Inny Wymiar
4 cytaty sprzed lat, ale dzięki „postępowcom” dalej aktualne
Pewne rzeczy pozostają w ludzkiej pamięci na wiele, wiele lat. Jedne 20, inne 120, ale ich wspólnym mianownikiem jest obecność w ludzkich umysłach. Bez wątpienia jednym z takich elementów są cytaty. Czasem używane tylko po to, aby pochwalić się ich znajomością, nieraz także powtarzane za panującą modą nawet bez znajomości przekazu, który się za nim kryje.
Są też jednak chwile, kiedy pewne słowa idealnie pasują do opisania jakiejś sytuacji, np. politycznej. I tym właśnie chciałbym się zająć dzisiaj. Oto 4 cytaty sprzed lat, ale dzięki lewakom jak najbardziej na czasie.
Już w starożytności polityk rzymski, Marek Tuliusz Cyceron, słusznie mawiał: „Ohydną karykaturą ustroju jest państwo, w którym bogaczy uważa się za elitę”. Ja trochę bym to uwspółcześnił i dodałbym do tego grona szeroko rozumianych „celebrytów”, czyli ludzi znanych z tego, że są znani. Ilekroć słyszymy jak o jakichś, ponoć niezwykle ważnych sprawach wypowiadają się tacy quasi-eksperci jak: Maja Ostaszewska, Andrzej Seweryn, Krystyna Janda, Krzysztof Zalewski czy Dorota Wellman? Przyznać trzeba, że bardzo często. W zasadzie codziennie. A o tych „niezwykle ważnych” sprawach takich jak rzekoma pandemia, śmiercionośne zmiany klimatu (nie kwestionuję tu samych zmian klimatu, ale ich skalę), wielość płci, niebinarność, ciałopozytywność i inne takie decydują najbogatsi ludzie świata, m.in. prezes Światowego Forum Ekonomicznego Klaus Schwab, „filantrop” George Soros czy Bill Gates, opłacając swoich żołnierzy do głoszenia tyrad o ww. „problemach” i „zaniedbaniach polityków”. Wystarczy czytać ich wypowiedzi. To zwykła plutokracja, z którą należy walczyć.
Tu płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii, a konkretnie do tego, co dziś znaczy być człowiekiem konserwatywnym. Naprawdę celnie ujął to Jan Herman Hoppe, niemiecko-amerykański ekonomista i filozof, twierdząc: „Konserwatywny oznacza kogoś, kto przez szum anomalii i wypadków dostrzega to, co stare i naturalne, i kto tego broni, kto to wspiera i stara się chronić przed tym, co tymczasowe i nienormalne”.
Uzupełniłbym to przekorą, a przez nią rozumiem sprzeciw wobec jednorodnym głosom ludzi, którzy zawsze chcą iść na łatwiznę, za stadem. Prawdziwy konserwatysta musi się nie bać uderzyć pięścią w stół i powiedzieć głośno i wyraźnie: „nie, to czego chcecie, jest złe, dobro wygląda inaczej, nie można bez przerwy biegać za większością”, kiedy zajdzie taka potrzeba.
Demoliberalna rewolucja społeczno-kulturowa bez wątpienia, jak to rewolucja składa się z elementów tymczasowych. Wystarczy podać przykład Marty Kauffman, twórcy słynnego serialu „Przyjaciele”, jak na swoje czasy całkiem „postępowego”, która ostatnio przeprosiła za „małą różnorodność rasową” w produkcji. Postęp nigdy nie może stać w miejscu. Innym przykładem niech będzie norweska feministka (a więc teoretycznie ta dobra), niedawno oskarżona za… stwierdzenie, że „mężczyźni nie mogą być lesbijkami”. Jak to w rewolucji – to, co dzisiaj jest dobre, już jutro może być złe, dlatego, że będzie za mało postępowe, a skoro tak, to i „faszystowskie”, „ksenofobiczne”, itp. Lewactwo nie znosi próżni. Niech aborcja jako „prawo człowieka”, niebinarność, osoby z macicami, osoby rodzące, kobiety z penisami, zmiany zaimków lub identyfikacji, itd. będą z kolei wystarczającym, zbiorczym dowodem na nienormalność lewych.
Konserwatyzm nieodłącznie wiążę się również z wiarą religijną i chrześcijaństwem, a zwłaszcza katolicyzmem. Istotna powinna być tu ogólna stałość przyjętych reguł, których katolik powinien przestrzegać. Niektóre zmiany stanowisk Episkopatu, w mojej opinii są jak najbardziej w porządku, np. przeszczep organów, bez których chory lub ranny człowiek nie będzie mógł żyć. Uważam to za wyraz troski i miłości do drugiej osoby. Nie należy jednak mylić tego z modernizmem, który wdarł się do Kościoła już jakiś czas temu, a który polega na wejściu do Świątyni Pana osób świeckich, źle życzących Kościołowi, nierzadko powiązanych z masonerią (jak Opus Dei w Hiszpanii). Dziś widzimy to, jeżeli chodzi o różnych Lemańskich, Sowy, Bonieckich, Kramerów, itp. Prawdziwy kapłan nie może być chadekiem – nie może się podobać wszystkim i zgadzać się na wszystko, w tym na to, co niezgodne z prawdami wiary. I tu przychodzi Benedykt XVI, cały na biało i mówi: „Jezus, który byłby w zgodzie ze wszystkimi, Jezus bez swojego świętego gniewu, bez twardości prawdy, nie jest prawdziwym Jezusem, lecz jego żałosną karykaturą”. Religia musi mieć swoje zasady, których wierzący powinni przestrzegać. Niestety czasem i księża ich nie respektują, co powoduje radość u adwersarzy Kościoła. Katolicyzm to nie libertynizm.
Szczerze muszę przyznać, że mało jest rzeczy tak irytujących jak karuzela równość, tolerancji, itd. Co chwila widzimy i słyszymy w TV, jak jacyś dobrze ubrani ludzie, ładnymi słowami próbują nas przekonać, że są tacy młodzi, świeży, fajni, dobrzy i że warto iść za nimi, ponieważ oni chcą dobrze. Skoro gadają o tym non-stop, to chyba nie są tacy przekonani do tej swojej postępowości. W innym wypadku, po co mieliby rozprawiać o tym w kółko? Nie musieliby tego robić, bo byłoby to dla nich jasne jak słońce. I to raczej nie dziwne, dlatego, że innym razem ci sami ludzie pociągnięci przez sprytnych finansistów, potrafią wyjść na ulice, drąc się zabawnie, kogo by tu nie „j**ali” czy kazali „w**ierdalać”. Dodatkowo, uważając się za lepszych, atakują policję albo nawołują do niszczenia Kościołów. Oczywiście w imię wspomnianego „postępu”.
Dlatego właśnie na koniec zostawiłem sobie zdecydowanie swój ulubiony cytat nieśmiertelnego Karola Maurras’sa, działacza z „Akcji Francuskiej”. Sądzę, że nic nie oddaje tak dobrze dzisiejszej, obłudnej, zakłamanej, lewackiej rzeczywistości, jak jego słowa: „Liberał to anarchista, starannie zawiązujący krawat”. Co Lempart po ładnym ględzeniu u Moniki Olejnik w „Kropce nad i”, skoro za chwilę i tak wróci na ulicę i znowu pokaże swoją plemienną mentalność? Co z gadek typowego lewaka o „szacunku”, na Paradzie Równości, jeżeli zaraz raduje się on z zakazu maszerowania (w większości spokojnego) dla narodowców? Nic, chociaż lemingi i tak się nabiorą i jakoś to sobie wytłumaczą. Ale w gruncie rzeczy, liberał od anarchisty różni się tylko strojem, fryzurą i sposobem wypowiadania się do kamer (a w tym ostatnim też tylko czasem).
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Inny Wymiar
Inny Wywiad (XI) – gość: Lemingopedia
Dzień dobry wszystkim, bądźcie zdrowi. Dawno nie było żadnej, mojej rozmowy z nikim, ale teraz już jest znowu 😊. Zapraszam na #innywywiad z autorem strony Lemingopedia, z którym to pomówiłem sobie trochę o przeszłości, teraźniejszości jak i przyszłości. Efekty poniżej.
Inny Wymiar⚫️: Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się stworzyć „Lemingopedię”? Przy powstawaniu strony kierowałeś się pewną chłodną kalkulacją na zasadzie: „chcę osiągnąć to, to i to” czy działałeś bardziej pod wpływem emocji, tj. żeby pokazać sprzeciw wobec polityki ówczesnego rządu?
Lemingopedia🟠: 2013 rok – jak dobrze liczę to będzie 11 lat. To było totalnie spontaniczne. Byłem na studiach, rok 2013. Dookoła bezrobocie, młodzi bez perspektyw. Połowa roku na studiach czekała tylko na ostatni egzamin, żeby wyjechać do Anglii albo Belgii. Tam z tytułami naukowymi podejmowali pracę pakując sałatki, ścinając pory i słuchając wydzierającego się z nazistowskim usposobieniem Anglika: „Faster! Faster”. To był odruch, który w sumie uważam za jedną z szczęśliwszych decyzji w życiu 🙂
IW⚫️: Miałeś taki moment, powiedzmy przełomowy, że zrobiłeś jako Lemingopedia coś, co spotkało się ze zdecydowanie pozytywnym odbiorem czytelników, tak, że pomyślałeś sobie „jako bloger naprawdę mogę coś osiągnąć”? Jeżeli tak to kiedy i co to było?
L🟠: Było sporo takich momentów. Miło było mi słyszeć w komunikacji miejskiej, jak ktoś opowiadał, o tym co czytał na Lemongopedii i budziło to jakąś dyskusję. Fajne uczucie być anonimowym w tym wszystkim 🙂 Pamiętam szczególnie taką sytuację. Dzwoni telefon, że pani Rawicz-Zdun, sanitariuszka Powstania Warszawskiego potrzebuje schodołazu, bo mieszka wyżej, nie jest w stanie już zejść o własnych siłach. Kosztuje to koło 10 tys. złotych. Odpowiadam, że napiszę na profilu i myślę, że wpadnie chociaż kilka stów. Efekt był taki, że zrzutka została zamknięta w 18 minut! Zebrano prawie 16 tys. Schodołaz kupiliśmy, zawieźliśmy i służył do końca. Tamtych emocji nikt mi nie odbierze. Szczerze wzruszyłem się, że ludzie byli w stanie zaufać mi, podzielają poglądy i czują się w jakiś sposób odpowiedzialni i wdzięczni tym, którzy walczyli o niepodległą Polskę. Wspólnie zrobiliśmy coś naprawdę fajnego 🙂
IW⚫️: Byłeś chyba jednym z pierwszych tego typu profili w naszym kraju. Czujesz, że przetarłeś innym szlaki?
L🟠: Owszem, to był jeden z pierwszych tego typu profili, ale szlaki przecierali panowie z Gówno Prawdy, z Pitu-Pitu oraz Żelaznej Logiki. Jakimś zrządzeniem losu dołączyłem do tej grupy „kojarzonych” profili, a po nas wyrastały kolejne. Pamiętam jak zaczynał Razprozak, którego ogromnie sobie cenię i cieszę się jego sukcesami. Podobnie Rafał Otoka-Frąckiewicz – świetny kanał, prawdziwy publicysta z otwartą głową i mnóstwem dystansu do siebie. Na szczęście Bóg stworzył mnie wolnym od zazdrości, bo cieszę się ich sukcesami. Jestem dumny, że udało się stworzyć takżetego.pl, a wcześniej SejmLoga, którego mam w głowie reaktywować z obywatelską misją. Teraz sporo udzielam się na Instagramie, bo zmienia się pokolenie, a nie zmieniają się nadzieje i problemy. W pewien sposób prowadzenie Lemongopedii to także forma potrzebna przede wszystkim mnie samemu. To dzięki potrzebie przelewania czegoś na posty, zadaję sobie trud rozumienia sytuacji, w której znajdujemy się, jako społeczeństwo.
IW⚫️: Właśnie – po Tobie działalność rozpoczęli kolejni twórcy o bardzo zbliżonych poglądach. Kiedy po raz pierwszy pojawiła się u Ciebie myśl, żeby może w jakiś sposób połączyć siły i wspólnie wytworzyć jakąś alternatywę wobec mainstreamu?
L🟠: To wyszło właściwie naturalnie. Statystyki pokazywały, że wspólnie z kilkoma większymi profilami o zbliżonych poglądach przebijaliśmy bańkę mainstreamowych mediów i to znacznie. Owszem, brakowało nam do największych, ale ten głos był naprawdę bardzo donośnie słyszalny, bo w dalszym ciągu jest grupa ludzi, dla których propaganda jednej czy drugiej strony, jest po prostu… urągająca. A szukali informacji. Informacji rzetelnych, a przynajmniej szukających rzetelności. I tak trafili na nas.
IW⚫️: Jacy ludzie byli/są dla Ciebie wzorami, jeśli chodzi o konserwatywne podejście (z Polski, bądź z zagranicy)?
L🟠: Czym jest konserwatyzm? Pytał Roger Scruton i pięknie o tym pisał. Ważna książka na liście i myślę, że obowiązkowa. Nie lubię mieć wzorów, bo życie uczy, że każdy może upaść i pozostawić po sobie niesmak. Wybiorę jeden wzór. Mojego ojca. Człowieka, bez którego nie nauczyłbym się zadawać pytań. Nie nauczyłbym się myśleć i cenić wartości patriotyzmu i pewnie nie nauczyłbym się kochać tego kawałka ziemi, jakim jest Polska. Dopiero dziś, będąc już dojrzałym facetem, widzę jak wiele poświęcał, żebym ja miał w życiu lżej i lepiej. Mam naprawdę mnóstwo szczęścia, że mam takich rodziców. Każdemu dziecku takich życzę. Chyba najbardziej w życiu boję się tego, że nie będe potrafil być takim ojcem dla swojego dziecka, jakiego miałem ja 🙂
IW⚫️: Twórca internetowy twórcy internetowemu nie równy. Wydaje mi się, że przez te wszystkie lata pojawiło się na fb po naszej stronie barykady sporo merytorycznych autorów jednak byli/są też tacy mniej udani. Których byś zarekomendował prawicowcowi dopiero wchodzącemu w ten internetowy świat, a których radziłbyś omijać szerokim łukiem i dlaczego?
L🟠: Tak, pojawiło się sporo. Sporo zniknęło. Z różnych powodów, głównie banów platform społecznościowych, bo przecież odchylenie można mieć wyłącznie w jedną stronę. Może nie jestem najlepszą osobą do wystawiania rekomendacji, ale bardzo gorąco kibicuję każdej inicjatywie, która potrafi wznieść się ponad standardową, jednostronną dyskusję. Bardzo polecam prawicowy kolektyw autorów wchodzących w skład TakżeTego, bo uważam, że to naprawdę wyjątkowe miejsce na scenie medialnej. Kogo omijać? Jak zawsze polecam unikać skrajności. Zarówno w lewą, jak i prawą stronę.
IW⚫️: Uważasz, że bardzo świeża afera ze Stanowskim i Stonogą, która skompromitowała sporą część „dziennikarzy mainstreamowych” jest szansą na odejście fali ludzi od tego typu mediów i ich zwrot do tych mniej tradycyjnych, choćby niezależnych blogów?
L🟠: Według Digital News Report od 2015 roku zaufanie społeczne do mediów informacyjnych w Polsce spadło o 17 punktów procentowych. W 2024 roku zaledwie 39 proc. ankietowanych Polaków ufa wiadomościom przekazywanym przez media. Jeszcze rok temu ten odsetek wynosił 42 proc., a w 2015 roku, w momencie rozpoczęcia badań – 56 proc. Według badań na znaczeniu tracą też social media – są źródłem informacji dla 48 proc. respondentów, choć w 2020 jako źródło deklarowało je 66 proc. ankietowanych. Najwięcej, bo 72 proc. deklaruje, że informacje pozyskuje ze źródeł online. Ale to też spory spadek – w 2020 roku taką deklarację złożyło 87 proc. ankietowanych. Wnioski? Jesteśmy bombardowani propagandą z każdej strony i powoli zaczynamy mieć tego dość. Myślę, że za dwa pokolenia popularne będzie życie bez telefonu komórkowego. To będzie moda! Natomiast jeśli chodzi o aferę ze Stonogą, to bardzo dobrze się stało. Cieszę się, że taki projekt jak Kanał Zero powstał, bo pokazuje, jak powinna naprawdę wyglądać praca dziennikarza. To projekt, który robi różnicę.
IW⚫️: Myślisz, że istnieje jakiś próg obserwujących, od którego można już zacząć coś zarabiać swoją twórczością, (np. na Patronite albo buycoffee)? Pytam ogólnie, ale i dla siebie 😜.
L🟠: W sumie to nie wiem 🙂 Chyba nie ma znaczenia ile masz obserwujących, ale jakich masz obserwujących. Będę zakładał jakiś patronite, ale to raczej jako formę docenienia – w sumie ciężkiej orki na ugorze i przekopywania się przez polskojęzyczne (tfu!) media. Nie planuję z tego żyć 🙂
IW⚫️: Nazwa Twojej strony mówi, że skupiasz się przede wszystkim na krytyce, tzw. lewicowych liberałów, ale choć nieco rzadziej to mimo wszystko polemizujesz również z opcją konserwatywną (lub za taką uchodzącą). Czy myślisz, że w związku z tym pasowałoby do Twojej działalności określenie wzięte z Rafała Ziemkiewicza – „dowalam wszystkim, ale nie po równo”?
L🟠: Myślę, że tak. Lemingiem jest nie tylko waleczny „silnyrazem”, lewicowy skrytojawnomarksista, ale też hordy prawych, co to „na prawo od nich jest już tylko ściana”. Staram się pokazywać, że skrajności w ogóle złe i jakoś się w tym łez padole musimy wszyscy zmieścić. Z różnymi poglądami. Z różną historią życia. Z różnymi problemami. Z różnymi doświadczeniami. Z różną wizją Polski przyszłości, ale w oparciu o kwestie podstawowe – bezpieczeństwo, bogactwo i siła Polski. Z oczywistych względów, bo przecież bliższa jest mi myśl konserwatywna, dostaje się konserwatystom, ale hipokrytów po tej stronie nie brakuje i staram się pokazywać, jak wodzą nas na manowce dla własnej korzyści.
IW⚫️: Instagram miałeś już przedtem, ale od dawien dawna niczego tam nie wrzucałeś. Czemu zdecydowałeś się go „reaktywować”?
L🟠: Właściwie to z przymusu. Dostaję raz po raz bany na Facebooku i zacząłem szukać alternatyw. Instagram na początku traktowałem jako „śmieszny portal z dziubkami”, ale okazuje się, że wszędzie da się znaleźć ciekawego, wartościowego odbiorcę. Instagramowicze! Wybaczcie mi stereotypowe myślenie! Ze zdumieniem, ale i niezmierną radością obserwuję rozwój Lemingopedii na alternatywnych kanałach. Tyle lat, a nadal ktoś chce czytać 🙂
IW⚫️: Jak radzisz sobie z lewackim hejtem w sieci? Stosunek do niego u Ciebie się jakoś zmieniał z upływem czasu? Uważasz, że to Twitter/X jest tą platformą, na której istnieje szansa ujrzeć go najczęściej?
L🟠: Nie mam z tym problemu. Internet nie jest dla słabych. Jeśli coś piszę, to wystawiam się na ocenę i hejt. Mam dwie opcje. Mogę się tym przejmować lub nie. Wybrałem „nie”. Do każdego tematu staram się podejść uczciwie. Na profilu przyjąłem zasadę, że nikogo nie banuję, bo właśnie w takim internecie chciałbym działać i funkcjonować. W wolnym od cenzury. Jeśli ktoś ma jakikolwiek argument, to staram się w miarę możliwości go kontrować, bronić swoich racji lub też po prostu go przyjąć, bo ja też robię błędy. Po prostu. A Twitter? To jedyna platforma społecznościowa, na której nigdy nie doznałem cenzury. Bardzo chwalę.
IW⚫️: Miałem tu na myśli, tzw. „silnych razem” aktywnych najmocniej właśnie na tt 😊.
Pisałeś, że jesteś wyzywany zarówno od „ukrofili”, „ruskich onuc”, „konfederatów”, „pisowców” czy nawet (sic!) „peowców”. Sądzisz, że ten naprawdę szeroki wachlarz wyzwisk w kierunku Twojej osoby niejako potwierdza, że po prostu jesteś obiektywny, a co za tym idzie robisz dobrą robotę?
L🟠: Dla mnie to informacja, że jestem tu, gdzie chciałem być. Natomiast druga informacja jest dużo bardziej niepokojąca. Ludzie starają się zaszufladkować każdego, przypisać mu konkretny zestaw poglądów, a następnie nim wzgardzić, bo nie jest to pogląd zbieżny z oczekiwaniem. W ten sposób wyhodowaliśmy sobie kilka sekt, gotowych zwalczać się wzajemnie do utraty tchu, zamiast szukać jakichkolwiek rzeczy wspólnych. Pierwszym od długiego czasu takim zjawiskiem, które łączy, mimo różnkc, było szerokie, społeczne poparcie dla CPK. Można? Można. Gdyby tak częściej…
IW⚫️: Ostatnio wystartowałeś ze swoim kanałem na yt. Już od jakiegoś czasu po prawej stronie mam wrażenie, że powstają one jak grzyby po deszczu. Jak wobec tego zamierzasz przebić się ze swoimi materiałami?
L🟠: Nadal waży się, jak ten kanał finalnie będzie wyglądał. W grę wchodzi opcja podstawowa, ale też „grupa szybkiego reagowania”. Nie mam parcia na to póki co, jesień będzie służyć;)
IW⚫️: Jak w Twoim przekonaniu prawica powinna się rozwijać, aby rosnąć w siłę?
L🟠: Prawica musi przede wszystkim przestać wstydzić się myśleć, mówić i żyć według swoich wartości. Nam potrzeba świadectw normalności, zdrowego rozsądku i zdecydowania. To, co dzieje się wokół to chwilowa anomalią, jakich wiele już w historii było. Nie dajmy się sparzyć tym, co chcą, a chrońmy to, co wartościowe.
IW⚫️: Dziękuję bardzo za rozmowę.
L🟠: To ja dziękuję 😉
Inny Wymiar
„Cywilizacja życia” – recenzja
Co książka to lepsza – tak w skrócie można byłoby opisać Razprozaka i jego dzieła. To byłoby jednak zbyt proste i krótkie, tym bardziej, że ostatnie z nich traktuje o sprawie chyba najważniejszej z możliwych – ludzkim życiu.
„Cywilizacja życia” to już trzecia książka napisana przez Łukasza Winiarskiego, po Manifeście… i Tresurze… i znowu trzeba pochwalić za nią autora. Tym razem chwycił się wyjątkowo ciężkiego tematu, który co rusz powraca niczym bumerang do dyskursu publicznego – aborcji.
Jednak jak widać, pływanie i na tych wodach nie sprawia mu większych trudności. Wszystko jest w niej bardzo dobrze ułożone, do czego jestem przyzwyczajony po lekturze jego poprzednich prac. Mam tu na myśli to, że po kolei rozkładane są na łopatki praktycznie wszystkie argumenty, tzw. „strony pro-choice” – od tych, że przeciwnicy aborcji to religijni fanatycy przez te, że mężczyźni nie powinni zabierać głosu w tej sprawie czy też idiotycznych wstawek o „prawie do wyboru”. Mamy głosy lekarzy, naukowców, publicystów, od zawsze wrogów aborcji lub nawróconych proliferów. Dla każdego coś miłego.
Słusznym pomysłem było w mojej ocenie również przedstawienie innego aspektu całości – odczłowieczania ludzi. Może się on, początkowo wydawać komuś niezwiązany z aborcją, ale w gruncie rzeczy wiąże się z nim jak nic innego. Ktoś może pomyśleć: po co tu pisać o systemach totalitarnych, o najgorszych zbrodniarzach w historii tego świata, co to ma wspólnego z aborcją? Ma i to naprawdę wiele, a jeżeli ktoś dalej zastanawia się co to niech spojrzy na pierwsze zdanie tego akapitu albo jeszcze lepiej – po prostu niech przeczyta „Cywilizację życia”. Mnie na przykład bardzo zaciekawił przypadek Chrisa Wattsa i to do tego stopnia, że po przeczytaniu o nim sam zacząłem wyszukiwać informacji na temat jego sprawy, o której dotąd nie słyszałem. Kogoś takie argumenty mogą odstraszać i uważać za wyolbrzymione, ale jeśli ma chociaż trochę dobrej woli to zapozna się z przekonaniami Razprozaka i jestem przekonany, że przynajmniej w części przypadków przyzna mu rację. Cieszę się, że także zostało to zaakcentowane.
Co również charakterystyczne dla autora, w książce widzimy całą masę barwnych porównań i to takich, które trafiają w sedno. Kiedy niektóre argumenty lewaków odnośnie aborcji w pierwszej chwili wydają się faktycznie dość rozsądne i normalne to wtedy wkracza autor i od razu popisowo je zbija. Wyraźnie częściej jednak swoimi słowami lewacy po prostu się ośmieszają i to tak samo zostało ukazane (prawidłowo).
Najpierw byłem trochę rozczarowany okładką książki kiedy już ją poznałem, bo spodziewałem się jakiejś grafiki bądź rysunku nienarodzonego dziecka w łonie matki, a dostałem prosty napis z cytatem z tego, co w środku i tyle. Po pewnym czasie jednak przyzwyczaiłem się do tego, szczególnie, iż to nie ona jest tu mimo wszystko najważniejsza. To tylko ozdoba, a to co istotne znajduje się gdzie indziej.
Reasumując, trzeba powiedzieć, że ta pozycja jest praktycznie bez wad. Poprzednie lektury Razprozaka to młoty na współczesnych marksistów i lemingów, a teraz doszedł kolejny: na aborcjonistów. Niech podsumowaniem będą jego słowa z końcówki książki: „to nie człowiek decyduje o tym czym jest prawda, to prawda decyduje o tym kim jest człowiek”.