Connect with us

Nawiasem Pisząc

Dramat małego Kamila – bezsilność państwa czy odwracanie wzroku?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Jestem Wam winna parę słów wyjaśnień odnośnie mojego ostatniego wpisu na temat tragicznej śmierci 8-letniego Kamila na FB. Skupiłam się tam tylko na jednym problemie, czyli przyznaniu na siłę opieki nad dzieckiem patologicznej matce, która wiąże się z tak samo patologicznym facetem, czego efektem jest cierpienie dzieci. Użyłam tam zwrotu, parafrazuję: „Jeżeli faktycznie szkoła nic nie widziała…”. Nie chodziło mi oczywiście o to, że wierzę w nieświadomość nauczycieli, bo niestety tego typu przypadki są zazwyczaj smutną konsekwencją wielomiesięcznych zaniechań, odwracania oczu i milczenia. I tłumaczyć mogą się teraz wszyscy, a tak naprawdę wytłumaczenia nie ma i nie powinno być. Bo o ile po matce i ojczymie tego biednego chłopca nie można się było spodziewać niczego innego, o tyle od instytucji, które istnieją m.in. po to, aby dbać o bezpieczeństwo dzieci należy wymagać, żeby o to bezpieczeństwo zadbały. Do postu podeszłam bardzo emocjonalnie, bo naprawdę trzepnęła mną ta sprawa i cały czas chodzę wściekła i rozczarowana. Jednak to mnie w żaden sposób nie tłumaczy, bo przecież sama wielokrotnie krytykowałam np. lewicę, że do wielu problemów podchodzą TYLKO I WYŁĄCZNIE emocjonalnie, a tutaj sama zrobiłam dokładnie to samo i nie dałam rady zebrać po kolei faktów i wszystkie, jak należy, opisać. Teraz jednak naprawię swój błąd, chociaż na pewno przy pisaniu tego tekstu parę razy zaleję mnie krew.

Matka jest zawsze lepszym rodzicem?

Najpierw zajmijmy się problemem, który już podejmowałam w poprzednim wpisie, czyli właśnie faworyzowaniu matki w sądach rodzinnych, mimo że istnieje aż nazbyt wiele argumentów, żeby tego nie robić. Po pierwsze to był wręcz modelowy przykład pary, która te dzieci traktuje jako maszynkę do „zarabiania” pieniędzy, bo ani matka (nie wiem, czy ta kobieta jest w ogóle godna tego określenia), ani jej partner nie mieli żadnego stałego źródła dochodu, więc utrzymywali siebie i dzieci (na pewno było dwóch chłopców, ale niektóre źródła piszą, że mieszkało tam jeszcze najmłodsze niemowlę) z zasiłków i alimentów plus tego, co ewentualnie nakradł ten gnojek. Warunki, w których żyli, były tak urągające i tak odbiegające od ludzkich, że w niektórych przypadkach nawet TOZ nawet psa by stamtąd zabrało, ale dzieci – jak najbardziej można, lepiej im tam będzie niż przy ojcu, prawda? A trzeba pamiętać, że mieszkała tam jeszcze siostra tej kobiety z partnerem, którym najwyraźniej nie przeszkadzało maltretowanie dzieci. Oboje odpowiedzą za brak udzielenia pomocy i grożą im… trzy lata więzienia. Zwierzę, które skatowało chłopca (chociaż tutaj mam wątpliwości, czy nie obrażam przypadkiem zwierząt) dostanie prawdopodobnie dożywocie (w ciepłej celi na oddziale chronionym), ale obawiam się – znowu! – że matka zostanie potraktowana łagodniej, bo przecież to nie ona biła, a w sądzie opowie pewnie łzawą historyjkę, jak to ona sama była maltretowana i zastraszana. Mam nadzieję, że sędzia nie da wiary takim zeznaniom, bo kryła ona potwora, który znęcał się nad jej synem i bagatelizowała jego kolejne obrażenia. Drugim argumentem, żeby nie oddawać dzieci tym psychopatom, był fakt, że oboje mieli problem z alkoholem. Czyli środki, które otrzymywali od państwa za OPIEKĘ nad dziećmi przeznaczali na popijawy, nie na potrzeby tych dzieci. To jest wręcz klasyczny przykład konsekwencji stosowania rozdawnictwa dla takich patologicznych rodzin. Utrzymywaliśmy te ludzkie śmieci wtedy i będziemy utrzymywać dalej, kiedy już trafią za kratki. Trzecią nawet nie lampką, ale NEONEM ostrzegawczym była przeszłość mężczyzny, pod którego opiekę zdecydowali się oddać dziecko. Facet wielokrotnie miał problemy z prawem, napady, rozboje i pobicia były jego ulubioną rozrywką, dopóki nie dorwał się do biednego ośmiolatka. A wyszło jeszcze na jaw, że w wieku siedmiu lat ten psychopata zepchnął siostrę do stawu, w efekcie czego dziewięciolatka utonęła. Zostało to potraktowane jako wypadek (no bo ciężko stosować wobec siedmiolatka odpowiedzialność karną), ale prawdopodobnie wtedy już ktoś powinien zareagować i przekazać chłopaka na przykład pod nadzór psychiatry i psychologa? Wtedy jednak też nie zrobiono zupełnie nic. Jeżeli te powody nie były wystarczające, żeby jednak zaryzykować i sprawdzić, czy malcom nie będzie lepiej z tatą, to ja naprawdę nie wiem, co jeszcze musi zrobić matka, żeby przegrać w sądzie z byłym partnerem. Pewnie tylko wstać i strzelić sędziemu w twarz.

Wiele wcześniejszych sygnałów

Drugą kwestią jest totalna bezsilność, a raczej zwyczajny brak działania odpowiednich instytucji. Ojciec, podobnie jak MOPS, wielokrotnie zgłaszali kuratorowi i sądowi, że ci „ludzie” znęcają się nad dziećmi. Żadne z nich nie uznało za stosowne, żeby może sprawdzić, czy nic nie jest na rzeczy. Przecież to popracować by trzeba było, pewnie się tam przejechać, zarządzić kolejne rozprawy, przesłuchać świadków. Na co to komu, przecież to tylko dzieciaki, prawda? A jeszcze fatygować policję… Policjantów fatygowali za to opiekunowie Kamila i jego młodszego brata, bo starszy z chłopców wielokrotnie uciekał z domu. Uciekał, tak jak był ubrany, bez niczego, bo widocznie przeczuwał, że skoro „nowy tatuś” zagląda znowu do butelki, to za chwilę zgotuje mu piekło na ziemi. W listopadzie ubiegłego roku chłopczyk trafił do szpitala po tym, jak po raz kolejny uciekł z domu. Znaleziono go siedzącego w samej piżamce na przystanku autobusowym – po tym wydarzeniu Kamil trafił do szpitala z powodu wychłodzenia organizmu. Funkcjonariusze odwozili chłopca do domu za każdym razem, a tam słyszeli pewnie, jaki to kochany nicpoń, urwis nasz najsłodszy, przecudowne dziecko, panie mundurowy, tylko upilnować się go nie da. Przepraszam, ale jeśli uciekanie z domu i marznięcie na dworze w samej piżamce nie jest niemym krzykiem o pomoc, to co nim jest? To dziecko błagało o ratunek za każdym razem, kiedy uciekało z domu, bo wolało błąkać się po ulicy na mrozie, niż godzić się na to, co wyprawiali z nim jego prawni opiekunowie. I za każdym razem nie można było zrobić NIC?! To co, kurwa, można zrobić i w jakiej sytuacji?! Teraz dopiero można było w końcu zareagować!? To chyba coś jest nie w porządku? Przepraszam Was bardzo, wiem, że zarzekałam się, że nie będę tutaj przeklinać, ale jestem naprawdę wściekła i nie będę się bawić w głupie kropkowanie.

Co może nauczyciel…

Jest jeszcze jedna instytucja, która według mnie nie dopełniła obowiązków, chociaż minister Czarnek twierdzi, że nie ma jej nic do zarzucenia (ale o tym za chwilę) – SZKOŁA. Nauczyciele podobno zgłaszali swój niepokój przynajmniej trzy razy, ale zgłaszali go matce, która każdego razu częstowała ich nową historyjką. Za pierwszym razem zadzwoniono do niej, bo chłopczyk miał rozbitą wargę, sińce na całej twarzy i zgłaszał ból ręki. Kobieta przyjechała, wyjaśniła, że chłopczyk po prostu się potknął. Tyle wystarczyło. Przyznacie chyba, że to skrajnie niewiarygodne wytłumaczenie i naprawdę ciężko w nie uwierzyć, prawda? Kolejna sytuacja, w której powinno się zareagować bardziej zdecydowanie zdarzyła się już następnego dnia, bo Kamil znów narzekał na ból ręki. Wychowawczyni po raz kolejny wezwała matkę i poleciła jej zabrać dziecko do szpitala. Następnego dnia ośmiolatek przyszedł z ręką w gipsie. To dziecko przez ponad dobę chodziło ze złamaniem kości, a mamusia nawet nie pofatygowała się z nim do szpitala! I znowu nic się nie zapaliło? Znowu nikt nie zadał sobie pytanie, co to za kochana mamusia, która ignoruje złamanie kości własnego syna? Czy ktoś tam w ogóle w tej szkole orientuje się, jak to boli? I nikomu nie przyszło do głowy, czemu malec nie płacze, tylko znosi ten ból? Nikt nie zastanowił się, że może coś jest nie tak, skoro dziecko woli powiedzieć o tym nauczycielce, a nie mamie? Nikt, w ogóle? A według medialnych doniesień szkoła wiedziała o jeszcze jednym incydencie, kiedy to chłopczyk przyszedł do szkoły z oparzeniami na twarzy. Okazało się, że… poparzył się herbatą. Tak, na pewno tak było, szanowni nauczyciele – sam na siebie wylał herbatę. Głupi jesteście, czy tylko takich udajecie? Ale według ministra Czarnka placówka zachowała się „w porządku” i „według procedur”. Przepraszam bardzo, ale jeśli „w porządku” i „według procedur” okazuje się za mało, żeby uratować życie maltretowanego chłopca, to może procedury nie wystarczą? Jeśli nauczyciele – według procedur – muszą wierzyć w wyjaśnienia opiekunki, nawet najbardziej niedorzeczne i jedyne, co mogą zrobić to kolejne telefony, przy których wysłuchują następnych bredni, to tak naprawdę znaczy, że mają związane ręce. Znowu okazuje się, że wszyscy zareagowali, jak powinni, ale NIE DAŁO TO NIC. Rzecznik prasowy sądu twierdził, że „sąd nie miał możliwości tego przewidzieć”, szkoła działała według procedur, a ośmioletnie dziecko i tak trafia na OIOM z potwornymi obrażeniami, gdzie ostatecznie umiera po ponad miesięcznej, heroicznej walce. I jak zwykle nie ma winnego, poza tymi najbardziej oczywistymi. Jeżeli to nie jest dla pana ministra sygnał, że ten system nie działa i w żaden sposób nie chroni tych najbardziej potrzebujących, to naprawdę trzeba poważnie zastanowić się, czy to jest właściwy człowiek na to stanowisko. Oczywiście premier Morawiecki jest głęboko poruszony tą tragedią i już OBIECAŁ, że zrobią wszystko, żeby taka tragedia się nie powtórzyła. Kurwa, ile razy ja to słyszałam? Za każdym razem, kiedy skatowane zostało kolejne dziecko przez jakiegoś sukinsyna, któremu sąd powierzył nad nim opiekę. Zawsze są te same zapewnienia, ale nie zrobiono z tym nic. Ani za Platformy, ani za PiS-u, a każdy rząd miał na to osiem lat. To za mało czasu, czy może za dużo zachodu? Ah, byłabym zapomniała – pan Przemysław oburzał się też, że wszyscy atakują szkołę, a nie imbecyla, który to zrobił. Panie Ministrze – tak jak pisałam, po skurwysynu, który katuje dzieci nie spodziewam się niczego innego, bo jest po prostu skurwysynem. Ale po instytucjach, które zostały do tego powołane spodziewam się, że będą REAGOWAŁY, kiedy dziecku dzieje się krzywda. Zabójcę małego Kamila najchętniej widziałabym na szafocie, osoby, które mogły, ale nie zrobiły nic zwolniłabym dyscyplinarnie, a majątki, które zgromadziły, zbijając bąki, przekazałabym na pomoc małoletnim ofiarom przemocy domowej. Chyba że oni faktycznie zrobili WSZYSTKO, co mogli. W takim wypadku zrobiłabym to z Panem i innymi ministrami odpowiedzialnymi za dane służby.

…a co ojciec?

Ostatnią kwestią jest ojciec dziecka, co do którego nie mam wątpliwości, że byłby lepszym opiekunem dla swoich synów, niż ta patologia, do której mieli nieszczęście trafić, nie mam żadnych złudzeń, że jego rozpacz była prawdziwa, ale… Podobno miał on kontakt z dziećmi, chociaż dość mocno ograniczony. Nie wierzę, że nie widział sińców ani śladów po gaszeniu papierosów. Owszem, zgłaszał sprawę do kuratora wielokrotnie, ale po którymś razem musiało do niego dotrzeć, że ten ma sprawę głęboko w pompie i nie będzie sobie zawracał głowy. Czy nie mógł zatem zabrać tych malców do szpitala na obdukcję, która być może byłaby przekonującym dowodem dla sądu, że popełnili błąd? Zgłosić tego na policję? Nawet zawieźć dziecko do kuratora, pokazać mu obrażenia i zapytać, czy na pewno dalej jest przekonany, że nic się nie dzieje? Być może wtedy kogoś ruszyłoby sumienie? Czy naprawdę wykorzystał wszystkie legalne metody? Zresztą, pal sześć legalne, jeżeli nie da się inaczej, a widział, że coś się dzieje, to nie wiem, czy najlepszym pomysłem nie byłoby zabrać synów do samochodu i spieprzać nawet za granicę. On jest na pewno ostatnią osobą, do której ktokolwiek powinien mieć pretensje, bo był zupełnie bezsilny wobec sądu i kuratorium, zapłacił za ich głupi upór najwyższą cenę, jaką może zapłacić rodzic i serce mi się krajało, kiedy słuchałam, jak z płaczem opowiadał, że czuwał przy łóżku swojego skatowanego syna i cicho mu powtarzał, żeby nie odchodził, że on na niego czeka, brat na niego czeka, że wszystko będzie dobrze… Zastanawiam się jednak, czy ojciec naprawdę – nawet w takiej sytuacji – ma aż tak związane ręce? Bo to jest aż przerażające.

Na koniec tylko krótka, chociaż niezbyt zaskakująca, informacja – po tragedii Kamila, tak jak po wielu podobnych w Polsce, uaktywniły się ruchy proaborcyjne. Nie napiszę nawet, kim trzeba być, żeby wykorzystywać śmierć dziecka do własnej demagogii. Ich argumenty są tak irracjonalne, że chyba nie ma potrzeby ich komentować. Zamiast tego zadam pytanie, bo panie wspierające usuwanie ciąży zastanawiają się, gdzie byli proliferzy i całe ich środowisko. A gdzie mieli być? To nie oni są odpowiedzialni za ten dramat, to nie oni kierują instytucjami, które powinny tutaj zareagować. Mogłabym się zapytać: „A gdzie byliście wy?” i miałoby to dokładnie tyle samo sensu.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Bezgraniczna tolerancja odebrała Polakowi życie?

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Pewnie słyszeliście, że 39-latek polskiego pochodzenia zginął tragicznie w Szwecji. Mikael Janicki został zastrzelony przez młodociany gang, prawdopodobnie narkotykowy. Tej informacji w polskich mediach się nie unika. Przypadkowo jednak pomija się kwestię, kim są w zdecydowanej większości są członkowie tego gangu. Pewnie Szwedzi, bo gang ze Szwecji, prawda? Otóż właśnie nieprawda.

Europejczycy z Bliskiego Wschodu

Szwedzka policja aresztowała dwie osoby zamieszane w tę sprawę. To byli nastolatkowie – Yassim Z. i Nassim B. Imiona mało szwedzkie, prawda? Wygląd też raczej nie wskazuje na rdzennych Europejczyków. Obaj odmawiają jakichkolwiek zeznań. Nie wiemy więc, kto nacisnął za spust – być może jeden z nich, ale prawdopodobnie była to grupa trzech-czterech mężczyzn i bezpośredni sprawca zdążył uciec. Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek aktualniejsze wieści, bardzo proszę o komentarz – dołączę ją do tekstu. Wygląda na to, że sporą część gangu, którego członkowie zdecydowali się strzelić Polakowi w głowę, stanowią Libańczycy i Syryjczycy. Mamy kolejną przesłankę ku temu, żeby twierdzić, że to niekontrolowana imigracja stanowi główną przyczynę wzrostu przestępczości w Szwecji. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego niektórzy są tak zamknięci na prawdę. Janicki zginął w dzielnicy o nazwie Skorholmen, która – delikatnie pisząc – nie należy do najbezpieczniejszych. Piotr Zychowicz wspominał wypowiedź mieszkanki tego osiedla (też o polskich korzeniach), która potwierdziła, że dzieje się tam źle. I że ma takie myśli, że równie dobrze, to ona mogła stracić życie z rąk młodocianych gangsterów.

Ofiara w imię bezpiecznej Szwecji

Mikael Janicki słynął z bardzo obywatelskiej postawy. Wielokrotnie informował policję o łamaniu prawa przez gangi młodocianych. Tego nieszczęśliwego dnia miał zwrócić uwagę grupce młodych mężczyzn, wywiązała się sprzeczka, po której padł strzał. Nie wiadomo, co było konkretnym powodem, być może Janicki zauważył, że handlują narkotykami. Raczej na pewno nie zaczepiał ich bez powodu. Żona zabitego opowiadała, że mąż wielokrotnie mówił jej, że chciałby, aby ich syn wychowywał się w bezpiecznym miejscu. Syn, z którym szedł wtedy na basen i który był świadkiem zabójstwa własnego ojca. Chłopak ma dwanaście lat. Trauma na całe życie. Ale znowu – nigdzie nie znalazłam info o jego zeznaniach. Bardzo możliwe, że dzieciak zwyczajnie jest w szoku, a może po prostu policja nie udostępnia większości informacji dla dobra śledztwa. Trzeba czekać. Oczywiście, Szwedzi są zszokowani brutalnością i bezsensownością tej zbrodni, ale chyba już powinni się przyzwyczaić do takich i innych przestępstw. Praktycznie co chwilę słyszy się o zbiorowych gwałtach, morderstwach czy pobiciach właśnie w Szwecji. Chociaż oczywiście nie tylko tam – dziwnym trafem z podobnym problemem zmagają się na przykład Niemcy i Francuzi. Widzimy tu pewien wspólny mianownik, ale oczywiście nie jest to wina niekontrolowanej imigracji. Broń Boże. Ot, po prostu, dzieje się i nikt nie wie, dlaczego.

Bezradność rządzących

W Szwecji rządzi Umiarkowana Partia Koalicyjna, która określa się jako liberalno-konserwatywna i jest krytyczna wobec przyjmowania nielegalnych uchodźców. Bardzo utrudnili możliwość uzyskania obywatelstwa i ograniczyła przypływ ludzi, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu. Nie bardzo jednak mają pomysł, co zrobić z bezrobotnymi inżynierami i chirurgami, którzy nie mogą znaleźć pracy ze względu na wszechobecny rasizm, więc handlują narkotykami. I to będzie problem na wiele, wiele lat, bo to już jest kolejne pokolenie migrantów. Ze szwedzkimi obywatelstwami. I radź tu sobie, obywatelu, bo Twoje poprzednie rządy chciały być tolerancyjne i mieć dobre serduszka. Donald Tusk na szczęście zapowiedział, że Polska nie zgodzi się na przymusową relokację i nikogo przyjmować (czyli po prostu będziemy płacić, hurra…!), ale ja mam wątpliwości, czy się z tego cieszyć. Patrząc na prawdomówność premiera wolałabym chyba, żeby przekonywał, że ich przyjmiemy.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Polsko – niemieckie barwy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Słyszeliście pewnie aferę z nowymi strojami polskich olimpijczyków, którzy w sierpniu będą walczyć o medale? Ogólnie ani ładne, ani polskie. Ludzie oburzyli się, że ubrania szyła niemiecka firma, a nie polska – i słusznie, zwłaszcza że marka 4F szyje naprawdę ładne sportowe stroje. Sama kupiłam sobie olimpijską bluzę w ich wykonaniu (zdaje się, że z 2016 roku – bardzo podobały mi się te srebrne orły na plecach <3 ). Wygodne, ładne, dobrze leżą. Nie ma się do czego przyczepić. Stroje zaproponowane przez niemiecki Adidas są… no, są. I tyle dobrego można o nich napisać.

Kontrowersyjny wybór

Ani to kolorystycznie nie pasuje, jakieś inne kolory wklejone byle gdzie i nie wiadomo po co, napis „POLSKA” sprawiał wrażenie, jakby był napisany jakimś mazakiem, bo albo skończyły się fundusze, albo Niemcom się nie chciało. Co się będą przepracowywać na jakąś tam reprezentację Polski, prawda? Na szparagi jeździć i zbierać, a nie na Igrzyska medale zdobywać, w dupach nam się poprzewracało od tego dobrobytu! Dobra, ale bez żartów. Ogólnie jakąś wielką fanką Adidasa nie jestem, wolę Nike, a najchętniej właśnie 4F, ale firma jak firma, mają lepsze albo gorsze propozycje. Ta była gorsza i dziwię się, że została zaakceptowana przez PKOl. Inną sprawą jest historia tej marki, bo jest ona jedną z tych związanych z Adolfem Hitlerem i NSDAP. @lemingopedia napisał więcej w tym temacie na swoim FB, polecam się zapoznać. Cóż, jeśli świat postanowił dać szansę Niemcom na przeżycie i odbudowanie, to nie ma się co dziwić – większość z tych najstarszych niemieckich firm przed laty, które do tej pory istnieją, było w jakiś tam sposób powiązani z partią kanclerza Hitlera. Bardzo często zresztą firmy, zwłaszcza te wielkie, przechodzą z ojców na synów, ale już nie zdążyłam sprawdzić, jak było konkretnie w tym przypadku. Nie jest to zresztą specjalnie istotne.

Oczywiście na Polski Komitet Olimpijski i nasz nie-rząd spłynęła fala krytyki, bo mieliśmy ładne, schludne, dobrze leżące i skromne stroje, a teraz mamy dresy, których nikt szanujący się by nie założył nawet w latach 90-tych. 😛 I, oczywiście, PKOl zawalił, że je w ogóle zaakceptował. Teraz tłumaczą się, że zależy im na sportowcach i ich wygodzie i dlatego wybrali właśnie Adidas. Zaraz mi na czole kaktus wyrośnie, bo osobiście uwielbiam Igrzyska Olimpijskie, na letnie zawsze biorę sobie wolne w pracy (tak, to jest ten poziom obsesji), więc sporo się naczytałam o tej dbałości o wygodę i interesy naszych reprezentantów. Ale, zostawmy to, mnie się ten strój nie podoba. Jednak byłabym ostrożna w oskarżaniu naszego nie-rządu o to, że ledwo się dorwali do władzy i już od razu dają Szwabom zarabiać. Mimo wszystko weźmy pod uwagę fakt, że dzisiaj te stroje zostały dopiero zaprezentowane. Najpierw musiało pójść zamówienie, wstępny projekt, wykonanie, akceptacja, a potem jeszcze organizacja hali na oficjalną prezentację. Adidas jest firmą, która ubiera wiele krajów, więc na pewno nie zrobili od ręki. Może się więc okazać, że to nie nasz nie-rząd zdecydował się na Adidasa, ale poprzednia władza. Decyzja głupia, nieuzasadniona i zwyczajnie smutna – i tak, bardzo wiele może wskazywać na to, że spowodowana otwartą proniemieckością Donalda Tuska, bo od początku kadencji tego rządu słyszymy tylko o decyzjach, które byłyby korzystne dla nich, a nie dla nas – ale, biorąc pod wszystkie fakty, być może za tę konkretnie „dobrą zmianę” nie odpowiada akurat Tusk i jego ekipa. Nie mogłam znaleźć, kto i kiedy zaakceptował projekt Adidasa – w tej chwili wyskakują mi tylko informacje o oficjalnej prezentacji – więc nie jestem Wam w stanie napisać na 100%, który rząd podjął taką decyzję.

Tomasz Lis w formie

Ale, nie byłabym sobą, gdybym się do kogoś nie przypierdzieliła, więc zacytuję Wam wpis Tomasza Lisa na Twixie:

Ładne te stroje naszych reprezentantów. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.

Aha, aha. Nie wiem, co jest jakoś specjalnie fajnego w tym, że to nie polska, a niemiecka firma przygotowała te stroje. Nie potrafię znaleźć pozytywów, zwłaszcza że 4F sroce spod ogona nie wypadli i naprawdę szyją piękne stroje. Być może Lis poleciał na ogólnej tendencji w Internecie, że Tusk – jak to Tusk – zatrudnił firmę niemiecką, a kiedy być może dokopiemy się do informacji, kiedy i kto zamawiał te stroje i (jeśli okaże się, że to jednak PiS), to opublikuje stosowny wpis, w którym skrytykuje taką decyzję i stwierdzi, ze to skandal i że on – jako (ekhm, ekhm) – Polak jest oburzony. Nie wiem jednak, w którym miejscu on widzi nawiązania do polskiego olimpizmu? To są te czarne wstawki w innych, niż nasze barwy, kolorach? Nie widzę tego nawiązania, ale dostrzegam trochę nawiązań do polsko – niemieckiej historii:

Biały – symbol niewinności

Czerwony – przelana krew (właśnie tych niewinnych ludzi)

Czarny – może to jakieś nawiązanie do żałoby?

A, i jeszcze fakt, że czarny, biały i czerwony to barwy Niemiec, a konkretnie Cesarstwa Niemieckiego, flagi III Rzeszy do 35. roku oraz III Rzeszy aż do jej upadku.

Tak więc reparacji nie będzie, bo nie ma za co, ale trochę nam przykro, więc macie czarne kolory na Waszych biało-czerwonych barwach i sami sobie zinterpretujcie, o co nam chodzi. „Tyle od nas! Dzięki za przelew! Bajo!”. M. P.S.: Wrzuciłam zdjęcie projektu 4F, bo po co macie brzydotę oglądać? 😉

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

O pewnej wielkiej imprezie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Na pewno zauważyliście, że wielu polityków odwala jakieś chore akcje. Mam subiektywne wrażenie, że częściej są to ludzie wywodzący się z nowej koalicji rządzącej, ale tu się przyznaję, że jestem dość mocno stronnicza. Ale można choćby wspomnieć Grzegorza Brauna, najbardziej prawicowego z prawaków. Zgodzicie się chyba ze mną, że akcje tych bardziej po lewej śmiało można określić mianem „cringe’u”, jak to teraz mówi młodzież. Niezwykle trafne, patrząc na to, na jakie pomysły wpadają przedstawiciele nowego nie-rządu.

Ciekawe przypadki politycznej zabawy

Mieliśmy bowiem Julię Żołędziowską, która w pewien sylwestrowy wieczór pochwaliła się w mediach społecznościowych, że usypuje sobie ściechę – konkretnie wrzuciła zdjęcie. Kiedy spadła na nią fala krytyki, tłumaczyła się, że to tylko taki żart, a tak naprawdę to przecież mąka. Ciekawe poczucie humoru. Nie do końca jej jednak wierzę, bo miewam mąkę w domu i konsystencja jest trochę inna, mniej kryształowa, ale to może inna odmiana dla nowobogackich, do której jako plebs nie mam dostępu. Był też Sławomir Nitras, który kiedyś szarpał się z posłem Kaletą, ale też zdarzyło mu się przeszukiwać torby i plecaki członków PiS-u. Niedawno stanął też po stronie Holendrów, którzy szarpali prezesa Legii, kojarzycie może tę awanturę? Szczerze powiem, że Sławka uważam za największego buca z naszego nie-rządu, zaraz obok Michała Kołodziejczaka. Któremu zresztą też niedawno przytrafiła się wpadka, bo Ukraińcy dość mocno sugerowali, że spec od rolnictwa był w stanie wskazującym, podczas niedawnej dyskusji na temat ukraińskiego zboża. I to wskazującym nie na jakiś tam alkohol, tylko na substancje nie do końca w Polsce legalne. Nie ma co wierzyć we wszystko Ukraińcom, bo znamy ich nie od dziś, ale ich słowa są bardziej wiarygodne, jeśli przypomnimy sobie zdjęcie z owego spotkania, na którym pan Michał był już pogrążony w kamiennym śnie, co może sugerować, że nastąpiło tzw. „zejście”. Przypomina mi się też Rafał Trzaskowski, który kiedyś na dyskotece zrobił awanturę, bo DJ nie puszczał jakiejś piosenki, którą wybrał, bo – zdaniem Rafała – nie wiedział, kim on jest! Aha, i oczywiście Jacek Sutryk, który napisał niepełnosprawnemu człowiekowu, skarżącemu się na kiepską pomoc MOPSu w sprawach tak prozaicznych jak codzienna toaleta, żeby mniej siedział w Internecie, a więcej się mył. Prezydent Wrocławia rywalizuje teraz w II turze wyborów prezydenckich z Izabelą Bodnar, która dała się poznać w Sejmie po okrzykach: „Go, Poland! Goooo!”. Oczywiście, na prawicy mieliśmy kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego i bójkę z policją w wykonaniu Przemka Wiplera, ale…\

Lider pelatonu

Ale ten osobisty konkurs wygrywa zdecydowanie Jacek Protasiewicz, któremu obca jest chyba maksyma: „Piłeś, nie pisz”. Jego ostatnia chora akcja była na tyle żenująca i idiotyczna, że zostawił konkurencję daleko w tyle. Bo wiecie, nie jednemu Jackowi zdarza się przesadzić z alkoholem (chociaż jemu w miarę regularnie), ale mało komu przychodzi do głowy, żeby pisać jakieś obrzydlistwa w sieci. To był bardziej etap dwunastolatka, który po raz pierwszy podwędził rodzicom pół flaszki z barku, a potem – zanim zwymiotował i stracił przytomność – uznał, że fajnym pomysłem będzie napisać, co by się zrobiło z Anią z IV b, publicznie i wulgarnie obrażać wychowawczynię, a potem zapowiedzieć koledze z klasy, że w poniedziałek go pobije. Umówmy się, to jest mniej więcej ten sam kaliber, tylko że dwunastolatek to tak naprawdę dzieciak, więc poza naganą i pasem od ojca nic mu raczej nie grozi, a Protasiewicz jest mężczyzną w kwiecie wieku, na dodatek pełniącym funkcję publiczne…. Impreza Jacka trwała trochę dłużej niż nasze, zwykłe, plebejskie, bo zaczął w sobotę, a skończył w niedzielę. Zaczął od Oskara Szafarowicza, któremu napisał: Biedaku, nawet nie wiesz, co oznacza starcie całego Parmiggiano na obiad z seniorem, bo od Ciebie chcą tylko miękkich ust… współczuję… nie! Twoje czerwone i duże wargi muszą robić karierę w PiS, nieprawdaż? Przyznam szczerze, że sama nie przepadam za młodym rycerzem PiS-u, ale spójrzcie co my tutaj mamy. Najpierw facet utrzymujący się z pieniędzy podatników obraża innego za gorszą sytuację materialną, potem sugeruje mu robienie kariery przez łóżko i homoseksualizm, a przy okazji wyśmiewa się z jego wyglądu. Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby ktoś w podobny sposób odnosił się do chłopaka w makijażu i rurkach. Tutaj oczywiście afera gigantyczna też musiała być, ale odnoszę wrażenie, że bardziej ze względu na jego stosunek do Darii Brzezickiej, niż przez to, że poobrażał iluś tam ludzi w Internecie. Dziwne zainteresowanie starszego gościa wyglądem młodego studenta wydaje mi się mocno niepokojące, ale wiadomo – żeby życie miało smaczek…

Niezdrowe fascynacje

Protasiewicz w ogóle wydaje się mieć skłonności do studentów obojga płci, ale do 22-letniej, zdaje się, Darii jeszcze wrócimy. Kolejną ofiarą pana Jacka okazał się Samuel Pereira – pan wojewoda dolnośląski, koniecznie chciał wiedzieć, czy ten „bidok” dalej siedzi w wannie. Nie wiem, do czego potrzeba mu była ta informacja, ale ten człowiek wykazuje naprawdę nienaturalną ciekawość życiem seksualnym innych ludzi. Kiedy bowiem sympatyk Prawa i Sprawiedliwości odpowiedział, że nie jest zainteresowany bliższymi relacjami z Protasiewiczem, ten odpisał mu: Kijem bym opędzał… nawet gdybyś pan się starał, jak przy rozporku Kurskiego. No dobrze, ale się nie stara, więc w czym problem? Poza tym znowu – wyśmiewanie sytuacji materialnej (chociaż Pereira jako były wicedyrektor TVP chyba nie może narzekać na biedę – przynajmniej dość mocno sugerowały to swego czasu prorządowe media, publikując zarobki byłych pracowników publicznej telewizji) oraz sugerowanie niezbyt przyzwoitych zachowań. Obsesja jakaś? Chyba tak, bo pan Jacek zdaje się wiedzieć, jak wygląda przyrodzenie dziennikarza śledczego, Marcina Dobskiego: Bo z niego taki dziennikarz śledczy, jak z jego 20 cm – 20 cm! 😂 Zwykla, przeciętna fujara 🤣. Przypominam, ten człowiek był w związku z kobietą i tym również nie zawahał się pochwalić. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pytał innych mężczyzn, czy jeszcze biorą kąpiel oraz oceniał ich penisy… Pewnej użytkowniczce Twixa napisał, że Daria Brzezicka leży jeszcze w łóżeczku, a ja przygotowuję jej kanapki i kawusię… i zaraz zaniosę do łóżeczka… Proszę nie zazdrościć, że nie nasza wina, że się w życiu poukładało… a z tej zazdrości tylko głupie tweety Pani wychodzą spod klawiatury 😉 oraz A teraz z Darią Brzezicką przygotowujemy się do niedzielnego obiadu, więc – trolle! – nie przeszkadzać!. Ale panie Jacku, przecież to pan dzwoni… Ale przynajmniej on nie rozsiada się w kuchni, kiedy żona zapierdziela to się szanuje. Powiem Wam, że to dość ciekawe, bo po wpisach pana wojewody widać, że troszkę wstawiony był i troszkę mu się paluszki plątały, ale jednak był w stanie pisać zrozumiale i nikt nie miał wątpliwości, o co mu chodziło (zachowałam ich oryginalne brzmienie, więc możecie ocenić, chociaż kilka literówek litościwie poprawiłam – przyp. m). A mimo wszystko wydawało mu się, że takie pisanie jest z jakichś powodów dosyć zabawne. W każdym razie – związek młodziutkiej studentki z prawie sześćdziesięcioletnim mężczyzną budzi pewne kontrowersje, ale ostatecznie – przestępstwa nie popełnili, dorośli ludzie mogą tworzyć takie związki, jakie im się podobają. Zresztą pani Brzezicka zapewnia o ich wielkiej miłości, więc widziały gały, co brały. Zastanawiam się tylko, czy na pewno nie przeszkadza jej to zainteresowanie partnera męskimi narządami płciowymi. Mnie by przeszkadzało, ale ja jestem nietolerancyjna. Niech się bawią, romantycy.

Tusk znowu się wściekł

W każdym razie szambo wybuchło i trzeba było zareagować, dlatego Donald Tusk odwołał go ze stanowiska wojewody. Oczywiście, media znowu pisały, że premier jest wściekły. To jest standardowe hasło, kiedy Koalicja Obywatelska coś zawali – oczywiście ma to sugerować, że szef PO o niczym nie wiedział, nie słyszał, nie maiał pojęcia – chciał, żeby było zrobione dobrze, a tutaj jakieś szkodliwe dla Polaków ustawy? Tak było przecież po ustawie wiatrakowej. Niechcący sugeruje to jednak co innego – że Tusk jest zwyczajnie mściwym i wybuchowym człowiekiem, bo kto normalny tak często się wścieka? I pewnie taka jest racja, a o te ustawy to się denerwuje, że ich autorzy nie dopilnowali, żeby jakoś ukryć te niezbyt korzystne pomysły. No i może jeszcze to, że nie jest w stanie zapanować nad tym, co wyczynia jego partia.

A Protasiewicz? Tutaj może odwyk mógłby coś pomóc…

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej