Connect with us

Nawiasem Pisząc

Kiepskie dni na Czerskiej

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pisałam już o aferze ze Stanowskim na moim FB kilka dni temu, ale muszę jeszcze do tego nawiązać, bo inba się z tego zrobiła niesamowita. Normalnie Wybiórcza-Gate. O samym zarzewiu konfliktu nie będę się zatem wielce rozpisywała – przypomnę jedynie, że redakcja szmatławca z Czerskiej wyjątkowo nie lubi Krzysztofa Stanowskiego i postanowiła napisać o nim tekst, w którym zawarto co najwyżej półprawdy, w większości jednak manipulacje i kłamstwa. Twórca Kanału Zero postanowił więc wziąć odwet, bo z jakichś przyczyn nie spodobało mu się nazywanie go seksistą. I trzeba powiedzieć, że wyjątkowo celnie ich wypunktował. Mówiąc kolokwialnie – nie było potem co zbierać.

Maryśka nie czai bazy

Zanim jednak przejdę do meritum, wspomnę, że w swojej odpowiedzi Krzysztof Stanowski opowiedział również o innej pani dziennikarce, Marii Korcz, która rozpoczęła atak w jego stronę kilka miesięcy wcześniej – mianowicie, że śmieci w lesie i nazywa ekologów nazistami. Znowu – nie chcę się rozpisywać – napiszę jedynie, że naprawdę trzeba mieć umysł wyjątkowo niskich lotów, żeby nie załapać, że wpisy, do których odnosiła się pani Maria były ironią. I to naprawdę oczywistą. Gazeta Wybiórcza postanowiła jednak wypuścić jej odpowiedź i… cóż mogę powiedzieć… strzeliła sobie w kolano. Korcz mówiła w niej bowiem, że setki razy już słyszała, że po prostu nie zrozumiała żartu, sugerując oczywiście, że po pierwsze Stanowski ani chybi jest seksistą, bo ją bardzo nieładnie potraktował z góry, a po drugie, że zawsze jak ktoś palnie coś chamskiego i kontrowersyjnego, to potem się tłumaczy, że to był żart, ale ona, stara wyga, nigdy nie daje się nabrać i pan Krzysztof też jej nie oszuka, nie z nią takie numery. Jak mogę to skomentować? Jeśli dziewczę nie dostrzegło bijącego aż po oczach sarkazmu we wpisach Stanowskiego, to jestem skłonna uwierzyć, że faktycznie setki razy słyszała już od kogoś, że czegoś nie rozumie. Podejrzewam, że za każdym razem, kiedy otwiera usta, żeby zabrać głos w jakiejś sprawie, w odpowiedzi słyszy: „Maryśka, jak ty nic nie kumasz!”. Poza tym – jeśli ktoś Ci powtórzy coś jeden raz, to możesz uznać, że się czepia, po kilku razach powinieneś zacząć się martwić, ale jeśli stu ludzi mówi Ci to samo, to już naprawdę coś jest nie tak.

Ofiara, którą gotowi jesteśmy ponieść

Było to tak niesamowicie lekkomyślne, naiwne i zwyczajnie w świecie głupie, że aż nie do wyobrażenia. Dlatego mało kto uwierzył, że młoda przecież pismaczka zdecydowała się to zrobić z własnej nieprzymuszonej woli. Zwłaszcza że to przecież nie ona była główną bohaterką ostatniego „Dziennikarskiego Zera”. W komentarzach pojawiły się słynne, żartobliwe komentarze: „Mrugnij dwa razy”. Może się mylę, ale według mnie dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co po filmie Stanowskiego dzieje się w Internecie i jakie są ogólne nastroje, więc szczerze wątpię, żeby ładowała się na taką minę. Który młody, niedoświadczony dziennikarz chciałby, żeby na początku jego kariery śmiało się z niego pół polskiego Twixa? Dlatego podejrzewam, że Korcz została wypchnięta przez szefów (Michnik jest przecież cynicznym manipulantem, zresztą nie on jeden w tej redakcji) i myślę, że wiem w jakim celu. Poświęcono ją w imię wyższych celów i została rzucona dziennikarzowi na pożarcie. Pewnie gdyby chwycił przynętę, redakcja podsuwałaby mu kolejne, niedoświadczone i głupiutkie autoreczki, żeby je po kolei rozjeżdżał. Po którymś razie można by było napisać obszerny tekst, jakim to Stanowski jest seksistą, że tak się znęca nad swoimi młodszymi koleżankami po fachu. I że oni ostrzegali. Publicysta nie dał się jednak nabrać i odpowiedział jedynie: Szanowna Redakcjo. Jeśli macie u siebie słabsze jednostki, powinniście je chronić, zamiast wystawiać na publiczny osąd. Na tym polega odpowiedzialność za pracowników. Fakt, troszkę to było złośliwe, ale ten facet potrafi przecież ostrzej. Internauci nie byli jednak tak wyrozumiali i na najbliższe 24 godziny (jeśli nie dłużej) pani Maria stała się pośmiewiskiem Twixa. Nie wiem, czy pracodawcy się nad nią zlitowali i pozwolili w końcu schować się w domu i pochlipać w poduszkę, czy dziewczyna sama stwierdziła, że wszystko lepsze niż to – w każdym razie od czasu tej swojej wypowiedzi milczy.

Wyborcza nigdy się nie poddaje

Tam na Czerskiej mają jednak wyjątkowo mało rozwinięty instynkt samozachowawczy, bo następnie odpalił się Piotr Głuchowski, a redakcja znowu – z tylko sobie znanych powodów – postanowiła to przepuścić. To był moment, w którym Gazeta Wybiórcza strzeliła sobie w drugie kolano. Teraz pozostało im tylko czołgać się do drzwi z napisem: 'Ewakuacja”. Autor kłamliwego artykułu o Stanowskim tłumaczył, że w swoim artykule napisał wyraźnie: „Oto fragmenty tekstów” i je zacytował, „nie wchodząc w detale kto o kim i dlaczego”. I już. Tyle według niego wystarczyło. On nie widzi nic złego, że „nie wchodząc w detale” wprost zasugerował czytelnikom, że to Krzysztof Stanowski wypisywał te wszystkie wulgaryzmy, nie wydaje mu się też istotne, żeby kontekst miał jakiekolwiek znaczenie. Cała odpowiedź pana Piotra jest, rzecz jasna, ukryta za pay-wallem. Twórca Kanału Zero udostępniał na swoim Twixie fragmenty tej odpowiedzi, ale szczerze pisząc nie wiem, czy będzie chciał się jeszcze do tej sprawy odnosić. Niby znowu mogłoby być śmiesznie, niby znowu osiągnąłby świetne zasięgi, ale ile razy można się schylać? Poza tym inna mądra na Twixie (Maja Herman) zarzuciła mu ableizm (ja nie wiedziałam co to za cholera, ale podobno jest to wrogość do osób niepełnosprawnych), więc po co miałby dostarczać jej argumenty pod tę tezę? W każdym razie w Wybiórczej zadbano o to, żeby ogólnodostępny nie był ani jeden punkt (tytuł tekstu to: „Kłamstwa i manipulacje Krzysztofa Stanowskiego w 10 punktach) z… ekhm, ekhm… riposty pana Głuchowskiego. Moim zdaniem to też nie jest przypadek i nie wynika to tylko z tego, że od paru lat wszystkie ich teksty są płatne. Oni doskonale zdają sobie sprawę, że się zblaźnili, mleko się rozlało i niewiele da się już zrobić. Pozostaje im najtwardszy, żelazny elektorat, dlatego należy przekonać tych ludzi, że z tym Krzyśkiem to wcale nie tak, a inaczej; ewentualnie dostarczyć argumentów, żeby wiedzieli co mówić, gdyby któryś z nich był aż tak zdesperowany, żeby bronić ich „dobrego” imienia. W razie czego to oni zrobią z siebie idiotów, panowie dziennikarze wysłali już jedną ofiarę na stracenie i w tej chwili wystarczy. Bo jaki inny cel miałoby publikowanie niedostępnego tekstu, skoro znajduje się w nim odpowiedź na materiał, który po pierwsze był puszczony na portalu ogólnodostępnym, a po drugie obejrzało go około miliona ludzi, a pewnie drugie tyle trafiło na najbardziej kąśliwe fragmenty, które latają po Internecie. Jaki inny jest w tym sens? Ja szczerze mówiąc nie znajduję.

Mimo wszystko ta afera raczej nie wyjdzie Wybiórczej na dobre. Tekst Głuchowskiego co prawda jest zablokowany, ale komentarze można poczytać. I owszem jest parę takich, których autorzy stają po stronie pana Piotra (to ten najtwardszy, rzetelny elektorat), ale pojawiło się sporo takich, w których ludzie piszą, że taki poziom żenady i kompromitacji to za wiele nawet dla nich, więc im jest bardzo przykro, ale rezygnują z subskrypcji. <3

Gdyby ktoś nie widział, a chciałby:

Link do filmu Stanowskiego:

Link do odpowiedzi Marii Korcz:

https://twitter.com/gazeta_wyborcza/status/1770161399232135573

Link do mojego tekstu na FB:

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=831512845656809&set=pb.100063943033540.-2207520000&type=3

M.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Niezrozumiały fenomen

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Naprawdę bardzo mocno zastanawiam się nad fenomenem Taylor Swift, bo – nie ma co się łudzić – to jest fenomen, i to nawet na skalę światową, bo pamiętam, że w Warszawie były potężne korki i utrudnienia w ruchu ze względu na jej koncert. A przecież to zwykła pop-celebrytka, która śpiewa zwyczajne pop-piosenki. Pamiętamy chyba poprzednich wykonawców tego typu muzyki, bo mieliśmy przecież Britney Spears, Backstreet Boys, N’Sync, Christinę Auguilerę, ale mam wrażenie, że Taylor słucha nie tylko młodzież, ale też ludzie pełnoletni. Zanim zaczęłam pisać ten tekst, puściłam sobie kilka ich piosenek. Styl muzyczny jest dla mnie nie do zaakceptowania, ale postanowiłam zacisnąć zęby i wsłuchać w tekst. I dalej nie rozumiem. Według mnie to następna z typowych pop-arstystek. I spoko. Niech sobie będą. Nawet wolałabym, żeby nastolatkowie słuchali Taylor niż innych, dzisiejszych tekstów o r*chaniu, dawaniu d*py i pieniędzy wywalanych na ćpanie, bo ma się ich dużo, więc można.

Dziwne polityczne autorytety

W dalszym ciągu jednak nie rozumiem, w jaki sposób trafia ona do osób dorosłych. I to do tego stopnia, że kiedy ogłosiła ona, że popiera Kamalę nagle – według niektórych sondaży – aż 18% dorosłych Amerykanów zadeklarowało, że zagłosują na Harris. I to jest dla mnie niesamowite. Wydawało mi się, że świat skonstruowany jest tak, że piłkarz kopie piłkę, piosenkarz śpiewa, a aktor występuje na scenie, natomiast poglądy polityczne ludzie muszą wypracować sobie sami. Niby zdaję sobie sprawę, że to już od dawna tak nie jest, ale jakoś nie potrafię przyjąć tego do wiadomości. Ja na przykład lubię pod względem aktorstwa Cezarego Żaka czy Artuta Barcisia – wiem, że obaj pojawiali się na tych śmiesznych spędach Komitetu Obrony Demokracji, ale aktorskie rzemiosło mają, według mnie, opanowane do perfekcji. Lubię również wracać do „Seksmisji”, w której występował Jerzy Stuhr, o którym wielokrotnie tu pisałam i chyba wszyscy zauważyliście, że – delikatnie mówiąc – daaaaaaleeeeeeko mi było do jego poglądów. Z Krystyną Jandą już nie jest tak kolorowo, bo – pomijając fakt, że jest chyba najaktywniejszą artystką, z tych grzebiących się w politycznym szambie i propagującą ludzi do głosowania tak, jak ona chce (bo – w jej przekonaniu – jest wielką artystką. więc wie o wszystkim najlepiej), to mam wrażenie, że większość jej ról była pisana pod to samo dyktando – poza świetną rolą w „Przesłuchaniu” i „Tataraku”. Maja Ostaszewska w ogóle mnie aktorsko nie przekonuje.

Realny wpływ na wynik wyborów

Nie jestem fanką ani zwolenniczką Donalda Trumpa – uważam po prostu, że lepiej, żeby wygrał on, niż Kamala Harris. Jedna tylko rzecz mnie zastanawia… Wydawałoby się, że po tym nieudanym zamachu, po którym ochroniarze prowadzili już Trumpa, żeby przetransportować go do szpitala, a on wciąż krzyczał swoje wojownicze hasła, Donald ma wygraną w kieszeni. A tymczasem wychodzi sobie artystka, mówi, to co mówi (ponieważ – po raz kolejny – wydaje jej się, że ma odpowiednie kompetencje do przekonywania innych do takiego, a wyboru w kwestii politycznej, tylko dlatego, że jest znana) i nagle wszystko się obraca. W tej chwili Kamala Harris i Donald Trump idą łeb w łeb. I bardzo możliwe, że popularna piosenkareczka może wpłynąć na te wyniki.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Niezatapialny Ośrodek zaczyna przeciekać

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Nie za ciekawie dzieje się w naszej ukochanej Ojczyźnie. Nowy rząd jeszcze się nie rozpadł, chociaż kłócą się między sobą niesamowicie i tak naprawdę, gdyby partie będące w koalicji z Platformą miały odrobinę honoru już by tę koalicję zerwały. Wychodzą na wierzch różnice światopoglądowe (i muszę tutaj pochwalić PSL, chociaż rzadko to robię, że się nie ugiął i jednak stoi w obronie nienarodzonych), wszyscy posłowie koalicjanci mają już chyba świadomość, że tych najważniejszych dla siebie spraw nie przepchną, wiec ta koalicja z ich punktu widzenia nie powinna mieć większego sensu, ale jednak wysokie stołki skutecznie przyciągają. W tej chwili niezgadzający się w kwestiach światopoglądowych członkowie koalicji zwracają się do siebie w sposób wulgarny – ot, choćby Anna Żukowska do Hołowni, który na wieść o tym, że ma się szybko oddalić w niesprecyzowanym kierunku wzruszył tylko ramionami (a potem przyjął od AMŻ kwiaty, które miały być pewnie przeprosinami i zapozował pięknie do zdjęcia, żeby pokazać wyborcom, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a w koalicji jest miłość, zgoda i tolerancja). Ostatnio Marta Lempart wykrzykiwała podobne wulgaryzmy w stronę mężczyzny podobnego do Władysława Kosiniaka-Kamysza, a panie i panowie z KO i Lewicy jeszcze tego prostackiego zachowania bronili. A skoro stołki dla tych ludzi są najważniejsze, to wiadomo, że będą się ich kurczowo trzymać, choćby z ich postulatów nic nie przeszło, a Donald robił już z nimi kompletnie, co chce.

Niezrozumiały klosz ochronny

Dlatego warto wspomnieć o czymś pozytywnym. Najbardziej optymistyczną dla mnie informacją sprzed kilku dni była ta o zajęciu konta OMZRiK przez komornika. ❤ Coś pięknego, od dawna marzyłam, żeby ci kłamcy w końcu się doigrali. Przy okazji sprawdziłabym też, skąd ta organizacja ma finansowanie, poza tym, że od biednych frajerów, którzy im wpłacają datki. Bo, jak sami pewnie się domyślacie, za najbardziej agresywnymi poglądami idą określone korzyści. Warto zastanowić się nad tym, kto czerpie korzyści z tego, żeby przedstawiać Polskę w złym świetle, kto chciałby dążyć do utraty jednolitości w polskim społeczeństwie (tu już niestety dużą część swego planu zrealizował), kto chętnie wpuszczałby tutaj uchodźców z granicy polsko-białoruskiej, jak i tych, których proponuje nam Unia Europejska (a wiadomo, jaki to będzie rodzaj uchodźców), kto chciałby ostatecznie zdestabilizować Polskę. I komu zależy na pogłębianiu podziałów, co skutecznie robią nasi politycy już od ponad dwudziestu lat. Oj, bardzo bym chciała wiedzieć, bo mnie ten żałosny ośrodek śmierdzi od dawna i nadziwić się nie mogłam, że wszystkie ich kłamstwa i oszczerstwa uchodzą im płazem. Jakiś niesamowity klosz ochronny długo, długo mieli nad sobą i nawet, kiedy prawomocnie skazano Rafała Gawła na dwa lata pasiaka, temu udało się uciec i znaleźć azyl (tak – AZYL!) w Norwegii, bo rzekomo w Polsce był uciskanym gejem. Dlatego pojechał tam z żoną i dziećmi. Tutaj też warto się zastanowić, kto tam pociąga za sznurki, bo w głowie się nie mieści, żeby inne kraje udzielały azylu na takiej podstawie. Dlaczego sprawy nie zweryfikowano i przyjęto Gawła w ciemno, dlaczego poszczególne kraje tak bezgranicznie wierzą (albo udają, że wierzą) w te wszystkie kłamstwa, jakie na nasz temat wypuszczają lewicowi aktywiści? Bo naprawdę wątpię, żeby taki człowiek jak Gaweł, był dla nich szczególnie przydatny. Dlatego tak bardzo nurtuje mnie na czyje zlecenie ci ludzie pracują, bo nie chce mi się wierzyć, że z „dobrego serduszka” wyprawiają tę całą swoją błazenadę i zasypują prokuraturę wnioskami o pozew na przypadkowych ludzi, bo coś im się nie podobało.

Szarmancki pan doktor

Ale do brzegu – organizacja człowieka, pieszczotliwie nazywanego knurem, przegrała dwa procesy z powództwa cywilnego wystosowane przez dwie poszkodowane kobiety. Pierwszą z nich, jest pani Katarzyna Skrzypkowska. OMZRiK miał wpłacić na jej konto 10 000 złotych zadośćuczynienia oraz napisać oficjalne przeprosiny na swoich profilach w ciągu 30 dni od zakończenia rozprawy. A kim jest pani Katarzyna? Według ośrodka – oczywiście, że rasistką! Ponieważ kobieta postanowiła nie chylić głowy przed arabskim lekarzem, miała w poważaniu różnice kulturowe, które przecież należy szanować bezgraniczne i wyżej postawiła swoją godność, bezczelna. A ponieważ media mamy takie wiarygodne, jakie mamy, to zaczęły one udostępniać bez żadnej weryfikacji tekst OMZRiK – prym wiodły w tym, oczywiście, Gazeta Wyborcza i Radio Zet. Niestety, nieznane są granice bezczelności działaczki ONR-u i ta pozwała ośrodek, a w trakcie procesu, bardzo dokładnie wyjaśniła, o co tak naprawdę chodziło z arabskim lekarzem. Otóż pani Katarzyna napisała bardzo krzywdzący i rasistowski komentarz, sugerujący żeby wybitny lekarz wracał do siebie i tam robił to, co Arabowie podobno lubią robić z kozami. Co gorsza, kobieta postanowiła odpowiedzieć tak na próbę ubogacenia kulturowego, którego przecież tak potrzebujemy, bo wtedy nie dość, że lekarzy i inżynierów, to jeszcze sportowców będziemy mieli lepszych. Np. Ibrahima w triathlonie… chociaż nie wiem, bo w tym przypadku on może rywalizować w pierwszej części dystansu jeszcze kilka dni po tym, jak jego rywale zakończą wyścig. W każdym razie pan doktor niewinnie zagaił kobietę: Wyglądasz jak zwykła bladziura, która daje dupy, mi by było wstyd tak wyjść na ulice połykaczko spermy, dam ci pięć zeta to może mi obciągniesz (…) poparz sobie ryj kwasem. Nie wiem, mnie się wydaje, że pani Katarzyna po prostu zastosowała w praktyce arabską kulturę, ale ośrodek uznał inaczej, publikując jedynie odpowiedź Skrzypkowskiej. Żeby było jeszcze zabawniej, prawnik kobiety coś tam sobie poszukał, postukał i mu wyszło, że mężczyzna nie istnieje w centralnej ewidencji lekarzy w Polsce, a także Wielkiej Brytanii.

Ach, ten język miłości

Ten wyrok nie jest jeszcze prawomocny, chociaż mam nadzieję, że niedługo to nastąpi, ale uprawomocnił się za to inny, w sprawie z powództwa Agaty Schrötter, który zapadł 14 marca. I to już daje duże nadzieje, że jednak da się wygrać z OMZRiK, którego wnioski o pozwy są z reguły nieskutecznie, ale za to skuteczne, jak do niedawna, było unikanie przez nich jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje oszustwa. Tutaj ośrodek zastosował klasykę swojego działania, mianowicie umieścił jakieś przypadkowe zdjęcie pani Agaty (które nie wiadomo, skąd miał, bo nie było to zdjęcie profilowe albo zdjęcie w tle z jej portali społecznościowych) i stwierdził, że pani popełniła jakieś przestępstwo rasistowskie, homofobiczne, ksenofobiczne czy Bóg jeden wie jakie. Nie mogę znaleźć tej informacji, a nie ma chyba co trafić czasu, żeby powtarzać kłamstwo. Kobieta pewnie by o tym nawet nie wiedziała, gdyby nie to, że wylało się na nią morze miłości i tolerancji w formie komentarzy pod owym wpisem OMZiR, ale też w wiadomościach prywatnych, dzięki którym pani Agata dowiedziała się, że w ogóle popełniła jakieś przestępstwo. Sąd nakazał przeprosić powódkę, ale panowie monitorujący widocznie uznali, że pozywać to oni, ale nie ich i wyrok sądu olali. W związku z czym teraz ich konto będzie monitorowane przez komornika. Ogólnie ciekawe jest to, że te komentarze pisali przecież ludzie przepełnieni miłością i tolerancją. Taką wiecie, koalicyjną. Wszyscy znamy chyba Internet nie od dziś i wiemy, że wulgarne pyskówki, wyzwiska i hejt są tutaj powszechne. Wystarczy napisać jeden nieprzychylny, ale wyważony komentarz i można utopić się w bagnie łajna wylewanego przez ludzi, którzy się z naszą opinią nie zgadzają. Mimo wszystko, niecodziennie zdarza się, żeby ktoś z tego powodu kogoś pozywał, a jeszcze rzadziej, żeby sprawę wygrywał. Koledze kiedyś odmówili, bo stwierdzili, że szkoda zachodu. Mniemam zatem, że te komentarze musiały być aż tak tolerancyjne, że pani Agacie się pod tą tolerancją nogi ugięły. Organizm widocznie nieprzystosowany miała. Nie wiem, jakie konkretnie były to komentarze, ale strzelam, że były to zdania zawierające więcej przecinków, niż słów oraz takie bardzo dosadnie sugerujące kobiecie, że niedługo może jej się coś przykrego wydarzyć. Podejrzewam, że nawet konkretnie jej pisali, co jej się przydarzy, jasnowidze miłościwe.

Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że w tym kraju człowiek zwieje przed prokuraturą i policją i nie pójdzie do więzienia na dwuletnie wakacje, ale przed komornikiem nie ma szans. Nie wiem, czy to początek końca OMZiR, nie podejmuję się wyrokowania, bo nie wiem, jaki jest ich majątek, ani ile ostatecznie komornik ma im ściągnąć. Pamiętajmy też, że wciąż są ludzie, którzy wpłacają im datki, bo przecież to taka słuszna inicjatywa. Ale, mimo wszystko, została przełamana pewna granica, kłamliwa szczujnia ukryta pod płaszczykiem fundacji będzie miała chwilowe problemy, a co najważniejsze nieprzyjemna prawda zacznie powoli docierać do ludzi. Co prawda, main-streamowe media jakoś niechętnie o tym piszą i tutaj warto chyba powrócić do postawionego wcześniej pytania: dlaczego?

M.

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O tym, jak polski rząd szanuje wolę wyborców

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ze zdjęcia uśmiecha się do nas Maciej Gdula. Na Twixie chwali się, że on codziennie do ministerstwa jeździ rowerem, bo dba o klimat. Wypadałoby mieć nadzieję, że nie w takim stanie, jak jego kolega z koalicji, Franek Sterczewski, ale zostawmy to. Pan Gdula bowiem zadał pytanie swoim obserwującym: Czy sadzicie, że cześć rządowych limuzyn powinna zostać zamieniona na rządowe rowery?. Czyli wydawałoby się, że szanuje głos swoich wyborców, skoro pyta ich o zdanie w tak ważnej kwestii, ale za chwilę się okaże, że niekoniecznie.

Parę słów o hipokryzji

Wróćmy jednak do pytania o limuzyny. Bo wydaje mi się, że nie jest do pytanie do nas, a powinna być sugestią do pana premiera, który załatwił swojemu rządowi 77 horrendalnie drogich limuzyn. Moc minimum 250 koni mechanicznych, napęd na cztery koła, co najmniej trzystrefowa klimatyzacja, podgrzewane fotele i reflektory LED – takie wymagania mają spełniać zamówione auta, bo przecież ministrowie nie będą jeździć byle czym, no gdzieżby. W końcu to słudzy narodu, więc prestiż i wygoda muszą być zachowane. Nie wiem też, czy to nie już jedną z tych limuzyn pojechał na wakacje wiceminister finansów, a za benzynę płacił służbową kartą. Tłumaczył się potem, że nie wiedział, że nie wolno, a jego koleżanka z partii zapewniała, że po prostu się pomylił. Dlatego nie wolno mieć do pana ministra wielkich pretensji, zwłaszcza że sam podał się do dymisji. Nie jestem do końca przekonana, czy zrobił to z własnej woli i poczucia wstydu i wyrzutów sumienia, czy raczej przekonał go wpis Donalda Tuska na Twixie, w którym sugestia, co powinien zrobić była aż nazbyt wyczuwalna. Zresztą to wcale nie było dużo pieniędzy, bo paliwo jest w końcu po 5,19 za litr… A nie, czekaj. W każdym razie po raz kolejny bawi mnie hipokryzja nowego rządu, bo wcześniej politycy KO krytykowali PiS za nadmierny rozmach w kupowaniu i najmie samochodów. Warto jednak pamiętać, że politycy KO krytykowali też poprzedni rząd, że zatrudnił zbyt wielu ministrów i wiceministrów do swojego rządu – wtedy była to – w szczytowym momencie – liczba 120 pracowników. Teraz rząd liczy sobie 134 osoby, a warto wspomnieć, że Tusk utworzył trzy nowe, nikomu niepotrzebne ministerstwa, żeby zadowolić koalicjantów, którzy zgodzili się połączyć z nim siły pod pewnymi warunkami. I tak oto mamy ministerstwo równości, ministerstwo ds. społeczeństwa obywatelskiego i ministerstwo polityki senioralnej. Czym zajmują się dwa ostatnie nie wie nikt, ale pani Kotula dba o to, żeby w szpitalach wykonywane były aborcje wbrew wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który sami nie wiedzą jak ugryźć, a o dyskryminacji mężczyzn, jeśli chodzi o wiek emerytalny, że wcale nie jest taka zła, więc panowie, morda w kubeł. Aha, z tym TVP to też zdaje się mówili, że przecież na onkologię dziecięcą te pieniądze są potrzebne, ale to było wtedy, a teraz jest inaczej, więc też wszystko w jak najlepszym porządku.

Potrzebny kandydat w postępowym ministerstwie

A co do szanowania głosu wyborców, to wydaje mi się, że skoro ci pokazali panu Gduli czerwoną kartkę podczas ostatnich wyborów parlamentarnych, to chyba dlatego, że nie chcieli go widzieć na państwowym, wysokim stanowisku. Otrzymał on wtedy zaledwie 3954 głosy, zajął trzecie miejsce w okręgu, ale warto wspomnieć, że Małopolska ogólnie stanęła na wysokości zadania, bo cała lewica osiągnęła wynik poniżej progu (4,74 %), więc nie dostała się nawet pani Magdalena Dropek (ponad 9000 głosów), która z żalem skwitowała, że nie będzie tęczowego-lewicowego mandatu z tego regionu. Brawo Małopolska! Mam jednak poczucie, że skoro obywatele nie chcieli widzieć pana Gduli w Sejmie, to prawdopodobnie również nie chcieli go widzieć w rządzie. Mimo to, pan premier okazał się ślepy i głuchy na życzenie Polaków, wobec czego zamontował Gdulę w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które wiadomo, co z polskim szkolnictwem teraz wyczynia. Dość powiedzieć, że Barbara Nowacka niedawno stwierdziła, że nie widzi powodu, dla którego dzieci nie mają się uczyć o 54 płciach, zwłaszcza że ukróciła im materiał do nauki tak, że czasu będą miały aż nadto, żeby dowiedzieć się, że poza babą i chłopem są jeszcze inne płcie. Oraz jakie. Pani Barbara nie widzi też nic złego w tym, że historii uczniowie będą się uczyć w wersji niemieckiej, więc pewnie niedługo dzieci dowiedzą się, że atak Niemców w 1939 roku był spowodowany antysemityzmem naszych rodaków, trzeba było więc Żydów ratować i w tym celu wybudowano dla nich getta i obozy, żeby tylko ci wredni Polacy ich nie dorwali. Dzieciaki będą też przekonane, że to zwykła bezczelność, że Polska ośmieliła się w ogóle przebąkiwać o reparacjach, bo przecież po II wojnie światowej ośmieliła się wysiedlać Niemców ze swoich terenów (myślę, że korepetycji w tym zakresie może udzielać Erika Steinbach) i – co najważniejsze – to Polska powinna zwrócić pieniądze Niemcom za amunicję, którą zużyli podczas Powstania Warszawskiego. W każdym razie pani Basia miała bardzo dobry powód, żeby się na to zgodzić, bo chyba podczas ostatniego apolitycznego campusu, na którym roztańczona młodzież śpiewała co należy zrobić z PiS-em, ale to nic nie szkodzi, bo jest to element naszego dziedzictwa kulturalnego, była bardzo zaskoczona, że podręczniki do historii pisali… historycy. Dzięki jej interwencji będą to robić niemieccy politycy.

Wracając do pana Gduli – krótko cieszyłam się z tego, że nie dostał się do Sejmu, bo tolerancję do tego człowieka mam mniej więcej taką, jak do Łukasza Kohuta, czyli ujemną. Wydawałoby się jednak, że skoro Maciek tak bardzo liczy się ze zdaniem obywateli w sprawie limuzyn i rowerów, to uszanuje również ich decyzję i nie przyjmie nominacji do rządowego stołka, ale wtedy widocznie aż tak się tym nie przejmował.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej