Inny Wymiar
Inny Wywiad (IX) – gość: Szymon Michałek
Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Po dłuższej przerwie, spowodowanej, m.in. wieloma sprawami, które miałem na głowie, zapraszam na kolejny #innywywiad. Ten może rzeczywiście być troszkę inny (nietypowy), ze względu na swój temat. Również skupia się on na kwestiach społeczno-politycznych, ale jest on związany z piłką nożną. Moim gościem był bowiem Szymon Michałek, społecznik i kibic Ruchu Chorzów, który od dłuższego czasu jest wiodącą postacią, starającą się o nowy stadion dla klubu z Górnego Śląska. Swoje postępy w tej materii komentuje, np. na profilu Cicha6. Jeszcze raz zapraszam 🙂.
Inny Wymiar🔵: Kwestia nowego stadionu dla Ruchu Chorzów pojawia się publicznie na Górnym Śląsku już od wielu lat, a hasło „nowy stadion dla Chorzowa” wybrzmiewa ostatnimi czasy ze zwielokrotnioną siłą. Ile to już lat fani Ruchu starają się o nowy obiekt dla swojego ukochanego klubu? Niedawno natknąłem się na Pana tweeta, w którym była mowa o problemach infrastrukturalnych ze stadionem przy Cichej 6 już w latach 90.
Szymon Michałek⚪️: Pierwsze spotkanie dotyczące budowy nowego stadionu Ruchu, w którym brałem udział, miało miejsce w 2007 roku w gabinecie ówczesnej pani prezes Ruchu Katarzyny Sobstyl. Obok prezes Ruchu wzięło w nim udział szczęściu kibiców prezydent Marek Kopel oraz trener Marek Wleciałowski.
Ale pierwsze plany, niedawno odkryte przez Grzegorza Joszko z Wielkiego Ruchu, rysowano już w 1988 roku. Powstał wtedy koncept na trzypoziomowe trybuny stadionu o pojemności 40000 widzów.
Jednak sprawą budowy stadionu zająłem się z większą uwagą gdy powstała obecna koncepcja stadion w 2013 roku, czyli rok po pierwszej manifestacji kibiców, którzy tłumnie wyszli protestować przeciwko bezczynności Andrzeja Kotali w tym zakresie.
Więc pierwsze spotkanie miało miejsce 16 lat temu, a na dobre zająłem się tym tematem 10 lat temu. Profil Nowy stadion dla Ruchu, na którym propaguje ideę powstania stadionu założyłem zaś w 2014 roku, czyli 9 lat temu.
IW🔵: Jaki wpływ na brak postępów w sprawie stadionu dla Ruchu miał Pana zdaniem fakt, że przez wiele lat prezydentem Chorzowa był Marek Kopel, były hokeista GKS Katowice?
SM⚪️: Nie mam żadnych informacji, które w sposób bezsprzeczny przemawiały za tym, że Marek Kopel, człowiek związany z GKSem Katowice, celowo działjąc przeciwko Ruchowi nie chciał budować stadionu. Jednak były prezydent przegrał walkę Chorzowa o organizację EURO2012, nie widział szans na powstanie stadionu. Jednocześnie nie robił nic w kierunku jego powstania, podobnie jak obecny prezydent Chorzowa Andrzej Kotala. Ich działalność w tym zakresie skupiała się na powtarzaniu, że miasta nie stać. Jednocześnie Marek Kopel nie tak dawno temu w jednym z wywiadów twierdził, że sytuacja Ruchu jest komfortowa, ponieważ ma sój stadion przy Cichej 6 oraz ma do dyspozycji Stadion Śląski. Rzeczywistość brutalnie te słowa zweryfkowała, ponieważ chwilę później wycięte zostały maszty oświetleniowe stadionu Ruchu, a mecz przeciwko Wiśle Kraków z różnych przyczyn nie mógł odbyć się na Stadionie Śląskim. W efekcie zmuszeni jesteśmy w tej „komfortowej” sytuacji rozgrywać mecze w Gliwicach.
Zarówno Kopel jak i Kotala prawdopodobnie nigdy nie chcieli, żeby ten stadion powstał. A na pewno nie zrobili nic, żeby jednak powstał.
IW🔵: Ostatnimi czasy Ruch stał się bardzo „medialny”, właśnie ze względu na kwestie swojego obiektu, który stał się dość istotnym elementem w zasadzie już trwającej kampanii wyborczej. Przypomnę, że w tej sprawie spotkał się Pan zarówno z byłym premierem Donaldem Tuskiem jak i obecnym premierem Mateuszem Morawieckim. Jak ocenia Pan oba te spotkania i co sądzi o internetowych kłótniach fanów jednego czy drugiego obozu politycznego, piszących w tym temacie coś na zasadzie: „jak można spotykać z kimś takim jak Tusk/Morawiecki”?
SM⚪️: Nie bardzo interesuje mnie wojenka tych dwóch obozów. Już w 2019 roku podczas manifestacji na rynku w Chorzowie, pod Urzędem Miasta, mówiłem do zgromadzonych kibiców i mieszkańców Chorzowa, że na temat stadionu mogę rozmawiać z każdym.
Ja jestem skuteczny w działaniach. Naszym celed od początku był stadion i nigdy tego celu nie traciliśmy z oczu.
Kibice Ruchu śpiewają „nie ważne z kim i nie ważne gdzie, my gramy zawsze o zwycięstwo”. Myślę, że te słowa dobrze opisują moją walkę o stadion.
IW🔵: Jeszcze parę, paręnaście lat temu podobny do „Niebieskich” problem ze stadionem miał zaprzyjaźniony Widzew. Tam również znalazł się pewien człowiek, który przewodził staraniom o nowy dom dla „czerwono-biało-czerwonych”. Czego mógł się Pan od niego nauczyć i przenieść w tej materii na grunt chorzowski?
SM⚪️: Moim odpowiednikiem w walce o Serce Łodzi był Tomasz Figlewicz, z którym wymianiałem poglądy i czerpałem inspirację. Wymiana informacji między kibicami Ruchu i Widzewa jest wielopoziomowa, dla przykładu służę radą w rozwoju niedawno powstałego sektora rodzinnego na stadionie Widzewa.
IW🔵: Kilka dni temu Ruch otrzymał licencję na grę w PKO BP Ekstraklasie. Czy to oznacza, że do czasu ukończenia budowy nowego stadionu przy Cichej, „Niebiescy” będą grali na Stadionie Śląskim czy może pozostaną w tym okresie na obiekcie przy Okrzei w Gliwicach, gdzie grają w tej rundzie?
SM⚪️: Do października będziemy grali w Gliwicach, później przeniesiemy się na Stadion Śląski.
IW🔵: A co z karnetami? Teraz są sprzedawane na mecze w Gliwicach, a co stanie się z nimi i karnetowiczami po przenosinach do „kotła czarownic”?
SM⚪️: Będą ważne na SŚ. Ale to najlepiej pytać u źródła w klubie.
IW🔵: Ok. Pytam, bo sam bym kupił, ale nie miałem wcześniej karnetu na stadion w Gliwicach, więc nie dam rady, bo jest on za mały. Śląski co innego 😉.
Ostatnio odbyło się sporo różnego rodzaju spotkań w sprawie nowego stadionu dla Chorzowa, m.in rady miasta, w których brał także udział prezydent Kotala i, w których pojawiły się kwestie pieniędzy na nowy obiekt. Jak Pan je ocenia?
SM⚪️: Podchodzę do tego ostrożnie. Jestem człowiekiem czynu, a władze w Chorzowie tylko mówią, ale niewiele robią. Należy cieszyć się, że znowu ruszony został temat stadionu, dzięki dotacji, którą za moim pośrednictwem Premier Mateusz Morawiecki przekazał naszej niebieskiej społeczności, ale jest też druga strona medalu, czyli miasto, które należy nadal pilnować w zakresie realizacji tej inwestycji. Przez 13 lat pokazali nam, że nie mozna im zaufać w tej i nie tylko w tej kwestii, dlatego chcemy być blisko tego tematu proponując udział strony społecznej. Póki co, bez odzewu ze strony miasta.
IW🔵: Słyszałem głosy, że budowa nowego stadionu przy Cichej powinna zacząć się jeszcze w 2023 roku i skończyć w 2026, a przez ten czas Ruch ma grać na Śląskim. Ile w tym prawdy?
SM⚪️: Myślę, że budowa nie zacznie się w 2023. Chyba, że za budowę uznamy wyburzanie starego obiektu. Z informacji które do mnie docierają rozumiem, że najpierw musi powstać Program Funkcjonalno Użytkowy, na podstawie którego dopiero zostanie stworzony projekt.
Doświadczenia z wcześniejszych lat, gdy projekt, poprawki do projektu, poprawki do poprawek do projektu, przeciągały się miesiącami, każe sądzić że i tym razem przed nami saga pod tytułem „nowy projekt”. Jest już końcówka czerwca. Miasto ma do 30 czerwca złożyć wniosek. Wątpię, że projekt będzie gotowy w ciągu kilku następnych miesięcy, żeby można było wjechać z ciężkim sprzętem na budowę i zacząć stawianie trybun, czy nawet rozpocząć przebudowę przyłączy mediów.
Uwierzę, jak zobaczę.
Mówiłem to już kiedyś, powtórzę to i teraz. Budowa stadionu składa się z wielu elementów, biurokratycznych oraz budowlanych. Jeśli któryś z tych elementów będziemy nienaturalnie przeciągali, może się okazać, że zamiast budować 3 lata, stadion powstawał będzie dużo dłużej. Przykładem jest chociażby plan powstania popularnego balona, czyli krytego boiska dla dzieci, hali pneumatycznej. Plany były, żeby inwestycję zrobić bodajrze w 2021 roku, jest rok 2023, a miasto wycofuje się z inwestycji, tłumacząc to tym… że ma powstać stadion i nie ma pieniędzy na halę pneumatyczną.
IW🔵: Czy uważa Pan, że teraz jesteście, jak dotąd najbliżej osiągnięcia celu?
SM⚪️: Jeśli mamy gwarancję rządu o dofinansowaniu w wysokości 100 mln zł to nie może być inaczej. Dzisiaj dzięki zaangażowaniu kibiców takich jak Sławomir Kordela czy ja jesteśmy najbliżej. Ale to jeszcze nie oznacza, że stadion powstanie. Nadal mam obawy ,że władze chorzowskie mogą mieszać. Potrzeba czynów, nie słów.
IW🔵: Co mogą zrobić zwykli kibice, aby pomóc w powstaniu nowego stadionu dla „Niebieskich”?
SM⚪️: Patrzeć władzy miejskiej na ręce. Nadal zabiegać, nie ufać że stadion się wybuduje, bo zbyt wiele razy nas okłamano.
Kupować karnety, chodzić na mecze i pokazywać że nasza społeczność zasługuje na nowy stadion.
IW🔵: Na koniec – gdyby miał Pan przekonać ludzi kompletnie nie orientujących się w sprawach futbolu, którzy nie rozumieją dlaczego aż tak wiele się ostatnio mówi o tym w świecie polityki, do budowy stadionu dla chorzowskiego Ruchu przy Cichej 6, to co by im Pan powiedział?
SM⚪️: Każdy klub potrzebuje swojego domu, nie tylko boiska, ale również pomieszczeń dla zawodników, pracowników, zarządu itd. Dom Ruchu marniał przez lata, w przestrzeni publicznej mówiło się o pudrowaniu trupa. Stadion się starzał, rozpadał, aż w końcu zaczął stanowić zagrożenie dla kibiców oraz kierowców na pobliskiej drodze szybkiego ruchu przez możliwość zawalenia się jupiterów. Problem stał się tak nośny wśród ludzi polityki, bo to polityk ten stadion obiecał w 2010 roku ubiegając się o prezydenta miasta. Gdyby ten stadion zgodnie z obietnicą wybudował, nie byłoby tego zamieszania. Mimo obietnic w kolejnych trzech kampaniach wyborczych z lat 2010, 2014 oraz 2018 stadion nadal nie stoi, a mamy 2023 rok. Dlatego usilnie walczyłem o jego budowę, o spełnienie danej nam wielokrotnie obietnicy. Ponieważ lokalnie i w województwie odbijaliśmy się od ściany, zaczepiliśmy jako środowisko samą górę partii Andrzeja Kotali, czyli przewodniczącego Donalda Tuska. Ponieważ nadarzyła się okazja, a zgodnie z moimi zapowiedziami z 2019 roku o stadionie mogę rozmawiać z każdym, postanowiłem również zainteresować obecnego premiera Polski, Mateusza Morawieckiego. To spowodowało zainteresowanie tematem stadionu na najwyższym szczeblu, przy okazji sprawa stała się niezwykle medialna.
Ktoś zapyta dlaczego nie Stadion Śląski? Po pierwsze dlatego, że jest zbyt duży, a każdy mecz generuje ogromne koszty. Legia Warszawa również nie gra na swoim stadionie, a Śląsk Wrocław czy Lechia Gdańsk, mimo że to kluby z dużych miast, nie potrafią zapełnić swoich nowych stadionów wybudowanych przy okazji Euro 2012 na ponad 40 tysięcy kibiców.
A ponieważ każdy klub potrzebuje domu, Cicha 6 jest domem Ruchu. Jest świetnie skomunikowana, nie generuje korków w mieście, w tym miejscu znaduje się hala, boiska treningowe, szkoła sportowa. Jest to idealne miejsce na stadion.
IW🔵: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dzięki za uwagę. Przy okazji, pozdrawiam wszystkich kibiców piłkarskich, zwłaszcza tych z Łodzi i Chorzowa. Widzew&Ruch!!!🔴-🔵 🙂😛
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Inny Wymiar
Inny Wywiad (XI) – gość: Lemingopedia
Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Dawno nie było żadnej, mojej rozmowy z nikim, ale teraz już jest znowu 😊. Zapraszam na #innywywiad z autorem strony Lemingopedia, z którym to pomówiłem sobie trochę o przeszłości, teraźniejszości jak i przyszłości. Efekty poniżej.
Inny Wymiar⚫️: Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się stworzyć „Lemingopedię”? Przy powstawaniu strony kierowałeś się pewną chłodną kalkulacją na zasadzie: „chcę osiągnąć to, to i to” czy działałeś bardziej pod wpływem emocji, tj. żeby pokazać sprzeciw wobec polityki ówczesnego rządu?
Lemingopedia🟠: 2013 rok – jak dobrze liczę to będzie 11 lat. To było totalnie spontaniczne. Byłem na studiach, rok 2013. Dookoła bezrobocie, młodzi bez perspektyw. Połowa roku na studiach czekała tylko na ostatni egzamin, żeby wyjechać do Anglii albo Belgii. Tam z tytułami naukowymi podejmowali pracę pakując sałatki, ścinając pory i słuchając wydzierającego się z nazistowskim usposobieniem Anglika: „Faster! Faster”. To był odruch, który w sumie uważam za jedną z szczęśliwszych decyzji w życiu 🙂
IW⚫️: Miałeś taki moment, powiedzmy przełomowy, że zrobiłeś jako Lemingopedia coś, co spotkało się ze zdecydowanie pozytywnym odbiorem czytelników, tak, że pomyślałeś sobie „jako bloger naprawdę mogę coś osiągnąć”? Jeżeli tak to kiedy i co to było?
L🟠: Było sporo takich momentów. Miło było mi słyszeć w komunikacji miejskiej, jak ktoś opowiadał, o tym co czytał na Lemongopedii i budziło to jakąś dyskusję. Fajne uczucie być anonimowym w tym wszystkim 🙂 Pamiętam szczególnie taką sytuację. Dzwoni telefon, że pani Rawicz-Zdun, sanitariuszka Powstania Warszawskiego potrzebuje schodołazu, bo mieszka wyżej, nie jest w stanie już zejść o własnych siłach. Kosztuje to koło 10 tys. złotych. Odpowiadam, że napiszę na profilu i myślę, że wpadnie chociaż kilka stów. Efekt był taki, że zrzutka została zamknięta w 18 minut! Zebrano prawie 16 tys. Schodołaz kupiliśmy, zawieźliśmy i służył do końca. Tamtych emocji nikt mi nie odbierze. Szczerze wzruszyłem się, że ludzie byli w stanie zaufać mi, podzielają poglądy i czują się w jakiś sposób odpowiedzialni i wdzięczni tym, którzy walczyli o niepodległą Polskę. Wspólnie zrobiliśmy coś naprawdę fajnego 🙂
IW⚫️: Byłeś chyba jednym z pierwszych tego typu profili w naszym kraju. Czujesz, że przetarłeś innym szlaki?
L🟠: Owszem, to był jeden z pierwszych tego typu profili, ale szlaki przecierali panowie z Gówno Prawdy, z Pitu-Pitu oraz Żelaznej Logiki. Jakimś zrządzeniem losu dołączyłem do tej grupy „kojarzonych” profili, a po nas wyrastały kolejne. Pamiętam jak zaczynał Razprozak, którego ogromnie sobie cenię i cieszę się jego sukcesami. Podobnie Rafał Otoka-Frąckiewicz – świetny kanał, prawdziwy publicysta z otwartą głową i mnóstwem dystansu do siebie. Na szczęście Bóg stworzył mnie wolnym od zazdrości, bo cieszę się ich sukcesami. Jestem dumny, że udało się stworzyć takżetego.pl, a wcześniej SejmLoga, którego mam w głowie reaktywować z obywatelską misją. Teraz sporo udzielam się na Instagramie, bo zmienia się pokolenie, a nie zmieniają się nadzieje i problemy. W pewien sposób prowadzenie Lemongopedii to także forma potrzebna przede wszystkim mnie samemu. To dzięki potrzebie przelewania czegoś na posty, zadaję sobie trud rozumienia sytuacji, w której znajdujemy się, jako społeczeństwo.
IW⚫️: Właśnie – po Tobie działalność rozpoczęli kolejni twórcy o bardzo zbliżonych poglądach. Kiedy po raz pierwszy pojawiła się u Ciebie myśl, żeby może w jakiś sposób połączyć siły i wspólnie wytworzyć jakąś alternatywę wobec mainstreamu?
L🟠: To wyszło właściwie naturalnie. Statystyki pokazywały, że wspólnie z kilkoma większymi profilami o zbliżonych poglądach przebijaliśmy bańkę mainstreamowych mediów i to znacznie. Owszem, brakowało nam do największych, ale ten głos był naprawdę bardzo donośnie słyszalny, bo w dalszym ciągu jest grupa ludzi, dla których propaganda jednej czy drugiej strony, jest po prostu… urągająca. A szukali informacji. Informacji rzetelnych, a przynajmniej szukających rzetelności. I tak trafili na nas.
IW⚫️: Jacy ludzie byli/są dla Ciebie wzorami, jeśli chodzi o konserwatywne podejście (z Polski, bądź z zagranicy)?
L🟠: Czym jest konserwatyzm? Pytał Roger Scruton i pięknie o tym pisał. Ważna książka na liście i myślę, że obowiązkowa. Nie lubię mieć wzorów, bo życie uczy, że każdy może upaść i pozostawić po sobie niesmak. Wybiorę jeden wzór. Mojego ojca. Człowieka, bez którego nie nauczyłbym się zadawać pytań. Nie nauczyłbym się myśleć i cenić wartości patriotyzmu i pewnie nie nauczyłbym się kochać tego kawałka ziemi, jakim jest Polska. Dopiero dziś, będąc już dojrzałym facetem, widzę jak wiele poświęcał, żebym ja miał w życiu lżej i lepiej. Mam naprawdę mnóstwo szczęścia, że mam takich rodziców. Każdemu dziecku takich życzę. Chyba najbardziej w życiu boję się tego, że nie będe potrafil być takim ojcem dla swojego dziecka, jakiego miałem ja 🙂
IW⚫️: Twórca internetowy twórcy internetowemu nie równy. Wydaje mi się, że przez te wszystkie lata pojawiło się na fb po naszej stronie barykady sporo merytorycznych autorów jednak byli/są też tacy mniej udani. Których byś zarekomendował prawicowcowi dopiero wchodzącemu w ten internetowy świat, a których radziłbyś omijać szerokim łukiem i dlaczego?
L🟠: Tak, pojawiło się sporo. Sporo zniknęło. Z różnych powodów, głównie banów platform społecznościowych, bo przecież odchylenie można mieć wyłącznie w jedną stronę. Może nie jestem najlepszą osobą do wystawiania rekomendacji, ale bardzo gorąco kibicuję każdej inicjatywie, która potrafi wznieść się ponad standardową, jednostronną dyskusję. Bardzo polecam prawicowy kolektyw autorów wchodzących w skład TakżeTego, bo uważam, że to naprawdę wyjątkowe miejsce na scenie medialnej. Kogo omijać? Jak zawsze polecam unikać skrajności. Zarówno w lewą, jak i prawą stronę.
IW⚫️: Uważasz, że bardzo świeża afera ze Stanowskim i Stonogą, która skompromitowała sporą część „dziennikarzy mainstreamowych” jest szansą na odejście fali ludzi od tego typu mediów i ich zwrot do tych mniej tradycyjnych, choćby niezależnych blogów?
L🟠: Według Digital News Report od 2015 roku zaufanie społeczne do mediów informacyjnych w Polsce spadło o 17 punktów procentowych. W 2024 roku zaledwie 39 proc. ankietowanych Polaków ufa wiadomościom przekazywanym przez media. Jeszcze rok temu ten odsetek wynosił 42 proc., a w 2015 roku, w momencie rozpoczęcia badań – 56 proc. Według badań na znaczeniu tracą też social media – są źródłem informacji dla 48 proc. respondentów, choć w 2020 jako źródło deklarowało je 66 proc. ankietowanych. Najwięcej, bo 72 proc. deklaruje, że informacje pozyskuje ze źródeł online. Ale to też spory spadek – w 2020 roku taką deklarację złożyło 87 proc. ankietowanych. Wnioski? Jesteśmy bombardowani propagandą z każdej strony i powoli zaczynamy mieć tego dość. Myślę, że za dwa pokolenia popularne będzie życie bez telefonu komórkowego. To będzie moda! Natomiast jeśli chodzi o aferę ze Stonogą, to bardzo dobrze się stało. Cieszę się, że taki projekt jak Kanał Zero powstał, bo pokazuje, jak powinna naprawdę wyglądać praca dziennikarza. To projekt, który robi różnicę.
IW⚫️: Myślisz, że istnieje jakiś próg obserwujących, od którego można już zacząć coś zarabiać swoją twórczością, (np. na Patronite albo buycoffee)? Pytam ogólnie, ale i dla siebie 😜.
L🟠: W sumie to nie wiem 🙂 Chyba nie ma znaczenia ile masz obserwujących, ale jakich masz obserwujących. Będę zakładał jakiś patronite, ale to raczej jako formę docenienia – w sumie ciężkiej orki na ugorze i przekopywania się przez polskojęzyczne (tfu!) media. Nie planuję z tego żyć 🙂
IW⚫️: Nazwa Twojej strony mówi, że skupiasz się przede wszystkim na krytyce, tzw. lewicowych liberałów, ale choć nieco rzadziej to mimo wszystko polemizujesz również z opcją konserwatywną (lub za taką uchodzącą). Czy myślisz, że w związku z tym pasowałoby do Twojej działalności określenie wzięte z Rafała Ziemkiewicza – „dowalam wszystkim, ale nie po równo”?
L🟠: Myślę, że tak. Lemingiem jest nie tylko waleczny „silnyrazem”, lewicowy skrytojawnomarksista, ale też hordy prawych, co to „na prawo od nich jest już tylko ściana”. Staram się pokazywać, że skrajności w ogóle złe i jakoś się w tym łez padole musimy wszyscy zmieścić. Z różnymi poglądami. Z różną historią życia. Z różnymi problemami. Z różnymi doświadczeniami. Z różną wizją Polski przyszłości, ale w oparciu o kwestie podstawowe – bezpieczeństwo, bogactwo i siła Polski. Z oczywistych względów, bo przecież bliższa jest mi myśl konserwatywna, dostaje się konserwatystom, ale hipokrytów po tej stronie nie brakuje i staram się pokazywać, jak wodzą nas na manowce dla własnej korzyści.
IW⚫️: Instagram miałeś już przedtem, ale od dawien dawna niczego tam nie wrzucałeś. Czemu zdecydowałeś się go „reaktywować”?
L🟠: Właściwie to z przymusu. Dostaję raz po raz bany na Facebooku i zacząłem szukać alternatyw. Instagram na początku traktowałem jako „śmieszny portal z dziubkami”, ale okazuje się, że wszędzie da się znaleźć ciekawego, wartościowego odbiorcę. Instagramowicze! Wybaczcie mi stereotypowe myślenie! Ze zdumieniem, ale i niezmierną radością obserwuję rozwój Lemingopedii na alternatywnych kanałach. Tyle lat, a nadal ktoś chce czytać 🙂
IW⚫️: Jak radzisz sobie z lewackim hejtem w sieci? Stosunek do niego u Ciebie się jakoś zmieniał z upływem czasu? Uważasz, że to Twitter/X jest tą platformą, na której istnieje szansa ujrzeć go najczęściej?
L🟠: Nie mam z tym problemu. Internet nie jest dla słabych. Jeśli coś piszę, to wystawiam się na ocenę i hejt. Mam dwie opcje. Mogę się tym przejmować lub nie. Wybrałem „nie”. Do każdego tematu staram się podejść uczciwie. Na profilu przyjąłem zasadę, że nikogo nie banuję, bo właśnie w takim internecie chciałbym działać i funkcjonować. W wolnym od cenzury. Jeśli ktoś ma jakikolwiek argument, to staram się w miarę możliwości go kontrować, bronić swoich racji lub też po prostu go przyjąć, bo ja też robię błędy. Po prostu. A Twitter? To jedyna platforma społecznościowa, na której nigdy nie doznałem cenzury. Bardzo chwalę.
IW⚫️: Miałem tu na myśli, tzw. „silnych razem” aktywnych najmocniej właśnie na tt 😊.
Pisałeś, że jesteś wyzywany zarówno od „ukrofili”, „ruskich onuc”, „konfederatów”, „pisowców” czy nawet (sic!) „peowców”. Sądzisz, że ten naprawdę szeroki wachlarz wyzwisk w kierunku Twojej osoby niejako potwierdza, że po prostu jesteś obiektywny, a co za tym idzie robisz dobrą robotę?
L🟠: Dla mnie to informacja, że jestem tu, gdzie chciałem być. Natomiast druga informacja jest dużo bardziej niepokojąca. Ludzie starają się zaszufladkować każdego, przypisać mu konkretny zestaw poglądów, a następnie nim wzgardzić, bo nie jest to pogląd zbieżny z oczekiwaniem. W ten sposób wyhodowaliśmy sobie kilka sekt, gotowych zwalczać się wzajemnie do utraty tchu, zamiast szukać jakichkolwiek rzeczy wspólnych. Pierwszym od długiego czasu takim zjawiskiem, które łączy, mimo różnkc, było szerokie, społeczne poparcie dla CPK. Można? Można. Gdyby tak częściej…
IW⚫️: Ostatnio wystartowałeś ze swoim kanałem na yt. Już od jakiegoś czasu po prawej stronie mam wrażenie, że powstają one jak grzyby po deszczu. Jak wobec tego zamierzasz przebić się ze swoimi materiałami?
L🟠: Nadal waży się, jak ten kanał finalnie będzie wyglądał. W grę wchodzi opcja podstawowa, ale też „grupa szybkiego reagowania”. Nie mam parcia na to póki co, jesień będzie służyć;)
IW⚫️: Jak w Twoim przekonaniu prawica powinna się rozwijać, aby rosnąć w siłę?
L🟠: Prawica musi przede wszystkim przestać wstydzić się myśleć, mówić i żyć według swoich wartości. Nam potrzeba świadectw normalności, zdrowego rozsądku i zdecydowania. To, co dzieje się wokół to chwilowa anomalią, jakich wiele już w historii było. Nie dajmy się sparzyć tym, co chcą, a chrońmy to, co wartościowe.
IW⚫️: Dziękuję bardzo za rozmowę.
L🟠: To ja dziękuję 😉
Inny Wymiar
„Cywilizacja życia” – recenzja
Co książka to lepsza – tak w skrócie można byłoby opisać Razprozaka i jego dzieła. To byłoby jednak zbyt proste i krótkie, tym bardziej, że ostatnie z nich traktuje o sprawie chyba najważniejszej z możliwych – ludzkim życiu.
„Cywilizacja życia” to już trzecia książka napisana przez Łukasza Winiarskiego, po Manifeście… i Tresurze… i znowu trzeba pochwalić za nią autora. Tym razem chwycił się wyjątkowo ciężkiego tematu, który co rusz powraca niczym bumerang do dyskursu publicznego – aborcji.
Jednak jak widać, pływanie i na tych wodach nie sprawia mu większych trudności. Wszystko jest w niej bardzo dobrze ułożone, do czego jestem przyzwyczajony po lekturze jego poprzednich prac. Mam tu na myśli to, że po kolei rozkładane są na łopatki praktycznie wszystkie argumenty, tzw. „strony pro-choice” – od tych, że przeciwnicy aborcji to religijni fanatycy przez te, że mężczyźni nie powinni zabierać głosu w tej sprawie czy też idiotycznych wstawek o „prawie do wyboru”. Mamy głosy lekarzy, naukowców, publicystów, od zawsze wrogów aborcji lub nawróconych proliferów. Dla każdego coś miłego.
Słusznym pomysłem było w mojej ocenie również przedstawienie innego aspektu całości – odczłowieczania ludzi. Może się on, początkowo wydawać komuś niezwiązany z aborcją, ale w gruncie rzeczy wiąże się z nim jak nic innego. Ktoś może pomyśleć: po co tu pisać o systemach totalitarnych, o najgorszych zbrodniarzach w historii tego świata, co to ma wspólnego z aborcją? Ma i to naprawdę wiele, a jeżeli ktoś dalej zastanawia się co to niech spojrzy na pierwsze zdanie tego akapitu albo jeszcze lepiej – po prostu niech przeczyta „Cywilizację życia”. Mnie na przykład bardzo zaciekawił przypadek Chrisa Wattsa i to do tego stopnia, że po przeczytaniu o nim sam zacząłem wyszukiwać informacji na temat jego sprawy, o której dotąd nie słyszałem. Kogoś takie argumenty mogą odstraszać i uważać za wyolbrzymione, ale jeśli ma chociaż trochę dobrej woli to zapozna się z przekonaniami Razprozaka i jestem przekonany, że przynajmniej w części przypadków przyzna mu rację. Cieszę się, że także zostało to zaakcentowane.
Co również charakterystyczne dla autora, w książce widzimy całą masę barwnych porównań i to takich, które trafiają w sedno. Kiedy niektóre argumenty lewaków odnośnie aborcji w pierwszej chwili wydają się faktycznie dość rozsądne i normalne to wtedy wkracza autor i od razu popisowo je zbija. Wyraźnie częściej jednak swoimi słowami lewacy po prostu się ośmieszają i to tak samo zostało ukazane (prawidłowo).
Najpierw byłem trochę rozczarowany okładką książki kiedy już ją poznałem, bo spodziewałem się jakiejś grafiki bądź rysunku nienarodzonego dziecka w łonie matki, a dostałem prosty napis z cytatem z tego, co w środku i tyle. Po pewnym czasie jednak przyzwyczaiłem się do tego, szczególnie, iż to nie ona jest tu mimo wszystko najważniejsza. To tylko ozdoba, a to co istotne znajduje się gdzie indziej.
Reasumując, trzeba powiedzieć, że ta pozycja jest praktycznie bez wad. Poprzednie lektury Razprozaka to młoty na współczesnych marksistów i lemingów, a teraz doszedł kolejny: na aborcjonistów. Niech podsumowaniem będą jego słowa z końcówki książki: „to nie człowiek decyduje o tym czym jest prawda, to prawda decyduje o tym kim jest człowiek”.