Connect with us

Nawiasem Pisząc

„Nieważna” historia?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Poniżej przedstawiam fragment wygłoszonego niedawno przemówienia naszego prezydenta. Zacytował on Wołodymyra Zełenskiego: „Wobec tego, co zrobili Polacy, cała historia jest nieważna”. Zastanawiałam się, jak rozumieć te słowa. Z jednej strony faktycznie – mimo wzajemnej niechęci, zaszłości historycznych i ukraińskiego stosunku do niej – kiedy Ukraińcy tego potrzebowali, wyciągnęliśmy do nich rękę, przekazywaliśmy jedzenie, ubrania, produkty medyczne, pościel i zabawki dla najmłodszych, przyjmowaliśmy ich pod swój dach. Z tą wzajemną niechęcią to też nie do końca jasna sprawa, bo niby mamy pretensje o nierozwiązane kwestie historyczne, ale wielu z nas ma ukraińskich znajomych, których lubi i z którymi często wspólnie „za kołnierz razem nie wylewa”. W każdym razie jako naród – znowu! – stanęliśmy na wysokości zadania i, parafrazując Danutę „Inkę” Siedzikównę, zwyczajnie zachowaliśmy się jak trzeba. I pokazaliśmy, że mimo tych różnic, jesteśmy przede wszystkim ludźmi, którzy nie przejdą obojętnie obok krzywdy i nieszczęścia. Nawet jeżeli dotykają one kogoś, kogo być może nie lubimy i z kim się nie zgadzamy. Czuję ogromną dumę. I przekaz w stronę świata poszedł jasny – jesteśmy dobrymi ludźmi! Mimo że niektórzy, w tym podobno polskie i wolne media, usiłowali ten obraz zakłamać.

O historii nie można zapomnieć

Nie sądzę, że prezydent Ukrainy miał coś złego na myśli. Wydaje mi się, że jest przeciwnie – po raz kolejny okazuje swoją wdzięczność i jestem przekonana, że miał na myśli „również” winy ukraińskie. Dałam w cudzysłowie, bo uważam, że ich winy były jednak „odrobinkę” większe. Ale zostawmy to. Dążę do tego, że historia nigdy nie jest nieważna. „Naród, który nie zna swojej przeszłości umiera i nie buduje swojej przyszłości” – mówił Jan Paweł II. Bardzo dosadnie wyraził się też George Santayana, amerykański pisarz i filozof: „Naród który nie zna swojej historii skazany jest na powtórne jej przeżycie”. Ciężko się z tym nie zgodzić, bo historia to lekcja i nauka na przyszłość. Bardzo bolesna, często niesprawiedliwa, wykuta wielkimi zwycięstwami, ale też olbrzymim cierpieniem i ofiarnością. Musimy ją znać i wyciągać wnioski. I my o tej historii nie możemy zapomnieć. I nie zapomnimy – nie wiem, jak rząd i prezydent, ale Polacy w dużej części będą oczekiwali zmiany ukraińskiej polityki względem UPA i Wołynia. Bo jeśli mamy dalej budować nasze przyjacielskie relacje, to tego nie może zabraknąć. A jestem pewna, że to co się teraz dzieje może wyznaczyć nasze nowe wzajemne stosunki – zbudowane nie na krzywdzie, ale właśnie na pomocy, jakiej teraz Ukraińcom udzielamy. Bardzo bym sobie tego życzyła, bo osobiście do Ukraińców nic nie mam – poza tą ich polityką historyczną. Ale poznałam ich kilku i w większości po ludzku polubiłam. Oczywiście to są moje odczucia, każdy może podchodzić do tego inaczej – moja rodzina akurat bardziej po tyłku dostała od Niemców, niż od Rosjan czy Ukraińców, rozumiem, że jeśli czyjaś rodzina doświadczyła okrucieństwa na Wołyniu, taki człowiek może mieć do tego inne podejście i ani mi w głowie przebaczać w ich imieniu. Szczerze – ja nie jestem pewna czy przebaczyłam Niemcom za to, że wykończyli siostrę mojej babci w obozie pracy (miała dwanaście lat), ale też nie wiem, czy wynika to z samej historii czy współczesnego stosunku Niemców do niej i do samej Polski.

Nieudane próby pojednania

Nie da się ukryć, że Ukraińcy także próbują do Polaków tę rękę wyciągnąć. Sprzątanie polskich cmentarzy na Wołyniu było bardzo ważnym gestem, którego nie można zignorować. Pojawiły się głosy, że robią to pod publikę, ale jeśli będziemy oceniać intencje (których przecież nie znamy), to tak naprawdę wszystkie czyny i słowa możemy podważyć. Padł taki gest i moim zdaniem należy go docenić, a jakie intencje Ukraińcom przyświecały – to już jest sprawa ich sumień. W 2014 roku, już po Majdanie, Ukraińcy wypuścili filmik: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Wtedy mnie to zapiekło, bo co oni mają nam przebaczać? Zamykanie cerkwi przed Wołyniem? Potem przyszła refleksja, że była to – niezbyt udolna, bo przedstawiająca bardziej ukraiński punkt widzenia i nie odnosząca się bezpośrednio do Wołynia (a to jest potrzebne!) – ale jednak próba wyciągnięcia ręki na zgodę. Grzegorz Motyka, autor książki „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła” – konflikt polsko-ukraiński 1943-1947″ (polecam!) opowiadał, zdaje się na kanale Piotra Zychowicza, że właśnie w 2014 trwała na Ukrainie debata, czy dalej powinni czcić Stepana Banderę i UPA, czy może powinno się docenić Symona Petlurę (szczerze mówiąc nie do końca rozumiem, czemu Ukraińcy wybrali sobie na bohaterów ludobójców z UPA, a nie Petlurę właśnie). Jak opowiada Motyka ówczesny prezes IPN był w tym czasie na Ukrainie, ale nie przyjął zaproszenia ukraińskiego IPN-u, co podobno bardzo Ukraińców ubodło. Szczerze – nie słyszałam o tej sprawie. Być może prezes IPN wyszedł z założenia, że nie będzie dyskutował z banderowcami, ale – kto wie – może to była szansa na to, żeby przedstawić Ukrainie polski punkt widzenia na temat UPA? Ciężko oceniać, bo sprawę znam tylko z relacji pana Motyki, wujek Gugiel nie podpowiada więcej na ten temat. Jak dalej będą wyglądały stosunki polsko-ukraińskie? Też trudno cokolwiek powiedzieć – z jednej strony olbrzymia pomoc Polaków powinna coś w ukraińskiej polityce zmienić, piłeczka po zakończeniu konfliktu będzie po ich stronie. Jednak trzeba mieć na uwadze, jak chwalony i podziwiany przez Ukraińców jest pułk Azow, który wiadomo jaki ma stosunek do Bandery i UPA. W tej chwili robią to, co do nich należy i co każdy nacjonalista i patriota powinien robić – bronią swojej ojczyzny. A że znaleźli się w beznadziejnej sytuacji, wielu z nich zginęło, wielu pewnie jeszcze zginie – to będą traktowani na Ukrainie jako bohaterowie, i w sumie trudno się temu dziwić. A jak tu wyrzucić do kosza idee, które przyświecały bohaterom?

Nie da się zignorować Wołynia

Wydaje mi się, że prezydent Zełensky chciałby nasze relacje polepszyć bez roztrząsania kwestii wołyńskiej, ale tak się nie da. Już same jego słowa, że Ukraińcy nigdy nikogo nie mordowali (które mnie mocno ukłuły) świadczą o tym, że albo nie zna historii albo ma nadzieję, że reszta świata jej nie zna, bo nie wiem, jak inaczej to interpretować. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby faktycznie nasze relacje mocno ocieplić, ale musi paść ze strony ukraińskiej jedno, fundamentalne słowo: „Przepraszamy”. Zełensky niedawno powiedział, że jeśli Polska zostanie kiedykolwiek zaatakowana, to nie będzie jej bronić 39 milionów ludzi, ale prawie 80 milionów, bo Ukraina pójdzie za nami jak w ogień. Ważne słowa, ale tylko słowa (szczerze, wolałabym, żeby skończyło się na gadaniu – dlatego, że nie chciałabym, żeby trzeba było te obietnice weryfikować, po prostu), za nimi powinny pójść jednak czyny, o których pisałam. Dochodzi do tego oczywiście kwestia Cmentarza Orląt Lwowskich. To są sprawy niezbędne, żebyśmy mogli budować potem nasze wzajemne, przyjacielskie relacje. Chciałabym, żeby do tego doszło, ale obawiam się, że ta kwestia zostanie nierozstrzygnięta – a dopóki tak się nie stanie, to między naszymi narodami zawsze będą wzajemne animozje. Polacy udowodnili, że potrafią pomagać w potrzebie, ale to nie znaczy, że zapominają. Udowodnili, że są gotowi przebaczyć, ale żeby to zrobić najpierw muszą paść przeprosiny. Nie odwrotnie.

Rozmywanie winy?

Andrzej Duda ujął to w pięknych, górnolotnych słowach, że kiedyś na wspólnych stołach leżał karabin, a teraz chleb i w ogóle dłoń na dłoni. Ogólnie się zgadzam, chociaż mam wrażenie, że w ten sposób rózmył trochę winy Ukraińców. Ale OK, rozumiem, jest wojna, giną ludzie, w tym także dzieci i cywile, Ukraińcy są mordowani w bestialski sposób. Możemy to na razie odłożyć, w porządku, ale mam nadzieję, że po wojnie, już na spokojnie, ta kwestia znowu zostanie poruszona. Jednocześnie chcę zauważyć, już tak z zupełnie innej beczki – prezydent Duda pięknie zamknął usta tym, którzy głosili, że to nie PiS pomaga Ukraińcom, tylko sami Polacy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że PiS nie zrobił nic i to nie oni pomagają, tylko Polacy – ale faktycznie bez takiej reakcji obywateli Polski pomoc rządu nie byłaby tak widoczna – bo brakowałoby niezbędnych rzeczy na granicy; bo ci ludzie tłoczyliby się w jakichś ośrodkach dla uchodźców, a my jednak zapewniliśmy im dachy nad głową. On powiedział to wprost i skontrował w ten sposób argumenty, że „PiS zasługi Polaków bierze na siebie”. Ładna zagrywka polityczna, przyznaję.

M.

źródło: https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wystapienia/wystapienie-prezydenta-podczas-uroczystosci-naplacu-zamkowym,53158

fot.: DoRzeczy.pl

 

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

Wszystkie siły w Nawrockiego

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Ja nie wiem, czy są jakieś granice, których miłościwie nam panujący nie przekroczą, byle tylko zapewnić swojemu uroczemu chłoptasiowi prezydenturę. Nie wiem też, czy jest jakaś granica, po której przekroczeniu wielbicielom KO zaświeci się jakaś mała lampka i pomyślą, że nie no, moment, panowie, teraz to już troszeńkę przesadzacie. Widać, że uwiera to całe środowisko Karol Nawrocki. I to chyba dość mocno uwiera, bo do tak niskich sposobów nie uciekali się, ani kiedy kandydował Lech Kaczyński, ani kiedy robił to Jarosław Kaczyński, chyba nawet nie wrzucali tyle gówna w wentylator, kiedy w wyborach do swojej drugiej kadencji startował Andrzej Duda – bo przy pierwszej go nie doceniali, wszak mieli wiele mówiące sondaże, które wyraźnie wskazywały, że Bronisław Komorowski musiałby po pijaku potrącić zakonnicę w ciąży, która na dodatek porusza się na wózku. Wielki szacunek dla tej anonimowej kobiety za jej olbrzymie poświęcenie! W każdym razie mocno ich chyba zdenerwowała ta kandydatura, skoro próbują drugi raz nabrać swój najtwardszy elektorat na ten sam numer.

Nawrocki obraża staruszków!

No bo, na zdrowy, chłopski rozum – co takiego musiał powiedzieć kandydat popierany przez PiS, że aż tak naraził się emerytom? Nikt nie odbierał immunitetu Januszowi Korwin-Mikkemu za jego wypowiedzi o kobietach czy ****filii, nikt nie próbował go odebrać Jarosławowi Kaczyńskiemu za gorszy sort i dawanie sobie w szyję, więc co takiego strasznego powiedział Nawrocki, że miarka się przebrała i trzeba mu uwalić immunitet, najlepiej jeszcze przed wyborami? Nie widzę Waszych twarzy, kiedy czytacie ten tekst, więc moje zdolności czytania w myślach są mocno ograniczone, ale jestem pewna, że większość z Was dobrze zgadła: W Polsce trwa powolny, ukryty proces reubekizacji, przywracania przywilejów emerytalnych ludziom, którzy inwigilowali, ludziom, którzy wsadzali do ośrodków internowania, którzy więzili, rozbijali rodziny, zmuszali do emigracji – miał powiedzieć Nawrocki na jednym ze spotkań z wyborcami. Kogo mogły urazić te słowa? Podejrzewam, że nie starszych ludzi, którzy całe życie uczciwie pracowali, ale właśnie byłych przedstawicieli UB i SB. Zresztą wniosek o uchylenie immunitetu złożyło stowarzyszenie emerytów mundurowych, więc mamy jakieś tam potwierdzenie. Po zmianie władzy byłe służby komunistyczne szykowały się już na powrót wysokich emerytur (nawet nie wiem, czy to już nie przeszło), pewnie zacierali też łapki w nadziei, że Rafał Trzaskowski podaruje im jeszcze więcej pieniędzy, tak jak w Warszawie hojnie obdarował Jolantę Lange, która była przecież tajną funkcjonariuszką SB. Wygrana Nawrockiego mogłaby im mocno te nadzieje zepsuć, więc postanowili znowu zacząć się buntować, być może znowu uda im się pociągnąć za sobą fanatyków herr Donalda i znowu będzie można robić burdel na ulicach, bo przecież sam fakt kandydowania w tych wyborach kogoś innego, niż przystojny Rafał jest świadectwem upadku demokracji. W wyborach powinien startować zawsze tylko jeden kandydat, żeby się ludziom krateczki nie pomyliły i żeby ich głowa nie rozbolała. I te krateczki to już panie w urzędzie za obywateli powypełniają, bo na cholerę ludzi fatygować. Ich udział będzie już zupełnie niepotrzebny.

Przykład Rumunii

Wtedy by było praworządnie i Unia Europejska nie miałaby w ogóle powodów, żeby nas w czymkolwiek pouczać. Zresztą władze unijne są bardzo zadowolone z zeszłorocznych wyborów, bo wreszcie nikt im nie będzie przeszkadzał wprowadzać na terenie Polski korzystnych dla siebie rozwiązań. Bez wielkich przeszkód doprowadzają do ruiny polskie rolnictwo i ogólnie całą gospodarkę, ale niestety nie mogą tylko stać i z dumą obserwować, jak to wszystko trafia szlag, bo teraz się Rumuni słuchać przestają. Unia więc robi, co może, aby nie dopuścić Georgescu do władzy w kolejnych wyborach po unieważnieniu poprzednich. Jak wylicza poseł Włodzimierz Skalik, Georgescu stracił już ogrzewanie i Internet we własnym mieszkaniu, w planach mają również zakazanie TikToka oraz nałożenie surowych ograniczeń na platformę X, bo wiadomo, że tego się już tak ładnie nie upilnuje i jeszcze rumuńscy obywatele dotrą do jakichś niewygodnych dla nich treści; podobno zaprzestano również nadawania kanału Realitatea TV, który jako jedyna, większa telewizja krytykowała decyzję o odwołaniu wyborów prezydenckich. Proszę, jak się źle w Rumunii dzieje, nie to co u nas, bo tutaj to się telewizje na listę spółek strategicznych wpisuje. Logiczne, skoro pracuje tam Monika Olejnik, córka majora Służby BEZPIECZEŃSTWA, to przecież wszystko się zgadza. Tatuś dbał o bezpieczeństwo naszych ojców i dziadków, Moniczka dba o nasze. A tak zupełnie na poważnie – jestem pewna, że jeśli Karolowi Nawrockiemu uda się wygrać walkę o fotel prezydencki, to szanowne KO go tak łatwo do władzy nie dopuści. Na pewno w ruch pójdzie tradycyjne „nie uznajemy wyroku Sądu Najwyższego o ważności tych akurat wyborów, w ogóle nie uznajemy żadnych wyroków tej instytucji, poza tym o ważności ostatnich wyborów parlamentarnych – ten jeden tak, ale to w drodze wyjątku”. Być może Donald Tusk jeszcze przed wyborami, weźmie i je unieważni, bo jemu przecież wolno wszystko. Już teraz pewnie kombinują, jaką świnię mu w razie czego podłożyć, bo Nawrocki jako prezes IPN-u ma dużo większe szanse zgarnąć w drugiej turze elektorat Konfederacji, niż ten śmieszny Trzaskowski.

Wszystkie środki dozwolone

Na razie próbują w Nawrockiego uderzać medialnie, bo najpierw im się przypadkowo wkleiło zdjęcie hailującego gościa jako ilustracja do tekstu o życiorysie niewygodnego kandydata, później odkryli, że jego największy fan-page służył kiedyś do siania rosyjskiej dezinformacji (odkrycia dokonał OKO.press, więc można sobie ocenić na ile to wiarygodne źródło), ale że nie był to jego oficjalny fan-page to łaskawie dodali, że jest to olbrzymia wtopa sztabu Nawrockiego, nawet jeśli nie mają z tym nic wspólnego. Teraz zaś usiłują wmówić ludziom, że prezes IPN-u bardzo mocno czymś obraził biednych emerytów, bo przecież wiadomo, że większość ludzi całego tekstu nie przeczyta. Wystarczy wiedzieć, że Nawrocki jest zły, bo obraża starszych ludzi i dlatego właśnie należy odebrać mu immunitet. Widzę też, że uruchomiły się sondażownie, które martwią się, co prawda, że potrzebna będzie druga tura, ale Trzaskowski ma taką przewagę, że musiałby potrącić po pijaku na pasach ciężarną zakonnicę, która na dodatek poruszałaby się na wózku, żeby ją roztrwonić, więc na spokojnie. Wykończą te zakonnice niedługo. Jeżeli jednak media nie poratują, to już oni coś wymyślą, żeby tego biednego Karola do fotela prezydenckiego nie dopuścić. Na razie jeszcze szukają podstaw prawnych, ale prawo przecież mamy już takie, jakim Tusk je rozumie, więc nie powinno być problemu. A żeby pokazać Wam na przykładzie, że oni już teraz w nosie mają, jak to prawo wygląda – NFZ ukarał Instytut Zdrowia Matki Polki grzywną w wysokości 352 tysięcy złotych za odmowę wykonania aborcji w sytuacji, które nie stwarzały zagrożenia dla życia ani zdrowia kobiet. I tam, pal sześć Trybunał Konstytucyjny, pal sześć, że tej żałosnej ustawy o depenalizacji aborcji nie udało im się przepchnąć, ale i tak będą robić, co nam im żywnie podoba. Jest to drugi łódzki szpital, który otrzymał podobną karę – wcześniej ukarany został szpital bodajże w Pabianicach, który zresztą złożył sprawę do sądu. Ale tu też nie ma powodów do obaw, przecież nawet jeśli pabianicki szpital wygra, najwyżej nie uzna się wyroku sądu.

M.

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

TVN-u bronić murem

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Jakiś czas temu na Twixie gruchnęła wiadomość, że TVN ma zostać sprzedane węgierskiemu funduszowi, powiązanemu z Viktorem Orbanem. Informacja była jednak niepotwierdzona, a że ja nie lubię cieszyć się zbyt wcześnie, to spokojnie czekałam na rozwój. Nie da się jednak ukryć, że taka transakcja bardzo ucieszyłaby tę bardziej prawicową część naszego społeczeństwa, bo TVN całkiem słusznie kojarzy im się z typową, tuskową propagandą – zwłaszcza że ich dziennikarze byli wielokrotnie łapani na kłamstwach i manipulacjach, do czego nigdy nie potrafili się przyznać. Jeśli opublikowali jakąś nieprawdziwą informację, to ona już zostawała, bo na cholerę prostować? Nie ukrywam, że i mnie sprawiłoby to dużą satysfakcję, bo oczami wyobraźni widziałam już Monikę Olejnik, rozpoczynającą swój program od słów: „Monika Olejnik, Kropka nad i, witam w zniewolonej przez Węgrów telewizji. Drodzy widzowie, proszę zwrócić uwagę, mrugnę teraz oczami dwa razy, wiecie, co to oznacza”. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że do takiej sytuacji by nie doszło, bo na pewno wszyscy pracujący tam dziennikarze zawinęliby żagle i przeszli siać propagandę gdzie indziej.

Ulubiona telewizja premiera

W każdym razie wychodzi na to, że w tych plotkach było sporo prawdy, bo nagle rząd ogłosił, że Polsat i TVN trafiają na listę firm podlegających „ochronie przed niebezpiecznym z punktu widzenia interesów państwa polskiego przejęciem”, co oznacza, że nie będą mogły zostać sprzedane bez zgody rządu. Ośmielę się nie zgodzić, że zakończenie działalności TVN w takim kształcie, w jakim wygląda ona obecnie, w jakikolwiek sposób szkodziłoby państwu polskiemu. Jestem wręcz zdania, że byłoby dokładnie na odwrót, bo w końcu przestaliby zatruwać ludziom głowy. Inna sprawa, że ci ludzie prawdopodobnie „przełączyliby się” na TVP, tak jak wyborcy prawicy po niezbyt legalnym przejęciu polskich mediów publicznych przeszli do TV Republika. Chociaż faktem jest, że parę razy włączyłam sobie neo-TVP z ciekawości i propaganda jest tam tak siermiężna, że naprawdę ciężko mi uwierzyć, że ktokolwiek daje się na to nabrać. W TVN są jednak bardziej doświadczeni pod tym względem. Ale do brzegu – oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, skąd taka, a nie inna decyzja, prawda? Donald Tusk nie chce stracić swojego ulubionego medium. To tam może mówić, co chce i kiedy chce z absolutną pewnością, że w żaden sposób nie wyjdzie mu to na szkodę, bo dziennikarze TVN staną na głowie, żeby największą bzdurę, którą wypowiedział przedstawić jako wielkie myśli rodem z książek Paulo Coelho. Tak było choćby z jego słowami, które prawdopodobnie miały paść „off the record”, że czuje się wręcz chory, kiedy myśli o tym, że musi wracać na Wiejską, bo mu się nie chce. Jak to zostało przedstawione? Że Tusk jest wielkim bohaterem, który taaaaaak baaaaaaardzo poświęca się dla Polski. Wam też już rośnie kaktus pod powieką? On marzył o tym, żeby znaleźć się znowu w tym miejscu, w którym się znalazł.

Największe narodowe dobro

Jest zatem niemal pewne, że TVN w węgierskie łapy nie trafi, bo widocznie jest dobrem narodowym. Wiadomo – stocznie, kopalnie, huty, banki, przedsiębiorstwa komunikacyjne, zbrojeniownie nie mają charakteru strategicznego. Je można sprzedawać za bezcen, doprowadzać do bankructwa, zamykać w trosce o klimat. Kogo to interesuje w ogóle? Niech się pracownicy tych spółek uśmiechają, bo przecież w końcu mamy upragnione osiem gwiazdek. Resztę niedogodności takich jak notoryczne łamanie prawa, wyższe ceny za energię czy właśnie kolejne upadki polskich firm możemy przeboleć. Bardzo spodobał mi się komentarz naszego dobrego kolegi z Lemingopedia 3.0: „Z tym wrogim przejęciem TVN-u, o którym mówi Tusk, to akurat jest prawda. Telewizja tworzona przez WSI każde przejęcie pozamoskiewskie traktuje jako wrogie. Pan premier jest zwyczajnie konsekwentny. Przywraca emerytury UB-ekom, to chyba oczywiste, że zabezpieczył też ich telewizję. Czytelniej się nie da. Pora na wnioski”. Cóż, przynajmniej w tej jednej kwestii Tusk jest konsekwentny, bo w każdej innej zmienia zdanie nawet co kilka dni – w zależności od tego, co mu sondaże podpowiedzą. Natomiast najważniejsze jest to, co twórca Lemingopedii napisał na końcu – pora na wnioski. Bo bardziej jawnie ustawiać sobie cały kraj po kątach, tak jak robi to teraz Tusk, już się nie da. On głupi nie jest i doskonale wie, że TVP ze swoją siermiężną propagandą nie da mu tyle korzyści, co TVN, gdzie pracują ludzie tak doświadczeni w manipulacji, że spokojnie są w stanie przekabacić swoich odbiorców tak, że ci automatycznie przestają myśleć, przyjmując wszystkie ich informacje za pewnik. Widzieliście kiedyś widza TVN-u, który po obejrzanych „Faktach” dodatkowo weryfikuje sobie to, o czym usłyszał? Ja też nie. Tymczasem według sondażu IBRIS sprzed około roku widzowie TVP i wyborcy PiS-u (a nie oszukujmy się, to jest po prostu ta sama grupa) chętniej i częściej weryfikowali wiadomości podawane przez TVP w innych stacjach, czyli w Polsacie i TVN.

A podobno to oni są zaślepieni, ogłuszeni i ogłupieni. Tylko oni, bo w żadnym wypadku nie można powiedzieć tak o odbiorcy TVN-u. Ci są młodzi, wykształceni i z wielkich miast, a nie jakiegoś tam Podkarpacia…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polowanie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Wygląda na to, że Tuskowi znudziło się już łowienie płotek i poluje na grube ryby. Trudno się dziwić, bo jak na razie to całe rozliczanie PiS-u wychodzi im trochę jak krew z nosa. Zamykają w aresztach kogo popadnie, potem dopiero szukają podstaw prawnych, a jak nie znajdują, to trzymają w areszcie mimo wszystko, bo może akurat ktoś „pęknie”. Na nic się to jednak nie zdało, bo albo interweniowała Unia Europejska, albo za aresztowanych zostały wpłacone poręczenia majątkowe. Wyborcy KO na początku z entuzjazmem przyjmowali kolejne przykłady łamania prawa w słusznym celu ośmiogwiazdkowania PiS-u, ale został on już chyba trochę przygaszony, bo do tej pory nie udało się wsadzić za kratki największych „złoli” Prawa i Sprawiedliwości, czyli Kaczyńskiego i Ziobry. A przecież zaczyna się kampania prezydencka, trzeba wspierać Trzaskowskiego, bo nowy rząd przebiera aż nogami z niecierpliwości, żeby przejąć pełnię władzy.

Po co komu dowody?

Dlatego też rząd zdecydował się odebrać immunitet jednemu i drugiemu. I obie te sprawy wyglądają… bardzo wątpliwie. Zacznijmy od Zbigniewa Ziobry. Trochę się za tym człowiekiem ciągnie i wcale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy i być może były minister sprawiedliwości faktycznie powinien zostać ukarany. Zastanawia mnie inna sprawa, bo z tego co pamiętam, ta śmieszna komisja śledcza ds. Pegasusa niczego mu nie udowodniła. Ogólnie mam wrażenie, że posłowie PiS przychodzą na te komisje głównie dla beki, bo członkowie tych komisji są absolutnie nieprzygotowani – i tutaj mam na myśli absolutnie każdą komisję, bo każda okazywała się potem komedią omyłek. Tak między innymi KO zagospodarowało nasze pieniądze, a trzeba przyznać, że gospodarują nimi na potężną skalę, bo przecież niedawno uchwalili budżet z rekordowym, bo prawie 300 miliardowym zadłużeniem. Już się jednak zdążyliśmy dowiedzieć, że to nie ich wina, tylko PiS (tak zresztą tłumaczą każde swoje niepowodzenie), więc tematu, jak rozumiem, nie ma. Wracając jednak do sprawy Ziobry, to pamiętamy wszyscy, że ABW przeszukało mu mieszkanie, wypatrując jakichś tam brudów. Nie wiem, czy i co znaleźli, ale mam poważne wątpliwości co do legalności tego rodzaju przeszukiwań, ponieważ Zbigniewa Ziobry nie było nawet na miejscu. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, ale i tak się wypowiem ( 😉 ). Na zdrowy, chłopski rozum wydaje mi się, że właściciel przeszukiwanego domu powinien być na miejscu, bo przecież istnieje możliwość podrzucenia mu czegoś podczas jego nieobecności. Znalazłam nawet potwierdzenie moich domniemywań, bo jest jasno wskazane, że nawet jeśli właściciel z różnych względów nie może uczestniczyć w przeszukiwaniu należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika lub sąsiada. Z tego co pamiętam, nic takiego nie miało miejsca, a zatem całe to przeszukanie należałoby uznać za nielegalne, obojętnie czego by tam nie znaleźli. Pomijam już tutaj, oczywiście, jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, bo pamiętamy chyba, czym była spowodowana nieobecność Zbigniewa Ziobry na przesłuchaniach komisji oraz podczas przeszukiwania.

Terminator Kaczyński?

Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa z Jarosławem Kaczyńskim to jeszcze większa hucpa – na siłę rozdmuchiwana. Prezes PiS-u w każdy miesiąc, dziesiątego, przychodzi złożyć wieniec pod pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. I za każdym razem przychodzi tam grupa obłąkanych nienawistników (przepraszam, ale nie znajduję słów, żeby tych ludzi inaczej nazwać), którzy mu w tym przeszkadzają. Jednym z nich jest Zbigniew Komosa, który złożył pod pomnikiem wieniec z napisem sugerującym, że ś.p. Lech Kaczyński jest winny spowodowania śmierci wszystkich pasażerów oraz załogi Tupolewa. Dokładna treść tego wpisu brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, a pod spodem zamieszczono również dopisek: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów” (Nie mogę wyjść z podziwu, jak tacy ludzie potrafią tak łatwo narzucić swoje zdanie innym – mieliśmy „Marsz kobiet”, mimo że nie wszystkie kobiety go popierały; teraz mamy „Naród Polski”, do którego, zdaje się, należę, a jednak nie po drodze mi z taką treścią). Trudno zatem się dziwić reakcji jego brata, który zdecydował się tabliczkę z niesprawiedliwym, w jego opinii, napisem usunąć. Później pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński miał uderzyć Komosę za obrażanie pamięci jego brata. Na początku nie dowierzałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, bo jednak antypisowski aktywista (cały jego aktywizm w zasadzie ogranicza się do nie lubienia PiS-u) jest od niego sporo wyższy. Wychodziłam z niesłusznego, jak się okazało, założenia, że KO wziął za pewnik zeznania człowieka, który słynie z nienawiści do prezesa PiS-u (na swoje usprawiedliwienie dodam, że to do nich bardzo podobne), a który, nie wiedzieć czemu, zdecydował się opowiedzieć o tym dopiero niedawno. Nie chciało mi się wierzyć, żeby ten facet czekał tak długo, skoro trafiła mu się taka okazja, żeby jeszcze bardziej w Kaczyńskiego uderzyć. Nie mogła się wręcz zmarnować. W dalszym ciągu zastanawiam się, dlaczego ta sprawa wyciekła dopiero teraz, ale trafiłam już na nagranie pokazujące całe zajście. Cała sytuacja wyglądała tak, że Zbigniew Komosa stał z mikrofonem w ręku i domagał się przeprosin; Kaczyński próbował mu ten mikrofon zabrać, ale ze względu na grupę obrońców pana Komosy nie udało mu się to. I wtedy faktycznie się na pana Komosę zamachnął, jednak mam spore wątpliwości, czy w ogóle go trafił – jeżeli tak, to ledwie go dotknął. Nie mam co do tego całkowitej pewności, bo nagranie jest w słabej jakości, ale dla KO był to wystarczający powód, żeby odebrać prezesowi immunitet poselski. Naprawdę, podziwiam spostrzegawczość.

„W ryj dać, mogę dać”

Oczywiście KO postanowiło przekuć całą tę sytuację w swój wyborczy „argument”. Prezes Kaczyński stosuje przemoc! Prezes Kaczyński uderzył polskiego obywatela! Prezes Kaczyński przejawia agresję wobec zwykłych ludzi, którzy się z nim nie zgadzają! Prezes Kaczyński tłumi protesty! On sam, jeden! Troszkę mi się to kłóci z wizerunkiem polityka, który do tej pory budowały media. Bo przecież to taki nieporadny, zagubiony dziadzio jest. Nic nie zrobi bez ochrony. Nie ma rodziny, konta w banku, ani prawa jazdy. I jak taki człowiek ma rządzić całym krajem, przecież on sam sobie zakupów zrobić nie potrafi! Ale już zostawmy ten brak konsekwencji, bo akurat w ekipie Donalda Tuska nie jest to nic nowego, bo chciałabym podejść do tego tematu z ludzkiego punktu widzenia. Szczerze pisząc, gdyby ktoś starał się na każdym kroku obrazić nieżyjącego członka mojej rodziny, to też bym się zdenerwowała. Mocno bym się zdenerwowała, bo pewnych rzeczy przyzwoici ludzie po prostu nie robią. Widocznie pan Komosa do nich nie należy. Nie wiem, czy uciekałabym się aż do próby uderzenia mężczyzny dużo wyższego ode mnie (zwłaszcza że ze względu na dystrofię mięśniową do najsilniejszych kobiet świata zdecydowanie nie należę), ale na pewno bym zareagowała. I, jasna sprawa, komu jak komu, ale posłowi Sejmu RP bardzo mocno nie wypada w taki sposób reagować, mimo wszystko. W dużym jednak stopniu rozumiem jego reakcję, bo jego nieżyjący brat nie może się już obronić, a ilość godzących w jego imię artykułów, która wylała się po 10 kwietnia 2010 roku jest przeogromna. Warto wspomnieć, że obrywa się też córce byłego prezydenta Polski, Marcie Kaczyńskiej, która przecież nie angażuje się politycznie, ale obrywa rykoszetem. Doskonale zdaję sobie sprawę, czego konkretnie czepiają się przeciwnicy PiS-u, ale jednak należy pamiętać chyba o tym, że to jest jej życie, jej sprawa i jej wybory. Ta kobieta nie biega teraz po mediach i nie opowiada, że rodzina i wierność jest najważniejsza, tak jak Dominika Chorosińska. Dlatego nie do końca jest dla mnie zrozumiały fakt, że córce Lecha i Marii Kaczyńskich obrywa się tak bardzo, skoro ani nie moralizuje, ani nie politykuje. W każdym razie w związku z tą sytuacją oberwało się również Sławomirowi Mentzenowi, który ze stoickim spokojem stwierdził, że „mężczyzna musi czasem dać w mordę”. Ponieważ OFICJALNIE POPIERA PRZEMOC. Cóż, ja się z nim zgadzam. Ogólnie, owszem, nie popieram przemocy i uważam, że zdecydowanie większość spraw da radę rozwiązać bez rękoczynów, ale czasami trzeba po prostu stanąć w obronie rodziny. Pisałam zresztą już podobny tekst po tym, jak Will Smith uderzył Chrisa Rocka, bo ten ośmielił się na niestosowne żarty wobec jego partnerki.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej