Connect with us

Nawiasem Pisząc

Krótka historia pewnego marszu

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Kojarzycie pewnie wymyślone historyjki, jak ten ze screenu poniżej, o śpiewających tramwajach czy klaszczących kierowcach? Niech to posłuży za obrazek do marszu 4 czerwca, bo co tam się nie działo, to nawet nie wiem, czy dam radę opisać, ale ambitnie spróbuję. Rzecz jasna, nie na samym marszu, bo nie czułam potrzeby tam iść, przeciwnie, czułam olbrzymią potrzebę siedzenia w domu. Jednak media roztrząsały o tym wydarzeniu od ładnych kilku tygodni i teraz też nie mogą się jeszcze od niego odczepić. Żebym się jednak nie pogłupiła rozłożę sobie na akapity to, co chcę Wam opisać – zresztą chronologicznie nic ciekawego się stało. Wyszli, przeszli się, pokrzyczeli, wrócili do domu.

Każdy sobie średnią liczy

W każdym razie zacząć należy od samych liczb, bo dziennikarze wszelkiej maści snuli już swoje prognozy na długo przed czwartym czerwca. Najchętniej robili to, rzecz jasna, politycy i media związani z opozycją. TVN i Onet zaczynali nieśmiało, że będzie 300 tysięcy. Donald Tusk i warszawski ratusz mieli nadzieję na pół miliona (i dalej się chyba z tego stwierdzenia nie wycofują). Roman Giertych, koń polskiego intelektu, obstawiał milion. Co mógł, w celu podniesienia frekwencji, robił też Tomasz Lis, który nagabywał ludzi na ulicy, żeby wybrali się w marszu po polską demokrację, tolerancję i kolorowe baloniki. To się nazywa ostoja obiektywizmu polskiego dziennikarstwa. Facet jest jak skała – nic go nie ruszy. Na swoim TT pisał, że każdy, kto może, a nie przyjdzie, jest bardzo, bardzo niedobry (przy czym on użył innych słów), a potem… sam nie poszedł, bo prowadził transmisję z dachu jednego z budynków. Ale wiadomo, jego nie wolno tak nazywać. Jak w rzeczywistości wyglądał ten marsz? Ogólnie tak, jak się wszyscy spodziewaliśmy – posłowie i media sprzyjajace rządowi udawali, że marszu nie ma, a jeśli już, to działo się tam bardzo, bardzo źle. Wśród mediów i polityków, którym bliżej do opozycji, praktycznie liczby się nie zmieniły. Tyle że do zabawy włączyła się policja, która uznała, że w marszu brało udział około 150 tysięcy ludzi. Patrząc na zdjęcia faktycznie może tak być, nie wiem, dlaczego PO koniecznie chce pompować ten wynik do granic absurdu – ja się i tak nie spodziewałam, że tak dobrze im pójdzie. Nie wiem, może to te autobusy przeważyły szalę. W każdym razie, śmieję się od dawna, że jeśli chcecie poznać szacunkową frekwencję jakiegoś politycznego wydarzenia, to sprawdźcie, co podają w TVN i TVP, co piszą w Wybiórczej czy Niezależnej i po prostu wyciągnijcie średnią. 😉

Marsz zły, marsz dobry

W każdym razie po ocenie frekwencji trzeba wyjaśnić, czym ten marsz faktycznie był. „Był pełen nienawiści do obecnego rządu, padały tam wulgaryzmy w stronę Jarosława Kaczyńskiego” itd., itp. „To był marsz radości, pojednania, tolerancji, miłości i przyjaźni. Ludzie uśmiechali się do siebie i śpiewali”; bla, bla, bla. Jak było naprawdę – pewnie pośrodku tak, jak w przypadku marszów, w których większość z nas pewnie kiedyś uczestniczyła – podejrzewam, że z reguły ludzie szli spokojnie, ale na pewno zdarzały się jakieś incydenty. I w zależności od stacji, wiadomo na jakich nagraniach się skupi. Standard. Jednak przydałoby się tutaj określić precyzyjnie, czym jest incydent. Otóż zdecydowanie jest to transparent na Marszu Niepodległości o treści, która nie spodoba się mainstreamowym mediom (z ostatniego pamiętam taki z napisem: Maja Staśko to największa hipokrytka polskiego Internetu, co chyba nie jest niezgodne z rzeczywistością?), ale incydentami na pewno nie są okrzyki: Wypier***ać!!!, J***ć PiS!, wszędobylskie osiem gwiazdek (również narysowane na czołach najmłodszych uczestników marszu), czy dzieci radośnie skaczące i krzyczące: Kaczyński pójdzie do piekła. Swoją drogą, nie wiem, co trzeba mieć w głowach, żeby tak bezkompromisowo wpychać dzieci do polityki. One i tak nie rozumiały tych ich hasełek, one się po prostu bawiły. I, dzięki swoim rodzicom, nie widziały nic złego w życzeniu drugiemu człowiekowi, żeby poszedł do diabła. Tak czy inaczej, choćby po takich zapewnieniach, widzimy, jak ten TVN wszystkich kłamie; nawet im brewka nie tyknie (tak, to była parafraza z kabaretu „Niebo”). Były, rzecz jasna, zapewnienia, że na przykład hasła, które podzieliły wcześniej Polaków w ogóle nie były obecne na marszach, np. aborcja. Aha. Tu się zgina dziób pingwina, na zdjęciach z tej „jednoczącej” imprezy widziałam całe mnóstwo czerwonych błyskawić. Jeśli to nie był symbol marszu wściekłych macic, to co to było? Albo nie, nie odpowiadajcie.

Absolutny brak nienawiści

Rzecz jasna, tej nienawiści, nie było nie tylko na marszu. Jej nie było W OGÓLE! Dowodem na to niech będzie – oczywiście! – Tomasz Lis, który parę dni przed marszem napisał na TT: Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora. Następnego dnia, kiedy wstał, otarł zaspane oczy i sprawdził odpowiedzi ludzi, dotarło do niego, że coś poszło nie tak. Miało być zabawnie, błyskotliwie, króciutko i z motywem poetyckim, wyszło – co najmniej niesmacznie, a to i tak jest olbrzymi eufemizm. Tomek oczywiście twitta skasował i napisał krótkie oświadczenie, że to przecież nie jego wina, tylko ludzi złej woli. Bo tylko źli ludzie mogli pomyśleć, że chodzi tutaj o komory do masowej eksterminacji Żydów i Polaków. Tak naprawdę chodziło o cele, ale cele by się nie rymowały, więc stanęło na komory. Ale Tomuś, broń Boże, nie miał na myśli tego, co miał, więc pod koniec wpisu zaznaczył, że jest bardzo dobrym człowiekiem i co prawda życzy Kaczyńskiemu i Dudzie więzienia, ale życzy im też zdrowia i długiego życia. W więzieniu. ❤ Ale do pana dziennikarza już się chyba przyzwyczailiśmy, on, kiedy nie trzepnie niczego głupiego na TT, nie jest sobą, a jeśli zdarza mu się napisać coś mądrego, to istnieją obawy, że… też nie jest sobą, bo prawdziwego Lisa zakneblowano i związano, a do jego konta dobrał się ktoś inny. Jednak tym razem Lis zyskał bardzo niespodziewanego zwolennika – znaczy, OK, Andrzej Seweryn dał się już poznać jako aktor, który robi za przydrożnego klauna Donalda Tuska, ale takiego ścieku nawet się po nim nie spodziewałam. Otóż nagrał on krótki apel – rzekomo do swojego wnuczka – w którym m.in. kazał mu: Nap***dalać i j***ć w PiS, pier**lić ich po ryju. Dziadek wykazuje się, rzecz jasna, olbrzymią cierpliwością do małego dziecka, zauważając, że jeszcze tego nie rozumie, ale kiedyś zrozumie i wtedy ma walić, napier**lać, j***ć i tak dalej. Urocze. To jest właśnie ten brak nienawiści, o którym TVN roztkliwia się od niedzieli. Podejrzewam, że już tam nawet w redakcji rzygają na tęczowo. W każdym razie, Lis bardzo się ucieszył z takiego wsparcia, bo puścił to nagranie – tak, tak – na swoim koncie TT. Nie wiem, co on chciał tym osiągnąć. Być może to było dla niego tożsame z życzeniem Dudzie i Kaczyńskiego długiego i zdrowego życia. W każdym razie przekaz dziadziusia do wnusia poszedł w Polskę, więc – zanim Tomek zdążył się zorientować: „O k-wa, znowu zjeb**łem” i skasował wpis – stał się swoistym viralem. Jaka była reakcja matki chłopca? Że nagranie miało być prywatne i nikt z nich nie wie, jakim cudem trafiło do sieci. I to jest dla niej największy problem? A jak za kilkanaście lat jej syna zamkną za pobicie jakiegoś przebrzydłego pisiora, to jak to wytłumaczy? Że to wina pisiora, jej syna czy może jej, jakże pokojowo i kulturalnie nastawionego, tatusia? Matko kochana, ci ludzie osiągnęli już taki poziom szaleństwa, że to jest aż przerażające. Przecież tutaj w Polskę wyciekło nagranie, w którym znany polski aktor namawia swojego kilkuletniego wnuka, żeby za kilka lat spuścił komuś tam łomot, tylko dlatego, że go nie lubi, a jedyną reakcją matki dziecka jest wzruszenie ramionami, bo „to było do celów prywatnych”. Tak, i najwyraźniej edukacyjnych również. Swoją drogą, robimy aferę sędziemu piłkarskiemu o głupią konferencję biznesową, a tutaj problemu nikt nie widzi… W każdym razie spokojnie, to oczywiście jeszcze nie koniec. W dyskusję postanowiła włączyć się najbardziej skuteczna polityk wszechczasów, czyli Małgorzata Kidawa-Błońska, która usprawiedliwiła Seweryna, że to przecież tylko taka sytuacja i trudno używać delikatnego języka, bo to wyraz buntu i bezsilności. Rodzi się bunt; sytuacja czasami jest taka, że język staje się brutalny – tłumaczyła posłanka, po czym dodała, że tzw. „obrońcy Wyspy Węży” też brzydko mówili w stronę Rosjan, którzy ich atakowali, więc czego ludzie się czepiacie? Widocznie według pani Małgorzaty te sytuacje są tożsame. Czy to było najbardziej żenujące tłumaczenie? Otóż nie, wśród zwolenników PO na TT (można ich poznać po emblematach LGBT i UE, od biedy czasem Polski) dali wyraz swojemu oburzeniu, bo to „PiS użył Pegasusa, żeby inwigilować polskich artystów! Skandal! Hańba!”. Tak więc jak sami widzicie – nienawiści nie było. Ani trochę.

Komedia pomyłek

I na koniec parę przezabawnych sytuacji z tego marszu, żebyśmy nie zapomnieli z jakiego rodzaju dyletantami mamy do czynienia. Zacznijmy od tradycji, czyli od tego, że Tusk znowu coś od kogoś zerżnął. Mianowicie logo marszu. Ale zabawniejsze jest od kogo, bo od organizacji „Sex Worker Solidaryty”, czyli inaczej mówiąc – dziwek. No, trzeba przynać, że wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, bo sami przyznacie, że głupiej się nie da. Tego nie można w żaden sposób nie da obronić. Zupełnie jak w tym kawale o facecie w barze, powstarzającym w kółko „Tego się nie da wytłumaczyć”. Żeby było śmieszniej, były premier wymyślił też chwytliwe hasło do tego wydarzenia: „Głos ulicy”. To jest chyba najdurniejsze, co udało się zrobić Tuskowi od początku swojej politycznej kariery. Nie wiem, czy Doniek w ten sposób próbuje solidaryzować się z prostytutkami, wdać w romans z lewicą, czy po prostu, szukając pomysłu na logo marszu, znowu postanowił coś komuś podp***dolić, nie spojrzał nawet co to jest, a teraz jest bardzo zdziwiony, bo Internet działa tak, że można sobie po obrazku sprawdzić, skąd on się w ogóle wziął? Drugą rzeczą było, rzecz jasna, wystąpienie Lecha Wałęsy, który jak zwykle poraził wszystkich swoją skromnością. Przedstawił się zgromadzonym jako „człowiek sukcesu tysiąclecia”, po czym dodał- i tym się właśnie ta skromność przewijała – „przynajmniej niektórzy tak mnie nazywają”. 😃 Jacy i którzy, nie udało mi się dociec. Dalej nasz miszcz intelektu robił to, co umie robić najlepiej – czyli chwalić się swoimi zasługami. Więc , słuchajcie, on ma medali więcej niż Breżniew (czemu akurat radziecki polityk przyszedł mu do głowy, nie wiem, może to sentyment?), tyle i tyle profesur, tyle i tyle doktoratów (Leszek, Ty nawet matury nie masz!) i tak dalej, i tym podobne. Tłum zaczął się trochę niecierpliwić – no bo, jasne, to jest wielki i nieoceniony Lech Wałęsa, ale ile można o sobie gadać!? My chcemy o demokracji! O PiSie! O tolerancji! O PiSie! O miłości! O PiSie! O Unii Europejskiej! O PiSie! I chcemy to słyszeć z ust naszego męża stanu, Donalda Tuska. Trudno się zatem dziwić, że niedługo później publiczność zaczęła wyrażać zniecierpliwości. Facet, który „tymi rencyma” pokonał Wałęsa próbował doprosić się o uwagę (Ale poczekajcie, ja jeszcze nie skończyłem!), a kiedy to nic nie dało obraził się tylko i zestrosował publiczność: No dobra, to jak nie chcecie mnie słuchać, to dziękuję. Ten facet jest niemożliwy! ❤ Później (albo wcześniej – nieważne) była bardzo ciekawa sytuacja, bo kiedy Borys Budka zaprosił ludzi do śpiewania hymnu, zapadła krępująca cisza. Mogę sobie wyobrazić, jak wyglądały szepty przerażonych ludzi: „Ty, czego on chce? Jakiego hymnu?”; „Nie wiem, kiedyś to się radziecki śpiewało, pamiętasz?”; „Kurczę, ale teraz to o co innego musi chodzić, bo przecież Doniek mówił, że Rosjanie są źli i to PiS ich kocha, a nie my”; „Może niemiecki?”. Poseł PO odchrząknął nerwowo i kolejny raz zachęcił do śpiewania hymnu. Tym razem – chociaż znów po krótkiej chwili – zaskoczyło. „Ty, to może o polski chodzi?”; „Faktycznie, może tak być! A jaki to był tekst?”. W tym momencie przypomina mi się kolejny wywiad z TVN-u, w którym ekspert (ja nie wiem, skąd oni tych ekspertów biorą, z piwnicy chyba), twierdził, że nie udało się PiSowi i ogólnie całej prawicy przechwycić patriotyzmu, bo ludzie szli z polskimi flagami, a nie z unijnymi. Gówno byka, bo unijne też były, ale co ja tam znowu będę TVN-owi wypominać kłamstwo? W sumie dobrze, że wzięli też te polskie flagi, bo inaczej w tamtej newralgicznej sytuacji mogliby sobie nie przypomnieć o hymn jakiego państwa chodzi. Ach, gdyby wtedy pod tą sceną rozległo się gromkie: Deutschland, Deutschland uber alles! to byłoby epickie podsumowanie polityki Tuska. Na koniec jeszcze mała bzdurka, ale urocza i prześmieszna. Otóż ludziom na ulicy nie działały komórki ani Internet i, biedni, wpadli w panikę. Tak, pojawiły się po tym marszu głosy, że to PiS ich zagłuszał. Słowo daję, ja tego nie zmyślam. Ludzie poważnie myśleli, że PiS ich zagłusza, żeby doprowadzić tam do wybuchu paniki i ich wszystkich trupem położyć, patrząc na to, że marsz przechodził dość wąskimi ulicami, jak na takie tłumy. Bo nie wiem, jaki mógłby być inny tego cel? Pewnie te wszystkie kompromitacje, które wydarzyły się podczas tego Marszu, te zapomniane wulgaryzmy, ten obrażony Wałęsa, ten wstydliwy moment, kiedy przyszło do śpiewania hymnu, to też była wina PiSu! Najpierw zagłuszyli im komórki jakimiś falami, a potem tymi samymi falami, wdarli im się do mózgu (czy co tam innego im w głowach bytuje) i – niczym grzyb maczużnik – zrobiła z nich bezwolne zombie. Gdyby nie PiS to by się wszystko udało! Dlatego osiem gwiazdek, tolerancja i kochajmy się!

Widocznie, biedacy, tak są nieprzyzwyczajeni do marszów z udziałem tłumu, że zapomnieli, jak to działa w takich sytuacjach. Na Marszu Niepodległości są regularnie takie problemy, ale nam nie przyszłoby do głowy oskarżać Trzaskowskiego o inwigilację. Akurat o to – nie.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

TT: NawiasemPiszac

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O pewnej wielkiej imprezie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na pewno zauważyliście, że wielu polityków odwala jakieś chore akcje. Mam subiektywne wrażenie, że częściej są to ludzie wywodzący się z nowej koalicji rządzącej, ale tu się przyznaję, że jestem dość mocno stronnicza. Ale można choćby wspomnieć Grzegorza Brauna, najbardziej prawicowego z prawaków. Zgodzicie się chyba ze mną, że akcje tych bardziej po lewej śmiało można określić mianem „cringe’u”, jak to teraz mówi młodzież. Niezwykle trafne, patrząc na to, na jakie pomysły wpadają przedstawiciele nowego nie-rządu.

Ciekawe przypadki politycznej zabawy

Mieliśmy bowiem Julię Żołędziowską, która w pewien sylwestrowy wieczór pochwaliła się w mediach społecznościowych, że usypuje sobie ściechę – konkretnie wrzuciła zdjęcie. Kiedy spadła na nią fala krytyki, tłumaczyła się, że to tylko taki żart, a tak naprawdę to przecież mąka. Ciekawe poczucie humoru. Nie do końca jej jednak wierzę, bo miewam mąkę w domu i konsystencja jest trochę inna, mniej kryształowa, ale to może inna odmiana dla nowobogackich, do której jako plebs nie mam dostępu. Był też Sławomir Nitras, który kiedyś szarpał się z posłem Kaletą, ale też zdarzyło mu się przeszukiwać torby i plecaki członków PiS-u. Niedawno stanął też po stronie Holendrów, którzy szarpali prezesa Legii, kojarzycie może tę awanturę? Szczerze powiem, że Sławka uważam za największego buca z naszego nie-rządu, zaraz obok Michała Kołodziejczaka. Któremu zresztą też niedawno przytrafiła się wpadka, bo Ukraińcy dość mocno sugerowali, że spec od rolnictwa był w stanie wskazującym, podczas niedawnej dyskusji na temat ukraińskiego zboża. I to wskazującym nie na jakiś tam alkohol, tylko na substancje nie do końca w Polsce legalne. Nie ma co wierzyć we wszystko Ukraińcom, bo znamy ich nie od dziś, ale ich słowa są bardziej wiarygodne, jeśli przypomnimy sobie zdjęcie z owego spotkania, na którym pan Michał był już pogrążony w kamiennym śnie, co może sugerować, że nastąpiło tzw. „zejście”. Przypomina mi się też Rafał Trzaskowski, który kiedyś na dyskotece zrobił awanturę, bo DJ nie puszczał jakiejś piosenki, którą wybrał, bo – zdaniem Rafała – nie wiedział, kim on jest! Aha, i oczywiście Jacek Sutryk, który napisał niepełnosprawnemu człowiekowu, skarżącemu się na kiepską pomoc MOPSu w sprawach tak prozaicznych jak codzienna toaleta, żeby mniej siedział w Internecie, a więcej się mył. Prezydent Wrocławia rywalizuje teraz w II turze wyborów prezydenckich z Izabelą Bodnar, która dała się poznać w Sejmie po okrzykach: „Go, Poland! Goooo!”. Oczywiście, na prawicy mieliśmy kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego i bójkę z policją w wykonaniu Przemka Wiplera, ale…\

Lider pelatonu

Ale ten osobisty konkurs wygrywa zdecydowanie Jacek Protasiewicz, któremu obca jest chyba maksyma: „Piłeś, nie pisz”. Jego ostatnia chora akcja była na tyle żenująca i idiotyczna, że zostawił konkurencję daleko w tyle. Bo wiecie, nie jednemu Jackowi zdarza się przesadzić z alkoholem (chociaż jemu w miarę regularnie), ale mało komu przychodzi do głowy, żeby pisać jakieś obrzydlistwa w sieci. To był bardziej etap dwunastolatka, który po raz pierwszy podwędził rodzicom pół flaszki z barku, a potem – zanim zwymiotował i stracił przytomność – uznał, że fajnym pomysłem będzie napisać, co by się zrobiło z Anią z IV b, publicznie i wulgarnie obrażać wychowawczynię, a potem zapowiedzieć koledze z klasy, że w poniedziałek go pobije. Umówmy się, to jest mniej więcej ten sam kaliber, tylko że dwunastolatek to tak naprawdę dzieciak, więc poza naganą i pasem od ojca nic mu raczej nie grozi, a Protasiewicz jest mężczyzną w kwiecie wieku, na dodatek pełniącym funkcję publiczne…. Impreza Jacka trwała trochę dłużej niż nasze, zwykłe, plebejskie, bo zaczął w sobotę, a skończył w niedzielę. Zaczął od Oskara Szafarowicza, któremu napisał: Biedaku, nawet nie wiesz, co oznacza starcie całego Parmiggiano na obiad z seniorem, bo od Ciebie chcą tylko miękkich ust… współczuję… nie! Twoje czerwone i duże wargi muszą robić karierę w PiS, nieprawdaż? Przyznam szczerze, że sama nie przepadam za młodym rycerzem PiS-u, ale spójrzcie co my tutaj mamy. Najpierw facet utrzymujący się z pieniędzy podatników obraża innego za gorszą sytuację materialną, potem sugeruje mu robienie kariery przez łóżko i homoseksualizm, a przy okazji wyśmiewa się z jego wyglądu. Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby ktoś w podobny sposób odnosił się do chłopaka w makijażu i rurkach. Tutaj oczywiście afera gigantyczna też musiała być, ale odnoszę wrażenie, że bardziej ze względu na jego stosunek do Darii Brzezickiej, niż przez to, że poobrażał iluś tam ludzi w Internecie. Dziwne zainteresowanie starszego gościa wyglądem młodego studenta wydaje mi się mocno niepokojące, ale wiadomo – żeby życie miało smaczek…

Niezdrowe fascynacje

Protasiewicz w ogóle wydaje się mieć skłonności do studentów obojga płci, ale do 22-letniej, zdaje się, Darii jeszcze wrócimy. Kolejną ofiarą pana Jacka okazał się Samuel Pereira – pan wojewoda dolnośląski, koniecznie chciał wiedzieć, czy ten „bidok” dalej siedzi w wannie. Nie wiem, do czego potrzeba mu była ta informacja, ale ten człowiek wykazuje naprawdę nienaturalną ciekawość życiem seksualnym innych ludzi. Kiedy bowiem sympatyk Prawa i Sprawiedliwości odpowiedział, że nie jest zainteresowany bliższymi relacjami z Protasiewiczem, ten odpisał mu: Kijem bym opędzał… nawet gdybyś pan się starał, jak przy rozporku Kurskiego. No dobrze, ale się nie stara, więc w czym problem? Poza tym znowu – wyśmiewanie sytuacji materialnej (chociaż Pereira jako były wicedyrektor TVP chyba nie może narzekać na biedę – przynajmniej dość mocno sugerowały to swego czasu prorządowe media, publikując zarobki byłych pracowników publicznej telewizji) oraz sugerowanie niezbyt przyzwoitych zachowań. Obsesja jakaś? Chyba tak, bo pan Jacek zdaje się wiedzieć, jak wygląda przyrodzenie dziennikarza śledczego, Marcina Dobskiego: Bo z niego taki dziennikarz śledczy, jak z jego 20 cm – 20 cm! 😂 Zwykla, przeciętna fujara 🤣. Przypominam, ten człowiek był w związku z kobietą i tym również nie zawahał się pochwalić. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pytał innych mężczyzn, czy jeszcze biorą kąpiel oraz oceniał ich penisy… Pewnej użytkowniczce Twixa napisał, że Daria Brzezicka leży jeszcze w łóżeczku, a ja przygotowuję jej kanapki i kawusię… i zaraz zaniosę do łóżeczka… Proszę nie zazdrościć, że nie nasza wina, że się w życiu poukładało… a z tej zazdrości tylko głupie tweety Pani wychodzą spod klawiatury 😉 oraz A teraz z Darią Brzezicką przygotowujemy się do niedzielnego obiadu, więc – trolle! – nie przeszkadzać!. Ale panie Jacku, przecież to pan dzwoni… Ale przynajmniej on nie rozsiada się w kuchni, kiedy żona zapierdziela to się szanuje. Powiem Wam, że to dość ciekawe, bo po wpisach pana wojewody widać, że troszkę wstawiony był i troszkę mu się paluszki plątały, ale jednak był w stanie pisać zrozumiale i nikt nie miał wątpliwości, o co mu chodziło (zachowałam ich oryginalne brzmienie, więc możecie ocenić, chociaż kilka literówek litościwie poprawiłam – przyp. m). A mimo wszystko wydawało mu się, że takie pisanie jest z jakichś powodów dosyć zabawne. W każdym razie – związek młodziutkiej studentki z prawie sześćdziesięcioletnim mężczyzną budzi pewne kontrowersje, ale ostatecznie – przestępstwa nie popełnili, dorośli ludzie mogą tworzyć takie związki, jakie im się podobają. Zresztą pani Brzezicka zapewnia o ich wielkiej miłości, więc widziały gały, co brały. Zastanawiam się tylko, czy na pewno nie przeszkadza jej to zainteresowanie partnera męskimi narządami płciowymi. Mnie by przeszkadzało, ale ja jestem nietolerancyjna. Niech się bawią, romantycy.

Tusk znowu się wściekł

W każdym razie szambo wybuchło i trzeba było zareagować, dlatego Donald Tusk odwołał go ze stanowiska wojewody. Oczywiście, media znowu pisały, że premier jest wściekły. To jest standardowe hasło, kiedy Koalicja Obywatelska coś zawali – oczywiście ma to sugerować, że szef PO o niczym nie wiedział, nie słyszał, nie maiał pojęcia – chciał, żeby było zrobione dobrze, a tutaj jakieś szkodliwe dla Polaków ustawy? Tak było przecież po ustawie wiatrakowej. Niechcący sugeruje to jednak co innego – że Tusk jest zwyczajnie mściwym i wybuchowym człowiekiem, bo kto normalny tak często się wścieka? I pewnie taka jest racja, a o te ustawy to się denerwuje, że ich autorzy nie dopilnowali, żeby jakoś ukryć te niezbyt korzystne pomysły. No i może jeszcze to, że nie jest w stanie zapanować nad tym, co wyczynia jego partia.

A Protasiewicz? Tutaj może odwyk mógłby coś pomóc…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej