

Lemingopedia
„Randka inflacyjna”. Współczuję wszystkim, którzy szukają drugiej połówki
Współczuję chłopakom i dziewczynom, którzy są na etapie poszukiwania drugiej połówki do założenia rodziny. Serio.
Na łamach portalu dla p0lek panie wzajemnie usprawiedliwiają się, łącznie z panią psycho-loszką, że: „jeżeli jedna strona traktuje w taki sposób drugą, to zawsze będzie wykorzystywanie. Inaczej jest natomiast w sytuacji, kiedy dzieje się to za obopólną zgodą. Zapraszam cię na kolację lub do kina i ja za to płacę, ponieważ chcę twojego towarzystwa, chcę spędzić z tobą miło czas”. Wtedy jest to jasny układ dorosłych ludzi”.
Randka inflacyjna czyli najedzona i zadowolona
Zacytuję jeszcze jeden fragment. „Znajoma nie czuła jednak z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie – często pisała z kolejnymi panami oraz korzystała z ich zaproszeń. Kiedy zapraszali ją na spacer, zazwyczaj odmawiała. Gdy proponowali spotkanie w kawiarni lub restauracji – szła. W efekcie oni płacili za to, co wybrała, a ona wychodziła najedzona i zadowolona”.
Randka inflacyjna z usprawiedliwieniem
Dlaczego portal dla p0lek to usprawiedliwia, a pani psycho-loszce wyszła taka oczywista półprawda? Z prostego powodu. Bo nie chce przyznać, jaki jest właściwie cel randki. Po co ludzie spotykają się ze sobą? Część zapewne wyłącznie dla seksu, ale nimi się nie zajmuję, bo i nie ma czym. Podstawową potrzebą w życiu człowieka jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Absolutnie podstawową. Takim bezpiecznym domem dla duszy i ciała jest tradycyjna rodzina.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy wskutek tysięcy artykułów propagujących szonowanie, kobiety – które są rozsądniejsze od mężczyzn – zaczynają dopuszczać do siebie myśl, że w sumie to „mogłabym puścić się za schabowego z pieczonymi ziemniakami, bo w razie coś to się wyskrobię, a jutro na kolację pójdę z innym”.
Kolorofon zaczyna migać. Problemy się nawarstwiają. Panuje taka ogólna, wzajemna nieufność.
Z perspektywy konserwatysty mogę Was jedynie zapewnić, że cena absolutnie nie gra roli. Kobieta umawiająca się na randki wyłącznie celem napełnienia żołądka, nie różni się niczym od książkowej postaci Irki z „Zapisków Oficera Armii Czerwonej” Sergiusza Piaseckiego. Zacytuję, bo lejtnant podsumował jakość tej znajomości dobitnie: „Tak się skończyła moja wielka miłość. Dobrą dostałem ja nauczkę i na zawsze straciłem chęć do romansów z burżujkami. Jednak nasze sowietki są nieporównanie lepsze i tańsze”.
A ja? Ja, spośród tysiąca retropowrótów w modzie, życzyłbym sobie, aby w końcu zapanowała znów moda na godność. Straszna inflacja w tym zakresie jest od kilku lat.
_________________
Obserwuj mnie tutaj:
- Facebook: https://www.facebook.com/Lemingopedia
- Twitter: https://twitter.com/Lemingopedia
- Instagram: https://www.instagram.com/lemingopedia/
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Lemingopedia
Powstaje film „Zieleńsza Granica”! Agnieszka: to hołd dla bohaterów – funkcjonariuszy i żołnierzy

To będzie film, który zatrzyma Polskę. Pani Agnieszka zapowiada film „Zieleńsza Granica” – opowieść o milczących bohaterach naszych czasów: funkcjonariuszach i żołnierzach, którzy każdego dnia stają twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, poświęceniem i samotnością. Wstrząsające świadectwa, niepublikowane materiały i gorzka prawda o wojnie hybrydowej na polskich granicach.
REDAKCJA: Pani Agnieszko, zaskoczyła Pani opinię publiczną zapowiedzią filmu „Zieleńsza Granica”. O czym będzie ten film?
Pani Agnieszka: Ten film będzie jak dzwon bijący na trwogę i jednocześnie hymn pochwalny dla ludzi, o których zbyt długo milczano. To opowieść o tych, którzy w ciszy, bez fleszy aparatów, z odwagą i bólem w sercu stają na straży polskiej suwerenności – naszych strażnikach granic, żołnierzach i funkcjonariuszach.
REDAKCJA: Czyli pokażecie ich poświęcenie, dramaty, wybory?
Pani Agnieszka: Dokładnie. Ci ludzie są jak żywa tama wobec potopu. Codziennie mierzą się z nieludzkim ciężarem – nie tylko fizycznym, ale i moralnym. Chronią nasze domy, nasze dzieci, nasze jutro. A w zamian często spotykają się z niezrozumieniem, szyderstwem, a czasem nienawiścią. My chcemy im oddać głos, twarz i serce.
REDAKCJA: W filmie mają pojawić się również niepublikowane dotąd materiały dotyczące przestępczości wśród migrantów i działań służb specjalnych?
Pani Agnieszka: Tak. Zdecydowaliśmy się pokazać to, co do tej pory skrywały archiwa i lęki. Mamy dostęp do dokumentów, nagrań i świadectw, które ukazują przerażającą prawdę: granica nie jest już tylko miejscem migracji – stała się linią frontu wojny hybrydowej. Przemyt ludzi, narkotyków, broni, celowe destabilizowanie społeczności przygranicznych. Wszystko to przy udziale służb białoruskich i rosyjskich.
REDAKCJA: To brzmi poważnie. Czy nie obawia się Pani, że taki film wzbudzi kontrowersje?
Pani Agnieszka: Prawda zawsze wzbudza kontrowersje. Ale milczenie to forma współudziału. Jeśli mamy być wolni, jeśli mamy być bezpieczni – musimy spojrzeć w oczy temu, co niewygodne. Bohaterowie tego filmu ryzykują życie nie tylko na granicy – oni ryzykują je także wewnętrznie, w walce z własnymi sumieniami. Czas przestać ich osądzać. Czas ich wysłuchać.
REDAKCJA: Jakiej reakcji Pani oczekuje od widzów?
Pani Agnieszka: Nie oczekuję łez ani braw. Oczekuję zrozumienia. Oczekuję, że po wyjściu z kina ktoś powie: „Nie wiedziałem. Teraz rozumiem.” Że matka spojrzy inaczej na mundur syna. Że ktoś powstrzyma się od pochopnej oceny. Że Polska na chwilę się zatrzyma i pochyli z szacunkiem nad tymi, którzy – w mrozie, błocie i niepewności – stoją tam, gdzie kończy się nasza mapa, ale zaczyna się nasza odpowiedzialność.
REDAKCJA: Kiedy premiera?
Pani Agnieszka: Jesienią. Po wyborach. Symbolicznie – wtedy, gdy mgły gęstnieją, a granica staje się nie tylko linią na mapie, lecz cienką nicią między światłem a mrokiem.
____________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe. Całość została oczywiście zmyślona, tak jak wszystkie obietnice tych, którzy starają się dziś ubrać w piórka obrońców granicy.
Jeśli uwierzyliście, że ten film powstałby po wyborach, to idźcie na wybory i zagłosujcie na Rafała Trzaskowskiego, Szymona Hołownię, albo Magdalenę Biejat, bo przecież doskonale pamiętacie, że zawsze stali murem za polskim mundurem, nigdy nie kłamią, a ich środowiska polityczne głosując na Tarczę Wschód, głosowały za bezpieczeństwem, a nie pozbawieniem Polski zarządzania własną granicą.
Tak było. Uwierzcie im czwarty raz. Tym razem na pewno dotrzymają słowa.
Lemingopedia
Szkolenia Googla i Tuska za 10 groszy rocznie na każdego Polaka! I to jest konkret!

Proszę Państwa, ja przepraszam, ale od dobrych 20 minut próbuję się uspokoić i jakoś mi nie wychodzi. Dzieje się historia! Premier Donald Tusk i CEO Google Sundar Pichai ogłosili dzisiaj w Warszawie przełomowy program dotyczący sztucznej inteligencji. I wiecie co? Polska PKB skoczy o 8%! Tak przynajmniej wynika z dzisiejszego show.
Najpierw szybki konkret: Google przeznacza 5 milionów dolarów (tak, milionów, nie miliardów – PAP już musiał wysłać sprostowanie, bo się zapędzili) na szkolenia cyfrowe dla Polaków. 5 milionów w pięć lat. Czyli po milionie rocznie.
Matematyka Google i Tuska
Policzmy razem, bo matematyka nie kłamie: 5 mln dolarów to jakieś 20 mln złotych. Podzielone na 5 lat to 4 mln zł rocznie. Podzielone na 37,5 mln obywateli Polski daje nam… uwaga… ok. 10 groszy na osobę rocznie!
Dziesięć groszy! Niech nikt nie mówi, że Google się nie dorzuca do rozwoju cyfrowego Polski. Dziesięć groszy! To niemal 1/3 ceny bułki kajzerki! To 25 razy mniej niż bilet do toalety na dworcu!
Ale spokojnie! To dopiero początek. Polska, według Pichaia, to teraz największy hub inżynieryjny Google w Europie. Ponad 2 tysiące pracowników, 20 lat budowania zaplecza i teraz podpisujemy memorandum w sprawie sztucznej inteligencji w energetyce, cyberbezpieczeństwie i innowacjach. I to jakie!
No i proszę Państwa – deregulacja! Rozmawiano o ułatwieniach, konkurencyjności i przyszłości, w której Google pomoże nam uprościć administrację. Aż się chce powiedzieć – hallelujah! Tylko pytanie – na ile to faktyczne działania, a na ile kolejny odcinek serialu „Uśmiechnięta Polska – Edycja AI”?
Podsumowując: PKB Polski +8% (no chyba że Google miało na myśli własne PKB 🤔). 5 milionów dolarów w 5 lat na szkolenia (nie szalejcie z wdzięcznością!). Polska to inżynieryjny raj dla Google (może warto poprosić o podwyżki?). Deregulacja, innowacje, sztuczna inteligencja – same hity.
Czyli mamy to! Historia dzieje się na naszych oczach, a przyszłość jest świetlana. Tylko uważajcie, żeby Wam się od tych 10 groszy rocznie na edukację cyfrową nie przewróciło w głowach. Trzymajmy fason, Polska w końcu rośnie w siłę! 🚀
Lemingopedia
Co widzi polska nauka na chwilę przed śmiercią?

Co widzi polska nauka na chwilę przed „śmiercią”? Dwóch jegomościów, którzy przyczynili się do tej tragicznej sytuacji. Oto obraz smutnej rzeczywistości, w której uśmiech na twarzach polskich naukowców zniknął.
Prof. Sankowski odwołany: Decyzja, która wstrząsnęła środowiskiem
Wychodzi na to, że polscy naukowcy już się nie uśmiechają. Z funkcji IDEAS NCBR, najlepszego państwowego ośrodka badań nad AI, odwołano wybitnego specjalistę prof. Sankowskiego.
W odpowiedzi na tę decyzję z instytutu odeszło już 6 naukowców – prof. Marta Kwiatkowska z Uniwersytetu w Oxfordzie, prof. Aleksander Mądry z MIT, prof. Wojciech Samek zatrudniony w Fraunhofer Heinrich Hertz Institute, Zofia Dzik z Instytutu Humanites.
Odeszli również Marcin Żukowski, który współtworzył takie spółki jak Vectorwise i Snowflake oraz Marek Barwiński.
Finansowanie Narodowego Centrum Nauki: Obiecanki bez pokrycia
A takiemu Narodowemu Centrum Nauki obiecano większe finansowanie, bo przecież pisiory wiadomo – ciemnogród. Nie dają na naukę, bo to katolskie zabobońce. O! Jak tak, to profesory poprawiły okulary i mówią „Donald Tusk jest debeściak. I jego mafia też jest debeściak”.
Koalicja wygrała wybory. I wiecie co ze zdumieniem odkryły profesory kilka miesięcy później? Że… uwaga, cytuję: „Projekt budżetu stoi zatem w jawnej sprzeczności z publicznymi zapewnieniami o konieczności zwiększenia finansowania NCN”.
Obecnie NCN jest zmuszone do zamknięcia lub ograniczenia części organizowanych konkursów i programów grantowych.
Sieć Badawcza Łukasiewicz: Kolejne kontrowersje
A Sieć Badawcza Łukasiewicz? Pani dr hab. inż. Alicja Bachmatiuk, była dyrektora Łukasiewicz – PORT. Pani dr Alicja, jak sama mówi, powróciła z Korei Południowej, celem budowania polskiej nauki.
Niedługo po tym, gdy odmówiła powołania poza konkursem Bartłomieja Ciążyńskiego (były już wiceminister sprawiedliwości, były wiceprezydent Wrocławia, szef klubu radnych Lewicy) na swojego zastępcę we wrocławskim PORT, sama została usunięta z funkcji dyrektora, pomimo swojego 5-letniego kontraktu.
Kto jest frajerem?
To prowadzi nas do dwóch logicznych wniosków. Pierwszego, że „kłamca zawsze pozostanie kłamcą”. I drugiego, że skoro te nasze profesory – habilitowane i rehabilitowane – dają się nabrać po raz trzeci na tego samego, rudego jegomościa, co w życiu słowa prawdy nie powiedział, to może wcale nie są tacy bystrzy, za jakich się podają. Tak czy nie?”