

Inny Wymiar
4 cytaty sprzed lat, ale dzięki „postępowcom” dalej aktualne
Pewne rzeczy pozostają w ludzkiej pamięci na wiele, wiele lat. Jedne 20, inne 120, ale ich wspólnym mianownikiem jest obecność w ludzkich umysłach. Bez wątpienia jednym z takich elementów są cytaty. Czasem używane tylko po to, aby pochwalić się ich znajomością, nieraz także powtarzane za panującą modą nawet bez znajomości przekazu, który się za nim kryje.
Są też jednak chwile, kiedy pewne słowa idealnie pasują do opisania jakiejś sytuacji, np. politycznej. I tym właśnie chciałbym się zająć dzisiaj. Oto 4 cytaty sprzed lat, ale dzięki lewakom jak najbardziej na czasie.
Już w starożytności polityk rzymski, Marek Tuliusz Cyceron, słusznie mawiał: „Ohydną karykaturą ustroju jest państwo, w którym bogaczy uważa się za elitę”. Ja trochę bym to uwspółcześnił i dodałbym do tego grona szeroko rozumianych „celebrytów”, czyli ludzi znanych z tego, że są znani. Ilekroć słyszymy jak o jakichś, ponoć niezwykle ważnych sprawach wypowiadają się tacy quasi-eksperci jak: Maja Ostaszewska, Andrzej Seweryn, Krystyna Janda, Krzysztof Zalewski czy Dorota Wellman? Przyznać trzeba, że bardzo często. W zasadzie codziennie. A o tych „niezwykle ważnych” sprawach takich jak rzekoma pandemia, śmiercionośne zmiany klimatu (nie kwestionuję tu samych zmian klimatu, ale ich skalę), wielość płci, niebinarność, ciałopozytywność i inne takie decydują najbogatsi ludzie świata, m.in. prezes Światowego Forum Ekonomicznego Klaus Schwab, „filantrop” George Soros czy Bill Gates, opłacając swoich żołnierzy do głoszenia tyrad o ww. „problemach” i „zaniedbaniach polityków”. Wystarczy czytać ich wypowiedzi. To zwykła plutokracja, z którą należy walczyć.
Tu płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii, a konkretnie do tego, co dziś znaczy być człowiekiem konserwatywnym. Naprawdę celnie ujął to Jan Herman Hoppe, niemiecko-amerykański ekonomista i filozof, twierdząc: „Konserwatywny oznacza kogoś, kto przez szum anomalii i wypadków dostrzega to, co stare i naturalne, i kto tego broni, kto to wspiera i stara się chronić przed tym, co tymczasowe i nienormalne”.
Uzupełniłbym to przekorą, a przez nią rozumiem sprzeciw wobec jednorodnym głosom ludzi, którzy zawsze chcą iść na łatwiznę, za stadem. Prawdziwy konserwatysta musi się nie bać uderzyć pięścią w stół i powiedzieć głośno i wyraźnie: „nie, to czego chcecie, jest złe, dobro wygląda inaczej, nie można bez przerwy biegać za większością”, kiedy zajdzie taka potrzeba.
Demoliberalna rewolucja społeczno-kulturowa bez wątpienia, jak to rewolucja składa się z elementów tymczasowych. Wystarczy podać przykład Marty Kauffman, twórcy słynnego serialu „Przyjaciele”, jak na swoje czasy całkiem „postępowego”, która ostatnio przeprosiła za „małą różnorodność rasową” w produkcji. Postęp nigdy nie może stać w miejscu. Innym przykładem niech będzie norweska feministka (a więc teoretycznie ta dobra), niedawno oskarżona za… stwierdzenie, że „mężczyźni nie mogą być lesbijkami”. Jak to w rewolucji – to, co dzisiaj jest dobre, już jutro może być złe, dlatego, że będzie za mało postępowe, a skoro tak, to i „faszystowskie”, „ksenofobiczne”, itp. Lewactwo nie znosi próżni. Niech aborcja jako „prawo człowieka”, niebinarność, osoby z macicami, osoby rodzące, kobiety z penisami, zmiany zaimków lub identyfikacji, itd. będą z kolei wystarczającym, zbiorczym dowodem na nienormalność lewych.
Konserwatyzm nieodłącznie wiążę się również z wiarą religijną i chrześcijaństwem, a zwłaszcza katolicyzmem. Istotna powinna być tu ogólna stałość przyjętych reguł, których katolik powinien przestrzegać. Niektóre zmiany stanowisk Episkopatu, w mojej opinii są jak najbardziej w porządku, np. przeszczep organów, bez których chory lub ranny człowiek nie będzie mógł żyć. Uważam to za wyraz troski i miłości do drugiej osoby. Nie należy jednak mylić tego z modernizmem, który wdarł się do Kościoła już jakiś czas temu, a który polega na wejściu do Świątyni Pana osób świeckich, źle życzących Kościołowi, nierzadko powiązanych z masonerią (jak Opus Dei w Hiszpanii). Dziś widzimy to, jeżeli chodzi o różnych Lemańskich, Sowy, Bonieckich, Kramerów, itp. Prawdziwy kapłan nie może być chadekiem – nie może się podobać wszystkim i zgadzać się na wszystko, w tym na to, co niezgodne z prawdami wiary. I tu przychodzi Benedykt XVI, cały na biało i mówi: „Jezus, który byłby w zgodzie ze wszystkimi, Jezus bez swojego świętego gniewu, bez twardości prawdy, nie jest prawdziwym Jezusem, lecz jego żałosną karykaturą”. Religia musi mieć swoje zasady, których wierzący powinni przestrzegać. Niestety czasem i księża ich nie respektują, co powoduje radość u adwersarzy Kościoła. Katolicyzm to nie libertynizm.
Szczerze muszę przyznać, że mało jest rzeczy tak irytujących jak karuzela równość, tolerancji, itd. Co chwila widzimy i słyszymy w TV, jak jacyś dobrze ubrani ludzie, ładnymi słowami próbują nas przekonać, że są tacy młodzi, świeży, fajni, dobrzy i że warto iść za nimi, ponieważ oni chcą dobrze. Skoro gadają o tym non-stop, to chyba nie są tacy przekonani do tej swojej postępowości. W innym wypadku, po co mieliby rozprawiać o tym w kółko? Nie musieliby tego robić, bo byłoby to dla nich jasne jak słońce. I to raczej nie dziwne, dlatego, że innym razem ci sami ludzie pociągnięci przez sprytnych finansistów, potrafią wyjść na ulice, drąc się zabawnie, kogo by tu nie „j**ali” czy kazali „w**ierdalać”. Dodatkowo, uważając się za lepszych, atakują policję albo nawołują do niszczenia Kościołów. Oczywiście w imię wspomnianego „postępu”.
Dlatego właśnie na koniec zostawiłem sobie zdecydowanie swój ulubiony cytat nieśmiertelnego Karola Maurras’sa, działacza z „Akcji Francuskiej”. Sądzę, że nic nie oddaje tak dobrze dzisiejszej, obłudnej, zakłamanej, lewackiej rzeczywistości, jak jego słowa: „Liberał to anarchista, starannie zawiązujący krawat”. Co Lempart po ładnym ględzeniu u Moniki Olejnik w „Kropce nad i”, skoro za chwilę i tak wróci na ulicę i znowu pokaże swoją plemienną mentalność? Co z gadek typowego lewaka o „szacunku”, na Paradzie Równości, jeżeli zaraz raduje się on z zakazu maszerowania (w większości spokojnego) dla narodowców? Nic, chociaż lemingi i tak się nabiorą i jakoś to sobie wytłumaczą. Ale w gruncie rzeczy, liberał od anarchisty różni się tylko strojem, fryzurą i sposobem wypowiadania się do kamer (a w tym ostatnim też tylko czasem).
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Inny Wymiar
Inny Wywiad (IX) – gość: Szymon Michałek

Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Po dłuższej przerwie, spowodowanej, m.in. wieloma sprawami, które miałem na głowie, zapraszam na kolejny #innywywiad. Ten może rzeczywiście być troszkę inny (nietypowy), ze względu na swój temat. Również skupia się on na kwestiach społeczno-politycznych, ale jest on związany z piłką nożną. Moim gościem był bowiem Szymon Michałek, społecznik i kibic Ruchu Chorzów, który od dłuższego czasu jest wiodącą postacią, starającą się o nowy stadion dla klubu z Górnego Śląska. Swoje postępy w tej materii komentuje, np. na profilu Cicha6. Jeszcze raz zapraszam 🙂.
Inny Wymiar🔵: Kwestia nowego stadionu dla Ruchu Chorzów pojawia się publicznie na Górnym Śląsku już od wielu lat, a hasło „nowy stadion dla Chorzowa” wybrzmiewa ostatnimi czasy ze zwielokrotnioną siłą. Ile to już lat fani Ruchu starają się o nowy obiekt dla swojego ukochanego klubu? Niedawno natknąłem się na Pana tweeta, w którym była mowa o problemach infrastrukturalnych ze stadionem przy Cichej 6 już w latach 90.
Szymon Michałek⚪️: Pierwsze spotkanie dotyczące budowy nowego stadionu Ruchu, w którym brałem udział, miało miejsce w 2007 roku w gabinecie ówczesnej pani prezes Ruchu Katarzyny Sobstyl. Obok prezes Ruchu wzięło w nim udział szczęściu kibiców prezydent Marek Kopel oraz trener Marek Wleciałowski.
Ale pierwsze plany, niedawno odkryte przez Grzegorza Joszko z Wielkiego Ruchu, rysowano już w 1988 roku. Powstał wtedy koncept na trzypoziomowe trybuny stadionu o pojemności 40000 widzów.
Jednak sprawą budowy stadionu zająłem się z większą uwagą gdy powstała obecna koncepcja stadion w 2013 roku, czyli rok po pierwszej manifestacji kibiców, którzy tłumnie wyszli protestować przeciwko bezczynności Andrzeja Kotali w tym zakresie.
Więc pierwsze spotkanie miało miejsce 16 lat temu, a na dobre zająłem się tym tematem 10 lat temu. Profil Nowy stadion dla Ruchu, na którym propaguje ideę powstania stadionu założyłem zaś w 2014 roku, czyli 9 lat temu.
IW🔵: Jaki wpływ na brak postępów w sprawie stadionu dla Ruchu miał Pana zdaniem fakt, że przez wiele lat prezydentem Chorzowa był Marek Kopel, były hokeista GKS Katowice?
SM⚪️: Nie mam żadnych informacji, które w sposób bezsprzeczny przemawiały za tym, że Marek Kopel, człowiek związany z GKSem Katowice, celowo działjąc przeciwko Ruchowi nie chciał budować stadionu. Jednak były prezydent przegrał walkę Chorzowa o organizację EURO2012, nie widział szans na powstanie stadionu. Jednocześnie nie robił nic w kierunku jego powstania, podobnie jak obecny prezydent Chorzowa Andrzej Kotala. Ich działalność w tym zakresie skupiała się na powtarzaniu, że miasta nie stać. Jednocześnie Marek Kopel nie tak dawno temu w jednym z wywiadów twierdził, że sytuacja Ruchu jest komfortowa, ponieważ ma sój stadion przy Cichej 6 oraz ma do dyspozycji Stadion Śląski. Rzeczywistość brutalnie te słowa zweryfkowała, ponieważ chwilę później wycięte zostały maszty oświetleniowe stadionu Ruchu, a mecz przeciwko Wiśle Kraków z różnych przyczyn nie mógł odbyć się na Stadionie Śląskim. W efekcie zmuszeni jesteśmy w tej „komfortowej” sytuacji rozgrywać mecze w Gliwicach.
Zarówno Kopel jak i Kotala prawdopodobnie nigdy nie chcieli, żeby ten stadion powstał. A na pewno nie zrobili nic, żeby jednak powstał.
IW🔵: Ostatnimi czasy Ruch stał się bardzo „medialny”, właśnie ze względu na kwestie swojego obiektu, który stał się dość istotnym elementem w zasadzie już trwającej kampanii wyborczej. Przypomnę, że w tej sprawie spotkał się Pan zarówno z byłym premierem Donaldem Tuskiem jak i obecnym premierem Mateuszem Morawieckim. Jak ocenia Pan oba te spotkania i co sądzi o internetowych kłótniach fanów jednego czy drugiego obozu politycznego, piszących w tym temacie coś na zasadzie: „jak można spotykać z kimś takim jak Tusk/Morawiecki”?
SM⚪️: Nie bardzo interesuje mnie wojenka tych dwóch obozów. Już w 2019 roku podczas manifestacji na rynku w Chorzowie, pod Urzędem Miasta, mówiłem do zgromadzonych kibiców i mieszkańców Chorzowa, że na temat stadionu mogę rozmawiać z każdym.
Ja jestem skuteczny w działaniach. Naszym celed od początku był stadion i nigdy tego celu nie traciliśmy z oczu.
Kibice Ruchu śpiewają „nie ważne z kim i nie ważne gdzie, my gramy zawsze o zwycięstwo”. Myślę, że te słowa dobrze opisują moją walkę o stadion.
IW🔵: Jeszcze parę, paręnaście lat temu podobny do „Niebieskich” problem ze stadionem miał zaprzyjaźniony Widzew. Tam również znalazł się pewien człowiek, który przewodził staraniom o nowy dom dla „czerwono-biało-czerwonych”. Czego mógł się Pan od niego nauczyć i przenieść w tej materii na grunt chorzowski?
SM⚪️: Moim odpowiednikiem w walce o Serce Łodzi był Tomasz Figlewicz, z którym wymianiałem poglądy i czerpałem inspirację. Wymiana informacji między kibicami Ruchu i Widzewa jest wielopoziomowa, dla przykładu służę radą w rozwoju niedawno powstałego sektora rodzinnego na stadionie Widzewa.
IW🔵: Kilka dni temu Ruch otrzymał licencję na grę w PKO BP Ekstraklasie. Czy to oznacza, że do czasu ukończenia budowy nowego stadionu przy Cichej, „Niebiescy” będą grali na Stadionie Śląskim czy może pozostaną w tym okresie na obiekcie przy Okrzei w Gliwicach, gdzie grają w tej rundzie?
SM⚪️: Do października będziemy grali w Gliwicach, później przeniesiemy się na Stadion Śląski.
IW🔵: A co z karnetami? Teraz są sprzedawane na mecze w Gliwicach, a co stanie się z nimi i karnetowiczami po przenosinach do „kotła czarownic”?
SM⚪️: Będą ważne na SŚ. Ale to najlepiej pytać u źródła w klubie.
IW🔵: Ok. Pytam, bo sam bym kupił, ale nie miałem wcześniej karnetu na stadion w Gliwicach, więc nie dam rady, bo jest on za mały. Śląski co innego 😉.
Ostatnio odbyło się sporo różnego rodzaju spotkań w sprawie nowego stadionu dla Chorzowa, m.in rady miasta, w których brał także udział prezydent Kotala i, w których pojawiły się kwestie pieniędzy na nowy obiekt. Jak Pan je ocenia?
SM⚪️: Podchodzę do tego ostrożnie. Jestem człowiekiem czynu, a władze w Chorzowie tylko mówią, ale niewiele robią. Należy cieszyć się, że znowu ruszony został temat stadionu, dzięki dotacji, którą za moim pośrednictwem Premier Mateusz Morawiecki przekazał naszej niebieskiej społeczności, ale jest też druga strona medalu, czyli miasto, które należy nadal pilnować w zakresie realizacji tej inwestycji. Przez 13 lat pokazali nam, że nie mozna im zaufać w tej i nie tylko w tej kwestii, dlatego chcemy być blisko tego tematu proponując udział strony społecznej. Póki co, bez odzewu ze strony miasta.
IW🔵: Słyszałem głosy, że budowa nowego stadionu przy Cichej powinna zacząć się jeszcze w 2023 roku i skończyć w 2026, a przez ten czas Ruch ma grać na Śląskim. Ile w tym prawdy?
SM⚪️: Myślę, że budowa nie zacznie się w 2023. Chyba, że za budowę uznamy wyburzanie starego obiektu. Z informacji które do mnie docierają rozumiem, że najpierw musi powstać Program Funkcjonalno Użytkowy, na podstawie którego dopiero zostanie stworzony projekt.
Doświadczenia z wcześniejszych lat, gdy projekt, poprawki do projektu, poprawki do poprawek do projektu, przeciągały się miesiącami, każe sądzić że i tym razem przed nami saga pod tytułem „nowy projekt”. Jest już końcówka czerwca. Miasto ma do 30 czerwca złożyć wniosek. Wątpię, że projekt będzie gotowy w ciągu kilku następnych miesięcy, żeby można było wjechać z ciężkim sprzętem na budowę i zacząć stawianie trybun, czy nawet rozpocząć przebudowę przyłączy mediów.
Uwierzę, jak zobaczę.
Mówiłem to już kiedyś, powtórzę to i teraz. Budowa stadionu składa się z wielu elementów, biurokratycznych oraz budowlanych. Jeśli któryś z tych elementów będziemy nienaturalnie przeciągali, może się okazać, że zamiast budować 3 lata, stadion powstawał będzie dużo dłużej. Przykładem jest chociażby plan powstania popularnego balona, czyli krytego boiska dla dzieci, hali pneumatycznej. Plany były, żeby inwestycję zrobić bodajrze w 2021 roku, jest rok 2023, a miasto wycofuje się z inwestycji, tłumacząc to tym… że ma powstać stadion i nie ma pieniędzy na halę pneumatyczną.
IW🔵: Czy uważa Pan, że teraz jesteście, jak dotąd najbliżej osiągnięcia celu?
SM⚪️: Jeśli mamy gwarancję rządu o dofinansowaniu w wysokości 100 mln zł to nie może być inaczej. Dzisiaj dzięki zaangażowaniu kibiców takich jak Sławomir Kordela czy ja jesteśmy najbliżej. Ale to jeszcze nie oznacza, że stadion powstanie. Nadal mam obawy ,że władze chorzowskie mogą mieszać. Potrzeba czynów, nie słów.
IW🔵: Co mogą zrobić zwykli kibice, aby pomóc w powstaniu nowego stadionu dla „Niebieskich”?
SM⚪️: Patrzeć władzy miejskiej na ręce. Nadal zabiegać, nie ufać że stadion się wybuduje, bo zbyt wiele razy nas okłamano.
Kupować karnety, chodzić na mecze i pokazywać że nasza społeczność zasługuje na nowy stadion.
IW🔵: Na koniec – gdyby miał Pan przekonać ludzi kompletnie nie orientujących się w sprawach futbolu, którzy nie rozumieją dlaczego aż tak wiele się ostatnio mówi o tym w świecie polityki, do budowy stadionu dla chorzowskiego Ruchu przy Cichej 6, to co by im Pan powiedział?
SM⚪️: Każdy klub potrzebuje swojego domu, nie tylko boiska, ale również pomieszczeń dla zawodników, pracowników, zarządu itd. Dom Ruchu marniał przez lata, w przestrzeni publicznej mówiło się o pudrowaniu trupa. Stadion się starzał, rozpadał, aż w końcu zaczął stanowić zagrożenie dla kibiców oraz kierowców na pobliskiej drodze szybkiego ruchu przez możliwość zawalenia się jupiterów. Problem stał się tak nośny wśród ludzi polityki, bo to polityk ten stadion obiecał w 2010 roku ubiegając się o prezydenta miasta. Gdyby ten stadion zgodnie z obietnicą wybudował, nie byłoby tego zamieszania. Mimo obietnic w kolejnych trzech kampaniach wyborczych z lat 2010, 2014 oraz 2018 stadion nadal nie stoi, a mamy 2023 rok. Dlatego usilnie walczyłem o jego budowę, o spełnienie danej nam wielokrotnie obietnicy. Ponieważ lokalnie i w województwie odbijaliśmy się od ściany, zaczepiliśmy jako środowisko samą górę partii Andrzeja Kotali, czyli przewodniczącego Donalda Tuska. Ponieważ nadarzyła się okazja, a zgodnie z moimi zapowiedziami z 2019 roku o stadionie mogę rozmawiać z każdym, postanowiłem również zainteresować obecnego premiera Polski, Mateusza Morawieckiego. To spowodowało zainteresowanie tematem stadionu na najwyższym szczeblu, przy okazji sprawa stała się niezwykle medialna.
Ktoś zapyta dlaczego nie Stadion Śląski? Po pierwsze dlatego, że jest zbyt duży, a każdy mecz generuje ogromne koszty. Legia Warszawa również nie gra na swoim stadionie, a Śląsk Wrocław czy Lechia Gdańsk, mimo że to kluby z dużych miast, nie potrafią zapełnić swoich nowych stadionów wybudowanych przy okazji Euro 2012 na ponad 40 tysięcy kibiców.
A ponieważ każdy klub potrzebuje domu, Cicha 6 jest domem Ruchu. Jest świetnie skomunikowana, nie generuje korków w mieście, w tym miejscu znaduje się hala, boiska treningowe, szkoła sportowa. Jest to idealne miejsce na stadion.
IW🔵: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dzięki za uwagę. Przy okazji, pozdrawiam wszystkich kibiców piłkarskich, zwłaszcza tych z Łodzi i Chorzowa. Widzew&Ruch!!!🔴-🔵 🙂😛
Inny Wymiar
Dobra kontynuacja, czyli o „Tresurze” Razprozaka

JE Łukasz Winiarski, znany szerzej jako „Razprozak” szturmem wdarł się na listy wszelakich bestsellerów ze swoim „Manifestem Antykomunistycznym”, a jego 2 książka, czyli „Tresura” radzi sobie równie dobrze. Jeśli kogoś to dziwi to oczywiście ma do tego prawo, ale mnie, np. nie i to z wielu powodów, o których poniżej.
Całą lekturę podzieliłbym na 3 części: 1 (do ok. 140 strony) mówi o sposobach indoktrynacji lewicy, liberałów i komunistów bazując głównie na przykładach z ZSRS, ale nie tylko.
Jest to swoiste wprowadzenie do dania głównego, czyli 2 części książki, która pięknie demaskuje TVN, ich ludzi, koneksje rodzinne i propagandę jaką stosowali i, niestety wciąż stosują, ku uciesze swoich fanatyków.
Część ta kończy się ok. strony 260, po której mamy pewien powrót do części 1, a więc odejście od samej telewizji z Wiertniczej i powrót do kwestii mocno historycznych.
„Tresura” podoba mi się bardziej niż „Manifest…”, choć obie z tych pozycji są na bardzo wysokim poziomie i sądzę, że każdy człowiek, który uważa się za otwartego na nieznane mu dotąd fakty i nieskażonego na zamykanie się w swojej lewackiej, „fajnej” bańce powinien je przeczytać – najlepiej w całości, a jeśli nie tak to chociaż w jakiejś części. Myślę, że duży wpływ miał na to temat pracy – bardzo lubię czytać Razprozaka w ogóle, ale już całkiem uwielbiam to robić kiedy zabiera się za temat TVN, a przy tym również Wyborczej i mediów jej pokrewnych i pokazuje związki jego obecnych „gwiazd” ze starym, komunistycznym i bandyckim systemem – czy to bezpośrednio czy poprzez rodzinę. W moim przekonaniu, to te tematy, od których trzeba zacząć naszą narodowo-konserwatywną kontrrewolucję, a to dlatego, że to właśnie z tych telewizji, gazet, a obecnie coraz częściej i rozmaitych internetowych portalików zwykli ludzie czerpią wiedzę. Musimy zatem próbować zniszczyć działanie tego wirusa jeszcze we wczesnym jego stadium, a w każdym razie – nie gdy będzie on już bardzo zaawansowany.
Co prawda, z tej lektury nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięci żaden tekst, jak w pierwszej książce ten o dyrektorze odbierającym telefon łokciami, ale nic to. Styl jest podobnie luzacki, a merytorycznie jest równie świetnie. Słowem – polecam wszystkim razem i każdemu z osobna.
Inny Wymiar
Patriotyczna telewizja czy absurdalna komedia?

Najbardziej prawicowa z prawicowych stacji – „patriotyczna, konserwatywna, narodowa, prawicowa, wolnościowa, niezależna” -telewizja wRealu24 płynie i płynie, wciąż w jednym i tym samym kierunku. Co prawda, kierunek ten jest diametralnie odmienny od tego, w którym zmierza środowisko „postępowe, równościowe, tolerancyjne i demokratyczne”, ale trudno nie ulec wrażeniu, że obie z ww. stron płyną bardzo podobnym lub nawet takim samym stylem.
Jakim stylem? Stylem niepluralistycznym. Jak na „niezależne” telewizje przystało widać tu tylko jeden przekaz, który zamyka się na różne, inne opinie. Taki, co chyba za bardzo wziął sobie do serca „wolność i niezależność”. Linia stacji ustalona i lecimy po niej praktycznie bez limitów. Ich fanatycy plują bezmyślnie na każdego, o chociaż trochę innym przekonaniu.
Szkoda, bo staje się to niezmiernie przewidywalne, a w związku z tym mało pociągające intelektualnie. Przełączasz na TVN – wiesz, że powiedzą o złym rządzie, co kłóci się bez sensu z UE wolą Ziobry, szczuje na mniejszości, itd. Przełączasz na TVP – wiesz, że powiedzą o świetnym rządzie, co dba o Polki i Polaków i walczy z inflacją. Przełączasz na wRealu24 – wiesz, że powiedzą „nie szczepimy się” i „nie nasza wojna”. Oczywiście to wszystko już w tytule programu musi być SZOKUJĄCE I MASAKRUJĄCE, no bo jakże by inaczej. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
Wprawdzie, w czasach covidiańskich ludzie wRealu zorganizowali debatę Fiałek – Rubas, a więc ludzi o radykalnie różnych podejściach o koronawirusie, szczepionkach, itp., ale jednak jedna małpka na cały sklep monopolowy to trochę mało. Poniżej, dowód jak reaguje dziennikarz niezależny – Piotr Szlachtowicz na słowa konstruktywnej krytyki jednego z prawicowych twórców internetowych, który skrytykował zdjęcie w tle i dziennikarstwo patetyczne Pana redaktora i jego kolegów. Krytykujący, co prawda również myśli samodzielnie, ale nie tak samodzielnie jak powinien.
Na antenie wRealu24 jest pełna wolność słowa – można pytać „kto to ruc*a” można mówić o „pasoż*dach”, (czyżby to były lata 30. XX wieku ???), ale nie można skrytkować stacji, ani jej działania. Jak widać niżej nie można również nagrywać programów krytycznych nawet wobec części Konfederacji – Nowej Nadziei i jej prawyborów. Choć jak mawiają – zły to ptak, co własne gniazdo kala (redaktor naczelny stacji, Marcin Rola ponoć jest już dogadany na jesienny start w wyborach parlamentarnych z list Konfederacji).
Krzysztof Lech Łuksza, czyli inny z dziennikarzy wRealu24 mógł także podpaść Roli podaniem dalej tweeta Radosława Patlewicza, krytycznego wobec Leszka Sykulskiego – naczelnego geopolityka prawicy braunowskiej.
Przychylam się tu do zdania, które już nieraz przeczytałem na stronach internetowych wRealu – z tej trójki to właśnie Łuksza jest wyraźnie najlepszym dziennikarzem. Zadaję różnorodne pytania, nierzadko niełatwe dla swoich gości. Rola i Szlachtowicz to generalnie potakiwanie sobie z gościem, a jak już zadadzą oni jakieś niewygodne pytanie to zazwyczaj pochodzi ono od widza, które zadał je na czacie na żywo, co też Panowie prowadzący muszą zdecydowanie podkreślić, (aby gość przypadkiem się na nich nie obraził). Dla porządku dodam tylko, że redaktor Łuksza raz również mi podpadł jedną z wypowiedzi o czarnoskórych, ale to już temat na inny artykuł.
Jestem prawicowcem, ale rozumiem prawicę inaczej niż Rola i spółka. „Silni razem” i „otwierający oczy” – całkiem odmienne poglądowo oblicza tego samego fanatycznego zaślepienia politycznego. Telewizje niezależne czy teatry komediowych absurdów?