Connect with us

Wojciech Kozioł

„Antysemityzm” w Polsce, a antysemityzm w Niemczech

Jedna Norweżka z durnym transparentem wystarczyła, by znowu Polskę obwinić za wszelki antysemityzm tego świata. Jednocześnie nikt jakoś głośno w mediach nie mówi, co tam słychać u naszego niemieckiego sąsiada, który ostatnimi czasy bije rekordy w statystykach na temat rasizmu i antysemityzmu.

Avatar photo

Published

on

Na „cywilizowanym i europejskim” zachodzie odbywają się gigantyczne marsze propalestyńskie, atakowane są synagogi, a ilość incydentów antysemickich bije kolejne rekordy. Tymczasem w Polsce przeszły nieporównywalnie mniejsze i spokojniejsze manifestacje, gdzie jedyną osobą, która rzeczywiście podpadła pod antysemityzm była… Norweżka. Ale mediom nie przeszkodziło, by całą uwagę na temat antysemityzmu skupić na, a jakże, Polsce.

X.com (dawniej Twitter)

W sumie ciężko komentować to całe zajście, które dotyczyło Polski, bo u nas to naprawdę miało charakter nieproporcjonalnie mniejszy, niż we Francji czy Niemczech. Niemniej to właśnie na nas skupiła się uwaga niektórych środowisk, które już zaczęły Polsce wypominać Auschwitz i obozy zagłady.

A co słychać w tym samym czasie w Niemczech, które zawsze lubią być pionierami w moralizowaniu? Bo zainteresowanie mediów tym jednym transparentem w rękach Norweżki jest podejrzanie nieproporcjonalne do tego, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. Garść informacji z ostatnich tygodni i dni:

  • 27 września – niemieckie służby rozbijają neonazistowską organizację, która liczyła około 150 osób;
  • Na rynku niemieckim pojawia się książka „Córka Lilli. Życie mojej matki w cieniu przeszłości. Niemiecko-żydowska historia„, która opisuje jak antysemityzm i rasizm nie zniknęły z niemieckiego społeczeństwa i to pomimo prawie 80 lat od końca wojny;
  • 1 października – antysemicka i propalestyńska demonstracja w Berlinie-Neukoelln.;
  • 8 października – Komisarz ds. antysemityzmu dostrzega rosnące zagrożenie dla Żydów w RFN w związku z atakiem Hamasu na Izrael (nagłówek dosłownie wzięty z PAP);
  • w tym samym dniu kanclerz Niemiec mówił, że „Świętowanie na naszych ulicach tych okropnych czynów jest nie do zaakceptowania”;
  • 10 października – pojawia się informacja o współpracy islamskich organizacji terrorystycznych, które współpracują z władzami niemieckich landów. Największe antysemickie wzmożenie widać było na terenach Hamburga, ale tendencja ta dotyczyła również innych obszarów;
  • 11 października – na pozostałościach Muru Berlińskiego pojawiły się swastyki, oraz hasła „kill Juden” (zabić Żydów). Był to kolejny incydent antysemicki w stolicy Niemiec;
  • w tym samym dniu berlińska policja zakazała zaplanowanych demonstracji propalestyńskich, ponieważ obawiała się podżegania do nienawiści, fali antysemityzmu oraz zagrożenia dla porządku publicznego;
  • 13 października – Centralna Rada Żydów w Niemczech alarmuje, że fala nienawiści i antysemityzmu w szkołach przebija wszelką skalę i „jest szokiem”;
  • tego samego dnia szefowa poradni ds. przemocy i dyskryminacji na tle antysemickim ostrzega, że „poczucie bezpieczeństwa Żydów w Niemczech zostało zachwiane”;
  • 14 października – policja przerywa kolejną antysemicką i propalestyńską demonstrację Berlinie;
  • w tym samym dniu we Frankfurcie zatrzymano około 100 osób w kilkuset osobowej demonstracji antysemickiej i propalestyńskiej;
  • 18 paźddziernika – synagoga w Berlinie została obrzucona koktajlami mołotowa;
  • 20 października – społeczności żydowskie alarmują do władz, że nie czują się bezpiecznie w Niemczech. Rabini mówią, że odradzają innym Żydom nosić jarmułki. Sami przyznają, że obawiają się pogromów;
  • w tym samym dniu Federalne Stowarzyszenie Ośrodków Badań i Informacji o Antysemityzmie (RIAS) zarejestrowało łącznie 202 przypadki antysemityzmu w Niemczech w ciągu dziesięciu dni od krwawego ataku na Izrael przez Hamas. To o 240 procent więcej niż w tym samym czasie rok wcześniej (cytat dosłowny z PAP);
  • 21 października – wielotysięczne propalestyńskie i antysemickie demonstracje w Berlinie i Duesseldorfie. Z kolei w Halle święto żydowskie zostało odwołane z powodu obawy przed atakami na Żydów;
  • 23 października – Bundestag jak i prezydent RFN dzień wcześniej alarmują, że antysemitym to „czerwona linia”. Tego samego dnia ktoś rzucił kamieniem w żydowski szpital w Berlinie;

I jak myślicie, co wywołało większe oburzenie w mediach? Norweżka w Polsce czy rekordowe antysemickie incydenty w Niemczech? Pozostawiam to pytanie do swobodnej interpretacji.

W przypadku Polski naprawdę trzeba się postarać, by takie zajście miało miejsce. Czasem przybiera to już formę czystej prowokacji, jak spalenie statutu kaliskiego. Problem, a raczej jego brak, leży w tym, że u nas nie wychodzi to poza wąską grupkę radykałów, którzy słyną z najróżniejszych ekscesów i są powszechnie znani. Inną opcją są już po prostu wręcz naiwne prowokacje, czy wafelkowe „urodziny Hiltera” w lesie, gdzie „przypadkiem” byli reporterzy jednej ze stacji telewizyjnych.

Natomiast na zachodzie przybiera to już realny problem, gdzie nie tylko biorą udział radykałowie, ale również wielotysięczne społeczności muzułmańskie. I jest to między innymi pokłosie fatalnej polityki migracyjnej zachodnich państw unijnych.

X.com (dawniej Twitter)
X.com (dawniej Twitter)

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Wojciech Kozioł

Platforma uczy, jak upartyjnić CPK

W ostatnich dniach pełnomocnik do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego Maciej Lasek stwierdził, że „były obóz rządzący stara się za wszelką cenę upartyjnić dyskusję wokół rozwoju kraju, w tym na temat CPK.” Jednak słowom posła Laska przeczą nie tylko fakty, ale i jego własne słowa.

Avatar photo

Published

on

W ostatnich dniach pełnomocnik do spraw Centralnego Portu Komunikacyjnego Maciej Lasek stwierdził, że „były obóz rządzący stara się za wszelką cenę upartyjnić dyskusję wokół rozwoju kraju, w tym na temat CPK.” Jednak słowom posła Laska przeczą nie tylko fakty, ale i jego własne słowa.

Ciężko obecnie o większą hipokryzję w szeregach przeciwników CPK, niż to co prezentuje sobą Maciej Lasek, gdy mówi, że „czasy amatorów przeminęły”, a dyskusję należy „zostawić ekspertom”. We wcześniejszym gronie ekspertów naprawdę ciężko doszukać się jakichś powiązań partyjnych, a większość (jeśli nie wszyscy) związani byli ściśle z branżą i to niekiedy przez kilkadziesiąt lat.

Natomiast sam poseł Lasek przyznawał nie raz, że obecni ludzie to są ci, których on zna, a w tym gronie mamy takie osoby jak np. byłego szefa ochrony lotniska, który później zajmował się marketingiem – jak widać obecnie takie kompetencje wystarczają.

Jednak, jeśli poszperać głębiej, to można znaleźć jeszcze więcej ciekawych rzeczy. Dla siedzących w temacie nie będzie odkryciem, ale dla osób rzadko mających z tym tematem styczność to może być zaskoczenie.

Otóż poseł Lasek był wcześniej bardzo blisko związany z organizatorami inicjatywy „Stop CPK”. Nawet sam przez długi czas miał ustawiony taki hasztag na swoim profilu, czyli musiał być bardzo oddany sprawie. Dziś niechętnie dzieli się szczegółami na temat współpracy z tą inicjatywą.

Co więcej, jest także członkiem „Parlamentarnego Zespołu ds. Przeskalowanych Inwestycji (m.in. CPK) i Przymusowych Wywłaszczeń”. Tak, to „CPK” nie jest tam wtrąceniem własnym, a częścią właściwego tytułu zespołu.

Kolejny ciekawym faktem jest to, że w zespole tym zasiadają wyłącznie (sic!) członkowie Platformy Obywatelskiej. Jest to niezwykle znamienne dla tego projektu i znów potwierdza tezę, że to PO jest najbardziej negatywnie nastawioną (i chyba zarazem jedyną) partią, która walczy z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego.

W poprzedniej kadencji Maciej Lasek również zasiadał w ty zespole (pełniąc w nim funkcję wiceprzewodniczącego. Podobnie jak obecnie, wtedy również zespół składał się wyłącznie z członków Platformy Obywatelskiej.

Continue Reading

Wojciech Kozioł

W politycznej matni

Niekończący się festiwal w postaci walki obozów politycznych zaczyna znowu wracać do hasła „przedterminowych wyborów”. Jednak czy takie rozwiązanie w ogóle jest wykonalne?

Avatar photo

Published

on

Niekończący się festiwal w postaci walki obozów politycznych zaczyna znowu wracać do hasła „przedterminowych wyborów”. Jednak czy takie rozwiązanie w ogóle jest wykonalne?

Technicznie rzecz ujmując – tak. Jednym z najłatwiejszych sposobów byłby po prostu nieuchwalony budżet (na czas pisania tekstu jeszcze to się nie wydarzyło). To by skutkowało wcześniejszym rozwiązaniem parlamentu i rozpisaniem wcześniejszych wyborów.

Jednak nawet, poza tym pojawiają się głosy ze strony Donalda Tuska jak i obozu Prawa i Sprawiedliwości w postaci przestrogi, że takie rozwiązanie wisi w powietrzu. Szanse są na nie nieduże (ze względu na i tak dużą ilość wyborów w tym roku), ale nigdy nie można tego wykluczyć.

Można też dokonać samorozwiązania i wtedy wszelkie dywagacje schodzą na dalszy plan. Jednak czy taka gra jest warta świeczki?

Dolanie oliwy do ognia

Takie rozwiązanie jednak niosłoby ze sobą szereg konsekwencji, w dużej mierze tych negatywnych. Znów równałoby się to podsycaniu wojny wewnętrznej, ale też byłby to kolejny cios w polskie projekty infrastrukturalne, dalsze zbrojenia, czy po prostu w ogólną stabilność państwa.

Jedyna logika, która stoi za takimi krokami to dla Platformy próba jeszcze większego utopienia PiS i wiara we własne sondaże. Z kolei dla PiS to szansa na zreflektowanie się i dokonanie jakiegoś „wewnętrznego oczyszczenia”. Choć akurat to w polskiej polityce bardzo rzadko się dzieje.

Jednak należałoby zadać sobie pytanie, czy któraś ze stron nie przelicytowałaby w pewnym momencie swoich założeń, zwłaszcza jeśli mowa o kluczowych sprawach dla polskiego bezpieczeństwa. Zauważmy, że gdyby jakimś cudem w Prawie i Sprawiedliwości pojawił się „rachunek sumienia” za ostatnie kilka lat, gdzie doszliby do porozumienia z PSL, Konfederacją czy nawet Lewicą i zarządzili coś na wzór „rządu technicznego” – to czy byłoby to abstrakcyjne? Wbrew pozorom nie. Jeśli taka koalicja wyszłaby z założenia, że zajmują się tylko kluczowymi sprawami i odrzucają rzeczy znacząco dzielące, to taka forma mogłaby być na jakiś czas skuteczna.

Takie założenie wynika z faktu, że wszystkie wyżej wymienione partie są za projektami, które w przyszłości staną się fundamentami polskiego bezpieczeństwa energetycznego oraz transportu. To stoi za to w opozycji do tego, co proponuje obecnie Platforma Obywatelska. Nawet jeśli założyć, że Lewica z Konfederacją się w tych kwestiach nie dogadają (co jest dyskusyjne), to połączenie PiS-PSL-Konfederacja byłoby jak najbardziej wykonalne, a każda z tych partii skutecznie by mogła trzymać na wodzy swojego koalicjanta.

Niestety w takim założeniu kluczowa jest postawa PiS, gdzie najtwardszy elektorat nie dopuszcza do siebie myśli o takich rozwiązaniach. Obie partie są traktowane tam jako zdrajcy czy nawet agenci wpływu. Ustawienie się w takiej pozycji daje jednak bardzo dobry punkt wyjścia dla Platformy, która jest bardziej skora do koalicji, ale po kryjomu krótko trzyma każdego z koalicjantów.

Continue Reading

Wojciech Kozioł

Polsko, bądź ambitna

Polska pilnie potrzebuje strategicznych projektów infrastrukturalnych – fakt, nie opinia. Czy elektrownia atomowa jest konieczna? Tak. A CPK? Jak najbardziej. Port kontenerowy? Zdecydowanie tak. I można jeszcze wymienić kilka takich inicjatyw. Dla jednych będzie to „megalomania”, ale dla zdecydowanej większości to po prostu inwestycja w przyszłość.

Avatar photo

Published

on

Polska pilnie potrzebuje strategicznych projektów infrastrukturalnych – fakt, nie opinia. Czy elektrownia atomowa jest konieczna? Tak. A CPK? Jak najbardziej. Port kontenerowy? Zdecydowanie tak. I można jeszcze wymienić kilka takich inicjatyw. Dla jednych będzie to „megalomania”, ale dla zdecydowanej większości to po prostu inwestycja w przyszłość.

Po październikowych wyborach (a w zasadzie jeszcze przed nimi) zachodziły obawy, że poszczególne projekty mogą nie dojść do skutku. Co jest o tyle ciekawe, ponieważ większość społeczeństwa stoi za nimi. Mało tego, nawet większość polityków dogaduje się w tej sprawie. A powiedzmy sobie szczerze, nie ma wielu idei, które łączyłyby Lewicę, Konfederację, PSL i PiS. Celowo tutaj nie zostały wymienione Platforma oraz ugrupowanie Szymona Hołowni. PO ma tutaj rolę dominującą i nie jest to zaskoczeniem. Polska 2050 z kolei ma w swoich rękach resort odpowiedzialny za środowisko, a więc elektrownię jądrową, która nadal stoi pod znakiem zapytania.

Nie należy pokładać nadziei w tym, że ewentualne powołanie rzecznika czy też jakiegoś specjalnego koordynatora ds. EJ. Warto się w takiej sytuacji odnieść do sytuacji z Centralnym Portem Komunikacyjnym, który jest dosłownie torpedowany przez nową ekipę rządzącą.

„Bo CPK to projekt pisowski”

To jeden z „argumentów” używanych przez stronę przeciwną, wobec tego projektu. Obok niego znajdziemy jeszcze „megalomanię”, „nie stać nas” czy to, że są to „fanaberie Kaczyńskiego”.

Innym jest fakt, że oddelegowanie do CPK osoby Macieja Laska, który był jednym z „hasztagowców” grupy „StopCPK” jest dobitnym sygnałem, że ten Centralny Port musi zostać utopiony. Po prostu. Jednak jest to wyłączna inicjatywa Platformy, bo w tym wypadku również większość środowiska politycznego jest „za”.

Jednak machina medialna, jaką obecnie dysponuje PO, jest przeogromna i widać to doskonale, jak manipulowane są „debaty” i informacje o CPK. Podawanie fałszywych wyliczeń i kwot, przedstawianie apolitycznych specjalistów jako „pisowców” i zastępowanie ich znajomymi Macieja Laska (do czego sam się przyznał). Dosłownie nie ma tu żadnego znaku, który by miał świadczyć o tym, że PO będzie chciała dokończyć ten projekt.

Bądźmy ambitni

Do czego to doszło, żeby projektu infrastrukturalne (nawet nie największe w Europie) miały być symbolem ambicji. Choć z pewnością są one krokiem w tym kierunku, ale daleko im do jakiejś „megalomanii”. Wręcz przeciwnie, to krok w stronę normalności. Tak samo jak elektrownia jądrowa, która nie tylko jest projektem, który da nam czystą i tanią energię na kilkadziesiąt lat, ale również stworzy bazę technologiczną, której nam przez lata brakowało.

Gdzie zatem szukać odpowiedzi na pytanie, komu to wszystko najbardziej przeszkadza? Platforma stara się to brać na siebie, choć jest „tylko” wykonawcą. Natomiast zlecenia najpewniej idą z pewnego państwa na zachód od Odry, któremu bardzo nie na rękę, czystym przypadkiem, były właśnie te projekty.

Continue Reading