Connect with us

Nawiasem Pisząc

Wszędzie ten antysemityzm

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja się zbierałam, żeby opisać aferę wiatrakową, a tu nagle Grzegorz Braun zrzucił taką bombę na Sejm, że tę całą aferę mocno przykurzyło. W skrócie może tylko napiszę, że Donald Tusk poszedł na rekord, bo nie pamiętam, żeby którykolwiek rząd zaczynał afery jeszcze przed zaprzysiężeniem. Premier chyba nikogo nie zaskoczył tym, że znowu próbował zrobić dobrze Niemcom, ale Polakom już niekoniecznie. Niestety sprawa się rypła, bo ktoś zwrócił uwagę na pewne kontrowersje związane z tą ustawą (przede wszystkim te wywłaszczenia ludziom nie pasowały, ale wiatraki montowane niemal że pod oknami też nikogo nie wprawiły w zachwyt). Wszystko ładnie przykryte dbałością o pieniądze obywateli, bo przecież zamrażaliśmy ceny prądu, więc czego się czepiacie. Przy okazji spełniło się stare powiedzenie, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Ustawa okazała się bublem, więc nikt się nie chce do niej przyznać. O jej napisanie podejrzewano Hennig-Kloskę i Budkę, ale potem mówiono już tylko o eksperckim kolektywie. W każdym razie ustawa będzie poprawiana i pewnie miłościwie nam panujący zrobią wszystko, żeby tym razem przykryć wszystko jak należy. I tak sobie żyliśmy tymi Sejmowymi doniesieniami i nikt raczej nie był zaskoczony takimi, a nie innymi pomysłami Platformy. Dużą uwagę poświęcano Szymonowi Hołowni, bo okazuje się, że media głównego ścieku oceniają go zupełnie inaczej, niż ja. Moje zdanie wciąż jest takie, że nowy marszałek Sejmu jest zwyczajnie pyszałkowaty, bezczelny i uprawia pyskówkę na poziomie piaskownicy, a nie politykę. Więcej miejsca mu poświęcę innym razem. Nowo utworzony rząd też zszedł trochę na dalszy plan, ale tu w sumie zaskoczeń też nie było – Hennig-Kloska i Budka zostali nagrodzeni za swoją patriotyczną próbę ratowania niemieckiej firmy naszym kosztem; pozostali ministrowie w większości zupełnie niekompetentni (na przykład magister szkoły humanistycznej został ministrem cyfryzacji), dodatkowo Tusk lekką ręką utworzył trzy nowe ministerstwa (głównie po to, żeby koalicjantów stołkami poratować), za które, drodzy Państwo, będziemy musieli płacić my. Tu naprawdę nie ma co komentować, bo pamiętamy chyba poprzednie rządy pana Donalda i wiemy, że kompetencji i doświadczenia u jego ministrów ciężko szukać. Joanna Mucha jest już swoistym memem.

Sejm MMA

Pamiętacie, że pisałam, iż ta kadencja to bardziej przypomina jakieś patostreamingi, niż posiedzenia Sejmu? Szymon Hołownia zrobił sobie z Sejmu swoiste pato-show, do tego otworzył sobie własny kanał, żeby zainteresować ludzi (he,he) polityką. I tak sobie zupełnie bez żenady poczynał od pewnego czasu, dopóki Grzegorz Braun mu nie pokazał, że on też tak umie. „Szymek, chciałeś widowisko, to pa tera!”. Pisałam wielokrotnie, że nie cenię sobie polityki, jaką uprawia m.in. Klaudia Jachira, więc tutaj muszę być konsekwentna – nie uważam, żeby w Sejmie należało „debatować” w ten sposób. Nie wiem też, czy takie działania cokolwiek zmienią w tej sprawie, bo mam olbrzymie wątpliwości co do tego, że w przyszłym roku już świec chanukowych w Sejmie nie uświadczymy. Pamiętacie może, kiedy opisywałam jedną z interwencji poselskich pana Brauna, podczas której wyniósł on choinkę z budynku sądu, ponieważ przyozdobiona była bardziej polityczną agitacją, niż ozdobami świątecznymi? I jak to można podsumować – pan Grzegorz istotnie zwrócił uwagę na ważny aspekt, mianowicie na fakt, że większość sędziów to tak naprawdę polityczna kasta ekipy z Platformy i nie ma mowy o sprawiedliwych wyrokach w sporach społeczno-politycznych, czego przykładów mieliśmy aż nadto. Tylko że jego czyn został oczywiście przez lewicowe media odpowiednio opisany, więc koniec końców Braun zwrócił uwagę na problem tylko tym ludziom, którzy już o nim słyszeli (chociaż może nie spodziewali się, że sędziowie aż tak jawnie mogą już manifestować swoje poglądy, mimo że teoretycznie nie wolno im tego robić),, reszta uznała go za buca i chama, bo im media kazały tak myśleć. I tutaj obawiam się, że będzie podobnie – a może wręcz osiągnie cel odwrotny od zamierzonego, bo naprawdę dawno tylu świec chanukowych na portalach społecznościowych nie widziałam. Każdy chce się nagle solidaryzować, bo wszyscy są oburzeni, zniesmaczeni i zbulwersowani. Ja nie jestem, ale też nie ukrywam, że uważam, że trochę mniej cyrku w Sejmie. Co prawda Hołownia proszący o „nie podważanie powagi Sejmu” brzmi jak nieśmieszny żart, bo to on te cyrki zaczął tam pierwszy uprawiać…

Lewica znów wypunktowana

Braun jednak po raz kolejny zwrócił uwagę na coś, o czym zdążyliśmy już przez te kilka lat zapomnieć, czy – co gorsza – przyzwyczaić się. Mianowicie na to, że w polskim Sejmie, nie wiadomo z jakiego powodu, świętuje się żydowską Chanukę. Przepraszam bardzo, ale czy w parlamencie izraelskim świętuje się Boże Narodzenie albo Wielkanoc? Nie? To może my też się nie wygłupiajmy, bo tak – świece Chanukowe w polskim parlamencie to zwykły cyrk. Po drugie – na jaw wyszła cała lewicowa obłuda i hipokryzja, bo najgłośniej pyski z oburzenia darli ci, którzy jeszcze niedawno domagali się rozdziału Kościoła od państwa i apelowali za świeckością we wszystkich urzędach. Teraz im się ta świeckość znudziła? Hołownia ze Śmiszkiem jeszcze parę lat temu przekrzykiwali się, który z nich jest BARDZIEJ za tą świeckością i apelowali, aby nie karać ludzi, którzy dewastują obrazy Matki Boskiej, uprawiają wandalizm na kościołach (bo to „słuszny gniew” był), ale jak ktoś ośmieli się zgasić świece Chanukowe, to oczywiście pojawiają się zewsząd hasła o antysemityzmie. I co najważniejsze – kiedy trzy lata temu pani Joanna Scheuring-Wielgus zakłócała msze świętą (przeprowadzaną w kościele, a nie w Sejmie, więc ten rozdział, o który tak się upominają, chyba został tu zachowany) to nie oburzył się nikt z tych, którzy dzisiaj chcieliby prawdopodobnie tego Brauna publicznie wychłostać. To są właśnie te podwójne standardy. Ten rażący brak logiki i konsekwencji. Ta obłuda i hipokryzja. Im ktoś głośniej się teraz bulwersuje, tym bardziej to po nim widać. A już lewica, która domaga się ukarania całej Konfederacji, w tym Krzysztofa Bosaka, jakby to on zrobił sobie rajd z gaśnicą po Sejmie, świadczy tylko o tym, jak bardzo nienawidzą ludzi o innych poglądach. Wykorzystają każdy pretekst, żeby w nich nawalać i nawet przez myśl im nie przejdzie, że to idiotyzm. Ale w tej kadencji mamy sporo idiotów, więc kto wie, może uda się go uwalić za samą przynależność partyjną? Mamy przecież małpkę z TV w roli marszałka, więc jestem pewna, że nie ma takich absurdów, których Hołownia by się nie dopuścił, byleby tylko była okazja znowu zademonstrować ten swój cyniczny, pyszałkowaty uśmieszek.

Intencje – tak; forma – mniej

Mam więc mieszane uczucia, co do niedawnego występu Brauna w Sejmie. Rozumiem i popieram intencję, samą formę już może trochę mniej. Bo nie zapowiada się na to, żeby wynikło z tego coś dobrego. Za granicą znowu krzyczą o polskim antysemityzmie, ale do tego jestem już przyzwyczajona. Oni nie potrzebują pretekstu, żeby o tym krzyczeć, więc nie jest to dla mnie zaskoczenie. Skończyło się to jednak wykluczeniem posła z dalszych obrad i zawieszeniem w Konfederacji (którą poseł Śmiszek skomentował na swoim TT/X: „Pffffffff” – przepraszam bardzo, ale jakie pan Krzysztof ma kompetencje, jeśli chodzi o karanie członków innej partii; pilnowałby raczej swojej, bo może nie widzi, ale sam się z kolegami w tej chwili wybitnie kompromituje), co do którego mam wątpliwości czy było słuszne i potrzebne. Głównie dlatego, że już ptaszki ćwierkają, że może to się skończyć kolejnym rozłamem, bo Braun być może połączy siły z Januszem Korwin-Mikkem. Nie wiem, czy kolejne rozłamy są potrzebne w tej partii, ale mam tu trochę wrażenie, że Konfederacja chciała się przypodobać oburzonym, że oni wcale aż tak bardzo do tych Żydów nic nie mają.

Oni może nie, ale Żydzi mają do nas. Ja jestem Polką. I, kiedy głosy z Izraela opluwają mój kraj, to nie zamierzam udawać, że to deszcz pada. Nie zamierzam godzić się na to, żeby zrobiono z nas winnych II wojny światowej i Holocaustu. Jeżeli ten mój sprzeciw, to moje punktowanie polskich zasług i żydowskich win w czasach, kiedy Niemcy panoszyli się na naszych polskich ziemiach, jest antysemityzmem, to w takim razie – trudno. Jestem antysemitką. Głównie dlatego, że ci, którzy walą w Polaków tym hasłem jak obuchem – sami są anty-Polakami.

M.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

O kilka kieliszków za dużo?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć. Naprawdę – wiele. Że majówka, że dożynki, że imieniny i Bóg jeden wie, co jeszcze. Czasem się człowiek przecież zabawić musi. Józefa było. Albo Stefana. Grzegorza, Moniki czy innej Krystyny. Może nawet Marcina – chociaż to akurat w listopadzie chyba. W każdym razie człowiek ma naprawdę dużo okazji, żeby się towarzysko poudzielać. Może nawet codziennie – ale czy wypada, jeśli wraz z zabawą idą napoje wysokoprocentowe? I nie chodzi mi tu akurat o mleko.

Słaba głowa, słaby sprzęt…?

Pan Kierwiński postanowił świętować Dzień Strażaka wyjątkowo hucznie. Do tego stopnia, że przyszedł wygłosić oświadczenie z tej okazji w stanie nie do końca trzeźwym, co nie umknęło uwadze innych ludzi. Ale stanowisko jest jasne – to wcale, pod żadnym względem i absolutnie nie było tak, że on tam wszedł na scenę na****ny jak meserszmit, nigdy w życiu. No fucking way! To w ogóle są niedorzeczne podejrzenia, po prostu mieliśmy awarię sprzętu nagłaśniającego. I tylko przez to facet nie potrafił się wysłowić. Nic to, że słychać było wyraźnie, że pan Marcin zwyczajnie bełkocze. Że niektóre słowa przeciąga nie wiadomo jak długo, a innych nie jest w stanie skończyć. To była tylko i wyłącznie awaria, a nie, że szefowi MSWiA się za bardzo chlupnęło poprzedniego dnia – albo nawet tego samego. Nam pozostaje w to tylko uwierzyć. Nieszczęścia chodzą po ludziach. Już kiedyś Aleksandra Kwaśniewskiego dotknęła choroba filipińska. I kim my jesteśmy, żeby wątpić w jego słowa? Jak powiedział, tak było. Wtedy była choroba filipińska, a nie alkohol, a teraz jest awaria sprzętu nagłaśniającego. I nawet z tym, szary człowieczku, nie dyskutuj, bo pozwy pójdą. Awaria to awaria, a jeśli Ci po głowie chodzą inne myśli, to my to spokojnie, pokojowo i sądownie załatwimy – tak, żebyś myślał prawidłowo.

Niegodne działania pisowskiej Targowicy

Pan Marcin wspomniał również, że nie będzie się poddawać badaniom pod kątem stanu przeduradarowego, ponieważ część jego wyborców – nie mogąc uwierzyć, w to co słyszą – martwiło się, że może to kwestie zdrowotne, bo wiadomo przecież, że tak światły człowiek jak pan Kierwiński do kieliszka nie zagląda, a już na pewno nie wtedy, kiedy następnego dnia ma wygłosić przemówienie. Nie, nie zamierzam, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Proszę mi wierzyć. Tak jak powiedziałem, był straszny pogłos z głośnika, który był niedaleko. Więc bardzo słabo słyszałem, nie wiem, czy to była też kwestia jakiegoś sprzęgnięcia mikrofonów. Zdarza się. Nie ma to nic wspólnego ze stanem zdrowia, aczkolwiek dziękuję za troskę, wszystko jest w porządku – tłumaczył – Różne komentarze były, także polityków z polskiego życia publicznego, którzy chluby mu raczej nie przynoszą. Raczej nadinterpretują tutaj fakty lub starają się uprawiać taką brudną walkę polityczną. Jak rozumiem mają coś, do czego mogą się przyczepić, ale te insynuacje są naprawdę niegodne. Jeżeli ktoś chce wykorzystywać to święto do swojej brudnej polityki, to sam sobie wystawia świadectwo. No i spoko, jasna sprawa. Tylko czy takie samo świadectwo wystawił sobie Roman Giertych, który od razu znalazł winnego całego zajścia?

To nie my, to PiS!

Tak tylko pytam, bo Romek pisał coś o pisowskiej targowicy i chciałabym wiedzieć czy tekst: Nazwisko dźwiękowca, który obsługiwał dzisiaj najbardziej chciałbym poznać. #PiStoTargowica nie jest przykładem wykorzystywania tego smutnego incydentu do uprawiania brudnej polityki? Mam wątpliwości, bo skoro pytania zwykłych ludzi, czy poseł Kierwiński na pewno był w pełni sił podczas swojego przemówienia, są przejawem brudnej polityki, to czym innym jest sugestia, że ktoś z PiS-u (a być może sam Kaczyński!) przełączał po kryjomu różne kabelki, żeby pan Marcin brzmiał tak jak brzmiał? W każdym razie, pan Giertych otrzymał odpowiedzi, że odpowiedzialnymi za całą tą sytuację mogą być Jack Daniels albo Johnny Walker. Śledztwo trwa! Poszukiwani się nie wywiną, nie ma bata. Niech no tylko pan Roman pozna miejsce przebywania obu żartownisiów, to im da do wiwatu. Podpowiadam, że poszukiwania można by było zacząć od jakichś sklepów monopolowych.

Choroba przenoszona drogą kropelkową

Pan Kierwiński postanowił jednak opublikować na swoim Twitterze dowody na to, że podczas swojego przemówienia był trzeźwy jak świnia i przedstawił wyniki badania alkomatem. Trochę wyglądają, jakby czternastolatek usiłował na szybko przepisać pracę domową, bo mogliśmy w nich przeczytać:

Policja: Kierwiński

Nazwisko badanego: Marcin

Imię badanego: 22.08.1976 r.

No, spoko, bardzo wiarygodne. Nie pozostawia już żadnych wątpliwości. Ja podejrzewam, że jak pan Kierwiński chuchnął, to od razu wzięło też policjanta, który miał wykonywać te badania i stąd te nieprawidłowości, ale na 100% jest tak, że pod hasłem „Policja” należy wpisać nazwisko, pod hasłem „Nazwisko” swoje imię, a pod imieniem datę urodzenia.

Albo to, albo poseł Kierwiński faktycznie przez kilka godzin przed wystąpieniem nie wylewał za kołnierz. I przypadkowo policjant, który wykonywał badania również. Ale w to żaden z nas nigdy nie uwierzy, prawda?

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej