Connect with us

Nawiasem Pisząc

To niewygodne CBA

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Nie ukrywam, że komisja śledcza ds. Pegasusa jest chyba moją ulubioną. Poziom błazenady, jaką ci ludzie uskuteczniają, naprawdę sięga zenitu, a oni przecież jeszcze nie skończyli. Tak naprawdę nie zdołali zrobić nic, poza kompromitowaniem się na każdym posiedzeniu. Przyszedł Kaczyński i pozamiatał nimi podłogę, potem przyszedł Ziobro… i okazało się, że nie było kim zamiatać, bo uciekli. Ja naprawdę nie wiem, kto tam jest moim ulubieńcem, bo oni wszyscy są siebie warci. Do tej pory myślałam, że pan Zembaczyński, którego zaczęto nazywać Naleśnikiem, a ja uważam, że Pan Członek brzmi uroczo. 😉 Ale okazuje się, że tam przecież jest jeszcze Sroka, Trela i… niewidoczna do tej pory Kluzik-Rostkowska, która skradła ostatnie show. W każdym razie ta ekipa bardzo śmiesznych i bardzo zawistnych ludzi doprowadziła do zwolnienia pani Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak. A raczej pani Agnieszka sama do tego doprowadziła, bo komisja… znowu się skompromitowała. Ale po kolei.

Równa, bezkompromisowa, nie nadaje się

Niewiele o byłej już szefowej CBA mogę powiedzieć. Nie znam kobiety. Mogę posiłkować się artykułami Onetu, który najpierw twierdził, że to równa, bezkompromisowa babka, a potem, że nigdy nie powinna była objąć tej funkcji. Rozumiem z tego, że bezkompromisowi, równi ludzie nie nadają się na takie stanowisko? Muszę jednak przyznać der Onetowi rację w jednym – pani Agnieszka faktycznie pokazała, że potrafi być równą, bezkompromisową babką po tym, jak rozprawiła się z komisją śledczą, na której czele stoi komiczna Magdalena Sroka, która sprawia wrażenie, że nie bardzo wie, gdzie jest i czego właściwie wszyscy od niej chcą. W każdym razie, po tym jak szefowa CBA potraktowała komisję, było wiadomo, że będzie musiała pożegnać się z posadą, ale widocznie była tak równa i tak bezkompromisowa, że nie mogła się powstrzymać. A miała okazję do popisu, bo dla przykładu Tomasz Trela podczas przesłuchania zaczął ujawniać treść tajnych dokumentów, wiedząc, że komisja jest nagrywana i będą mogli to obejrzeć absolutnie wszyscy. Zabawne, bo przecież nie tak dawno były jęki i płacze, że Mariusz Błaszczak zdradza bardzo ważne państwowe tajemnice, mimo że były już dawno nieaktualne, a posłom KO prawdopodobnie nie spodobało się to, że oni tę mniej fajną, wschodnią część Polski bez większego sprzeciwu oddaliby Rosjanom, a bronić zaczęliby dopiero terenów zamieszkałych przez uśmiechniętych i tolerancyjnych. A raczej to, że wszyscy się o tym dowiedzieli. W każdym razie zeznająca była łaskawa wytłumaczyć posłowi Treli, że pewnych spraw nie należy na tym etapie śledztwa ujawniać. Powiedziałabym nawet, że zareagowała dość stanowczo, ale to nie poseł Trela był główną ofiarą Kwiatkowskiej-Gurdak tamtego dnia.

Kluzik-Rostkowska zaczyna show

Krew zaczęła się lać, kiedy była szefowa CBA dobrała się do Joanny Kluzik-Rostkowskiej, o której Robert Mazurek pobłażliwie mówił, że nie należy do najbystrzejszych kredek w piórniku. Do tej pory uchodziło jej to płazem, bo się nie odzywała. Podejrzewam, że ktoś życzliwy podpowiedział jej, że nie należy tylko przychodzić na posiedzenia, siedzieć na tyłku, nic nie robić i pobierać pensję, a pani Joanna, na własne nieszczęście, przyznała mu rację. I się odezwała. Najpierw postanowiła przyczepić się do Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak, że na pełnomocnika wzięła sobie dra Roberta Sosika, bo przecież on był rzecznikiem CBA za rządów PiS-u, a to – jak wiadomo – jest zbrodnią najcięższą i niewybaczalną, więc tacy ludzie mogą się uśmiechać tylko w najcięższych więzieniach. Na to pytanie postanowił odpowiedzieć sam zainteresowany, który przypomniał oburzonej posłance KO, że OK, on, owszem, był rzecznikiem za czasów PiS-u, ale za to Kluzik-Rostkowska była szefową sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. I Kaczyński osiągnął, z tego co pamiętam, całkiem przyzwoity wynik, który jednak nie dał mu zwycięstwa. Po ogłoszeniu wyników wręczył jej nawet kwiaty, że dobrze poprowadziła jego kampanię, a potem ich drogi się rozeszły. Podobno o to, że pani Joanna oceniła, że nie powinno się dłużej grać Smoleńskiem, a pan Jarosław – już po przegranych wyborach – stwierdził, że należało tak robić. Tak przynajmniej donosił TVN, więc nie wiadomo ile w tym jest prawdy, ale wiadomo, że raczej niewiele. W każdym razie kością niezgody pomiędzy nimi rzekomo miał być właśnie temat Smoleńska.

Kto się zhańbił PiS-em?

Pana Sosika przywołać do porządku próbowała Magdalena Sroka, grożąc mu wręcz wykluczeniem z obrad. Pani Sroka… też była w PiS. Ogólnie cyrk na kółkach się tam zrobił. Bardzo podobało mi się to posiedzenie, bo dobitnie pokazało, że ludzie, których wybieramy do Sejmu nie są żadnymi ideowcami, nie są ludźmi twardymi i wiernymi swoim zasadom, a zwykłymi chorągiewkami, które tam polecą, gdzie im zawieje. Przecież takich spadochroniarzy w polskiej polityce jest mnóstwo. Nie sądzę, żeby komuś udało się przebić Artura Dziambora, który z Konfederacji wylądował w Polsce 2050, czy Moniki Pawłowskiej – posłanki lewicy ostatecznie znajdującej schronienie w partii Prawa i Sprawiedliwości, ale umówmy się – spora część posłów lubi zmieniać partie i nawet niespecjalnie ich obchodzi, czy są chociaż zbliżone ideologicznie. Z reguły na takie, które mają większe poparcie, większe szanse w wyborach, a co za tym idzie większe granty dla takiego spadochroniarza. Ale do brzegu – pani poseł Kluzik-Rostkowska postanowiła jeszcze raz zabłyszczeć, ale niestety, pogubiła się, zadając pytanie. Mam wrażenie, że biedna kobieta zapomniała, jaki był jego początek, kiedy je kończyła. Zagmatwała się, bidulka, strasznie, ale ogólnie sensem pytania było, jak podejrzewam – skąd szefowa CBA wiedziała, że wyczerpane zostały inne metody, zanim sięgnięto po Pegasusa, który jest zły i niedobry. W każdym razie Kluzik-Rostkowska stwierdziła, że ona tego nie rozumie, co pani Agnieszka skomentowała, że też odnosi takie wrażenie.

Niewystarczająco antypisowska?

Nie mogło się to skończyć dla niej dobrze, więc niedługo później podała się do dymisji, którą Donald Tusk w swej wspaniałomyślności przyjął, zamiast kazać wychłostać babę na Placu Defilad w Warszawie. Oficjalny komunikat w sprawie tej decyzji jest taki, że „niedostatecznie współpracowała z komisją śledczą ds. Pegasusa”. Nieoficjalny, że jest to konsekwencja jej odpowiedzi podczas komisji, które poddawały pod dużą wątpliwość możliwości intelektualne jej członków. A w mediach przebąkują też coś o tym, że niewystarczająco czyściła CBA z tych wstrętnych pisiorów, a to chyba najważniejszy z obowiązków każdego szanującego się przedstawiciela rządzącej koalicji. Ale zostawmy już tą Kwiatkowską-Gurdak, bo na to, kto tam jest szefem i jak pracuje nie mamy i tak żadnego wpływu. Przypomniało mi się, że przecież KO od dawna przebąkiwała już o tym, żeby to CBA rozwiązać. I wiecie – ja prosta baba jestem i wiele rzeczy pojmuję na „zdrowy, chłopski rozum”. Dlatego stawiam sobie pytanie, dlaczego koalicja rządząca chce likwidować instytucję, która patrzy między innymi im na ręce? Dlaczego, skoro podobno źle działała albo nie działała wcale, nie wymienić po prostu zarządu? Dlaczego to CBA jest aż takim złem nieczystym, że trzeba od razu likwidować?

Komu przeszkadza CBA?

Być może dlatego, że obecny rząd tylko to potrafi. TVP jest w stanie likwidacji – niby jeszcze nadaje, ale taki szlam, że mało kto ma ochotę go oglądać. Orlen w stanie likwidacji nie jest, ale osiąga takie straty, że niedługo pewnie będzie i nie ma rady, nie ich wina, robili, co mogli. CPK się robi, ale tak się robi, żeby się, broń Boże, nie zrobić. Z CBA pewnie podobnie – może wynajdą sobie jakiegoś mistrza, który zrozumie, że jego rolą nie jest walka z korupcją, a siedzenie z zamkniętą japą, a gdyby, nie daj Boże, wezwali go na jakąś komisję, to ma odpowiadać tak, żeby nie zrobić z jej członków durniów. Co, patrząc na skład obecnego rządu, może być trudne, więc należałoby chyba docenić kompetencje, których pani Agnieszce zabrakło. Ale może być też inny powód tej niechęci do CBA. Bo nawet jeśli tam obsadzą swojego człowieka, a jego jeszcze ambicja uniesie, albo może okazać się nie aż tak przeżarty kłamstwami i manipulacjami? Jeśli będzie miał w sobie jeszcze te resztki uczciwości i nagle stwierdzi, że halo, panowie, ale tak to my się nie bawimy? Lepiej nie ryzykować i zlikwidować, prawda? I bardzo, ale to bardzo być może, że nasz rząd ma ku temu konkretny powód. A jaki? A to się może dowiemy, ale raczej nie. Nie wiadomo, bo w sumie media też w ich kieszeni. A zanim władza się zmieni, to zdążą posprzątać.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Nieszczęsne piwo Mentzena

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Głośno się zrobiło po ostatnim wspólnym piwie Sławomira Mentzena, Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego. To był oczywisty błąd Mentzena, który dał się podejść jak dziecko. Ma jeszcze szansę swój błąd naprawić, ale jeśli mu się nie uda – to raczej nie jest to błąd, który jakoś szczególnie zaszkodziłby Konfederacji, tym bardziej, że Krzysztof Bosak mocno tę jego decyzję skrytykował. Jedynie samemu Sławkowi. Bo owszem, wyborcy Mentzena mogą czuć się tą sytuacją mocno zniesmaczeni, albo nawet oburzeni. Bo, teoretycznie stołki wywraca się w knajpach w stanie wysokiej nietrzeźwości, ale myślę, że nie o to chodziło panu Sławomirowi, kiedy o tym wywracaniu chętnie opowiadał. To był duży błąd Mentzena i katastrofa wizerunkowa, z której nie wiadomo, czy sam zdaje sobie sprawę. Na razie jednak mam wrażenie, że nie do końca rozumie, co się stało i dlaczego jego zwolennicy poczuli się zawiedzeni i oszukani. Sławek jak na razie nie pokusił się nawet o przeprosiny – jedynie o lakoniczne wyjaśnienia, które miałyby tę sytuację uratować.

Wątpliwy wpływ na wybory

Wątpię jednak, żeby miało to przełożenie na wybory. Po pierwsze wyborcy Mentzena albo Brauna mają swoje poglądy i ich się trzymają. Nie wydaje mi się więc, żeby osoby, które w pierwszej turze dały szansę temu pierwszemu, nagle poszły zagłosować na Trzaskowskiego, bo jeden z drugim napili się piwa. Nie, ja wciąż jestem zdania, że większość z nich raczej zdecyduje się wesprzeć w drugiej turze Karola Nawrockiego. Ewentualnie wcale nie wybiorą się na wybory. Znalazłam sondaż, w jaki sposób rozkładają się głosy wyborców Grzegorza Brauna i tu zaskoczenia nie ma. Głos na kandydata wspieranego przez PiS zadeklarowało ok. 51%, pozostali albo nie pójdą na wybory, albo pójdą, ale nie są przekonani na kogo oddadzą głos. Bardzo niewielu z nich zdecydowało się na wsparcie Trzaskowskiego. Tutaj, szczerze pisząc, jestem zaskoczona, że w ogóle się tacy znaleźlli, bo gdzie Braun, a gdzie Trzaskowski? Oni nawet obok siebie nie stali, jeśli chodzi o poglądy. To są jednak sondaże, które były przeprowadzone jeszcze przed debatą obu kandydatów, na której Trzaskowski bezpośrednio Brauna zaatakował. No, ale tutaj mówimy przede wszystkim o zwolennikach Konfederacji i tutaj też nie ma powodów do niepokoju – głos na Nawrockiego deklaruje 68% z nich, pozostali są albo niezdecydowani, albo nie zamierzają pójść na wybory. Być może swoją niezbyt przemyślaną decyzją Mentzen część z nich zniechęcił do głosowania w II turze, ale raczej na pewno nie przekonał ich, że skoro pił piwo z Trzaskowskim, to na niego powinno się zagłosować. To jednak nie jest elektorat KO, który być może tak słabym zagraniem dałby się kupić.

Wewnętrzna polityczna zagrywka?

A jednak nawet oni się na to nabrać nie dali. Sikorski, co prawda, już odtrąbił wielki sukces, ale entuzjazm podzielają raczej posłowie KO, a nie ich wyborcy. W sumie było to raczej słabe. Bo spójrzcie, nasi najdrożsi konfederaci! Potrafimy rozmawiać mimo podziałów! To piwo jest przypieczętowaniem udanej rozmowy z Mentzenem! Postąpcie tak samo, jak postąpił Wasz lider, nasi najukochańsi wyborcy Konfederacji! Kochamy Was! Miłość, nie wojna! Wszyscy trzaskajmy i uśmiechajmy się! A figa z makiem. I nie wydaje mi się, żeby Radosław Sikorski był tak głupi, żeby w te swoje słowa uwierzył. Szczerze pisząc, wydaje mi się, że była to wewnętrzna i, być może, skuteczna gierka samego Radosława, któremu być może przestała pasować rola, jaką pełni w Platformie. Dosyć ważna, ale nie na tyle ważna, żeby człowiek, który dwukrotnie starał się o prezydenturę, był nią usatysfakcjonowany. I być może chciał w ten sposób Trzaskowskiemu zaszkodzić, a Mentzena po prostu wykorzystał. To, że wyborcy pana Sławomira są na niego wściekli widać w wielu komentarzach, postach profili podobnych do mojego i rozpaczliwych, ale na razie nieudanych, próbach ratowania twarzy przez kandydata Konfederacji. Ale bardzo podobnie zareagowali zwolennicy pana Rafała. Bo, jakże to tak?! Pić piwo z faszystą, nazistą, bolszewikiem, antysemitą, rasistą i ruską onucą (według zwolenników Trzaskowskiego Mentzen jest, jakimś cudem, wszystkimi naraz). On, wielki mąż stanu, zadaje się z takim „brunatnym” plebsem i hołotą? Mocno to zachwiało ich niezrozumiałym poczuciem wyższości nad tymi, którzy nie głosują tak, jak oni.

Trzaskowski nad przepaścią

Jest bardzo prawdopodobne, że jeśli pan Rafał przerżnie kolejne wybory, to już wyżej nie skoczy. Straci zaufanie i poparcie swojego środowiska. Jest również bardzo prawdopodobne, że ewentualna wygrana Nawrockiego doprowadzi do rozpadu koalicji i rozpisania wcześniejszych wyborów. Sikorski na pewno zdaje sobie z tego sprawę i być może będzie chciał tę porażkę całej swojej partii, przekuć w swoje osobiste zwycięstwo. Nie sądzę, żeby liczył na przejęcie całej władzy w całej Platformie, bo Donald Tusk jest jak na razie nienaruszalny, ale pewnie będzie chciał się stać naturalnym kandydatem KO na prezydenta Polski w kolejnych wyborach. To jest oczywiście tylko moje gdybanie i tak naprawdę alternatywna opcja, bo cały czas obawiam się, że w razie porażki swojego pupila, KO i Unia zdecydują się na wariant rumuński. Bo przecież dlaczego miałoby się nie udać? Dlatego zrodziło się w mojej konserwatywnej główce takie podejrzenie wobec ministra spraw zagranicznych, bo wiadomo, że kiedy dochodzi do spektakularnej porażki jednej partii, to często dochodzi w niej do przetasowań, zgodnie z zasadą, że jeśli burdel się wali, to wymieniamy sex-workerki (określenie ironiczne i celowe, bo zwyczajnie staram się nie przeklinać na tym profilu), a nie firanki. Sikorski, moim zdaniem, chce być tą sex-workerką, która na tym skorzysta. Bo chyba nie łudził się, że elektorat, który domagał się ukarania posłów za to, że ośmielili pojawić się na imprezie urodzinowej Roberta Mazurka z tymi wstrętnymi pisiorami, podarują Rafałowi bratanie się z nazistą i faszystą. A jedyną szansą Trzaskowskiego jest zmobilizowanie tych wyborców, którzy na pierwszą turę nie poszli, bo naprawdę nie sądzę, żeby w obecnej sytuacji miał czego szukać wśród zwolenników Konfederacji.

Co tak naprawdę jest ważne?

Szkoda jednak, że stało się, jak się stało, bo w trakcie rozmowy z Trzaskowskim kandydat Konfederacji mocno go punktował, a przez tę jego nieprzemyślaną decyzję wszystko się rozmyło i poszło w zapomnienie. Przypomnijmy zatem, jak Trzaskowski odniósł się do postulatów Mentzena, pamiętając o tym, że Nawrocki się na nie zgodził, a nawet sugerował panu Sławomirowi chęć współpracy w temacie choćby podatków. Mentzen przygotował osiem postulatów. Domagał się zachowania gotówki jako legalnego środka płatniczego. Tę decyzję Trzaskowski zaakceptował, ale wił się trochę, że przecież konto bankowe jest najzwyczajniej w świecie wygodne. Pan Sławomir nie zgadzał się również na wysłanie polskich żołnierzy za granicę. Tutaj Trzaskowski potwierdził, że takich planów nie ma, ale już pojawiło się pierwsze „chyba że”. Bo jeśli Ukraina wejdzie do NATO, to będzie trzeba i koniec. I tutaj możemy płynnie przejść do kolejnego postulatu, czyli sprzeciwu wobec włączenia Ukrainy do NATO – prezydent Warszawy w tej chwili jest tego wielkim zwolennikiem, chociaż ciekawe jest to, że zdanie na ten temat zmienił w ciągu trzech dni. Jeśli chodzi o przejęcie EURO, to tutaj Trzaskowski również zapewniał, że nie mają tego w planach – ale znowu podkreślił, że pewnie w przyszłości będziemy musieli się na to zdecydować. O ograniczaniu wolności słowa i ustawie przeciw „mowie nienawiści”, prezydent stolicy był szczery jak nigdy. On będzie ograniczał. Tłumaczył to oczywiście agresją słowną w Internecie, ale nie potrafił sprecyzować, jak konkretnie ta ustawa miałaby wyglądać, bo jednak konsekwencje wobec gróźb karalnych mogą być prawnie wyciągane. Co prawda, żeby się tego doczekać, trzeba być Jurkiem Owsiakiem albo przynajmniej bardzo znanym celebrytą (udało się to kiedyś Stanowskiemu, kiedy przeczytał, że ktoś tam do niego przyjedzie i za****e mu syna). Ale już reakcja policji na wpis emerytki na temat Owsiaka pokazał, że ten system działa – sprawnie i szybko. 😉 Wystarczy troszkę go dopracować. Pojawiła się propozycja sprzeciwu wobec kolejnych pomysłów Unii, które miałyby ograniczać polską suwerenność i tutaj znowu Trzaskowski się nie zgodził, bo „trzeba współpracować”. Podatków nie zamierza podnosić, ani wprowadzać nowych, a te które podniósł po prostu musiał, bo były za niskie. Urocze. W dupach by się tym warszawiakom poprzewracało przecież z tego dobrobytu. O Zielonym Ładzie starał się kłamkolić, że przecież to już nieaktualne. Nie zamierza również jeszcze bardziej ograniczać Polakom dostępu do broni. Ale ułatwiać też nie zamierza.

Czy będą rozliczenia?

Jak na Rafała – i tak nieźle, że nie podpisał wszystkiego, jak leci, bo spodziewałam się, że tradycyjnie uklęknie i zgodzi się na wszystko. W końcu na potrzeby kampanii stał się patriotą i katolikiem. I miał wszystkie poglądy na wszystkie tematy. Spodziewałam się jednak, że będzie lawirował i kluczył, bo o tych postulatach z którymi teoretycznie się zgadzał, mówił, że sytuacja może się zmienić. Znamy przecież jego zapewnienia, że czasy się zmieniają. Nie podniesie podatków, chyba że będzie musiał. Nie wyśle polskich żołnierzy na Ukrainę, chyba że będzie musiał. Nie zgodzi się na przekazywanie polskich kompetencji Unii, chyba że będzie musiał. Ale jak już będzie musiał to zrobi to w złym humorze i się nie zaciągnie. W każdym razie – co szkodzi obiecać, prawda? Autora tych słów KO zdecydowała się ukarać – oczywiście po wyborach. Innych swoich członków, którzy w przeszłości głosili podobne poglądy kara jakoś ominęła, dlatego jestem pewna, że to kolejna kampanijna zagrywka. Teraz są skupieni na poszukiwani faceta przebranego za Zorro, który wywiesił na dachu NIENAWISTNY transparent „Byle nie Trzaskowski”, więc tutaj od razu możemy się przekonać co do wprowadzania cenzury i ograniczenia wolności słowa. Bo to nie te słowa będą ważne, ale ich odbiorcy. Karol Nawrocki zgodził się na podpisanie deklaracji, ale tutaj znowu – nie zagwarantuję Wam, że zrobił to szczerze. Być może zwyczajnie chciał po prostu zdobyć głosy jak największej liczby wyborców Mentzena. Oglądając jednak jego rozmowę, miałam wrażenie, że w wielu sprawach obaj panowie mają podobne podejście. Wydaje się więc jasne, że konfederaci znajdą o wiele więcej wspólnych punktów z Karolem Nawrockim, niż z Rafałem Trzaskowskim. I wydaje mi się, że to nieszczęsne piwo tego nie zmieni. A Konfederacja ma w razie czego na niego „papiery” w postaci właśnie podpisanej deklaracji.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Uczciwa walka o II turę?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Jestem już po obejrzeniu rozmowy Karola Nawrockiego ze Sławomirem Mentzenem, w której wypadł według mnie zupełnie przyzwoicie, oraz po jego debacie z Rafałem Trzaskowskim, gdzie przyjął parę ciosów, ale też kilka wyprowadził. Przyznam szczerze, że spodziewałam się olbrzymich ataków na kandydata wspieranego przez PiS, ale nie miałam pojęcia, że będą aż tak głupie. Raczej spodziewałam się, że dalej będzie grillowany temat tej nieszczęsnej kawalerki, a tymczasem okazało się, że redakcja Wybiórczej zmieniła trochę front, bo to już nie jest biedny, wykorzystany pan Jerzy. To pan Jerzy, który miał rzekomo grozić jakiejś kobiecie i organizować rozboje na zakłady pracy. Czyli był zły! A Nawrocki mu pomagał, więc jest jeszcze gorszy. Zresztą Nawrocki ogólnie jest strasznym i złym gangusem, a Platforma postanowiła to udowodnić. Tylko że mam wrażenie, że jak zwykle strzelają ślepakami.

Tatuaż, czyli swastyka

O dywagacjach oświeconych intelektualistów w postaci Hartmana i innych celebrytów nawet nie ma sensu się zajmować, bo tę melodię już znamy na pamięć. Na Nawrockiego głosuje hołota, na Trzaskowskiego elity intelektualne. Wiemy. Spodziewałam się, że znani wyznawcy pana Rafała po – niekoniecznie satysfakcjonujących – wynikach pierwszej tury będą ostro i bezpardonowo atakować pana Karola i się nie zawiodłam. Najbardziej rozbawił mnie jeden z wykładowców Uniwersytetu Warszawskiego, który wprost stwierdził, że na Nawrockiego głosują ci, którzy kiedyś mordowali Żydów w Jedwabnem, a na Trzaskowskiego – nie. I mamy się zastanowić, po której stronie staniemy. Tak, tak jest najlepiej przekonać innych do swoich poglądów i swojego wyboru – oskarżyć go o mordowanie Żydów. Ale dobrze, przejdźmy do tych bardziej histerycznych ataków KO na pana Karola. Otóż pan Karol ma tatuaż. A ten tatuaż przedstawia logo Chelsea, co jednoznacznie potwierdza, że jest on powiązany z Rosją, bo przecież właścicielem tego klubu był Rosjanin, Roman Abramowicz! Z tego już się nie wywinie! I już pal sześć, że Karol Nawrocki jest persona non grata w Rosji za walkę o pamięć ofiar Katynia. I że lepiej, żeby się w Rosji nie pokazywał, bo może trafić na pięć lat do łagrów, według niektórych mediów. Nie, Karol Nawrocki kibicuje klubowi, którego właścicielem kiedyś był Rosjanin, więc wszystko jasne. A wiecie, co napisał w związku z tym tatuażem Roman Giertych? Że Nawrocki nie chce go pokazać, bo pewnie ma gdzieś też wytatuowaną swastykę. To elementarne, Watsonie. A Giertych nie pokazuje jakichkolwiek objawów zdrowego rozsądku z jakiego powodu? Bo nie potrafi myśleć, czy może ma coś do ukrycia? Jeśli ktokolwiek wcześniej miał wątpliwości, czy akcja z hashtagiem #GiertychDebil jest słuszna, to powinien wyzbyć się ich po tym właśnie wpisach. Nie pokazuje tatuaży, więc na sto procent ma swastykę. Logiczne, nie?

Była sobie ustawka

Drugą skandaliczną wpadką Karola Nawrockiego miała być ustawka 70-70 między kibicami Lechii Gdańsk i Lecha Poznań, z czego pan Karol miał być po stronie gdańszczan, a poznaniacy mieli wtedy otrzymać sromotny wpierdziel. Już pomijając fakt, że Donald Tusk przyznawał się do podobnych przygód, tyle że on dla odmiany należał do drużyny, która zaczęła uciekać (specjalista od odwrotu taktycznego!), to pozostaje mi zadać pytanie: Co z tego? Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem zwolenniczką pseudo-kibiców i podobnego rodzaju zachowania, ale… obie strony się na to zgodziły. Obie strony dogadały się co do liczby uczestników, obie strony dogadały się, że walczą na gołe łapy i obie strony dogadały się co do miejsca, w którym przypadkowi ludzie nie oberwą rykoszetem. Nie pochwalam, ale wolę, kiedy kibice sami umawiają się na takie ustawki, niż gdybym ja miała dostać w mordę za nie ten szalik, a może w ogóle nie za szalik, tylko tak po prostu, bo akurat się nawinęłam. Ci z Was, którzy obserwują mój profil trochę dłużej, wiedzą, że jestem kibicem siatkówki. I w czasach wczesnej młodości, kiedy to miałam 20 lat i niewiele w głowie, jeździłam na mecze siatkarskiej drużyny kobiecej z Piły. Wydawałoby się, że jak siatkówka, zwłaszcza kobiet, to pełna kulturka i integracja. Otóż nie, bo z kibicami Piły bardzo nie lubili się kibice Kalisza oraz Bydgoszczy. Pamiętam, jak kiedyś wyjeżdżaliśmy z Kalisza po meczu w fazie play-off i żegnano nas przyśpiewką: „K-wy i śmiecie, z Kalisza nie wyjedziecie”. Tę groźbę zresztą mieli nadzieję zrealizować, bo eskortowała nas wtedy policja. Przy czym podkreślę od początku, że my też nie byliśmy bez winy. W poprzednim meczu, jeszcze w Pile, jeden z naszych podeptał szalik kaliskiego zespołu na oczach jego kibiców. Potem na różnych forach czytaliśmy, że koleś zostanie zgruzowany w Kaliszu, dlatego, żeby utrudnić im śledztwo, w Kaliszu wszyscy mieliśmy kartki z napisem: „To ja (i tutaj ksywka gościa, który ten szalik podeptał)”.

Też znam kiboli

Były również groźniejsze zajścia. Byłam kiedyś na meczu w Bydgoszczy. Po skończonym spotkaniu wybrałam się ze znajomymi na spacer, ale nie zdjęłam szalika mojego klubu. Nie przeszłam nawet stu metrów od hali, kiedy dostałam pięścią prosto w łuk brwiowy i zalałam się krwią. Jakiś koleś centralnie uderzył mnie w twarz i poszedł w długą. Chociaż muszę przyznać, że koleżanka z Klubu Kibica Bydgoszczy stanęła na wysokości zadania, bo starała się wyjaśnić sytuację i znaleźć sprawcę. Przesłała mi zdjęcia kibiców Bydgoszczy i pytała, czy kogoś rozpoznałam. Nie rozpoznałam, bo to była chwila-moment, a ja po uderzeniu byłam zbyt zamroczona, żeby cokolwiek rozpoznać albo zapamiętać. Z perspektywy czasu nie jestem pewna, czy to na pewno był kibic z Bydgoszczy, ale to jest najlogiczniejsze wyjaśnienie, jakie mi się nasuwa. Innym razem byłam na Pucharze Polski w Poznaniu i zaczepił mnie jakiś kibic kaliskiej drużyny. Podszedł do mnie i najzwyczajniej w świecie mnie podniósł i przygniótł do ściany. Czułam się trochę jak szmaciana lalka. Na szczęście tutaj znowu pomogli mi inni kibice – właśnie tej „zwaśnionej” drużyny. Odciągnęli tamtego faceta, uwolnili mnie, a potem przez cały turniej pilnowali, żeby się przypadkiem znowu do mnie nie dorwał, więc nic mi się poważnego nie stało. Jeśli więc zapytacie mnie, czy wolę kiedy iluś tam chłopa pójdzie dać sobie po mordach za obopólną zgodą; czy jednak ja wolę dostać w pysk od kibica przeciwnej drużyny, bo akurat byłam pod ręką – to wolę pierwszą opcję. Nie pochwalam, nie jestem zwolenniczką, ale co ja mogę za to, że niektórzy z najbardziej narwanych kibiców lubią sobie gdzieś pójść i się nawalać? Przecież to ich sprawa. Ja tylko nie życzę sobie, żebym sama oberwała, ale jak oni chcą, to co mnie to obchodzi? Róbta, co chceta. Byle nie w moją twarz.

Co złego, to nie my

Szkoda, że afera z tajemniczym finansowaniem kampanii Rafała Trzaskowskiego nie doczekała się większej uwagi mediów, ale tutaj chyba wiem z jakiego powodu. Bo większość mediów też te materiały pokazywała i – mniej lub bardziej jawnie – kandydaturę Trzaskowskiego popierała. Ale… Karol Nawrocki ma zdecydowanie więcej za uszami, jest ruskim agentem, mimo że nie może nawet na terytorium Rosji wjechać i tego się twardo trzymamy, a jak fakty się nie zgadzają – to w narracji pożytecznych mediów – gorzej dla faktów. O tej ustawce czytam już wszędzie, ale jakoś mało kto zainteresował się tym, że Karol Nawrocki wspólnie z kolegą pomógł kiedyś kobiecie, której pijany mąż postanowił wyjaśnić ręcznie, że powinna być mu całkowicie posłuszna. Tym jego kolegą był policjant, który również zareagował, chociaż był już po służbie. No, ale to nie pasuje do wizerunku gangusa. Nie pasuje do wizerunku mizogina, bo PiS – wiadomo – to partia, która nienawidzi kobiet. Dlatego zamiećmy pod dywan fakt, że Nawrocki stanął w obronie kobiety. Wyciągnijmy ustawkę, w której wszyscy jej uczestnicy wiedzieli, na co się piszą. Zróbmy z niego gangusa! Alfonsa! Wywłaściela mieszkań! Ruskiego agenta! I w żadnym wypadku nie dopuszczajmy do tego, żeby ludzie mówili o wywłaszczaniu całych kamienic. O tajemniczo, oraz – prawdopodobnie – nielegalnie i z udziałem zagranicy, finansowanej kampanii Trzaskowskiego, w związku z czym cała jego kandydatura powinna zostać uwalona. O tym, że to partia pana Rafała brała udział w resecie stosunków z Rosją i że jej szef został kiedyś nazwany przez rosyjskie media „naszym człowiekiem w Warszawie”. Oraz o tym, że Rafał Trzaskowski jest oskarżany o finansowanie jakiegoś porno-festiwalu, którego hasłem przewodnim było: „R****m się, żeby nie zajść”. Zresztą – wystarczy spojrzeć, jakie „dzieła sztuki” są wystawiane w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ostatnio w Muzeum Narodowym również wystawili tak naprawdę czystą pornografię. Bo goły cycek, fallus czy kawałek tyłka są sztuką.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Wybory, wybory i jeszcze trochę wyborów

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Wybory, wybory i po wyborach! A po wyborach niektórym ciężko jest się otrząsnąć po tym, co się wydarzyło podczas niedzielnego głosowania. Co prawda, zwycięzcą jest Rafał Trzaskowski (co dla mnie jest kompletnie niepojęte), ale Karol Nawrocki ze swoim wynikiem mocno depcze mu po piętach. Patrząc na chaotyczną reakcję polityków KO, podejrzewam, że być może nadepnął mu na odcisk, a to – jak wiadomo – bywa nieprzyjemne. Wiadomo, wyniki indywidualne są tylko wynikami indywidualnymi, ale mogą mieć wpływ na dalsze prace Sejmu i ogólnie jego kształt. Zwłaszcza że – jeśli Trzaskowskiemu po raz kolejny powinie się noga i nie wygra wyborów – węszę tutaj dość szybki rozpad aktualnie rządzącej koalicji i rozpisanie wcześniejszych wyborów. Głównie dlatego, że naprawdę nie mam pomysłu, jak oni chcieliby ten swój grajdołek uratować… Inna sprawa jest taka, że bardzo możliwe, że nie doszacowałam przyklejenia się do stołków członków tych mniejszych partii w koalicji. Być może, w ich przekonaniu, może się walić i palić, ale dopóki oni otrzymują sowitą wypłatę za swoje nic-nie-robienie, to w sumie luz. A jeśli tak będzie, na upadek tej nieszczęsnej koalicji będziemy musieli jeszcze poczekać.

Pyrrusowe zwycięstwo?

Rafał Trzaskowski, mimo że jest zwycięzcą pierwszej tury, ma teraz naprawdę ciężkie zadanie do zrobienia. Musi przekonać do siebie wyborców Mentzena czy Brauna, którzy – z oczywistych powodów – nastawieni do niego życzliwie nie są. W Polskę poszło już hasło: „Byle nie Trzaskowski”, poszczególni członkowie Nowej Nadziei i ogólnie Konfederacji deklarują już swoje głosy na Nawrockiego… Zadanie dla Trzaskowskiego w tej sytuacji wydaje mi się niewykonalne. Podejrzewam, że będzie się umizgiwał prawicy, byleby tylko oddali głosy na niego, ale tak naprawdę on musi powalczyć o głosy tych, którzy na wybory nie poszli (bo frekwencja jest dużo niższa, niż podczas wyborów parlamentarnych w 2023) i przekonać ich, że warto jednak ruszyć tyłki i postawić krzyżyk w okienku przy jego nazwisku. To jest olbrzymia siła, którą kandydat KO pewnie będzie starał się wykorzystać. Nie jestem tylko do końca przekonana, czy ta misja się powiedzie, skoro prezydent Warszawy dalej próbuje podlizywać się wyborcom Konfederacji. Wydawałoby się, że lepiej i wygodniej byłoby pójść albo w jedną, albo w drugą stronę. Trzaskowski jednak najwidoczniej lubi trzymać wiele srok za ogon. Zobaczymy, co z tego trzymania tak naprawdę wyjdzie.

(Nie)łatwe zadanie dla Trzaskowskiego

Karol Nawrocki osiągnął bardzo dobry wynik. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to w jego stronę szły najbardziej „bezpardonowe” ataki ze strony KO i ich sojuszników, a Rafał miał w każdej debacie niemalże cieplarniane warunki, jednak z żadnej nie był w stanie wyjść zwycięsko. On tak naprawdę musi przekonać do siebie zwolenników Mentzena i Brauna, którym naturalnie jest bliżej jednak do niego, niż do Trzaskowskiego. I – z tego co obserwuję wpisy internautów – spora część osób z tego środowiska deklaruje głos właśnie na Nawrockiego. Argumentacja jest taka, że lepiej cholera, niż dżuma, ale mimo wszystko mam wrażenie, że Nawrocki może liczyć na głosy dużej części wyborców tych dwóch, podobno kontrowersyjnych, kandydatów. Może też liczyć na to, że ci ludzie nie pójdą po prostu do urn wyborczych i zostawią wszystko „ślepemu losowi”, bo oni swoich reprezentantów już nie mają. Ta opcja też byłaby dla Nawrockiego korzystna – bo jeśli ktoś pójdzie na te wybory, to z zamiarem zakreślenia jego nazwiska; a jak reszta z tych osób ostatecznie nie pójdzie, to też nieźle. Nie wiem natomiast, czy pan Karol może liczyć na głosy tych, którzy w pierwszej turze nie poszli. Wydaje mi się, że tutaj raczej Rafał Trzaskowski ma możliwość zmobilizowania tej części swojego elektoratu, który uznał, że „samo się zrobi”. Okazało się, że samo się nic nie zrobi, a ci, którzy uznali, że 18 maja będą siedzieć w domu, bo Rafałek i tak wygra, ruszą tyłki 1 czerwca. I to jest wielki problem Karola Nawrockiego.

Cicha woda brzegi rwie

Sławomir Mentzen również uzyskał bardzo dobry wynik, zwłaszcza że startował z partii, która do tej pory z tym duo-partyjnym betonem nawet nie współpracowała. Jest to na tyle dobra pozycja, że może usiąść do stołu z dwoma kandydatami, którzy mają największe poparcie. I może, psia jego mać, rozdawać karty. No i rozdał. Zarówno Nawrocki, jak i Trzaskowski zdecydowali się wystąpić w jego programie, przy czym pierwszy od razu stwierdził, że wszystkie osiem postulatów Mentzena poprze bez wahania, a drugi kluczy, unika odpowiedzi i czeka chyba na to, co mu sztabowcy podpowiedzą. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie sprawy jest niezłym pomysłem Mentzena i jego sztabowców (zwłaszcza że w trakcie trwania kampanii dość bezpardonowo atakował Nawrockiego, a trzeba jednak wyjść w tym całym galimatlasie z twarzą i honorem) – nie wiem tylko, co zrobią, jeśli jeden i drugi kandydat zgodzi się na jego postulaty i je podpisze. Doskonale wiem, że oni grają już na jak najwyższe poparcie dla Konfederacji na przyszłość, ale nie mam pojęcia, czy przygotowali sobie jakąś furtkę awaryjną na taki wypadek. A chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że takiemu Trzaskowskiemu kompletnie zwisa, co on podpisuje i po co. Jeżeli to zrobi, to tylko po to, żeby umocnić KO u władzy i samemu przy okazji dostać jakieś granty w ramach wdzięczności. A jeśli w przyszłości będzie mu się to wypominać, to szybko powie, że on o tym nie słyszał, ale jest zaniepokojony. I że się przyjrzy.

Co zrobią wyborcy Brauna?

Również na Grzegorza Brauna w praktyce więcej ludzi oddało głos, niż wynikałoby to z sondaży, które – jak pokazują nam kolejne wybory – są robione na zlecenie i pod publiczkę. I to również o głosy jego wyborców będą teraz drzeć koty Trzaskowski z Nawrockim. A jest o co walczyć. Trzeba jednak pamiętać, że wyborcy Brauna należą do tego najbardziej zaciekłego grona. I o ile wyborcy Mentzena deklarują, że w II turze poprą raczej Nawrockiego, tak znajomi, którzy wspierali Brauna na drugą turę raczej się nie wybierają. I tutaj się z nimi zgodzić nie mogę, bo jestem zdania, że teraz walczymy przede wszystkim o to, żeby Tusk nie dorwał się do pełnej władzy. Dlatego na wybory w II turze się wybieram. I nie zagłosuję na Trzaskowskiego, bo obawiam się, że jego wygrana to kolejne, szkodzące Polakom, ustawy europejskie, wdrażanie Zielonego Ładu czy Euro w Polsce. Tak, w drugiej turze zagłosuję typowo na mniejsze zło. Wolę cholerę, niż dżumę, a tylko taki wybór mi pozostał. Jeśli śledzicie mój profil dłużej, wiecie, że ja się przed żadnym kandydatem płaszczyć nie zamierzam – moja działalność raczej była skupiona na tych, na których nie warto oddawać głosu, niż na tym, żeby pomóc któremuś z kandydatów albo którejś z partii. Taki szkodnik ze mnie. Nie sądzę, żeby Braun ostatecznie poparł któregokolwiek z dwójki kandydatów – to nie jest tego rodzaju zawodnik. On pokombinuje, wywróci wszystko do góry nogami, a w razie czego uciszy gaśnicą, ale szczerze wątpię, żeby wprost powiedział: „Idźcie i głosujcie na Nawrockiego”.

Słychać wycie. Znakomicie?

Teraz wypadałoby się skupić na lewicy, która – co prawda przegrała i to na wielu poziomach – może jednak stanowić sporą siłę. Teraz liżą rany, ale wystąpień Biejat czy Zandberga w debatach na pewno nie można uznać za porażkę. Ciężko mi wyobrazić sobie, żeby Zandberg czy Biejat zachęcali teraz do głosowania na Trzaskowskiego (Zandberg już, zdaje się, zapowiedział, że tego nie zrobi), ale jeszcze ciężej jest mi wyobrazić sobie sytuację, w której wyborcy pani Magdy albo pana Adriana poszli masowo głosować na Nawrockiego. Według mnie większość wyborców Biejat w drugiej turze odda głos na Trzaskowskiego i nie będzie dla mnie żadną niespodzianką, jeśli sama kandydatka takiego poparcia prezydentowi Warszawy udzieli. Mam jednak wątpliwości, co do wyborców Zandberga, tym bardziej, że trzeba przyznać, że jest to człowiek o konkretnych poglądach, których nie lubi rozmieniać na drobne. Między innymi dlatego nie wszedł do naszego obecnego rządu i pozostał w opozycji, mimo że był kuszony przez różne lewicowe środowiska. Szanuję go za to, że się nie złamał, ale również z tego samego powodu sądzę, że jego wyborcy nie pójdą 1 czerwca masowo, żeby zagłosować na Trzaskowskiego. Wydaje mi się, że tutaj będzie podobnie, jak w przypadku zwolenników Brauna – raczej nastawiałabym się na to, że drugą turę sobie odpuszczą. I wiecie co? Na tę – KRÓTKĄ – chwilę możemy się cieszyć, bo jednak prawica wypada lepiej, jeśli zsumować wszystkie głosy, ale Zandberg, w mojej opinii, jest facetem, który tę lewicę jest w stanie podnieść z kolan.

Jak zagłosują konfederaci?

Pozwólcie, proszę, że nie będę teraz tutaj opisywała każdego kandydata na prezydenta w I turze. Jest ich po prostu zbyt wielu, ale niewielu z nich ma jakiekolwiek znaczenie, jeśli chodzi o wyścig do fotelu prezydenckiego. Ich poparcie jednego albo drugiego kandydata też niewiele raczej zmieni. Umówmy się, że w tym tasowaniu mają wyjątkowo słabe karty. Duże zainteresowanie natomiast wzbudzają głosy, które oddadzą w II turze wyborcy Konfederacji, bo w poprzednich wyborach prezydenckich podzielili się niemalże po równo. Na wolnościowców i na narodowców. Ci pierwsi uznali, że Duda będzie gwarantem kolejnych podpisywanych umów, projektowanych przez PiS, w tym również tych, które nanosiłyby na Polaków kolejnych opłat, podwyższeń podatków i tak dalej; ci drudzy zaś zagłosowali typowo światopoglądowo – byli to ludzie, którzy nie chcą tęczowej Polski, nie życzą sobie, żeby transseksualiści uczyli ich dzieci w przedszkolu, czym jest tolerancja i nie zgadzają się na aborcję. Tym razem jednak sytuacja wygląda inaczej. Nie ma już argumentu, żeby głosować na Trzaskowskiego, żeby nie umacniać władzy – żywy jest raczej argument, żeby nie dawać pełni władzy KO, a to stałoby się, gdyby zagłosować na pana Rafała. Dlatego wydaje mi się, że taka argumentacja jest już mocno nieaktualna i raczej należy spodziewać się tego, że wyborcy Mentzena lub Brauna, jeśli wybiorą się na wybory, postawią raczej krzyżyk przy nazwisku Karola Nawrockiego.

Osobisty dylemat

Ja nie będę tutaj udawała jakiegoś wielkiego antysystemowca i łamacza układów. W drugiej turze zamierzam oddać głos na Karola Nawrockiego. I nie dlatego, że tego gościa zwyczajnie polubiłam – na tyle, na ile mogłam go polubić z różnego rodzaju mediów. Wydaje mi się sympatyczny i ogarnięty. Najprawdopodobniej będzie chodził na smyczy działaczy PiS-u, zdaję sobie z tego sprawę. Ale tak, szczerze pisząc – Trzaskowski będzie robił dokładnie to samo. Tutaj też nie mam żadnych wątpliwości. Ja tak naprawdę – po raz kolejny zresztą – w II turze zagłosuję przeciwko komuś, a nie za kimś. Wybieram Nawrockiego, bo nie chcę Trzaskowskiego. I wydaje mi się niezmiernie ważnym, żeby większość wyborców pozostałych kandydatów, zagłosowała jednak na Nawrockiego. Z różnych przyczyn (bo można tutaj, miedzy innymi, opisać to, co robił jako prezes IPN), ale najważniejszą dla mnie jest ta, żeby nie oddawać całej władzy w łapy ludzi pokroju Tuska. Którzy umocnią jego władzę i, przy okazji, zniszczą Polskę. Którzy będą ślepo wykonywać jego polecenia, a co za tym idzie – polecenia Niemiec. My, jako Obywatele tego pokaleczonego, pokiereszowanego i poranionego kraju, mamy prawo powiedzieć, że mamy już dość. Że już nie chcemy. Że wystarczy. Takiej nadziei na pewno nie daje Rafał Trzaskowski. Karol Nawrocki ją daje, ale nie ma co się za bardzo entuzjazmować, bo daje ją co najwyżej średnią. Po raz kolejny, jako Polacy, zostaliśmy postawieni przed wyborem między dżumą, a cholerą. Moja propozycja jest taka, żeby jednak zagłosować na cholerę, nie na dżumę. Czy to dobry wybór? Nie wiem, ale scenariusz tego, co działoby się, gdyby KO otrzymała pełnię władzy, są – co najmniej – druzgoczące.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej