

Nawiasem Pisząc
Awantura o… aksolotla
Na taki ciekawy artykuł trafiłam ostatnio, przeglądając Internet. Bardzo absurdalna sytuacja i można by powiedzieć, że zabawna, gdyby nie to, że prawdziwa – mimo że to ASZ Dziennik.

Do pewnego przedszkola został zaproszony tzw. „ekspert” od aksolotlów, który przyniósł te zwierzęta w pudełkach śniadaniowych. Pięcioletni chłopiec, który pasjonuje się takimi dziwnymi stworzeniami i ogląda na kanale YT kanał „Smocza mama”, opowiadający właśnie jak się nimi opiekować, zwrócił mu uwagę, że tych zwierząt nie należy przetrzymywać w ten sposób, podawanie ich z rąk do rąk też jest dla nich mocno stresujące. Co zrobił ekspert? Zwrócił się do dyrekcji przedszkola, a ta usunęła dziecko z zajęć i wezwała rodziców. Chłopczyk był zapłakany, bo wiadomo – takie zajęcia to dla niego super sprawa, nawet jeśli nie do końca podobał mu się sposób prezentacji jego ulubionego zwierzątka. Rodzice zgłosili się do dyrekcji na skargę. W efekcie otrzymali wypowiedzenie umowy. Sprawa trafiła do sądu.
Parę uwag o YouTubie
I teraz kilka uwag. Pierwsza – mam nadzieję, że rodzice wiedzą, że w Internecie roi się od różnego rodzaju patologii czy erotyzmu i pilnują, co ich syn ogląda na YT, który jest dosłownie wylęgarnią tego typu treści. Często można znaleźć coś interesującego i znalazłam tam sporo treści, które mi odpowiadają, ale są też olbrzymie ilości filmów szkodliwych, głupich, a często nawet zwyczajnie brutalnych. Kiedyś jakiś youtuber sprawdził, co może się wyświetlić kilkulatkowi, jeśli wrzucimy mu film pozornie dostosowany do jego wieku i przestaniemy go pilnować, żeby np. zrobić obiad. YouTube od razu proponuje niby podobne treści, ale po jakimś czasie zaczyna wpadać coś na chybił trafił – nie wiem, do końca jak działa youtubowy system, ale po kilku filmikach pojawiają się filmy zupełnie niedostosowane dla najmłodszych – na przykład brutalne, krwawe, ociekające erotyzmem anime albo jakieś materiały o lalkach Momo, czy innym syfie. Nawet oglądając tę całą „Smoczą mamę” chłopiec mógłby trafić na film, gdzie jego ulubiony aksolotlek jest wcinany na śniadanie, co dla pięciolatka na pewno byłoby przykrym widokiem. Nie zamierzam jednak tutaj krytykować rodziców – być może sami mają podobną pasję i oglądają ten kanał razem z synem, wiedząc, że nie ma tam widoków, które mogłyby go przestraszyć.
Dojrzała reakcja eksperta
Druga sprawa – mam olbrzymie wątpliwości co do reakcji „eksperta”. Przecież należy uczyć dzieci dyskusji, wymiany myśli, umiejętności obrony własnego zdania. Chyba że zależy nam, żeby wychować ciapę, która będzie bała się cokolwiek powiedzieć. Pojęcia nie mam, jak należy zajmować się aksolotlem, wiem tylko mniej więcej, co to jest za zwierzę, więc nie będę się wypowiadała, czy rację miał chłopiec czy ekspert. Intuicja podpowiada mi, że raczej pięciolatek, ale zostawmy to. Czy nie można było wyjaśnić dziecku, że zwierzęta będą w tych pojemnikach na krótką chwilę, a potem trafią do odpowiednio przygotowanego dla siebie akwarium? Jakoś rozwiać jego niepokój? Poza tym, jak to wygląda? Dorosły facet biegnie ze skargą do dyrekcji, bo pięciolatek mu coś powiedział? Serio? Reakcji dyrekcji w ogóle nie skomentuje – ogólnie wydawało mi się, że przedszkole powinno być od tego, żeby opiekować się dziećmi i czegoś ich uczyć, a nie doprowadzać do płaczu, bo ośmieliły się otworzyć usta. Pewnie, nie wiemy, w jaki sposób malec zwrócił uwagę temu panu, być może był niegrzeczny, ale za moich czasów to były chyba czarne albo niebieskie/czerwone kropki. Nie wydaje mi się, żeby chłopczyk puścił jakąś wiązankę wulgaryzmów.
Kiedy absurd przestaje być absurdem…
Smutne jest to, że takie absurdy pojawiają się już w Polsce, chociaż artykuł nie zawiera informacji, które to było przedszkole – a szkoda. Ciekawe jest to, że o całej sprawie poinformowała ASZ Dziennik Anna Tess Gołębiowska, znana feministka i aktywistka LGBT. Już kiedyś o niej pisałam, to ta, która wypisywała recenzje „Winnetou”, bo to straszne, rasistowskie i najgorsze zło. W podobnym tonie wypowiadała się o Henryku Sienkiewiczu czy „Murzynku Bambo” (chociaż o Julianie Tuwimie łaskawie powiedziała, że nie był rasistą, tylko ten utwór jest – nie wiem, być może ze względu na jego żydowskie pochodzenie – ale Sienkiewicz był i to jak najgorszy!). I teraz do brzegu – nie jest tajemnicą, że do podobnych kretynizmów dochodzi na Zachodzie, chociaż powodem bynajmniej nie jest troska o aksolotle. Ile było sytuacji, że uczeń był karany, bo bezczelnie i transfobicznie twierdził, że są tylko dwie płcie? Nie zauważyłam nigdzie, żeby pani Gołębiowska się temu sprzeciwiała. Znamy też sprawy, w których rodzice toczyli prawne boje z państwem albo szkołą, bo nie zgadzali się na zmianę płci swojego dziecka albo wyrażali sprzeciw, że chłopacy mogą wchodzić do toalet damskich, bo „tak się czują”. Czasami kończyło się to bardzo przykro dla nastolatki.
Sześcioletni zboczeniec?
I wreszcie – w swojej książce Razprozak napisał o najmłodszym, zdaje się, sześcioletnim, „przestępcy seksualnym”. Kurczę, dorosły mężczyzna boi się usłyszeć takich zarzutów, a co dopiero taki malec? Wiele z tych oskarżeń pewnie nie rozumiał, ale podświadomie wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie. A jak dokonał tego haniebnego czynu? Dzieci bawiły się w berka i chłopczyk niechcący, w szale zabawy, dotknął przez chwilę pupy swojej koleżanki. Dziewczynka nawet nie poczuła, że została zmolestowana, ale nikt jej nie pytał o zdanie – bardzo feministycznie. I teraz wyobraźcie sobie przerażenie tego dziecka, które nagle jest wyrywany ze środka zabawy, zabierany do dyrektora, któremu musi się tłumaczyć z czegoś, czego nawet nie rozumiał. A jaki morał z tego dla najmłodszych? Dziewczynka dowiedziała się, że powinna się bać facetów. Chłopczyk, chcąc – nie chcąc, w wieku sześciu lat dowiedział się, że jest takie słowo, jak molestowanie. I że to na pewno coś bardzo złego. Na pewno była to dla niego olbrzymia trauma, ale kto by się tym przejmował w czasach poprawności politycznej?
Co my robimy tym dzieciom w dzisiejszych czasach… Jeżeli nie są poddawane wszechobecnej seksualizacji, bo w imię tolerancji do przedszkoli są zapraszani dziwnie poprzebierani panowie i tłumaczą, że jeśli dzieci się ich boją, to są obrzydliwymi transfobami (kolejne ważny termin do słownika przeciętnego kilkulatka), to są karane tylko za to, że ośmieliły się odezwać. Tak trzymać, postępowy Zachodzie!
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Groźby zamiast wdzięczności

W tym wpisie chciałabym poruszyć temat, który opóźnił się ze względu na bieżące wydarzenia w Polsce. Niemniej uważam, że jest on jak najbardziej wart nagłośnienia. Ponieważ doczekaliśmy się czasów, w których Ukraińcy zaczynają nas szantażować i nikt z tym nic nie robi. Władze mają w głębokim poważaniu fakt, że Ukrainka żyjąca na terytorium Polski, stosuje jawne groźby wobec Polaków. A ważnym jest podkreślenie, że robi to, mimo olbrzymiej pomocy, jakiej udzielaliśmy i wciąż udzielamy Ukrainie od czasu rozpoczęcia wojny. I to nie tylko z powodu zwykłego pragmatyzmu, ale bardzo często ze zwykłej empatii. Ponieważ Polacy bezinteresownie udzielali Ukraińcom schronienia nad głową, dostarczali posiłki, leki, ubrania i zabawki dla dzieci na granicę. I mam wrażenie, że również w tym przypadku spełnia się przysłowie, że jak podarujesz palec, odgryzą Ci całą rękę.

Bo jeśli nie, to… co?
W tym wpisie chciałabym poruszyć temat, który opóźnił się ze względu na bieżące wydarzenia w Polsce. Niemniej uważam, że jest on jak najbardziej wart nagłośnienia. Ponieważ doczekaliśmy się czasów, w których Ukraińcy zaczynają nas szantażować i nikt z tym nic nie robi. Władze mają w głębokim poważaniu fakt, że Ukrainka żyjąca na terytorium Polski, stosuje jawne groźby wobec Polaków. A ważnym jest podkreślenie, że robi to, mimo olbrzymiej pomocy, jakiej udzielaliśmy i wciąż udzielamy Ukrainie od czasu rozpoczęcia wojny. I to nie tylko z powodu zwykłego pragmatyzmu, ale bardzo często ze zwykłej empatii. Ponieważ Polacy bezinteresownie udzielali Ukraińcom schronienia nad głową, dostarczali posiłki, leki, ubrania i zabawki dla dzieci na granicę. I mam wrażenie, że również w tym przypadku spełnia się przysłowie, że jak podarujesz palec, odgryzą Ci całą rękę.
Całkowite podporządkowanie
Wątpię, żeby ten wpis dotarł do pani Natalii, bo zasięgi mam, jakie mam, a dodatkowo odnoszę wrażenie, że pani Natalia ma słabe pojęcie, o tym co się dzieje, skoro wypowiada takie idiotyzmy, ale spróbuję. Po pierwsze, pani Natalio, żyje Pani w Polsce. Nic się tu Pani stało, jest Pani cała i zdrowa (przynajmniej fizycznie, bo nikt zdrowy na umyśle nie wypowiadałby czegoś takiego), nikt Pani nie atakuje, żadna krzywda się Pani nie dzieje. Mimo tego nie potrafi Pani okazać odrobiny wdzięczności. Zamiast tego stosuje groźby. Bo jeśli nie damy Ukraińcom tego, co oni chcą, to zaczną podpalać domy. Naprawdę? Naprawdę coś takiego wybrzmiało, a w Polsce nikt na to nie reaguje? Przede wszystkim należy tutaj podkreślić, że pomogliśmy Ukraińcom bardziej, niż mogliśmy, choćby w sprawach socjalnych. Coraz już częściej słyszy się głosy, że Ukraińcy rejestrują się w Polsce właśnie po różnego rodzaju zasiłki, osiemset plusy, emerytury, a potem wracają na Ukrainę, bo akurat na zachodzie tego kraju jest już umiarkowanie spokojnie. I kiedy zaczyna się podnosić sprzeciw, że może należałoby coś zrobić z tym, że oszuści wykorzystują ten nasz dziurawy i niedopracowany system pomocy dla Ukrainy, Pani Natalia (jak podejrzewam nieodosobniona) zaczyna nam grozić i szantażować nas, to chyba coś jest jednak nie tak.
Niewygodne upomnienie
Polska zrobiła wszystko, co mogła, a nawet więcej, żeby wspomóc Ukrainę w tej nierównej wojnie. Jedyne, czego oczekujemy, to odrobinę wdzięczności i szacunku. To wszystko. Ale widocznie i to jest za dużo. Widzi pani, Pani Natalio, właśnie to nas różni. Bo ja na początku wojny wspomagałam Ukrainę finansowo, na ile mogłam. Nawet nie rozdrapując ran Wołynia, bo po frajersku łudziłam się, że może takie nasze, zupełnie bezinteresowne przecież, wsparcie sprawi, że Ukraina podejdzie trochę inaczej do tych spraw, że może się przebudzi. Jakaż ja naiwna byłam. Jaką otrzymujemy, pani Natalio, wdzięczność od ukraińskiego narodu? Na początku wojny niektórzy z Ukraińców zaczęli porządkować te dawno zapomniane groby wołyńskie – i to akurat doceniam, bo była to oddolna inicjatywa niektórych (podkreślam: niektórych!) obywateli Ukrainy, którzy uznali, że w ten sposób odwdzięczą się za pomoc okazywaną ich rodakom przez Polskę. Drugim „wzniosłym” dowodem wdzięczności było odsłonięcie figur naszych polskich lwów przy cmentarzu Orląt Lwowskich, bo wcześniej Wam nie pasowały. Ale już bez haseł „Zawsze wierny” na jednym monumencie, a na drugim „Tobie Polsko”. A wie pani, pani Natalio, dlaczego to jest dla nas, Polaków, tak ważne? Bo to były nasze ziemie, zdradziecko nam odebrane. My za nią przelewaliśmy krew.
Bezkarność pani aktywistki
Ale teraz mówię dość – minęły już trzy lata od wojny, w której wspomagamy, pani Natalio, Twoją ojczyznę od samego początku, a Wy nie zdobyliście się nawet na to, żeby jakkolwiek ruszyć sprawę Wołynia. Faktem jest, że nasze władze były wobec ukraińskich żądań wiernopoddańcze, ale chociaż tak z poczucia wstydu, przyzwoitości, wdzięczności? Nic, a nic? To są ludzkie uczucia, nie powinny być wam obce… Nie zrobiliście nic, a teraz ośmielacie się nam jeszcze grozić, bo ktoś podnosi temat często bezczelnego nadużywania naszej naiwnej dobroczynności? Widzi Pani, ja niewiele mogę. Mogę jedynie napisać ten post, co też właśnie czynię. Uważam, że za tak jawne groźby powinna być Pani deportowana z powrotem na Ukrainę. Bez płaczu, że przecież tam trwa wojna i „jakże to biedną kobietę w sam środek wojny!?”. W Kijowie jest już w miarę spokojnie, więc nic się Pani nie powinno stać. A zresztą, czy powinno nas to, w obliczu takich gróźb, cokolwiek obchodzić? Gdybyśmy mieli normalną, propolską władzę, Pani by już dawno szukała sobie jakiegoś lokum na zachodniej części Ukrainy, tam gdzie nie ma wojny. Albo tam, gdzie jest, nas już to nic nie powinno interesować. Nie mamy, niestety, odpowiednich władz, żeby to wyegzekwować, ale zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje nie grozić państwu, które okazało tak olbrzymią pomoc Pani ojczyźnie.
Nietrafieni bohaterowie
Zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby również zająć się w końcu sprawą ekshumacji ofiar Waszych zbrodniczych „bohaterów”. Jak do tej pory pozwoliliście na ekshumacje żołnierzy Wermachtu (z którymi zresztą kolaborowaliście), ale wobec zwykłych polskich cywili, nieuzbrojonych mężczyzn, matek i dzieci już Wam nie starczyło odwagi. Dlaczego? Przecież nie macie nic sobie do zarzucenia, prawda? Jeżeli nie macie tej resztki przyzwoitości, to może zacznijcie szukać schronienia w kraju, który będzie godził się na takie Wasze groźby? Wiem, że moje zdanie niewiele znaczy, dlatego odwołuję się tylko i wyłącznie do Waszych sumień. Bo chyba jesteście ludźmi i jakiekolwiek posiadacie? I na koniec jeszcze dopowiem – mogliście za bohaterów wziąć sobie tych Ukraińców, którzy usiłowali bronić swoich polskich sąsiadów przed bandytyzmem Waszych gierojów. W tej chwili na Ukrainie giną kolejni żołnierze ukraińscy, którzy naprawdę walczą za swoją ojczyznę. Wy jednak cały czas wolicie stawiać na zwykłych zbrodniarzy, którzy wsławili się tym, że nadziewali na pal malutkie dzieci albo zaszywali kobiecie w ciąży żywego kota w brzuchu. Zbyt brutalne opisy? Pani Natalio, ja czytałam o tym, co tam się działo i naprawdę wybrałam względnie łagodne fragmenty z tych wszystkich tortur, które stosowaliście na nieuzbrojonych Polakach (oraz Ukraińcach, którzy starali się im pomóc). A że nawet te są nieludzkie? Ja Wam „gierojów” nie wybierałam.
M.
Nawiasem Pisząc
Zamach stanu po polsku

Miałam zająć się czymś innym, ale w Polsce znowu się odbiedrania. Bo okazuje się, że mamy w Polsce zamach stanu, co bardzo wyśmiali zwolennicy uśmiechniętej koalicji, w tym Radosław Sikorski, któremu – jak widać na załączonym screenie – już wypomnieli inny jego post sprzed lat, kiedy to ówczesna opozycja wykrzykiwała o zamachu stanu, tyle że wtedy ograniczyli się do krzyczenia i prowokowania zamieszek na ulicach. To jest kolejny przykład, że żyjemy w odwróconej rzeczywistości. Mieliśmy już przejmowanie telewizji publicznej, przekazywanie grubej kasy na „wyzwolone” TVP, a nie na onkologię dziecięcą, barierki, ale pod zmienionym adresem, łamanie Konstytucji i skarżenie się Unii Europejskiej (a pewnie parę innych rzeczy by się znalazło, w tej chwili piszę z pamięci), więc teraz mamy zamach stanu. Z tą tylko różnicą, że tym razem w sprawę włączyła się prokuratura.

Taki zamach, jaka opozycja?
Mianowicie prezes TK Bogdan Święczkowski złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości dokonania zamachu stanu przez obecną ekipę rządzącą. I faktycznie bardzo rozśmieszyło to przeciwników PiS-u, bo media społecznościowe zalewają prześmiewcze komentarze w stylu: „Nie wiecie, jak z tym zamachem stanu? Bo boję się wyjść z psem” albo „Mamy zamach stanu, a ja i tak musiałem pojechać do pracy, ryzykując życiem”. Cóż, rzadko zgadzam się z panem Sikorskim, ale tez mi się wydaje, że zamach stanu niekoniecznie zawsze musi polegać na tym, że wychodzi wojsko i tłucze się z władzą; zgadzam się, że może się to odbywać za zamkniętymi drzwiami. Z tego samego zdania wyszedł chyba pan Święczkowski. Utrzymuje on bowiem, że usilne odmawianie opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego de facto prowadzi do tego, że ten przestaje być organem władzy sądowniczej. A ignorowanie postanowień instytucji konstytucyjnych może prowadzić nawet do zmiany ustroju. A to już można traktować jako zamach stanu. Podobno prokuratura rozpoczęła już pierwsze przesłuchania, więc istotnie zabrali się do tego szybko. Cóż, ja nie jestem prawnikiem, więc nie wypowiem się, czy Święczkowski istotnie ma rację. Dostrzegam jednak pewną nadzieję w związku z tym zawiadomieniem. Niewielką, owszem, ale zawsze. Przyjmuję ją jednak z wdzięcznością, bo tej nadziei mam już naprawdę coraz mniej.
Jest parę trupów w rządowej szafie
Nie, nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z ekipy rządzącej został ukarany. Na to chyba stanowczo za wcześnie, zwłaszcza że wiemy, iż sądy są obecnie mocno upolitycznione, więc wystarczy, żeby zajął się tym sędzia związany z Iusticią. Ale jednak będą musieli odnieść się do tych zarzutów. Będzie trzeba pogrzebać trochę w zajęciu polskich mediów publicznych czy przejęciu prokuratury, a pamiętajmy, że oba odbyły się siłowo. Trzeba będzie posprawdzać, czemu i na jakiej podstawie aresztowano (albo usiłowano aresztować) przeciwników politycznych (albo związane z nimi osoby spoza polityki), czy byli tam traktowani zgodnie z prawem i czy tego rodzaju przeciągający się areszt wydobywczy, jaki stosowano, miał jakiekolwiek podstawy. I czy na pewno w pełni legalnie można najpierw działać, a dopiero potem szukać podstawy prawnej. I być może właśnie to grzebanie sprawi, że wyciekną kolejne niewygodne fakty. Bo, umówmy się, do tej pory premier ze swoim rządem wielokrotnie łamał tę Konstytucję i to w sposób, który zawstydziłby ten wredny, antykonstytucyjny PiS. I będzie trzeba się do tych wszystkich zarzutów odpowiednio odnieść. I zastanawiam się, jak to będzie dalej wyglądało? Że Konstytucja jest niezgodna z Konstytucją? Że oj tam, oj tam, może i łamał, ale wyraźnie zapowiedział, że będzie łamał, bo inaczej się nie da, więc wszystko spoko? Czy jednak wyrok będzie niewygodny dla rządzących, ale ci znowu uznają, że nie uznają i dalej będą się czuć absolutnie bezkarnie na zasadzie „i co nam zrobicie?”. Kompletnie nie przejmując się tym, że być może niedługo więźniowie też wyjdą z założenia, że nie uznają i chcą wyjść. I jakie będą PODSTAWY PRAWNE, żeby ich zatrzymać, skoro dostali już jasny przykład, że można nie uznawać wyroku sądu?
Czy tylko rządowi wolno nie uznawać?
Inna sprawa, że z tego rząd też już robi pewnego rodzaju komedię, bo wyrok Sądu Najwyższego o legalności wyborów i zmiany władzy zaakceptowali bez zająknięcia i tam już neo-sędziowie nie przeszkadzali. Zaczęli jednak przeszkadzać później, więc w tej chwili nasz rząd akceptuje wyroki korzystne dla nich, a tych, które im się nie podobają już nie. Praworządność w pełnej krasie. Nawiasem pisząc, przyjrzałabym się też Szymonowi Hołowni, który wprost stwierdził, że ten sędzia mu się nie podoba, bo chce innego. Mam duże obawy, że w końcu – tak jak wspominałam już wcześniej – więźniowie będą chcieli z tego skorzystać. A przecież – skoro sądy są nielegalne, to wyroki na nich też są nielegalne. I co wtedy? Będzie im tłumaczone, że to zależy, kiedy uznajemy, a kiedy nie uznajemy i ten akurat wyrok powinni uznać, bo tak? Czy zaczniemy ich z tych więzień wypuszczać? W tym między innymi Kajetana P., który postanowił obciąć głowę swojej korepetytorce języka włoskiego, bo przecież „życie człowieka nie jest więcej warte od życia komara”, jak przekonywał. Ale co tam, niech giną kolejni niewinni ludzie, to są ofiary, które obecny rząd jest gotów ponieść. W imię Konstytucji, która mimo że jest łamana, to nie jest łamana. Robi nam się naprawdę niebezpieczny pierdolnik prawny i nie jest to sprawa, której rozwiązanie można przeciągać bez końca. I być może prezes TK podjął taką decyzję, licząc na to, że może będzie to przyczynkiem do tego, żeby w końcu zrobić z tym pierdolnikiem porządek. Tutaj jednak mam olbrzymie obawy, czy uda się to, jeśli premierem dalej będzie Tusk. Bo szefowi KO wcale nie zależy na tym, żeby tę szopkę jakoś rozwiązać. Jemu zależy na prowadzeniu przedstawienia dla tych osób, których jeszcze nie zniechęcił (chociaż jest ich, na szczęście, coraz mniej) i mszczeniu się na politycznych oponentach. Myślę, że przede wszystkim za to, że jego partia przerżnęła wybory.
Bezprawnie przywrócić praworządność
Wciąż jest jednak spore grono osób, które uwielbia Tuska bezkrytycznie. Którzy wcześniej puszczali mimo uszu słowa premiera, kiedy wprost przyznawał się on, że tak, będzie łamał prawo, bo jest do tego zmuszony. Ale nie będzie się zaciągał. Spotkałam się już z tłumaczeniami tego rodzaju ludzi, że miłościwie nam panujący nie ma innego wyjścia, jak tylko „trochę ponaginać prawo”, żeby zrobić w końcu z polską praworządnością porządek, bo wcześniej PiS doprowadził do tego, do czego doprowadził. Czyli przywracamy praworządność za pomocą łamania prawa. Brzmi sensownie, prawda? Wtedy to już nie jest bezprawie. Już wtedy było wiadomo, że mamy do czynienia z ludźmi tak oślepionymi, że nic nie jest w stanie podważyć ich fanatycznego uwielbienia i lojalności wobec Tuska. Ale ci ludzie postanowili udowodnić to jeszcze raz wczoraj, żeby absolutnie nikt nie miał żadnej wątpliwości, że należą do sekty, ale za to uśmiechniętej. Bo co zrobił Donald Tusk? Nagrał krótki filmik, w którym grał ping-ponga, rzucając żarty o zamachu stanu, a podsumowując to słowami: „Zajmiemy się tym później”. Dając tym wrednym pisiorom do zrozumienia, że ma w poważaniu tę całą akcję, bo już czuje się bezkarny. A co zrobili jego fanatycy? Udostępniali to dalej, gratulowali celnej riposty, śmiechom dosłownie nie było końca, bo znowu premier zaorał. Szkopuł polegał na tym, że w tym dniu było posiedzenie Sejmu, na którym premier raczej powinien uczestniczyć. Wyborcy Donalda Tuska bezkrytycznie przyjęli do wiadomości, że olał swoją pracę, żeby trochę sobie poodbijać małą piłeczkę małymi paletkami. Są priorytety!
Tuskowi wolno więcej
Nie przypominam sobie, żebym była świadkiem sytuacji, w której ktoś chwali się swoim wyborcom, że tak naprawdę nie pracuje, nie pełni swoich obowiązków, bo woli grać w ping-ponga, a tamci klaskali zachwyceni jego błyskotliwą odpowiedzią. Być może dlatego, że nie pracuję w Sejmie. Nawrockiemu czy Dudzie to urlop można wypomnieć, im nie wolno. Nie wolno im chyba nawet wziąć tego urlopu. Wolno Donaldowi, nawet jeśli nie jest na urlopie, tylko po prostu olał ciepłym moczem obrady Sejmu. I to jest fajne. Naprawdę nie wiem, jak można inaczej nazwać tych najgorliwszych wyznawców Tuska, jeśli nie sektą. Jemu wolno absolutnie wszystko. On dosłownie może śmiać się swoim wyborcom w twarz zupełnie jawnie, dosłownie publikując im filmik, w którym pokazuje, że pracę ma tak naprawdę w poważaniu. Ma ochotę na rozrywkę, to ma rozrywkę, nawet w godzinach pracy. Mam olbrzymie wątpliwości, że gdybym ja, albo którekolwiek z Was, Drodzy Obserwujący, zadzwonili do pracy, że w sumie to dziś nie przyjdziemy, bo idziemy odbijać piłeczkę paletką, to nasi przełożeni zareagowaliby z taką radością i entuzjazmem jak zwolennicy KO. Mam jeszcze większe wątpliwości, czy gdyby którekolwiek z nas na pytanie pracodawcy: „Gdzie jesteś?”, wysłał mu krótkie nagranie, jaka to fajna zabawa przy stole ping-pongowym, więc pracą zajmę się później, nie skończyłoby się to co najmniej na dywaniku u dyrektora. Ale pracodawcą pana Tuska są jego wyborcy, a oni są o wiele bardziej wyrozumiali i uśmiechnięci. Pal sześć, że mamy kompletnie rozpieprzone sądownictwo, że niedługo będą chcieli nam tu wysyłać masowo migrantów, którzy nie zaaklimatyzowali się w krajach Europy Zachodniej i że mamy wojnę za granicą. Miłość do ping-ponga łączy, a nie dzieli.
M.
Nawiasem Pisząc
Tusk znowu zachował się jak Tusk

Oj, nie pozwala mi się pan premier nudzić. Bo okazuje się, że znowu okłamał. Dzień jak co dzień, ale tym razem w sprawie bardzo ważnej, więc pokuszę się o komentarz. O co chodzi? Pamiętacie pewnie zapewnienia Tuska, że pakt migracyjny Polski nie obowiązuje, bo przyjęliśmy już bardzo wielu uchodźców z Ukrainy? Pan Marcin Sypniewski z Konfederacji postanowił powiedzieć „sprawdzam”. I sprawdził bezpośrednio w Komisji Europejskiej. No i okazało się, że Unia Europejska ma gdzieś ukraińskich uchodźców, za bardzo chce się pozbyć swoich arabskich i afrykańskich i koniecznie chce się nimi podzielić tymi bardziej krewkimi, którzy lubią sprawiać kłopoty, podpalać samochody czy rzucać fajerwerkami w stronę policjantów.
Jednoznaczna odpowiedź
Odpowiedź Komisji Europejskiej była jasna i jednoznaczna. Polska wcale nie będzie zwolniona z „mechanizmu solidarności”, w związku z tym będziemy zmuszeni przyjąć swoją dolę migrantów albo bulić kasę. „Polska jest związana wszystkimi instrumentami ustawodawczymi wchodzącymi w skład paktu o migracji i azylu, […] zgodnie z prawem UE nie ma prawnych możliwości zwolnienia Polski z wdrażania jakichkolwiek części paktu”. Napiszę może w związku z tym dwie kwestie od siebie. Bardzo śmieszy mnie określenie „mechanizmu solidarności” uknute przez Unię. Migrantów zaprosiła, kompletnie nie licząc się z konsekwencjami, które dla większości ludzi były oczywiste, niemiecka polityk, mało tego, zaprosiła ich nie tylko do Niemiec, ale zrobiła to w imieniu całej Europy, a my się teraz mamy solidaryzować, bo ostatecznie skończyło się tak, jak wszyscy ostrzegali, że się skończy. Przecież to jest skrajna bezczelność i kolejny dowód na to, że państwa członkowskie utraciły swoją suwerenność, skoro są zmuszane do tego, żeby wykonywać to, co jeden bałwan z drugim tam sobie wymyśli. A pamiętacie może początki Platformy? Unia Europejska – tak, ale z zachowaniem kompletnej niezależności i możliwość dalszego decydowania o naszej polityce, systemie prawnym i tak dalej. Bardzo szybko Tuskowi ta niezależność się znudziła. Natomiast to nie jest wszystko, dalej będzie jeszcze ciekawiej.
Było wyjście z sytuacji, ale…
Tuskowi to jednak nie przeszkadza, żeby powymachiwać pięścią w stronę Unii Europejskiej, bo napisał na X-ie (na dodatek po angielsku, a nie tak jak Barbara Nowacka wyłącznie po polsku niedługo po tym, jak oskarżyła Polskę o zbrodnie niemieckie): „Bunt przeciwko regulacjom jest nieunikniony! Czy komuś w UE się to podoba, czy nie. Nadszedł czas!”. Oj, pieprzyć to on zawsze potrafił sporo, odnoszę wrażenie, że najważniejszą częścią jego pracy jest wrzucanie kolejnych wpisów na wspomnianej platformie społecznościowej. Natomiast naszło mnie kolejne spostrzeżenie. Kiedy PiS (co prawda również tylko na pokaz) sprzeciwiał się Unii, ludzie wpadli w paranoję, że jak to tak można skłócać się nas z sojusznikami, sprzeciwiać się ich słusznych i wyłącznie korzystnych dla Polski regulacjom, niedługo nie będziemy mieli przyjaciół w Europie (bo zawsze przecież mieliśmy ich w nadmiarze) i w ogóle będzie tragedia. Kiedy podobną pokazówkę urządza Tusk, na dodatek zmieniając swoje poglądy o 180 stopni, to znaczy, że to twardy, bezkompromisowy premier, walczący o polskie interesy. Interesujące jest również to, że UE mocno zabiegała o zwycięstwo partii Tuska (co oczywiście w żaden sposób nie jest ingerencją w polską suwerenność, prawda?), ale na tym pomoc się skończyła. Teraz znowu trzymają go na krótkiej smyczy, dlatego Scholz również nie miał oporów, żeby wkopać szefa KO, że wcale z nim nie rozmawiał, kiedy ten zapewniał, że pojedzie tam osobiście i wyjaśni sobie z nim sprawę przerzucanych przez Niemców ich uchodźców. Nie pojechał, nie porozmawiał, niczego nie wyjaśnił. Ostatecznie przerzucili to przerzucili, na kwiatek drążyć temat.
Nam się na pewno uda!
Cóż, ja Tuskowi nie wierzę. Podejrzewam, że Unia prędzej czy później wymusi na nas ten pakt migracyjny, a my bez słowa sprzeciwu zgodzimy się wypłacać im dodatkowe pieniądze, bo aktywność polityczna Tuska w zasadzie ogranicza się do X-a, ewentualnie wygadywaniu na spotkaniach z wyborcami czy dziennikarzami kolejnych kłamstw. Chyba że wybierzemy bramkę numer jeden i przyjmiemy tutaj masę chirurgów i inżynierów, bo w przeciwnym razie po co nam 49 centrów integracji dla cudzoziemców? Widziałam, jak mają wyglądać te centra i, pomijając fakt, że to naprawdę zbędne luksusy, to jednak wygląda to również na upychanie ich w jednym miejscu, żeby, broń Boże, się nie zintegrowali, żeby mogli się tam bez przeszkód organizować, co w konsekwencji może doprowadzić do stref „no-go” na wzór tych szwedzkich chociażby. Albo zamachów terrorystycznych, bo w dalszym ciągu odstajemy w tej statystyce od państw Europy zachodniej i to tak, że aż wstyd. Patrząc na to, jak często Tusk zmienia zdanie (a zmienia je chyba za każdym razem, kiedy poanalizuje sobie sondaże) wcale bym się nie zdziwiła, jeżeli za parę dni zrobi kolejnego fikołka z saltem i wyjaśni swoim zwolennikom, że imigranci spod granicy z Białorusi są be, ale ci, których chcą się pozbyć Niemcy są już bardzo fajni i nie ma powodów do obaw. Wtedy skończy się to dokładnie jak w Europie Zachodniej, a nasza władza będzie oczywiście bardzo zdziwiona. Na cholerę zresztą uczyć się na cudzych błędach, lepiej na własnych. Więc popełnimy dokładnie te same, bo u nas na pewno skończy się inaczej. Wiecie, to tak jak te zapewnienia młodych razemków, że „to nie był prawdziwy komunizm”, więc trzeba spróbować wprowadzić go znowu, mimo że nigdzie na świecie nie wyszło to dobrze.
M.