę po TVP; Tusk pewnie już zlecił swoim ludziom zadanie wymyślenia uchwały, która dałaby radę tym razem udupić te nieposłuszne media prywatne) oraz żartowi, który padł właśnie na jej antenie z ust Jana Pietrzaka. Satyryk miał bowiem powiedzieć: Ja mam okrutny żart z tymi imigrantami. Że oni liczą na to, że Polacy są przygotowani, bo mamy baraki, mamy baraki dla imigrantów w Auschwitz, Majdanku, w Treblince, w Sztutowie, mamy dużo baraków zbudowanych tu przez Niemców. No i zgadzam się, żart może rzeczywiście zbyt mocny, zwłaszcza że musimy pamiętać, jakimi osobami są ludzie, którzy stoją po przeciwnej stronie barykady. Są to chorzy z nienawiści frustraci, którym mózg się automatycznie wyłącza, jeśli zostanie użyte któreś z zakazanych słów w kontekście, który nam się nie spodoba – a czasem nawet kontekst też jest nieistotny, bo znam przypadki banowania stron właścicieli serwisów rowerowych za użycie nazwy części rowerowej. Tym razem użyto innego złego słowa, kontekst w ogóle się lewoskrętnym nie spodobał, więc zawiadomienie do prokuratury złożył już Adam Bodnar i pewien ośrodek, którego założyciel ciągle ukrywa się w Norwegii, gdzie musiał uciekać z żoną i dzieckiem, ponieważ w Polsce nie lubi się homoseksualistów. Czy jakoś tak. Co ciekawe, śledztwo ma objąć nie tylko Jana Pietrzaka, ale też całą TV Republika, która oczywiście powinna przewidzieć, co ich gość zamierza powiedzieć w programie na żywo. Nie wiem, może to już pierwsza próba uwalenia prywatnej stacji, zanim Tusk rzeczywiście straci cierpliwość, bo wtedy to już nikt nie wie, jak zareaguje.

Jaką uchwałą zatrzymać uchodźców w Polsce?

Wypowiedź Pietrzaka ma jednak pewien głębszy sens i logikę, którą – nie wiem, co prawda, czy akurat pan Bodnar i członkowie OMZRiK są do tego zdolni – naprawdę jest szansa dostrzec, jeśli się nie zacznie od razu krzyczeć o rasizmie, antysemityzmie i ludobójstwie, tylko najpierw przeanalizuje ten głos na spokojnie. Przede wszystkim, ci uchodźcy, których nam zamierzają tutaj wcisnąć szanowni nasi towarzysze z europejskiej wspólnoty, wcale nie chcą tutaj być. Nie po to oni zapierdzielali pontonem do Niemiec albo Francji, żeby ich teraz stamtąd wyrzucać i transportować do Polski, gdzie socjal nie taki. Wyłapanie ich i wciśnięcie do pociągu, który ich do nas przewiezie, to już ich broszka i mogą oni sobie spokojnie przed samymi sobą udawać, że nie ma w tym nic dziwnego i absolutnie wszystko jest w porządku, ale co my mamy zrobić z nimi tu, na miejscu? Jak zmusić ich, żeby tu zostali, skoro sami nie chcemy, żeby to zostawali? Istnieje tylko kilka rozwiązań tego problemu: albo ich zamknąć, albo darować sobie obronę wschodnich granic i przerzucić wojsko i pograniczników na zachodnią, gdzie będą musieli dla odmiany bronić Niemców (a co się wtedy będzie działo na granicy z Białorusią, to przecież nie ich problem), albo nic nie robić, a jak zwieją za niemiecką granicę, to oni nam po prostu nałożą karę pieniężną, a potem odeślą z powrotem. I tak w koło Macieju. Ja tu innych wyjść nie widzę. Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się zamknięcie ich. I, szczerze pisząc, nie mam żadnych wątpliwości, że większość radosnych przybyszów, których Europa Zachodnia z kompletnie niewiadomych powodów chce się pozbyć, pewnie trafi wcześniej czy później do więzienia, bo jednego, czego jestem pewna, to to, że nie przyślą nam tutaj inżynierów i lekarzy, których wśród tego tłumu podobno pełno. W każdym razie – nie wypada ich jednak na „dzień dobry” wsadzić do więzienia, skoro jeszcze nie zdążyli nic zrobić, a jakoś ich zatrzymać musimy. No, a jeśli nie więzienie, to obozy koncentracyjne. Innych możliwości tak jakby nie mamy.

Polska niegościnność

I tutaj z pomocą przychodzą nam Niemcy, którzy na taki pomysł wpadli już dawno – mniej więcej w okresie, kiedy Angela Merkel postanowiła zaprosić tłumy kompletnie obcych nam ludzi nie tylko do Niemiec (wbrew woli samych Niemców), ale w ogóle do całej Europy (wbrew woli Europejczyków). Bezczelny babsztyl, jednym słowem, a że ma jakąś dziwną słabość do Donalda Tuska (myślę, że można ją porównać do sympatii Elżbiety II do psów rasy corgi, nie wydaje mi się bowiem, żeby za tym sentymentem szedł jakikolwiek szacunek), tym gorzej o niej świadczy. Nasi zachodni sąsiedzi mieli wtedy ten sam problem, który my będziemy mieć niedługo – musieli wykombinować, gdzie całe to szanowne towarzystwo najlepiej zakwaterować. Koleżanka, która pracowała w Niemczech jakoś tak w 2016 roku, mówiła mu, że część na początku ładowali do hotelów, ale szybko się wycofano, bo właściciele ani obsługa hotelowa nie byli zachwyceni nowymi gośćmi, nie wspominając już o innych klientach. Wpadli wtedy na pomysł, że w sumie te obozy koncentracyjne takie zapomniane trochę stoją, nie wiadomo, co z tym zrobić (przecież nie muzeum, bo to nie Niemcy, tylko Polacy i naziści mordowali, a najlepiej w ogóle o tym mało istotnym szczególe historycznym zapomnieć), tylko stoi i się kurzy. Wpuśćmy tam naszych milusińskich! Mam spore wątpliwości, czy zdążyli oni przed wpadnięciem na ten pomysł, a jego realizacją, przystosować tam warunki do nowych mieszkańców, więc możemy się chyba domyślać, że pięciu gwiazdek to tam oni nie mają. Zresztą, jeśli przejrzeć zdjęcia większości obozów dla uchodźców, to raczej luksusów tam się nie uświadczy. W tekście wspomniano o obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, ale wiadomo dzisiaj, że taką samą rolę miał spełniać KL Dachau. Niemcy nie widzą w tym kompletnie nic złego. Bo tak naprawdę co takiego bulwersującego w tym, że zamierzamy zamknąć iluś tam ludzi w obozach, które kiedyś nasi przodkowie stawiali, żeby masowo mordować innych ludzi, prawda? Nie raziło ich w oczy, że przetrzymują w takich warunkach ludzi, którzy niekoniecznie chcieli być zamykani, wszak obiecano im lepsze życie. Przecież ostatecznie nie palą ich tam teraz w komorach gazowych, swoje pany, więc absolutnie nie należy się ich czepiać.

A może by tak…?

W Polsce mamy jednak diametralnie inne podejście do tego typu miejsc i – głównie z szacunku do ofiar – nie chcemy organizować tam teraz mieszkań dla nielegalnych imigrantów, ale prawda jest taka, że za chwilę władzom się zacznie tyłek w tej sprawie palić, a pomysłów za bardzo nie ma. Wiadomo, że Polacy nie będą tym razem tak gościnni, jak w lutym i kwietniu 2022 roku, kiedy pod własne dachy przyjmowali Ukraińców. Jest ku temu wiele powodów. Co prawda, któreś z wybiórczopodobnych mediów sugerowało, że to tak zwany „rasizm uchodźczy”, ale załóżmy, że to prawda. Ani nowego rządu, ani całej UE nie powinno interesować, dlaczego nie chcemy u siebie zbyt wielu przybyszów z Bliskiego Wschodu – powinni wiedzieć i akceptować, że nie chcemy, a o powodach to mogą sobie dyskutować między sobą. Nie wiem, jaka ostatecznie będzie decyzja Polski w sprawie „pakietów uchodźców”. Pojawiły się informacje, że pierwsi uchodźcy mają do nas napływać już w styczniu, ale nie znalazłam żadnego potwierdzenia, a wydaje mi się, że jest to sprawa na tyle ważna, że poddamy to pod głosowanie w Sejmie? Żeby chociaż stwarzać iluzję demokracji? Obawiam się jednak, że większość posłów może zechcieć zdecydować, ze musimy mieć dobre serduszka, więc bierzemy, jak leci, a kim są sprawdzi się później. I co dalej? Bo wydaje mi się, że najrozsądniejszym byłoby kwaterowanie tych ludzi do mieszkań gorących zwolenników niekontrolowanej migracji. Niedawno mieliśmy oświadczenia majątkowe posłów, z których wynika, że np. przedstawiciele lewicy, którzy brzydzą się własnością prywatną, mają po kilka mieszkań. Do tego dorzućmy celebrytów pokroju Barbary Kurdej-Szatan, Piotra Zelta czy Martyny Wojciechowskiej i jakoś by się ich tam upchnęło. Najwyżej by się wywłaszczyło właścicieli mieszkań, gdyby uchodźcy się nie mieścili, przecież nie mają nic przeciwko. Co się nie da, jak się da, uchwałą przecież można! Niestety, nasz Sejm słynie z tego, że najrozsądniejsze i najprostsze rozwiązania są ponad ich możliwości. Chciałam tutaj dopisać, że zabawnie by było, gdyby żart pana Pietrzaka, okazał się proroczy, ale wydaje mi się, że jednak wcale nie byłoby zabawnie.

Przysłowie o Kalim i krowie

Jestem zdania, że żeby w wypowiedzi znanego satyryka i aktora doszukiwać się rasizmu, antysemityzmu i nawoływania do ludobójstwa z powodów etnicznych, trzeba być albo skończonym kretynem, nieposiadającym jakiejkolwiek umiejętności samodzielnego myślenia, albo pozbawionym jakiegokolwiek wstydu czy kręgosłupa moralnego cynikiem, który w ten sposób postanowił eliminować ludzi mądrzejszych od siebie i mających możliwości dotarcia do dużej liczby osób. Ciężko mi powiedzieć, kto z tych najbardziej wrzeszczących, jest podły, a kto najzwyczajniej w świecie po prostu głupi. Tak samo nie mam pojęcia, czy dziennikarka Wybiórczej, która zarzuciła Rafałowi Ziemkiewiczowi negację Holocaustu była podła czy głupia, ale tutaj mamy mniej więcej taką samą sytuację. Publicysta powiedział kiedyś w wywiadzie, że nazywanie obozów koncentracyjnych polskimi tylko dlatego, że znajdują się w Polsce, ma tyle samo sensu, co gdybyśmy nazwali je żydowskimi, bo przecież Żydzi je budowali – co prawda zmuszani i pilnowani przez Niemców, ale zawsze. Prawda, że trzeba być albo głupim, albo podłym, żeby znaleźć w tej wypowiedzi Ziemkiewicza antysemityzm i negację Holocaustu? Prawda. Jednak nie jestem pewna, która z tych dwóch cech jest dominująca u szanownej zagranicznej korespondentki, ale takie kłamstwo wypłynęło i ukazało się, zdaje się, m.in. w New York Timesie. Zastanawia mnie też, skoro już jesteśmy tacy wrażliwi, dlaczego żadne konsekwencje nie dosięgnęły Tomasza Lisa, który kiedyś napisał: Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora? Gdzie wtedy był Bodnar, OMZRiK i inni wielce oburzeni? Dlaczego wtedy było fajnie, a teraz jest niefajnie? Jeśli bowiem chodzi o moją interpretację jednej i drugiej sytuacji, to w przypadku Pietrzaka już ją znacie, a jeśli chodzi o dziennikarza to dał on, moim zdaniem, po raz kolejny ujście swojej nienawiści wobec poprzedniego rządu. Mogłabym też dociekać, dlaczego nie ukarano TVN za to, że gość programu na żywo palnął tekst o płci, czym bardzo uraził Piotra Jaconia, do którego nie był on skierowany, skoro śledztwem należy objąć także całą TV Republikę. Domyślam się jednak, że to dlatego, iż prowadzący „Szkła kontaktowego” szybko przeprosił każdego, kogo się tylko dało i zapakował to całe gówno w ładny papierek, a Daukszewiczowi zrobiono potem takie piekło na ziemi, że sam się z programem pożegnał. Natomiast dziennikarze TV Republiki, mimo że odcięli się od słów satyryka, to jednak ośmielają się tłumaczyć, że miał on dużo racji, mimo że forma wypowiedzi rzeczywiście nie była najszczęśliwsza. No, ale jest pretekst do nawalania w telewizję, której Tusk jeszcze nie dał rady dosięgnąć, a patrząc na jej rosnące słupki popularności, pewnie coraz mocniej go to denerwuje, więc próbujemy, a nuż się uda?

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Niezależna nagroda dla niezależnej artystki

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na Czerskiej bez zmian. Mogą wręcz udzielać korepetycji z tego, jak dokonywać możliwie najbardziej antypolskich wyborów, a potem je wyjaśnić w sposób wybitnie idiotyczny.

Wszyscy szukamy artystycznej wybitności

Już zostawmy tę ludzką przyzwoitość, bo wszyscy wiemy, jakim człowiekiem jest pani Holland i jaka jest ta jej przyzwoitość, ale gdzie oni widzą artystyczną wybitność? Reżyser po prostu przeniosła na ekran wszystkie antyimigranckie i kłamliwe przekazy z lewicujących mediów, o których dziennikarka GW potem pisała, że nie były prawdziwe. Nie wiem, po co to wyjaśniła, bo każdy średnio ogarnięty człowiek widział to od razu, ale może chciała to wyjaśnić swoim czytelnikom? A może artystyczną wybitnością była scena, w której Agata Kulesza przedstawia litanię ku czci Świętej Platformy? Albo kiedy Maciej Stuhr robił z siebie sfrustrowanego na władzę impotenta? W którym miejscu w tym filmie była ta artystyczna wybitność!?

Znaleźliśmy polityczną propagandę

A o pani Agnieszce można by powiedzieć, że jest przyzwoita, gdyby jej film faktycznie niósł za sobą jakieś zmartwienie sytuacją uchodźców, a nie był elementem cynicznej i kłamliwej kampanii wyborczej. Byłaby, chociaż w głupi, naiwny i typowo emocjonalny sposób. Ale ten film to typowa polityczna propaganda. A pani Holland jest jedną z największych antypolskich propagandystek. I wszyscy wiemy, dlaczego. Bo w działaniach Straży Granicznej nic się nie zmieniło. Dalej pilnują, żeby nikt nielegalnie nie przekraczał granicy. Dalej stosują push-backi. Dalej robią te wszystkie złe i niepoprawne politycznie rzeczy, ale pani Agnieszce i innym jej podobnym wyznawcom polityki multi-kulti już to nie przeszkadza.

Być może teraz pogranicznicy stosują te metody z uśmiechem na ustach. I dzięki temu ci wszyscy wypychani uchodźcy też są jacyś tacy bardziej uśmiechnięci.

M.

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Nowy Czeczko? Nie do końca…

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Chciałabym napisać, że mamy kolejnego Emila Czeczkę. Że znowu jakiś odklejeniec zwiał na Białoruś, że pewnie Białorusini zrobią z nim porządek, ale w sumie żadnych większych konsekwencji jako państwo nie będziemy mieli. Że w sumie nic wielkiego się nie stało, bo co może się wydarzyć, jeśli komuś się wydaje, że w Polsce reżim jest gorszy, niż na Białorusi, więc pojechał się przekonać. Ale nie mogę. Bo Tomasz Szmydt nie jest Emilem Czeczką. Czeczko był zwykłym żołnierzem, który mało o czym wiedział, mało o czym słyszał i mało o czym miał pojęcie – i nie mówię tu o jego wiedzy jako takiej, ale tej, która w niepowołanych rękach mogłaby mieć dla nas fatalny skutek. Chcę też napisać, że szanuję polskich żołnierzy, obojętnie w jakim stopniu sprawują swoją funkcję – ale akurat nie tych, którym się wydaje, że w Polsce jest dramat, zamordyzm i mordowanie obywateli, a u Łukaszenki to kraj mlekiem i miodem płynący. No, ale panu Emilowi Białorusini bardzo szybko podziękowali.

Sędzia sprawiedliwy i nieustępliwy

Ze Szmydtem sprawa jest już jednak dużo poważniejsza. Bo facet był sędzią. I to nie takim, który rozstrzyga, który sąsiad podszedł do płotu – jako że i tamten podszedł – i drugiemu szybę wybił (znowu – z całym szacunkiem, ale to też po prostu nie są informacje, które mogłyby wyrządzić nam jakąś większą szkodę), ale takim, który miał dostęp do wiadomości najbardziej tajnych i najbardziej wrażliwych. Podobno „ściśle tajnych”. I sobie wziął te wszystkie informacje i zwiał na Białoruś. I tymi danymi zapewne hojnie obdaruje Łukaszenkę (za gościnne przyjęcie, wszak wódkę ponoć nawet dostał), a tym samym i Putina. A co oni raczą z tym zrobić? Bóg jeden wie, ale chyba raczej nic takiego z czego my, jako państwo, moglibyśmy być zadowoleni. Obawiam się, że wręcz przeciwnie. Nikt nie wie, do jakich informacji Szmydt uzyskał dostęp. Nikt nie wie, ile z nich już sprzedał, nikt nie wie, ile ma jeszcze w zanadrzu i nikt nie wie, od kiedy zaczął kapować. Tak naprawdę nikt nie wie nic. Co najgorsze – nikt nie ma bladego pojęcia, jak go ściągnąć z powrotem. Facet zwiał nam sprzed nosa – podobnie jak Roman do Włoch, Gaweł do Norwegii czy Sebastian M. do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W żadnym z tych przypadków polskie służby nie są w stanie zrobić dosłownie nic, ci ludzie uniknęli odpowiedzialności. Jeden z nich zdążył już wrócić w pełni chwały i zaczął zaprowadzać sprawiedliwość nad złymi ludźmi, którzy chcieli go skazać (i nad paroma innymi przy okazji też), a co my robimy? Dywagujemy nad tym, czy pan Tomasz był bardziej propisowski czy prokoalicyjny. Bo to jest rzeczywiście najważniejsze w tym momencie. Wiszą nad nami Bóg wie, jakie konsekwencje z tego tytułu, ale nasi politycy muszą to wykorzystać, żeby udowodnić, że ta druga strona jest gorsza.

Wypominanie prorosyjskości

Nie jest wiedzą chyba tajemną, że PiS jest antyrosyjski do granic możliwości. Do przesady wręcz. Po katastrofie smoleńskiej od razu wiedzieli, kto za nią stoi i nie omieszkali poinformować o tym wszystkich. I przypominać na każdym kroku. Niestety, kiedy przyszło do okazywania dowodów, to niewiele z tego wyniknęło, ot po prostu słali jakieś „druzgocące” raporty na podstawie zabaw z parówkami i helem. I nie chcę tutaj mówić, że wiem od początku do końca, co się wydarzyło nad Smoleńskiem – po prostu uważam, że ani jedna, ani druga strona nie stanęła na wysokości zadania, żeby tę tragedię wyjaśnić i że obie – tak, jak w tym przypadku – wykorzystały ją, żeby obrzucić się wzajemnie gównem. Bo trzeba znać priorytety. Z kolei Platformę pamiętamy z tzw. „resetu” i znamiennych słów dwóch jej czołowych polityków o Putinie. Tusk, na wieść o tym, że któreś z rosyjskich, proputinowskich mediów nazwało go „naszym człowiekiem w Warszawie”, odparł, że Putina spokojnie można określić jako „naszego człowieka w Moskwie”, a pan Radosław Sikorski stwierdził, że „Rosja nie jest naszym wrogiem, a Putin to nie Stalin – jeśli morduje to detalicznie, a nie hurtowo” – więc jak rozumiem, wszystko spoko. Bo detalicznie można, ale hurtowo już nie. Ale naprawdę w tej konkretnej sytuacji nie jest ważne, która partia była bliżej ze Szmydtem, a która dalej. I na pewno nie to, która lepiej na tym całym incydencie politycznie najlepiej wyjdzie. Chociaż – wielu ludzi to podłapało i radośnie głosi w Internecie, że Szmydt to był bliżej do tamtych, niż do naszych.

Konsekwencje – nie dla wszystkich

Najważniejsze jest dobro państwa i to, czy i w jaki sposób wiedza, którą teraz pan sędzia dzieli się z Łukaszenką (a pewnie dzielił od dawna) jest dla nas zagrożeniem. Bo cholera wie, kogo znał ten facet. Cholera wie, z kim rozmawiał i o czyich słabościach wiedział. Przecież sąd stoi praktycznie ponad prawem – co pokazuje sprawa małego Kamila z Częstochowy, gdzie wszystkie osoby dalej spokojnie sprawują swój urząd, mimo że nie zrobiły nic, by ratować tego chłopca. Nie chciało im się nawet porządnie wykonywać swoich obowiązków. Było dziecko, nie ma dziecka, a kto jest winny? Tylko bezpośredni zabójca, ewentualnie jego matka, ale już nie ci, którzy tego biednego chłopca wrzucili dosłownie w paszczę lwa. Poprawność polityczna? Solidarność jajników? Zostawmy już to, i tak prawdy nie dojdziemy. Niby toczy się w tej sprawie jakieś śledztwo, niby zbierają dowody, ale dobrze wiemy, jak będzie. Wracając do głównego wątku – obawiam się, że pan Szmydt może mieć haki na niektóre wysoko postawione osoby w państwie, które potem Rosja z Białorusią radośnie wykorzystają. Nie mam pojęcia na kogo i na jaką skalę, bo to wiedza ściśle tajna, przynajmniej dla nas. Martwię się, że dla Putina i Łukaszenki już nie za bardzo. I teraz wyobraźmy sobie, że tych dwóch dżentelmenów posiadło wiedzę, że któraś z wysoko postawionych osób w Polsce ma tam coś za uszami (w sumie – kto nie ma?) i zacznie taką osobę szantażować, że powiedzą to i to, jeśli ta nie zrobi tego i tego. Nie wierzę, że wśród tych ludzi wielu będzie takich, którzy twardo powiedzą, że „trudno, róbcie, co chcecie, ja polskiej racji stanu zdradzał nie będę”.

Szwajcarski ser

Im na wyższego konia wskoczysz, tym boleśniej zderzysz się z ziemią. I ci ludzie doskonale o tym wiedzą, ale w tym momencie wolą wrzucać gówno do wentylatora i nadstawiać go w stronę przeciwników. A jak dalekie ci ludzie mają kompetencje i co są w stanie zrobić, żeby ich własne szambo nie wybiło – wolę sobie nie wyobrażać. Polskie służby są jak szwajcarski ser – tą dziurą im jeden czmychnie, tamtą drugi, a potem można tylko rozłożyć ręce i powiedzieć, że kurde, w sumie to szkoda. I że do kolejnych takich sytuacji na pewno dochodzić nie będzie. Na mur beton. A nam pozostaje wzruszyć ramionami i uwierzyć, że jak mówią, że nie będzie to nie będzie. Bo co nas złego może spotkać, jesteśmy w NATO, więc jesteśmy mocarni. A to, że jakieś super tajne sprawy państwowe prawdopodobnie są teraz omawiane przy wódce z Łukaszenką, to już pal sześć. To oni są winni, a nie my, a jeśli będzie groźba, że to nam może coś zaszkodzić, to się będziemy martwić. Najwyżej zrobi się drugi reset. A interesy państwa czy dobro naszych obywateli są nieważne. Umówmy się, większość tych wysoko postawionych ludzi ma je w głębokim poważaniu. Jeżeli będzie ryzyko, że spadną z konika – bez skrupułów zrzucą kogoś innego, ale na razie jest najlepszy czas na to, żeby nawalać w przeciwnika politycznego. Bo jakoś to będzie. Dla nich, być może dla nas nie?

Ogłupiony polski naród

A my radośnie tańczymy, jak oni nam grają. Bo to PiS, a nie PO (albo na odwrót). I z miłą chęcią przystępujemy do tej politycznej wojenki, bo tak się już daliśmy spolaryzować przez te dwie partie, że wszystko inne mamy w pompie. Przyznaję, nie jestem bez winy, tez się w to dałam wciągnąć (chociaż bardziej pod względem postępowości vs konserwatywności, niż w tę wojenkę polityczną). Pan Szmydt zrobił sobie zdjęcie z człowiekiem z PiS-u – oho, mamy powiązanie! Podał rękę człowiekowi z PO – no to ich ugotujemy. A jakie poniesiemy konsekwencje – jako państwo – tego, że zdrajca i szpieg pije sobie teraz gdzieś na Białorusi wódeczkę z ludźmi, którzy mają możliwości nam ten nasz spolaryzowany grajdołek zburzyć? Oj tam, oj tam. I najgorsze jest to, że to jest racja. Jesteśmy w tym momencie kompletnie bezradni. Bo jak my mamy tego człowieka odbić?! Chyba tylko najeżdżając na Białoruś, ale wszyscy wiemy, jakie byłyby tego konsekwencje. Możemy więc tylko siedzieć z założonymi rękami i czekać, co wyskoczy. Ale do tej pory jakoś to było. Zwiał Roman Giertych – ale w sumie nic mu nie udowodniono, więc luz. Pani Magdalena Adamowicz nie stawia się na kolejne wezwania prokuratury – no przecież jest chora! Rafał Gaweł robi w Norwegii za wielce rodzinnego geja, który uciekł przed polskim reżimem – trudno, może tylko pluć na Polskę, ale do tej pory nam to nie przeszkadzało, prawda? Sebastian M. spalił całą rodzinę żywcem – szkoda, że nic mu już nie zrobimy, ale prawo to prawo. Co prawda, Romek wrócił i może robić, co mu się żywnie podoba (bo ma immunitet), a pan Szmydt pije sobie wódeczkę z prezydentem Białorusi (pewnie po to, żeby się zrobił bardziej wylewny), ale… jakoś to będzie, prawda?

Zawsze jakoś było.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O kilka kieliszków za dużo?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć. Naprawdę – wiele. Że majówka, że dożynki, że imieniny i Bóg jeden wie, co jeszcze. Czasem się człowiek przecież zabawić musi. Józefa było. Albo Stefana. Grzegorza, Moniki czy innej Krystyny. Może nawet Marcina – chociaż to akurat w listopadzie chyba. W każdym razie człowiek ma naprawdę dużo okazji, żeby się towarzysko poudzielać. Może nawet codziennie – ale czy wypada, jeśli wraz z zabawą idą napoje wysokoprocentowe? I nie chodzi mi tu akurat o mleko.

Słaba głowa, słaby sprzęt…?

Pan Kierwiński postanowił świętować Dzień Strażaka wyjątkowo hucznie. Do tego stopnia, że przyszedł wygłosić oświadczenie z tej okazji w stanie nie do końca trzeźwym, co nie umknęło uwadze innych ludzi. Ale stanowisko jest jasne – to wcale, pod żadnym względem i absolutnie nie było tak, że on tam wszedł na scenę na****ny jak meserszmit, nigdy w życiu. No fucking way! To w ogóle są niedorzeczne podejrzenia, po prostu mieliśmy awarię sprzętu nagłaśniającego. I tylko przez to facet nie potrafił się wysłowić. Nic to, że słychać było wyraźnie, że pan Marcin zwyczajnie bełkocze. Że niektóre słowa przeciąga nie wiadomo jak długo, a innych nie jest w stanie skończyć. To była tylko i wyłącznie awaria, a nie, że szefowi MSWiA się za bardzo chlupnęło poprzedniego dnia – albo nawet tego samego. Nam pozostaje w to tylko uwierzyć. Nieszczęścia chodzą po ludziach. Już kiedyś Aleksandra Kwaśniewskiego dotknęła choroba filipińska. I kim my jesteśmy, żeby wątpić w jego słowa? Jak powiedział, tak było. Wtedy była choroba filipińska, a nie alkohol, a teraz jest awaria sprzętu nagłaśniającego. I nawet z tym, szary człowieczku, nie dyskutuj, bo pozwy pójdą. Awaria to awaria, a jeśli Ci po głowie chodzą inne myśli, to my to spokojnie, pokojowo i sądownie załatwimy – tak, żebyś myślał prawidłowo.

Niegodne działania pisowskiej Targowicy

Pan Marcin wspomniał również, że nie będzie się poddawać badaniom pod kątem stanu przeduradarowego, ponieważ część jego wyborców – nie mogąc uwierzyć, w to co słyszą – martwiło się, że może to kwestie zdrowotne, bo wiadomo przecież, że tak światły człowiek jak pan Kierwiński do kieliszka nie zagląda, a już na pewno nie wtedy, kiedy następnego dnia ma wygłosić przemówienie. Nie, nie zamierzam, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Proszę mi wierzyć. Tak jak powiedziałem, był straszny pogłos z głośnika, który był niedaleko. Więc bardzo słabo słyszałem, nie wiem, czy to była też kwestia jakiegoś sprzęgnięcia mikrofonów. Zdarza się. Nie ma to nic wspólnego ze stanem zdrowia, aczkolwiek dziękuję za troskę, wszystko jest w porządku – tłumaczył – Różne komentarze były, także polityków z polskiego życia publicznego, którzy chluby mu raczej nie przynoszą. Raczej nadinterpretują tutaj fakty lub starają się uprawiać taką brudną walkę polityczną. Jak rozumiem mają coś, do czego mogą się przyczepić, ale te insynuacje są naprawdę niegodne. Jeżeli ktoś chce wykorzystywać to święto do swojej brudnej polityki, to sam sobie wystawia świadectwo. No i spoko, jasna sprawa. Tylko czy takie samo świadectwo wystawił sobie Roman Giertych, który od razu znalazł winnego całego zajścia?

To nie my, to PiS!

Tak tylko pytam, bo Romek pisał coś o pisowskiej targowicy i chciałabym wiedzieć czy tekst: Nazwisko dźwiękowca, który obsługiwał dzisiaj najbardziej chciałbym poznać. #PiStoTargowica nie jest przykładem wykorzystywania tego smutnego incydentu do uprawiania brudnej polityki? Mam wątpliwości, bo skoro pytania zwykłych ludzi, czy poseł Kierwiński na pewno był w pełni sił podczas swojego przemówienia, są przejawem brudnej polityki, to czym innym jest sugestia, że ktoś z PiS-u (a być może sam Kaczyński!) przełączał po kryjomu różne kabelki, żeby pan Marcin brzmiał tak jak brzmiał? W każdym razie, pan Giertych otrzymał odpowiedzi, że odpowiedzialnymi za całą tą sytuację mogą być Jack Daniels albo Johnny Walker. Śledztwo trwa! Poszukiwani się nie wywiną, nie ma bata. Niech no tylko pan Roman pozna miejsce przebywania obu żartownisiów, to im da do wiwatu. Podpowiadam, że poszukiwania można by było zacząć od jakichś sklepów monopolowych.

Choroba przenoszona drogą kropelkową

Pan Kierwiński postanowił jednak opublikować na swoim Twitterze dowody na to, że podczas swojego przemówienia był trzeźwy jak świnia i przedstawił wyniki badania alkomatem. Trochę wyglądają, jakby czternastolatek usiłował na szybko przepisać pracę domową, bo mogliśmy w nich przeczytać:

Policja: Kierwiński

Nazwisko badanego: Marcin

Imię badanego: 22.08.1976 r.

No, spoko, bardzo wiarygodne. Nie pozostawia już żadnych wątpliwości. Ja podejrzewam, że jak pan Kierwiński chuchnął, to od razu wzięło też policjanta, który miał wykonywać te badania i stąd te nieprawidłowości, ale na 100% jest tak, że pod hasłem „Policja” należy wpisać nazwisko, pod hasłem „Nazwisko” swoje imię, a pod imieniem datę urodzenia.

Albo to, albo poseł Kierwiński faktycznie przez kilka godzin przed wystąpieniem nie wylewał za kołnierz. I przypadkowo policjant, który wykonywał badania również. Ale w to żaden z nas nigdy nie uwierzy, prawda?

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej