Connect with us

Nawiasem Pisząc

Niebinarne kłamstwo

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Mężczyzna, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, nazywa się James Shupe. Parę lat temu został uznany za pierwszą niebinarną osobę w USA. Dzisiaj przyznaje, że to wszystko było oszustwem.

Jamie Shupe, 52, was born male, married a woman and had a child. But Shupe felt neither male nor fully female. Now, an Oregon judge has allowed Shupe to identify as non-binary, believed to be a first in the United States.

Identyfikuję się jako… jako kto tak naprawdę?

Wszystko zaczęło się w 2015 roku, kiedy Shupe napisał dla New York Times o swojej decyzji, żeby żyć jako kobieta. Opowiadał wówczas, że autentycznie czuł się kobietą oraz że „skutecznie przehandlował swój biały, męski przywilej, aby stać się jedną z najbardziej znienawidzonych mniejszości w Ameryce”. Rok później Shupe zmienił zdanie i stwierdził, że jednak nie identyfikuje się ani jako kobieta, ani jako mężczyzna i chce żyć jako osoba niebinarna. Trafił wówczas na pierwsze strony gazet, ponieważ sąd w Oregonie zgodził się, aby mógł wpisać w dokumentach tzw. „trzecią płeć”.

Zastraszanie w imię ideologii

A jak się ta cała metamorfoza zaczęła? Shupe nie ukrywa dzisiaj, że wielokrotnie, wspierany przez mainstreamowe media, uciekał się do szantażów i gróźb. W 2013 roku, w czasie poważnego kryzysu psychicznego, Shupe przekonał sam siebie, że jest kobietą i udał się do pielęgniarki, domagając się przepisania hormonów. Zagroził, że jeśli nie wyda mu odpowiedniej recepty, to sam sobie odpowiednie leki kupi przez Internet. Kobieta zgodziła się i przepisała mu hormony (2 mg doustnego estrogenu i 200 mg spironolaktonu), mimo że nigdy wcześniej Jamesa nie widziała. Całkowicie zignorowała fakt, że Shupe cierpiał na zespół stresu pourazowego (wcześniej przez około osiemnaście lat służył w wojsku), niektórzy psychiatrzy podejrzewają też u niego chorobę afektywną dwubiegunową oraz zaburzenie osobowości z pogranicza (czyli inaczej borderline). Jak dzisiaj przekonuje Shupe już wtedy ktoś powinien go powstrzymać, ale jak sam określa „niekontrolowany aktywizm transpłciowy sprawił, że pielęgniarka za bardzo się bała, aby mu odmówić”. Tylko jedna terapeutka próbowała mu się przeciwstawić – skończyło się tak, że Shupe złożył przeciwko niej formalną skargę i doprowadził do jej zwolnienia. Nie minęły dwa tygodnie, kiedy Shupe znalazł nowego terapeutę, który już bez żadnej dyskusji potwierdził jego tożsamość jako kobiecą.

Zrobię sobie krzywdę i nikt mnie nie powstrzyma

Zaraz po tym, jak zaczął przyjmować hormony, zapisał się również na terapię do kliniki płciowej w Pittsburghu, gdzie przymierzał się do operacji zmiany płci, która – jak go przekonywali transpłciowi aktywiści – rozwiąże wszystkie jego problemy i sprawi, że będzie szczęśliwym człowiekiem. Zmiana płci była ich zdaniem lekiem na całe zło i Shupe uwierzył w ich zapewnienia. W tamtej chwili nikt nie mógł już stanąć Amerykaninowi na jego drodze do poddania się operacji waginoplastyki. Istnieje obfita literatura internetowa informująca osoby transpłciowe, że ich zmiana płci nie jest prawdziwa. Ale kiedy licencjonowany lekarz pisze do ciebie list, w którym stwierdza, że ​​urodziłeś się w niewłaściwym ciele, a agencja rządowa lub sąd potwierdza to złudzenie, stajesz się uszkodzony i zdezorientowany. Z całą pewnością tak właśnie było ze mną – opowiada dzisiaj Shupe.

Bolesna przeszłość

Zwierza się on również, że jako dziecko był wykorzystywany seksualnie przez krewnego oraz bity przez rodziców. Jak sam opisuje, był narażony na tak wiele przemocy i seksualnych cielesnych kontaktów, że do tej pory nie wie, jak przetworzyć mentalnie niektóre rzeczy, które widział i których doświadczał. Dzisiaj Shupe zgadza się z bardzo niepopularną w niektórych kręgach teorią Raya Blancharda, że istnieje grupa mężczyzn, u których podniecenie seksualne wywołuje myśl, że sami są kobietami. Zdaniem weterana amerykańskiej armii przyczyniły się do tego traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa, lata oglądania pornografii, kiedy służył w wojsku oraz małżeństwo z kobietą, która opierała się jego żądaniom, aby stała się idealna. W tamtym momencie faktycznie we własnej głowie stał się tą kobietą, a noszenie peruki, sukienek, szpilek i malowanie się podtrzymywało tę iluzję.

Shupe mówi dziś wprost, że najlepszą dla niego rzeczą byłaby intensywna terapia, która uchroniłaby go przed jego niezdrowymi – jak sam obecnie przyznaje – skłonnościami:

Społeczność medyczna tak bardzo boją się społeczności trans, że teraz nie chcą już stawiać nikomu diagnozy Blancharda. Transpłciowi mężczyźni wygrywają w medycynie i wygrywają walkę o język- wspomina – Udało im się uczynić określenie transwestyty wulgarnym, a przecież oznacza on po prostu mężczyznę ubierającą się w kobiece ubrania. Podkreśla on, że teraz koniecznie trzeba nazywać ich transseksualistami (a przecież jeszcze do niedawna znaczenie tego słowa było zupełnie inne – transseksualista był osobą, która przeszła już jakąś formę medycznej lub chirurgicznej terapii korekty płci – przyp. M.) Zauważa on również pewne zjawisko – twierdzi mianowicie, że kobiety, które stają się mężczyznami nie walczą w sposób równie zaciekły w wojnach społeczności transpłciowych; robią to teraz prawie wyłącznie „mężczyźni w sukienkach”. Trauma, hiperseksualność spowodowana wykorzystywaniem seksualnym w dzieciństwie i autogynefilia powinny być sygnałami ostrzegawczymi dla osób zajmujących się sztuką medyczną, psychologią, psychiatrią i medycyną fizykalną – ale nikt oprócz jedynego terapeuty w Pittsburghu nigdy nie próbował mnie powstrzymać przed zmianą mojej płci. Po prostu pomagali mi się krzywdzić – podkreśla mężczyzna. Trudno im się jednak dziwić, skoro Shupe osobiście przyczynił się do zwolnienia wspomnianego terapeuty.

Trudna sława

Trzy lata po określeniu się jako kobieta, Shupe zwrócił uwagę, że mimo zażywania wszystkich hormonów, w dalszym ciągu nie przypomina on kobiety. Wtedy zaczął chronić się za określeniem „niebinarny”. Zwrócił się więc do swoich lekarzy z prośbą, aby zrobili z niego osobę niebinarną, a nie dalej walczyli z jego organizmem, żeby coraz bardziej przypominał kobietę. Lekarze zgodzili się, ale terapia wyglądała podobnie – Shupe znowu musiał faszerować się hormonami. Aby uciec od złudzenia, że stał się kobietą, Shupe właśnie wtedy zwrócił się do sędziego z Oregonu, aby prawnie uznał jego płeć jako niebinarną. Miało to miejsce w 2016 roku – Shupe stał się wówczas pierwszą prawnie uznaną osobą niebinarną w Stanach Zjednoczonych. Wtedy to właśnie został on gwiazdą wśród społeczności LGBT – jego historia i zdjęcia trafiły do publikacji na całym świecie. W tym czasie skontaktowała się z nim organizacja pomocy prawnej dla osób LGBT z siedzibą w Waszyngtonie z propozycją pomocy zmiany w metryce urodzenia. To było kolejne „historyczne zwycięstwo” Amerykanina – wystawiono mu zupełnie nową metrykę urodzenia w Waszyngtonie – po raz pierwszy w historii stolicy Ameryki Północnej wydrukowano akt urodzenia ze znacznikiem płci innym niż mężczyzna czy kobieta. Jego płeć określono jako nieznaną.

Od bohatera do wroga

W 2017 roku Shupe otwarcie wystąpił przeciwko sterylizacji i okaleczaniu dzieci zdezorientowanych płciowo i transpłciowych członków służby wojskowej. Wtedy też organizacje LGBT odwróciły się od niego – z dnia na dzień z pupila liberalnych mediów stał się konserwatywnym pariasem. Z kolei w 2019 roku James wyjawił prawdę na temat swoich doświadczeń. Stwierdził, że i tak miał szczęście, bo jego ciało, pomimo poddawaniu go procesowi hormonalnej zmiany płci przez sześć lat, jest praktycznie nienaruszone. Nie znaczy to jednak, że mężczyzna wyszedł z tego eksperymentu bez szwanku – jak sam opisuje na jego psychice pozostanie niezagojona blizna, a kilka lat przyjmowania hormonów przyczyniło się do różnego rodzaju problemów zdrowotnych. Twierdzi również, że ma olbrzymie wyrzuty sumienia z powodu „oszustwa”, w którym brał udział. Pod wpływem jego działań wydano miliony dolarów z pieniędzy podatników na korektę dokumentów prawa jazdy w jedenastu stanach i mocno popchnięto do przodu transseksualne szaleństwo.

Gorzka prawda

Dzisiaj Shupe otwarcie mówi, że nie ma trzeciej płci. Że osoby interpłciowe są albo kobietami, albo mężczyznami, a ich stan jest wynikiem zaburzenia rozwoju seksualnego. Potrzebują one terapii psychologicznej, a nie faszerowania hormonami. „Odegrałem swoją rolę w rozwijaniu tej wielkiej iluzji. Nie jestem tutaj ofiarą. Moja żona, córka i amerykańscy podatnicy są prawdziwymi ofiarami” – wyznaje po latach. Oczywiście o jego historii nie przeczytamy w żadnym medium głównego nurtu – media zaczęły go po prostu ignorować, mimo że wcześniej praktycznie nie schodził z pierwszych stron gazet. Z jednego powodu – wyznanie Jamesa jest bardzo niewygodne dla lewicowych aktywistów. Nie pierwszy raz prawda jest dla nich tak bolesna, że za wszelką cenę starają się ją uciszyć. Warto jednak to doświadczenie Amerykanina nagłaśniać – być może przekona kogoś do zmiany zdania, zanim wyrządzi sobie nieodwracalną krzywdę.

M.

źródło: https://www.intellectualtakeout.org/article/i-was-americas-first-nonbinary-person-it-was-all-sham/

FB: https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

TT: https://twitter.com/NawiasemPiszac

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O pewnej wielkiej imprezie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na pewno zauważyliście, że wielu polityków odwala jakieś chore akcje. Mam subiektywne wrażenie, że częściej są to ludzie wywodzący się z nowej koalicji rządzącej, ale tu się przyznaję, że jestem dość mocno stronnicza. Ale można choćby wspomnieć Grzegorza Brauna, najbardziej prawicowego z prawaków. Zgodzicie się chyba ze mną, że akcje tych bardziej po lewej śmiało można określić mianem „cringe’u”, jak to teraz mówi młodzież. Niezwykle trafne, patrząc na to, na jakie pomysły wpadają przedstawiciele nowego nie-rządu.

Ciekawe przypadki politycznej zabawy

Mieliśmy bowiem Julię Żołędziowską, która w pewien sylwestrowy wieczór pochwaliła się w mediach społecznościowych, że usypuje sobie ściechę – konkretnie wrzuciła zdjęcie. Kiedy spadła na nią fala krytyki, tłumaczyła się, że to tylko taki żart, a tak naprawdę to przecież mąka. Ciekawe poczucie humoru. Nie do końca jej jednak wierzę, bo miewam mąkę w domu i konsystencja jest trochę inna, mniej kryształowa, ale to może inna odmiana dla nowobogackich, do której jako plebs nie mam dostępu. Był też Sławomir Nitras, który kiedyś szarpał się z posłem Kaletą, ale też zdarzyło mu się przeszukiwać torby i plecaki członków PiS-u. Niedawno stanął też po stronie Holendrów, którzy szarpali prezesa Legii, kojarzycie może tę awanturę? Szczerze powiem, że Sławka uważam za największego buca z naszego nie-rządu, zaraz obok Michała Kołodziejczaka. Któremu zresztą też niedawno przytrafiła się wpadka, bo Ukraińcy dość mocno sugerowali, że spec od rolnictwa był w stanie wskazującym, podczas niedawnej dyskusji na temat ukraińskiego zboża. I to wskazującym nie na jakiś tam alkohol, tylko na substancje nie do końca w Polsce legalne. Nie ma co wierzyć we wszystko Ukraińcom, bo znamy ich nie od dziś, ale ich słowa są bardziej wiarygodne, jeśli przypomnimy sobie zdjęcie z owego spotkania, na którym pan Michał był już pogrążony w kamiennym śnie, co może sugerować, że nastąpiło tzw. „zejście”. Przypomina mi się też Rafał Trzaskowski, który kiedyś na dyskotece zrobił awanturę, bo DJ nie puszczał jakiejś piosenki, którą wybrał, bo – zdaniem Rafała – nie wiedział, kim on jest! Aha, i oczywiście Jacek Sutryk, który napisał niepełnosprawnemu człowiekowu, skarżącemu się na kiepską pomoc MOPSu w sprawach tak prozaicznych jak codzienna toaleta, żeby mniej siedział w Internecie, a więcej się mył. Prezydent Wrocławia rywalizuje teraz w II turze wyborów prezydenckich z Izabelą Bodnar, która dała się poznać w Sejmie po okrzykach: „Go, Poland! Goooo!”. Oczywiście, na prawicy mieliśmy kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego i bójkę z policją w wykonaniu Przemka Wiplera, ale…\

Lider pelatonu

Ale ten osobisty konkurs wygrywa zdecydowanie Jacek Protasiewicz, któremu obca jest chyba maksyma: „Piłeś, nie pisz”. Jego ostatnia chora akcja była na tyle żenująca i idiotyczna, że zostawił konkurencję daleko w tyle. Bo wiecie, nie jednemu Jackowi zdarza się przesadzić z alkoholem (chociaż jemu w miarę regularnie), ale mało komu przychodzi do głowy, żeby pisać jakieś obrzydlistwa w sieci. To był bardziej etap dwunastolatka, który po raz pierwszy podwędził rodzicom pół flaszki z barku, a potem – zanim zwymiotował i stracił przytomność – uznał, że fajnym pomysłem będzie napisać, co by się zrobiło z Anią z IV b, publicznie i wulgarnie obrażać wychowawczynię, a potem zapowiedzieć koledze z klasy, że w poniedziałek go pobije. Umówmy się, to jest mniej więcej ten sam kaliber, tylko że dwunastolatek to tak naprawdę dzieciak, więc poza naganą i pasem od ojca nic mu raczej nie grozi, a Protasiewicz jest mężczyzną w kwiecie wieku, na dodatek pełniącym funkcję publiczne…. Impreza Jacka trwała trochę dłużej niż nasze, zwykłe, plebejskie, bo zaczął w sobotę, a skończył w niedzielę. Zaczął od Oskara Szafarowicza, któremu napisał: Biedaku, nawet nie wiesz, co oznacza starcie całego Parmiggiano na obiad z seniorem, bo od Ciebie chcą tylko miękkich ust… współczuję… nie! Twoje czerwone i duże wargi muszą robić karierę w PiS, nieprawdaż? Przyznam szczerze, że sama nie przepadam za młodym rycerzem PiS-u, ale spójrzcie co my tutaj mamy. Najpierw facet utrzymujący się z pieniędzy podatników obraża innego za gorszą sytuację materialną, potem sugeruje mu robienie kariery przez łóżko i homoseksualizm, a przy okazji wyśmiewa się z jego wyglądu. Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby ktoś w podobny sposób odnosił się do chłopaka w makijażu i rurkach. Tutaj oczywiście afera gigantyczna też musiała być, ale odnoszę wrażenie, że bardziej ze względu na jego stosunek do Darii Brzezickiej, niż przez to, że poobrażał iluś tam ludzi w Internecie. Dziwne zainteresowanie starszego gościa wyglądem młodego studenta wydaje mi się mocno niepokojące, ale wiadomo – żeby życie miało smaczek…

Niezdrowe fascynacje

Protasiewicz w ogóle wydaje się mieć skłonności do studentów obojga płci, ale do 22-letniej, zdaje się, Darii jeszcze wrócimy. Kolejną ofiarą pana Jacka okazał się Samuel Pereira – pan wojewoda dolnośląski, koniecznie chciał wiedzieć, czy ten „bidok” dalej siedzi w wannie. Nie wiem, do czego potrzeba mu była ta informacja, ale ten człowiek wykazuje naprawdę nienaturalną ciekawość życiem seksualnym innych ludzi. Kiedy bowiem sympatyk Prawa i Sprawiedliwości odpowiedział, że nie jest zainteresowany bliższymi relacjami z Protasiewiczem, ten odpisał mu: Kijem bym opędzał… nawet gdybyś pan się starał, jak przy rozporku Kurskiego. No dobrze, ale się nie stara, więc w czym problem? Poza tym znowu – wyśmiewanie sytuacji materialnej (chociaż Pereira jako były wicedyrektor TVP chyba nie może narzekać na biedę – przynajmniej dość mocno sugerowały to swego czasu prorządowe media, publikując zarobki byłych pracowników publicznej telewizji) oraz sugerowanie niezbyt przyzwoitych zachowań. Obsesja jakaś? Chyba tak, bo pan Jacek zdaje się wiedzieć, jak wygląda przyrodzenie dziennikarza śledczego, Marcina Dobskiego: Bo z niego taki dziennikarz śledczy, jak z jego 20 cm – 20 cm! 😂 Zwykla, przeciętna fujara 🤣. Przypominam, ten człowiek był w związku z kobietą i tym również nie zawahał się pochwalić. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pytał innych mężczyzn, czy jeszcze biorą kąpiel oraz oceniał ich penisy… Pewnej użytkowniczce Twixa napisał, że Daria Brzezicka leży jeszcze w łóżeczku, a ja przygotowuję jej kanapki i kawusię… i zaraz zaniosę do łóżeczka… Proszę nie zazdrościć, że nie nasza wina, że się w życiu poukładało… a z tej zazdrości tylko głupie tweety Pani wychodzą spod klawiatury 😉 oraz A teraz z Darią Brzezicką przygotowujemy się do niedzielnego obiadu, więc – trolle! – nie przeszkadzać!. Ale panie Jacku, przecież to pan dzwoni… Ale przynajmniej on nie rozsiada się w kuchni, kiedy żona zapierdziela to się szanuje. Powiem Wam, że to dość ciekawe, bo po wpisach pana wojewody widać, że troszkę wstawiony był i troszkę mu się paluszki plątały, ale jednak był w stanie pisać zrozumiale i nikt nie miał wątpliwości, o co mu chodziło (zachowałam ich oryginalne brzmienie, więc możecie ocenić, chociaż kilka literówek litościwie poprawiłam – przyp. m). A mimo wszystko wydawało mu się, że takie pisanie jest z jakichś powodów dosyć zabawne. W każdym razie – związek młodziutkiej studentki z prawie sześćdziesięcioletnim mężczyzną budzi pewne kontrowersje, ale ostatecznie – przestępstwa nie popełnili, dorośli ludzie mogą tworzyć takie związki, jakie im się podobają. Zresztą pani Brzezicka zapewnia o ich wielkiej miłości, więc widziały gały, co brały. Zastanawiam się tylko, czy na pewno nie przeszkadza jej to zainteresowanie partnera męskimi narządami płciowymi. Mnie by przeszkadzało, ale ja jestem nietolerancyjna. Niech się bawią, romantycy.

Tusk znowu się wściekł

W każdym razie szambo wybuchło i trzeba było zareagować, dlatego Donald Tusk odwołał go ze stanowiska wojewody. Oczywiście, media znowu pisały, że premier jest wściekły. To jest standardowe hasło, kiedy Koalicja Obywatelska coś zawali – oczywiście ma to sugerować, że szef PO o niczym nie wiedział, nie słyszał, nie maiał pojęcia – chciał, żeby było zrobione dobrze, a tutaj jakieś szkodliwe dla Polaków ustawy? Tak było przecież po ustawie wiatrakowej. Niechcący sugeruje to jednak co innego – że Tusk jest zwyczajnie mściwym i wybuchowym człowiekiem, bo kto normalny tak często się wścieka? I pewnie taka jest racja, a o te ustawy to się denerwuje, że ich autorzy nie dopilnowali, żeby jakoś ukryć te niezbyt korzystne pomysły. No i może jeszcze to, że nie jest w stanie zapanować nad tym, co wyczynia jego partia.

A Protasiewicz? Tutaj może odwyk mógłby coś pomóc…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej