Nawiasem Pisząc
Minister edukacji uczy historii
Drodzy, postaram się nie przeklinać w tym wpisie, chociaż muszę zaznaczyć, że nikt mnie dawno nie wyprowadził z równowagi, tak jak Barbara Nowacka. Myślę, że po jej ostatnim wystąpieniu każdy kto miał jeszcze jakiekolwiek złudzenia co do naszej władzy, powinien już przejrzeć na oczy. Bo nagle okazuje się, że żyjemy w kraju, którego reprezentantka w Sejmie, wybrana tam głosami Polaków, może napluć na wszystkich swoich rodaków. Może napluć na polskich bohaterów i na polską historię. Może zupełnie jawnie wybielać zbrodnie Niemców podczas II wojny światowej i obarczać nimi naród polski. Zdecydowana większość ludzi zdaje sobie sprawę, że polityka Donalda Tuska jest wybitnie proniemiecka, nikt się z tym zresztą nie próbuje nawet kryć, bo nowa władza doskonale zdaje sobie sprawę, że ich najzacieklejsi zwolennicy uwierzą w każde jego słowo, nawet jeśli Tusk oficjalnie dołączy Polskę do terytorium niemieckiego. Ale chyba wypadałoby zachować odrobinę pozorów, bo teraz okazuje się, że naziści wcale nie pochodzili z jakiejś nieznanej planety. Pochodzili z Polski.
Czy pani minister nadaje się na ministra?
Tak, dobrze czytacie. Pani minister edukacji podczas obchodów uczczenia pamięci ofiar Holocaustu była łaskawa powiedzieć, że na terenach okupowanych przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy koncentracyjne, które były obozami pracy, a potem stały się obozami zagłady. Tak, dokładnie takie haniebne i skandaliczne słowa wypowiedziała kobieta, która jest odpowiedzialna za edukację dzieci i młodzieży. Ktoś może stwierdzić, że i tak dobrze, że przyznała, że to Niemcy byli okupantem, bo posłowie KO mieli do tej pory z tym olbrzymi problem, ale jednak sens jest taki, że Niemcy tylko okupowali, natomiast prawdziwymi zbrodniarzami byli polscy naziści. Tak jakby w Polsce kiedykolwiek był nazizm, ale rozumiem, że w tym przypadku pani Barbara jest wierna naukom wujka Stalina. Niedługo faktycznie ktoś z tej ekipy stwierdzi, że Niemcy, owszem, okupowali Polskę, ale tylko po to, żeby bronić Żydów przed tymi antysemickimi i oszalałymi z nienawiści Polakami. Do tej pory tylko i wyłącznie ironizowałam sobie w ten sposób, ale pani Nowacka bardzo niebezpiecznie zbliżyła się do takiego stwierdzenia. Oczywiście, MEN miało na to fantastyczne wytłumaczenie. Szefowa tego resortu najzwyczajniej w świecie się przejęzyczyła. Podczas czytania. Z całym brakiem szacunku, ale to bardzo kiepsko świadczy o kondycji intelektualnej minister edukacji, skoro przeczytanie parę słów z kartki przerasta jej możliwości. Może wypadałoby oddać to stanowisko komuś z większymi kompetencjami. Jestem pewna, że znajdzie się w Platformie ktoś, kto potrafi czytać. Wystarczy tylko dobrze poszukać. Prawie wszyscy członkowie tego rządu wypisują koszmarne ilości, co prawda, z reguły bzdur, ale jednak jakoś łączą literki w wyrazy, a wyrazy w zdania. Z reguły kompletnie bez sensu, ale powiedzmy, że jakiś potencjał jest. Po prostu zamiast pisania, niech poćwiczą czytanie, a teksty najlepiej niech im układa ktoś inny. Najlepiej spoza rządu.
Spodziewajmy się konsekwencji
Osobiście w zapewnienia Nowackiej nie wierzę. Nie wierzę, że to było przypadkowe, bo aż za dobrze wpisuje się w retorykę Donalda Tuska, którą w skrócie można podsumować jako „für Deutschland”. Może gdyby szef rządu nie płaszczył się przed Niemcami na każdym kroku byłabym w stanie w to uwierzyć, bo pani Barbara faktycznie wygląda mi na osobę, która może mieć problemy z czytaniem, ale nie w takiej sytuacji. Nie w sytuacji, kiedy nasz nie-rząd blokuje wszystkie inwestycje, które byłyby bardzo korzystne dla Polski, tylko dlatego, że nie podoba się to Niemcom. Nie w sytuacji, kiedy Niemcy za pomocą UE usiłują nam wcisnąć wszystkie szkodliwe projekty, a my się na to radośnie zgadzamy. Nie w sytuacji, kiedy Niemcy urządzają sobie w Polsce rynek zbytu dla używanych niemieckich samochodów, bo u nich nikt nie chce nimi jeździć, usiłują zalać nas wiatrakami Siemensa oraz przywożą nam swoich uchodźców przez granicę, a w Polsce nikt z tym nic nie robi. I nie w sytuacji, kiedy w Niemczech w dalszym ciągu stosuje się zwrot „polskie obozy koncentracyjne”, a nasze władze nie uważają, żeby było w tym coś niestosownego. A skoro były polskie obozy śmierci, to oczywistym jest, że byli polscy naziści. Za takie słowa Nowacka powinna natychmiast podać się do dymisji i gdyby miała odrobinę honoru, poczucia wstydu, rozumu i godności człowieka dawno by to zrobiła. Ale nie, pani Barbara uznała, że wystarczy nam jakaś kompletnie niewiarygodna ściema. I rzucone na Twixie: Za oczywiste przejęzyczenie przepraszam. W poważaniu mam takie przeprosiny. Ta pani powinna być całkowicie spalona w rodzimej polityce i nigdy więcej nie zostać dopuszczona do żadnego wysokiego stanowiska, ale widocznie premierowi Tuskowi nie przeszkadza, że jego minister tak obchodzi się z polską historią. Zdaje się być bardziej zainteresowany apartamentem, w którym kiedyś miał mieszkać Nawrocki, co jest dosyć zabawne, bo nie przypominam sobie, żeby ukarał pana Myrchę i panią Gajewską za ich mieszkaniową kombinatorykę. Cóż, mam nadzieję, że szefowa MEN będzie wiedziała, jak zareagować, kiedy jej słowa zaczną wypominać nieprzychylne nam państwa, w tym chociażby Niemcy, którzy od dawna próbują wybielić swoją historię i wrzucać kamyczki do naszego ogródka. Nowacka właśnie dała im amunicję do ręki. Gratuluję.
Umiarkowana lojalność w Platformie
Oczywiście nikt w Platformie nie ma do Baśki absolutnie żadnych pretensji. Na najgłupszy komentarz zdobył się chyba Krzysztof Brejza: Partia, której prezes całował przez przypadek mężczyzn po rękach wzywa do dymisji B. Nowacką za przejęzyczenie. To w takim razie J. Kaczyński powinien wycofać się z życia publicznego za „molestowanie” całowanych po dłoniach ministrów
. Minister jego rządu pluje w twarz milionów Polaków i obarcza nas winą za niemieckie zbrodnie, a ten facet wylatuje z całowanymi dłońmi? Ja nie wiem, czy pan Brejza w dzieciństwie za często rodzicom z rąk wypadał, ale gdyby miał odrobinę rozumu, którego mu zabrakło zupełnie jak pani Nowackiej, powstrzymałby się od tak idiotycznego komentarza, bo naprawdę… głupiej się nie dało. Ja nie wiem, czy oni w Platformie mają konkurs na najgłupszy wpis i do tej pory nie wyłonili zwycięzcy? Jeżeli tak, myślę, że pan Krzysztof właśnie spokojnie wskoczył przynajmniej do pierwszej piątki. Zrównanie zabawnej wpadki Kaczyńskiego z jawnie antypolskim i zdradzieckim wystąpieniem polskiej minister to rzeczywiście wyższy poziom absurdu. Bronić pani Nowackiej usiłował też Roman Giertych (wiedziałam, że na nim się nie zawiodę), chociaż jego komentarz nie był aż tak żenujący jak posła Brejzy: Poddani gościa, który Hymn Polski śpiewał “z ziemi Wolskiej do Polski” powinni unikać atakowania ludzi za przejęzyczenia. Z tego co pamiętam, Kaczyński zaśpiewał raczej „z ziemi polskiej do Wolski”, ale w dalszym ciągu to mniejsza wtopa, niż wywiad z posłem Szczerbą, w którym okazało się, że koleś nie zna nawet słów polskiego hymnu. Reszta posłów obecnego rządu wykazała jednak minimum instynktu samozachowawczego, chociaż objawia się on w ten sposób, że po prostu schowali głowy w piasek i udawali, że pani Nowacka wcale nie powiedziała tego, co powiedziała. Być może zdarzyły się jeszcze jakieś wybitne jednostki w tym rządzie, które próbowały bronić pani Nowackiej – przeglądałam sobie tablice najważniejszych ich polityków, ale szczerze pisząc, na każdej jest taki stos bzdur i bezczelności, że nie mam ochoty już dłużej się w tym babrać. Nie bez konsultacji z moim lekarzem i farmaceutą.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Afera Zero
Rodacy Kamraci nie są mi ani bracia, ani swaci, dlatego nawet nie zakładałam, że obejrzę program z nimi. Dziwiłam się, że wyszedł dopiero, zdaje się, wczoraj, bo Stanowski już jakiś czas temu zapowiadał, że taka rozmowa będzie, ale że tematem się nie interesowałam, to i sprawy specjalnie nie śledziłam. Słyszałam pewną teorię dlaczego tak, a nie inaczej, ale nie mam jak jej zweryfikować, więc zostawmy to. Wczoraj wróbelki na X-ie zaczęły ćwierkać, że wydarzyła się grubsza akcja i może warto na rzucić okiem. No to rzuciłam. I szczerze Wam napiszę: co tam się odchajzerowało, to ja nawet nie…
Chęć na głęboką wodę
Przede wszystkim zdziwiłam się, że specjalnie dla Kamratów zmieniono format tych dłuższych wywiadów, bo zazwyczaj lecą one na żywo, a widzowie mają możliwość zadzwonienia i zadania własnego pytania. Dla tych gości z tego zrezygnowano i naprawdę nie wydaje mi się, żeby wymusili to Olszański z Osadowskim, bo nie wyglądają mi oni na facetów, którzy baliby się niewygodnych pytań. Zresztą, dość szybko przekonałam się, ku własnemu zaskoczeniu, że to wcale nie są jacyś skończeni durnie. Trochę ich tak odebrałam, bo kiedyś z ciekawości włączyłam sobie ich kanał i szybko doszłam do wniosku, że mam do czynienia z jakimś politycznym patostreamingiem. A oni, owszem, są w wielu kwestiach odklejeni, ale na pewno nie można ich nazwać skończonymi idiotami. Inną kwestią był wybór prowadzącego ten wywiad. Dawid Chęć jest jednym z młodszych, o ile nie najmłodszym, dziennikarzem w kanale Krzysztofa Stanowskiego i dość szybko okazało się, że chłopak nie ma doświadczenia w takich konfrontacjach. Pisząc wprost, kamraci w pewnym momencie weszli mu na głowę, a on nie bardzo wiedział, jak ma sobie z tym poradzić. Zarówno Stanowski, jak i Mazurek, wielokrotnie podkreślali, że zawód dziennikarza polega na czymś więcej niż na byciu podstawką na mikrofon. Niestety Chęć trochę taką podstawką był – starał się, żeby tak nie było, ale mam wrażenie, że zadawał tylko te pytania, które miał zaplanowane, ale kompletnie nie potrafił wejść w dyskusję (nawet bezpośrednio zagadywany, całkiem sympatycznie zresztą, przez obu panów odpowiadał krótkimi zdaniami i nie ciągnął tematu) ani pociągnąć za język. Może poza sytuacją, w której prawdopodobnie przyszedł mu na ratunek ktoś z reżyserki i podsunął materiał, gdzie Jaszczur faktycznie wyzywał kogoś od Żydów. W efekcie obaj panowie wymieniali się opiniami, a Dawid siedział obok, od czasu do czasu zadając pojedyncze pytania, na które mógł otrzymać odpowiedź, ale wcale nie musiał. Co mnie uderzyło najbardziej? Kiedy Wojciech Olszański poprosił Dawida Chęcia o przykłady ich prorosyjskości, ten odpowiedział, że jest nim chociażby ich stosunek do Ukrainy. Przepraszam, co takiego? To, że ktoś ma krytyczny stosunek do Ukrainy, chociażby ze względu na nierozliczoną zbrodnię wołyńską, nie oznacza z automatu, że jest zwolennikiem Rosji. Ja osobiście wolałabym, żeby oba te państwa trzymały się od nas jak najdalej. A zaraz, jak tylko to zrobią, byłabym bardzo wdzięczna, gdyby Niemcy poszły za ich śladem.
Wytłumaczmy widzom, co mają myśleć
Bardzo szybko otrzymałam odpowiedź na moje wątpliwości dotyczące formatu tego wywiadu, bo po każdej bardziej kontrowersyjnej wypowiedzi pojawiał się ktoś z redakcji, żeby mi wyjaśnić, co powinnam myśleć na dany temat. Czułam się trochę, jak podczas oglądania serialu „Przyjaciele”, w którym rozbawiona widownia głośnym śmiechem tłumaczy widzom, że teraz właśnie było zabawnie i należy się śmiać. I o ile zgadzałam się z Igorem Zalewskim, trochę mniej z Joanną Pinkwart, o tyle uważam, że Arleta Bojke kompletnie odpłynęła, ale do niej jeszcze przejdziemy. Stanowski wielokrotnie podkreślał, że chce stworzyć przestrzeń dla widzów, w której będą oni mogli faktycznie zapoznać się z poglądami danego człowieka, w której będą mogli samodzielnie wyrobić sobie swoją opinię i w której nikt im nie będzie mówił, co mają myśleć. Nie zawsze to się udawało, bo twórca Kanału Zero obiecywał na przykład, że porozmawia ze wszystkimi kandydatami na prezydenta, ale z Maciakiem zrobił tak, jak zrobił. Zupełnie bez sensu według mnie, bo naprawdę nie wydaje mi się, żeby zaproszenie Macieja Maciaka do studia, w którym zamienił z nim dosłownie dwa zdania, było spełnieniem tej obietnicy. Szczerzej byłoby po prostu powiedzieć widzom, że poglądy tego pana są dla niego tak niedopuszczalne, że nie chce mu oddawać ani minuty na swoim kanale, a nie ściągać faceta z Koszalina, czy skąd on tam jest, żeby go potem odesłać z kwitkiem. Miałam też duże zastrzeżenia co do jego sposobu prowadzenia rozmowy z Januszem Walusiem czy Piotrem Wielguckim. Zastanawiam się, dlaczego zdecydowano się tak to rozwiązać – być może wynikało to z faktu, że Dawid Chęć faktycznie nie udźwignął tego wywiadu, więc należało stworzyć złudę jakiejś konfrontacji, ale nagadać komuś, kiedy tego kogoś już dawno nie ma i odpowiedzieć nie może, każdy głupi potrafi. Nie rozumiem, dlaczego tej rozmowy nie poprowadzili Stanowski, Mazurek albo ktokolwiek z bardziej doświadczonej ekipy Kanału Zero. Ktoś, kto na bieżąco potrafiłby wypominać swoim gościom manipulacje czy brak konsekwencji. Wyszłoby to na pewno o wiele lepiej, niż takie pyskowanie, kiedy goście już dawno pojechali do domów. Stanowski tłumaczył to potem, że jego program nigdy nie będzie miejscem dla jakiejkolwiek rosyjskiej narracji – OK, ale dlaczego w takim razie Zalewski musiał specjalnie nagrywać swój komentarz dotyczący opinii kamratów o Unii Europejskiej? Czyżby twórca Kanału Zero także wychodził z fałszywego, według mnie, założenia, że albo Rosja, albo UE i trzeciej nogi, pardon, drogi już nie ma? Przecież sama Unia jeszcze do niedawna handlowała z Rosja, robiła z Rosjanami interesy, tylko teraz każe się nam udawać, że nic takiego nie miało miejsca, a jeśli ktoś pamięta inaczej, to jest ruskim trollem. Strasznie słabo to wyszło. Stanowski mógł wycisnąć z tej rozmowy naprawdę wiele, konfrontując się z Rodakami Kamratami na żywo i samodzielnie, a tak to zrobił dziwnie posklejany wywiad i mamy mu wierzyć na słowo, że na pewno nie wyciął niczego niewygodnego czy znaczącego. Strzelił sobie chyba w kolano, a patrząc na jego nerwowe reakcje na Twixie, chyba sam zdaje sobie z tego sprawę.
Krótka polemika z Bojke
OK, ale wróćmy jeszcze do Arlety. Pani Bojke była łaskawa wspomnieć, że kult Bandery na Ukrainie nie wynika z ludobójstwa na Wołyniu, ale z faktu, że UPA walczyło również z Armią Czerwoną. Ależ my sobie z tego doskonale zdajemy sprawę, pani Arleto. Tylko co z tego? Historia nie jest nauką, w której można sobie wymazać niewygodne kwestie i udawać, że nigdy nie miały miejsca. Tak robi Ukraina, tak robią Niemcy, tak robi Izrael i – tak, tak, pani Arleto – tak robi Rosja. Tylko że Rosja nie pcha się do Unii Europejskiej i NATO, a Ukraina chce się tam dostać, nosząc cały czas ludobójców na sztandarach. I chyba najwyższy czas wymagać od nich, żeby zdecydowali, w którą stronę chcą iść. To dorośli chłopcy już są. Ostatecznie – trzydzieści cztery lata, kawał historii. No dobrze, bez złośliwości. W jednym Arleta Bojke miała rację – na Ukrainie faktycznie się o Wołyniu nie mówi, tylko że dla mnie to nie jest żaden powód, żeby ich usprawiedliwiać. Poznałam wielu Ukraińców i mało który z nich w ogóle wiedział o ludobójstwie na Wołyniu. Ich się tam tego w szkole w ogóle nie uczy, to jest na Ukrainie temat tabu, dlatego udają, że on nie istnieje. Tak jak ten niewidzialny słoń w pokoju – człowiek czuje, że coś wisi w powietrzu, ma wrażenie, że coś za chwilę, brzydko pisząc, pierdolnie, tylko jeszcze nie wie co. I ten słoń, który ulokował się gdzieś między nami, a Ukraińcami coraz bardziej domaga się uwagi. Warto też przypomnieć, jakie inne państwa uczą swoich najmłodszych obywateli fałszywej, wymazanej wersji historii, poza Ukrainą. Niemcy, Izrael i… no, tak znowu… ta zła, niedobra Rosja.
M.
Nawiasem Pisząc
Blisko tragedii na Boże Narodzenie
W Polsce prawdopodobnie udało się udaremnić zamach terrorystyczny. 19-letni student planował zamach i od miesięcy zbierał informacje, jak samodzielnie skonstruować ładunek wybuchowy. Nie miał jednak jasno sprecyzowanego miejsca zamachu – służbom mówił, że NA PRZYKŁAD jakiś jarmark bożonarodzeniowy. Równie dobrze mogło to być centrum handlowe, dworzec, cholera go tak naprawdę wie. Dziewiętnastolatek prawdopodobnie jest konwertytą na islam, wiadomo, że utrzymywał kontakt z przedstawicielami ISIS i zamierzał do nich dołączyć. Być może udany zamach byłby jego przepustką do tego. Ciekawa jestem powodu, dla którego młody chłopak stał się tak zafascynowany islamem i organizacją terrorystyczną? Co go fascynuje w tej niby-kulturze? Do tego stopnia, że był gotów nawet zabić iluś tam ludzi, żeby się do nich przyłączyć i… dalej zabijać. A jak długo, to już zależy, kiedy by go odstrzelili albo dostał zlecenie dokonania samobójczego zamachu i pewnie wykonałby to z poczuciem olbrzymiego zaszczytu, który go spotkał. Dramat.
Medialne manipulacje
Co jednak ciekawe, nagłówki krzyczą o studencie KUL, nie o młodym mężczyźnie zafascynowanym ISIS i islamem. To już skłania do przekłamań i manipulacji, bo chociażby Alicja Defratyka zastanawiała się, co na to ultra-prawica, konfederaci i brauniarze? Ta tzw. „ultra-prawica” jest przeciwna islamowi w Polsce. Może chłopak by się tak nie zradykalizował, gdyby go u nas nie było? A może po prostu miał nie po kolei w głowie? Albo był psychopatą, któremu zachciało się zabijać ludzi i usiłował sobie do tego dopasować jakąś ideologię, a z wiarą chrześcijańską byłoby mu jakkolwiek trudno? Silni Razem też już wsiedli na swojego konika i przekonują na X-ie, że katolik chciał zabijać innych katolików na jarmarku bożonarodzeniowym. Pomijając fakt, że to bzdura, warto byłoby się dowiedzieć, że nie trzeba być osobą wierzącą, żeby starać się dostać na KUL. Rekrutacja jest całkowicie świecka – liczą się wyniki w nauce, egzaminy. Kryteria są takie, jak na każdej innej uczelni. Nie trzeba składać żadnych deklaracji religijnych. „Katolicki” w nazwie oznacza patronat i tożsamość, a nie obowiązek światopoglądowy nakładany na studentów. Student KUL-u nie oznacza więc zadeklarowanego katolika. Warto też zauważyć, że skoro ten człowiek miał dziewiętnaście lat, to studentem KUL-u był co najwyżej trzy miesiące, co zresztą potwierdza uniwersytet. Nie jest to wystarczająco długo, żeby uczelnia zdążyła wtłoczyć mu do głowy ideologię chrześcijańską – nawet zakładając, że faktycznie takie próby są tam wobec studentów podejmowane, ale nic takiego nie słyszałam. To uczelnia jak każda inna.
Stanowisko uczelni
Ósmego grudnia na Katolicki Uniwersytet Lubelski dotarło pismo z Sądu Rejonowego w Szczecinie z informacją o tymczasowym aresztowaniu, które zostało zastosowane wobec wskazanego studenta drugiego grudnia. Więc po wpływie pisma 8 grudnia student został zawieszony w prawach studenta na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Decyzja ta była, można by rzec, natychmiastowa. Dodatkowo do rzecznika dyscyplinarnego do spraw studentów i doktorantów został skierowany wniosek o zajęcie się tą sprawą – mówił Wojciech Adnrusiewicz, rzecznik prasowy uczelni – Oczywiście ubolewamy, podkreślam po dwakroć: ubolewamy, że taka sytuacja dotyczy studenta Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Na pewno jednak jest to postępowanie godne najwyższego ubolewania i pozostaje nam przeprosić, że dotyczy naszego studenta. Przyznam szczerze, że nawet ja jestem zaskoczona takimi click-baitami, bo fakt, której uczelni studentem był ten człowiek, jest w tym momencie drugorzędny. Bardziej istotne są jego motywy, a te w sposób oczywisty nie są chrześcijańskie. Doskonale wszyscy wiemy, że sporo ludzi czyta tylko nagłówki, a takie w istotny sposób wprowadzają w błąd. Po co? Tak jest bardziej poprawnie politycznie, żeby bez żadnej podstawy nawalać w katolików? Pozostaje sprawdzić dokładnie, z kim ten chłopak się kontaktował – być może pozwoli to wykryć innych takich odklejeńców. A być może tropy poprowadzą bezpośrednio do któregoś z meczetów? Nastolatek został aresztowany na co najmniej trzy miesiące.
Uważajcie na siebie.
M.
Nawiasem Pisząc
Bez chanukowych świec w Pałacu Prezydenckim
Nie wiem jak Wy, Drodzy Obserwujący, ale ja przesadnie zdziwiona taką decyzją pana Nawrockiego nie jestem. Prezydent już w trakcie kampanii deklarował, że żadnych chanukowych świec zapalał nie będzie. Ja swoje poglądy i swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich traktuję poważnie, więc obchodzę święta, które są bliskie mojej osobie – powiedział w wywiadzie dla Radia RMF FM. To, że nie jestem zaskoczona, nie oznacza jednak, że się nie cieszę, bo od dawna mam wrażenie, że o wiele bardziej honorujemy wartości żydowskie, niż nasze tradycyjne, chrześcijańskie. Zwłaszcza że jedna z tych wartości głosi, że goje, czyli my, mamy służyć Żydom, czyli im. Polecam Wam zresztą tekst Razprozaka (Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem) – swoją drogą jakiś uśmiechnięty demokrata napisał mi ostatnio, że jestem Razprozakiem 2.0, tyle że on to traktował jako obelgę, ja jako komplement. Wspominał coś jeszcze o napluciu mi do ryja, taki to przykład lewicowej tolerancji i miłości.

Przełomowa akcja z gaśnicą
To świętowanie Chanuki weszło w zwyczaje naszych polityków tak głęboko, że w sumie przyzwyczailiśmy się już do tego. Dopiero Grzegorz Braun musiał nam przypomnieć, że chyba coś jest nie tak, swoją akcją z gaśnicą. Ówczesny marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, zorganizował w związku z tym kolejne obchody i próbował wymusić na Krzysztofie Bosaku, że ma wziąć w nich udział, mimo że ten tłumaczył, że jest katolikiem i obowiązuje go m.in. pierwsze Boże przykazanie: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Zresztą w tej całej chanukowej szopce brały udział osoby, które najgłośniej krzyczały o zdejmowaniu krzyży z Sejmu i urzędów, bo państwo ma być świeckie. Ale hipokryzja tych ludzi nie jest chyba dla nikogo z nas nowością. W każdym razie bardzo długo spekulowano czy nowy prezydent nie ugnie się pod tą dziwną żydowską modą i jednak nie weźmie udziału w uroczystościach chanukowych, mimo jego jasnych deklaracji. Argumentowano to tym, że przecież Karol Nawrocki jest protrumpowski, z Trumpa bierze przykład, uzależnia swoją politykę od prezydenta USA i nawet ubiera się tak jak on. A Trump z kolei jest wielkim przyjacielem i sojusznikiem Izraela i premiera Natenjahu. Jest w zasadzie ucieleśnieniem popularnego skrótu „USrael”. Skoro więc polski prezydent nie chce psuć swoich relacji z przywódcą Stanów Zjednoczonych, będzie musiał zapalić świece, nie ma wyjścia.
Szacunek do wartości
No nie, nie będzie musiał. Nawrocki może jest zafascynowany Trumpem, może jest on politykiem, którym się inspiruje i z którego chce w większym lub mniejszym stopniu brać przykład, ale wszystko ma swoje granice. A tymi granicami są wartości tego człowieka, którym pozostaje wierny. Po prostu. Ja mu uwierzyłam i dlatego w końcu zagłosowałam z czystym sumieniem na konkretnego kandydata, a nie tylko po to, żeby nie wygrał ten drugi, jak było w przypadku Andrzeja Dudy. Nie sądzę, żeby przywódca USA miał z tego tytułu jakiś wielki problem, sam sobie może palić te świeczki, jeśli chce, chociaż wydaje mi się, że on jest związany z Izraelem przede wszystkim politycznie. Nieważne, Trump Trumpem. Ja się cieszę, że w końcu mamy polityka na wysokim stanowisku, który sprzeciwia się tej czołobitności wobec Żydów (bo tak to należy nazwać) i nie musi w tym celu biegać z gaśnicą. 😉 Zresztą umówmy się – musiałby być idiotą, żeby się na to zgodzić. Doskonale wie, czego oczekują od niego wyborcy i wie, że straciłby sporo zaufania, gdyby się na to zdecydował. A co do tej szopki w tytule – nie sądzę, żeby Czarzasty, mimo że komunista, odważył się aż tak denerwować chrześcijan. Szopkę zresztą stawia się wieczorem 24 grudnia, po Adwencie. Sam Czarzasty ogłosił, że będą uroczystości chanukowe w Sejmie (jakże by inaczej), ale będzie też Boże Narodzenie: Jest kontynuacja. Tu nie ma żadnej ideologii, a jedynie tradycja. Była Chanuka, to jest. Były święta Bożego Narodzenia, to są. Jeżeli ktoś się spodziewał, że będę robił rewolucję ze względu na swoje poglądy, to się zawiódł, gdyż poglądy swoje mam, ale tradycje i kontynuację szanuję.
Inna sprawa, że to dopiero marszałek Bosak zaproponował postawienie w Sejmie szopki bożonarodzeniowej i podobno była kupowana na ostatnią chwilę. Choinki są, a czy Czarzasty uzna stajenkę za tradycję, skoro pojawiła się dopiero w zeszłym roku z inicjatywy posła Konfederacji…? Zobaczymy. Inna sprawa – jak to skomentował mój przyjaciel: „Szopka i tak jest w Sejmie przez cały rok”.
M.
