Nawiasem Pisząc
Polityczny kameleon
Już od ładnych paru lat obserwuję pewne zjawisko w Platformie, które wydaje mi się być kluczowym powodem, dla którego ta partia przegrywa kolejne wybory – obok chęci przyjmowania uchodźców i programu socjalnego zaproponowanego przez PiS. Platforma zaczynała jako centroprawicowa, konserwatywna partia – dbająca o dobro rodziny, sprzeciwiająca się aborcji na życzenie, stwarzająca wizerunek religijnej i patriotycznej. Już chyba nikt nie może mieć wątpliwości, że to zupełnie inne ugrupowanie, niż to, które powstawało w 2001-2002 roku. I bardzo ciężko uwierzyć również w to, że członkowie PO zupełnie naturalnie zmieniali swoje poglądy, bo przecież się rozwijali – jest raczej zupełnie oczywiste, że swoją powłokę polityczną zmieniali jak kameleon, aby przypodobać się jak największej liczbie wyborców. I, owszem, robi to pod wieloma względami każda partia, ale chyba żadna aż tak bardzo nie odeszła od swoich początkowych ideałów, jak właśnie Platforma. Wykopałam z sieci Deklarację Ideową PO. Już sam początek wzbudza dużo śmiechu, bo padają tam słowa: „Na progu trzeciego tysiąclecia pragniemy uwolnić energię Polaków, by czerpać dumę z godnego miejsca Rzeczypospolitej w jednoczącej się Europie”. OK, można powiedzieć, że chcieli dobrze, tylko że nie wyszło, ale patrząc na to, że sam Donald Tusk służył potem jako człowiek od przynoszenia, podawania i zamiatania dla Angeli Merkel, a europosłowie z tej partii konsekwentnie głosują za sankcjami dla Polski (ba, nawet sami biegają ze skargami do UE), to niespecjalnie tutaj te starania widać. Raczej wręcz przeciwnie. Ale pójdźmy dalej.
Platforma o honorze… i patriotyzmie
Punkt 1. owej deklaracji: „Polityka w służbie człowieka” mówi nam: Polityka łączy się z moralnością tylko tam, gdzie pielęgnowane są cnoty obywatelskie. Gdzie patriotyzm stawiany jest ponad walkę o partyjne interesy. Gdzie autorytet państwa wymusza bezwzględne przestrzeganie prawa, także przez rządzących. Gdzie roztropność nakazuje powściągać grupowe spory. Zaś honor ceniony jest bardziej niż spryt. Prawda, że urocze? Partia, która dzisiaj dba chyba tylko i wyłącznie o to, żeby pozycję Polski w UE osłabiać, głosiła wtedy tak dumne hasła o cnotach obywatelskich i patriotyzmie. O przestrzeganiu prawa (posłanka Jachira zdaje się nie została pociągnięta do odpowiedzialności za nawoływanie do chuligaństwa czy przeszkadzanie w obradach Sejmu swoim cyrkowym zachowaniem, nie wspominając o pośle Nitrasie, który lubił grzebać sobie w torbach swoich oponentów politycznych, Sławomirze Nowaku i wielu, wielu innych), o roztropnym powściągnięciu grupowych sporów, podczas gdy sami również chętnie dokładają paliwa do skłócenia Polaków ze względu na poglądy i ten spór podsycają, a o honorze nawet nie ma co debatować. Tusk staje się powoli w naszym kraju synonimem kłamstwa, a nie wiem czy honor można budować na kłamstwie. Donald, w każdym razie, wciąż próbuje. Platforma Obywatelska chce przywrócić blask tradycyjnym ideałom republikańskim. Ideałowi Państwa jako dobra wspólnego i skutecznego strażnika sprawiedliwości oraz bezpieczeństwa. Ideałowi obywatela – jako osoby wolnej i odpowiedzialnej za los swój i swojej rodziny – tego nawet nie trzeba komentować, wrzuciłam tutaj, żebyście mogli się pośmiać.
Najważniejszą wartością – Dekalog!
Punkt 2., czyli „Fundament wartości” już podpowiada mi, że będzie grubo. Pierwsze zdanie zdaje się to potwierdzać, bo mówi ono, że fundamentem cywilizacji jest Dekalog. Zadaniem Państwa jest roztropne wspieranie rodziny i tradycyjnych norm obyczajowych, służących jej trwałości i rozwojowi (np. poprzez wspieranie LGBT jak leci i pod każdym warunkiem, również wtedy, kiedy demolują akurat Kościoły, głoszące ten fundament cywilizacji – Dekalog – przyp. M). Dlatego prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne (ale już aborcja do 12. tygodnia życia jest spoko, a potem pewnie i później, zobaczymy, jak tam będzie sobie lewicowy wyborca życzył – przyp. M). Zadaniem polityki jest ciągłe wytyczanie granic (na przykład właśnie w sprawie aborcji – przyp. M), których przekroczenie przez człowieka lub grupę ludzi wystawia całą wspólnotę na niebezpieczeństwo. Ale także granic władzy publicznej, których przekroczenie narusza autonomię jednostki. Dobra polityka potrafi obronić obywateli przed anarchią i prywatą (tylko że dzisiaj akurat bliżej nam do tej anarchii i prywaty, ale pierwsze wynika z obecnego nurtu politycznego, a drugie, to sami wiecie, rozumiecie, politycy też gdzieś mieszkać muszą, najchętniej w tanich kawalerkach – przyp. M).
Troska o polską przedsiębiorczość
Punkt 3. mówi o tym, że Platforma jest ruchem otwartym, które miałoby być miejscem spotkań i dyskusji zaprzyjaźnionych stowarzyszeń. Można powiedzieć, że ten punkt spełnili, albo próbowali spełnić. Nieudolne małżeństwo z Nowoczesną, później już otwarty romans z lewicą, dzięki któremu wiele z tych wartości wyrzucili bez żalu do kosza zdaje się to potwierdzać. Jeżeli o to im chodziło, to nie ma się czego czepiać, chłopaki robią, co mogą. Trochę mało tam dyskusji, a za dużo pajacowania, ale można im to darować. Ale pkt 4.: „Uwolnić energię Polaków” jest wręcz przezabawny. Zaczyna się od cytatu Jana Pawła II, bo pamiętajmy, że wtedy Platforma pozorowała na tych wierzących, religijnych i przepełnionych chrześcijańskimi wartościami: Zdolność człowieka do inicjatywy i przedsiębiorczości stanowi źródło bogactwa społecznego, zaś wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystywania zasobów i zaspokajania potrzeb. Dlatego właśnie Platforma postawiła sobie za cel uwolnić energię Polaków. Zrobiła to tak dobrze, że trzeba było podnosić wiek emerytalny, bo inaczej nie mielibyśmy gdzie tej energii zużytkować i na emeryturze biegalibyśmy nakręceni jak różowe króliczki Duracell, a tak to na spokojnie można było zająć się odpoczynkiem. To dla naszego zdrowia było, jak wszystko inne zresztą. Polskę ogarnia fala stagnacji i niewiary w przyszłość. Główną przyczyną jest paraliżowanie rozwijającej się przedsiębiorczości i obywatelskiej inicjatywy przez biurokrację, złe prawo i grupowe interesy związków zawodowych. Nie ma innej drogi do szybkiego rozwoju i dobrobytu jak powrót do idei wolności. Nie ma innej skutecznej polityki gospodarczej – jak polityka konkurencji, ochrony własności prywatnej i twardego rozprawienia się przez państwo z przyczynami paraliżu przedsiębiorczości. W praktyce oznaczało to sprzedawanie naszych spółek i firm za granicę po obniżonych kosztach, bo nic tak nie napędzało polskiej przedsiębiorczości, jak Niemcy czy Rosjanie, którzy ją sukcesywnie wykupowali.
Dumni z polskości, na straży suwerenności
Punkt 5. brzmi: „Być Polakiem w Zjednoczonej Europie”. To już jest szczególnie cyniczne, bo posłowie PO nawet tę wartość wyrzucili do kosza, ponieważ ważniejsze jest dla nich bycie Europejczykami. To jest modne, postępowe i nowoczesne, a być Polakami to już chcą tylko zaściankowcy. Punkt 5 w całości mówi o chęci wprowadzenia Polski do Unii Europejskiej, ale podkreśla jak ważne jest zachowanie naszej suwerenności i tożsamości narodowej. Właśnie w tym celu powstała „Deklaracja Krakowska” z 2003, która była manifestem PO chęci wstąpienia w szeregii Unii. Uroczyście ogłoszono, że Platforma będzie z determinacją walczyć o wypełnienie najważniejszych polskich interesów państwowych i narodowych w Europie. Brzmi to teraz jak nieśmieszny żart, bo naprawdę nie wiem, jaki z naszych interesów państwowych został przez Unię wypełniony? Albo coś kiepsko u mnie z pamięcią, albo z ich determinacją w walce. Zwłaszcza że zobowiązali się walczyć o:
1. Będziemy walczyć o pełne prawa w Europie dla polskiej tożsamości narodowej, o obecność polskiego języka i równoprawne traktowanie Polski i Polaków przez inne narody Europy.
2. Będziemy zabiegać o rozwój i obecność w Europie polskiej kultury i literatury, polskich książek i dziel polskich twórców.
3. Będziemy bronić praw religii, rodziny i tradycyjnego obyczaju, bo tych wartości szczególnie potrzebuje współczesna Europa.
4. Będziemy walczyć o interesy gospodarcze polskich przedsiębiorców, polskich przedsiębiorców, polskich pracowników i polskich rolników, o ich prawo do rozwoju i ekspansji na zagranicznych rynkach.
5. Będziemy zabiegać o polityczną i gospodarczą atlantycką solidarność zjednoczonej Europy i Ameryki, bo tylko w tej solidarności upatrujemy najgłębszych korzeni cywilizacyjnej potęgi całego Zachodu.
Jak wiatr zawieje…
Prawda, że komedia? Czy którekolwiek z tych założeń zostało wypełnione? Nie, a czteroma pierwszymi obietnicami Platforma zwyczajnie wysmarkała sobie nos. To, co oni teraz robią to jest kompromitacja tych szczytnych idei, na które oszukali miliony Polaków, żeby oddali na nich głos. To, że pan Donald Tusk ciągle pokazuje się publicznie i ośmiela się otwierać usta, żeby atakować przeciwników politycznych, świadczy o to, że honoru, o którym tak dumnie pisał w owej Deklaracji już dawno się pozbył. Nie wiem, być może, kiedy służył na smyczy u pani Merkel spuścił go w toalecie, może zrobił to wcześniej, kiedy wyprzedawał polskie przedsiębiorstwa za granicę, a może po prostu nigdy go nie miał, bo bliżej mu było do Niemca niż do Polaka.
Widać jednak jak ta partia przybiera odpowiednie barwy polityczne, w zależności od sytuacji społecznej w kraju – tuż po „upadku” komuny dla Polaków ważne były wartości chrześcijańskie i patriotyczne, bo to je komuniści starali się najbardziej zdeptać i zohydzić. Kiedy jednak do głosu zaczęła dochodzić radykalny, współczesny odłam lewicy, mamiąc Polaków takimi pseudo-wartościami, jak tolerancja, miłość i szacunek (użyłam tutaj zwrotu „pseudo”, bo jak się zdążyliśmy przyzwyczaić, lewica stara się o tym ładnie krzyczeć, jednak niekoniecznie już chce jej się te wartości stosować – zwłaszcza wobec oponentów), łeb Platformy gwałtownie skierował się w lewo, politycy uznali tamte wartości za przebrzmiałe i ubrali się w tęczowo-czerwone łaszki. Bez mrugnięcia oka wyrzucają do kosza podobno swoje, ale przede wszystkim milionów Polaków, ideały do kosza, licząc na krótką pamięć swoich wyborców (i umiejętne kłamanie Donalda Tuska?) i złapanie na lep sympatyków lewicy. Na szczęście wyszło im to bokiem i mam nadzieję, że już nikt z tego towarzystwa do władzy się nigdy nie dorwie.
M.
Link FB: https://www.facebook.com/photo?fbid=413541364120628&set=a.362082925933139
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Legalna propozycja łapówki
Oj, dużo się wydarzyło od kiedy Donald Trump wygrał wybory. Najpierw drugi Donald, nasz niemiecki, zaczął wycofywać się ze wszystkich bzdur, które wystosował wobec kandydata republikanów i to nie tylko podczas tej kampanii. Chociaż ta ostatnia była najbardziej kontrowersyjna, ponieważ Tusk przekonywał, że nowy wybrany prezydent Stanów Zjednoczonych jest w rzeczywistości powiązany z Kremlem, który miał znacząco wpływać na wybory. Potem się jednak ze swoich słów „zręcznie” wycofał, mówiąc, że wcale nie powiedział tego, co powiedział. A później mieliśmy gorzki zawód szeroko uśmiechniętych, którzy niedawno obwiniali PiS za aferę w Collegium Humanum, dopóki nie okazało się, że spora część ich absolwentów to osoby blisko związane z Koalicją Obywatelską. Na pierwszy ogień poszedł Jacek Sutryk, co do którego cała Platforma zarzeka się, że w sumie gościa nie znała.
Niebagatelny pomysł na rozwiązanie kryzysu migracyjnego
Nie o tym jednak chciałam pisać, bo umówmy się – to że Tusk wygaduje co kilka dni coś innego, już się wszyscy zdążyliśmy przyzwyczaić. A Sutryk? Jestem jakoś dziwnie spokojna, że facet za kratki nie trafi. Wybronią go jakoś, mimo że teraz nikt się do niego nie przyznaje. Chyba że postanowili kogoś spuścić dla przykładu, bo oni są przecież praworządną partią. Bardziej chciałabym się skupić na kolejnym genialnym pomyśle naszego rządu. Bo widzicie – nie chcemy migrantów, tak? Uważamy, że ważniejszy jest spokój i bezpieczeństwo na ulicach, dlatego serduszko nam nie kruszeje na widok zamaskowanych mężczyzn na granicy z Białorusią? Jesteśmy mało empatyczni i bezwzględni, nie wykazujemy choćby minimum wrażliwości, a nasi rządzący i tak, wbrew temu wszystkiemu, postanowili nam dać, co chcemy! Nie wierzycie? I słusznie, bo sam projekt nie jest taki super, jakby się mogło początkowo wydawać. Rozwiązać problem z migrantami rząd planuje mianowicie wydając na prawo i lewo nasze pieniądze, bo tak jest najłatwiej. I najgłupiej. Zaproponowali oni bowiem, że będą dopłacać nielegalnym migrantom za to, że łaskawie się wyniosą – około trzy tysiące złotych według plotek. Po raz pierwszy miał ogłosić to Maciej Duszczyk, podsekretarz stanu w MSWiA, ale potem potwierdził to Tomasz Siemoniak. Co prawda, wił się jak piskorz, żeby nie powiedzieć tego wprost, ale z drugiej strony argumentował też, że wiele krajów już to wprowadziło i że to rozwiązanie jest bardziej opłacalne, bo inaczej musielibyśmy ich przecież utrzymywać. Jak to, inżynierów i chirurgów? Ale do brzegu, faktycznie na podobne rozwiązanie wpadła już Litwa i Wielka Brytania. Nie wiem, jak ta pierwsza, ale Wielkiej Brytanii to super rozwiązanie chyba za wiele problemów nie rozwiązało.
Konsekwencje tak oczywiste, że aż niewidoczne?
Ten pomysł jest tak odklejony, że musiałam sobie trzy razy obejrzeć tę wypowiedź ministra MSWiA, żeby być na sto procent pewną, że ten człowiek opowiadał te bzdury całkiem na serio. Przecież nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec absurd tego pomysłu – taki imigrant weźmie sobie chętnie naszą jałmużnę i wyjedzie „na zawsze”. Przeczeka chwilę aż sprawy ucichną i żeby na pewno nikt go nie poznał na granicy i za jakiś czas wróci. Znowu prawdopodobnie nielegalnie, bo po co się męczyć z jakimiś wizami i paszportami, prawda? Potem znowu chętnie zgłosi się po wyprawkę na wyprowadzkę i tak sobie będzie podróżował. No, może jeszcze w międzyczasie zahaczyć o Litwę czy Wielką Brytanię. Jak minister Siemoniak wyobraża to sobie w praktyce? Jakim cudem sprawdzi, czy dany cudzoziemiec na pewno pierwszy raz jest w Polsce i na pewno pierwszy raz chce z niej wyjechać? Jaką będzie miał pewność, czy gościu na pewno podaje prawdziwe dane albo czy wcześniej nie zamówił sobie nowej tożsamości? W większości wystarczy zmienić tylko imię i nazwisko, bo i tak nikt już dawno nie ma nad tym kontroli. Ja nie widzę możliwości, żeby to się miało udać i nie rozpieprzyć po drodze. Przyznajcie sami, że pomysł najbardziej naiwny z możliwych. Bardziej naiwny słyszałam tylko za „wcześniejszego Tuska”, kiedy to jego koledzy partyjni przekonywali, że najlepiej jest ich wszystkich wpuścić, a kim są, ustali się później. Konkretnie to pani Hartwich jest autorką tych słów, ale spokojnie, wtedy jeszcze nie miała matury. Teraz zresztą też nie. Cóż, ustalenie tożsamości kilkudziesięciu tysięcy chłopa po wpuszczeniu ich na terytorium Polski jest absolutnie niewykonalne, ale czy – na zdrowy, chłopski rozum – nasze służby potrafiłyby zapanować nad bałaganem, który rozpocząłby się, gdybyśmy zaczęli próbować ogarnąć, który człowiek faktycznie przybył do nas pierwszy raz, a który robi sobie tournee po Europie, bo okazuje się, że ci wspaniali Europejczycy z własnych pieniędzy płacą mu za to zwiedzanie?
Jasne zdanie Polaków
Ciekawostką jest, że Radio Zet, na którego kanale YT można obejrzeć tę rozmowę z Siemoniakiem, zrobiło ankietę z pytaniem: „Czy Polacy powinni dopłacać imigrantom, żeby opuścili terytorium Polski”. Cóż, wyniki pewnie nie są zaskakujące. Ponad 90% naszych rodaków stwierdziło wprost, że szef MSWiA może się schować z takim pomysłem i już nie wychylać. Ciekawa teraz jestem, kiedy pan premier przeanalizuje sobie tę ankietę? Podejrzewam, że kiedy to zrobi, możemy spodziewać się artykułów, że „Tusk jest wściekły”, a niedługo później jakiś przypadkowy człowiek będzie musiał ponieść karę, bo przecież Siemoniaka nie ruszą. Pożar byłby za trudny do wygaszenia, bo myślę, że Maria Stepan niewiele przesadza, kiedy mówi wprost, że jest to propozycja łapówki od naszego rządu w stronę nielegalnych imigrantów. Zamiast wyrzucić ich na zbity pysk za nielegalne przekroczenie granic, my im jeszcze zapłacimy, żeby sobie sami poszli.
Niebywałe.
M.
Nawiasem Pisząc
Marsz Niepodległości 2024
Załączam dla Was filmik z ostatniego Marszu Niepodległości. W linku dorzucę Wam bezpośredni link do naszego kanału YouTube, na którym na razie niewiele się dzieje (wrzucamy tam tylko relacje z różnego rodzaju marszów i protestów), ale będę wdzięczna, jeśli obejrzycie naszą pracę właśnie na YouTube. Teraz załączam film bezpośrednio, bo FB nie bardzo lubi linki i tnie zasięgi, a chcielibyśmy, żeby obejrzało to jak najwięcej ludzi. Będziemy wdzięczni za opinie oraz udostępnianie dalej, jeśli Wam się spodobało.
Musimy się pochwalić – tym razem jako podkład wybraliśmy muzykę mojego Grzesia. Myślę, że pasuje, sama wpadłam na ten pomysł.
Aha, i oglądajcie do końca! Zamieściliśmy pod koniec parę fragmentów, dla których nie znaleźliśmy miejsca w samym klipie, bo jak tu do takiej podniosłej muzyki Braun z gaśnicą? A na sam koniec pozdrowienia od Hektik Hektor, obcokrajowca, który zakochał się w Polsce. „Piękna Polska”.
Miłego oglądania, mamy nadzieję, że choć w minimalnym stopniu udało nam się uchwycić niesamowitą atmosferę tego wydarzenia!
M.
P.S.: W nagraniu pojawiły się momenty, w których ludzie strzelali fajerwerkami w stronę mieszkania z wywieszoną tęczową flagą w oknie. Chcemy jasno podkreślić, że nie popieramy tego rodzaju zachowania, zwłaszcza że mieliśmy przykład w 2020 roku, że może to się skończyć różnie. Nie dajmy się prowokować!
Nawiasem Pisząc
Parę słów o wyborach (i nie tylko)
Wybory, wybory i po wyborach. Zdecydowanie wygrał Donald Trump, chociaż jeszcze parę dni temu TVN przekonywał, że w sondażach między kandydatką demokratów, a reprezentantem republikanów nie ma żadnej różnicy. I pokazywał wykres, na którym ta różnica była widoczna (choć nie tak duża, jak ostatecznie), kłamiąc ludziom niemalże prosto w oczy. Jeśli chodzi o głosy elektorskie, to jego przewaga jest niższa, niż ta, którą wypracował sobie w roku 2016 nad Hillary Clinton, ale też tym razem zdecydowana większość obywateli USA, bo przypominam, że po przegranych przez Clinton wyborach, jej zwolennicy utrzymywali, że przecież więcej Amerykanów głosowali jednak na kandydatkę demokratów (miała bodaj dwa miliony przewagi nad Trumpem, ale wybory w USA rządzą się jednak swoimi prawami). Bukmacherowie mieli jednak lepsze typy, bo za wytypowanie zwycięstwa Kamali Harris można było wygrać dużo więcej pieniędzy, co z reguły oznacza, że oceniono szansę Trumpa jako zdecydowanie większe. Ciekawa to była kampania – mieliśmy jeden zamach i jedną próbę, mieliśmy Taylor Swift, a potem jeszcze McDonald, śmieciarkę i… wiewiórkę, której smutny los pokazał, że poziom biurokracji jest tam na wybitnie wysokim poziomie, skoro można się komuś wbić na chatę, tylko dlatego, że ma wiewiórkę, którą trzyma w domu. Trzeba było koniecznie sprawdzić, czy zwierzę nie ma wścieklizny, ale żeby to zrobić, najpierw trzeba było tego sympatycznego gryzonia uśpić. Z tego co wiem, okazało się, że nie miała. Przy okazji odstrzelono też szopa pracza. Przyjaciele zwierząt, psia ich mać. Nie wiem, czy nowo wybrany prezydent na pewno jest dobrą opcją dla Polski, bo mam cały czas pełno wątpliwości, ale wiem, że Harris by nią nie była. Pomijając jej poglądy w sprawie aborcji czy imigracji, miałabym duże obawy w przypadku jej zwycięstwa, zwłaszcza, że jest ona też wielką fanką europejskiego zielonego ładu i mogłaby mocno na Unię naciskać, żeby tę katastrofę przyspieszyć. A w końcu skoro „prezydentka świata” każe, to jak możemy się jej sprzeciwiać?
Niepokojące doniesienia nowego wiceprezydenta USA
Myślę jednak, że o kampanii i samych wyborach już wszystko wiadomo, teraz pozostaje nam czekać na konsekwencje wyboru Amerykanów. Jedyne, o czym można wspomnieć, to fikołek Romana Giertycha, który zachwalał Sikorskiego, że kontaktował się z kandydatami obu partii (bo jest taki obiektywny i zaakceptuje każdy wybór, rzecz jasna!), tylko jakoś zapomniał, że żona naszego ministra całkiem niedawno wspominała, że Trump „mówi językiem Hitlera, Stalina i Mussoliniego”. Nasz premier z kolei bardzo długo wzbraniał się przed pogratulowaniem Trumpowi – być może dlatego, że jeszcze parę lat temu twierdził, że jeden Donald w polityce wystarczy. Zgadzam się – pan Tusk najwięcej dobrego by zrobił, gdyby się wycofał. W każdym razie w końcu łaskawie pogratulował, licząc na owocną współpracę… A z kolei Michał Szczerba będzie przedstawicielem komisji spraw zagranicznych i będzie nas reprezentował w delegacji PE. Ten facet wprost pisał na swoim TT, że „miejsce Trumpa jest w śmietniku”, tak więc dyplomacja pełną gębą.
Chciałam Wam jednak opowiedzieć o czym innym. James David Vance, który będzie nowym wiceprezydentem (w chwili, kiedy to pisał posiadał już prawdopodobnie wiedzę, że zostanie kandydatem na wiceprezydenta albo przynajmniej miał już na to olbrzymie szanse), umieścił na swoim Twixie w styczniu tego roku następujący wpis:
Oto dlaczego Polska jest tego rodzaju kwestią międzynarodową, na której mi zależy jako waszemu senatorowi.
Do niedawna Polska miała rząd konserwatywny. Używając dużej presji dyplomatycznej i ekonomicznej, administracja Bidena (i wiele narodów europejskich) zaatakowała ten rząd jako antydemokratyczny. Rząd ten został niedawno zastąpiony przez globalistyczny rząd liberalny, który obecnie aresztuje swoich przeciwników politycznych i zamyka debatę publiczną (brzmi znajomo?). W imię ochrony demokracji wykorzystują pieniądze z podatków, aby zaatakować rząd, który był naszym wielkim sojusznikiem.
Wykorzystywanie przez Stany Zjednoczone nacisku dyplomatycznego do atakowania konserwatywnych wartości i rządów jest haniebne. Ponownie wykorzystują do tego *twoje* pieniądze z podatków. Stworzono też rządy globalistyczne, które będą bardziej skłonne do współpracy w przypadku niektórych najgorszych zachowań administracji Bidena.
Uważam, że ważne jest, abyśmy nie wykorzystywali wpływów Stanów Zjednoczonych do niszczenia rządów wyznających wartości większości mieszkańców Ohio (ten tekst był odpowiedzią w stronę jakiegoś mieszkańca tego stanu).
Miedzynarodowy spisek?
Oczywiście nie mamy takiej wiedzy, żeby kategorycznie zgodzić się albo zanegować stanowisko Vance’a, ale wydaje się ono dość prawdopodobne, patrząc na to, jakich nacisków używała Unia, żeby wygrał rząd Donalda Tuska. A to KPO, a to jakieś debaty na temat praworządności w Polsce, a to wreszcie wielki, szturmowy atak na poprzednią władzę i to dosłownie na chwilę przed wyborami. Z tym KPO też było zabawnie, bo okazuje się, że największym (i w sumie jedynym) kamieniem milowym okazała się wygrana Tuska, wbrew temu co Unia wmawiała nam na początku. Nagle wszystko inne przestało być istotne, chociaż niedawno wyczytałam, że może być problem z kolejnymi wpłatami w ramach KPO. Pamiętamy też chyba to, co się działo podczas ostatniej kampanii parlamentarnych w naszym kraju, a nawet długo, długo wcześniej i jakie było stanowisko mediów sympatyzujących z partią Tuska i fajnopolaków. PiS nas skłóca z całą Europą! A przecież Niemcy to nasi najlepsiejsi na świecie sojusznicy! Musimy ich słuchać, bo wszystko robią tylko i wyłącznie dla naszego dobra! No i Niemcy mają, o co walczyli, mianowicie służalczego pieska na stanowisku premiera Polski. A jak ta służalczość się objawia, wszyscy widzimy. Z reparacjami musieliśmy się pożegnać (chociaż wcześniej KO zapewniało, że jeśli ktokolwiek ma wywalczyć te reparacje, to tylko oni), CPK trzeba urżnąć, bo „to byłaby tragedia dla Niemców”, podobnie inne wielkie inwestycje, a jeśli chodzi o uchodźców, których niemieckie służby szmuglują przez naszą granicę, premier nie pofatygował się nawet do Scholza, żeby to wyjaśnić, mimo że zapewniał, że tak właśnie zrobił. Zygfryd Czaban, użykownik Twixa, pisze wprost o międzynarodowym spisku, który miał obalić rząd Morawieckiego:
Temat udziału administracji Bidena w owym spisku może mieć dalszy ciąg. W USA nowa ekipa lubi czasem „rozliczyć” poprzedników, zupełnie jak u nas. Nie wykluczam, że pojawi się pomysł powołania komisji śledczej w Kongresie (zależy to oczywiście od wyniku wyborów do Kongresu przeprowadzanych równocześnie z prezydenckimi). Zamilknięcie Brzezińskiego (domniemanego głównego wykonawcy w owym spisku) po nominacji Vance’a jest dość znamienne.
Dalej wskazuje, że łącznikiem między premierem Polski, a zamieszaną w to ekipą Bidena miało być pewne amerykańsko-polskie małżeństwo. I jeśli ten fakt się potwierdzi, nie będę specjalnie zdziwiona. Nie pierwszy to raz, kiedy to nasz minister spraw zagranicznych bruździ, ile może, na linii Polska: USA. Ciekawa jestem, czy będą podejmowane kolejne kroki w sprawie zbyt dużego zaangażowania administracji Bidena w „niezależne” wybory w Polsce, ale patrząc na to, że Unia Europejska robiła to całkiem jawnie, a my zgadzamy się na kolejne umizgi wobec Niemiec, bo przecież trzeba żyć w przyjaźni, więc taki przyjaciel może nam narzucić cokolwiek, byleby pozostać przyjacielem, to mam spore wątpliwości, czy w ogóle dowiemy się czegokolwiek więcej w tej sprawie. O jakichkolwiek konsekwencjach tym bardziej możemy chyba zapomnieć. Zwłaszcza, że mogła to być po prostu próba zdobycia głosów w amerykańskiej Polonii, bo nie jest tajemnicą, że jeden i drugi kandydat bardzo mocno zabiegał o głosy naszych rodaków mieszkających w USA.
M.