

Nawiasem Pisząc
50 twarzy Tuska
Donald Tusk to zabawny facet. Taki nie za słowny i często zmieniający zdanie. W ogóle nasza polityka, od kiedy wygrała Koalicja 13 Grudnia, stanęła na głowie. Teraz to PO i spółka robi wszystko trzy razy bardziej, niż straszyła, że będzie robił PiS; z kolei politycy największej partii opozycyjnej żywcem wzięli sobie od nich hasełka o Konstytucji, wolnych mediach i praworządności. Trochę to pewnie i byłoby zabawne, bo ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z własnej hipokryzji zawsze bawią, gdyby nie to, że wyniknął z tego jeden „niespodziewany”, tyci-tyci problemik. Mianowicie mamy kompletny syf w sądach. Sędziowie nawet nie starają się udawać, że są niezawiśli i niezależni, więc widać jak na dłoni, który jest na usługach której partii. Ale teraz poszło to jeszcze dalej, bo partia Donalda Tuska stwierdziła, że jeśli nie akceptują jakiegoś wyroku, to nie muszą go wykonywać, ani w ogóle w żaden sposób się do niego ustosunkowywać. A Szymonowi Hołowni nawet wydaje się, że może sobie wybierać sędziego, jeśli jeden powie coś, co mu się nie spodoba. Twierdzicie, że łamiemy prawo? To poproszę innego sędziego. I oni się nawet tego nie wstydzą, a ich wyborcy nie dostrzegają, że ktoś sobie z Polaków najzwyklejsze jaja robi.
Dobrzy uchodźcy wtedy
Zresztą, skoro o wyborcach mowa – ja naprawdę nie rozumiem, jak można popierać polityka, który codziennie mówi co innego. Zdaję sobie sprawę, że ludzie zmieniają poglądy, ale chyba nie na taką skalę i nie tak często? Inna sprawa, że ci ludzie naprawdę uwierzyli, że to PiS jest prorosyjski. Tak jakby nie pamiętali ich oskarżeń po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku. Oraz tego, że to nie kto inny, a środowisko premiera zarzucało im wtedy rusofobię. I że oni, nikt inny, stosunki polsko-rosyjskie unormują. No, nie było tak? Ale jest jeszcze zabawniejsza sprawa, bo poczytajcie sobie, co Donald Tusk mówił chociażby w 2021 roku:
Jedyny pomysł, jaki mają w tej chwili na tę sytuację na granicy jest wypowiadanie znowu tych słów, które są właśnie kompromitujące, że Polska broni się, tak jakby ci ludzie nam wojnę wypowiedzieli…
Zapamiętajcie sobie, proszę, określenie „kompromitujące”.
To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi…
Z kamieniami, którymi rzucali w stronę naszych pograniczników. Ale spokojnie, to pewnie były kamienie z napisem LOVE.
… i nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów. To są ludzie, którzy potrzebują pomocy. I z drugiej strony oczekiwałbym, zamiast takiej właśnie szpetnej propagandy, konkretnych decyzji, informacji, w jaki sposób będzie chroniona nasza granica.
Warte podkreślenia jest, co Doniek mówi i jakich określeń używa odnośnie do tej „pisowskiej propagandy”. Oraz jaką ciekawą opinię ma a propos imigrantów. Biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi i potrzebują pomocy. Zbudowali na tym całą swoją kłamliwą kampanię, a jeszcze na pomoc ruszyła im Agnieszka Holland ze swoim antypolskim, przekłamanym paszkwilem, opisującym niestworzone sytuacje, o których zwolennicy tego filmu nie wiedzą, czy mówić, że „to wszystko prawdziwe historie” czy „przecież to był film fabularny!”. I nabrali na to najbardziej naiwne osoby, które nie potrafią używać do myślenia własnego rozumu, więc zwalają tę robotę na swoje emocje. Oni kupowali kolejne, rzewne bajeczki o Ibrahimie totalnym, lekarzach, którzy pogrzebali swoje dziecko za pomocą patyków w zamarzniętej ziemi albo biednej Kongijce, którą strażnicy wzięli i przerzucili przez dwumetrowy płot. A potem nie potrafili zrozumieć, jak obrzydliwymi i nieczułymi ludźmi są prawicowcy, że te wszystkie brednie najzwyczajniej w świecie wyśmiali. I to właśnie te najbardziej naiwne osoby tłumnie poszły na wybory (niektórzy nawet się na pizzę załapali!) i dalej naiwnie wierzą, że Tusk mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.
Źli uchodźcy teraz
Dlatego dla porównania sprawdźmy sobie wypowiedź tego samego człowieka w 2024 roku. Nikt go nie podmienił, daję słowo! On chyba nie ma iluś tam sobowtórów, jak „jego człowiek w Moskwie”, Vladimir Putin… Chociaż sama już nie wiem, bo czytajcie, co powiedział niedawno:
Sytuacja na granicy jest trudna. Każdej doby jest kilkaset prób pokonania tej granicy.
Ale jakich prób pokonania? Przecież mieliśmy ich wpuszczać! Pamiętacie, co Hartwich mówiła!? Wpuśćmy ich, a kim są, ustali się później!
To nie są uchodźcy, to coraz rzadziej są migranci, rodziny biedne, szukające pomocy. W osiemdziesięciu przypadkach na sto mamy do czynienia z zorganizowanymi grupami młodych mężczyzn od 18 do 30 lat, takie kategorie wiekowe, bardzo agresywnych.
Ale… jak to? Przecież to byli biedni ludzie, którzy szukali swojego miejsca na ziemi i potrzebowali pomocy! A takie słowa, jakich pan teraz, panie premierze, używa, to obrzydliwa, ponura i szpetna propaganda! I gdyby nie to, że Klaudia Jachira przynosiła im wieprzowe konserwy (tak, dla muzułmanów), to nie wiadomo, co by z się z nimi stało! A pan teraz tak brzydko mówi? O uchodźcach, uchodźczyniach i uchodźciątkach, o chirurgach i inżynierach? Nieładnie!
Służba na granicy białoruskiej jest najtrudniejszą dzisiaj dla straży i dla wojska. I dlatego tak bardzo potrzebne jest zrozumienie i wsparcie, także ze strony opinii publicznej. I ze strony państwa będzie pełne wsparcie, ale również ze strony opinii publicznej. Im bardziej empatycznie zachowują się funkcjonariuszki i funkcjonariusze Straży Granicznej, policjanci, żołnierze, tym częściej wywołuje to większą agresję i bezczelność ze strony tych, którzy każdego dnia i każdej nocy chcą przełamać granicę i dostać się do Polski i ewentualnie dalej na Zachód.
Ależ on pięknie kłamie. Nawet mu brewka nie tyknie. Znaczy, teraz akurat mówi prawdę, kłamał wcześniej. A najpewniej wtedy używał biednych uchodźców jako narzędzia politycznego do naparzania w PiS, a teraz mówi po prostu to, co większość ludzi chce usłyszeć, bo przecież wybory się zbliżają. Samych uchodźców ma w poważaniu, mogą umrzeć, mogą wejść, jego nic nie obchodzi. On już zaporę na wszelki wypadek postawił pod swoim domem, więc jemu to wszystko wisi i powiewa. Ale spójrzcie, jakie piękne słowa o naszej Straży Granicznej! Wsparcie i zrozumienie im potrzebne! Wsparcie okazywał Franciszek Starczewski, kiedy utrudniał im pracę, biegając przy granicy z torbą po Ikei. Jakby udało mu się ją minąć, to by go pewnie odstrzelili bez pytania, ale Franek znany jest z tego, że nie za bardzo lubi myśleć. Gdyby go nasi pogranicznicy przepuścili, to pewnie dopiero po pół godzinie by do niego dotarło, że ma odstrzelony łeb, wcześniej by tam cały czas popierdzielał jak kurczak bez głowy. A zrozumienie? Zrozumienie aż spływało z ust celebrytów, bo Barbara Kurdej-Szatan i Piotr Zelt wypisali stos prostackich wulgaryzmów pod adresem Straży Granicznej właśnie. A wiecie, jaki wyrok usłyszeli? Baśka żadnego, bo jej sprawę unieważniono, Piotra Zelta uniewinniono. I podobno sędziowie orzekający w jednej i drugiej sprawie należeli do Iusticii. To jest taka sędziowska organizacja niezależnych sędziów, którzy otwarcie wspierają nową władzę. Pełen zrozumienia był także film Agnieszki Holland, w którego świetle ogrzewał się Donald Tusk, licząc na to, że głupi ludzie uwierzą i posłuchają. A nie muszę Wam powtarzać, w jaki sposób przedstawiono tam funkcjonariuszy SG, prawda? Ale jak ktoś jest głupi, to jest głupi – żadne odkrycie. Jeśli jakaś osoba uwierzyła, że PiS jest prorosyjską partią, to nie będzie miał problemu, żeby z całą stanowczością potwierdzić, że KO zawsze sprzeciwiała się przyjmowaniu uchodźców, a PiS ich tutaj siłą sprowadzał.
Dlatego proszę tutaj wszystkich o zrozumienie, także wśród moich pań i panów ministrów…
A co, nie każdy jeszcze zrozumiał, że dzisiaj ma krzyczeć odwrotnie, niż jeszcze parę miesięcy temu? Mówiłam, że niekumaci jacyś są.
… są ludzie, którzy dużo serca i pracy włożyli w to, aby nic złego nie działo się ludziom, którzy znaleźli się na polskim terytorium.
A, to o to chodzi. Pewnie i tak. Zadbali o to, utrudniając pracę Straży Granicznej, ale przecież liczy się efekt, prawda? A Doniek mógłby się nauczyć jakoś oddzielać jedno zdanie od drugiego – najlepiej tak, żeby to było słychać. Bo, jak Boga kocham, kiedy tego pierwszy raz słuchałam, myślałam, że zaraz będzie opierniczał niektórych sojuszników, że nie zorientowali się, kiedy wajcha się w Platformie przechyliła w drugą stronę. A przecież tak często już ją zmieniał, powinni się przyzwyczaić!
I naprawdę nas nie trzeba uczyć empatii…
Do uchodźców – nie. Przydałaby się jakaś empatia w stronę polskich obywateli, bo od lipca podnosicie im rachunki za gaz o 50%, ale już starszej, samotnej, polskiej wdowy, która ciuła marne pieniądze z emerytury mniej szkoda, niż… i teraz sama nie wiem, biednych ludzi potrzebujących pomocy czy zorganizowanej grupy młodych, agresywnych mężczyzn?
… ale dzisiaj najważniejsze jest wsparcie tych wszystkich, którzy pilnują polskiej granicy.
Teraz już wiadomo, dlaczego push-backi jednak są fajne!
To jest najtrudniejsza służba. Ludzie mi mówili, że czasami się podle czują, kiedy ludzie piszą niesprawiedliwe oceny. Oni tam wykonują naprawdę wielką, wielką robotę i wymagającą bardzo dużo poświęceń.
Chyba zaczynam rozumieć. Wtedy, w 2021 roku, kiedy zaczynał się ten kryzys, do Polski chcieli przyjechać dobrzy, mili, przyjaźni i uśmiechnięci uchodźcy, a Straż Graniczna była wredna, zła i pozbawiona człowieczeństwa. Teraz jest odwrotnie. Miejscami się zamienili! Tak jak wtedy były złe barierki, a teraz są uśmiechnięte. Wtedy było tak złe łamanie Konstytucji, że aż trzeba było nad nią zapłakać, a teraz Konstytucja się uśmiecha, że ją gwałcą! I nie może się doczekać kolejnego razu! Jak ja mogłam tego od początku nie zrozumieć, przecież to takie proste.
Ile razy można dać się robić w konia?
No dobrze, ale co wynika z tak jasnego i bezkompromisowego stanowiska Tuska? Ano, nic. Bo jeśli ten facet tak często zmienia zdanie, to znaczy, że w ogóle swoich poglądów nie ma, powie wszystko, żeby w sondażach mu się wszystko zgadzało, nawet jeśli trzeba będzie się skompromitować taką „obrzydliwą, ponurą i szpetną propagandą”. Cholera wie, może teraz nie chce wpuścić tamtych, żeby było więcej miejscach dla tych unijnych? Bo wiecie, mówił, że ich nie wpuścimy, więc pewnym być nie można. A poza tym – ludzie z prawej strony się pośmiali, zwolennicy Tuska pewnie na razie są dość mocno skonfundowani, bo jeszcze nie widziałam, żeby coś pisali na ten temat, ale spokojnie, niedługo na pewno się zacznie. Źle się starzeją wypowiedzi premiera, źle się zestarzał film Agnieszki Holland, ale wyborcy PO znani są z tego, że mają pamięć jętki i nie za bardzo pamiętają, o co chodzi z tymi stoma konkretami i skąd ten cały szum. Wszak Bronisław Komorowski wyraźnie powiedział, że obietnice są, bo ludzie lubią ich słuchać, a jeśli większość z nich jest niemożliwa do zrealizowania, to trudno. Ładnie podsumował swoich własnych wyborców, ale oni lubią udawać, że nikt im w usta nie sika, co najwyżej podaje wodę pitną.
Przepraszam za dosadność, ale znane powiedzenie o pluciu i wietrze wydaje mi się tutaj dużo za mało adekwatne.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
Nawiasem Pisząc
Ten niegrzeczny prezydent Nawrocki!

Niesamowite jest to wycie i lamenty w koalicji rządzącej, odkąd Karol Nawrocki formalnie objął urząd prezydenta i od tamtej pory sprzedaje naszym rządzącym weta, jak plaskacze. Niesamowite, bo jakby tak pochylić się nad tym ich jazgotem, nad tym płaczem i lamentem, to na jaw wychodzi cała ich obłuda i zakłamanie. Widać, że w Koalicji nic się nie zmieniło, bo od pierwszego prezydenckiego weta klawiatury od komputerów są rozgrzane do czerwoności od wrzucania wpisów na Twitterze, że z tego Nawrockiego (ziew….) to jednak faktycznie ruska onuca jest. I proszę bardzo, mamy czarno na białym, jak z niego ta cała rusofilia uszami wypływa. I tak się na to pieczołowicie zabrali, że zapomnieli sprawdzić, co o samych wetach mówią sami Polacy, co mówił o tym Rafał Trzaskowski, a co ich Koalicja. Tak więc ludzie im zaczynają przypominać, co jeszcze parę tygodni temu o pomocy dla Ukraińców mówił Rafał Trzaskowski i jak oceniał ten postulat swojego kandydata Donald Tusk. Dla nich jednak najlepszą metodą na tego rodzaju „próby obalenia rządu” jest udawanie, że się tego nie widzi. Więc zamykają oczy. I publikują dalej. Coraz głupiej, bo z zamkniętymi oczami jednak ciężko się pisze.
Kolejna próba z ustawą wiatrakową
Nasz nowy Prezydent coraz bardziej mi się podoba. Pamiętacie pewnie moje wpisy sprzed jego oficjalnego zaprzysiężenia, w których wprost pisałam, że z nową głową państwa wiązałam pewne nadzieje. Z zasadą ograniczonego zaufania, jak zawsze, zwłaszcza kiedy mowa o politykach, ale mimo wszystko. I jak na razie się nie zawodzę. Czego dotyczyły weta prezydenckie? Przede wszystkim – ustawy wiatrakowej. Pamiętacie, tuż na początku swoich nowych rządów, Hennig-Kloska zaproponowała nam super ustawę, dzięki której turbiny wiatrakowe możemy mieć tuż pod swoimi oknami! Wszyscy, oczywiście poza tymi, którym najlepiej się mieszka, czyli między innymi posłom Koalicji. I mieszkańcom Wilanowa na przykład, bo oni tam mają takie rozmieszczenie bloków mieszkaniowych, że można tam podać rękę sąsiadowi z bloku naprzeciwka, nie wychodząc z mieszkania, więc wiatraka tam już nigdzie nie wciśniesz. Ale już na takich terenach, na których od paru lat mieszkamy z Grzesiem, w podwarszawskiej miejscowości – miejsca jest sporo. Nic, tylko umilać nam życie! Oczywiście, posłowie KO rzucili się natychmiast atakować Karola Nawrockiego za wspomniane weto, jak to on nie spełnia obietnic, jaki jest głupi, wredny, zły i – oczywiście – prorosyjski! Bo tańsza energia dla nas jest nie na rękę Putinowi! Najmocniej odpalili się Myrcha, Brejza i Gasiuk-Pihowicz, bo oni akurat przerwę od X-a, biorą sobie chyba tylko do toalety. Szkoda tylko, że zapomnieli wspomnieć, że Karol Nawrocki nie zawetował samego pomysłu zamrożenia energii, które było rozpisane na 2 strony, tylko ponad 90 stron innych, które dokładnie określały, jak blisko ludzkich zabudowań można taki wiatrak wcisnąć. Zaproponował nawet, że z miłą chęcią podpisze te dwie strony, które odnoszą się tylko do mrożenia cen energii, ale ustawy w całości takiej, jakiej jest, nie może przyjąć. I że z miłą chęcią wyśle do nich poprawioną przez siebie propozycję i czeka na ich odzew. Oczywiście, wszyscy jak jeden mąż, zapomnieli wspomnieć, że tak naprawdę to całe zielone odklejeństwo jest po prostu kolejną metodą ruskiej propagandy, bo jak tylko to szaleństwo dotarło do Niemiec, ci zaczęli faktycznie stawiać na zieloną anergię i olewać tradycyjne źródła. Skończyło się tak, że Niemcy wracają już do wydobywania węgla, a Polakom chcą koniecznie opchnąć ten swój wiatrakowy szmelc od Siemensa. I rząd Polski w imieniu Polaków podjął decyzję, że my chcemy, koniecznie, cena nie gra roli, zagraniczny szmelc od Niemców zawsze na topie, a Karol Nawrocki pokręcił nosem i uznał, że on za nas wszystkich nie będzie decydował, więc te ponad 90% o wiatrakach trzeba poprawić. A najlepiej wywalić. I właśnie dlatego teraz możemy wyczytywać, że Nawrocki nie chce tańszych kosztów energii. Bo cała reszta w tej rzece kłamstwa i obślizgłej manipulacji topi się po prostu w jej nurcie.
Weto z którym się zgadzamy, ale się nie zgadzamy
Druga zawetowana ustawa jest jeszcze lepsza. „Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy” – w tej sprawie również, obecni koalicjanci, wzorem PiS-u z ostatniej kadencji, podrzucili prezydentowi ustawę, że dalej Polacy będą płacić kupę kasy za pomoc dla Ukraińców. Ale pan Nawrocki nigdy nie powiedział, że jest „sługą Ukrainy”, więc jak sługa Ukrainy się nie zachowuje. Tupnął więc nogą i odpowiedział, że znowu tak, ale nie do końca. Że oczywiście możemy dalej pomagać, ale nie w takiej formie i nie na taką skalę, jak do tej pory. Dlatego nie zgadza się na jakiekolwiek świadczenia dla niepracujących w Polsce Ukraińców. I znowu mamy w odpowiedzi ściek bzdur i manipulacji, że znowu Putin się cieszy, bo Nawrocki wetuje. Tylko że ta sprawa jest chyba jeszcze śmieszniejsza niż poprzednie weto, bo wtedy KO po prostu udawało, że znowu jest zdziwione, że ich koszmarna dla Polaków, ale bardzo opłacalna dla niemieckiej gospodarki, ustawa nie przejdzie. Bo tym razem najbardziej zaangażowana bojówka KO (znowu na czele Myrcha, Brejza i Myszka Agresorka) całkowicie postanowiła pominąć fakt, że to był pomysł… ich kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. I że Donald Tusk poparł ten pomysł na swoich kontach społecznościowych: „Jestem za”. Ale jak wiemy, „czasy się zmieniają” i teraz już łożyć na niepracujących Ukraińców można, a nawet trzeba. Niesamowici są ci ludzie. Piszą też o tanim populizmie, a w tym samym poście wypisują, jak to nie mamy serc dla samotnych matek uciekających z Ukrainy. W jednym, k-wa, wpisie. Tylko że tutaj już Karol Nawrocki miał trochę więcej zastrzeżeń i zapowiedział, że do Sejmu przekaże poprawioną ustawę – właśnie o brak świadczeń socjalnych dla Ukraińców, którzy nie zarabiają, a często nawet na stałe nie mieszkają w ogóle w Polsce. Poza tym wspomniał również o zasadach przydzielania obywatelstwa – według niego powinien to być proces. który trwa 10 lat, a nie już do dwóch albo trzech lat, jak było do tej pory. Według mnie – dobry pomysł, bo osobiście denerwują mnie obcokrajowcy, którzy mieszkają u nas już ładnych parę lat, ale nie za bardzo chce im się polskiego uczyć, a czasami zdarza się, że z polskim prawem też im nie po drodze. No i najważniejsze – surowsze kary za próbę nielegalnego przekroczenia granicy oraz stosowne kary za propagowanie banderyzmu w Polsce. Tutaj już bojówki KO nie miały się o co doczepić, widocznie w ich małych rozumkach zaświeciła myśl, że to może i dobry pomysł (albo że rozsądny sondażowo), ale że nie ich, to lepiej udawać, że go nie ma. Zamiast tego mamy więc nachalną propagandę o biednych ukraińskich matkach i ich biednych dzieciach, które zamiast jeść chleb, muszą jeść ściany.
Dwa weta, o których jest ciszej
Pan Karol miał również zawetować ustawę o obniżeniu kar za przestępstwa skarbowe. O tym silniczki trochę próbowały warczeć, że przecież obiecywał niższe i prostsze podatki, a tu znowu weto, z czystej złośliwości. Chyba nawet oni się jednak zreflektowali, że wykrzykiwanie na temat tej ustawy tuż po wtopie z KPO jest słabym pomysłem. Że trochę to wygląda, jakby szykowali miękkie lądowanie pod te swoje zabawy z pieniędzmi obywateli. Podobno ofiarą niedziałającego długopisu pana Nawrockiego miała paść również ustawa dotycząca deregulacji energetyki, która – mam wrażenie – była chyba próbą obejścia tej wiatrakowej, ponieważ zezwalała na budowę instalacji odnawialnych źródeł energii o mocy do 5 MW bez konieczności koncesji oraz zwiększała próg mocy fotowoltaicznych (do 500 kW) zwolnionych z pozwolenia na budowę. Nie wiem, czy tylko mnie się wydaje, że tą ustawą rząd mówi mi: „Słuchaj, misiu, nie możemy walnąć ci pierdyliarda wiatraków pod twoim domem, ale może znajdzie się sąsiad, który potrzebuje i chociaż w kilku procentach zrobi to za nas”? Karol Nawrocki nie zgodził się na jej podpisanie, argumentując, że według niego będzie to prowadziło do nadmiernej samowolki budowlanej. W tym przypadku jednak, zdaje się, nie zaproponował kolejnej ustawy, w której pomógłby ministrom w ich pracy. I słusznie, bo według mnie ta ustawa jest po prostu próbą obejścia poprzedniej, byleśmy tylko te wiatraki kupili. I wyraźnie widać po niej, co jest ważniejsze dla rządzącej Koalicji. Ale to pewnie ja jestem niesprawiedliwa, bo przecież prezydent powiedział im, że im tamtą ustawę poprawi, żeby sami mogli sobie przegłosować. Tak sobie myślę, że w związku z tą ustawą (i pewnie wieloma kolejnymi) robi nam się już taki wiatrak w Sejmie, że nie potrzebujemy na razie tych niemieckich.
M.
Nawiasem Pisząc
Nic nowego o nas… bez nas?

Nikt nas nie będzie szanował, jeśli sami o to nie zadbamy. Do tego stopnia, że nikt nawet nie pomyślał, żeby zaprosić przedstawiciela Polski, mimo że graniczymy bezpośrednio z Ukrainą, wysłaliśmy tam niezliczoną ilość pomocy i nam też jest na rękę zakończenie tego konfliktu – głównie dlatego, że będzie można zacząć odsyłać obywateli Ukrainy z powrotem do siebie. I skończyć ten cały cyrk z finansowaniem ich na niemal każdym kroku. Na spotkaniu z USA i innymi krajami europejskimi nie dotarł ani premier, ani prezydent Polski. Zamiast zastanowić się, jakim cudem doszło do takiej sytuacji obaj panowie postanowili negocjować, który się bardziej zbłaźnił. A może inaczej – środowisko Donalda Tuska przekonuje, że skompromitował się tylko i wyłącznie Karol Nawrocki. Prezydent na razie nie zabrał chyba głosu w tym temacie, przynajmniej nie mogę znaleźć jego stanowiska.
Pyrrusowe zwycięstwo Tuska
Troszkę śmieszne jest tłumaczenie polityków Platformy, zwłaszcza że to ich prezes strofował niedawno nowego prezydenta, że on jest od wyglądania, a rząd od rządzenia i prowadzeniu rozmów międzynarodowych. Argumentują jednak, że premier miał wziąć udział w dzisiejszym spotkaniu „koalicji chętnych”. Nie widać jednak, żeby się szczególnie chętnie chwalił wynikami tych rozmów, więc zgaduję, że być może sam tam robił tylko za ozdobę albo zdążył jedynie powiedzieć, że stanowisko Polski w tej sprawie jest takie samo, jak Ursuli von der Leyen, co by mnie wcale nie zaskoczyło. Trudno więc uznać to chyba za wielki sukces premiera, ale – jak to się mówi – na bezrybiu i rak ryba i w obliczu tylu czarnych chmur, które ostatnio zaczęły się zbierać nad głową szefa naszego rządu, nie dziwię się, że chwyta się czegokolwiek. Brak naszego przedstawiciela w dalszym ciągu jest jednak delikatnym nieporozumieniem, bo Polska też powinna być zaproszona do dyskusji, która mogła zdecydować, czy będą jakieś zmiany przy naszej granicy. Jest to dla nas dość ważna kwestia. Na razie jednak wiadomo, że rozmowy pokojowe niczego nie rozstrzygnęła, bo Ukraina nie zgodziła się na warunki terytorialne Rosji, co było do przewidzenia. Są dwie plotki, według których Polska nie wzięła udziału w rozmowach. Pierwsza jest taka, że Nawrocki podobno nie chciał rozmawiać z Zełeńskim, ale średnio mi się chce w to wierzyć. Prezydent Polski jest już dużym chłopcem i chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ciężko rozmawiać o pokoju na Ukrainie bez udziału przywódcy Ukrainy. Poza tym jednak stosunki dyplomatyczne powinniśmy utrzymywać – chciałabym tylko, żeby Nawrocki nauczył w nich trochę szacunku do Polski… Drugim – że na nasze uczestnictwo nie zgodziła się Rosja ze względu na naszą rusofobię. Jaką rusofobię w kraju, w którym co drugi jest nazywany ruską onucą? 😉 A tak poważnie, to kochać się nie musimy, ale to Rosja najechała na kraj, z którymi sąsiadujemy i ta wojna realnie ma wpływ na polską gospodarkę chociażby. Nieporównywalnie większy niż taka Finlandia, której reprezentant akurat wziął udział w tych rozmowach.
Osobiste spotkanie prezydenta Polski z Donaldem Trumpem
Ale plotki plotkami – ja uważam, że polska reprezentacja powinna się tam znaleźć. Pojawiła się już w sieci informacja, według której Karol Nawrocki ma spotkać się z Donaldem Trumpem osobiście 3 września. Na pewno będzie to okazja, żeby przedstawić, jakie jest polskie stanowisko w sprawie pokoju na Ukrainie i będzie ona chyba lepsza, niż w gronie gadających, mądrych głów. Wiadomo jednak, że poza przedstawieniem swojego stanowiska, które w przypadku naszego prezydenta może nie być tak zbieżne z interesami Niemiec, niczego więcej się w tej sprawie nie ugra. Ukraina się na pokój nie zgodzi, jeśli będzie się to wiązało z jakąkolwiek utratą przez nich swojego terytorium i w sumie wcale im się nie dziwię. Szczerze wątpię, żeby po takiej rozmowie Trump zadzwonił do Zełeńskiego, że ma się zgodzić na przejęcie Donbasu przez Rosję, bo Polska ma świetny pomysł. Spodziewam się raczej, że polityka Nawrockiego w stronę Zełeńskiego nie będzie już opierała się na dobrej woli tylko jednej ze stron. Zamiast tego spodziewam się, że będzie naciskał w temacie Wołynia, bo nie dalej niż dwa dni temu zamieścił na swoim oficjalnym profilu na X-ie, że naszym prawem i obowiązkiem jest pielęgnowanie pamięci o tym odrażającym ludobójstwie i jego ofiarach. Podejrzewam, że raczej będzie naciskał na ekshumację pomordowanych Polaków, tym bardziej, że nic się w tej sprawie nie dzieje, a przecież parę miesięcy temu Donald Tusk odtrąbił sukces, że ekshumacje będą, bo on się dogadał. Tak sprawę załatwił, że zgoda podobno jest, ale ekshumacji nie ma. O jakiejkolwiek dalszej współpracy i pomocy Ukrainie powinniśmy więc rozmawiać z Zełeńskim – z tą odmianą, że teraz to niech on sobie poklęczy. Z naszych dwóch krajów, w dalszym ciągu to jego ojczyzna potrzebuje coraz więcej pomocy i miło, żeby zaczął się tak zachowywać. Jeśli woli stawiać na Niemcy i ich wsparcie, mimo że tuż po wybuchu wojny stwierdzono tam, że za trzy dni Ukrainy już nie będzie, ale jeśli tak bardzo chcą, to mogą im wysłać zużyte hełmy, to jego decyzja i jego ryzyko. To on się na tej współpracy przejedzie, nie my. My nic nikomu nie jesteśmy winni.
M.
Nawiasem Pisząc
Medialny kocioł, czyli poseł Łącki mówi prawdę?!

Jeśli chodzi o wywiady udzielane mediom, które na zawołanie nie uwielbiają Tuska i jego rządu, podejrzewam, że pan Artur Łącki jest prekursorem. Prekursorem, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy brać z niego, kiedy mówi prawdę prosto z mostu, kto dał, kto zabrał i dlaczego tak; a kiedy kłamkoli tak, że sam się w tym swoim kłamkoleniu gubi. Mnie się wydaje, że członkowie Platformy oglądają sobie ten film jako instruktaż, czego nie robić w mediach, których jeszcze sobie nie kupiliśmy. Bo pan Łącki bardzo chciał wypaść jak najlepiej i bardzo chciał nie wtopić ani sam siebie, ani swojej Platformy. Wyszło tak, że wtopił wszystkich, bo chłopina zwyczajnie nie wiedział, co, kiedy i jak miał mówić. W efekcie czego w tonie tego obłudnego, obrzydliwego kłamstwa KO, mogliśmy wyłowić parę perełek.
Spokojnie, aż tak to nie…
Pierwsze, co rzuciło mi się w uszy… ,”Nie mam zamiaru, nie będę przepraszać za nic, nic złego nie zrobiłem. Nie będę mówił o tym, czy tam zgodnie z prawem czy nie z prawem – to jest mało ważne” – tak, dobrze czytacie. To jest w sumie mało ważne, czy zgodne z prawem, czy nie. Im wolno, co innego Tobie, zwykły obywatelu. Tobie wypada zawsze wiedzieć, jak stanowi prawo, ale nie możemy Ci dać gwarancji, że to cokolwiek pomoże, bo wiecie, rozumiecie, prawo teraz obowiązuje tak, jak oni to rozumieją. I to nie jest czas, żeby ściśle przestrzegać litery prawa. Ale jak już trzeba, to wymyślimy podstawy prawne, spokojna głowa. Osobiście, bardzo dziękuję panu Łąckiemu za tę wypowiedź, bo do tej pory łudziło mi się, że nikt w Polsce nie jest ponad prawem (później, w praktyce, wiele razy przeszło mi przełknąć gorzki smak… demokracji). A tu jednak okazuje się, że są panowie i możni tego świata, którzy robią za nasze i tak naprawdę uja robią, ale za to kupili jacht, więc kasa z KPO się zgadza. Ale to nie było jedyne kłamstwo, z którym tak łatwo poradził sobie pan Łącki. Ich było dużo więcej.
A nawet jeśli, to co z tego…?
I teraz uważajcie, bo tutaj się linia narracyjna trochę kruszy. Oficjalna linia mówi w tej chwili, że PiS to wszystko zablokował, a oni mieli za mało czasu, żeby to dokładnie sprawdzić, więc przyznawali komu się dało, a że wśród potrzebujących było sporo działaczy KO i przybudówek, to już trudno. Wyszło jak wyszło; wyszło jak wyjść musiało. A co konkretnie się kruszy? Ich wspólna wersja, którą jeszcze do niedawna słyszeliśmy (i, zdaje się, słyszymy dalej), że to PiS zablokował wypłatę KPO, bo tak. Czemu im na tym tak zależało – nie wiadomo, ale wiadomo, że zablokowali. I tam już pal sześć, że PiS wręcz stawał na rzęsach, żeby te kamienie milowe powoli spełniać, bo dla nich najważniejszym kamieniem milowym był wybór Donalda Tuska. O czym wspominał chyba wcześniej już Bronisław Komorowski, albo jakiś inny matoł. Być może w innych mediach nie zabrzmiało to tak, jak miało to wybrzmieć: Tak, to politycy KO blokowali kasę na KPO (która była potrzebna jak przeznaczonej na owcy rzeź odrobina kropel z kranu, bo osobiście tak to postrzegam: „Macie, jeszcze nie zdychajcie. Jeszcze nam się przydacie. No pijcie, pijcie”), czym się zresztą wielokrotnie chwalili, choćby ustami Rafała Trzaskowskiego. A teraz Artura Łąckiego. Tyle tylko, że ten drugi powiedział to chyba odrobinę za późno. Kiepski przepływ informacji macie tam w KO, swoją drogą.
Brnąc w bagno… głębiej i konsekwentniej
Jeszcze później – tutaj nie wiem, czy to wynik tej niekontrolowanej szczerości, czy już główka była mniej sprawna pod wpływem nie do końca świadomej służalczej postawy. A może w pełni świadomiej, bo do tego środowiska podchodzę mocno nieufnie. Ale poseł Łącki był łaskaw powiedzieć, że Polska w sumie to tonę hajsu Szwabom wisi. Ponieważ, my im, drodzy Państwo, powinniśmy wypłacać jakąś tam kwotę za to, że oni całe to barbarzyństwo przyjęli do siebie. I tam już uj z tym, że między innymi Polska ostrzegała, że to droga bez powrotu, że to niszczenie życia zwykłym Europejczykom, że to kopanie sobie w kolano. I że to kopnięte kolano lubi się po jakimś czasie o siebie upomnieć. A kiedy już się upomina, to nagle okazuje się, że całe ciało się na tym cholernym kolanie utrzymywało, a teraz to ono ma w dupie, ale takiej tony głupoty to ono nie wytrzyma, co to, to nie. I tak właśnie wyglądają w tej chwili kolana Niemców. Oni już widzą, że ta część ciała odmówiła im posłuszeństwa, więc chcą nam bezinteresownie podarować iluś tam chirurgów i inżynierów. A żeby się zorientować, że to nie żadni chirurdzy czy inżynierowie, tylko najzwyklejsza swołocz, nie trzeba być chyba Einstainem. Bo wszystkim, zdrowo myślącym, przyszło do głowy, że oni chcą nam tu importować największy ludzki odpad. Polacy nigdy nie wyrażali na to zgody, więc może niech pan Łącki (albo jego żona) przyjmie ich do siebie. Kasę mają. I dodatkowo ponad bańkę przytulili. Ich stać, mnie nie, więc tak po obywatelsku proszę – weźcie ich na siebie, żeby Polacy mogli się rozwijać. Przecież tylko o to wam chodzi, tak od zawsze mówicie.
Czysta woda prosto z kranu…
Później pan Łącki wpadł w sprawie dotyczącej TVP-O. Bo wiecie, to było obiecywane, że oni odpisiowią tę telewizję. I odpisiowili. Tyle że teraz, kiedy dziennikarz zadaje Ci niewygodne pytanie, z którego jasno wynika, że to nie jest czysta woda, tylko zwykły ściek, to już nie wiesz, co odpowiedzieć, bo… nie oglądasz. Jakże to wygodne. Odpartyjniśmy TVP, nie ma tam pół śmierdzącego gówna po PiS-ie. I co? I nic, dalej jest nieważne, bo pan Łącki nie oglądał. Polscy memiarze rozkładają ręce, bo nie wiedzą, czy da się bardziej zmemowić Artura Łąckiego, niż on sam to sobie zrobił. Czysta woda, jak wiadomo, była potrzebna i pan Łącki byłby gotów zakopać za to sąsiada pod kwiatkami w swoim ogródku, ale jak mu podać przykład tej „czystej wody”, nagle więdnie. Bo on nie słyszał, on nie oglądał telewizji. Ciekawa jestem, czy dzisiaj, uzbrojony w wiedzę, że KO robi dokładnie taką samą sieczkę z TVP, jak wcześniej robiło PIS, w równie zaangażowany sposób starałby się zlikwidować TVP? Ale nie, teraz już nie, bo dostał sygnał, że TVP przejęta i można akcję zawijać. On swoją robotę zrobił, a co tam dalej puszczali…? Nieważne, on nie ogląda.
Polityczne rebusy pana Łąckiego
I tyle byłoby z prawdy pana Łąckiego. Bo już, przy okazji pytania o TVP, widać było, że facet nie do końca wie, gdzie jest i co się dzieje. Dlatego, kiedy padło pytanie o jego podejście do uchodźców, wił się już dosłownie jak piskorz. Widać było na jego czole ten wysiłek intelektualny – cały czerwony się facet zrobił. Widocznie jego zwoje mózgowe nie były przygotowane, na aż taki ściek kłamstw i propagandy, bo w końcu wydusił z siebie, że jak ktoś na wschodniej granicy uniemożliwiał wejście nielegalnemu migrantowi kiedyś było bardzo niefajne. Tak bardzo, że aż jego koledzy z partii musieli wyrazić swoje oburzenie Straży Granicznej, utrudniając im przy okazji wykonywanie swojej pracy. Ale teraz już nie wolno, bo wiecie Państwo – czasy się zmieniły. Bo wtedy na granicy były tylko kobiety z dziećmi, a teraz, nagle, tuż po tym jak Tusk został premierem, wszystko się zmieniło. Kobiet z dziećmi ani widu, ani słychu. Same młode byczki się nagle narodziły. Wcześniej tego, rzecz jasna, nie było. Tak więc poseł Łącki pozostał do końca wierny swoim przekonaniom – on by tych wszystkich biednych uchodźców przyjmował. Ale tylko takich potrzebujących, a że teraz AKURAT, takich nie ma, trudno. On chciał. Ale się, k-wa, nagle skończyli.
M.