Nawiasem Pisząc
Kto otrzyma tytuł „Kasztana Roku”
Z okazji jesieni zaprzyjaźniony profil Lemingopedia 3.0 stworzył plebiscyt na tytuł Kasztana Roku i przyznam szczerze, że rywalizacja wygląda tak pasjonująco, że aż postanowiłam dołączyć. Tutaj naprawdę ciężko o ostateczną ocenę, a walka idzie dosłownie na noże, ale nie mogę się powstrzymać, żeby podzielić się z Wami moimi typami. W przypadku niektórych par wybór jest wręcz prawie niemożliwy. Sami spójrzcie, ile tu znakomitości! Ilu inteligentów! Ilu mężów (i żon!) stanu! Ilu prawdziwych przywódców! Ile wzorów uczciwości, praworządności i pracowitości! Nic, tylko łapki zacierać. Dajcie znać, czy zgadzacie się z moimi typami! Jestem strasznie ciekawa.
Maja Ostaszewska vs Szymon Hołownia
Tutaj wybór jest akurat prosty. O Mai Ostaszewskiej ostatnio jednak mniej się słyszy (chociaż bardzo się starała, bo przecież przyjęła rolę w „Zielonej Granicy”, co na starcie dało jej sporą ilość punktów), bo nie zajęła stanowiska nawet w sprawie bobrów, a Szymon Hołownia zrobił już z Sejmu taką instytucję, że nie tylko z zewnątrz przypomina ona już cyrk. Oczywiście, nie on jeden do tego doprowadził, bo obrady Sejmu od dawna przypominają raczej wygłupy klaunów niż poważną pracę osób odpowiedzialnych za dobro Polski, ale on wniósł ten efekt na kolejny poziom. Poza tym jednak jest marszałkiem i to on wpadł na pomysł robienia sobie z obrad serialu jakiegoś podcastu, albo – co gorsza – reality show. Szczerze wątpię, żeby komukolwiek udało się go przeskoczyć, ale jeśli chodzi o polską scenę polityczną, to jestem bardzo często zaskoczona. Aha, i z Mają Ostaszewską widziałam przynajmniej jeden dobry film; dobrego programu z udziałem Szymka nie widziałam żadnego. Zresztą on zazwyczaj był postrzegany jako ten mniej zdolny kolega Marcina Prokopa. Dopiero jak został politykiem, przekonał do siebie wielu dziennikarzy i celebrytów, bo im ta pyszałkowatość odpowiadała. Tak więc w moim rankingu bezapelacyjnie wygrywa pan Szymon. Gratuluję!
Agnieszka Holland vs Urszula Zielińska
No i zaczynają się schody. Agnieszka Holland nakręciła wyjątkowo paskudny paszkwil szkalujący straż graniczną, w którym na idiotów wyszło przynajmniej dwóch aktorów. I jestem przekonana, że długo jeszcze nie zobaczymy równie propagandowego filmu. Przynajmniej do czasu, aż reżyser znowu nie zasiądzie na krześle reżyserskim. Poza tym artystka wspomogła jeszcze dwóch innych kandydatów w tym konkursie, więc walczyła jak lwica. Ale jednak stawiam na Urszulę Zielińską. Holland przynajmniej jest konsekwentna w tym, co robi i całkiem niedawno ostro skrytykowała Donalda Tuska za jego nagły zwrot w polityce migracyjnej. Zielińska zaś znana jest z tego, że zazwyczaj nie pamięta, co mówiła wcześniej i zaprzecza sobie na każdym kroku. Poza tym uważam ją za współodpowiedzialną za koszmarne zniszczenia w związku z powodzią, bo dla pani Urszuli klimat okazał się ważniejszy od życia, zdrowia, bezpieczeństwa i dobytku ludzi. Holland długo była na prowadzeniu, ale w mojej opinii na ostatniej prostej wyprzedziła ją Urszula Zielińska.
Jerzy Owsiak vs Anna Maria Żukowska
Cóż, Owsiak nie ma jakiejś zatrważającej liczby wpadek w tym roku na koncie. Poza coroczną orkiestrą, niewiele udzielał się w tym roku. Kiedy Tusk ogłosił, że to Owsiak zajmie się wsparciem dla powodzian, nie wiadomo po co i dlaczego, oczywiście zgodził się i dumnie stanął u jego boku, bo on jest tak dobry, że zawsze pomoże. O tym co prawda nie wolno mówić, ale przewaga Caritasu była tutaj gigantyczna, jeśli chodzi o zebrane środki. Oj, bardzo starają się polskojęzyczne media, żeby przypadkiem o tym nie napomknąć. Widocznie fani jego dobroczynności i bezinteresowności potrafią zmobilizować się raz do roku, dla powodzian czasu nie starczyło. Ale jak mogłabym nie docenić Anny Marii Żukowskiej, która bawi nas od lat? Praktycznie całą kadencję Sejmu pani Anna skupia się na tym, żeby jak najbardziej tę chwiejną koalicję ze sobą skłócić. W wyniku jej starań PSL i Lewica nie mają już żadnego punktu, który by ich łączył. No i ten uroczy twit adresowany do Szymona Hołowni. Polityczny dyskurs na najwyższym poziomie. Żukowska wygrała już kiedyś w plebiscycie na Dzbana Roku, w tej chwili niepowstrzymywana przez nikogo wyciąga rękę po kolejne trofeum.
Marta Lempart vs Klaudia Jachira
Umówmy się, Marcie Lempart nie zostało już nic, oprócz wulgarnych wrzasków. Jej „oddolny i spontaniczny” protest bardzo szybko ucichł i kolejne marsze wściekłych macic miały już coraz niższą frekwencję. Jestem pewna, że jeśli polski Sejm kiedykolwiek przegłosuje ustawę o depenalizacji aborcji (oby nie!), to na pewno nie ze względu na Lempart, która była po prostu narzędziem w rękach ówczesnej opozycji, żeby jeszcze bardziej poośmiogwiazdkować i dokręcić śruby na „wredny, zły PiS”. Kiedy zaś Klaudia Jachira otworzy usta, to wiadomo już, że usłyszymy coś głupiego. Za każdym razem. Niesamowita skuteczność! Jej wielkie oburzenie na mównicy sejmowej, że skoro ksiądz może sobie pracować w niedzielę, to dlaczego sprzedawca nie może, jest koronnym na to dowodem. Zdjęcia z jej smutnym obliczem, które wstawiała na Twixa z powodu śmierci Nawalnego albo powodzi, dobitnie pokazują jak płytką i infantylną jest osobą. „Ciężka” praca w Sejmie nie przeszkadza jej też w nagrywaniu kolejnych, idiotycznych filmików. Na jednym z nich, z sobie tylko znanych powodów, zaczęła udawać zombie z porażeniem mózgowym. I oczywiście taniec w Sejmie, w którym gracją przypominała łosia potrąconego przez samochód z przedśmiertnymi drgawkami. W tej wyrównanej walce to ona wychodzi na prowadzenie.
Donald Tusk vs Maciej Stuhr
Baaaaaardzo trudne. Maciej Stuhr to jeden z tych aktorów, którym udało się skompromitować dzięki twórczości pani Holland (drugą, w mojej opinii, jest nie Ostaszewska, ale Agata Kulesza, która pieprzyła coś o paleniu świeczek pod sądami). To on, zapluty ze złości, krzyczał o polskim nacjonalizmie i faszyzmie, a potem ubolewał nad tym, że mu nie staje. I wprost przyznał, że nie staje mu dlatego, że żółć już go zalała z nienawiści do PiS. Biedny facet. Stuhr jest jednak aktorem, on do kamery może powiedzieć wszystko, a potem upierać się, że odgrywał rolę, mimo że w tym konkretnym przypadku grał po prostu samego siebie. Ale zobaczmy, co wyprawia Tusk, od kiedy wrócił do polskiej polityki. Zaprzecza sam sobie na każdym kroku, w żenujący sposób wykpiwa się z własnych obietnic („paliwo za 5,19 mogłem załatwić tamtego konkretnego dnia, teraz już się nie da”), uprawia tak jawnie proniemiecką politykę, że zastanawiam się, jak ktoś może tego nie dostrzegać. Kiedyś był jednak lepszym kłamcą, bo potrafił tak namieszać, że człowiek za cholerę już nie potrafił dojść, o co chodzi (tak było choćby, kiedy usprawiedliwiał swojego syna zamieszanego w aferę Amber Gold), teraz kłamie, bo może i lubi, ale robi to w tak nieprzemyślany sposób, że na prawie każdy jego występ możemy znaleźć inny, wcześniejszy, w którym opowiada co innego. Mam wrażenie, że to spore poparcie, którym się cieszy, to bardziej zasługa mediów, które mu sprzyjają, niż jego samego. Nie wiem, czy w tym przypadku powinnam wybrać większego błazna czy większego szkodnika, więc postawię na czynnik ludzki. Stuhrowi niedawno zmarł ojciec, więc na pewno przeżywa żałobę i nie ma głowy do żadnych plebiscytów, a zatem w tym wypadku wygrana trafia w ręce Tuska.
Marcin Józefaciuk vs Monika Olejnik
Tutaj znowu było łatwiej. Głównie ze względu na to, że nie oglądam TVN-u, więc nie wszystkie mądrości Olejnik do mnie trafiają. Kojarzę jakąś jej wpadkę, kiedy pomyliła logikę z logistyką, ale to na pewno nie było w tym roku. Wiem też, że różne plotkarskie portale publikują ciągle jej zdjęcia, podpisując je, jaka to jest zjawiskowa kobieta, która wygląda jak milion dolarów i świetnie się ubiera. Naprawdę mam nieodparte wrażenie, że ona sama te portale opłaca, żeby takie bzdury wypisywali. Albo, że autorzy takich tekstów sobie z niej trollują, bo na zdjęciach, które wstawiają zdecydowanie nie wygląda jak milion dolarów. A Józefaciuk? Wygrał wszystko swoim ostatnim zachowaniem i ubiorem podczas orędzia prezydenta, a później swoim bezczelnymi i prostackimi tłumaczeniami. A pamiętajmy również o tym, że facet nie wiedział, kto sprawuje władzę wykonawczą w Polsce oraz, że jako dyrektor szkoły mógł pochwalić się zdawalnością matur poniżej 50%. Zjawiskowo wyglądająca bogini została zdeklasowana przez faceta, który tak rozpaczliwie starał się zwrócić na siebie uwagę, że w końcu mu się udało. Myślę, że ta wygrana mile połechcze ego pana Marcina, a pani Monice zostały plotkarskie portale na pocieszenie.
Michał Szczerba vs Adam Michnik
To też niełatwy wybór. Głównie dlatego, że mam wrażenie, że jeden i drugi usunął się trochę w cień. Szczerze, nie przypominam sobie jakiejś potężnej afery z Adamem Michnikiem w tym roku. Z lat poprzednich jak najbardziej, ale w tym roku gdzieś się schował. Ale ze Szczerbą jest podobnie. Tyle lat podlizywania się Donaldowi Tuskowi nie dało mu nawet ministra, ale za to zarabia sobie teraz solidne pieniążki za nic-nie-robienie w Parlamencie Europejskim. A ogólnie polscy politycy mają to do siebie, że – poza nielicznymi wyjątkami – jak już dorwą się do funkcji europarlamentarzysty, to starają się za bardzo nie wychylać. Gdyby wziąć pod uwagę całą ich działalność, to zdecydowanie bardziej zaszkodził Michnik, który w latach 90-tych przejął praktycznie całe media i sączył latami ludziom do głowy, że komunizm nie był taki najgorszy, a poza tym bycie Polakiem to żaden powód do dumy, a jedynie do wstydu i umartwiania się. Szczerba jest po prostu pajacem. Pajacem, który może głosować i decydować w sprawach ważnych dla Polski, to fakt, ale wciąż pajacem. Mam wrażenie, że Michnik jednak to już melodia przeszłości. Dajmy szansę młodym! Mój głos dostaje poseł Platformy.
Aleksandra Gajewska vs Janina Ochojska
Pani Janina znana jest od dawna ze swoich nieprzemyślanych apeli w sprawie uchodźców. Mam wręcz wrażenie, że ona wyznaje zasadę, że jeśli chodzi o wypowiadanie się w tym temacie, to im głupiej, tym lepiej. Wciąż jednak jest w tej swojej głupocie konsekwentna – ona również, podobnie jak Agnieszka Holland, atakowała premiera za jego nagłą zmianę zdania w sprawie migrantów z granicy polsko-białoruskiej. Ola z kolei, po tym jak dostała się do Sejmu, osiadła na laurach. Bardzo nieładnie, bo w trakcie kampanii wszędzie było jej pełno, a w tym roku nie zdążyła jeszcze odpalić takiej bomby, żeby mi to zapadło w pamięć. Postanowiłam jednak, z braku pomysłu, nagrodzić ją za zeszły rok, bo wtedy chyba nie było żadnego plebiscytu, a dziewczyna bardzo się starała. W ramach rekompensaty oddaję więc jej mój głos za zeszłoroczną debatę w TVN, podczas której cały czas zadawała te same pytania, bo – bidulka – nie rozumiała odpowiedzi. Trzeba też docenić, że w gronie tych wszystkich ministr, ona twardo trzyma się męskiej formy „sekretarz stanu”, bo widocznie tak brzmi jej dumniej niż „sekretarka”. Bo wiadomo, ta druga to po prostu stłamszona przez patriarchat kobieta, która nosi papiery za swoim szefem. Być może Gajewska nie rozumie (debata w TVN pokazała nam, że ona ogólnie mało co rozumie), że obie formy znaczą dokładnie to samo, podobnie jak w przypadku gospodarza i gospodyni. Poza tym konsekwentnie tak jak przy ostatnim wyborze – wspierajmy młodych!
A jakie są Wasze typy?
M.
https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Wszystkie siły w Nawrockiego
Ja nie wiem, czy są jakieś granice, których miłościwie nam panujący nie przekroczą, byle tylko zapewnić swojemu uroczemu chłoptasiowi prezydenturę. Nie wiem też, czy jest jakaś granica, po której przekroczeniu wielbicielom KO zaświeci się jakaś mała lampka i pomyślą, że nie no, moment, panowie, teraz to już troszeńkę przesadzacie. Widać, że uwiera to całe środowisko Karol Nawrocki. I to chyba dość mocno uwiera, bo do tak niskich sposobów nie uciekali się, ani kiedy kandydował Lech Kaczyński, ani kiedy robił to Jarosław Kaczyński, chyba nawet nie wrzucali tyle gówna w wentylator, kiedy w wyborach do swojej drugiej kadencji startował Andrzej Duda – bo przy pierwszej go nie doceniali, wszak mieli wiele mówiące sondaże, które wyraźnie wskazywały, że Bronisław Komorowski musiałby po pijaku potrącić zakonnicę w ciąży, która na dodatek porusza się na wózku. Wielki szacunek dla tej anonimowej kobiety za jej olbrzymie poświęcenie! W każdym razie mocno ich chyba zdenerwowała ta kandydatura, skoro próbują drugi raz nabrać swój najtwardszy elektorat na ten sam numer.
Nawrocki obraża staruszków!
No bo, na zdrowy, chłopski rozum – co takiego musiał powiedzieć kandydat popierany przez PiS, że aż tak naraził się emerytom? Nikt nie odbierał immunitetu Januszowi Korwin-Mikkemu za jego wypowiedzi o kobietach czy ****filii, nikt nie próbował go odebrać Jarosławowi Kaczyńskiemu za gorszy sort i dawanie sobie w szyję, więc co takiego strasznego powiedział Nawrocki, że miarka się przebrała i trzeba mu uwalić immunitet, najlepiej jeszcze przed wyborami? Nie widzę Waszych twarzy, kiedy czytacie ten tekst, więc moje zdolności czytania w myślach są mocno ograniczone, ale jestem pewna, że większość z Was dobrze zgadła: W Polsce trwa powolny, ukryty proces reubekizacji, przywracania przywilejów emerytalnych ludziom, którzy inwigilowali, ludziom, którzy wsadzali do ośrodków internowania, którzy więzili, rozbijali rodziny, zmuszali do emigracji – miał powiedzieć Nawrocki na jednym ze spotkań z wyborcami. Kogo mogły urazić te słowa? Podejrzewam, że nie starszych ludzi, którzy całe życie uczciwie pracowali, ale właśnie byłych przedstawicieli UB i SB. Zresztą wniosek o uchylenie immunitetu złożyło stowarzyszenie emerytów mundurowych, więc mamy jakieś tam potwierdzenie. Po zmianie władzy byłe służby komunistyczne szykowały się już na powrót wysokich emerytur (nawet nie wiem, czy to już nie przeszło), pewnie zacierali też łapki w nadziei, że Rafał Trzaskowski podaruje im jeszcze więcej pieniędzy, tak jak w Warszawie hojnie obdarował Jolantę Lange, która była przecież tajną funkcjonariuszką SB. Wygrana Nawrockiego mogłaby im mocno te nadzieje zepsuć, więc postanowili znowu zacząć się buntować, być może znowu uda im się pociągnąć za sobą fanatyków herr Donalda i znowu będzie można robić burdel na ulicach, bo przecież sam fakt kandydowania w tych wyborach kogoś innego, niż przystojny Rafał jest świadectwem upadku demokracji. W wyborach powinien startować zawsze tylko jeden kandydat, żeby się ludziom krateczki nie pomyliły i żeby ich głowa nie rozbolała. I te krateczki to już panie w urzędzie za obywateli powypełniają, bo na cholerę ludzi fatygować. Ich udział będzie już zupełnie niepotrzebny.
Przykład Rumunii
Wtedy by było praworządnie i Unia Europejska nie miałaby w ogóle powodów, żeby nas w czymkolwiek pouczać. Zresztą władze unijne są bardzo zadowolone z zeszłorocznych wyborów, bo wreszcie nikt im nie będzie przeszkadzał wprowadzać na terenie Polski korzystnych dla siebie rozwiązań. Bez wielkich przeszkód doprowadzają do ruiny polskie rolnictwo i ogólnie całą gospodarkę, ale niestety nie mogą tylko stać i z dumą obserwować, jak to wszystko trafia szlag, bo teraz się Rumuni słuchać przestają. Unia więc robi, co może, aby nie dopuścić Georgescu do władzy w kolejnych wyborach po unieważnieniu poprzednich. Jak wylicza poseł Włodzimierz Skalik, Georgescu stracił już ogrzewanie i Internet we własnym mieszkaniu, w planach mają również zakazanie TikToka oraz nałożenie surowych ograniczeń na platformę X, bo wiadomo, że tego się już tak ładnie nie upilnuje i jeszcze rumuńscy obywatele dotrą do jakichś niewygodnych dla nich treści; podobno zaprzestano również nadawania kanału Realitatea TV, który jako jedyna, większa telewizja krytykowała decyzję o odwołaniu wyborów prezydenckich. Proszę, jak się źle w Rumunii dzieje, nie to co u nas, bo tutaj to się telewizje na listę spółek strategicznych wpisuje. Logiczne, skoro pracuje tam Monika Olejnik, córka majora Służby BEZPIECZEŃSTWA, to przecież wszystko się zgadza. Tatuś dbał o bezpieczeństwo naszych ojców i dziadków, Moniczka dba o nasze. A tak zupełnie na poważnie – jestem pewna, że jeśli Karolowi Nawrockiemu uda się wygrać walkę o fotel prezydencki, to szanowne KO go tak łatwo do władzy nie dopuści. Na pewno w ruch pójdzie tradycyjne „nie uznajemy wyroku Sądu Najwyższego o ważności tych akurat wyborów, w ogóle nie uznajemy żadnych wyroków tej instytucji, poza tym o ważności ostatnich wyborów parlamentarnych – ten jeden tak, ale to w drodze wyjątku”. Być może Donald Tusk jeszcze przed wyborami, weźmie i je unieważni, bo jemu przecież wolno wszystko. Już teraz pewnie kombinują, jaką świnię mu w razie czego podłożyć, bo Nawrocki jako prezes IPN-u ma dużo większe szanse zgarnąć w drugiej turze elektorat Konfederacji, niż ten śmieszny Trzaskowski.
Wszystkie środki dozwolone
Na razie próbują w Nawrockiego uderzać medialnie, bo najpierw im się przypadkowo wkleiło zdjęcie hailującego gościa jako ilustracja do tekstu o życiorysie niewygodnego kandydata, później odkryli, że jego największy fan-page służył kiedyś do siania rosyjskiej dezinformacji (odkrycia dokonał OKO.press, więc można sobie ocenić na ile to wiarygodne źródło), ale że nie był to jego oficjalny fan-page to łaskawie dodali, że jest to olbrzymia wtopa sztabu Nawrockiego, nawet jeśli nie mają z tym nic wspólnego. Teraz zaś usiłują wmówić ludziom, że prezes IPN-u bardzo mocno czymś obraził biednych emerytów, bo przecież wiadomo, że większość ludzi całego tekstu nie przeczyta. Wystarczy wiedzieć, że Nawrocki jest zły, bo obraża starszych ludzi i dlatego właśnie należy odebrać mu immunitet. Widzę też, że uruchomiły się sondażownie, które martwią się, co prawda, że potrzebna będzie druga tura, ale Trzaskowski ma taką przewagę, że musiałby potrącić po pijaku na pasach ciężarną zakonnicę, która na dodatek poruszałaby się na wózku, żeby ją roztrwonić, więc na spokojnie. Wykończą te zakonnice niedługo. Jeżeli jednak media nie poratują, to już oni coś wymyślą, żeby tego biednego Karola do fotela prezydenckiego nie dopuścić. Na razie jeszcze szukają podstaw prawnych, ale prawo przecież mamy już takie, jakim Tusk je rozumie, więc nie powinno być problemu. A żeby pokazać Wam na przykładzie, że oni już teraz w nosie mają, jak to prawo wygląda – NFZ ukarał Instytut Zdrowia Matki Polki grzywną w wysokości 352 tysięcy złotych za odmowę wykonania aborcji w sytuacji, które nie stwarzały zagrożenia dla życia ani zdrowia kobiet. I tam, pal sześć Trybunał Konstytucyjny, pal sześć, że tej żałosnej ustawy o depenalizacji aborcji nie udało im się przepchnąć, ale i tak będą robić, co nam im żywnie podoba. Jest to drugi łódzki szpital, który otrzymał podobną karę – wcześniej ukarany został szpital bodajże w Pabianicach, który zresztą złożył sprawę do sądu. Ale tu też nie ma powodów do obaw, przecież nawet jeśli pabianicki szpital wygra, najwyżej nie uzna się wyroku sądu.
M.
Nawiasem Pisząc
TVN-u bronić murem
Jakiś czas temu na Twixie gruchnęła wiadomość, że TVN ma zostać sprzedane węgierskiemu funduszowi, powiązanemu z Viktorem Orbanem. Informacja była jednak niepotwierdzona, a że ja nie lubię cieszyć się zbyt wcześnie, to spokojnie czekałam na rozwój. Nie da się jednak ukryć, że taka transakcja bardzo ucieszyłaby tę bardziej prawicową część naszego społeczeństwa, bo TVN całkiem słusznie kojarzy im się z typową, tuskową propagandą – zwłaszcza że ich dziennikarze byli wielokrotnie łapani na kłamstwach i manipulacjach, do czego nigdy nie potrafili się przyznać. Jeśli opublikowali jakąś nieprawdziwą informację, to ona już zostawała, bo na cholerę prostować? Nie ukrywam, że i mnie sprawiłoby to dużą satysfakcję, bo oczami wyobraźni widziałam już Monikę Olejnik, rozpoczynającą swój program od słów: „Monika Olejnik, Kropka nad i, witam w zniewolonej przez Węgrów telewizji. Drodzy widzowie, proszę zwrócić uwagę, mrugnę teraz oczami dwa razy, wiecie, co to oznacza”. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że do takiej sytuacji by nie doszło, bo na pewno wszyscy pracujący tam dziennikarze zawinęliby żagle i przeszli siać propagandę gdzie indziej.
Ulubiona telewizja premiera
W każdym razie wychodzi na to, że w tych plotkach było sporo prawdy, bo nagle rząd ogłosił, że Polsat i TVN trafiają na listę firm podlegających „ochronie przed niebezpiecznym z punktu widzenia interesów państwa polskiego przejęciem”, co oznacza, że nie będą mogły zostać sprzedane bez zgody rządu. Ośmielę się nie zgodzić, że zakończenie działalności TVN w takim kształcie, w jakim wygląda ona obecnie, w jakikolwiek sposób szkodziłoby państwu polskiemu. Jestem wręcz zdania, że byłoby dokładnie na odwrót, bo w końcu przestaliby zatruwać ludziom głowy. Inna sprawa, że ci ludzie prawdopodobnie „przełączyliby się” na TVP, tak jak wyborcy prawicy po niezbyt legalnym przejęciu polskich mediów publicznych przeszli do TV Republika. Chociaż faktem jest, że parę razy włączyłam sobie neo-TVP z ciekawości i propaganda jest tam tak siermiężna, że naprawdę ciężko mi uwierzyć, że ktokolwiek daje się na to nabrać. W TVN są jednak bardziej doświadczeni pod tym względem. Ale do brzegu – oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, skąd taka, a nie inna decyzja, prawda? Donald Tusk nie chce stracić swojego ulubionego medium. To tam może mówić, co chce i kiedy chce z absolutną pewnością, że w żaden sposób nie wyjdzie mu to na szkodę, bo dziennikarze TVN staną na głowie, żeby największą bzdurę, którą wypowiedział przedstawić jako wielkie myśli rodem z książek Paulo Coelho. Tak było choćby z jego słowami, które prawdopodobnie miały paść „off the record”, że czuje się wręcz chory, kiedy myśli o tym, że musi wracać na Wiejską, bo mu się nie chce. Jak to zostało przedstawione? Że Tusk jest wielkim bohaterem, który taaaaaak baaaaaaardzo poświęca się dla Polski. Wam też już rośnie kaktus pod powieką? On marzył o tym, żeby znaleźć się znowu w tym miejscu, w którym się znalazł.
Największe narodowe dobro
Jest zatem niemal pewne, że TVN w węgierskie łapy nie trafi, bo widocznie jest dobrem narodowym. Wiadomo – stocznie, kopalnie, huty, banki, przedsiębiorstwa komunikacyjne, zbrojeniownie nie mają charakteru strategicznego. Je można sprzedawać za bezcen, doprowadzać do bankructwa, zamykać w trosce o klimat. Kogo to interesuje w ogóle? Niech się pracownicy tych spółek uśmiechają, bo przecież w końcu mamy upragnione osiem gwiazdek. Resztę niedogodności takich jak notoryczne łamanie prawa, wyższe ceny za energię czy właśnie kolejne upadki polskich firm możemy przeboleć. Bardzo spodobał mi się komentarz naszego dobrego kolegi z Lemingopedia 3.0: „Z tym wrogim przejęciem TVN-u, o którym mówi Tusk, to akurat jest prawda. Telewizja tworzona przez WSI każde przejęcie pozamoskiewskie traktuje jako wrogie. Pan premier jest zwyczajnie konsekwentny. Przywraca emerytury UB-ekom, to chyba oczywiste, że zabezpieczył też ich telewizję. Czytelniej się nie da. Pora na wnioski”. Cóż, przynajmniej w tej jednej kwestii Tusk jest konsekwentny, bo w każdej innej zmienia zdanie nawet co kilka dni – w zależności od tego, co mu sondaże podpowiedzą. Natomiast najważniejsze jest to, co twórca Lemingopedii napisał na końcu – pora na wnioski. Bo bardziej jawnie ustawiać sobie cały kraj po kątach, tak jak robi to teraz Tusk, już się nie da. On głupi nie jest i doskonale wie, że TVP ze swoją siermiężną propagandą nie da mu tyle korzyści, co TVN, gdzie pracują ludzie tak doświadczeni w manipulacji, że spokojnie są w stanie przekabacić swoich odbiorców tak, że ci automatycznie przestają myśleć, przyjmując wszystkie ich informacje za pewnik. Widzieliście kiedyś widza TVN-u, który po obejrzanych „Faktach” dodatkowo weryfikuje sobie to, o czym usłyszał? Ja też nie. Tymczasem według sondażu IBRIS sprzed około roku widzowie TVP i wyborcy PiS-u (a nie oszukujmy się, to jest po prostu ta sama grupa) chętniej i częściej weryfikowali wiadomości podawane przez TVP w innych stacjach, czyli w Polsacie i TVN.
A podobno to oni są zaślepieni, ogłuszeni i ogłupieni. Tylko oni, bo w żadnym wypadku nie można powiedzieć tak o odbiorcy TVN-u. Ci są młodzi, wykształceni i z wielkich miast, a nie jakiegoś tam Podkarpacia…
M.
Nawiasem Pisząc
Polowanie
Wygląda na to, że Tuskowi znudziło się już łowienie płotek i poluje na grube ryby. Trudno się dziwić, bo jak na razie to całe rozliczanie PiS-u wychodzi im trochę jak krew z nosa. Zamykają w aresztach kogo popadnie, potem dopiero szukają podstaw prawnych, a jak nie znajdują, to trzymają w areszcie mimo wszystko, bo może akurat ktoś „pęknie”. Na nic się to jednak nie zdało, bo albo interweniowała Unia Europejska, albo za aresztowanych zostały wpłacone poręczenia majątkowe. Wyborcy KO na początku z entuzjazmem przyjmowali kolejne przykłady łamania prawa w słusznym celu ośmiogwiazdkowania PiS-u, ale został on już chyba trochę przygaszony, bo do tej pory nie udało się wsadzić za kratki największych „złoli” Prawa i Sprawiedliwości, czyli Kaczyńskiego i Ziobry. A przecież zaczyna się kampania prezydencka, trzeba wspierać Trzaskowskiego, bo nowy rząd przebiera aż nogami z niecierpliwości, żeby przejąć pełnię władzy.
Po co komu dowody?
Dlatego też rząd zdecydował się odebrać immunitet jednemu i drugiemu. I obie te sprawy wyglądają… bardzo wątpliwie. Zacznijmy od Zbigniewa Ziobry. Trochę się za tym człowiekiem ciągnie i wcale nie wykluczam, że coś może być na rzeczy i być może były minister sprawiedliwości faktycznie powinien zostać ukarany. Zastanawia mnie inna sprawa, bo z tego co pamiętam, ta śmieszna komisja śledcza ds. Pegasusa niczego mu nie udowodniła. Ogólnie mam wrażenie, że posłowie PiS przychodzą na te komisje głównie dla beki, bo członkowie tych komisji są absolutnie nieprzygotowani – i tutaj mam na myśli absolutnie każdą komisję, bo każda okazywała się potem komedią omyłek. Tak między innymi KO zagospodarowało nasze pieniądze, a trzeba przyznać, że gospodarują nimi na potężną skalę, bo przecież niedawno uchwalili budżet z rekordowym, bo prawie 300 miliardowym zadłużeniem. Już się jednak zdążyliśmy dowiedzieć, że to nie ich wina, tylko PiS (tak zresztą tłumaczą każde swoje niepowodzenie), więc tematu, jak rozumiem, nie ma. Wracając jednak do sprawy Ziobry, to pamiętamy wszyscy, że ABW przeszukało mu mieszkanie, wypatrując jakichś tam brudów. Nie wiem, czy i co znaleźli, ale mam poważne wątpliwości co do legalności tego rodzaju przeszukiwań, ponieważ Zbigniewa Ziobry nie było nawet na miejscu. Nie jestem prawnikiem, nie znam się, ale i tak się wypowiem ( 😉 ). Na zdrowy, chłopski rozum wydaje mi się, że właściciel przeszukiwanego domu powinien być na miejscu, bo przecież istnieje możliwość podrzucenia mu czegoś podczas jego nieobecności. Znalazłam nawet potwierdzenie moich domniemywań, bo jest jasno wskazane, że nawet jeśli właściciel z różnych względów nie może uczestniczyć w przeszukiwaniu należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika lub sąsiada. Z tego co pamiętam, nic takiego nie miało miejsca, a zatem całe to przeszukanie należałoby uznać za nielegalne, obojętnie czego by tam nie znaleźli. Pomijam już tutaj, oczywiście, jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, bo pamiętamy chyba, czym była spowodowana nieobecność Zbigniewa Ziobry na przesłuchaniach komisji oraz podczas przeszukiwania.
Terminator Kaczyński?
Odnoszę jednak wrażenie, że sprawa z Jarosławem Kaczyńskim to jeszcze większa hucpa – na siłę rozdmuchiwana. Prezes PiS-u w każdy miesiąc, dziesiątego, przychodzi złożyć wieniec pod pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. I za każdym razem przychodzi tam grupa obłąkanych nienawistników (przepraszam, ale nie znajduję słów, żeby tych ludzi inaczej nazwać), którzy mu w tym przeszkadzają. Jednym z nich jest Zbigniew Komosa, który złożył pod pomnikiem wieniec z napisem sugerującym, że ś.p. Lech Kaczyński jest winny spowodowania śmierci wszystkich pasażerów oraz załogi Tupolewa. Dokładna treść tego wpisu brzmi: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”, a pod spodem zamieszczono również dopisek: „Stop kreowaniu fałszywych bohaterów” (Nie mogę wyjść z podziwu, jak tacy ludzie potrafią tak łatwo narzucić swoje zdanie innym – mieliśmy „Marsz kobiet”, mimo że nie wszystkie kobiety go popierały; teraz mamy „Naród Polski”, do którego, zdaje się, należę, a jednak nie po drodze mi z taką treścią). Trudno zatem się dziwić reakcji jego brata, który zdecydował się tabliczkę z niesprawiedliwym, w jego opinii, napisem usunąć. Później pojawiła się informacja, że Jarosław Kaczyński miał uderzyć Komosę za obrażanie pamięci jego brata. Na początku nie dowierzałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, bo jednak antypisowski aktywista (cały jego aktywizm w zasadzie ogranicza się do nie lubienia PiS-u) jest od niego sporo wyższy. Wychodziłam z niesłusznego, jak się okazało, założenia, że KO wziął za pewnik zeznania człowieka, który słynie z nienawiści do prezesa PiS-u (na swoje usprawiedliwienie dodam, że to do nich bardzo podobne), a który, nie wiedzieć czemu, zdecydował się opowiedzieć o tym dopiero niedawno. Nie chciało mi się wierzyć, żeby ten facet czekał tak długo, skoro trafiła mu się taka okazja, żeby jeszcze bardziej w Kaczyńskiego uderzyć. Nie mogła się wręcz zmarnować. W dalszym ciągu zastanawiam się, dlaczego ta sprawa wyciekła dopiero teraz, ale trafiłam już na nagranie pokazujące całe zajście. Cała sytuacja wyglądała tak, że Zbigniew Komosa stał z mikrofonem w ręku i domagał się przeprosin; Kaczyński próbował mu ten mikrofon zabrać, ale ze względu na grupę obrońców pana Komosy nie udało mu się to. I wtedy faktycznie się na pana Komosę zamachnął, jednak mam spore wątpliwości, czy w ogóle go trafił – jeżeli tak, to ledwie go dotknął. Nie mam co do tego całkowitej pewności, bo nagranie jest w słabej jakości, ale dla KO był to wystarczający powód, żeby odebrać prezesowi immunitet poselski. Naprawdę, podziwiam spostrzegawczość.
„W ryj dać, mogę dać”
Oczywiście KO postanowiło przekuć całą tę sytuację w swój wyborczy „argument”. Prezes Kaczyński stosuje przemoc! Prezes Kaczyński uderzył polskiego obywatela! Prezes Kaczyński przejawia agresję wobec zwykłych ludzi, którzy się z nim nie zgadzają! Prezes Kaczyński tłumi protesty! On sam, jeden! Troszkę mi się to kłóci z wizerunkiem polityka, który do tej pory budowały media. Bo przecież to taki nieporadny, zagubiony dziadzio jest. Nic nie zrobi bez ochrony. Nie ma rodziny, konta w banku, ani prawa jazdy. I jak taki człowiek ma rządzić całym krajem, przecież on sam sobie zakupów zrobić nie potrafi! Ale już zostawmy ten brak konsekwencji, bo akurat w ekipie Donalda Tuska nie jest to nic nowego, bo chciałabym podejść do tego tematu z ludzkiego punktu widzenia. Szczerze pisząc, gdyby ktoś starał się na każdym kroku obrazić nieżyjącego członka mojej rodziny, to też bym się zdenerwowała. Mocno bym się zdenerwowała, bo pewnych rzeczy przyzwoici ludzie po prostu nie robią. Widocznie pan Komosa do nich nie należy. Nie wiem, czy uciekałabym się aż do próby uderzenia mężczyzny dużo wyższego ode mnie (zwłaszcza że ze względu na dystrofię mięśniową do najsilniejszych kobiet świata zdecydowanie nie należę), ale na pewno bym zareagowała. I, jasna sprawa, komu jak komu, ale posłowi Sejmu RP bardzo mocno nie wypada w taki sposób reagować, mimo wszystko. W dużym jednak stopniu rozumiem jego reakcję, bo jego nieżyjący brat nie może się już obronić, a ilość godzących w jego imię artykułów, która wylała się po 10 kwietnia 2010 roku jest przeogromna. Warto wspomnieć, że obrywa się też córce byłego prezydenta Polski, Marcie Kaczyńskiej, która przecież nie angażuje się politycznie, ale obrywa rykoszetem. Doskonale zdaję sobie sprawę, czego konkretnie czepiają się przeciwnicy PiS-u, ale jednak należy pamiętać chyba o tym, że to jest jej życie, jej sprawa i jej wybory. Ta kobieta nie biega teraz po mediach i nie opowiada, że rodzina i wierność jest najważniejsza, tak jak Dominika Chorosińska. Dlatego nie do końca jest dla mnie zrozumiały fakt, że córce Lecha i Marii Kaczyńskich obrywa się tak bardzo, skoro ani nie moralizuje, ani nie politykuje. W każdym razie w związku z tą sytuacją oberwało się również Sławomirowi Mentzenowi, który ze stoickim spokojem stwierdził, że „mężczyzna musi czasem dać w mordę”. Ponieważ OFICJALNIE POPIERA PRZEMOC. Cóż, ja się z nim zgadzam. Ogólnie, owszem, nie popieram przemocy i uważam, że zdecydowanie większość spraw da radę rozwiązać bez rękoczynów, ale czasami trzeba po prostu stanąć w obronie rodziny. Pisałam zresztą już podobny tekst po tym, jak Will Smith uderzył Chrisa Rocka, bo ten ośmielił się na niestosowne żarty wobec jego partnerki.
M.