Razprozak
Skutki nieleczonego matczakizmu
Profesor Matczak, ojciec niezależnego i buntowniczego rapera reklamującego hamburgery w McDonalds, jeden z najważniejszych autorytetów TVN (stacji założonej przez gościa, którego szef komunistycznej propagandy polecał do robienia propagandy zwierzchnikowi komunistycznej organizacji terrorystycznej – SB), to dzisiaj wielki przyjaciel Ukrainy, wielki wróg Putina, wielki piewca bohaterskiej postawy narodu ukraińskiego.
Po inwazji udostępnił np. wpis lewaka Sierakowskiego, z fragmentami takimi jak „Ukraina cały czas stawia mocny opór rosyjskiemu najeźdźcy i zadaje poważne straty rosyjskiej armii”, „Ukraińcy lepiej znają teren i są dużo bardziej zmotywowani. Pierwsze sukcesy to morale jeszcze podniosły”.
W innym wpisie Matczak sławi bohaterstwo byłego prezydenta Poroszenki, który na pytanie CNN o to, jak długo zamierzają bronić ojczyzny, odpowiedział: „Na zawsze”. Sympatycy profesora również sławią ukraińskie bohaterstwo, dominują głosy takie jak ten: „Uczmy się od Ukrainy walecznej, odważnej postawy!”. Nastrój u Matczaka i jego armii wielbicieli to już właściwie o jeden krok od wołania „BÓG, HONOR, OJCZYZNA!!!”, ewentualnie z dopiskiem, że **** PiS. Bo choć profesorek sam wytykał pisowcom, że nie potrafią zawiesić broni nawet w obliczu takiej sytuacji, to sam szybko wrócił do „dawnej formy” i nawala o pisowcach więcej niż o Putinie.
W jeszcze innym wpisie Matczak cytuje słowa: „Możesz nie być zainteresowany wojną, ale wojna zainteresuje się tobą”. Kto był ich autorem? Otóż żydowski komunista, Lew Trocki. Dlaczego profesor Matczak postanawia przeciwko Putinowi cytować człowieka, który był od Putina JESZCZE ze dwa, trzy razy gorszą kanalią i pełnił kluczową rolę podczas bolszewickiej inwazji na niepodległą Polskę? A to już nie wiem, to już pytajcie profesora. Widocznie cytatów z mniej komunistycznych czy marksistowskich autorytetów świata lewicy akurat nie było pod ręką.
Najfajniejszy był jednak wpis Matczaka ze słowami: „Dziś wojna spotkała Ukrainę, która musi walczyć o rzeczy najważniejsze. Wspieram Ją całym sercem!”.
A ja dziś nie mogę powstrzymać ironicznego uśmiechu, gdy przypominam sobie, jak kilka miesięcy temu ten sam profesor Matczak pisał: „Nie ma wartości, która mogłaby dziecięcą śmierć uzasadnić. Dlatego szlag mnie trafia, kiedy słyszę propagandę zachwalającą patriotyzm umierania”.
A przede wszystkim pisał tak: „Nie umierajcie już nigdy za Warszawę. Róbcie wszystko, aby to piękne miasto rosło, nie umierało, abyśmy nie musieli wspominać sześćdziesięciu trzech dni chwały, ale raczej sześćset trzydzieści lat pokoju i prosperity. Nie umierajcie za Warszawę! Żyjcie dla niej i w niej, idźcie na Schodki. Tam jest pięknie i dobrze, nie ma patriotyzmu śmierci, jest życie, orkiestra dęta, rzeka i przyjaciele”.
Matczaku, pójdź za radą Giertycha i naucz się języka ukraińskiego, a następnie, zamiast sławić bohaterstwo Ukraińców i dopingować ich w walce, wystosuj do nich swój apel! Wykrzycz do nich: „Ukraińcy, NIE UMIERAJCIE ZA KIJÓW! Żyjcie dla niego! Olejcie to, że wam czołgi na ulice wjechały! Idźcie sobie z kumplami posiedzieć nad rzeką! Tam jest pięknie, spokojnie i bezpiecznie! Puśćcie sobie muzę, mogę wam podesłać kilka kawałków mojego syna rapera! Ma fajne i wartościowe kawałki, na przykład ten o tym jak „stawiał kloca” w Toi Toiu, o tym że lubi sobie poimprezować i że „jebie nas to, że stare baby na Powiślu nie mogą zasnąć”. Tak, Ukraińcy, zróbcie sobie balangę, nie stawiajcie oporu, nie umierajcie za Kijów! Nachlejcie się, zajarajcie coś, postawcie kloca w kiblu i po prostu się bawcie! Nie ma po co się narażać, złóżcie broń, bo przecież jak już wcześniej wspominałem – „nie ma takiej wartości, która mogłaby dziecięcą śmierć uzasadnić”. Ukraińcy, NIE UMIERAJCIE ZA KIJÓW!!!”
Czemu tak teraz nie wołasz, profesorku? Gdzie tu konsekwencja? Nagle okazuje się, że jednak SĄ jakieś wartości, za które warto walczyć i umierać? A może to po prostu zależy od kraju? Może jesteś za tym, żeby wszystkie inne kraje szanowały honor, ojczyznę i jej niepodległość, a Polska powinna się poddawać i wywieszać białą flagę za każdym razem, gdy taki albo inny putin tupnie nogą?
Kiedy zaorałem profesora za ten tekst w sierpniu ubiegłego roku, był łaskaw zaszczycić mnie swoją obecnością w komentarzach, gdzie wygłosił mi profesorskim tonem moralizatorski wykład o „chorej, prawicowej, nacjonalistycznej narracji, która podnosi swój ohydny łeb” i którą należy „zwalczać”. Dowiedziałem się też, że ludzie tacy jak ja są „groźni dla naszych dzieci”.
Wiecie czemu Putin, póki co, łamie sobie zęby na Ukrainie i napotyka tam o wiele potężniejszy opór, niż się spodziewał? Dzieje się to WŁAŚNIE DLATEGO, że ukraiński naród w dupie miał opinie swoich Matczaków. Ukraińcy mieli w dupie pseudofilozoficzny bełkot pseudo-pacyfistów, których jedyną odpowiedzią na świat pełen Putinów jest skrzeczenie hasła: „NIGDY WIĘCEJ WOJNY”. Tak jakby nie docierało do ich zabetonowanych ideologicznie głów, że aby to hasło miało jakikolwiek sens i jakąkolwiek skuteczność, musiałyby je respektować WSZYSTKIE STRONY KONFLIKTU, i w ogóle – WSZYSTKIE kraje na świecie. Wystarczy, że jeden kraj oleje to hasełko i napadnie sobie na kogoś, a hasło „NIGDY WIĘCEJ WOJNY!” można sobie wtedy wydrukować na kartce i spłukać w Toi Toiu, razem z „klocem” rapera Maty. Bo kiedy jesteś atakowany, to musisz się bronić, zamiast piszczeć pięknie brzmiące, ale puste w środku lewackie gównohasełka o tym, żeby „nigdy więcej wojny” albo o tym, żeby „nie umierać za to albo tamto miasto”. Ukraińcy bronią swoich miast i dzielnic, bo kochają swój kraj, wykazują się godnym pochwały patriotyzmem, i mają głęboko w dupie, czy jakiś profesorek nie zacznie ich za to wyzywać od nacjonalistów (albo i gorzej).
Potem jeszcze profesor buńczucznie zapowiedział, że nie odpuści takim jak ja. Następnie urządziłem mu w kolejnym wpisie jedną z najbrutalniejszych merytorycznie orek, jakie czytelnicy mojego profilu kiedykolwiek widzieli (mimo ściany tekstu i obciętych zasięgów polubiło go 4 tysiące osób i chyba pod żadnym innym tekstem nie dostałem tylu przychylnych komentarzy co wtedy), a pan profesor Matczak… nagle zmienił zdanie i mi odpuścił, bo nie pisnął już ani słowem.
Na zakończenie już tylko dodam, że Matczak ostatnio napisał tekst pod tytułem „Wirus TVP, ziobroza i czarnkizm nieleczone kończą się putinizmem”.
Paradoks polega na tym, że opublikował to w „Wyborczej”, czyli w gazecie, która za rządów Tuska ganiła PiS za „zamrożenie” naszych relacji z Rosją Putina, i wychwalała Platformę za to, że – niedługo przed Smoleńskiem – zdecydowała się je „ocieplić”.
Cóż tu więcej dodać? Może tylko tyle, że idąc za tokiem „rozumowania” profesora – nieleczony matczakizm kończy się takim krzywdzeniem logiki, że po tym zabiegu nadaje się ona tylko do spuszczenia jej w Toi Toiu.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Razprozak
XXI wiek, era postępowej tolerancji, a wy nadal anty-pedo…?
Razprozak
Biedne, szlachetne, pokrzywdzone ofiary totalitaryzmu
Wyobraź sobie taką sytuację. Zaglądasz na Wikipedię, żeby na szybko znaleźć jakąś oficjalną informację na temat hitlerowskiej partii NSDAP, albo: jakiegoś współczesnego, jawnie nazistowskiego ugrupowania, czczącego Hitlera, Goebbelsa i pozostałych psycholi, dajmy na to, że pod nazwą: ruch Trupiej Czaszki. Ale Twój wzrok nagle przykuwa pierwszy, najważniejszy akapit, niejako streszczający i podsumowujący przekaz całego artykułu. Czytasz w nim:
„Historia nazistowskiego ruchu Trupia Czaszka jest głęboko zakorzeniona w ruchu praw obywatelskich, i ruch ten rzeczywiście odegrał kluczową rolę w procesie uświadamiania obywateli odnośnie antypaństwowych zagrożeń, przyczynił się też do wzrostu świadomości narodowej i dążeń do całkowitej integracji europejskiej pod znakomitym przewodnictwem Niemiec. Historia ruchu jest ideologicznie związana z nazizmem, antykomunizmem, filozofią znanego myśliciela Alfreda Rosenberga. Wielu działaczy ruchu Trupiej Czaszki było zmuszonych do ukrywania się i prowadzenia podziemnej działalności, w związku z antynazistowską nagonką i wysokim poziomem represji politycznych, wymierzonych przeciw osobom o poglądach nazistowskich.”
Pomyślisz: nie, to niemożliwe, nigdy nie znajdziesz czegoś takiego na Wikipedii ani w żadnych innych źródłach głównego nurtu! I wiesz co? Masz rację. Czegoś takiego, skierowanego w TĘ stronę, rzeczywiście nie znajdziesz. Jeśli jednak zajrzysz na amerykańską Wikipedię i zechcesz poczytać o „Historii Komunistycznej Partii USA”, to szukając informacji o partii popierającej najbardziej morderczą i nieludzką ideologię w dziejach ludzkości, już w pierwszym (kluczowym) akapicie znajdziesz… coś TAKIEGO.
„Historia Komunistycznej Partii USA jest głęboko zakorzeniona w historii amerykańskiego ruchu robotniczego, a Komunistyczna Partia USA rzeczywiście odegrała kluczową rolę w początkowych zmaganiach mających na celu zorganizowanie amerykańskich robotników w związki, oraz w ruchy praw obywatelskich i ruchy antywojenne. Historia KP USA jest ideologicznie związana z komunizmem, ruchem robotniczym i marksizmem. Wielu członków partii było zmuszonych do ukrywania się i prowadzenia podziemnej działalności, w związku z wysokim poziomem represji politycznych, wymierzonych przeciw komunistom.”
To nie żart. To się dzieje naprawdę. Jak większość z czytelników wie, jestem już po wydaniu książki „Manifest Antykomunistyczny”, a jednak fakty które na bieżąco odkrywam i tempo, w jakim ogłupione społeczeństwa dają sobie narzucić jawnie komunistyczną perspektywę, w dalszym ciągu potrafią mnie zaskoczyć. Na tę upiorną „ciekawostkę” natknąłem się w trakcie zbierania materiałów do mojej drugiej książki, która ukaże się pod koniec roku, i już dziś deklaruję, że tego wątku w niej nie pominę. Wypunktuję tam bardzo dokładnie brud, kłamstwo i manipulacje zawarte w zacytowanym wyżej fragmencie, z którego nowe pokolenie uczy się historii świata. Ośmieszę próby robienia z komunistów „ofiar politycznych represji”. To były kanalie, przy których dzisiejszy idol współczesnych spadkobierców marksizmu, George Floyd, to rzeczywiście „świętoszek”.
Nigdy nie pogodzę się z rzeczywistością, w której – zamiast jasno i stanowczo nazywać po imieniu i bezwarunkowo potępiać OBIE najbardziej zabójcze ideologie w dziejach – świat koncentruje wszystkie siły na potępianiu jednej z nich (czyli nazizmu), a tę drugą coraz bardziej bezczelnie i zuchwale wybiela, a coraz częściej wręcz: otwarcie popiera. Twoje ofiary są gorsze od moich. To schizofreniczna rzeczywistość. To sranie na groby ofiar Katynia i plucie w twarz potomkom wszystkich spośród wielu milionów ofiar chorej, krwiożerczej, zakompleksionej ideopatologii, jaką był, jest i będzie komunizm. Pozostaje mi tylko trzymać się nadziei, że „ludzi dobrej woli jest więcej”, i że Wy, czytelnicy, mimo lewicowej potęgi propagandowej, też nigdy się nie pogodzicie na tak ukształtowany świat.
/////
Dla chętnych, link do mojej książki: https://sklep-niezalezna.pl/pl/p/JUZ-JEST-Manifest-Antykomunistyczny-%E2%80%9ERazprozak-czyli-Lukasz-Winiarski/1627
Link do wspomnianego artykułu: https://en.wikipedia.org/wiki/History_of_the_Communist_Party_USA
Razprozak
Aktor skompromitowany myśleniem samodzielnym
Chris Pratt to jeden z najsympatyczniejszych gości w branży filmowej – i to bez podziału na lewackie Hollywood, polskie piwniczne kino prawicowe i wszystkie pozostałe kategorie. Jeden z internautów swego czasu słusznie zauważył, że gdyby psy z rasy Golden retriever mogły być ludźmi, byłyby dokładnie takie jak Chris Pratt. Trzeba się mocno postarać (albo mieć jakieś problemy ze sobą i ukryte kompleksy), żeby tego gościa darzyć niechęcią. Zabawny, ludzki, przyjazny, całkowicie pozbawiony gwiazdorskich manier, zarażający pozytywną energią. No taki po prostu ludzki Golden retriever, lepiej się go podsumować nie da. Ewenement w czerwonodywanowym świecie nadętych bufonów z Hollywood.
Nie będę się zagłębiał w ocenę jego talentu aktorskiego, żaden ze mnie wybitny znawca w tej dziedzinie, poza tym choć bardzo lubię Pratta, właściwie nie oglądam jego filmów, zresztą odkąd prowadzę swój profil, zdecydowanie więcej czytam niż oglądam. Ale oglądałem mało u nas znany serial komediowy „Parks and recreation” i świetnie tam sobie ów aktor radził. Zagrał głupiutkiego ale sympatycznego Andy’ego. W jednej ze scen Pratt zaskoczył obsadę i pozwolił sobie na improwizację – miał wpisać w internecie objawy choroby swojej koleżanki z pracy i na tej podstawie pomóc jej ustalić, co się z nią dzieje. Wklepał więc kilka słów i zawołał: „Wpisałem twoje symptomy w wyszukiwarkę, żeby sprawdzić co ci dolega, i tu piszą, że możesz mieć problemy z połączeniem sieciowym”. Reżyserowi tak się jego improwizacja spodobała, że nie tylko włączył ją do serialu, ale i po czasie z udawaną zazdrością nazwał ten moment najzabawniejszym w całej historii serialu. Wybaczcie przydługi wstęp, ale mam płacone na zasadzie: sztabka złota za każdy akapit, więc – sami rozumiecie. W następnym tekście podam przepyszny przepis na szarlotkę.
Pratt jest też „dobrze ohajtany” – z córką Arnolda Schwarzeneggera, wzorowego lewaka, wielkiego przyjaciela ideologii LGBT i innych neomarksistowskich środowisk. Same plusy! Nic tylko robić karierę, śnić swój hollywoodzki sen i zbierać oklaski oraz biustonosze rozpiszczanych fanek. Ale nagle okazuje się, że na tym podręcznikowym wizerunku jest skaza. I to skaza nie do zmycia.
Otóż Chris Pratt jest… chrześcijaninem. I to takim wierzącym. Na Instagramie wrzuca zdjęcie ze swoją żoną, pisze o jej „czystym sercu” i o tym, że poznali się w kościele. O Bogu i swojej wierze wypowiadał się częściej. Tyle wystarcza, żeby znaleźć się na czarnej liście, jako wróg ludu. Joe Rogan, znienawidzony przez lewicę komentator mający gigantyczne zasięgi, już kilka miesięcy temu zauważył, że Pratt jest niewygodny: „Nawet Chris Pratt ma problemy przez to, że jest chrześcijaninem, mimo że to najsympatyczniejszy facet, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Wymyka się ze schematu. Jest chrześcijaninem, wypowiada się o tym raczej otwarcie, i z tego powodu go atakują. On po prostu wierzy w Jezusa i stara się być dobrym człowiekiem, a oni na to reagują na zasadzie: pierdolić go”. Warto dodać, że sam Rogan nie jest chrześcijaninem, deklaruje się jako agnostyk.
Jego słowa w ostatnich dniach nabierają aktualności. Jedna z użytkowniczek Twittera zaczęła nawoływać do usunięcia Pratta z obsady kasowych filmów z serii „Strażnicy Galaktyki” i zastąpienia go innym aktorem. Pomyślicie: po co przejmować się opinią jakiejś idiotki? Problem polega na tym, że jej tweeta polubiło ponad… 200 tysięcy osób. Warto dodać, że owa internautka identyfikuje się jako „ona”, że w swoim opisie umieściła informację, iż popiera aborcję, jest antyrasistką, domaga się zlikwidowania policji i jest – uwaga – przeciwniczką „WYKLUCZANIA”. Dlatego domaga się wykluczenia chrześcijańskiego aktora z obsady filmu. Bo jest przeciwniczką wykluczania.
Pratt wywołuje taką wściekłość nie tylko dlatego, że ma czelność deklarować się jako chrześcijanin, a nie jako marksista, ale również dlatego, że poszła plotka, iż bywa w kościele, który ma czelność nie kochać LGBT i nauczać swoich wiernych według Pisma Świętego, a nie według CNN albo jakiejś amerykańskiej wersji „Gazety Wyborczej”. Reżyser twardo wstawił się za gwiazdą swoich filmów i poinformował, że jeśli Pratt zostanie usunięty z obsady, to on na znak protestu zrezygnuje ze swojej funkcji. Odpisał też bezpośrednio na wpis, który zdobył tak ogromną popularność (cytuję za portalem Antyradio): „Wiem nawet do jakiego kościoła chodzi. A Ty wiesz? (Odpowiedź brzmi: nie, nie wiesz, ale słyszałaś od kogoś, kto słyszał od kogoś, że on chodzi do tego kościoła, więc pomyślałaś: O, okej, wierzę w tę okropną rzecz, którą przeczytałam o znanej osobie w internecie)”.
No i wtedy dostało się im obu. Niejaka Alison Stine z portalu Salon.com wypociła artykuł pod wiele mówiącym tytułem: „Skompromitowany reżyser staje w obronie skompromitowanego aktora”. Postępowa wariatka nazywa aktora skompromitowanym, a jej oskarżenie pod jego adresem polega nie tylko na tym, że chodzi on do kościoła który jej nie pasuje, ale i na tym, że „unika tematu swojego członkostwa w tym kościele, unika tematu poglądów kościoła i jego własnych na temat praw gejów”. Rozumiecie…? Oni nienawidzą go nie za to, że mówi coś, co im się nie podoba – lecz za to, że nie mówi tego, co im się podoba…!
Tu sam się nasuwa Mackiewicz i jego antykomunistyczny majstersztyk „Zwycięstwo prowokacji”, sprzed 60 lat: „nie wolno w ustroju komunistycznym bronić się nawet milczeniem. Odwrotnie, wszyscy muszą mówić. Mówić to co im się każe”. Te słowa idealnie pasują do przebrzmiałej gwiazdki polskiej sceny muzycznej, Piaska, który choć przez całe życie stronił od brudzenia się polityką, ideologią i moralizowaniem, jakiś czas temu zrobił ze swojego coming-outu obrzydliwy spektakl polityczny, byle tylko płynąć z mainstreamem i zostać przez niego pogłaskanym.
Tak, dzisiaj każdy MUSI uwielbiać marksistowską ideologię LGBT. Nie wystarczy, że nią nie gardzisz – absolutnie MUSISZ ją popierać. Nie wystarczy, że nie jesteś jej wrogiem – MUSISZ być jej przyjacielem i sługą. Nie wystarczy, że jej nie hejtujesz – musisz prześcigać się z innymi we wjeżdżaniu jej w tyłek. W dzisiejszych czasach nie tylko nie wolno ci wyrażać swojego zdania. Nie wolno ci go nawet posiadać.
Jeśli nie beczysz razem z resztą stada, jesteś intruzem.