Inny Wymiar
Inny Wywiad (VIII) – gość: Nagroda Złotego Goebbelsa
Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Zapraszam na kolejny #innywywiad. Dzisiaj moim gościem jest już po raz kolejny jeden z autorów TŻT, a konkretnie Nagroda Złotego Goebbelsa, z którym pomówiłem o jego bogatej internetowej karierze. Zapraszam do czytania.
Inny Wymiar⚫️: Kiedy i jak powstała Nagroda Złotego Goebbelsa?
Nagroda Złotego Goebbelsa🟡: Szczerze, musiałem to sobie wygooglować. Tak, że 1 rok temu ekstremiści z FB usunęli wszystkie konta administratorskie, a stało się to po 6 latach pisania, czyli został założony w 2015. W leniwy weekend podczas oglądania telewizji.
IW⚫️: Dlaczego postanowiłeś utworzyć ten profil?
NZG🟡: Z frustracji jakością dziennikarstwa. Chciałem zrobić coś, co będzie zauważone bardziej, niż jeden krytyczny komentarz pod postem, spośród setek innych. Miało szansę chwycić.
IW⚫️: Czego spodziewałeś się na początku prowadzenia „NZG”?
NZG🟡: Że stracę mnóstwo energii, a nikt nawet nie zauważy, że coś takiego istnieje 🙂.
IW⚫️: Miałeś w swojej działalności jakieś punkty zwrotne kiedy, np. wskutek udostępnienia i polecenia Cię przez popularniejszą stronę nagle Twoje zasięgi skoczyły? A może takich „punktów zwrotnych” było kilka? Opowiedz trochę o tym.
NZG🟡: Większość adminów pamięta pierwsze udostępnienie przez popularny profil, dzięki czemu i oni stali się popularni. W przypadku NZG była to Żelazna Logika (za co admini ŻL osobiście usłyszeli podziękowania). Był szok, gdy nagle przybyło 2 tys. obserwujących. A po paru latach można było przeoczyć, że wybiło 120 tys.
IW⚫️: Zajmujesz się głównie, tzw. fact-checkingiem, czyli krótko mówiąc: weryfikowaniem prawdziwości informacji. Co skłoniło Cię do skupienia się akurat na tym punkcie?
NZG🟡: Większość treści określanych mianem fejkniusa lub przynajmniej manipulacji, wykorzystuje lenistwo lub zapracowanie czytelnika, który nie ma czasu na weryfikację. A czasem wystarczy przeczytać treść artykułu, by odwrócił on tezę z nagłówka o 180 stopni. NZG miało pokazać mechanizmy stosowane przez media oraz uczyć nawyku domniemania manipulacji i weryfikowania treści.
IW⚫️: Były u Ciebie jakieś inspiracje przy tworzeniu „NZG”?
NZG🟡: Wtedy już chyba latał po internecie mem ze złotym Goebbelsem, chciałem ożywić tę koncepcję.
IW⚫️: A wzorowałeś się na innych, np. na wspomnianej już Żelaznej Logice, Rafale Ziemkiewiczu czy może jeszcze kimś innym?
NZG🟡: Po prostu zacząłem prowadzić profil tak jak lubię i potrafię, nie wiem czy to w ogóle jakiś styl 🙂. Zależało mi na tym, by chociaż grafiki były charakterystyczne.
IW⚫️: Jakie aspekty takiego działania są najbardziej stresujące? Narażanie się na gniew cenzorów od tzw. „standardów społeczności”?
NZG🟡: Dla mnie i wielu internautów portal Facebook (chyba tak to się pisało 😉) to już kiczowata przeszłość. Jak Nasza Klasa. Ale mityczne „standardy społeczności” stały się dosłownie memem. Często żartowałem, że dzięki histerycznej polityce FB, ludzie urodzeni po ’89 mogli się zabawić w artystów próbujących ominąć komunistyczną cenzurę. Przy czym komunistyczni cenzorzy byli zdecydowanie bardziej liberalni. Firma Facebook świadomie zatrudniła lewicowych ekstremistów do pracy jako moderatorzy treści, co musiało się skończyć na żenującym nieprofesjonalizmie. Początkowo potrafili być dokuczliwi, ale im bardziej absurdalne stawało się ich zachowanie, tym śmieszniejsze w odbiorze. Po czasie taki portal jest postrzegany jako kpiące z użytkownika zideologizowane badziewie i użytkownik zaczyna mieć, mówiąc brzydko, wywalone, na durne komunikaty i bany. Myślałem, że poczuję maksymalne rozgoryczenie i ból po permanentnym banie, a nic takiego nie nastąpiło. Zaśmiałem się. wzruszyłem ramionami, bo FB skreśliłem sam na długo przed ich decyzją i po tylu przygodach, złośliwościach, kłodach rzucanych pod nogi, nie wiązałem z nim żadnej przyszłości. Powie Ci to wielu adminów trwałe ocenzurowanych przez FB. To jak z pracownikiem, który tylko męczy się w swojej obecnej pracy i gdy zostaje zwolniony, nie czuje smutku, ani złości, a wyłącznie ulgę.
IW⚫️: Szybko po banie na fb wpadł Ci do głowy pomysł, żeby przenieść się na Twittera? Miałeś jeszcze jakiś inny plan B?
NZG🟡: Twitter ruszył jeszcze przed banem na FB, konta długo chodziły równolegle. Chociaż Twitter z racji na ograniczoną formę (limity znaków, wielkości galerii, długości wideo) nie daje takich samych możliwości, to w porównaniu z FB jest tu swoboda. A od dłuższych publikacji mamy „Takżetego”.
IW⚫️: Jakie miałeś zdanie o TT kiedy tu wchodziłeś? Chodzi mi tutaj głównie o poziom innych użytkowników i wolność wypowiedzi. Twoje odczucia apropo tej platformy się jakoś odmieniły po tym jak działasz na niej już przez jakiś czas?
NZG🟡: Wiele osób krytykuje Twitter za lewicową cenzurę, ale przejście z FB na TT, przynajmniej dla Polaka, to jednak powiew wolności. Pomijając podejrzenia o tzw. shadowban, to dotychczas konto NZG nie dostało tutaj ani jednego ostrzeżenia, ani jeden tweet nie został usunięty, nie został nałożony ani jeden dzień kary. Twitter to inny rodzaj komunikacji, ale jest dobrze. Facebook to upadająca platforma, stała się parodią samej siebie, a pod kątem użytkowym jest dziś istną katastrofą, szczególnie po ostatnich zmianach na rzecz uprzywilejowania prymitywnych treści obrazkowych nad formą pisaną.
IW⚫️: Niby tak, ale z 2 strony to wysyp jeszcze większej ilości „silnych razem” i ich prostactwa…
NZG🟡: Być może tak, bo Twitter to nieco większe możliwości (złudzenie) anonimowości, ale równie łatwo się odseparować od takich elementów. Przy czym trzeba pamiętać, że na Twitterze łatwo też wpaść w bańkę, dlatego ewentualny ban za prymitywizm i uciążliwość, a nie same poglądy.
IW⚫️: Myślisz, że Twitter stanie się jeszcze lepszą platformą po kupieniu go przez Elona Muska? Jak zareagowałeś na ten zakup?
NZG🟡: Myślę, że warto przeczekać klasyczną histerię lewicy i obserwować faktyczne ruchy nowego kierownictwa, patrzyć czy przełożą się na jakieś realne zmiany z punktu widzenia użytkownika, śledzić kurs akcji. Podejrzewam, że tego nie odczujemy. Przejęcie Twittera to ciekawa sprawa. Jeśli deklaracje Muska są szczere, to jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Komunistyczna Kalifornia zamienia cyfrowy świat w cyrk, od Facebooka po Netfliksa mamy festiwal politycznej poprawności w lewicowym wydaniu czyli propagandę, cenzurę i dom wariatów, kibicuję każdej próbie odkręcenia tej tragifarsy.
IW⚫️: Jak to zwyczajowo bywa, kiedy jako NZG odniosłeś sukces, to poza fanami pojawili się również Twoi przeciwnicy, także z prawej strony. Jak reagujesz na zarzuty, że „się zmieniłeś” czy, że „jesteś pisowcem”? Warto się w ogóle przejmować takimi głosami?
NZG🟡: A już taki mamy klimat, zabetonowana mniejszość rzuca w innych różnymi oklepanymi przytykami, tak było, jest i będzie, nie ma co się nad tym zjawiskiem rozwodzić. Najbardziej zafiksowani zawsze mierzą swoją miarą i przyporządkowują do konkurencyjnego plemienia. Do tego standardowe rozważania nad sprzedażą konta lub byciem częścią jakiejś tajemniczej siatki trolli nadających z podziemnej bazy. Beton każdej partii jest taki sam.
IW⚫️: Co z perspektywy czasu byś zmienił w prowadzeniu strony? Co zrobiłbyś inaczej, lepiej gdybyś mógł cofnąć czas? A może nie było takiej rzeczy?
NZG🟡: Zadawałem sobie pytanie – czy warto było? – i choćby z szacunku dla tych tysięcy followersów, którzy latami motywowali do dalszej aktywności, zdecydowanie tak. To znaczy, że ta energia nie szła na marne, że są ludzie, którzy to docenili i jakoś na tych treściach zyskali. Tylko wiesz, prowadząc taki profil jednego dnia możesz się poczuć dumny i znaczący widząc ponad sto tysięcy odbiorców i milionowe zasięgi, a drugiego dnia stwierdzisz, że to bez sensu, skoro SokzBuraka albo profil ze zdjęciami śmiesznych kotów, mają kilka razy więcej. Dlatego nie ma co się licytować na liczby, szczególnie jeśli robi się dla idei.
IW⚫️: Jakie masz plany na przyszłość?
NZG🟡: Już wiele ambitnych planów zweryfikowało życie, więc nie chcę rzucać słów na wiatr, mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie, by dalej robić swoje. Teraz na topie jest walka z rosyjska propagandą, której uległo wielu Polaków, ale też wiele postaci się przed nami odsłoniło. Ostatnio pokazaliśmy skalę demoralizacji Polek przez tzw. działy kobiece i szykuje się kolejna odsłona obszernej galerii. Przed nami parę innych ciekawych wydarzeń, w tym wybory w USA i można się skoncentrować na politycznej propagandzie w amerykańskich mediach.
IW⚫️: Bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę.
NZG🟡: Dzięki serdeczne.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Inny Wymiar
Inny Wywiad (XI) – gość: Lemingopedia
Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Dawno nie było żadnej, mojej rozmowy z nikim, ale teraz już jest znowu 😊. Zapraszam na #innywywiad z autorem strony Lemingopedia, z którym to pomówiłem sobie trochę o przeszłości, teraźniejszości jak i przyszłości. Efekty poniżej.
Inny Wymiar⚫️: Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się stworzyć „Lemingopedię”? Przy powstawaniu strony kierowałeś się pewną chłodną kalkulacją na zasadzie: „chcę osiągnąć to, to i to” czy działałeś bardziej pod wpływem emocji, tj. żeby pokazać sprzeciw wobec polityki ówczesnego rządu?
Lemingopedia🟠: 2013 rok – jak dobrze liczę to będzie 11 lat. To było totalnie spontaniczne. Byłem na studiach, rok 2013. Dookoła bezrobocie, młodzi bez perspektyw. Połowa roku na studiach czekała tylko na ostatni egzamin, żeby wyjechać do Anglii albo Belgii. Tam z tytułami naukowymi podejmowali pracę pakując sałatki, ścinając pory i słuchając wydzierającego się z nazistowskim usposobieniem Anglika: „Faster! Faster”. To był odruch, który w sumie uważam za jedną z szczęśliwszych decyzji w życiu 🙂
IW⚫️: Miałeś taki moment, powiedzmy przełomowy, że zrobiłeś jako Lemingopedia coś, co spotkało się ze zdecydowanie pozytywnym odbiorem czytelników, tak, że pomyślałeś sobie „jako bloger naprawdę mogę coś osiągnąć”? Jeżeli tak to kiedy i co to było?
L🟠: Było sporo takich momentów. Miło było mi słyszeć w komunikacji miejskiej, jak ktoś opowiadał, o tym co czytał na Lemongopedii i budziło to jakąś dyskusję. Fajne uczucie być anonimowym w tym wszystkim 🙂 Pamiętam szczególnie taką sytuację. Dzwoni telefon, że pani Rawicz-Zdun, sanitariuszka Powstania Warszawskiego potrzebuje schodołazu, bo mieszka wyżej, nie jest w stanie już zejść o własnych siłach. Kosztuje to koło 10 tys. złotych. Odpowiadam, że napiszę na profilu i myślę, że wpadnie chociaż kilka stów. Efekt był taki, że zrzutka została zamknięta w 18 minut! Zebrano prawie 16 tys. Schodołaz kupiliśmy, zawieźliśmy i służył do końca. Tamtych emocji nikt mi nie odbierze. Szczerze wzruszyłem się, że ludzie byli w stanie zaufać mi, podzielają poglądy i czują się w jakiś sposób odpowiedzialni i wdzięczni tym, którzy walczyli o niepodległą Polskę. Wspólnie zrobiliśmy coś naprawdę fajnego 🙂
IW⚫️: Byłeś chyba jednym z pierwszych tego typu profili w naszym kraju. Czujesz, że przetarłeś innym szlaki?
L🟠: Owszem, to był jeden z pierwszych tego typu profili, ale szlaki przecierali panowie z Gówno Prawdy, z Pitu-Pitu oraz Żelaznej Logiki. Jakimś zrządzeniem losu dołączyłem do tej grupy „kojarzonych” profili, a po nas wyrastały kolejne. Pamiętam jak zaczynał Razprozak, którego ogromnie sobie cenię i cieszę się jego sukcesami. Podobnie Rafał Otoka-Frąckiewicz – świetny kanał, prawdziwy publicysta z otwartą głową i mnóstwem dystansu do siebie. Na szczęście Bóg stworzył mnie wolnym od zazdrości, bo cieszę się ich sukcesami. Jestem dumny, że udało się stworzyć takżetego.pl, a wcześniej SejmLoga, którego mam w głowie reaktywować z obywatelską misją. Teraz sporo udzielam się na Instagramie, bo zmienia się pokolenie, a nie zmieniają się nadzieje i problemy. W pewien sposób prowadzenie Lemongopedii to także forma potrzebna przede wszystkim mnie samemu. To dzięki potrzebie przelewania czegoś na posty, zadaję sobie trud rozumienia sytuacji, w której znajdujemy się, jako społeczeństwo.
IW⚫️: Właśnie – po Tobie działalność rozpoczęli kolejni twórcy o bardzo zbliżonych poglądach. Kiedy po raz pierwszy pojawiła się u Ciebie myśl, żeby może w jakiś sposób połączyć siły i wspólnie wytworzyć jakąś alternatywę wobec mainstreamu?
L🟠: To wyszło właściwie naturalnie. Statystyki pokazywały, że wspólnie z kilkoma większymi profilami o zbliżonych poglądach przebijaliśmy bańkę mainstreamowych mediów i to znacznie. Owszem, brakowało nam do największych, ale ten głos był naprawdę bardzo donośnie słyszalny, bo w dalszym ciągu jest grupa ludzi, dla których propaganda jednej czy drugiej strony, jest po prostu… urągająca. A szukali informacji. Informacji rzetelnych, a przynajmniej szukających rzetelności. I tak trafili na nas.
IW⚫️: Jacy ludzie byli/są dla Ciebie wzorami, jeśli chodzi o konserwatywne podejście (z Polski, bądź z zagranicy)?
L🟠: Czym jest konserwatyzm? Pytał Roger Scruton i pięknie o tym pisał. Ważna książka na liście i myślę, że obowiązkowa. Nie lubię mieć wzorów, bo życie uczy, że każdy może upaść i pozostawić po sobie niesmak. Wybiorę jeden wzór. Mojego ojca. Człowieka, bez którego nie nauczyłbym się zadawać pytań. Nie nauczyłbym się myśleć i cenić wartości patriotyzmu i pewnie nie nauczyłbym się kochać tego kawałka ziemi, jakim jest Polska. Dopiero dziś, będąc już dojrzałym facetem, widzę jak wiele poświęcał, żebym ja miał w życiu lżej i lepiej. Mam naprawdę mnóstwo szczęścia, że mam takich rodziców. Każdemu dziecku takich życzę. Chyba najbardziej w życiu boję się tego, że nie będe potrafil być takim ojcem dla swojego dziecka, jakiego miałem ja 🙂
IW⚫️: Twórca internetowy twórcy internetowemu nie równy. Wydaje mi się, że przez te wszystkie lata pojawiło się na fb po naszej stronie barykady sporo merytorycznych autorów jednak byli/są też tacy mniej udani. Których byś zarekomendował prawicowcowi dopiero wchodzącemu w ten internetowy świat, a których radziłbyś omijać szerokim łukiem i dlaczego?
L🟠: Tak, pojawiło się sporo. Sporo zniknęło. Z różnych powodów, głównie banów platform społecznościowych, bo przecież odchylenie można mieć wyłącznie w jedną stronę. Może nie jestem najlepszą osobą do wystawiania rekomendacji, ale bardzo gorąco kibicuję każdej inicjatywie, która potrafi wznieść się ponad standardową, jednostronną dyskusję. Bardzo polecam prawicowy kolektyw autorów wchodzących w skład TakżeTego, bo uważam, że to naprawdę wyjątkowe miejsce na scenie medialnej. Kogo omijać? Jak zawsze polecam unikać skrajności. Zarówno w lewą, jak i prawą stronę.
IW⚫️: Uważasz, że bardzo świeża afera ze Stanowskim i Stonogą, która skompromitowała sporą część „dziennikarzy mainstreamowych” jest szansą na odejście fali ludzi od tego typu mediów i ich zwrot do tych mniej tradycyjnych, choćby niezależnych blogów?
L🟠: Według Digital News Report od 2015 roku zaufanie społeczne do mediów informacyjnych w Polsce spadło o 17 punktów procentowych. W 2024 roku zaledwie 39 proc. ankietowanych Polaków ufa wiadomościom przekazywanym przez media. Jeszcze rok temu ten odsetek wynosił 42 proc., a w 2015 roku, w momencie rozpoczęcia badań – 56 proc. Według badań na znaczeniu tracą też social media – są źródłem informacji dla 48 proc. respondentów, choć w 2020 jako źródło deklarowało je 66 proc. ankietowanych. Najwięcej, bo 72 proc. deklaruje, że informacje pozyskuje ze źródeł online. Ale to też spory spadek – w 2020 roku taką deklarację złożyło 87 proc. ankietowanych. Wnioski? Jesteśmy bombardowani propagandą z każdej strony i powoli zaczynamy mieć tego dość. Myślę, że za dwa pokolenia popularne będzie życie bez telefonu komórkowego. To będzie moda! Natomiast jeśli chodzi o aferę ze Stonogą, to bardzo dobrze się stało. Cieszę się, że taki projekt jak Kanał Zero powstał, bo pokazuje, jak powinna naprawdę wyglądać praca dziennikarza. To projekt, który robi różnicę.
IW⚫️: Myślisz, że istnieje jakiś próg obserwujących, od którego można już zacząć coś zarabiać swoją twórczością, (np. na Patronite albo buycoffee)? Pytam ogólnie, ale i dla siebie 😜.
L🟠: W sumie to nie wiem 🙂 Chyba nie ma znaczenia ile masz obserwujących, ale jakich masz obserwujących. Będę zakładał jakiś patronite, ale to raczej jako formę docenienia – w sumie ciężkiej orki na ugorze i przekopywania się przez polskojęzyczne (tfu!) media. Nie planuję z tego żyć 🙂
IW⚫️: Nazwa Twojej strony mówi, że skupiasz się przede wszystkim na krytyce, tzw. lewicowych liberałów, ale choć nieco rzadziej to mimo wszystko polemizujesz również z opcją konserwatywną (lub za taką uchodzącą). Czy myślisz, że w związku z tym pasowałoby do Twojej działalności określenie wzięte z Rafała Ziemkiewicza – „dowalam wszystkim, ale nie po równo”?
L🟠: Myślę, że tak. Lemingiem jest nie tylko waleczny „silnyrazem”, lewicowy skrytojawnomarksista, ale też hordy prawych, co to „na prawo od nich jest już tylko ściana”. Staram się pokazywać, że skrajności w ogóle złe i jakoś się w tym łez padole musimy wszyscy zmieścić. Z różnymi poglądami. Z różną historią życia. Z różnymi problemami. Z różnymi doświadczeniami. Z różną wizją Polski przyszłości, ale w oparciu o kwestie podstawowe – bezpieczeństwo, bogactwo i siła Polski. Z oczywistych względów, bo przecież bliższa jest mi myśl konserwatywna, dostaje się konserwatystom, ale hipokrytów po tej stronie nie brakuje i staram się pokazywać, jak wodzą nas na manowce dla własnej korzyści.
IW⚫️: Instagram miałeś już przedtem, ale od dawien dawna niczego tam nie wrzucałeś. Czemu zdecydowałeś się go „reaktywować”?
L🟠: Właściwie to z przymusu. Dostaję raz po raz bany na Facebooku i zacząłem szukać alternatyw. Instagram na początku traktowałem jako „śmieszny portal z dziubkami”, ale okazuje się, że wszędzie da się znaleźć ciekawego, wartościowego odbiorcę. Instagramowicze! Wybaczcie mi stereotypowe myślenie! Ze zdumieniem, ale i niezmierną radością obserwuję rozwój Lemingopedii na alternatywnych kanałach. Tyle lat, a nadal ktoś chce czytać 🙂
IW⚫️: Jak radzisz sobie z lewackim hejtem w sieci? Stosunek do niego u Ciebie się jakoś zmieniał z upływem czasu? Uważasz, że to Twitter/X jest tą platformą, na której istnieje szansa ujrzeć go najczęściej?
L🟠: Nie mam z tym problemu. Internet nie jest dla słabych. Jeśli coś piszę, to wystawiam się na ocenę i hejt. Mam dwie opcje. Mogę się tym przejmować lub nie. Wybrałem „nie”. Do każdego tematu staram się podejść uczciwie. Na profilu przyjąłem zasadę, że nikogo nie banuję, bo właśnie w takim internecie chciałbym działać i funkcjonować. W wolnym od cenzury. Jeśli ktoś ma jakikolwiek argument, to staram się w miarę możliwości go kontrować, bronić swoich racji lub też po prostu go przyjąć, bo ja też robię błędy. Po prostu. A Twitter? To jedyna platforma społecznościowa, na której nigdy nie doznałem cenzury. Bardzo chwalę.
IW⚫️: Miałem tu na myśli, tzw. „silnych razem” aktywnych najmocniej właśnie na tt 😊.
Pisałeś, że jesteś wyzywany zarówno od „ukrofili”, „ruskich onuc”, „konfederatów”, „pisowców” czy nawet (sic!) „peowców”. Sądzisz, że ten naprawdę szeroki wachlarz wyzwisk w kierunku Twojej osoby niejako potwierdza, że po prostu jesteś obiektywny, a co za tym idzie robisz dobrą robotę?
L🟠: Dla mnie to informacja, że jestem tu, gdzie chciałem być. Natomiast druga informacja jest dużo bardziej niepokojąca. Ludzie starają się zaszufladkować każdego, przypisać mu konkretny zestaw poglądów, a następnie nim wzgardzić, bo nie jest to pogląd zbieżny z oczekiwaniem. W ten sposób wyhodowaliśmy sobie kilka sekt, gotowych zwalczać się wzajemnie do utraty tchu, zamiast szukać jakichkolwiek rzeczy wspólnych. Pierwszym od długiego czasu takim zjawiskiem, które łączy, mimo różnkc, było szerokie, społeczne poparcie dla CPK. Można? Można. Gdyby tak częściej…
IW⚫️: Ostatnio wystartowałeś ze swoim kanałem na yt. Już od jakiegoś czasu po prawej stronie mam wrażenie, że powstają one jak grzyby po deszczu. Jak wobec tego zamierzasz przebić się ze swoimi materiałami?
L🟠: Nadal waży się, jak ten kanał finalnie będzie wyglądał. W grę wchodzi opcja podstawowa, ale też „grupa szybkiego reagowania”. Nie mam parcia na to póki co, jesień będzie służyć;)
IW⚫️: Jak w Twoim przekonaniu prawica powinna się rozwijać, aby rosnąć w siłę?
L🟠: Prawica musi przede wszystkim przestać wstydzić się myśleć, mówić i żyć według swoich wartości. Nam potrzeba świadectw normalności, zdrowego rozsądku i zdecydowania. To, co dzieje się wokół to chwilowa anomalią, jakich wiele już w historii było. Nie dajmy się sparzyć tym, co chcą, a chrońmy to, co wartościowe.
IW⚫️: Dziękuję bardzo za rozmowę.
L🟠: To ja dziękuję 😉
Inny Wymiar
„Cywilizacja życia” – recenzja
Co książka to lepsza – tak w skrócie można byłoby opisać Razprozaka i jego dzieła. To byłoby jednak zbyt proste i krótkie, tym bardziej, że ostatnie z nich traktuje o sprawie chyba najważniejszej z możliwych – ludzkim życiu.
„Cywilizacja życia” to już trzecia książka napisana przez Łukasza Winiarskiego, po Manifeście… i Tresurze… i znowu trzeba pochwalić za nią autora. Tym razem chwycił się wyjątkowo ciężkiego tematu, który co rusz powraca niczym bumerang do dyskursu publicznego – aborcji.
Jednak jak widać, pływanie i na tych wodach nie sprawia mu większych trudności. Wszystko jest w niej bardzo dobrze ułożone, do czego jestem przyzwyczajony po lekturze jego poprzednich prac. Mam tu na myśli to, że po kolei rozkładane są na łopatki praktycznie wszystkie argumenty, tzw. „strony pro-choice” – od tych, że przeciwnicy aborcji to religijni fanatycy przez te, że mężczyźni nie powinni zabierać głosu w tej sprawie czy też idiotycznych wstawek o „prawie do wyboru”. Mamy głosy lekarzy, naukowców, publicystów, od zawsze wrogów aborcji lub nawróconych proliferów. Dla każdego coś miłego.
Słusznym pomysłem było w mojej ocenie również przedstawienie innego aspektu całości – odczłowieczania ludzi. Może się on, początkowo wydawać komuś niezwiązany z aborcją, ale w gruncie rzeczy wiąże się z nim jak nic innego. Ktoś może pomyśleć: po co tu pisać o systemach totalitarnych, o najgorszych zbrodniarzach w historii tego świata, co to ma wspólnego z aborcją? Ma i to naprawdę wiele, a jeżeli ktoś dalej zastanawia się co to niech spojrzy na pierwsze zdanie tego akapitu albo jeszcze lepiej – po prostu niech przeczyta „Cywilizację życia”. Mnie na przykład bardzo zaciekawił przypadek Chrisa Wattsa i to do tego stopnia, że po przeczytaniu o nim sam zacząłem wyszukiwać informacji na temat jego sprawy, o której dotąd nie słyszałem. Kogoś takie argumenty mogą odstraszać i uważać za wyolbrzymione, ale jeśli ma chociaż trochę dobrej woli to zapozna się z przekonaniami Razprozaka i jestem przekonany, że przynajmniej w części przypadków przyzna mu rację. Cieszę się, że także zostało to zaakcentowane.
Co również charakterystyczne dla autora, w książce widzimy całą masę barwnych porównań i to takich, które trafiają w sedno. Kiedy niektóre argumenty lewaków odnośnie aborcji w pierwszej chwili wydają się faktycznie dość rozsądne i normalne to wtedy wkracza autor i od razu popisowo je zbija. Wyraźnie częściej jednak swoimi słowami lewacy po prostu się ośmieszają i to tak samo zostało ukazane (prawidłowo).
Najpierw byłem trochę rozczarowany okładką książki kiedy już ją poznałem, bo spodziewałem się jakiejś grafiki bądź rysunku nienarodzonego dziecka w łonie matki, a dostałem prosty napis z cytatem z tego, co w środku i tyle. Po pewnym czasie jednak przyzwyczaiłem się do tego, szczególnie, iż to nie ona jest tu mimo wszystko najważniejsza. To tylko ozdoba, a to co istotne znajduje się gdzie indziej.
Reasumując, trzeba powiedzieć, że ta pozycja jest praktycznie bez wad. Poprzednie lektury Razprozaka to młoty na współczesnych marksistów i lemingów, a teraz doszedł kolejny: na aborcjonistów. Niech podsumowaniem będą jego słowa z końcówki książki: „to nie człowiek decyduje o tym czym jest prawda, to prawda decyduje o tym kim jest człowiek”.