Connect with us

Lemingopedia

Odpolitycznienie spółek? Koalicja Obywatelska kłamała [LISTA]

kolaż zdjęć / TakżeTego.pl
Avatar photo

Opublikowano

on

Pamiętacie punkt 68. „100. konkretów” na 100 dni? „W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje a nie znajomości rodzinne i partyjne”. Mi łzy po policzkach płynęły.

Mąż wicemarszałek Wielichowskiej został prezesem Agencji. Musiał chłop jakiś transparentny konkurs wygrać, bo mówili, że bez tego w uśmiechniętej Polsce to do spółek brać nie będą. 25 czerwca br. rada nadzorcza Agencji Rozwoju Regionalnego „Agroreg” S.A. w Nowej Rudzie odwołała dotychczasowego prezesa Dariusza Jagiełę i powołała 48-letniego noworudzianina Rafała Wielichowskiego na to stanowisko.

Już pal sześć stanowisko, ale facet tłumaczył się, jakby miał nas za durni, mówiąc, że… Monika nic nie wiedziała. Wyobrażacie sobie taką typową poranną rozmowę u Wielichowskich?

Wielichowski: Wychodzę.
Wielichowska: Gdzie idziesz?
Wielichowski: Na pewno nie do pracy w spółce.
Wielichowska: To dobrze, bo nic o tym nie wiem.

Tak było. Nie zmyśla.

Daniel Wilk – mąż wiceprezydent Radomia

Rada nadzorcza Fabryki Broni „Łucznik” rozstrzygnęła konkurs na członków zarządu. O stanowiska starało się dziewięciu kandydatów. Wybór padł między innymi na… Daniela Wilka. To ogromny przypadek, że mąż Marty Michalskiej-Wilk (na zdjęciu), wiceprezydent Radomia oraz szefowej radomskich struktur Platformy Obywatelskiej, został nowym członkiem zarządu.

Jestem zaskoczony i gratuluję wygranej w transparentnym konkursie, w którym decydowały kompetencje, a nie znajomości rodzinne i partyjne. Emocje były do samego końca!

I co pisiorki? Łyso Wam? Tym oto sposobem Donald Tusk realizuje punkt 68. „100 Konkretów na 100 dni” w brzmieniu: „W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje a nie znajomości rodzinne i partyjne”. Łzy spływają mi po policzkach. Doczekałem! Doczekałem wolnej Polski!

Odpolitycznienie spółek czyli Michał Przybylak

Kolejny sukces w walce z pisoskim reżimem! Asystent ministra Szłapki, działacz Nowoczesnej, który tak wytrwale tropił w Enei „tłuste, pisoskie koty” został… członkiem zarządu Enei! Panie Michale! Gratulujemy!

Ta nominacja daje też nadzieję, że aktywista polityczny bez doświadczenia w zarządzaniu spółkami skarbu państwa, który w każdą niedzielę za rządów PiS żalił się, że roszczeniowe towarzystwo kasjerek nie obsługuje go w Lidlu przez zakaz handlu, w końcu dopnie swego!

Póki co bohatersko, w każdą niedzielę puka do drzwi biura zarządu Enei, domagając się pracy 7 dni w tygodniu. Michał, wiedz, że doceniam Twoją niezłomną postawę! Jesteś nadzieją milionów Polaków! Panie pośle Szłapka! Dziękujemy za wypatrzenie tego młodego, wspaniałego, zaangażowanego człowieka i uczynienie go bogatym. Dołożyłbym mu nawet ze swoich!

Wrzucam Wam screena z profilu od Michała Przybylaka, który już wtedy zapowiadał twardą, nieustępliwą walkę o odpolitycznienie spółek. Uff! Udało się!

Odpolitycznienie spółek czyli Renata Gruszczyńska nowym prezesem MESKO S.A.

Renata Gruszczyńska została nowym prezesem MESKO S.A. Radna sejmiku wojewódzkiego z ramienia Platformy Obywatelskiej wygrała konkurs na to stanowisko ogłoszony przez Polską Grupę Zbrojeniową. Gratulujemy! Obiecali transparentne konkursy? I są transparentne konkursy! Widzicie pisiorki?

Warto dodać, że pani Renata stanęła przed trudną dla demokratki decyzją. Jako radna sejmiku wojewódzkiego, uzyskując ponad 10 tys. głosów, w głębi serca chciała spełnić marzenie o służbie obywatelom za 4294,61 zł miesięcznie. Niestety wiemy, w jakim stanie PiS pozostawił Polskę i jak bardzo Renata jest potrzebna w jednym z największych zakładów zbrojeniowych w kraju. Czy mogła powiedzieć „NIE” demokracji? Nie mogła. Poświęciła się. Rzuciła się na linię frontu z pisosczykami za marne 70 tys. złotych miesięcznie.

A teraz uprzedzę wszystkich hejterów, którzy zaraz będą lustrować panią Renatę Gruszczyńską! Otóż ma kompetencje! W latach 2022-2024 pełniła funkcję prezesa Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni i Usług Komunalnych w Kielcach. Doglądaliście kiedyś kwiatków? No to wiecie jakie to trudne. Teraz Renata będzie doglądać broni. To nie wszystko! Od 2021. r. była prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach i sami zobaczcie! Dowiozła nas do upragnionej, wolnej Polski!

W Twoim miejscu również doszło do nieoczekiwanych zmian kadrowych, zgodnych z realizacją konkretu Donalda Tuska, tak „jak oni to rozumieją”? Napisz do mnie [email protected] i wspólnie uzupełnijmy tę listę!

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Czytaj dalej

Lemingopedia

Co robią „działaczki społeczne” według TVN?

Avatar photo

Opublikowano

on

Co robią „działaczki społeczne” według TVN? Jolanta Lange była agentką komunistycznego wywiadu, która przez lata pracowała dla SB, inwigilując duchownych i działaczy opozycji.

Razem z mężem Andrzejem Gontarczykiem, działała na rzecz wywiadu PRL, podszywając się pod katolickich działaczy emigracyjnych. Działała tak skutecznie, że dostała się nawet do bliskiego kręgu założyciela Ruchu Światło-Życie – księdza Franciszka Blachnickiego.

Kim był ksiądz Blachnicki? Uczestniczył w kampanii wrześniowej. Uciekł z niewoli niemieckiej. Był komendantem oddziału. Ujęty przez Gestapo pod Zawichostem i aresztowany, a następnie wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W celi śmierci nawrócił się, a po wojnie został katolickim księdzem. I to nie byle jakim. Wychowywał głęboko patriotyczną młodzież.

Zmarł „nagle” 27 lutego 1987 roku w niemieckim Carlsbergu. I to kilka godzin po wizycie pani Jolanty Gontarczyk z mężem. Spotkali się, bo ksiądz Blachnicki otrzymał od Solidarności Walczącej materiały, że oboje są tajnymi agentami komunistycznych służb. Chciał o tym porozmawiać.

Wróćmy więc do pytania. Co robią działaczki społeczne według TVN prawie czterdzieści lat po śmierci księdza Blachnickiego? A no na przykład wylatują do Nowej Zelandii krótko po tym, gdy odnaleziono i przesłuchano świadka, który w feralny dzień śmierci ks. Franciszka Blachnickiego, 27 lutego 1987 roku, widział, jak Lange podawała do picia księdzu przygotowaną przez siebie „miksturę”.

A właściwie dlaczego według TVN Lange to „działaczka społeczna”? No Kochani! Nie dziwmy się. To jest po prostu ubecka konsekwencja w ubeckiej telewizji. Bo przecież jak się truło księży za PRL-u, to się robiło to „społecznie”. Na rzecz pokoju i postępu. A jak się pracowało dla SB i inwigilowało duchownych za granicą? To przecież „dla dobra mas pracujących”. Bo może akurat ksiądz miał coś przeciwko władzy ludowej, więc trzeba było go uciszyć. Tak dla równości. Dla świeckości państwa. Dla „nowoczesności”.

I teraz zwróćcie uwagę. Czyste fakty. Pani Lange dotowana była przez Trzaskowskiego dwoma milionami publicznych pieniędzy, bo założyła fundację zajmującą się… no nie zgadniecie… elgiebetową równością i różnorodnością. Teraz broni ją założona przez WSI telewizja, a odznaczył ją w 1997 roku Srebrnym Krzyżem Zasługi „za działalność społeczną” Aleksander Kwaśniewski – ten sam, który miał problem z ustaniem przy polskich grobach w Charkowie.

Trudno powiedzieć, czy miał wtedy na myśli działalność w szeregach wywiadu PRL, czy może dbałość o „społeczny spokój” poprzez eliminowanie duchownych niewygodnych dla partii. Tak czy inaczej – order przyznano. A teraz, 36 lat po morderstwie i 28 lat po tej groteskowej dekoracji, prezydent Andrzej Duda naprawia tę hańbę i odbiera odznaczenie.

I co na to „wolne media”? Oburzenie. No bo jak? „Działaczce społecznej”?! Duda! Jak mogłeś? A może Jolanta chciała „budować mosty między narodami”, tylko coś jej się pomyliło? Każdemu się mogło zdarzyć. Zwłaszcza gdy się „działa społecznie” na zlecenie komunistycznych służb.

To jest właśnie różnica między Polską trzeciego pokolenia UB, a Polską trzeciego pokolenia AK. Wszystko tu woła o pomstę do nieba, począwszy od języka używanego przez media, które gloryfikują agentów i relatywizują zdradę, po brak wstydu tych, którzy przez lata udawali, że nie wiedzą, kim naprawdę była Jolanta Lange.

A najbardziej upiorne jest chyba to, że gdy państwo polskie – choć spóźnione o dekady – próbuje raz na jakiś czas posprzątać po PRL-u, natychmiast pojawia się medialna kanonada obrońców takich właśnie „działaczek społecznych”, byłych oficerów „pierwszego frontu walki o demokrację ludową” i tych, którzy twierdzą, że stan wojenny to było kulturalne wydarzenie.

W świecie TVN-u oprawcy to „działacze społeczni”, „aktywiści” i „byli funkcjonariusze, którzy zasługują na szacunek”. Nie zdziwi mnie, gdyby za chwilę zaproponowali Lange status ofiary opresji systemu pisoskiego.

Ci sami ludzie będą nas pouczać o „praworządności”, „demokracji” i „wartościach europejskich”. Będą organizować marsze równości, wyklinać „faszyzm” i bronić agentów systemu, który te wartości miażdżył z zimną krwią. Dosłownie.

Jolanta Lange nie jest „działaczką społeczną”. Jest symbolem tego, co wciąż się w Polsce nie skończyło. Symbolem mentalnej, politycznej i moralnej okupacji.

Kto wierzy w Boga, niech wspomni dziś w modlitwie ks. Blachnickiego. Tak bardzo nam teraz potrzeba takich księży. A prezydentowi Andrzejowi Dudzie gratuluję tej decyzji.

💬 Precz z komuną! Niech żyje wolna, niepodległa Rzeczypospolita!

👉 Postaw kawę: https://suppi.pl/lemingopedia

👉 Patronuj: https://patronite.pl/lemingopedia

Dziękuję za każde wsparcie! Dzięki temu powstają kolejne treści i odkłamujemy rzeczywistość.

Czytaj dalej

Lemingopedia

Dlaczego Polacy są frajerami? Ten Włoch dobitnie pokazał niemiecką hipokryzję

Avatar photo

Opublikowano

on

Pamiętacie, jak pisałem, że Polacy powinni sobie kupić jakiś duży dziennik lub telewizję w Niemczech? Włosi właśnie próbują to zrobić i jest śmiesznie!

Wyobraźcie to sobie: włoski koncern medialny młodego Berlusconiego chce kupić największą prywatną telewizję w Niemczech. Legalnie. Z pieniędzmi. Z ofertą. Na rynku europejskim, w duchu wolności gospodarczej i „jednolitego rynku”. No jak u nas coś przejmują, to zawsze to słyszymy, nie?

I co robią Niemcy? Zrywają peruki z głów i rzucają się na barykady. Minister kultury wzywa Berlusconiego juniora na dywanik do Kancelarii Kanclerza, żeby sobie „pogadali”. Rząd federalny uruchamia cały aparat. Szef stowarzyszenia dziennikarzy krzyczy o „zagrożeniu pluralizmu”, „prawicowym populizmie” i o tym, że Włosi nie powinni grzebać w niemieckim eterze. Bo przecież niemieckie media muszą być… niemieckie. Bo to “coś więcej niż transakcja”.

Uuuu! No proszę! Gdyby ktoś w Polsce odważył się powiedzieć, że zagraniczny kapitał medialny to zagrożenie dla suwerenności, to cała niemiecka hałastra wyła by przez tydzień o faszyzmie, dyktaturze i końcu demokracji.

Wyższa kultura niemieckiej hipokryzji

A w Berlinie? Tam wolno. Bo Niemcy to przecież „wyższa kultura”. Rozumiecie już, jak działa ta gra? W Polsce niemiecki kapitał może posiadać 90% gazet regionalnych, pisać, że Wasz prezydent woził dziwki po hotelach, bo tak twierdzi jakiś menel z obitym ryjem, siać ferment, dzielić, prowokować, szczuć i z uśmiechem na ustach ubierać każde polityczne kłamstwo w modne słówko z grantowego żargonu.

A w Niemczech? W Niemczech wystarczy, że ktoś włoski chce kupić niemiecką stację i nagle włącza się cały państwowy system alarmowy. I nagle okazuje się, że zwykła transakcja handlowa staje się politycznym problemem, wręcz zagrożeniem narodowym. Dlaczego? Bo Niemcy, ci sami Niemcy, którzy od lat wykupują media w Europie Środkowo-Wschodniej i budują tam sobie propagandowe przyczółki, nie mogą znieść myśli, że ktoś mógłby zrobić u nich to samo.

Co wolno wojewodzie…

Bo Niemcy mogą mieć swoje gazety w Polsce, mogą mieć swoje portale, swoje tygodniki, swoich redaktorów i swoje narracje, ale nie daj Bóg, żeby jakiś Włoch z ambicjami medialnymi pojawił się w Monachium i powiedział: „Ciao! Może zrobimy coś wspólnie? Może wniesiemy świeży głos, może trochę przełamiemy wasz szczelnie zamknięty medialny beton?”. Uuu! Od razu zaczynają się schody.

Bo Niemcy mają zasadę: pluralizm tak, ale tylko po naszej stronie. Niezależność dziennikarska – owszem, ale pod warunkiem, że redaktor ma certyfikat lojalności wobec establishmentu. Inwestor zagraniczny – oczywiście, ale tylko wtedy, gdy nosi skarpetki z logo Deutsche Banku. I nagle cała ta unijna bajka o wspólnym rynku, swobodzie przepływu kapitału i wolności mediów wyparowuje jak niemiecka moralność w czasie recesji.

Niemcy panicznie boją się, że ktoś przejmie ich telewizję i będzie tam mógł wcisnąć każdemu odbiorcy, że Merz wcale nie jest cudem z nieba, że CDU to nie są obrońcy europejskich wartości, a imigranci to wcale nie są lekarze i pielęgniarki, jak twierdzi Maja Ostaszewska. Wiecie jaką popularność miałaby taka telewizja? Choćby namiastki prawdziwego obrazu na tym niemieckim, zakłamanym oborniku?

Jakie wnioski dla Polski?

I jak Polacy? Dociera do Was w końcu? Ci sami Niemcy, którzy wrzeszczą dziś o zagrożeniu pluralizmu, są beneficjentami kolonializmu medialnego w Polsce. To oni przez lata wykupywali nasze lokalne gazety, nasze portale, nasze agencje prasowe i drukowali w nich dokładnie to, co chcieli. To oni formatowali nasze debaty publiczne, nasze kampanie, nasze emocje. To oni decydowali, kto w Polsce jest demokratą, a kto faszystą. Skoro oni mogą mieć media w Warszawie, to czy ktoś inny może mieć media w Berlinie?

Otóż nie! To ich przeraża, bo Niemcy chcą mówić, ale nie chcą słuchać. Chcą nauczać, ale nie chcą być pouczani. Chcą kontrolować przekaz, ale nie chcą, by ktoś inny miał jakikolwiek wpływ na ich własną bańkę informacyjną. No to jak? Kapitał ma narodowość czy nie ma?

Jeszcze raz, żeby dotarło. Berlin nie chce konkurencji. Berlin chce monopolu. Chce mieć władzę nad narracją – u siebie i u nas. A kiedy ktoś podnosi rękę na ten monopol, uruchamiają wszystkie możliwe alarmy: polityczne, ideologiczne, medialne, moralne.

I to jest właśnie ten moment, w którym Polska powinna spojrzeć w lustro i powiedzieć: dziękujemy za lekcję. Zrozumieliśmy. Jeśli Niemcy bronią się przed przejęciem swoich mediów przez Europejczyków, to znaczy, że mają świadomość, jak potężnym narzędziem jest informacja.

A skoro tak, to pora zadać pytanie: dlaczego pozwoliliśmy, by nasze media były pod niemieckim zarządem? Dlaczego zgodziliśmy się, by narracja o Polsce była pisana z zagranicznego serwera? Dlaczego daliśmy się wciągnąć w ten spektakl, gdzie wolność mediów oznacza wyłącznie niemieckie prawo do kolonizacji polskiej przestrzeni publicznej?

Rozwinąłbym tę myśl. Bo nie tylko media mamy niemieckie. Doszło do tego, że nawet polityków mamy z serii głębokiego, niemieckiego patriotyzmu.

Niemcy właśnie pokazują, co znaczy być gospodarzem we własnym kraju. Teraz czas, żebyśmy zrobili to samo. Bo nie ma wolności bez kontroli nad własnym przekazem. Bo nie ma demokracji tam, gdzie media są zewnętrznym narzędziem nacisku.

Przestańcie myśleć TVN i Onetem

Mam do Was prośbę. Zacznijcie w końcu myśleć po polsku, a nie myśleć tefałenem i onetem. Przestańcie przetwarzać to, co Berlin puści w pakiecie. Ci wszyscy krajowi redaktorzy od niemieckiego dyktanda – sprzedali się i muszą teraz codziennie znosić to, że są tylko Polakami w niemieckich mediach, czyli w sumie nikim nigdzie. Są bez twarzy, bez głosu, bez znaczenia. Ich zadaniem nie jest pytać, tylko powtarzać. Ich granicą wolności słowa jest granica przelewów.

My zaś – jeśli chcemy jeszcze być kimś u siebie – musimy przestać klaskać tym, którzy zamienili Polskę w medialną kolonię. Zacznijmy już dziś myśleć, jakie konkretne kroki warto podjąć, aby tę sytuację na polskim rynku odwrócić. I nie pytajmy więcej, czy wolno. Pytajmy, dlaczego do cholery jeszcze tego nie zrobiliśmy.

💬 Jeśli też uważasz, że powinniśmy kupić sobie telewizję w Niemczech:

👉 Postaw kawę: https://suppi.pl/lemingopedia

👉 Patronuj: https://patronite.pl/lemingopedia

Dziękuję za każde wsparcie! To motywuje do codziennego pisania kolejnych tekstów i odzierania naszej rzeczywistości z propagandy i kłamstw. Wspólnie dajemy odpór tej machinie! ❤️

Czytaj dalej

Lemingopedia

Polaku! Chcą, żebyś dopłacił do emerytur artystów, którzy Tobą gardzą

Avatar photo

Opublikowano

on

Niby człowiek niczego dobrego nie spodziewa się po artystach, ale i tak skala ich perfidii i bezczelności zawsze mnie zaskoczy. Posłanka Lewicy, pani Daria Gosek-Popiołek ma pomysł, żeby od 2026 roku państwo dopłacało do składek emerytalnych artystom. Tak, dobrze czytacie.

Jeśli ten projekt wejdzie w życie, to Ty – uczciwie pracujący człowieku – będziesz finansować emeryturę środowisku, w którym większość żyje nie z twórczości, a z darcia mordy na Polskę.

Pani poseł tłumaczy nam z poważną miną, że to „cywilizacyjny standard” i „konstytucyjne prawo do kultury”. Otóż, droga Pani poseł – to nie jest cywilizacja, to jest bezczelność galopująca.

Dopłaty? Ale komu dokładnie? Tfu, przepraszam, komu do jasnej cholery ja mam dopłacać?! Tej od bucików na granicy? Tym, co jęczeli o polskim faszyzmie, stojąc w świetle reflektorów TVN-u? Tym, co machali Konstytucją na marszach Tuska? Tym, co grali w paszkwilach Holland i obsmarowywali Polskę na europejskich salonach? Tej, co bredzi, że jak wyborcy głosują nie po jej myśli, to ma „uczucie jakby ktoś na nich srał”? Tej, co nie wiedziała co tam się k**a dzieje na tej granicy? A może tej artystce z Sopotu, co nagrała protest song o pełnej głębi treści: „Módlcie się, PiS-owskie konowały, żeby nam się okresy nie zsynchronizowały”? Pytam, komu?

Miałbym teraz fundować im starość, bo przez 30 lat nikt nie chciał zapłacić za ich żałosne monodramy o klęsce demokracji? Za te wysrywy z piorunami? To za darcie japy pod Sądem Najwyższym nie płacą tantiem? Coś podobnego!

Dopłaciłbym Paderewskiemu. Matejce. Razprozakowi. Tym, którzy budowali ducha narodu… ale ręka by mi uschła, gdybym dopłacił choć złotówkę tym kurwiszczom, które żyją z tego, że opluwają Polskę.

Wyjaśnijmy sobie raz na zawsze. To, że ktoś przez dekady nie zarobił na własne składki, to nie jest wina państwa – to jest efekt tego, że jego „twórczość” gówno kogokolwiek obchodziła. Tylko że zamiast iść do pracy, woleli stać w kolejce po grant. I teraz mają czelność krzyczeć, że to system ich „zawiódł”? System to zawiódł pana Stasia, co dostawał w młodości wpieprz od zomowców za „Solidarność”, a teraz ci zomowcy mają dwukrotnie wyższą emeryturę niż on. Jemu bym dał.

Pani Dario! Niech Pani nie robi z nas idiotów. Państwo nie jest od tego, żeby fundować emerytury ideologicznym parówom, które gardzą własnym narodem. Jak ktoś przez całe życie pluje na Polskę, to niech sobie na starość zbuduje dom z tych ślin. Bo z mojego portfela nic nie dostanie. To nie jest wspieranie kultury, bo to nie jest żadna kultura. To jest karmienie pasożytów. Tyle opowiadacie o równości, no to macie równość. Równo odkładacie składki, to i równo macie.

Tfu! Banda nierobów.

Jeśli Twoją złotówkę artyści też zobaczą, jak świnia niebo:

 Postaw kawę: https://suppi.pl/lemingopedia

 Patronuj: https://patronite.pl/lemingopedia

Bardzo dziękuję za każde wsparcie! Artystą się nie czuję, a i tak mam wrażenie, że jest ze mnie więcej pożytku dla Polski niż z takiej Kurdej-Szatan. I jak chcę napić się kawy, to wstaję o świcie i piszę teksty, a Państwo doceniają i wpłacają. I kawę piję uczciwie!

Czytaj dalej