Connect with us

Nawiasem Pisząc

Amerykański sen

logo nawiasem pisząc

Published

on

Zanim przejdę do podzielenia się wnioskami z amerykańskiego cudu, który polegał na tym, że Andrzej Duda i Donald Tusk wyruszyli razem na spotkanie z prezydentem Bidenem i się nie pozabijali (czego chyba wielu obserwatorów naszej sceny politycznej się obawiało), wspomnę jeszcze o tym, o czym pewnie też już słyszeliście, ale warto przypomnieć. Od kwietnia wzrosną rachunki za żywność, wraca 5% VAT. Cieszycie się? Oczywiście, wszystkie media zapewniają, że to bardzo dobra decyzja naszego nie-rządu, albo że musieli to zrobić, nie mieli wyjścia. Jednak dosyć wiarygodne ptaszki na TT/X ćwierkają, że na polską żywność będzie nałożony ten VAT, ale na zagraniczne produkty już nie. Jeżeli to prawda, to mam wrażenie, że premier chce wykończyć polskie rolnictwo, zanim na dobre wjedzie do nas unijny Zielony Ład. Tak, żeby się nikt w Unii nie musiał przemęczać.

Duda poleciał, bo tak wypadało

A teraz przechodzimy do głównego tematu, czyli wizyty naszego prezydenta i premiera w USA. Najpierw wypadałoby się zastanowić, co tam robił premier, bo dyplomacja nakazuje, aby prezydent spotykał się z prezydentem jednak. Oczywiście, zwolennicy Donalda już sobie wszystko wyjaśnili, prawdopodobnie za pomocą TVN-u, ale podobne zdanie wyrażał na przykład Włodzimierz Cimoszewicz. Biden chciał się spotkać tylko z Tuskiem, a prezydenta Dudę zaprosił, bo tak wypada. A po co chciał się spotkać z przywódcą KO? Nie wiadomo, tak naprawdę. Starsi ludzie często mają jakieś swoje zachcianki, ale jeśli mam być szczera to… Nie znam się, co prawda na mowie ciała, ale na zdjęciach z tej wizyty Biden wygląda, jakby fajniej mu się gadało z Dudą. Aha, oczywiście pojawiło się dużo złośliwych głosów, że Tusk musiał pojechać w roli tłumacza. W takim wypadku to zadanie też zawalił, bo ze Stanów Zjednoczonych wyleciał wcześniej. Ale oczywiście, wcale nie dlatego, że po prostu nie był już tam potrzebny.

Kto załatwił Donaldowi wizytę?

No właśnie, bo pojawiła się druga opinia, tym razem tych wstrętnych prawaków, że to Dońka miało w USA nie być. Że dyplomacja jest dyplomacją, więc powinny się po prostu spotkać głowy obu państw i niepotrzebny im tam jakiś lokaj, kręcący się pod nogami. I prawdopodobnie ktoś naszemu premierowi tę wizytę zwyczajnie załatwił. Kto – nie mam pojęcia, nie chcę nawet snuć domysłów, ale wydaje mi się, że ta wersja jest bliższa prawdy. Nie tylko dlatego, że niespecjalnie pałam szacunkiem do Donalda Tuska, bardziej przekonuje mnie plan dnia, jaki miał jeden i drugi. PAD tego dnia, poza rozmową z prezydentem USA, miał również w planach spotkanie z kongresmenami i senatorami, spotkanie ze spikerem Izby Reprezentantów, wizytę w elektrowni atomowej i firmach produkujących uzbrojenie m.in. dla polskiej armii oraz wywiad dla TV Bloomberg. Tusk, poza herbatką z Joe’em, miał jeszcze tylko na głowie… wywiad dla TVN. Nie trzeba chyba być ekspertem, żeby widzieć, która z tych dwóch wizyt miała większe znaczenie i była dokładniej zaplanowana. Naprawdę to wygląda, jakby Tusk poleciał tam w ostatniej chwili tylko na doczepkę, żeby polskie media mogły pisać o olbrzymim zaszczycie, bo nawet mu nie zdążyli zadań wymyślić. Zwłaszcza że pamiętamy chyba jak się zachowywał, kiedy Biden przyleciał do Polski? Z Trzaskowskim rywalizował, który dłużej porozmawia z amerykańskim gościem i zdjęcia sobie robili. W rzeczywistości ta rozmowa jednego i drugiego ograniczyła się do kurtuazyjnego powitania gdzieś w przejściu. Pewnie Biden myślał, że autografy chcą.

Potężne zakupy

Ale skoro już opisaliśmy sobie, kto, to teraz zastanówmy się: po co. Oficjalnie wszystko jest jasne: rozmowa miała dotyczyć współpracy Polski i USA w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Owocem tego spotkania ma być kredyt dla Polski, który – rzecz jasna – mamy wydać na zbrojenia. Jak podano w komunikatach ogłoszonych równocześnie z wizytą polskich przywódców w Białym Domu, Departament Stanu zatwierdził potencjalną sprzedaż 821 rakiet AGM-158B JASSM o zasięgu niemal 1000 km za cenę maksymalną 1,77 mld dolarów, 745 pocisków powietrze-powietrze AIM-120C-8 średniego zasięgu za cenę do 1,7 mld oraz 232 pocisków taktycznych krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder Block II za cenę do 219 mln. W ramach pakietów wejdzie również dodatkowy, powiązany z rakietami sprzęt i wsparcie logistyczne – podaje Polska Agencja Prasowa. Pozwólcie, że nie będę oceniała słuszności tych zakupów, bo zwyczajnie się na tym nie znam. Cieszę się jednak, że coś się w tym naszym wojsku ruszyło. Trochę wstyd, że zapalnikiem do tej decyzji była wojna przy naszych granicach, a wcześniej ta nasza armia i uzbrojenie leżały odłogiem, bo już historia nam pokazywała, że nie możemy liczyć tylko i wyłącznie na pomoc sojuszników. I cieszę się, że co do tego jednego premier i prezydent są zgodni, bo martwiłam się, że Tusk po dojściu do władzy uwali dalsze nasze zakupy, tak jak CKM i Turów, który do dwóch lat ma zostać zamknięty, przez co utracimy 8% energii elektrycznej, a 5000 osób zostanie bez pracy. Ale za to klimat lubi to. Jest jeszcze jedna opcja, której się dość mocno obawiam – że dyskutowano tam nad obecnością żołnierzy NATO (w tym polskich) na Ukrainie. Zwłaszcza że Radosław Sikorski bardzo lekkomyślnie, ale to u niego akurat nic nowego, zakomunikował, że oni już tam są. Szef dyplomacji, psia mać. Mam jednak nadzieję, że takich rozmów nie było, a nawet jeśli to prezydent USA o nich szybko zapomni. Przepraszam bardzo, nie powinnam się śmiać ze starszych, schorowanych ludzi, a Biden niestety zachowuje się czasem, jakby miał demencję, więc tym bardziej to mało grzeczne z mojej strony. Zastanawiam się tylko, czy on naprawdę jest w stanie piastować to stanowisko do końca kadencji.

U prezydenta na dywaniku

Ale znowu pojawia się tutaj pytanie: po co było ich tam aż dwóch? Poza zakupowymi uzgodnieniami otrzymaliśmy tylko zapewnienia, że USA i całe NATO dają Polsce żelazną gwarancję, że w razie „W” możemy na nich liczyć i że artykuł 5 Traktatu cały czas pozostaje w mocy. Nasi politycy z kolei zapewniali, że – co prawda różnią się w wielu kwestiach – to jednak sprawa bezpieczeństwa Polski ma dla nich charakter priorytetowy. Zwykła kurtuazja, którą naprawdę mógł spokojnie odbębnić jeden z nich, dlatego pojawiła się też opinia, że cała ta rozmowa miała jeszcze jeden ukryty cel – mianowicie Biden rzekomo chciał się upewnić, że nasze wewnętrzne spory nie zagrożą Sojuszowi. I wezwał po prostu dwóch niesfornych chłopców do siebie, żeby przestali się kłócić i rzucać w siebie piaskiem w piaskownicy i niszczyć swoje babki. Prawdopodobnie też oznajmił, że ma nasze wewnętrzne spory w poważaniu, dopóki będziemy załatwiać je po cichu, a nie że robimy awanturę na pół Sojuszu. Jeżeli tak faktycznie było, to naszych panów nie spotkał żaden zaszczyt, a co najwyżej najedli się wstydu. Ale to chyba tylko Polacy tak potrafią, że będą się kłócić o wszystko, nawet kiedy mają wojnę pod nosem i dosyć realną groźbę przeniesienia jej również na nasze terytorium. To tam pikuś, Wujek Nato i Matka Unia pomogą, nie musimy się martwić, za to my teraz będziemy tu uskuteczniać jeden z większych politycznych sporów, jaki pamiętam – spór o wszystko. Bo oni dosłownie kłócą się już O WSZYSTKO. Być może Biden chciał się upewnić, że może przynajmniej jeśli chodzi o te zbrojenia są zgodni. Albo chociaż, że mają to w poważaniu, więc nie będą przeszkadzać.

Skoro już podzieliłam się z Wami opiniami krążącymi po Internecie, to czas na taką, z którą się najbardziej zgadzam – pół żartem, pół serio. Wszyscy wiemy, że Joe Biden jest starym, schorowanym człowiekiem, o czym zresztą w tym poście wspominałam. Spotkanie z przywódcą każdego państwa mogłoby być dla niego męczące, a każde z nich stwarza okazję, że znowu mógłby chlapnąć coś, z czego potem środowisko demokratów musiałoby się tłumaczyć. Dlatego postanowił, że za jednym zamachem odbębni i Polskę, i Niemcy. Przecież nie ma żadnego problemu, żeby Donald Tusk powtórzył potem wszystko Olafowi Scholzowi. Ba, spróbowałby nie! Jak już akurat obaj byli pod ręką, to Biden zdecydował się zaprosić też niemieckiego reprezentanta. Logistycznie pomyślane bardzo dobrze – oszczędność czasu i pieniędzy. 

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Continue Reading

Nawiasem Pisząc

Legalna propozycja łapówki

logo nawiasem pisząc

Published

on

Oj, dużo się wydarzyło od kiedy Donald Trump wygrał wybory. Najpierw drugi Donald, nasz niemiecki, zaczął wycofywać się ze wszystkich bzdur, które wystosował wobec kandydata republikanów i to nie tylko podczas tej kampanii. Chociaż ta ostatnia była najbardziej kontrowersyjna, ponieważ Tusk przekonywał, że nowy wybrany prezydent Stanów Zjednoczonych jest w rzeczywistości powiązany z Kremlem, który miał znacząco wpływać na wybory. Potem się jednak ze swoich słów „zręcznie” wycofał, mówiąc, że wcale nie powiedział tego, co powiedział. A później mieliśmy gorzki zawód szeroko uśmiechniętych, którzy niedawno obwiniali PiS za aferę w Collegium Humanum, dopóki nie okazało się, że spora część ich absolwentów to osoby blisko związane z Koalicją Obywatelską. Na pierwszy ogień poszedł Jacek Sutryk, co do którego cała Platforma zarzeka się, że w sumie gościa nie znała.

Niebagatelny pomysł na rozwiązanie kryzysu migracyjnego

Nie o tym jednak chciałam pisać, bo umówmy się – to że Tusk wygaduje co kilka dni coś innego, już się wszyscy zdążyliśmy przyzwyczaić. A Sutryk? Jestem jakoś dziwnie spokojna, że facet za kratki nie trafi. Wybronią go jakoś, mimo że teraz nikt się do niego nie przyznaje. Chyba że postanowili kogoś spuścić dla przykładu, bo oni są przecież praworządną partią. Bardziej chciałabym się skupić na kolejnym genialnym pomyśle naszego rządu. Bo widzicie – nie chcemy migrantów, tak? Uważamy, że ważniejszy jest spokój i bezpieczeństwo na ulicach, dlatego serduszko nam nie kruszeje na widok zamaskowanych mężczyzn na granicy z Białorusią? Jesteśmy mało empatyczni i bezwzględni, nie wykazujemy choćby minimum wrażliwości, a nasi rządzący i tak, wbrew temu wszystkiemu, postanowili nam dać, co chcemy! Nie wierzycie? I słusznie, bo sam projekt nie jest taki super, jakby się mogło początkowo wydawać. Rozwiązać problem z migrantami rząd planuje mianowicie wydając na prawo i lewo nasze pieniądze, bo tak jest najłatwiej. I najgłupiej. Zaproponowali oni bowiem, że będą dopłacać nielegalnym migrantom za to, że łaskawie się wyniosą – około trzy tysiące złotych według plotek. Po raz pierwszy miał ogłosić to Maciej Duszczyk, podsekretarz stanu w MSWiA, ale potem potwierdził to Tomasz Siemoniak. Co prawda, wił się jak piskorz, żeby nie powiedzieć tego wprost, ale z drugiej strony argumentował też, że wiele krajów już to wprowadziło i że to rozwiązanie jest bardziej opłacalne, bo inaczej musielibyśmy ich przecież utrzymywać. Jak to, inżynierów i chirurgów? Ale do brzegu, faktycznie na podobne rozwiązanie wpadła już Litwa i Wielka Brytania. Nie wiem, jak ta pierwsza, ale Wielkiej Brytanii to super rozwiązanie chyba za wiele problemów nie rozwiązało.

Konsekwencje tak oczywiste, że aż niewidoczne?

Ten pomysł jest tak odklejony, że musiałam sobie trzy razy obejrzeć tę wypowiedź ministra MSWiA, żeby być na sto procent pewną, że ten człowiek opowiadał te bzdury całkiem na serio. Przecież nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec absurd tego pomysłu – taki imigrant weźmie sobie chętnie naszą jałmużnę i wyjedzie „na zawsze”. Przeczeka chwilę aż sprawy ucichną i żeby na pewno nikt go nie poznał na granicy i za jakiś czas wróci. Znowu prawdopodobnie nielegalnie, bo po co się męczyć z jakimiś wizami i paszportami, prawda? Potem znowu chętnie zgłosi się po wyprawkę na wyprowadzkę i tak sobie będzie podróżował. No, może jeszcze w międzyczasie zahaczyć o Litwę czy Wielką Brytanię. Jak minister Siemoniak wyobraża to sobie w praktyce? Jakim cudem sprawdzi, czy dany cudzoziemiec na pewno pierwszy raz jest w Polsce i na pewno pierwszy raz chce z niej wyjechać? Jaką będzie miał pewność, czy gościu na pewno podaje prawdziwe dane albo czy wcześniej nie zamówił sobie nowej tożsamości? W większości wystarczy zmienić tylko imię i nazwisko, bo i tak nikt już dawno nie ma nad tym kontroli. Ja nie widzę możliwości, żeby to się miało udać i nie rozpieprzyć po drodze. Przyznajcie sami, że pomysł najbardziej naiwny z możliwych. Bardziej naiwny słyszałam tylko za „wcześniejszego Tuska”, kiedy to jego koledzy partyjni przekonywali, że najlepiej jest ich wszystkich wpuścić, a kim są, ustali się później. Konkretnie to pani Hartwich jest autorką tych słów, ale spokojnie, wtedy jeszcze nie miała matury. Teraz zresztą też nie. Cóż, ustalenie tożsamości kilkudziesięciu tysięcy chłopa po wpuszczeniu ich na terytorium Polski jest absolutnie niewykonalne, ale czy – na zdrowy, chłopski rozum – nasze służby potrafiłyby zapanować nad bałaganem, który rozpocząłby się, gdybyśmy zaczęli próbować ogarnąć, który człowiek faktycznie przybył do nas pierwszy raz, a który robi sobie tournee po Europie, bo okazuje się, że ci wspaniali Europejczycy z własnych pieniędzy płacą mu za to zwiedzanie?

Jasne zdanie Polaków

Ciekawostką jest, że Radio Zet, na którego kanale YT można obejrzeć tę rozmowę z Siemoniakiem, zrobiło ankietę z pytaniem: „Czy Polacy powinni dopłacać imigrantom, żeby opuścili terytorium Polski”. Cóż, wyniki pewnie nie są zaskakujące. Ponad 90% naszych rodaków stwierdziło wprost, że szef MSWiA może się schować z takim pomysłem i już nie wychylać. Ciekawa teraz jestem, kiedy pan premier przeanalizuje sobie tę ankietę? Podejrzewam, że kiedy to zrobi, możemy spodziewać się artykułów, że „Tusk jest wściekły”, a niedługo później jakiś przypadkowy człowiek będzie musiał ponieść karę, bo przecież Siemoniaka nie ruszą. Pożar byłby za trudny do wygaszenia, bo myślę, że Maria Stepan niewiele przesadza, kiedy mówi wprost, że jest to propozycja łapówki od naszego rządu w stronę nielegalnych imigrantów. Zamiast wyrzucić ich na zbity pysk za nielegalne przekroczenie granic, my im jeszcze zapłacimy, żeby sobie sami poszli.

Niebywałe.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Continue Reading

Nawiasem Pisząc

Marsz Niepodległości 2024

logo nawiasem pisząc

Published

on

Załączam dla Was filmik z ostatniego Marszu Niepodległości. 🙂 W linku dorzucę Wam bezpośredni link do naszego kanału YouTube, na którym na razie niewiele się dzieje (wrzucamy tam tylko relacje z różnego rodzaju marszów i protestów), ale będę wdzięczna, jeśli obejrzycie naszą pracę właśnie na YouTube. Teraz załączam film bezpośrednio, bo FB nie bardzo lubi linki i tnie zasięgi, a chcielibyśmy, żeby obejrzało to jak najwięcej ludzi. Będziemy wdzięczni za opinie oraz udostępnianie dalej, jeśli Wam się spodobało. 🙂

Musimy się pochwalić – tym razem jako podkład wybraliśmy muzykę mojego Grzesia. 🙂 Myślę, że pasuje, sama wpadłam na ten pomysł.

Aha, i oglądajcie do końca! Zamieściliśmy pod koniec parę fragmentów, dla których nie znaleźliśmy miejsca w samym klipie, bo jak tu do takiej podniosłej muzyki Braun z gaśnicą? 😉 A na sam koniec pozdrowienia od Hektik Hektor, obcokrajowca, który zakochał się w Polsce. „Piękna Polska”. 🙂

Miłego oglądania, mamy nadzieję, że choć w minimalnym stopniu udało nam się uchwycić niesamowitą atmosferę tego wydarzenia!

M.

P.S.: W nagraniu pojawiły się momenty, w których ludzie strzelali fajerwerkami w stronę mieszkania z wywieszoną tęczową flagą w oknie. Chcemy jasno podkreślić, że nie popieramy tego rodzaju zachowania, zwłaszcza że mieliśmy przykład w 2020 roku, że może to się skończyć różnie. Nie dajmy się prowokować!

Continue Reading

Nawiasem Pisząc

Parę słów o wyborach (i nie tylko)

logo nawiasem pisząc

Published

on

Wybory, wybory i po wyborach. Zdecydowanie wygrał Donald Trump, chociaż jeszcze parę dni temu TVN przekonywał, że w sondażach między kandydatką demokratów, a reprezentantem republikanów nie ma żadnej różnicy. I pokazywał wykres, na którym ta różnica była widoczna (choć nie tak duża, jak ostatecznie), kłamiąc ludziom niemalże prosto w oczy. Jeśli chodzi o głosy elektorskie, to jego przewaga jest niższa, niż ta, którą wypracował sobie w roku 2016 nad Hillary Clinton, ale też tym razem zdecydowana większość obywateli USA, bo przypominam, że po przegranych przez Clinton wyborach, jej zwolennicy utrzymywali, że przecież więcej Amerykanów głosowali jednak na kandydatkę demokratów (miała bodaj dwa miliony przewagi nad Trumpem, ale wybory w USA rządzą się jednak swoimi prawami). Bukmacherowie mieli jednak lepsze typy, bo za wytypowanie zwycięstwa Kamali Harris można było wygrać dużo więcej pieniędzy, co z reguły oznacza, że oceniono szansę Trumpa jako zdecydowanie większe. Ciekawa to była kampania – mieliśmy jeden zamach i jedną próbę, mieliśmy Taylor Swift, a potem jeszcze McDonald, śmieciarkę i… wiewiórkę, której smutny los pokazał, że poziom biurokracji jest tam na wybitnie wysokim poziomie, skoro można się komuś wbić na chatę, tylko dlatego, że ma wiewiórkę, którą trzyma w domu. Trzeba było koniecznie sprawdzić, czy zwierzę nie ma wścieklizny, ale żeby to zrobić, najpierw trzeba było tego sympatycznego gryzonia uśpić. Z tego co wiem, okazało się, że nie miała. Przy okazji odstrzelono też szopa pracza. Przyjaciele zwierząt, psia ich mać. Nie wiem, czy nowo wybrany prezydent na pewno jest dobrą opcją dla Polski, bo mam cały czas pełno wątpliwości, ale wiem, że Harris by nią nie była. Pomijając jej poglądy w sprawie aborcji czy imigracji, miałabym duże obawy w przypadku jej zwycięstwa, zwłaszcza, że jest ona też wielką fanką europejskiego zielonego ładu i mogłaby mocno na Unię naciskać, żeby tę katastrofę przyspieszyć. A w końcu skoro „prezydentka świata” każe, to jak możemy się jej sprzeciwiać?

Niepokojące doniesienia nowego wiceprezydenta USA

Myślę jednak, że o kampanii i samych wyborach już wszystko wiadomo, teraz pozostaje nam czekać na konsekwencje wyboru Amerykanów. Jedyne, o czym można wspomnieć, to fikołek Romana Giertycha, który zachwalał Sikorskiego, że kontaktował się z kandydatami obu partii (bo jest taki obiektywny i zaakceptuje każdy wybór, rzecz jasna!), tylko jakoś zapomniał, że żona naszego ministra całkiem niedawno wspominała, że Trump „mówi językiem Hitlera, Stalina i Mussoliniego”. Nasz premier z kolei bardzo długo wzbraniał się przed pogratulowaniem Trumpowi – być może dlatego, że jeszcze parę lat temu twierdził, że jeden Donald w polityce wystarczy. Zgadzam się – pan Tusk najwięcej dobrego by zrobił, gdyby się wycofał. W każdym razie w końcu łaskawie pogratulował, licząc na owocną współpracę… A z kolei Michał Szczerba będzie przedstawicielem komisji spraw zagranicznych i będzie nas reprezentował w delegacji PE. Ten facet wprost pisał na swoim TT, że „miejsce Trumpa jest w śmietniku”, tak więc dyplomacja pełną gębą.

Chciałam Wam jednak opowiedzieć o czym innym. James David Vance, który będzie nowym wiceprezydentem (w chwili, kiedy to pisał posiadał już prawdopodobnie wiedzę, że zostanie kandydatem na wiceprezydenta albo przynajmniej miał już na to olbrzymie szanse), umieścił na swoim Twixie w styczniu tego roku następujący wpis:

Oto dlaczego Polska jest tego rodzaju kwestią międzynarodową, na której mi zależy jako waszemu senatorowi.

Do niedawna Polska miała rząd konserwatywny. Używając dużej presji dyplomatycznej i ekonomicznej, administracja Bidena (i wiele narodów europejskich) zaatakowała ten rząd jako antydemokratyczny. Rząd ten został niedawno zastąpiony przez globalistyczny rząd liberalny, który obecnie aresztuje swoich przeciwników politycznych i zamyka debatę publiczną (brzmi znajomo?). W imię ochrony demokracji wykorzystują pieniądze z podatków, aby zaatakować rząd, który był naszym wielkim sojusznikiem.

Wykorzystywanie przez Stany Zjednoczone nacisku dyplomatycznego do atakowania konserwatywnych wartości i rządów jest haniebne. Ponownie wykorzystują do tego *twoje* pieniądze z podatków. Stworzono też rządy globalistyczne, które będą bardziej skłonne do współpracy w przypadku niektórych najgorszych zachowań administracji Bidena.

Uważam, że ważne jest, abyśmy nie wykorzystywali wpływów Stanów Zjednoczonych do niszczenia rządów wyznających wartości większości mieszkańców Ohio (ten tekst był odpowiedzią w stronę jakiegoś mieszkańca tego stanu).

Miedzynarodowy spisek?

Oczywiście nie mamy takiej wiedzy, żeby kategorycznie zgodzić się albo zanegować stanowisko Vance’a, ale wydaje się ono dość prawdopodobne, patrząc na to, jakich nacisków używała Unia, żeby wygrał rząd Donalda Tuska. A to KPO, a to jakieś debaty na temat praworządności w Polsce, a to wreszcie wielki, szturmowy atak na poprzednią władzę i to dosłownie na chwilę przed wyborami. Z tym KPO też było zabawnie, bo okazuje się, że największym (i w sumie jedynym) kamieniem milowym okazała się wygrana Tuska, wbrew temu co Unia wmawiała nam na początku. Nagle wszystko inne przestało być istotne, chociaż niedawno wyczytałam, że może być problem z kolejnymi wpłatami w ramach KPO. Pamiętamy też chyba to, co się działo podczas ostatniej kampanii parlamentarnych w naszym kraju, a nawet długo, długo wcześniej i jakie było stanowisko mediów sympatyzujących z partią Tuska i fajnopolaków. PiS nas skłóca z całą Europą! A przecież Niemcy to nasi najlepsiejsi na świecie sojusznicy! Musimy ich słuchać, bo wszystko robią tylko i wyłącznie dla naszego dobra! No i Niemcy mają, o co walczyli, mianowicie służalczego pieska na stanowisku premiera Polski. A jak ta służalczość się objawia, wszyscy widzimy. Z reparacjami musieliśmy się pożegnać (chociaż wcześniej KO zapewniało, że jeśli ktokolwiek ma wywalczyć te reparacje, to tylko oni), CPK trzeba urżnąć, bo „to byłaby tragedia dla Niemców”, podobnie inne wielkie inwestycje, a jeśli chodzi o uchodźców, których niemieckie służby szmuglują przez naszą granicę, premier nie pofatygował się nawet do Scholza, żeby to wyjaśnić, mimo że zapewniał, że tak właśnie zrobił. Zygfryd Czaban, użykownik Twixa, pisze wprost o międzynarodowym spisku, który miał obalić rząd Morawieckiego:

Temat udziału administracji Bidena w owym spisku może mieć dalszy ciąg. W USA nowa ekipa lubi czasem „rozliczyć” poprzedników, zupełnie jak u nas. Nie wykluczam, że pojawi się pomysł powołania komisji śledczej w Kongresie (zależy to oczywiście od wyniku wyborów do Kongresu przeprowadzanych równocześnie z prezydenckimi). Zamilknięcie Brzezińskiego (domniemanego głównego wykonawcy w owym spisku) po nominacji Vance’a jest dość znamienne.

Dalej wskazuje, że łącznikiem między premierem Polski, a zamieszaną w to ekipą Bidena miało być pewne amerykańsko-polskie małżeństwo. I jeśli ten fakt się potwierdzi, nie będę specjalnie zdziwiona. Nie pierwszy to raz, kiedy to nasz minister spraw zagranicznych bruździ, ile może, na linii Polska: USA. Ciekawa jestem, czy będą podejmowane kolejne kroki w sprawie zbyt dużego zaangażowania administracji Bidena w „niezależne” wybory w Polsce, ale patrząc na to, że Unia Europejska robiła to całkiem jawnie, a my zgadzamy się na kolejne umizgi wobec Niemiec, bo przecież trzeba żyć w przyjaźni, więc taki przyjaciel może nam narzucić cokolwiek, byleby pozostać przyjacielem, to mam spore wątpliwości, czy w ogóle dowiemy się czegokolwiek więcej w tej sprawie. O jakichkolwiek konsekwencjach tym bardziej możemy chyba zapomnieć. Zwłaszcza, że mogła to być po prostu próba zdobycia głosów w amerykańskiej Polonii, bo nie jest tajemnicą, że jeden i drugi kandydat bardzo mocno zabiegał o głosy naszych rodaków mieszkających w USA.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Continue Reading