Connect with us

Nawiasem Pisząc

Uśmiechnięte państwo prawa

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

To, co ostatnio dzieje się w naszym uśmiechniętym państwie prawa to tak naprawdę zwykły kabaret, bo działania Tuska przypominają już najlepsze czasy SB. Niedawno służby zatrzymały ks. Olszewskiego i Marcina Romanowskiego w sprawie jakichś nieprawidłowości związanych z Funduszem Sprawiedliwości. Obaj utrzymują, że w areszcie byli traktowani co najmniej średnio, żeby nie powiedzieć dosadniej, ale służba więzienna i Adam Bodnar stwierdzili, że wcale nie, nieprawda i na tym w zasadzie sprawa się skończyła. Ale cóż, pan premier obiecał swoim wyborcom, że będzie zemsta na tych wstrętnych pisiorach – i tej jednej obietnicy akurat zamierza dotrzymać. Po pierwsze dlatego, że sam jest mściwym człowiekiem, o czym mówiło się już dawno i w różnych środowiskach, a po drugie dlatego, że doskonale zdaje sobie sprawę na czym jego zatwardziałemu elektoratowi najbardziej zależy – im nie przeszkadza, że nagle będą mieli mniej pieniędzy w portfelu, a być może nawet stracą pracę, byle tylko mieli świadomość, że ktoś „j***e PiS”. Zaatakowano dwa z najbardziej znienawidzonych – przez postępowych i tolerancyjnych – cele.

Ten szatański Kościół

Ksiądz Olszewski po zatrzymaniu napisał list do rodziny, który następnie został opublikowany. Z jego fragmentów możemy wyczytać między innymi: Od 6 rano, przez cały dzień (nawet przy czynnościach fizjologicznych) byłem skuty. Ani na chwilę nie zdjęto mi kajdanek. Usłyszałem, że o tej porze nie ma ani kolacji, ani wody. Ubłagałem pół butelki wody z kranu, przyniesionej w butelce, która stała w celi. Rano, kiedy prosiłem, by zaprowadzono mnie do WC, usłyszałem: „Lej do niej”. Ksiądz pisał również: Pouczono mnie, że w razie jakiegokolwiek ruchu bez ich zgody użyją siły włącznie z bronią palną. Oczywiście, tak jak wspominałam Bodnar i służby więzienne stanowczo temu zaprzeczyły, więc w ogóle nie ma o czym gadać, jednak adwokat księdza utrzymuje, że jego klient schudł w areszcie 15 kilogramów i ogólnie jest w złym stanie fizycznym. Jak jest naprawdę, nie wiadomo, ale patrząc na to, jakie wspomnienia z aresztu mieli Wąsik i Kamiński – obawiam się, że nie można tego wykluczać. Nie wiem też, czy ksiądz Michał jest winny czy nie – wiem za to, że wielu prawników ma wątpliwości co do zasadności tych oskarżeń, tym bardziej, że mówimy tu nawet o rzekomym udziale w grupie przestępczej. Tyle że Koalicja za grupę przestępczą uznaje PiS, Konfederację i ogólnie każdą grupę czy stowarzyszenie, która nie działa po ich myśli. Mam jednak wrażenie, że mamy tu do czynienia z typowo SB-ckimi metodami – dorwano człowieka, co do którego można było sformułować mające mniej lub więcej sensu zarzuty, a potem uprzykrzać mu życie w więzieniu tak, żeby się złamał i być może zdradził jakieś nieścisłości gdzieś w wyższych kręgach, które nawet nie muszą być prawdziwe. I trochę się denerwują, bo wygląda na to, że duchowny do tej pory się nie złamał.

Ten przebrzydły PiS

Jeszcze większe jaja są z posłem Marcinem Romanowskim. On również jest oskarżany o nieprawidłowe wydatkowanie środków z Funduszu Sprawiedliwości. Romanowskiego aresztowano przed kamerami, niemalże w świetle fleszy – tak, żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości z jakim niebezpiecznym przestępcą i bandytą mamy do czynienia. I po to, żeby zaślepieni fanatycy Tuska mogli wiwatować. Oczywiście, trzeba było go od razu aresztować, bo „zachodziło ryzyko matactwa”. Romanowski od jakiegoś czasu musiał zdawać sobie sprawę, że nasz nie-rząd ostrzy sobie na niego zęby, więc jakby miał mataczyć, to już dawno by to zrobił i może nawet uciekł do Włoch, jak taki inny. Mało tego – on kilka dni wcześniej sam zgłosił się do prokuratury, żeby złożyć zeznania, ale wtedy nikt nie chciał z nim gadać. Bo wtedy nie było kamer, nie było świadków, oczernianie człowieka nie byłaby więc aż tak spektakularne. Kazano mu więc spadać, żeby po jakimś czasie wywlec go w kajdankach na oczach wszystkich. Sprawiedliwość triumfuje, prawda? Tylko że wcale nie, bo poseł Romanowski bardzo szybko został zwolniony z aresztu, bo okazało się, że ma on również immunitet Rady Europy. I teraz pytanie – czy prokuratorzy pod rządami Tuska są tak niekompeteni, że nie zdawali sobie z tego sprawy i skompromitowali się doszczętnie, czy może wręcz przeciwnie – zrobili to celowo, wiedzieli, że tak to się skończy, ale też doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że obraz wyprowadzonego w kajdankach urzędnika państwowego na trwale zostanie w pamięci. I prawdopodobnie właśnie o to chodziło. Zresztą sam Tusk pisał na swoim Twixie, że publiczność jest rozczarowana. Sam się poniekąd przyznał, że robił to właśnie dla poklasku.

Prawo takie, jak my je rozumiemy

Romanowski może być po prostu nagrodą pocieszenia dla prostego ludu, bo przecież Tusk obiecywał dorwać Zbigniewa Ziobrę, a tego mu się nie udało z uwagi na ciężką chorobę byłego ministra. A może i środkiem do celu, żeby uzyskać haki na kogoś wyżej postawionego, jak to już wcześniej pisałam. Nie wiem, ale wiem, że to, co wyprawiają posłowie KO na polecenie swojego guru na pewno zgodne z prawem nie jest. Śmieszą mnie też pełne oburzenia głosu z tamtego obozu, że Romanowski chowa się za immunitetem. Bo przecież oni w naszym nie-rządzie to wszyscy święci i żodyn z nich (ŻODYN!!!) nigdy tym immunitetem nie wymachiwał. I nie chodzi też o sam immunitet, bo ja ogólnie jestem jemu przeciwna, uważam, że jeśli wszyscy jesteśmy równi wobec prawa to wszyscy, a nie, że niektórzy mogą być równiejsi. Ale chciałabym, żeby te immunitety znieśli dla wszystkich, a nie co jakiś czas urządzali sobie polowanie na czarownice, bo któregoś posła akurat wyjątkowo nie lubią, a że kiedyś wpisał swoje nazwisko w nie tej rubryczce, co trzeba, to mają podstawy. I żeby była jasność – nie twierdzę, że ks. Olszewski i Marcin Romanowski są niewinni. Tego nie wiem. Ale wydaje mi się, że każdy ma prawo do uczciwego procesu. I każdy ma prawo oczekiwać tego procesu w swoim domu, o ile nie istnieje ryzyko, że kogoś zadźga na ulicy albo zwieje za granicę. Na razie słyszymy tylko o zarzutach. Nic nie wiadomo o procesie – kiedy i czy w ogóle będzie. Bez procesu nie ma wyroku, prawda? Nieprawda. Wyrok wydały już media protuskowe, oczerniając obu mężczyzn dwadzieścia cztery godziny na dobę. I nawet jeśli okaże się, że tak naprawdę żadnej afery nie było, to i tak zniszczono im dobre imię, a smród będzie się ciągnął za nimi jeszcze długo.

Takie to państwo prawa z tej naszej uśmiechniętej Polski.

M.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

O tym, jak polski rząd szanuje wolę wyborców

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ze zdjęcia uśmiecha się do nas Maciej Gdula. Na Twixie chwali się, że on codziennie do ministerstwa jeździ rowerem, bo dba o klimat. Wypadałoby mieć nadzieję, że nie w takim stanie, jak jego kolega z koalicji, Franek Sterczewski, ale zostawmy to. Pan Gdula bowiem zadał pytanie swoim obserwującym: Czy sadzicie, że cześć rządowych limuzyn powinna zostać zamieniona na rządowe rowery?. Czyli wydawałoby się, że szanuje głos swoich wyborców, skoro pyta ich o zdanie w tak ważnej kwestii, ale za chwilę się okaże, że niekoniecznie.

Parę słów o hipokryzji

Wróćmy jednak do pytania o limuzyny. Bo wydaje mi się, że nie jest do pytanie do nas, a powinna być sugestią do pana premiera, który załatwił swojemu rządowi 77 horrendalnie drogich limuzyn. Moc minimum 250 koni mechanicznych, napęd na cztery koła, co najmniej trzystrefowa klimatyzacja, podgrzewane fotele i reflektory LED – takie wymagania mają spełniać zamówione auta, bo przecież ministrowie nie będą jeździć byle czym, no gdzieżby. W końcu to słudzy narodu, więc prestiż i wygoda muszą być zachowane. Nie wiem też, czy to nie już jedną z tych limuzyn pojechał na wakacje wiceminister finansów, a za benzynę płacił służbową kartą. Tłumaczył się potem, że nie wiedział, że nie wolno, a jego koleżanka z partii zapewniała, że po prostu się pomylił. Dlatego nie wolno mieć do pana ministra wielkich pretensji, zwłaszcza że sam podał się do dymisji. Nie jestem do końca przekonana, czy zrobił to z własnej woli i poczucia wstydu i wyrzutów sumienia, czy raczej przekonał go wpis Donalda Tuska na Twixie, w którym sugestia, co powinien zrobić była aż nazbyt wyczuwalna. Zresztą to wcale nie było dużo pieniędzy, bo paliwo jest w końcu po 5,19 za litr… A nie, czekaj. W każdym razie po raz kolejny bawi mnie hipokryzja nowego rządu, bo wcześniej politycy KO krytykowali PiS za nadmierny rozmach w kupowaniu i najmie samochodów. Warto jednak pamiętać, że politycy KO krytykowali też poprzedni rząd, że zatrudnił zbyt wielu ministrów i wiceministrów do swojego rządu – wtedy była to – w szczytowym momencie – liczba 120 pracowników. Teraz rząd liczy sobie 134 osoby, a warto wspomnieć, że Tusk utworzył trzy nowe, nikomu niepotrzebne ministerstwa, żeby zadowolić koalicjantów, którzy zgodzili się połączyć z nim siły pod pewnymi warunkami. I tak oto mamy ministerstwo równości, ministerstwo ds. społeczeństwa obywatelskiego i ministerstwo polityki senioralnej. Czym zajmują się dwa ostatnie nie wie nikt, ale pani Kotula dba o to, żeby w szpitalach wykonywane były aborcje wbrew wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który sami nie wiedzą jak ugryźć, a o dyskryminacji mężczyzn, jeśli chodzi o wiek emerytalny, że wcale nie jest taka zła, więc panowie, morda w kubeł. Aha, z tym TVP to też zdaje się mówili, że przecież na onkologię dziecięcą te pieniądze są potrzebne, ale to było wtedy, a teraz jest inaczej, więc też wszystko w jak najlepszym porządku.

Potrzebny kandydat w postępowym ministerstwie

A co do szanowania głosu wyborców, to wydaje mi się, że skoro ci pokazali panu Gduli czerwoną kartkę podczas ostatnich wyborów parlamentarnych, to chyba dlatego, że nie chcieli go widzieć na państwowym, wysokim stanowisku. Otrzymał on wtedy zaledwie 3954 głosy, zajął trzecie miejsce w okręgu, ale warto wspomnieć, że Małopolska ogólnie stanęła na wysokości zadania, bo cała lewica osiągnęła wynik poniżej progu (4,74 %), więc nie dostała się nawet pani Magdalena Dropek (ponad 9000 głosów), która z żalem skwitowała, że nie będzie tęczowego-lewicowego mandatu z tego regionu. Brawo Małopolska! Mam jednak poczucie, że skoro obywatele nie chcieli widzieć pana Gduli w Sejmie, to prawdopodobnie również nie chcieli go widzieć w rządzie. Mimo to, pan premier okazał się ślepy i głuchy na życzenie Polaków, wobec czego zamontował Gdulę w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które wiadomo, co z polskim szkolnictwem teraz wyczynia. Dość powiedzieć, że Barbara Nowacka niedawno stwierdziła, że nie widzi powodu, dla którego dzieci nie mają się uczyć o 54 płciach, zwłaszcza że ukróciła im materiał do nauki tak, że czasu będą miały aż nadto, żeby dowiedzieć się, że poza babą i chłopem są jeszcze inne płcie. Oraz jakie. Pani Barbara nie widzi też nic złego w tym, że historii uczniowie będą się uczyć w wersji niemieckiej, więc pewnie niedługo dzieci dowiedzą się, że atak Niemców w 1939 roku był spowodowany antysemityzmem naszych rodaków, trzeba było więc Żydów ratować i w tym celu wybudowano dla nich getta i obozy, żeby tylko ci wredni Polacy ich nie dorwali. Dzieciaki będą też przekonane, że to zwykła bezczelność, że Polska ośmieliła się w ogóle przebąkiwać o reparacjach, bo przecież po II wojnie światowej ośmieliła się wysiedlać Niemców ze swoich terenów (myślę, że korepetycji w tym zakresie może udzielać Erika Steinbach) i – co najważniejsze – to Polska powinna zwrócić pieniądze Niemcom za amunicję, którą zużyli podczas Powstania Warszawskiego. W każdym razie pani Basia miała bardzo dobry powód, żeby się na to zgodzić, bo chyba podczas ostatniego apolitycznego campusu, na którym roztańczona młodzież śpiewała co należy zrobić z PiS-em, ale to nic nie szkodzi, bo jest to element naszego dziedzictwa kulturalnego, była bardzo zaskoczona, że podręczniki do historii pisali… historycy. Dzięki jej interwencji będą to robić niemieccy politycy.

Wracając do pana Gduli – krótko cieszyłam się z tego, że nie dostał się do Sejmu, bo tolerancję do tego człowieka mam mniej więcej taką, jak do Łukasza Kohuta, czyli ujemną. Wydawałoby się jednak, że skoro Maciek tak bardzo liczy się ze zdaniem obywateli w sprawie limuzyn i rowerów, to uszanuje również ich decyzję i nie przyjmie nominacji do rządowego stołka, ale wtedy widocznie aż tak się tym nie przejmował.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Kolejny wyczyn w ramach walki o planetę

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ostatnie Pokolenie znowu daje niestety o sobie znać. Ja naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć metod ich działania. Przecież jeżeli te ich idee są dla nich faktycznie tak istotne, to powinni do nich zachęcać, a nie wkurzać wszystkich naokoło. Jeżeli są przekonani, że mają rację, to powinni skupiać się na merytorycznych argumentach, tymczasem z tym jest wyjątkowo kiepsko. Jak na razie próbują innych przekonać, że jak latem jest ciepło, to jest to właśnie objaw ocieplającego się klimatu. Ale jak zimą jest zimno, a mieliśmy przecież chłodniejsze dni również wiosną i latem, to wcale nie jest kontrargument na ich tezę, bo klimat to nie pogoda. Aha, i jeszcze przekonują, że mamy najcieplejszy czerwiec, lipiec i sierpień od tysiącleci, bo tysiąc lat temu w tych konkretnych miesiącach jeden dzień był chłodniejszy niż obecnie. Tak to mogą przekonać tylko pogubionych nastolatków, którzy następnie odwalają takie debilizmy. Ale jest w tym wszystkich coś, czego nie rozumiem jeszcze bardziej.

Proobywatelscy dziennikarze

Pierwsza rzecz – jeżeli obejrzelibyście sobie filmik udostępniony przez PapJeża, zauważylibyście się, że tam byli już przygotowani dziennikarze z mainstreamowych mediów – z mikrofonami, kamerami, operatorami. Należy więc wysnuć jedyny logiczny wniosek, że ta organizacja zawiadomiła wcześniej odpowiednie media o planowanej akcji. A to z kolei pozwala na dwa kolejne przemyślenia – że czują się kompletnie bezkarni i że dziennikarze, zawiadomieni o całej akcji, nie raczyli nawet poinformować policji. Świadomie olali obowiązek każdego obywatela, nakazujący powiadomić odpowiednie służby w przypadku planowanego popełnienia przestępstwa. Wandalizm jest przestępstwem. Żadnemu z tych dziennikarskich mend nie przyszło nawet na myśl, że chwila, moment, przecież znamy ich działania, znowu coś zniszczą, znowu ktoś będzie musiał za to płacić, znowu ogólnie cała akcja nikomu się nie opłaci, a jedynie może zaszkodzić. Nie, oni są już tak zaślepieni i tak zaprogramowani, że nawet nie zdecydowali się na pewien cynizm, bo – chociaż nie popieram takiego sposobu myślenia, a przecież intencje też są ważne – gdyby wezwali policję, nagraliby lepszy materiał. Nawet na to są za leniwi. I takie pozbawione wszelkiej przyzwoitości gnidy płaczą i błagają o wsparcie dla wolnych, niezależnych mediów, bo przecież kto nas lepiej poinformuje, co się dzieje na świecie, jak nie oni?! W pełni rzetelnie i obiektywnie, rzecz jasna. Przecież po tylu latach tępej propagandy, kłamstw i manipulacji rozumnemu człowiekowi byłoby wręcz wstyd pisać coś takiego. Bardziej szczerze by było, gdyby napisali: „Jeżeli podobało wam się, jak dzielnie usprawiedliwialiśmy albo zbywaliśmy milczeniem kolejne wpadki KO i jak wzbudzaliśmy powszechną nienawiść do PiS-u – poprzyj nas!”. Ale nie, nawet na taką odrobinę szczerości nie było ich stać, bo resztki godności już dawno spuścili w kiblu. Warto też wspomnieć o tym, że wspomniane „aktywiszcza” są coraz bardziej bezczelni w swoim wandalizmie, bo przecież kiedy niszczyli Syrenkę Warszawską jeszcze dziennikarzy nie wzywali. Razem z dwiema wrzeszczącymi wariatkami wysłali tam kogoś z kamerką, żeby nagrał całe zdarzenie kamerką i wrzucił potem na ich media społecznościowe. A teraz zwołują prawie że konferencje prasowe, ale – kurczę – z happeningiem. I wydaje mi się, że wiem, kto za tym ich poczuciem bezkarności stoi…

Niewzruszony Trzaskowski

Bo wiecie, postawa dziennikarzy to jest i tak mały pikuś w porównaniu z tym, że te ich działania finansuje Czaskoski. Z kieszeni podatników, przecież nie ze swoich! Facet wie, że ta organizacja potrafi jedynie niszczyć, wie, że naraża na koszta podatników czy prywatnych przedsiębiorców, a mimo wszystko zapewnia im pieniądze. Widział ktoś kiedyś głupszego prezydenta? Ja wiem, że konkurencja jest spora, bo wrocławianie mają przecież Sutryka, a gdańszczanie Dulkiewicz, ale mimo wszystko… Faktem jest, że Warszawa niestety ściągnęła do siebie „młodych i wykształconych”, ale przecież to jest tak oczywiste i jawne działanie na szkodę własnego miasta, że tylko idiota jest w stanie tego nie zauważyć. Sprawą zainteresował się mecenas Bartosz Lewandowski, który zapytał pana Rafała: Panie Trzaskowski, proszę wyjaśnić wyborcom jakim cudem „osoby aktywistyczne”, które niszczą „Syrenkę” i zakłócają koncerty w filharmonii mogą korzystać z ogromnego 160-metrowego miejskiego lokalu w samym centrum Warszawy za… 4000 zł m/c (25 zł/mkw)? Przypomnę, że chodzi o ul. Kruczą 17, gdzie ceny najmu lokali użytkowych wynoszą od ok. 120 zł za metr w górę (cena rynkowa najmu min. 19200 zł), a wartość lokalu to ponad 3,5 miliona zł (cena za mkw to 22161 zł)?. A skąd wiadomo o tym, że Ostatnie Pokolenie wynajmuje lokal na preferencyjnych warunkach? Bo sami się tym pochwalili na łamach Gazety Wybiórczej. Opowiedzieli grzecznie, jak to udało im się wygrać miejski konkurs na zagospodarowanie lokalu na Kruczej oraz ile płacą za wynajem. Jak widać instynktu samozachowawczego nie mają za grosz, ale po co go mieć, skoro wszystko jest jawne, a mieszkańcy Warszawy konsekwentnie głosują na Rafała, który widocznie otwarcie taki wandalizm popiera. Chociaż może nie aż tak otwarcie, bo nic nie słyszałam, żeby w jakikolwiek sposób odniósł się do pytania pana Lewandowskiego. Sprawdziłam sobie za to, ile kosztowała naprawa pomnika Syrenki Warszawskiej, który to geniusze z Ostatniego Pokolenia postanowili zniszczyć dla dobra klimatu. Widocznie to są śmieszne pieniądze, bo nikt się nie przejmuje, ale wstępne (podkreślam: wstępne) czyszczenie rzeźby wyniosło ok. pięciu tysięcy złotych. Przy czym mowa tu o samym pomniku, nie uwzględniono tu również kosztów czyszczenia cokołu, które jest dużo bardziej problematyczne, bo jak podało biuro warszawskiego Konserwatora Zabytków: Prawdopodobnie będziemy musieli część cokołu albo zeszlifować, albo zapiaskować, czyli usunąć wierzchnią warstwę, dlatego że barwnik wniknął w pory piaskowca i niestety jest to bardzo trudno usuwalne. Ptaszki ćwierkają, że w związku z tym koszt tych prac może wzrosnąć do kilkunastu tysięcy.

A kto za to płaci? Pan za to płaci, pani za to płaci, społeczeństwo płaci. Cóż, ja się bardzo cieszę, że oni są Ostatnim Pokoleniem i mam nadzieję, że dotrzymają słowa. Życzę im jednak, żeby z wiekiem zmądrzeli i zawiesili działalność, bo to naprawdę niekoniecznie jest w porządku, żeby inni ludzie płacili za ich przestępstwa. Nawet jeśli planeta płonie.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Smutne konsekwencje tępej propagandy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Dziołchy dziołchom potrafią wrzucić czasem coś takiego, że człowiek poważnie się zastanawia, czy to przypadkiem nie jest jakiś wybitny rodzaj trollingu. Wtedy nawet byłoby to całkiem znośne, ot rodzaj czarnego humoru, ale one to wrzucają zupełnie na poważnie. Wszak nikt nie potrafi ośmieszyć lewicy jak sama lewica.

Odrobina autorefleksji…

Pomijając już tę ich niezdrową tolerancję wobec kobiet, które osiągają zawodowe spełnienie poprzez rozkładanie nóg przed obcymi mężczyznami, to nic im się im w stykach nie przepaliło? Moment refleksji nie przyszedł? Przecież to właśnie ich środowisko przekonuje wszem i wobec, że prostytucja niczym się nie różni od innych zawodów, że absolutnie nie ma powodów do wstydu, ba, zachęcały nawet do tego rodzaju zarobkowania, bo w ich małych główkach uroiło się, że to praca dla wyzwolonych i niezależnych kobiet, które chcą być traktowane, hehehe, podmiotowo. A jakby co, to przecież aborcję można machnąć, nie ma problemu. Ciekawe, że nie wynaleźli jeszcze aborcji na takiego HIV-a, ale przecież „choroby weneryczne to nie wstyd!”.

A po co?

Pomijając już tę ich niezdrową tolerancję wobec kobiet, które osiągają zawodowe spełnienie poprzez rozkładanie nóg przed obcymi mężczyznami, to nic im się im w stykach nie przepaliło? Moment refleksji nie przyszedł? Przecież to właśnie ich środowisko przekonuje wszem i wobec, że prostytucja niczym się nie różni od innych zawodów, że absolutnie nie ma powodów do wstydu, ba, zachęcały nawet do tego rodzaju zarobkowania, bo w ich małych główkach uroiło się, że to praca dla wyzwolonych i niezależnych kobiet, które chcą być traktowane, hehehe, podmiotowo. A jakby co, to przecież aborcję można machnąć, nie ma problemu. Ciekawe, że nie wynaleźli jeszcze aborcji na takiego HIV-a, ale przecież „choroby weneryczne to nie wstyd!”.

Pierwsza ofiara promocji prostytucji?

Bo jestem prawie pewna, że Agata nie była kobietą, którą sytuacja ekonomiczna zmusiła do nierządu. Nie była samotną matką z trójką dzieci, która musiała robić to, co robiła, żeby je wykarmić. Nie była dziewczyną wychowującą się bez rodziny odsyłaną od placówki do placówki, która bez żadnego wsparcia musiała nagle stanąć na nogi. Mam jakieś dziwne przeczucie, graniczące z pewnością, że to była młoda dziewczyna, ktora kiedyś naczytała się bzdur o tym, jaki to z tej prostytucji, pardon, sex-workingu szybki i łatwy hajs, jak to się można prędko usamodzielnić i w ogóle jakie klawe życie się wiedzie, bo do „pracy” można iść tylko kilka razy w miesiącu i już spokojnie na wszystko starcza. Bo kto głupi by pracował osiem godzin dziennie? Nie tylko bezpośredni morderca ma krew na rękach. Duży swój wkład w to zabójstwo włożyły dziołchy i im podobne środowiska, z mediami głównego ścieku na czele. Feministki, psia ich mać. Mam nadzieję, że są z siebie dumne.

Pamiętam jak kiedyś, pisząc komentarz do jednego z artykułów wychwalających właśnie ten rodzaj zarobkowania, zastanawiałam się, co zrobią autorzy tych tekstów, kiedy w końcu dojdzie do tragedii. Już wiem. Zorganizują marsz pamięci dla zamordowanej. *tutaj wyobraźcie sobie odgłos tzw. facepalma*

M.

Czytaj dalej