Nawiasem Pisząc
Autorytet zabrał głos
Kiedyś, zapytany o referendum w sprawie przyjmowania uchodźców, Maciej Maleńczuk był łaskaw powiedzieć o Polakach: Referenda nie powinny rozstrzygać o takich kwestiach ze względu na tych, którzy biorą w nich udział. Z pewnością byśmy przywrócili karę śmierci. Referendum to nie jest najlepszy pomysł w kraju, w którym żyje 80 proc. idiotów. Równie dobrze możemy zapytać, czy w szczególnych przypadkach okrucieństwa, proponujemy egzekucje publiczne. Stawiam tezę, że to by przeszło. Cóż, zdaniem pana Maleńczuka pewnie jestem idiotką, bo w referendum dotyczącym przyjmowania uchodźców niewiadomego pochodzenia zdecydowanie zagłosowałabym przeciw, za to, gdyby odbyło się inne dotyczące kary śmierci, krzyżyk postawiłabym pod słowem „TAK”. Pewnie powinno być mi strasznie wstyd, że taki wybitny artysta uważa mnie za głupią, ale wiecie co? Nie jest. Bo Maleńczuk nie ma nawet matury, a mimo to uznał, że ma święte prawo, a wręcz obowiązek oceniać cały naród z góry, bo widocznie zjadł wszystkie rozumy. Panu artyście proponuję, żeby przyjął pod swój dach iluś tam imigrantów, a także morderców i gwałcicieli, którzy wyszli na wolność ze względu na nasz wyjątkowo pobłażliwy dla takich indywiduów system sprawiedliwości.
Do szczęścia wystarczy ładne opakowanie
I byłabym już tego faceta odesłała w zapomnienie, gdyby nie to, że trafiłam ostatnio na jedną śmieszną jego wypowiedź:
Interia: Oglądał pan ceremonię otwarcia?
Maleńczuk: Tak i byłem zachwycony. Jak się okazało polskich katolików i prawicowców znowu coś obraziło. I jeszcze wywlekli Lennona. Odwalcie się od Lennona. Gościu był podstawą największego zespołu muzycznego świata. Facet założył The Beatles, a teraz przychodzi jakiś chłystek i próbuje tego człowieka deprecjonować? Co za bzdura! To się właśnie nazywa wykształcenie ponad inteligencję. Człowiek nauczył się po angielsku, wreszcie zrozumiał tekst i próbuje go po swojemu interpretować. Trzeba było się nie uczyć, to dalej byś sobie nucił ładną piosenkę.
Tematem zajął się już Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem i zrobił to w swoim zwyczaju – krótko, dosadnie i na temat. Ale mam ochotę jednak wtrącić swoje trzy grosze. Otóż po całej aferze w związku z otwarciem Igrzysk uznałam, że powinno się dzielić ludzi na trzy kategorie. Pierwszy typ, kiedy ktoś podaje mu opakowane w kolorowy papierek zawiniątko i twierdzi, że to czekoladka, odpowiada, że przecież czuje, że śmierdzi na kilometr i że nie będzie jadł kupy. Druga sprawdzi, odwinie papierek, a potem odrzuci zawartość z obrzydzeniem. I wreszcie trzeci, który zje „przysmak” z apetytem, a potem jeszcze się obliże, bo przecież powiedziano, że to czekoladka, więc to musi być czekoladka. Właśnie coś takiego usiłowano nam sprzedać na tej ceremonii, a potem, kiedy okazało się, że trochę smrodu się jednak rozeszło, usiłowali nas przekonać, że to, co widzieliśmy wcale nie było tym, co widzieliśmy. I że jesteśmy idiotami, skoro widzieliśmy to, co widzieliśmy, nie znamy się na sztuce i ogólnie niewykształcony motłoch z nas. Przepraszam za niezbyt wyszukaną metaforę, ale skojarzyło mi się z pewną akcje twórców popularnej gry „Cards against humanity”. Dosłownie zaczęli sprzedawać kupę w ładnym opakowaniu. Bardzo ładnym, bo takim, w które były pakowane najlepsze wtedy telefony komórkowe. I ludzie to masowo kupowali, a potem byli zdziwieni zawartością, mimo że autorzy pomysłu nie kryli się z tym, co pakują w te ładne pudełeczka. W każdym razie zgadnijcie, do której z tych grup zaczęłam właśnie zaliczać pana Maleńczuka?
Nie ten malarz, nie ten obraz
Żeby ten osąd uargumentować, może jeszcze wróćmy do tłumaczeń twórców tego obrzydliwego show i wypunktujmy, jak bardzo pogubili się w swoich kłamstwach. Zacznijmy od tego, że pewna gruba niewiasta, występująca w tym przedstawieniu, niedługo później wrzuciła na swoje media społecznościowe zdjęcie, które jasno sugerowało, że było to przedstawienie nawiązujące właśnie do „Ostatniej Wieczerzy” Leonardo da Vinci. I wspominała tam coś, zdaje się, o „dekalogu gejów”. A potem, kiedy twórcy zaczęli się szybciutko wycofywać i wmawiać, że wszystkim wokół się coś przyśniło w wywiadach tłumaczyła, że przecież była Apollem i rani ją hejt, który jej teraz dotyka. Nawarzyła sobie piwa, a teraz ma problem, żeby je wypić. W każdym razie szybko zaczęto tłumaczyć, że twórcy wcale nie chcieli ośmieszyć słynnego i istotnego dla chrześcijan obrazu, a jedynie inspirowali się „Ucztą bogów” van Biljerta. Nie znam się na sztuce, więc postanowiłam, że sprawdzę to sobie. I trochę się zdziwiłam, bo Jan van Biljert nie namalował żadnej „Uczty bogów”. Owszem, takie dzieło powstało, ale jego twórcą był Giovanni Bellini. Obejrzałam sobie ten obraz i w żaden sposób nie przypomina on tego, co wyczyniali „artyści” występujący w tej hucpie. Zaczęłam szukać tego van Biljerta, ale w międzyczasie zauważyłam, że Krzysztof Stanowski mnie wyręczył. Prawdopodobnie chodziło im o obraz „Święto bogów”, co miałoby dużo więcej sensu. Wygląda na to, że twórcy, próbując się jakoś wytłumaczyć, szukali czegoś w pośpiechu i pomylili malarzy. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy może dzieło holenderskiego artysty nie jest nazywane również „Ucztą bogów”, ale nie, bo znalazłam gdzieś dyskusję lewicowych postępaków, że co prawda na obrazie nie ma żadnego stołu, ale przecież interpretacja nie musi być 1:1. No tak, na obrazie „Uczta bogów” Belliniego nie ma żadnego stołu. Jest na obrazie „Święto bogów” van Biljerta. I jest to stół jasno nawiązujący do „Ostatniej Wieczerzy”. Czyli niektórzy z obrońców tego cyrku wysilili się nawet na tyle, żeby odszukać obraz, ale nie sprawdzili już sobie, że nazwisko twórcy się nie zgadza. Nie chciało im się, bo właśnie dostali czekoladkę.
Co Francuzi mieli do zaoferowania światu?
Potem zaczęli tłumaczyć się mitologią i faktycznie, ta cała rozpusta na stole nawiązującym do „Ostatniej Wieczerzy” mocno skojarzyła mi się z bachusowymi dożynkami. I pod tym względem faktycznie można było podpiąć to pod wspominane „Święto bogów”, ale w takiej sytuacji występująca tam gruba baba w dalszym ciągu miała przedstawiać Jezusa, bo van Biljert mocno inspirował się właśnie dziełem da Vinciego. Nie rozumiałam jednak do końca, dlaczego Dionizos jest niebieski? I dlaczego uznali, że ludzie koniecznie muszą widzieć jego przyrodzenie? Dodatkowo, odkąd pamiętam, kraj, w którym organizowane były Igrzyska starał się w ceremonii nawiązywać do własnych tradycji, historii i dokonań. Hucpę z mitologią mogliby więc odstawiać Grecy, ale nie, kiedy oni organizowali tę najważniejszą imprezę sportową na świecie, nawiązywali bezpośrednio do idei olimpizmu. I była to naprawdę piękna ceremonia. Ze swojej historii Francuzi nawiązali jedynie do krwawej rewolucji, która skończyła się tak, że ścinali każdego, kto z niewystarczającym obrzydzeniem mówił o monarchii. Albo każdego, komu im się wydawało, że by mówił. Ogólnie szybko przerodziło się to w niekontrolowaną rzeźnię, a powiedzenie „rewolucja pożera własne dzieci” wzięła się właśnie z tego chwalebnego momentu francuskiej historii. Tak jakby nie mieli się pochwalić czymkolwiek innym. Być może uznali, że tak jest fajnie, a oni tak bardzo chcieli być fajni. Aha, i pokazywali jakieś swoje wybitne kobiety w historii – i tylko kobiety. O wybitnych mężczyznach nie wspominali, widocznie też uznali, że żadnych nie mieli. Pewnie im się wydawało, że fajność wybiła już skalę, ale tak naprawdę przedstawili swoją historię tak, jakby Francja nigdy nikomu nie miała nic do zaoferowania. Trochę to smutne. Żaden tam Napoleon Bonaparte, Voltaire czy Victor Hugo. Lepiej pokazać, jaka to rewolucja była fajna, a potem dać pokaz rozpusty, zboczeństwa i negliżu. I wiecie co? Owszem, było mi przykro, kiedy na imprezie, na którą czekałam trzy lata, twórcy postanowili napluć mi w twarz, ale jeżeli prawa społeczności LGBT miałyby oznaczać to, co nam tam pokazano, to wcale się nie dziwię, że nie wszędzie chcą je egzekwować. I napiszę szczerze – gdybym nie była katoliczką, a właśnie członkiem tej społeczności i chciałabym jedynie „móc się odwiedzać w szpitalach” to też poczułabym się urażona, że zostałam przedstawiona jako roznegliżowany oblech, który nie jest w stanie okiełznać własnej chuci. Zdaję sobie sprawę, że to miał być wyraz ich tolerancji i zrozumienia dla osób nieheteroseksualnych, ale wyszło mocno tak sobie. Mniej więcej tak, jak wtedy, kiedy chcieli przedstawić wszystkie reprezentacje jako równe sobie, ale najbiedniejsze kraje Afryki musiały popylać na jakichś starych kutrach rybackich. To się mogło podobać tylko jednej „grubej, queerowej, żydowskiej lesbijce”. Aha, byłabym zapomniała – tytuł tej wątpliwej jakości sztuki brzmi: „Ostatnia wieczerza na scenie nad Sekwaną”. Ale to absolutnie nie jest nawiązanie do chrześcijańska. Tutaj ewidentnie chodzi o mitologię, jak mogliśmy tego nie zrozumieć? No i nie tylko ci głupi katolicy się obrazili – zrobili to również muzułmanie. W Iranie ambasador Francji został wezwany na dywanik. Ale o tym Maciuś już nie słyszał.
Kto wywleka Lennona?
Co do wywlekania Lennona – nie Babiarz go wywlókł, a organizatorzy. Zupełnie nie rozumiem, jakim cudem ten utwór akurat został hymnem Igrzysk, które polegają na sportowej rywalizacji poszczególnych krajów. Krajów, z których każde albo prawie każde ma swoje wyznanie, swoją wiarę, swoją religię. I których zwycięzcy reprezentanci otrzymują medal – o zgrozo! – na własność. Przemysław Babiarz ośmielił się po prostu sparafrazować samego artystę, który wprost mówił, że „Imagine” jest manifestem komunistycznym, ale Maleńczuk nawet tego nie wie, dlatego uznał, że ten „chłystek” próbuje interpretować tekst po swojemu. Bo się – hehe – nauczył angielskiego. No cóż, może właśnie się nauczył. I zauważył, że to gówno w ładnym papierku, więc ze wstrętem odrzucił. Smacznego, Panie Macieju!
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Legalna propozycja łapówki
Oj, dużo się wydarzyło od kiedy Donald Trump wygrał wybory. Najpierw drugi Donald, nasz niemiecki, zaczął wycofywać się ze wszystkich bzdur, które wystosował wobec kandydata republikanów i to nie tylko podczas tej kampanii. Chociaż ta ostatnia była najbardziej kontrowersyjna, ponieważ Tusk przekonywał, że nowy wybrany prezydent Stanów Zjednoczonych jest w rzeczywistości powiązany z Kremlem, który miał znacząco wpływać na wybory. Potem się jednak ze swoich słów „zręcznie” wycofał, mówiąc, że wcale nie powiedział tego, co powiedział. A później mieliśmy gorzki zawód szeroko uśmiechniętych, którzy niedawno obwiniali PiS za aferę w Collegium Humanum, dopóki nie okazało się, że spora część ich absolwentów to osoby blisko związane z Koalicją Obywatelską. Na pierwszy ogień poszedł Jacek Sutryk, co do którego cała Platforma zarzeka się, że w sumie gościa nie znała.
Niebagatelny pomysł na rozwiązanie kryzysu migracyjnego
Nie o tym jednak chciałam pisać, bo umówmy się – to że Tusk wygaduje co kilka dni coś innego, już się wszyscy zdążyliśmy przyzwyczaić. A Sutryk? Jestem jakoś dziwnie spokojna, że facet za kratki nie trafi. Wybronią go jakoś, mimo że teraz nikt się do niego nie przyznaje. Chyba że postanowili kogoś spuścić dla przykładu, bo oni są przecież praworządną partią. Bardziej chciałabym się skupić na kolejnym genialnym pomyśle naszego rządu. Bo widzicie – nie chcemy migrantów, tak? Uważamy, że ważniejszy jest spokój i bezpieczeństwo na ulicach, dlatego serduszko nam nie kruszeje na widok zamaskowanych mężczyzn na granicy z Białorusią? Jesteśmy mało empatyczni i bezwzględni, nie wykazujemy choćby minimum wrażliwości, a nasi rządzący i tak, wbrew temu wszystkiemu, postanowili nam dać, co chcemy! Nie wierzycie? I słusznie, bo sam projekt nie jest taki super, jakby się mogło początkowo wydawać. Rozwiązać problem z migrantami rząd planuje mianowicie wydając na prawo i lewo nasze pieniądze, bo tak jest najłatwiej. I najgłupiej. Zaproponowali oni bowiem, że będą dopłacać nielegalnym migrantom za to, że łaskawie się wyniosą – około trzy tysiące złotych według plotek. Po raz pierwszy miał ogłosić to Maciej Duszczyk, podsekretarz stanu w MSWiA, ale potem potwierdził to Tomasz Siemoniak. Co prawda, wił się jak piskorz, żeby nie powiedzieć tego wprost, ale z drugiej strony argumentował też, że wiele krajów już to wprowadziło i że to rozwiązanie jest bardziej opłacalne, bo inaczej musielibyśmy ich przecież utrzymywać. Jak to, inżynierów i chirurgów? Ale do brzegu, faktycznie na podobne rozwiązanie wpadła już Litwa i Wielka Brytania. Nie wiem, jak ta pierwsza, ale Wielkiej Brytanii to super rozwiązanie chyba za wiele problemów nie rozwiązało.
Konsekwencje tak oczywiste, że aż niewidoczne?
Ten pomysł jest tak odklejony, że musiałam sobie trzy razy obejrzeć tę wypowiedź ministra MSWiA, żeby być na sto procent pewną, że ten człowiek opowiadał te bzdury całkiem na serio. Przecież nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec absurd tego pomysłu – taki imigrant weźmie sobie chętnie naszą jałmużnę i wyjedzie „na zawsze”. Przeczeka chwilę aż sprawy ucichną i żeby na pewno nikt go nie poznał na granicy i za jakiś czas wróci. Znowu prawdopodobnie nielegalnie, bo po co się męczyć z jakimiś wizami i paszportami, prawda? Potem znowu chętnie zgłosi się po wyprawkę na wyprowadzkę i tak sobie będzie podróżował. No, może jeszcze w międzyczasie zahaczyć o Litwę czy Wielką Brytanię. Jak minister Siemoniak wyobraża to sobie w praktyce? Jakim cudem sprawdzi, czy dany cudzoziemiec na pewno pierwszy raz jest w Polsce i na pewno pierwszy raz chce z niej wyjechać? Jaką będzie miał pewność, czy gościu na pewno podaje prawdziwe dane albo czy wcześniej nie zamówił sobie nowej tożsamości? W większości wystarczy zmienić tylko imię i nazwisko, bo i tak nikt już dawno nie ma nad tym kontroli. Ja nie widzę możliwości, żeby to się miało udać i nie rozpieprzyć po drodze. Przyznajcie sami, że pomysł najbardziej naiwny z możliwych. Bardziej naiwny słyszałam tylko za „wcześniejszego Tuska”, kiedy to jego koledzy partyjni przekonywali, że najlepiej jest ich wszystkich wpuścić, a kim są, ustali się później. Konkretnie to pani Hartwich jest autorką tych słów, ale spokojnie, wtedy jeszcze nie miała matury. Teraz zresztą też nie. Cóż, ustalenie tożsamości kilkudziesięciu tysięcy chłopa po wpuszczeniu ich na terytorium Polski jest absolutnie niewykonalne, ale czy – na zdrowy, chłopski rozum – nasze służby potrafiłyby zapanować nad bałaganem, który rozpocząłby się, gdybyśmy zaczęli próbować ogarnąć, który człowiek faktycznie przybył do nas pierwszy raz, a który robi sobie tournee po Europie, bo okazuje się, że ci wspaniali Europejczycy z własnych pieniędzy płacą mu za to zwiedzanie?
Jasne zdanie Polaków
Ciekawostką jest, że Radio Zet, na którego kanale YT można obejrzeć tę rozmowę z Siemoniakiem, zrobiło ankietę z pytaniem: „Czy Polacy powinni dopłacać imigrantom, żeby opuścili terytorium Polski”. Cóż, wyniki pewnie nie są zaskakujące. Ponad 90% naszych rodaków stwierdziło wprost, że szef MSWiA może się schować z takim pomysłem i już nie wychylać. Ciekawa teraz jestem, kiedy pan premier przeanalizuje sobie tę ankietę? Podejrzewam, że kiedy to zrobi, możemy spodziewać się artykułów, że „Tusk jest wściekły”, a niedługo później jakiś przypadkowy człowiek będzie musiał ponieść karę, bo przecież Siemoniaka nie ruszą. Pożar byłby za trudny do wygaszenia, bo myślę, że Maria Stepan niewiele przesadza, kiedy mówi wprost, że jest to propozycja łapówki od naszego rządu w stronę nielegalnych imigrantów. Zamiast wyrzucić ich na zbity pysk za nielegalne przekroczenie granic, my im jeszcze zapłacimy, żeby sobie sami poszli.
Niebywałe.
M.
Nawiasem Pisząc
Marsz Niepodległości 2024
Załączam dla Was filmik z ostatniego Marszu Niepodległości. W linku dorzucę Wam bezpośredni link do naszego kanału YouTube, na którym na razie niewiele się dzieje (wrzucamy tam tylko relacje z różnego rodzaju marszów i protestów), ale będę wdzięczna, jeśli obejrzycie naszą pracę właśnie na YouTube. Teraz załączam film bezpośrednio, bo FB nie bardzo lubi linki i tnie zasięgi, a chcielibyśmy, żeby obejrzało to jak najwięcej ludzi. Będziemy wdzięczni za opinie oraz udostępnianie dalej, jeśli Wam się spodobało.
Musimy się pochwalić – tym razem jako podkład wybraliśmy muzykę mojego Grzesia. Myślę, że pasuje, sama wpadłam na ten pomysł.
Aha, i oglądajcie do końca! Zamieściliśmy pod koniec parę fragmentów, dla których nie znaleźliśmy miejsca w samym klipie, bo jak tu do takiej podniosłej muzyki Braun z gaśnicą? A na sam koniec pozdrowienia od Hektik Hektor, obcokrajowca, który zakochał się w Polsce. „Piękna Polska”.
Miłego oglądania, mamy nadzieję, że choć w minimalnym stopniu udało nam się uchwycić niesamowitą atmosferę tego wydarzenia!
M.
P.S.: W nagraniu pojawiły się momenty, w których ludzie strzelali fajerwerkami w stronę mieszkania z wywieszoną tęczową flagą w oknie. Chcemy jasno podkreślić, że nie popieramy tego rodzaju zachowania, zwłaszcza że mieliśmy przykład w 2020 roku, że może to się skończyć różnie. Nie dajmy się prowokować!
Nawiasem Pisząc
Parę słów o wyborach (i nie tylko)
Wybory, wybory i po wyborach. Zdecydowanie wygrał Donald Trump, chociaż jeszcze parę dni temu TVN przekonywał, że w sondażach między kandydatką demokratów, a reprezentantem republikanów nie ma żadnej różnicy. I pokazywał wykres, na którym ta różnica była widoczna (choć nie tak duża, jak ostatecznie), kłamiąc ludziom niemalże prosto w oczy. Jeśli chodzi o głosy elektorskie, to jego przewaga jest niższa, niż ta, którą wypracował sobie w roku 2016 nad Hillary Clinton, ale też tym razem zdecydowana większość obywateli USA, bo przypominam, że po przegranych przez Clinton wyborach, jej zwolennicy utrzymywali, że przecież więcej Amerykanów głosowali jednak na kandydatkę demokratów (miała bodaj dwa miliony przewagi nad Trumpem, ale wybory w USA rządzą się jednak swoimi prawami). Bukmacherowie mieli jednak lepsze typy, bo za wytypowanie zwycięstwa Kamali Harris można było wygrać dużo więcej pieniędzy, co z reguły oznacza, że oceniono szansę Trumpa jako zdecydowanie większe. Ciekawa to była kampania – mieliśmy jeden zamach i jedną próbę, mieliśmy Taylor Swift, a potem jeszcze McDonald, śmieciarkę i… wiewiórkę, której smutny los pokazał, że poziom biurokracji jest tam na wybitnie wysokim poziomie, skoro można się komuś wbić na chatę, tylko dlatego, że ma wiewiórkę, którą trzyma w domu. Trzeba było koniecznie sprawdzić, czy zwierzę nie ma wścieklizny, ale żeby to zrobić, najpierw trzeba było tego sympatycznego gryzonia uśpić. Z tego co wiem, okazało się, że nie miała. Przy okazji odstrzelono też szopa pracza. Przyjaciele zwierząt, psia ich mać. Nie wiem, czy nowo wybrany prezydent na pewno jest dobrą opcją dla Polski, bo mam cały czas pełno wątpliwości, ale wiem, że Harris by nią nie była. Pomijając jej poglądy w sprawie aborcji czy imigracji, miałabym duże obawy w przypadku jej zwycięstwa, zwłaszcza, że jest ona też wielką fanką europejskiego zielonego ładu i mogłaby mocno na Unię naciskać, żeby tę katastrofę przyspieszyć. A w końcu skoro „prezydentka świata” każe, to jak możemy się jej sprzeciwiać?
Niepokojące doniesienia nowego wiceprezydenta USA
Myślę jednak, że o kampanii i samych wyborach już wszystko wiadomo, teraz pozostaje nam czekać na konsekwencje wyboru Amerykanów. Jedyne, o czym można wspomnieć, to fikołek Romana Giertycha, który zachwalał Sikorskiego, że kontaktował się z kandydatami obu partii (bo jest taki obiektywny i zaakceptuje każdy wybór, rzecz jasna!), tylko jakoś zapomniał, że żona naszego ministra całkiem niedawno wspominała, że Trump „mówi językiem Hitlera, Stalina i Mussoliniego”. Nasz premier z kolei bardzo długo wzbraniał się przed pogratulowaniem Trumpowi – być może dlatego, że jeszcze parę lat temu twierdził, że jeden Donald w polityce wystarczy. Zgadzam się – pan Tusk najwięcej dobrego by zrobił, gdyby się wycofał. W każdym razie w końcu łaskawie pogratulował, licząc na owocną współpracę… A z kolei Michał Szczerba będzie przedstawicielem komisji spraw zagranicznych i będzie nas reprezentował w delegacji PE. Ten facet wprost pisał na swoim TT, że „miejsce Trumpa jest w śmietniku”, tak więc dyplomacja pełną gębą.
Chciałam Wam jednak opowiedzieć o czym innym. James David Vance, który będzie nowym wiceprezydentem (w chwili, kiedy to pisał posiadał już prawdopodobnie wiedzę, że zostanie kandydatem na wiceprezydenta albo przynajmniej miał już na to olbrzymie szanse), umieścił na swoim Twixie w styczniu tego roku następujący wpis:
Oto dlaczego Polska jest tego rodzaju kwestią międzynarodową, na której mi zależy jako waszemu senatorowi.
Do niedawna Polska miała rząd konserwatywny. Używając dużej presji dyplomatycznej i ekonomicznej, administracja Bidena (i wiele narodów europejskich) zaatakowała ten rząd jako antydemokratyczny. Rząd ten został niedawno zastąpiony przez globalistyczny rząd liberalny, który obecnie aresztuje swoich przeciwników politycznych i zamyka debatę publiczną (brzmi znajomo?). W imię ochrony demokracji wykorzystują pieniądze z podatków, aby zaatakować rząd, który był naszym wielkim sojusznikiem.
Wykorzystywanie przez Stany Zjednoczone nacisku dyplomatycznego do atakowania konserwatywnych wartości i rządów jest haniebne. Ponownie wykorzystują do tego *twoje* pieniądze z podatków. Stworzono też rządy globalistyczne, które będą bardziej skłonne do współpracy w przypadku niektórych najgorszych zachowań administracji Bidena.
Uważam, że ważne jest, abyśmy nie wykorzystywali wpływów Stanów Zjednoczonych do niszczenia rządów wyznających wartości większości mieszkańców Ohio (ten tekst był odpowiedzią w stronę jakiegoś mieszkańca tego stanu).
Miedzynarodowy spisek?
Oczywiście nie mamy takiej wiedzy, żeby kategorycznie zgodzić się albo zanegować stanowisko Vance’a, ale wydaje się ono dość prawdopodobne, patrząc na to, jakich nacisków używała Unia, żeby wygrał rząd Donalda Tuska. A to KPO, a to jakieś debaty na temat praworządności w Polsce, a to wreszcie wielki, szturmowy atak na poprzednią władzę i to dosłownie na chwilę przed wyborami. Z tym KPO też było zabawnie, bo okazuje się, że największym (i w sumie jedynym) kamieniem milowym okazała się wygrana Tuska, wbrew temu co Unia wmawiała nam na początku. Nagle wszystko inne przestało być istotne, chociaż niedawno wyczytałam, że może być problem z kolejnymi wpłatami w ramach KPO. Pamiętamy też chyba to, co się działo podczas ostatniej kampanii parlamentarnych w naszym kraju, a nawet długo, długo wcześniej i jakie było stanowisko mediów sympatyzujących z partią Tuska i fajnopolaków. PiS nas skłóca z całą Europą! A przecież Niemcy to nasi najlepsiejsi na świecie sojusznicy! Musimy ich słuchać, bo wszystko robią tylko i wyłącznie dla naszego dobra! No i Niemcy mają, o co walczyli, mianowicie służalczego pieska na stanowisku premiera Polski. A jak ta służalczość się objawia, wszyscy widzimy. Z reparacjami musieliśmy się pożegnać (chociaż wcześniej KO zapewniało, że jeśli ktokolwiek ma wywalczyć te reparacje, to tylko oni), CPK trzeba urżnąć, bo „to byłaby tragedia dla Niemców”, podobnie inne wielkie inwestycje, a jeśli chodzi o uchodźców, których niemieckie służby szmuglują przez naszą granicę, premier nie pofatygował się nawet do Scholza, żeby to wyjaśnić, mimo że zapewniał, że tak właśnie zrobił. Zygfryd Czaban, użykownik Twixa, pisze wprost o międzynarodowym spisku, który miał obalić rząd Morawieckiego:
Temat udziału administracji Bidena w owym spisku może mieć dalszy ciąg. W USA nowa ekipa lubi czasem „rozliczyć” poprzedników, zupełnie jak u nas. Nie wykluczam, że pojawi się pomysł powołania komisji śledczej w Kongresie (zależy to oczywiście od wyniku wyborów do Kongresu przeprowadzanych równocześnie z prezydenckimi). Zamilknięcie Brzezińskiego (domniemanego głównego wykonawcy w owym spisku) po nominacji Vance’a jest dość znamienne.
Dalej wskazuje, że łącznikiem między premierem Polski, a zamieszaną w to ekipą Bidena miało być pewne amerykańsko-polskie małżeństwo. I jeśli ten fakt się potwierdzi, nie będę specjalnie zdziwiona. Nie pierwszy to raz, kiedy to nasz minister spraw zagranicznych bruździ, ile może, na linii Polska: USA. Ciekawa jestem, czy będą podejmowane kolejne kroki w sprawie zbyt dużego zaangażowania administracji Bidena w „niezależne” wybory w Polsce, ale patrząc na to, że Unia Europejska robiła to całkiem jawnie, a my zgadzamy się na kolejne umizgi wobec Niemiec, bo przecież trzeba żyć w przyjaźni, więc taki przyjaciel może nam narzucić cokolwiek, byleby pozostać przyjacielem, to mam spore wątpliwości, czy w ogóle dowiemy się czegokolwiek więcej w tej sprawie. O jakichkolwiek konsekwencjach tym bardziej możemy chyba zapomnieć. Zwłaszcza, że mogła to być po prostu próba zdobycia głosów w amerykańskiej Polonii, bo nie jest tajemnicą, że jeden i drugi kandydat bardzo mocno zabiegał o głosy naszych rodaków mieszkających w USA.
M.