Connect with us

Nawiasem Pisząc

Autorytet zabrał głos

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Kiedyś, zapytany o referendum w sprawie przyjmowania uchodźców, Maciej Maleńczuk był łaskaw powiedzieć o Polakach: Referenda nie powinny rozstrzygać o takich kwestiach ze względu na tych, którzy biorą w nich udział. Z pewnością byśmy przywrócili karę śmierci. Referendum to nie jest najlepszy pomysł w kraju, w którym żyje 80 proc. idiotów. Równie dobrze możemy zapytać, czy w szczególnych przypadkach okrucieństwa, proponujemy egzekucje publiczne. Stawiam tezę, że to by przeszło. Cóż, zdaniem pana Maleńczuka pewnie jestem idiotką, bo w referendum dotyczącym przyjmowania uchodźców niewiadomego pochodzenia zdecydowanie zagłosowałabym przeciw, za to, gdyby odbyło się inne dotyczące kary śmierci, krzyżyk postawiłabym pod słowem „TAK”. Pewnie powinno być mi strasznie wstyd, że taki wybitny artysta uważa mnie za głupią, ale wiecie co? Nie jest. Bo Maleńczuk nie ma nawet matury, a mimo to uznał, że ma święte prawo, a wręcz obowiązek oceniać cały naród z góry, bo widocznie zjadł wszystkie rozumy. Panu artyście proponuję, żeby przyjął pod swój dach iluś tam imigrantów, a także morderców i gwałcicieli, którzy wyszli na wolność ze względu na nasz wyjątkowo pobłażliwy dla takich indywiduów system sprawiedliwości.

Do szczęścia wystarczy ładne opakowanie

I byłabym już tego faceta odesłała w zapomnienie, gdyby nie to, że trafiłam ostatnio na jedną śmieszną jego wypowiedź:
Interia: Oglądał pan ceremonię otwarcia?
Maleńczuk: Tak i byłem zachwycony. Jak się okazało polskich katolików i prawicowców znowu coś obraziło. I jeszcze wywlekli Lennona. Odwalcie się od Lennona. Gościu był podstawą największego zespołu muzycznego świata. Facet założył The Beatles, a teraz przychodzi jakiś chłystek i próbuje tego człowieka deprecjonować? Co za bzdura! To się właśnie nazywa wykształcenie ponad inteligencję. Człowiek nauczył się po angielsku, wreszcie zrozumiał tekst i próbuje go po swojemu interpretować. Trzeba było się nie uczyć, to dalej byś sobie nucił ładną piosenkę.
Tematem zajął się już Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem i zrobił to w swoim zwyczaju – krótko, dosadnie i na temat. Ale mam ochotę jednak wtrącić swoje trzy grosze. Otóż po całej aferze w związku z otwarciem Igrzysk uznałam, że powinno się dzielić ludzi na trzy kategorie. Pierwszy typ, kiedy ktoś podaje mu opakowane w kolorowy papierek zawiniątko i twierdzi, że to czekoladka, odpowiada, że przecież czuje, że śmierdzi na kilometr i że nie będzie jadł kupy. Druga sprawdzi, odwinie papierek, a potem odrzuci zawartość z obrzydzeniem. I wreszcie trzeci, który zje „przysmak” z apetytem, a potem jeszcze się obliże, bo przecież powiedziano, że to czekoladka, więc to musi być czekoladka. Właśnie coś takiego usiłowano nam sprzedać na tej ceremonii, a potem, kiedy okazało się, że trochę smrodu się jednak rozeszło, usiłowali nas przekonać, że to, co widzieliśmy wcale nie było tym, co widzieliśmy. I że jesteśmy idiotami, skoro widzieliśmy to, co widzieliśmy, nie znamy się na sztuce i ogólnie niewykształcony motłoch z nas. Przepraszam za niezbyt wyszukaną metaforę, ale skojarzyło mi się z pewną akcje twórców popularnej gry „Cards against humanity”. Dosłownie zaczęli sprzedawać kupę w ładnym opakowaniu. Bardzo ładnym, bo takim, w które były pakowane najlepsze wtedy telefony komórkowe. I ludzie to masowo kupowali, a potem byli zdziwieni zawartością, mimo że autorzy pomysłu nie kryli się z tym, co pakują w te ładne pudełeczka. W każdym razie zgadnijcie, do której z tych grup zaczęłam właśnie zaliczać pana Maleńczuka? 

Nie ten malarz, nie ten obraz

Żeby ten osąd uargumentować, może jeszcze wróćmy do tłumaczeń twórców tego obrzydliwego show i wypunktujmy, jak bardzo pogubili się w swoich kłamstwach. Zacznijmy od tego, że pewna gruba niewiasta, występująca w tym przedstawieniu, niedługo później wrzuciła na swoje media społecznościowe zdjęcie, które jasno sugerowało, że było to przedstawienie nawiązujące właśnie do „Ostatniej Wieczerzy” Leonardo da Vinci. I wspominała tam coś, zdaje się, o „dekalogu gejów”. A potem, kiedy twórcy zaczęli się szybciutko wycofywać i wmawiać, że wszystkim wokół się coś przyśniło w wywiadach tłumaczyła, że przecież była Apollem i rani ją hejt, który jej teraz dotyka. Nawarzyła sobie piwa, a teraz ma problem, żeby je wypić. W każdym razie szybko zaczęto tłumaczyć, że twórcy wcale nie chcieli ośmieszyć słynnego i istotnego dla chrześcijan obrazu, a jedynie inspirowali się „Ucztą bogów” van Biljerta. Nie znam się na sztuce, więc postanowiłam, że sprawdzę to sobie. I trochę się zdziwiłam, bo Jan van Biljert nie namalował żadnej „Uczty bogów”. Owszem, takie dzieło powstało, ale jego twórcą był Giovanni Bellini. Obejrzałam sobie ten obraz i w żaden sposób nie przypomina on tego, co wyczyniali „artyści” występujący w tej hucpie. Zaczęłam szukać tego van Biljerta, ale w międzyczasie zauważyłam, że Krzysztof Stanowski mnie wyręczył. Prawdopodobnie chodziło im o obraz „Święto bogów”, co miałoby dużo więcej sensu. Wygląda na to, że twórcy, próbując się jakoś wytłumaczyć, szukali czegoś w pośpiechu i pomylili malarzy. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy może dzieło holenderskiego artysty nie jest nazywane również „Ucztą bogów”, ale nie, bo znalazłam gdzieś dyskusję lewicowych postępaków, że co prawda na obrazie nie ma żadnego stołu, ale przecież interpretacja nie musi być 1:1. No tak, na obrazie „Uczta bogów” Belliniego nie ma żadnego stołu. Jest na obrazie „Święto bogów” van Biljerta. I jest to stół jasno nawiązujący do „Ostatniej Wieczerzy”. Czyli niektórzy z obrońców tego cyrku wysilili się nawet na tyle, żeby odszukać obraz, ale nie sprawdzili już sobie, że nazwisko twórcy się nie zgadza. Nie chciało im się, bo właśnie dostali czekoladkę.

Co Francuzi mieli do zaoferowania światu?

Potem zaczęli tłumaczyć się mitologią i faktycznie, ta cała rozpusta na stole nawiązującym do „Ostatniej Wieczerzy” mocno skojarzyła mi się z bachusowymi dożynkami. I pod tym względem faktycznie można było podpiąć to pod wspominane „Święto bogów”, ale w takiej sytuacji występująca tam gruba baba w dalszym ciągu miała przedstawiać Jezusa, bo van Biljert mocno inspirował się właśnie dziełem da Vinciego. Nie rozumiałam jednak do końca, dlaczego Dionizos jest niebieski? I dlaczego uznali, że ludzie koniecznie muszą widzieć jego przyrodzenie? Dodatkowo, odkąd pamiętam, kraj, w którym organizowane były Igrzyska starał się w ceremonii nawiązywać do własnych tradycji, historii i dokonań. Hucpę z mitologią mogliby więc odstawiać Grecy, ale nie, kiedy oni organizowali tę najważniejszą imprezę sportową na świecie, nawiązywali bezpośrednio do idei olimpizmu. I była to naprawdę piękna ceremonia. Ze swojej historii Francuzi nawiązali jedynie do krwawej rewolucji, która skończyła się tak, że ścinali każdego, kto z niewystarczającym obrzydzeniem mówił o monarchii. Albo każdego, komu im się wydawało, że by mówił. Ogólnie szybko przerodziło się to w niekontrolowaną rzeźnię, a powiedzenie „rewolucja pożera własne dzieci” wzięła się właśnie z tego chwalebnego momentu francuskiej historii. Tak jakby nie mieli się pochwalić czymkolwiek innym. Być może uznali, że tak jest fajnie, a oni tak bardzo chcieli być fajni. Aha, i pokazywali jakieś swoje wybitne kobiety w historii – i tylko kobiety. O wybitnych mężczyznach nie wspominali, widocznie też uznali, że żadnych nie mieli. Pewnie im się wydawało, że fajność wybiła już skalę, ale tak naprawdę przedstawili swoją historię tak, jakby Francja nigdy nikomu nie miała nic do zaoferowania. Trochę to smutne. Żaden tam Napoleon Bonaparte, Voltaire czy Victor Hugo. Lepiej pokazać, jaka to rewolucja była fajna, a potem dać pokaz rozpusty, zboczeństwa i negliżu. I wiecie co? Owszem, było mi przykro, kiedy na imprezie, na którą czekałam trzy lata, twórcy postanowili napluć mi w twarz, ale jeżeli prawa społeczności LGBT miałyby oznaczać to, co nam tam pokazano, to wcale się nie dziwię, że nie wszędzie chcą je egzekwować. I napiszę szczerze – gdybym nie była katoliczką, a właśnie członkiem tej społeczności i chciałabym jedynie „móc się odwiedzać w szpitalach” to też poczułabym się urażona, że zostałam przedstawiona jako roznegliżowany oblech, który nie jest w stanie okiełznać własnej chuci. Zdaję sobie sprawę, że to miał być wyraz ich tolerancji i zrozumienia dla osób nieheteroseksualnych, ale wyszło mocno tak sobie. Mniej więcej tak, jak wtedy, kiedy chcieli przedstawić wszystkie reprezentacje jako równe sobie, ale najbiedniejsze kraje Afryki musiały popylać na jakichś starych kutrach rybackich. To się mogło podobać tylko jednej „grubej, queerowej, żydowskiej lesbijce”. Aha, byłabym zapomniała – tytuł tej wątpliwej jakości sztuki brzmi: „Ostatnia wieczerza na scenie nad Sekwaną”. Ale to absolutnie nie jest nawiązanie do chrześcijańska. Tutaj ewidentnie chodzi o mitologię, jak mogliśmy tego nie zrozumieć? No i nie tylko ci głupi katolicy się obrazili – zrobili to również muzułmanie. W Iranie ambasador Francji został wezwany na dywanik. Ale o tym Maciuś już nie słyszał.

Kto wywleka Lennona?

Co do wywlekania Lennona – nie Babiarz go wywlókł, a organizatorzy. Zupełnie nie rozumiem, jakim cudem ten utwór akurat został hymnem Igrzysk, które polegają na sportowej rywalizacji poszczególnych krajów. Krajów, z których każde albo prawie każde ma swoje wyznanie, swoją wiarę, swoją religię. I których zwycięzcy reprezentanci otrzymują medal – o zgrozo! – na własność. Przemysław Babiarz ośmielił się po prostu sparafrazować samego artystę, który wprost mówił, że „Imagine” jest manifestem komunistycznym, ale Maleńczuk nawet tego nie wie, dlatego uznał, że ten „chłystek” próbuje interpretować tekst po swojemu. Bo się – hehe – nauczył angielskiego. No cóż, może właśnie się nauczył. I zauważył, że to gówno w ładnym papierku, więc ze wstrętem odrzucił. Smacznego, Panie Macieju!

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Niewygodna śmierć

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Piszę w tej sprawie trochę później, ponieważ po pierwsze czasu mam teraz naprawdę mało; po drugie chciałam podejść tematu na spokojnie, bez zbędnych emocji. Emocje opadły, ale jednak pierwsze wnioski pozostały takie same. Chodzi, rzecz jasna, o śmierć Barbary Skrzypek, która nastąpiła niedługo po tym, jak była przesłuchiwana przez kilka godzin w sprawie tzw. „dwóch wież”. Afera, której nie było, ale KO (a przede wszystkim mecenas Roman Giertych) chciałaby, żeby była. I próbują to rozgrzebywać, byle w końcu ten wredny PiS posadzić. A najlepiej samego Jarosława Kaczyńskiego.

Siła złego na jednego

Nie będę tutaj osądzała, czy faktycznie śmierć Pani Barbary nastąpiła wskutek przesłuchania, bo nie ma na to żadnych dowodów, a prokuratura, jak to przystało w demokratycznym i uśmiechniętym państwie, ostrzegła wszystkich, że jeśli ktokolwiek spróbuje łączyć obie te sprawy, może spodziewać się pozwu – a sprawę rozpatrzy, rzecz jasna, niezależny sędzia. Nie da się jednak ukryć, że to skojarzenie samo się nasuwa (zwłaszcza że wiadomo już, że Pani Barbara zmarła z powodu rozległego zawału serca) i obojętnie jak mocno i rytmicznie pani prokurator Ewa Wrzosek tupałaby nóżką i groziła pozwami, ludzie w dalszym ciągu będą kojarzyć jedno z drugim. A dlaczego? O to już się całe KO, Donald Tusk i Ewa Wrzosek postarali osobiście. Po pierwsze – Pani Skrzypek odmówiono obecności adwokata, w związku z czym była ona przesłuchiwana przez trzech prokuratorów w sprawie, o której nie wiadomo, czy wiedziała cokolwiek. Można się więc domyślać, jak ono wyglądało, ale w skrócie mieliśmy prawdopodobnie do czynienia z sytuacją „trzech na jednego”. Po drugie – przesłuchanie trwało ładnych kilka godzin. Po trzecie wreszcie – Ewa Wrzosek jest chyba ostatnią osobą, która powinna badać tę sprawę. Jest osobą ściśle związaną z KO oraz nienawidzącą PiS. Nie wiem, jakim cudem ktoś wpadł na pomysł, że ta kobieta będzie całkowicie bezstronna i niezależna w śledztwie, które bezpośrednio dotyczy PiS-u? Podejrzewam, że na taki pomysł akurat nikt nie wpadł, bliższa jestem przekonaniu, że Tusk celowo wysyła takich ludzi do osądzania złych i niedobrych pisiorów. Robili to od kiedy tylko odzyskali władzę i robią to dalej. Bez żadnych hamulców. Wszak „zemsta najlepiej smakuje na zimno”, jak to raczyła śmieszkować na Twixie pani Wrzosek. Gdyby do tego śledztwa powołano całkowicie bezstronnego prawnika, po którym nie widać od razu, że optuje za jedną albo drugą partią, Jarosław Kaczyński nie miałby żadnej amunicji w ręku. Mógłby sobie pokrzyczeć (i pewnie by krzyczał), argumenty miałby jednak marne. Teraz dostał amunicję do ręki – i naprawdę nie rozumiem oburzenia, że z niej korzysta.

Niemiłe skojarzenia

Pani Barbarze nie pozwolono na obecność adwokata i była przesłuchiwana przez kilka godzin przez całkowicie upolitycznionych prokuratorów, o których napisanie, że wspierają KO, to użycie eufemizmu. Ja rozumiem, że ktoś wspiera jedną albo drugą partię, ale tutaj nadużycia aż biją po oczach. Przynajmniej powinny. To jest kolejny przykład na to, że Tusk posługuje się ludźmi nie tyle kompetentnymi, ile zwyczajnie nienawidzącymi PiS. To jest najważniejsza cecha, a resztę się już jakoś dopasuje. Później pani prokurator była łaskawa stwierdzić, że „łączenie śmierci świadka z faktem jego przesłuchania i podnoszenie bezpośredniego związku pomiędzy tymi zdarzeniami skutkować będzie wystąpieniem przez Prokuraturę Okręgową na drogę cywilnoprawną celem ochrony dobrego imienia instytucji i referenta sprawy”, a następnie poinformowała, że przesłuchanie Pani Barbary nie miało żadnego związku z jej śmiercią na pierdylion procent. Wiedzieli o tym jeszcze przed sekcją zwłok (która wykazała, jak przypominam, że przyczyną śmierci był rozległy zawał serca). Oni już wiedzą i koniec tematu. Wybaczcie, ale mnie to bardzo przypomina czasy PRL-u. Grzegorz Przemyk się narąbał i hałasował na ulicy, a dlaczego z przesłuchania wyjechał pobity, a dwa dni później zmarł, to już nie wiadomo i proszę nie zawracać prokuraturze głowy. Stanisław Pyjas też sam się ze schodów rzucił i zabił, a Emil Barchański wziął i się utopił, mimo że od dziecka bał się wody. Wtedy polskie państwo nie wszczynało bezsensownych śledztw i teraz również, prawda? Coś się stało, potem udajemy, że się nie stało i próbujemy to przykryć, a jak nie wychodzi, to straszymy pozwami. Zapachniało mi teraz demokracją, aż muszę wstać i okno zamknąć. A jakby jeszcze przypomnieć słowa Wrzosek z 2024: „Żyjemy w czasach powojennych, gdzie po lasach grasują bandy a państwo jest zagrożone”. Też Wam się to kojarzy absolutnie nie tak, jak powinno? Kto tworzył kilkadziesiąt lat temu bandy, a kto stał na straży państwa polskiego? No właśnie…

Kto tańczy na czyjej trumnie?

Najbardziej, w tej tragicznej sytuacji, śmieszy mnie fakt, że całe KO nawołuje, że „ciszej nad tą trumną” i „nie róbmy polityki na trupach”. I wręcz oskarżają Kaczyńskiego jak może być takim zimnym sukinkotem, że takie rzeczy wykorzystuje. Kompletnie ignorując fakt, że gdyby działali zgodnie z prawem, to prezes PiS nie miałby czego wykorzystywać. I że w końcu mleko musiało się wylać, bo oni od początku swoich rządów z prawem nie za bardzo mieli po drodze. Szkoda, że w takich okolicznościach. Naprawdę nie wiem, czy jest partia, która byłaby bardziej niewiarygodna w tego typu sugestiach, niż KO i cała lewica. Tak dla przypomnienia – PiS nie wykorzystał do swoich politycznych gierek ani mężczyzny, który podpalił się przed Kancelarią Premiera, protestując przeciwko polityce Donalda Tuska, ani zabójstwem Marka Rosiaka, który został zastrzelony przez przeciwnika PiS-u pół roku po katastrofie smoleńskiej. Na grobach ofiar katastrofy smoleńskiej potańczyły sobie akurat obie partie, bo taki Janusz Palikot wykorzystał tę tragedię, żeby budować swoją popularność. Dlatego nie w porządku jest zrzucanie całej winy na PiS, który jest bardzo prorosyjski, dlatego oskarżał m.in. Rosję o zamach. To tak tylko dla przypomnienia, przejdźmy do ostatnich kilku lat. Najpierw był Piotr S., który podpalił się na Placu Defilad, a później niestety zmarł. Niech mi ktoś powie, że KO nie wykorzystywała tej śmierci dla swoich własnych korzyści politycznych… Politycy KO tańczyli sobie na jego trumnie aż do następnej tragedii, czyli śmierci Pawła Adamowicza. Wtedy to się dopiero działo… Winnymi całej śmierci okazało się Prawo i Sprawiedliwość oraz TVP, nie sam sprawca. Przyczyną zamachu natomiast był fakt, że PiS i TVP podnosili sprawę ileś tam mieszkań państwa Adamowicz. I już pal sześć, że Adamowicz skonfliktował się wcześniej z KO, kandydował jako polityk niezależny i konkurował m.in. z Jarosławem Wałęsą, który był kandydatem KO na fotel prezydenta Gdańska. I mniej więcej w tym samym czasie zaczęły się ataki Wybiórczej czy TVN-u na Adamowicza – i trwało to długo po tym, jak po raz kolejny został wybrany na prezydenta. Ale wtedy też nikt nie grał śmiercią prezydenta Gdańska. Najmniej oczywiście jego żona, która pięknie zjechała slalomem na jego trumnie wprost do Europarlamentu. Na koniec możemy dorzucić kilka kobiet, które zmarły podczas ciąży, i mamy komplet. Chociaż, jeśli chodzi o ten ostatni przykład, to bardziej lewica i proaborcjonistki z mediów społecznościowych, ale KO też lubiła sobie na ten temat pokrzyczeć.

M.

P.S.: Okazało się, że nagrań z przesłuchania Pani Barbary nie ma, a protokuł był spisywany chyba na kolanie, bo nic się nie zgadzało. Niestety, ze względu na to, że adwokat Pani Skrzypek nie został dopuszczony, mamy tylko zeznania jednej ze stron. Bardzo wygodnie, tylko pamiętajcie, żeby tego absolutnie nie łączyć.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

HBO zrobi to lepiej!

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Uśmiechnięty koleś na zdjęciu to Paapa Essiedu i jest brytyjskim aktorem. I w sumie nic złego mi nie zrobił, do butów mi nie nasrał (ani nie nasikał, co w przypadku mojego Pirata nie jest już takie pewne, ale mimo wszystko wciąż go lubię). Nie pasuje mi jedynie rola, którą otrzymał – ciągle nie mogę się doczytać, czy to już oficjalna informacja, ale media rozpisują się, że to jest już praktycznie finalizacja umowy. A dlaczego mi nie pasuje? Bo ma zagrać Severusa Snape’a – człowieka o ziemistej cerze, dużym, haczykowatym nosie i długimi, tłustymi włosami. Oczywiście, mowa tu o serialu o Harrym Potterze tworzonym przez HBO. Ponieważ to właśnie HBO będzie odpowiedzialna za wspomniany serial, który – rzekomo – miał być super wierny oryginałowi. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie uparli się uczyć na własnych błędach, a nie na cudzych, bo jestem pewna, że HBO doskonale wiedziało o ostatnich porażkach Disneya, ale mimo wszystko postanowili spróbować po swojemu. I – oczywiście – oczekują innego zakończenia, bo oni to zrobią lepiej, wiadomo.

Inkluzywna zmiana w wyglądzie kluczowej postaci

Cóż, postać Severusa Snape’a ma olbrzymie znaczenie dla całego uniwersum HP. To był facet, który miał bezpośredni wpływ na losy Harry’ego, ale również na jego wykształcenie i późniejsze decyzje. Ogólnie cała saga o Harrym potoczyłaby się pewnie zupełnie inaczej, gdyby nie on. Podkreślam – facet o ziemistej cerze, dużym, haczykowatym nosie i czarnych, długich, przetłuszczających się włosach. W jego role fenomenalnie wcielił się ś.p. Alan Rickman i chyba wszyscy spodziewali się, że wybór aktora, który aż tak chwyci serca fanów całej sagi, będzie baaaaaardzo trudny. Dlatego podejrzewam, że twórcy serialu o HP poszli na łatwiznę i wcisnęli tę inkluzywność akurat w tę postać. Niestety dla nich – jest ona jedną z najbardziej kluczowych. Pana Essiedu kompletnie nie kojarzę (na „Filmwebie” szybko sprawdziłam, czy widziałam jakieś filmy z jego udziałem – owszem, widziałam, ale kompletnie faceta nie pamiętam – i możliwe, że wcale nie dlatego, że był taki sztywny i grać nie umiał, bardzo możliwe, że były to po prostu mniejsze role), więc nie chcę oceniać jego aktorskich umiejętności, ale… nie pasuje do tej roli. Zwyczajnie. Bo do tej pory aktor musiał, poza odgrywaniem danej postaci, jeszcze być do niej podobny, a tej kwestii już Essedu nie przeskoczy, obojętnie jakby się starał. Teraz już nie musi – dlatego zastanawiam się, czy nie powinniśmy ogólnie charakteryzacji wyrzucić w diabły, bo na cholerę Frodo miał być niski i mieć owłosione nogi, skoro Elijah Wood tak dobrze odegrał tę postać?

To tylko wygląd!

Przede wszystkim – wygląd Severusa Snape’a ma ogromne znaczenie w uniwersum HP. I pojawiła się teza, bardzo żywa wśród fanów tego uniwersum, że wygląd Snape’a był zwyczajnie konsekwencją jego wcześniejszych decyzji, z którymi później nie umiał się pogodzić i miał z tego powodu olbrzymie wyrzuty sumienia. Ponieważ – i tutaj od razu napiszę wielkie „ALERT”, bo będę spoilerowała – doprowadził do śmierci kobiety, którą kochał, a która była matką Harry’ego. To było zresztą świetnie napisane w książce, ponieważ Snape samego chłopaka nienawidzi z powodu jego fizycznego i charakterologicznego podobieństwa do swojego ojca (a jego Snape szczerze nienawidził), ale jednocześnie wie, że musi się o jego życie troszczyć. Z powodu tych wyrzutów sumienia zwierzał się potem Dumbledore’owi; z tego samego powodu zdecydował się potem pracować dla niego i zostać podwójnym szpiegiem. A co ma wygląd do charakteru czy decyzji podejmowanych przez samą tę postać? Wbrew pozorom, ten wygląd miał właśnie ogromne znaczenie. Wygląd Snape’a dokładnie odzwierciedlał jego charakter. I nie dlatego, że skoro był zły, to był brzydki, bo akurat w tego typu stereotypy J. K. Rowling nie wpadała podczas pisania swojej książki. Ziemista cera świadczyła o zmęczeniu życiem i noszeniem na barkach ogromnego krzyża; zaś przetłuszczające się włosy – albo o depresji, albo o karaniu własnego ciała za to, co ten człowiek uczynił w przeszłości. W książce o HP było to wspomniane bardziej między wierszami, ale taka opinia naprawdę jest bardzo żywa wśród fanów HP. I z tego prostego powodu uważam, że ten serial będzie finansową klapą, podobnie jak wiele innych produkcji Disneya, o czym wspominałam wcześniej. Bo HBO celuje właśnie w fanów Pottera.

Niektórych rzeczy się nie przeskoczy

A fani HP niekoniecznie mogą dobrze przyjąć fakt, że ikoniczną i niezwykle ważną dla całej fabuły postać, którą już sobie dokładnie – ze WSZYSTKIMI cechami – wyobrazili, zagra aktor kompletnie do niej niepodobny. Na domiar złego wcześniej już powstała seria filmów, w których dokładnie odzwierciedlony fizycznie facet, wszedł w tę postać tak bardzo, że naprawdę ciężko będzie znaleźć następcę. Podejrzewam, że przez dekady po jego śmierci będzie najlepszym Severusem Snape’em, ale twórcy HP uznali, że dadzą radę, nawet z aktorem kompletnie niepodobnym do odgrywanej postaci. Powodzenia życzę, ale nie wierzę w to. I nie chcę tutaj atakować bezpośrednio aktora, bo on po prostu przyjmuje rolę, jaką mu się proponuje. Chociaż warto pamiętać, że występował on również w serialu „Anna Boleyn”, gdzie wcielał się w role brata głównej bohaterki, więc podejrzewam, że będzie umiał atakować w fanów HP tolerancyjnym i antyrasistowskim mieczem. Wcale jednak nie twierdzę, że to słaby aktor. Ale jeśli nie ma fizycznego podobieństwa w ekranizacji powieści, która tak bardzo przyjęła się wśród czytelników, to niektórych rzeczy się nie przeskoczy. Ten facet może to odegrać bardzo dobrze – z właściwą mimiką twarzy, grymasami, głosem, przedstawianiem emocji – ale nie będzie Severusem Snape’em. Tak dla przykładu – czy Ibris Elda jest słabym aktorem? Nie, wręcz przeciwnie. Czy udźwignął rolę Rolanda w „Mroczej Wieży”? Nie, bo ta postać była bardzo dokładnie opisana w sadze Stephena Kinga, w której (swoją drogą) było naprawdę wiele wątków dotyczących dyskryminacji czarnoskórych. I z których jednoznacznie wynikało, że Roland jest biały. I naprawdę, w tym momencie wystarczyło po prostu odnieść się do fabuły, a nie wprowadzać „inkluzywność” tylko po to, żeby się rasa nie zgadzała. Można było z tego spokojnie stworzyć antyrasistowski film, ale twórcy woleli być sprytniejsi od autora.

Nietrafione argumenty

Pojawiają się argumenty, że przecież Rudego w „Skazanych na Shawshank” zagrał Morgan Freeman, który teoretycznie grał tam rudego Irlandczyka. A skoro rudy, to wiadomo, że biały. Tyle tylko, że po pierwsze – rasa czy pochodzenie Rudego nie miało żadnego wpływu na jego charakter i późniejsze decyzje. Jeśli dobrze pamiętam, S. King wspomniał o tym w książce tylko raz (mogę się mylić, bo czytałam ładnych parę lat temu). Po drugie – to nie była ekranizacja kierowana typowo do fanów Stephena Kinga. Mam wrażenie, że w Polsce ten film spowodował, że ludzie dopiero zaczęli sięgać po powieści amerykańskiego pisarza. Czym innym jest, kiedy próbuje się ingerować w pewne uniwersum – a takim niewątpliwie jest świat stworzony przez J. K. Rowling. To jest naprawdę świat stworzony na miarę, chociażby, „Gwiezdnych Wojen”. I nie mówię tu o fabule, ale o popularności. To jest naprawdę olbrzymia liczba ludzi (do których się zaliczam, bo lata wybicia się HP przypadały na moje dzieciństwo, więc również czytałam). W przypadku „Skazanych…” mamy do czynienia z jedną powieścią, której rasa czy pochodzenia raczej nie miały znaczenia dla jego późniejszych decyzji. I o której pochodzeniu czy rasie było wspomniane w książce chyba tylko raz. Widzom pozostało więc jedynie dziwić się, dlaczego do czarnoskórego gościa, inni zwracają się ksywą „Red”. To wszystko. To naprawdę co innego niż siłowa ingerencja w wygląd fizyczny jednej z najważniejszych postaci w uniwersum HP. W którym utarło się już przekonanie, że jej wygląd jest konsekwencją jej wcześniejszych wyborów.

Nie ten wiek…

Dlatego proponuję HBO, żeby nie szli szlakami utartymi przez Disney. Tam notują klapę za klapą. Finansową, rzecz jasna, to ich boli najbardziej. I stworzyli ileś tam filmów, które obrzydziły Marvela miłośnikom Marvela, „Gwiezdne Wojny” miłośnikom tychże, a disneyowskie bajki ludziom, którzy albo wybrali się na seans z dziećmi, albo sami chcieli się cofnąć do lat młodości. Cóż, argument Disney’a jest taki, że ci wszyscy ludzie są rasistami i mają problem z czarnoskórymi aktorami na ekranie. Nie muszę chyba dodawać, że nie wzbudziło to powszechnego aplauzu i że coraz częściej mówi się o polityce poprawności politycznej wprowadzanej na siłę do filmów. HBO wyszło z założenia, że to nie jest najrozsądniejszy argument. Niechęć fanów tłumaczą więc tym, że Snape na początku całej sagi miał 31 lat, a że aktor ma 34, więc wiadomo, co im się nie zgadza, bo przecież każdy potrafi wyłapać od razu tę trzyletnią różnicę. U aktora, który ma niewiele po trzydziestce. Powszechnie wiadomo, że to pierwsza rzecz, na którą zwraca się uwagę. I dlatego wiek 55 lat u Alana Rickmana, który tyle właśnie miał lat, kiedy wcielał się po raz pierwszy w rolę Snape’a w filmach, jakoś nikogo nie raził. Razi dopiero teraz, kiedy ma się w niego wcielić trzy lata starszy aktor. Wiadomo. Kolor skóry już nie razi (wiem, że to brzmi źle, bo kto z nas ma wpływ na swój kolor skóry, ale chodzi mi o kontekst), bo wiadomo, że jak w postać faceta z tłustymi włosami, o haczykowatym, dużym nosie i ziemistej, zaniedbanej cerze może się automatycznie kojarzyć z białą rasą? Nie, widzowie wyłapują trzy lata w różnice wieku, ale koloru skóry nie zauważą. Bo nie są rasistami, drodzy Państwo, właśnie dlatego!

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Jaka piękna katastrofa

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Fiaskiem zakończyła się rozmowa Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełeńskiego – i to do tego stopnia, że ambasador Ukrainy, która mocno zabiegała o to, żeby w ogóle doszła ona do skutku, przez większość czasu siedziała załamana z twarzą ukrytą w dłoniach. To była w ogóle dyplomacyjna katastrofa, bo panowie najpierw pokłócili się w obecności dziennikarzy, następnie Trump poprosił ich, żeby wyszli, a na sam koniec miał o to poprosić samego prezydenta Ukrainy, więc możemy sobie tylko wyobrazić, co działo się w Gabinecie Owalnym za zamkniętymi drzwiami. Zełeński trafił w końcu na polityka, który powiedział „dość” jego roszczeniowej postawie i braku wdzięczności.

Trump powiedział „dość”

Na samym początku zwrócono w końcu uwagę, że przywódca Ukrainy mógłby założyć garnitur. Z jego ubioru Trump jedynie zażartował, ale jeden z dziennikarzy otwarcie zaatakował za to Zełeńskiego, pouczając go, że jest to brak szacunku. Oczywiście słyszałam, że pan Wołodymyr zapowiedział, że nie będzie zakładał garnituru, dopóki wojna w jego kraju się nie skończy. Jednak o ile na samym początku konfliktu było to zrozumiałe, o tyle po tylu latach stało się już sztuczne i rzeczywiście można to odbierać jako brak szacunku. Z Polski do USA samolotem leci się chyba ok. 11 godzin, więc podejrzewam, że z Ukrainy podobnie – prezydent naprawdę miał czas, żeby się odpowiednio przebrać. Na to przywódca USA jeszcze przymknął oko, ale ten brak szacunku był widoczny przez całe spotkanie – począwszy od sposobu siedzenia Zełeńskiego (z założonymi rękami), przez przerywanie, aż w końcu zawoalowane groźby, które to najbardziej zdenerwowały Donalda Trumpa. Zełeński powiedział bowiem, że perspektywa wygląda inaczej, kiedy żyje się za Oceanem, ale kiedyś USA również odczuje skutki tej wojny – właśnie to rozsierdziło prezydenta Stanów Zjednoczonych, który stanowczo przypomniał Zełeńskiemu, że nie jest w pozycji do stawiania żądań. Przekonywanie ukraińskiego przewódcy, że nie otrzymali oni żadnej pomocy też raczej nie pomogło, bo – nie jestem chyba odosobniona w opinii – gdyby tej pomocy faktycznie nie było, to ta wojna wyglądałaby jednak zupełnie inaczej. Ostatecznie skończyło się tak, że Trump już zapowiedział wycofanie wszelkiej pomocy dla Ukrainy, a ten facet najczęściej robi to, co mówi. W efekcie prezydent naszych wschodnich sąsiadów zamiast próbować cokolwiek ugrać, postawił swoją Ojczyznę w jeszcze gorszym położeniu.

Konsekwencje dla Polski

Nie skończyło się to dobrze również dla Polski, bo umówmy się, że nas ta wojna też sporo kosztuje. Tyle tylko, że ze strony naszej władzy ukraiński przywódca nie spotkał się z tak stanowczą reakcją, a warto przypomnieć, że o ile na początku wojny Zełeński rzeczywiście wykazywał daleko idącą wdzięczność, o tyle po całej aferze z ukraińskim zbożem mu ona zdecydowanie przeszła i od tamtego czasu Ukrainiec stawia tylko kolejne warunki, a bywało, że był zwyczajnie bezczelny chociażby w stronę naszego prezydenta Andrzeja Dudy. Niepokojące jest jednak to, że niemal wszyscy przywódcy europejskich państw stanęli murem za Wołodymyrem Zełeńskim, zwłaszcza że niektórzy z nich już całkiem otwarcie mówią o tym, żeby wysłać swoje wojska na Ukrainę. Oczywiście, Donald Tusk, Rafał Trzaskowski czy Szymon Hołownia na razie „nie dopuszczają takiej możliwości”, ale doskonale wiemy, że ci panowie lubią zmieniać zdanie, żeby nie powiedzieć – kłamać. Na razie nie chcą sobie zaszkodzić przed wyborami prezydenckimi, ale już później będzie można wyjaśnić Polakom, że niestety sytuacja się zmieniła i TRZEBA. Obawiam się, że żaden z tych panów nie zawaha się, żeby wysyłać naszych żołnierzy na śmierć za nie swoją Ojczyznę. Z kolei Putin może to odczytać jako wypowiedzenie wojny i być może nie będzie się już powstrzymywał, żeby sprawdzić stabilność Sojuszu Północnoatlantyckiego. A NATO może wtedy odpowiedzieć, że przecież sami zaczęliśmy, więc czego teraz tak naprawdę oczekujemy. Zwłaszcza że odnoszę wrażenie, że premier Polski robi wszystko, żeby Trumpa jeszcze bardziej do siebie zniechęcić. I wtedy dopiero zobaczymy, jak to będziemy wdeptywać Putina w ziemię. Łatwo jest ryzykować życiem milionów własnych obywateli – bo szczerze wątpię, żeby którykolwiek z wymienionych panów wykazał się taką odwagą jak Zełeński na początku konfliktu z Rosją. My nawet nie mamy odpowiednich schronów, wojsko też jest w fatalnej formie – pomijając fakt, że będzie wtedy na Ukrainie.

Obym się jednak myliła. Naprawdę się o to modlę.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej