Connect with us

Nawiasem Pisząc

50 twarzy Tuska

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Donald Tusk to zabawny facet. Taki nie za słowny i często zmieniający zdanie. W ogóle nasza polityka, od kiedy wygrała Koalicja 13 Grudnia, stanęła na głowie. Teraz to PO i spółka robi wszystko trzy razy bardziej, niż straszyła, że będzie robił PiS; z kolei politycy największej partii opozycyjnej żywcem wzięli sobie od nich hasełka o Konstytucji, wolnych mediach i praworządności. Trochę to pewnie i byłoby zabawne, bo ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z własnej hipokryzji zawsze bawią, gdyby nie to, że wyniknął z tego jeden „niespodziewany”, tyci-tyci problemik. Mianowicie mamy kompletny syf w sądach. Sędziowie nawet nie starają się udawać, że są niezawiśli i niezależni, więc widać jak na dłoni, który jest na usługach której partii. Ale teraz poszło to jeszcze dalej, bo partia Donalda Tuska stwierdziła, że jeśli nie akceptują jakiegoś wyroku, to nie muszą go wykonywać, ani w ogóle w żaden sposób się do niego ustosunkowywać. A Szymonowi Hołowni nawet wydaje się, że może sobie wybierać sędziego, jeśli jeden powie coś, co mu się nie spodoba. Twierdzicie, że łamiemy prawo? To poproszę innego sędziego. I oni się nawet tego nie wstydzą, a ich wyborcy nie dostrzegają, że ktoś sobie z Polaków najzwyklejsze jaja robi.

Dobrzy uchodźcy wtedy

Zresztą, skoro o wyborcach mowa – ja naprawdę nie rozumiem, jak można popierać polityka, który codziennie mówi co innego. Zdaję sobie sprawę, że ludzie zmieniają poglądy, ale chyba nie na taką skalę i nie tak często? Inna sprawa, że ci ludzie naprawdę uwierzyli, że to PiS jest prorosyjski. Tak jakby nie pamiętali ich oskarżeń po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku. Oraz tego, że to nie kto inny, a środowisko premiera zarzucało im wtedy rusofobię. I że oni, nikt inny, stosunki polsko-rosyjskie unormują. No, nie było tak? Ale jest jeszcze zabawniejsza sprawa, bo poczytajcie sobie, co Donald Tusk mówił chociażby w 2021 roku:

Jedyny pomysł, jaki mają w tej chwili na tę sytuację na granicy jest wypowiadanie znowu tych słów, które są właśnie kompromitujące, że Polska broni się, tak jakby ci ludzie nam wojnę wypowiedzieli…

Zapamiętajcie sobie, proszę, określenie „kompromitujące”.

To są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi…

Z kamieniami, którymi rzucali w stronę naszych pograniczników. Ale spokojnie, to pewnie były kamienie z napisem LOVE.

… i nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów. To są ludzie, którzy potrzebują pomocy. I z drugiej strony oczekiwałbym, zamiast takiej właśnie szpetnej propagandy, konkretnych decyzji, informacji, w jaki sposób będzie chroniona nasza granica.

Warte podkreślenia jest, co Doniek mówi i jakich określeń używa odnośnie do tej „pisowskiej propagandy”. Oraz jaką ciekawą opinię ma a propos imigrantów. Biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi i potrzebują pomocy. Zbudowali na tym całą swoją kłamliwą kampanię, a jeszcze na pomoc ruszyła im Agnieszka Holland ze swoim antypolskim, przekłamanym paszkwilem, opisującym niestworzone sytuacje, o których zwolennicy tego filmu nie wiedzą, czy mówić, że „to wszystko prawdziwe historie” czy „przecież to był film fabularny!”. I nabrali na to najbardziej naiwne osoby, które nie potrafią używać do myślenia własnego rozumu, więc zwalają tę robotę na swoje emocje. Oni kupowali kolejne, rzewne bajeczki o Ibrahimie totalnym, lekarzach, którzy pogrzebali swoje dziecko za pomocą patyków w zamarzniętej ziemi albo biednej Kongijce, którą strażnicy wzięli i przerzucili przez dwumetrowy płot. A potem nie potrafili zrozumieć, jak obrzydliwymi i nieczułymi ludźmi są prawicowcy, że te wszystkie brednie najzwyczajniej w świecie wyśmiali. I to właśnie te najbardziej naiwne osoby tłumnie poszły na wybory (niektórzy nawet się na pizzę załapali!) i dalej naiwnie wierzą, że Tusk mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

Źli uchodźcy teraz

Dlatego dla porównania sprawdźmy sobie wypowiedź tego samego człowieka w 2024 roku. Nikt go nie podmienił, daję słowo! On chyba nie ma iluś tam sobowtórów, jak „jego człowiek w Moskwie”, Vladimir Putin… Chociaż sama już nie wiem, bo czytajcie, co powiedział niedawno:

Sytuacja na granicy jest trudna. Każdej doby jest kilkaset prób pokonania tej granicy.

Ale jakich prób pokonania? Przecież mieliśmy ich wpuszczać! Pamiętacie, co Hartwich mówiła!? Wpuśćmy ich, a kim są, ustali się później!

To nie są uchodźcy, to coraz rzadziej są migranci, rodziny biedne, szukające pomocy. W osiemdziesięciu przypadkach na sto mamy do czynienia z zorganizowanymi grupami młodych mężczyzn od 18 do 30 lat, takie kategorie wiekowe, bardzo agresywnych.

Ale… jak to? Przecież to byli biedni ludzie, którzy szukali swojego miejsca na ziemi i potrzebowali pomocy! A takie słowa, jakich pan teraz, panie premierze, używa, to obrzydliwa, ponura i szpetna propaganda! I gdyby nie to, że Klaudia Jachira przynosiła im wieprzowe konserwy (tak, dla muzułmanów), to nie wiadomo, co by z się z nimi stało! A pan teraz tak brzydko mówi? O uchodźcach, uchodźczyniach i uchodźciątkach, o chirurgach i inżynierach? Nieładnie!

Służba na granicy białoruskiej jest najtrudniejszą dzisiaj dla straży i dla wojska. I dlatego tak bardzo potrzebne jest zrozumienie i wsparcie, także ze strony opinii publicznej. I ze strony państwa będzie pełne wsparcie, ale również ze strony opinii publicznej. Im bardziej empatycznie zachowują się funkcjonariuszki i funkcjonariusze Straży Granicznej, policjanci, żołnierze, tym częściej wywołuje to większą agresję i bezczelność ze strony tych, którzy każdego dnia i każdej nocy chcą przełamać granicę i dostać się do Polski i ewentualnie dalej na Zachód.

Ależ on pięknie kłamie. Nawet mu brewka nie tyknie. Znaczy, teraz akurat mówi prawdę, kłamał wcześniej. A najpewniej wtedy używał biednych uchodźców jako narzędzia politycznego do naparzania w PiS, a teraz mówi po prostu to, co większość ludzi chce usłyszeć, bo przecież wybory się zbliżają. Samych uchodźców ma w poważaniu, mogą umrzeć, mogą wejść, jego nic nie obchodzi. On już zaporę na wszelki wypadek postawił pod swoim domem, więc jemu to wszystko wisi i powiewa. Ale spójrzcie, jakie piękne słowa o naszej Straży Granicznej! Wsparcie i zrozumienie im potrzebne! Wsparcie okazywał Franciszek Starczewski, kiedy utrudniał im pracę, biegając przy granicy z torbą po Ikei. Jakby udało mu się ją minąć, to by go pewnie odstrzelili bez pytania, ale Franek znany jest z tego, że nie za bardzo lubi myśleć. Gdyby go nasi pogranicznicy przepuścili, to pewnie dopiero po pół godzinie by do niego dotarło, że ma odstrzelony łeb, wcześniej by tam cały czas popierdzielał jak kurczak bez głowy. A zrozumienie? Zrozumienie aż spływało z ust celebrytów, bo Barbara Kurdej-Szatan i Piotr Zelt wypisali stos prostackich wulgaryzmów pod adresem Straży Granicznej właśnie. A wiecie, jaki wyrok usłyszeli? Baśka żadnego, bo jej sprawę unieważniono, Piotra Zelta uniewinniono. I podobno sędziowie orzekający w jednej i drugiej sprawie należeli do Iusticii. To jest taka sędziowska organizacja niezależnych sędziów, którzy otwarcie wspierają nową władzę. Pełen zrozumienia był także film Agnieszki Holland, w którego świetle ogrzewał się Donald Tusk, licząc na to, że głupi ludzie uwierzą i posłuchają. A nie muszę Wam powtarzać, w jaki sposób przedstawiono tam funkcjonariuszy SG, prawda? Ale jak ktoś jest głupi, to jest głupi – żadne odkrycie. Jeśli jakaś osoba uwierzyła, że PiS jest prorosyjską partią, to nie będzie miał problemu, żeby z całą stanowczością potwierdzić, że KO zawsze sprzeciwiała się przyjmowaniu uchodźców, a PiS ich tutaj siłą sprowadzał.

Dlatego proszę tutaj wszystkich o zrozumienie, także wśród moich pań i panów ministrów…

A co, nie każdy jeszcze zrozumiał, że dzisiaj ma krzyczeć odwrotnie, niż jeszcze parę miesięcy temu? Mówiłam, że niekumaci jacyś są.

… są ludzie, którzy dużo serca i pracy włożyli w to, aby nic złego nie działo się ludziom, którzy znaleźli się na polskim terytorium.

A, to o to chodzi. Pewnie i tak. Zadbali o to, utrudniając pracę Straży Granicznej, ale przecież liczy się efekt, prawda? A Doniek mógłby się nauczyć jakoś oddzielać jedno zdanie od drugiego – najlepiej tak, żeby to było słychać. Bo, jak Boga kocham, kiedy tego pierwszy raz słuchałam, myślałam, że zaraz będzie opierniczał niektórych sojuszników, że nie zorientowali się, kiedy wajcha się w Platformie przechyliła w drugą stronę. A przecież tak często już ją zmieniał, powinni się przyzwyczaić!

I naprawdę nas nie trzeba uczyć empatii…

Do uchodźców – nie. Przydałaby się jakaś empatia w stronę polskich obywateli, bo od lipca podnosicie im rachunki za gaz o 50%, ale już starszej, samotnej, polskiej wdowy, która ciuła marne pieniądze z emerytury mniej szkoda, niż… i teraz sama nie wiem, biednych ludzi potrzebujących pomocy czy zorganizowanej grupy młodych, agresywnych mężczyzn?

… ale dzisiaj najważniejsze jest wsparcie tych wszystkich, którzy pilnują polskiej granicy.

Teraz już wiadomo, dlaczego push-backi jednak są fajne!

To jest najtrudniejsza służba. Ludzie mi mówili, że czasami się podle czują, kiedy ludzie piszą niesprawiedliwe oceny. Oni tam wykonują naprawdę wielką, wielką robotę i wymagającą bardzo dużo poświęceń.

Chyba zaczynam rozumieć. Wtedy, w 2021 roku, kiedy zaczynał się ten kryzys, do Polski chcieli przyjechać dobrzy, mili, przyjaźni i uśmiechnięci uchodźcy, a Straż Graniczna była wredna, zła i pozbawiona człowieczeństwa. Teraz jest odwrotnie. Miejscami się zamienili! Tak jak wtedy były złe barierki, a teraz są uśmiechnięte. Wtedy było tak złe łamanie Konstytucji, że aż trzeba było nad nią zapłakać, a teraz Konstytucja się uśmiecha, że ją gwałcą! I nie może się doczekać kolejnego razu! Jak ja mogłam tego od początku nie zrozumieć, przecież to takie proste.

Ile razy można dać się robić w konia?

No dobrze, ale co wynika z tak jasnego i bezkompromisowego stanowiska Tuska? Ano, nic. Bo jeśli ten facet tak często zmienia zdanie, to znaczy, że w ogóle swoich poglądów nie ma, powie wszystko, żeby w sondażach mu się wszystko zgadzało, nawet jeśli trzeba będzie się skompromitować taką „obrzydliwą, ponurą i szpetną propagandą”. Cholera wie, może teraz nie chce wpuścić tamtych, żeby było więcej miejscach dla tych unijnych? Bo wiecie, mówił, że ich nie wpuścimy, więc pewnym być nie można. A poza tym – ludzie z prawej strony się pośmiali, zwolennicy Tuska pewnie na razie są dość mocno skonfundowani, bo jeszcze nie widziałam, żeby coś pisali na ten temat, ale spokojnie, niedługo na pewno się zacznie. Źle się starzeją wypowiedzi premiera, źle się zestarzał film Agnieszki Holland, ale wyborcy PO znani są z tego, że mają pamięć jętki i nie za bardzo pamiętają, o co chodzi z tymi stoma konkretami i skąd ten cały szum. Wszak Bronisław Komorowski wyraźnie powiedział, że obietnice są, bo ludzie lubią ich słuchać, a jeśli większość z nich jest niemożliwa do zrealizowania, to trudno. Ładnie podsumował swoich własnych wyborców, ale oni lubią udawać, że nikt im w usta nie sika, co najwyżej podaje wodę pitną.

Przepraszam za dosadność, ale znane powiedzenie o pluciu i wietrze wydaje mi się tutaj dużo za mało adekwatne.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Nawiasem Pisząc

O „polskim” hejcie i „polskiej” mentalności

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Dosyć zabawna się znowu zrobiła aferka związana z aktorem – Tomaszem Schuchardtem. Znaczy sama afera raczej zabawna nie jest, ale reakcja na nią niektórych ludzi już tak – do tego później przejdziemy. Podobno na aktora spadła lawina hejtu za to, że tak dobrze wcielił się w odgrywaną przez siebie postać przemocowego męża. Chodzi oczywiście o głośny film: „Dom Dobry”. I o tym będę chciała napisać parę słów, ale po kolei. Wojciecha Smarzowskiego, bo to on jest reżyserem filmu, uważam za bardzo dobrego reżysera. Co prawda ostatnio skręcił w stronę fajnoreżyserstwa, ale mimo wszystko uważam, że warto spojrzeć na całość jego twórczości. Dlatego ją sobie tutaj pokrótce omówimy.

Warte uwagi produkcje Smarzowskiego

Moim ulubionym filmem tego twórcy jest „Róża” – przejmująca historia dobitnie pokazująca, jak wyglądało rosyjskie wyzwolenie – do jakich aktów przemocy, gwałtów i zwykłego barbarzyństwa dochodziło ze strony „braci Moskali”. I jak musiał sobie z tym radzić zwykły, polski cywil. Tak, to jest na pewno film, który mogę polecić. Wart uwagi na pewno jest również „Dom zły” – tak brzydki, że aż fascynujący. Opisujący realia późnych lat 70-tych albo wczesnych 80-tych, czyli głębokiego PRL-u. No i „Wołyń” – muszę przyznać, że obejrzałam raptem dwa razy i to dawno temu, więc nie wszystko pamiętam, ale wiem, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Pamiętam też, że po zakończeniu seansu w kinie ludzie nie wstali z miejsc, tylko w milczeniu i z kamienną twarzą wpatrywali się w napisy końcowe, jakby dopiero do nich docierało, co właśnie zobaczyli. Bardzo ważny film – był głosem dla wielu osób, które podnosiły temat ludobójstwa na Wołyniu. Powstał w 2016 roku, więc świadomość o tej zbrodni dopiero raczkowała. Wtedy media przekonywały nas, że należy współczuć i szanować Ukraińców, bo Majdan.

Filmy subiektywnie mniej udane

Ale nie zawsze było tak dobrze. „Drogówka” miała niby piętnować patologie w policji, o których dobrze wiemy, że istnieją. Zresztą w której branży ich nie ma? Mam jednak wrażenie, że Smarzowski nie ugryzł tego tematu, tak jak powinien. Owszem, były mocne i brutalne sceny, tak jak zawsze u tego reżysera, ale miałam wrażenie, że oglądam raczej komedię o głupich policjantach, a nie faktyczną próbę rozliczenia tego, co dzieje się w służbach mundurowych. Z czego zdajemy sobie sprawę, a jednocześnie wolelibyśmy nie wiedzieć. Ale chętnie poznam zdanie policjantów, jeśli oglądali ten film, a wiem, że przynajmniej dwóch obserwuje mój profil. Mieliśmy też „Kler” – i tutaj znowu powtórzę. Patologie zdarzają się wszędzie – u osób duchownych również – jednak podczas seansu odnosiłam wrażenie, że Smarzowski nie do końca sprawiedliwie podszedł do tematu. Wydawało mi się, że atakuje on wszystkich duchownych jak leci. Nie przypominam sobie tam żadnego pozytywnego bohatera, który był księdzem. Ewentualnie ksiądz Trybus, który faktycznie starał się pomagać biednym, ale jednocześnie był uzależniony od alkoholu i uwikłał się w związek z kobietą. Wzbudzał na pewno współczucie, ale czy sympatię? Niemniej – dawno ten film widziałam, więc pamięć może mi płatać figle. No i jest jeszcze „Wesele”, ale tego filmu nie oglądałam – do seansu skutecznie zniechęciła mnie Maja Staśko, która była wzruszona jak doskonale reżyser pokazał polską nietolerancję, homofobię, ksenofobię, rasizmy i wiele innych fobii i -izmów, więc nie będę się na jego temat rozpisywać.

Dobry aktor – zły człowiek?

I tym sposobem przechodzimy do „Domu Dobrego”. Nie widziałam tego filmu, więc nie chcę go oceniać. Na pewno dotyka ważnego tematu. Na pewno też, znając styl Smarzowskiego, jest to film mroczny i… dosadny w swojej brutalności, tak bym to nazwała. Tak jak większość jego filmów. Dlatego możemy spodziewać się, że skoro dotyka on przemocy domowej, to ta przemoc była pokazana bardzo realistycznie. U Smarzowskiego, jeżeli kobieta dostaje w twarz, to nawet widz czuje na niej mrowienie – to jest po prostu, co by o nim nie mówić, dobry reżyser. Dlatego nie jestem specjalnie zdziwiona, że to dzieło jest szeroko komentowane. Pan Wojciech umie w takie filmy. W takie, o których można powiedzieć, że są „aż za bardzo”. I właśnie Tomasz Schuchardt zagrał tutaj tego złego. I prawdopodobnie zagrał go bardzo dobrze. Kojarzę tego aktora, bo ostatnio pojawia się wszędzie. Ja co prawda widziałam te produkcje z nim, w którym grał raczej rolę drugoplanową, a czasami epizodyczną. Ale mimo wszystko spełniał swoje zadanie. Oglądając go, nie odczuwałam żenady, a widziałam dobrze odegraną postać. Na pewno jest to zdolny facet. Być może połączenie dobrego aktora z bardzo dosadnym, bezpośrednim reżyserem mogło spowodować fakt, że pan Tomasz stał się celem hejtu, bo niektórym ludziom pomylił się aktor z odgrywaną przez niego postacią. Tymczasem Schuchardt prywatnie jest mężem i ojcem dwójki dzieci. I nie słyszałam doniesień, że miałby wobec nich używać przemocy.

Nie tylko polska mentalność

No dobrze, ale mylenie aktora z odgrywaną przez niego postacią nie jest zjawiskiem nowym. Słyszeliśmy już anegdoty, że ludzie podczas czytania Trylogii Henryka Sienkiewicza, zastanawiali się jakim cudem autor wiedział, co postać myślała tuż przed śmiercią, skoro zginęła, więc nie mogła się tym podzielić. W Polsce najbardziej znane było utożsamianie Marka Perepeczki z Janosikiem, chociaż sam aktor mówił, że było to raczej pozytywne. Podobno ludzie masowo zaczepiali Andrzeja Grabowskiego i Mirosława Zbrojewicza, myląc ich z Ferdkiem („Świat wg Kiepskich”) i Gruchą („Chłopaki nie płaczą”), a sami aktorzy opowiadali, że o ile na początku było to nawet zabawne, z czasem najzwyczajniej w świecie stało się męczące. I ja to jak najbardziej rozumiem. Dziwi mnie natomiast, jak zareagowali na te słowa aktora niektórzy ludzie, którzy uznali po prostu, że to nasza polska mentalność. O, przepraszam bardzo. Jack Gleeson, wcielający się w rolę Joffreya Baratheona w serialu „Gra o tron” otrzymywał niemalże codziennie groźby śmierci. Do tego stopnia, że prawie porzucił karierę aktorską. Jeśli oglądaliście ten serial, wiecie doskonale, że faktycznie Joffrey był postacią wyjątkowo irytującą, wręcz odpychającą, a Gleeson po prostu odegrał ją dobrze. Dalej Anna Gunn, która zagrała Skyler, żonę Waltera White’a w serialu „Breaking Bad” (świetny serial) – zdarzało się, że ludzie nie chcieli podać jej ręki, bo taką wredną suką była w tym serialu. I tak, groźby śmierci też otrzymywała, więc nie jest to typowo polska mentalność. Zwłaszcza że tych przykładów za granicą było dużo więcej, ale ograniczyłam się do tych produkcji, które oglądałam i dobrze je pamiętam.

Wina Kaczyńskiego

Ale niektórzy płyną w swoich rozważaniach dalej – otóż według nich, to wyborcy PiS-u i Nawrockiego są źródłem nieprzyjemnych sytuacji, jakie miały dotknąć aktora! Tylko i wyłącznie. Czy mają na to wiarygodne dane, badania, cokolwiek? Absolutnie nie, im się po prostu tak wydaje. Podobno wśród osób, które atakowały aktora, dominują kobiety po sześćdziesiątym roku życia. Poszperałam w Internecie i nie znalazłam wiarygodnych danych na temat tego, która partia ma największe poparcie w tej grupie społecznej – na tyle, co udało mi się ustalić to są właśnie wyborcy albo KO albo PiS-u. Skąd więc przekonanie, że były to akurat kobiety, które popierały PiS? Z Insytutu Danych z Dupy najprawdopodobniej. Ale trochę śmiać mi się chce, bo wśród wielu tych najbardziej obłąkanych fanatyków KO wyborca PiS-u to człowiek głupi, zacofany, no i właśnie bijący żonę. Gdyby więc ich rozumowanie było logiczne, wyborcy PiS-u powinni sobie z Schuchardtem piątkę na ulicy zbijać, a nie atakować za jego agresję wobec żony. Prawda? Śmieszy mnie też inna sprawa – ci ludzie uwielbiają wyśmiewać PiS za określenie „wina Tuska”. I faktycznie pisowcy lubią go atakować, zresztą w drugą stronę działa to bardzo podobnie. Czasami ich zarzuty są zrozumiałe, czasami absurdalne, natomiast sformułowanie to istnieje w polskiej polityce przynajmniej od 2012 roku, a nie wiem, czy nie od 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej. Ale powiedzcie mi, czy to nie jest to samo? Czy jeśli przyjmiemy założenie, że ataki na pana Tomasza to wina Nawrockiego i PiS, nie brzmi to co najmniej tak absurdalne, jak wszędobylskie, nagminne wręcz „winy Tuska”? Przecież to jest identyczna sytuacja. Co PiS ma do tego, że jedna seniorka z drugą ubliżyła aktorowi, bo pomyliła go z odgrywaną przez niego postacią? PiS nasłał na niego te kobiety, czy o co chodzi?

Nieznana skala zjawiska

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że zbyt często dochodzi do takich sytuacji, w których aktor jest atakowany za to, że zbyt wiarygodnie odegrał jakąś wyjątkowo niefajną postać. Ale też doskonale wiemy, że celebryci często lubią wyolbrzymiać pewne zjawiska. Nagminnie mylą chociażby krytykę z hejtem. Nie chcę twierdzić, że tak samo jest w przypadku pana Tomasza, bo mnie się on kojarzy jako człowiek, który ceni sobie swoje życie prywatne i raczej nie bierze udziału w jakichkolwiek skandalach. Po prostu otrzymuje rolę, odgrywa ją dobrze i tyle. Próbowałam dotrzeć do jakichkolwiek wpisów, które byłyby w jego stronę atakujące. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to oczywiście social-media, ale nie znalazłam go ani na Facebooku, ani na Twixie, a niespecjalnie mam ochotę zakładać sobie konta na innych portalach. Dlatego nie mam pojęcia o skali tego zjawiska. Nie chcę od razu sugerować, że to sam aktor cokolwiek wyolbrzymił, bo tak jak pisałam – kojarzy mi się on raczej z człowiekiem, który nieprzesadnie lubi szum wokół swojej osoby. Natomiast na pewno o tym wspominał, a być może z kolei inni publicyści, którzy to opisywali, podnieśli temat do granicy absurdu. Bo piszą w tej chwili o tym absolutnie wszyscy. Nie jestem w stanie natomiast określić skali tego zjawiska. Co wiadomo? Wiadomo, że sam aktor przyznał, że dochodziło do takich sytuacji. Wiadomo, że najczęściej były to starsze kobiety, po sześćdziesiątce. Nie ma żadnych potwierdzonych informacji, że były to wyborczynie PiS-u, nie jest też to zjawisko typowo polskie – o czym pisałam.

Subiektywne odczucia

Sam Tomasz o postaci, w którą się wcielił, mówił: To najgorsza jednostka, jaką przyszło mi zagrać. I najbardziej ode mnie oddalona. Totalny przemocowiec, który zieje nienawiścią, a ta nienawiść jest jakby genetyczna. Tej postaci nie da się obronić w żaden sposób i ani przez chwilę nie próbowałem tego robić. Uznałem po prostu, że ktoś musi zagrać tego gnoja, który krzywdzi bez opamiętania, by w pełni oddać dramat głównej bohaterki, którą gra Agata Turkot. Można więc wywnioskować, że nie pałał sympatią do człowieka, w którego rolę musiał się wcielić. I na tym chyba można poprzestać. Co do samego filmu – uważam, że porusza temat ważny, którego w żaden sposób nie można marginalizować. Bo ta przemoc jest, często starannie przypudrowana i ukryta, często właśnie w pozornie „dobrych domach”. Sama pamiętam chociażby „Plac Zbawiciela” – tyle że w tym filmie była przedstawiona bardziej przemoc psychiczną, niż fizyczną – były fragmenty, gdzie mąż żonę popychał, szarpał, albo zbyt mocno trzymał za ramiona podczas kłótni, ale twórca filmu skupiał się bardziej na tym, żeby pokazać jak ta kobieta była konsekwentnie niszczona psychicznie. Ważny to jest dla mnie film, bo pokazuje problem osoby z zaburzeniami osobowości zależnej. Ta kobieta mogła i powinna opuścić tego męża (i jego toksyczną matkę), ale z jakiegoś powodu tego nie robiła, wolała mimo wszystko trwać w tym związku. Ja mam zaburzenia osobowości typu unikającego (chorobliwa wręcz nieśmiałość), ale nauczyłam się z tym walczyć i jest już dużo lepiej. Wiem jednak „z czym to się je”.

Przemoc nie ma płci

Chciałabym też zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Problem przemocy wobec kobiet jest często podnoszony w filmach. I nie twierdzę, że to coś złego, bo dopóki będzie do takich sytuacji dochodzić, dopóty takie kino będzie ważne i potrzebne. Natomiast chciałabym, żeby zaczęto również mówić o przemocy wobec mężczyzn, bo to też nie jest jakaś bardzo niszowa sprawa. Faktem jest, że kobiety rzadziej są sprawczyniami przemocy fizycznej – z prostego powodu: z reguły są słabsze fizycznie. Ale przemoc psychiczna – jak najbardziej. Chciałabym obejrzeć wartościowy film, który mówi o tego rodzaju przemocy w stronę mężczyzny. O manipulacjach, szantażach emocjonalnych, znęcaniu się psychicznym, czy – może przede wszystkim – alienacji rodzicielskiej, którą ofiarą najczęściej padają właśnie mężczyźni. I dzieci. To też bardzo ważny temat, a mam wrażenie, że mocno bagatelizowany w show-biznesie i mediach głównego nurtu. A ja znam co najmniej kilka historii, które nadawałyby się na scenariusz na film. Bo wiecie – to nie jest tak, że przemoc ma płeć. Przemoc może mieć po prostu różne twarze. Czasem jest to twarz męska, a czasem kobieca. I o tym też należy pamiętać. Jeśli oglądaliście również film, który dotykał tego problemu, bardzo proszę o polecajkę w komentarzu. Chętnie się zapoznam.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Komuna upadła… na cztery łapy

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

No i stało się to, o czym i tak wiedzieliśmy, że się stanie. Ten upadek komuny faktycznie był w Polsce spektakularny. Natomiast nie jest to dla mnie nic nowego, ani zaskakującego. Bo cała ta szopka z Okrągłym Stołem i obaleniem komunistycznego reżimu była… no właśnie tylko szopką. Teatrem dla zmęczonych kilkudziesięcioma latami komuny ludźmi. Którzy po prostu woleli uwierzyć w to, że może w końcu zaczyna wychodzić słońce zza chmur. Nie mam pretensji do tych ludzi – bardziej do reżyserów tej ułudy. Ułudy, której skutki odczuwamy do dziś, bo oto marszałkiem Sejmu został komunista i działacz PZPR-u. Zresztą – na okrzyki „Precz z komuną”, które wybrzmiały w Sejmie, poseł Gawkowski odpowiedział, że żadne krzyki tego nie zmienią. Tak mniej więcej działała komuna – krzyki nic nie zmieniały, a ci najgłośniej krzyczący byli brutalnie uciszani.

Oszukane społeczeństwo

Nie jestem w żadnym stopniu zaskoczona tym wyborem. Zdaje się, że ani Konfederacja, ani PiS nie wystawili swoich kandydatów, a że posłów w Sejmie mamy takich, jakich mamy, nie było dla mnie zdziwieniem, że ostatecznie tego Czarzastego przegłosowali. Nie jest to też dla mnie szokiem (chociaż na pewno czuję olbrzymi niesmak), dlatego że w dwóch czołowych partiach mamy sporo byłych PZPR-owskich albo SB-kich karierowiczów. Oni tam są, głosują i decydują o tym, jak się będzie żyło polskim obywatelom. Nikt ich nie wyrzucił z polityki, z publicznych stanowisk, nawet z mediów. Społeczeństwo jest przekonane, że Maciej Damięcki był wybitnym aktorem, a nie donosicielem SB. Społeczeństwo uznaje również Monikę Olejnik za obiektywną dziennikarkę, a nie „Stokrotkę”, która kapowała nawet na swojego męża. Mieliśmy już na fotelu prezydenckim Lecha Wałęsę, który również donosił na SB i Aleksandra Kwaśniewskiego, który należał do PZPR. I to całkiem niedługo po tym „upadku komuny”. O ile ciężko mieć pretensje do Polaków, że zagłosowali na Wałęsę, ponieważ jego życiorys nie był wtedy znany, bo sam Lech i jego otoczenie starannie tuszowali jego niechlubne działania, o tyle oddanie prezydentury Aleksandrowi Kwaśniewskiemu było co najmniej dziwne. Co prawda, jego głównym konkurentem był właśnie Wałęsa, a on zdążył się już skompromitować podczas swojej prezydentury (chociaż fakty o jego donosicielstwie jeszcze nie były znane). Mimo wszystko, ja – chociaż szczawiem wtedy byłam – zapamiętałam go nie jako męża stanu i przy okazji męża dostojnej prezydentowej, ale jako oszusta (kłamstwa na temat swojego wykształcenia) i faceta, który lubił sobie wypić, nawet jeśli miał później publiczne wystąpienia, a potem zwalał to na chorobę filipińską. Szanujmy się. Człowiek, który zataczał się przy grobach polskich bohaterów albo nakłaniał swojego ministra do parodiowania Jana Pawła II nigdy nie będzie godnym reprezentantem Polski.

Krótka pamięć

Tylko wiecie – o ile Wałęsę i Kwaśniewskiego można jako tako usprawiedliwiać, o tyle Czarzastego po tylu latach, gdzie jego życiorys jest powszechnie znany, już jest ciężko. Ktoś na niego głosował, żeby w ogóle wszedł do Sejmu. Zrobili to Polacy. Nie ja i, jak zakładam, nie Wy, Drodzy Obserwujący, ale zrobili to ludzie urodzeni w Polsce, mówiący po polsku i będący obywatelami Polski. Którym z jakichś powodów ta jego przeszłość przestała przeszkadzać. I to jest właśnie dowód na to, że ta komuna w Polsce upadła tylko symbolicznie, skoro wciąż dopuszczamy do władzy osoby, które są w niej umoczone po pachy. I, tak szczerze, troszkę bawi mnie, kiedy zwolennicy dwóch największych polskich partii nawzajem przerzucają się ilu w tej nielubianej partii jest byłych PZPR-owców, całkowicie przymykając oko na to, że mają takich w swoich szeregach. Komunista to komunista – i naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy zasilił później szeregi PiS-u, KO czy Lewicy. Podczas ostatnich wyborów prezydenckich furorę zrobiła Joanna Senyszyn, która zamieniła czerwoną flagę na czerwone korale, nic poza tym. Kobieta, która bluzgała na Żołnierzy Wyklętych, a o zamordowanym przez służby, jakim służyła, Wojciechu „Lalku” Franczaku mówiła „biedak, który nie wiedział, że się wojna skończyła”. To był ostatni z Wyklętych, zabity w 1963 roku, którego pośmiertnie zdekapitowano, a jego głowę odnaleziono później w Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Ale przecież to nieważne, co ta kobieta wygadywała na temat Wyklętych, ważne jest to, że była dowcipna, uśmiechnięta i miała czerwone korale. To jest nasza rzeczywistość. Rzeczywistość, w której Kwaśniewski może być prezydentem, Czarzasty marszałkiem Sejmu, Senyszyn klawą babką, a Olejnik obiektywną dziennikarką.

Zamienił stryjek…

Jeszcze co do odchodzącego z urzędu marszałka Sejmu, Szymona Hołowni – nie oceniam jego pracy zbyt dobrze. Co prawda, wielu posłów, czy to z PiS-u czy z Konfederacji, mówiło, że pozwolił on im się wypowiadać, nie przerywał ich wypowiedzi i nie wyciszał ich; nie dołączył się też do chóru Giertycha o sfałszowanych wyborach, a po prostu zrobił to, co zgodnie z prawem powinien zrobić; to jednak patrząc na jego twarz widzę przede wszystkim człowieka bardzo pyszałkowatego i zadufanego w sobie. Który dosłownie robił wszystko to, za co tak krytykował PiS i który urządził w polskim Sejmie dosłownie „Sejm MMA”, nagrywając głupiutkie filmiki i pozwalając na wszystkie awantury, jakich byliśmy świadkami. Niemniej – dobrze, że pod koniec zachował się tak jak należy i nie chcę już wchodzić w jego intencje – czy faktycznie zrobił to z poczucia obowiązku, jaki na nim spoczywał, czy ze strachu przed konsekwencjami, bo po wyborach prezydenckich zorientował się, że całe poparcie dla niego gdzieś wyparowało. Mam jednak olbrzymie wątpliwości, czy „marszałkowanie” Czarzastego będzie można ocenić lepiej.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Czytaj dalej

Nawiasem Pisząc

Celebrytka na froncie walki o wartości chrześcijańskie

logo nawiasem pisząc

Opublikowano

on

Zanim przejdę do właściwej części posta, którego bohaterką będzie pani ze zdjęcia – jeszcze parę słów o Marszu Niepodległości. Marcin Kierwiński postanowił wejść trochę w buty Rafała Trzaskowskiego i samemu powalczyć z Marszem Niepodległości, zakazując odpalania rac. Zachowuje się jak mały chłopiec w krótkich spodenkach, któremu ktoś zabrał lizaka, więc pobiegł po tatę – dosłownie jak sześcioletnie dziecko chowa się za plecami służb. Uczestnicy Marszu dosadnie pokazali mu, gdzie mają jego zakazy, więc Kierwa uznał, że trzeba ukarać prowokatorów. Bo wiadomo, policja nie ma nic innego do roboty, tylko szukać przypadkowych osób, które ośmieliły się odpalić racę na trasie Marszu. Nawet opublikowano zdjęcia osób, które udało się zrobić – skuteczność jest zatrważająca, bo na co najmniej kilka tysięcy osób opublikowano zdjęcia sześciu albo siedmiu. Sama znam przynajmniej kilka takich osób, które do tej pory regularnie odpalały race na tego rodzaju uroczystościach i były również na tegorocznym Marszu, chociaż z różnych powodów nie szliśmy razem. Co prawda, nie zamierzam na nich donosić, ale na zdjęciach opublikowanych przez policję zidentyfikowałam na razie Harry’ego Pottera i Lorda Voldemorta. Może to okaże się pomocne. Nieważne zresztą, skandalem jest to, że z powodu jakiejś chorej zawiści środowiska KO, twarze tych ludzi widnieją na policyjnych stronach. Obok twarzy ściganych przestępców. Panie Marcinie, wypadałoby jednak trochę wyjść do ludzi – wiadomo, że na Moście Poniatowskiego zgasły latarnie (oczywiście przypadkowo), wiadomo, że o tej godzinie w Polsce już robi się ciemno. Te race oświetliły nam chociaż częściowo drogę, dzięki czemu nikt się nie potknął, nie zabił i nie doszło do ludzkiego karambolu, o który było nietrudno w kompletnej ciemności i w takim tłumie. Dzięki tym ludziom uniknęliście być może wielu rannych. Chyba że chodziło o to, żeby nie uniknąć? Nie chcę szerzyć teorii spiskowych, ale zadziwiająco wiele przypadków – najpierw przypadkowo zasłonięto pomnik Fryderyka Chopina i grób jego rodziców na warszawskich Powązkach akurat w czasie trwania konkursu chopinowskiego, później przypadkowo zamknięto Dworzec Centralny w Warszawie, z którego najłatwiej dotrzeć na Marsz, a potem przypadkowo padły latarnie. Przypadki chodzą po ludziach.

Z okna widać więcej

To tak gwoli uzupełnienia wczorajszego wpisu, bo błazenada Kierwińskiego śmieszy mnie i irytuje jednocześnie. Wróćmy jednak do głównego tematu, czyli do pani Joanny Szczepkowskiej, która ostatnio rozpaczliwie stara się o sobie przypomnieć i namiętnie publikuje swoje przemyślenia – im głupsze, tym lepsze. W tym roku postanowiła skomentować swoje spostrzeżenia po Marszu Niepodległości. Przytoczę Wam tutaj jej wpis, zachowując oryginalną pisownię:

Dobry wieczór. To miał być wpis radosny, na jaki zasługuje święto naszej ojczyzny. Trudno mi jednak to pisać, kiedy za oknem, niedaleko swojego mieszkania, słyszę pijane krzyki niedobitków z marszu. Wrzeszczą i klną. Wystarczy wyjrzeć przez okno, żeby zobaczyć, jak sikając na trawniki, podpierają się polską flagą. Dlaczego zresztą mają nie wrzeszczeć, jeżeli wrzeszczy „ ich prezydent” ?

Miał być wpis radosny, ale nie będzie, bo przeszkadzają jej polskie flagi – tak w skrócie można to podsumować. Pani Szczepkowska, wyglądając przez okno, widziała więcej, niż ja uczestnicząc w całym tym wydarzeniu. Widziała, że uczestnicy Marszu byli pijani, widziała, jak sikali, podpierając się polską flagą. Widziała to z okna swojego mieszkania, które znajduje się na Saskiej Kępie, więc z tej odległości mogła widzieć co najwyżej czerwoną łunę, ale na pewno nie mogła słyszeć „pijanych krzyków”, ani panów sikających na trawnik. Chyba że robili to tuż pod jej mieszkaniem, ale pozostaje pytanie, skąd pani Joanna wiedziała, że wracają z tego konkretnego wydarzenia? A może wracali z radosnych obchodów w Gdańsku, ale ponieważ Dworzec Centralny był zamknięty, musieli wysiąść na Warszawie Wschodniej? Na koniec złośliwa wstawka o prezydencie Nawrockim – nawet nie ma sensu tego komentować, tym bardziej że aktorka na tym nie poprzestała i następnego dnia opublikowała podobny ściek idiotycznych przemyśleń, podsumowując to dziecinnym: „To nie mój prezydent”. Nie wiem, czy jest sens tłumaczyć starej babie, że dopóki jest obywatelką Polski, Nawrocki jest również jej prezydentem. Mogłabym wykazać ten sam poziom dojrzałości i zapewniać, że Tusk nie jest moim premierem, ale co by to zmieniało, poza głupim gadaniem? Jestem Polką, więc Tusk jest niestety również moim premierem. Jest mi z tego powodu bardzo źle i smutno, przykro mi patrzeć, co z moim kochanym krajem robi taki polityk, ale jestem już na tyle dorosła, że zdaję sobie sprawę, że zaklinanie rzeczywistości nic nie zmienia. Nie wiem, może pani Szczepkowska zaczęła od pewnego wieku dziecinnieć?

Hitler też wrzeszczał. To jedyny środek ekspresji, który może wprowadzić ludzi w stan , gdzie emocje zagłuszą myślenie. Wrzeszcząc, zdobywa się władzę poprzez podświadomy strach słuchających. Pisząc o Hitlerze nie mam wielkich nadziei , że czytający to i hejtujący zwolennicy skrajnej prawicy, poczują się dotknięci. To nie jest postać budząca u nich wstręt.

Tu klasyczny fikołek, bo wiadomo, że jak Marsz Niepodległości, to faszyści, a jak faszyści, to z jakichś powodów Hitler, a nie Mussolini. Aśka oczywiście doskonale wie, kto wśród zwolenników SKRAJNEJ prawicy budzi ich wstręt. I wie, że nie jest to Adolf Hitler, bo jasnym jest, że ci najgłośniejsi uczestnicy Marszu krzyczący hasła antyunijne i antyniemieckie to fanatyczni wielbiciele Hitlera. Akurat Hitler jest postacią, która budzi równe obrzydzenie zarówno na prawicy, jak i na lewicy. Lewacy twierdzą, że był prawakiem, bo nacjonalista; prawacy, że lewakiem, bo socjalista. A ja nieśmiało przypomnę, że były kanclerz Niemiec w więzieniu zaczytywał się w „Manifeście Komunistycznym” Karola Marksa i widać było mocną inspirację tym dziełem w jego książce „Mein Kampf”. Dobrze, że pamiętamy o jednym zbrodniarzu, szkoda, że kompletnie zapominamy o drugim, który osiągnął dużo wyższą skuteczność, czyli Józefie Stalinie – największym w dziejach historii, który na pstryknięcie palców pozbawił życia chociażby miliony ludzi na terenach dzisiejszej Ukrainy. Zasugerowałabym więc pani Joannie, że skoro postać Hitlera jest jej tak doskonale znana, to może warto zainteresować się jego sojusznikiem, a później wrogiem. Gdyby to zrobiła, wiedziałaby, że bezmyślnie nazywając ludzi, z którymi się nie zgadza, faszystami wpisuje się idealnie w jego narrację. Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej. Proszę bardzo, Stalin kojfnął w 1953 roku, ale jego nauki nie poszły w las. Wciąż znajduje naśladowców, a jego pomysł na walkę z irytującymi obstrukcjonistami zadziwiająco dobrze wpisuje się w dzisiejsze realia. Pani Joannie pozostaje pogratulować autorytetu, bo to przecież niemożliwe, żeby tak wybitna, oświecona osoba, należąca bez wątpienia do intelektualnej elity, robiła to nieświadomie, tak z czystej głupoty, prawda? Troszkę nie wypada kobiecie, która powiedziała kiedyś pamiętne słowa: Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm. Może już wtedy wiedziała, jak ten komunizm się w Polsce skończył i jak komuna upadła… na cztery łapy.

Karol Nawrocki czuje się w tym środowisku jak u swoich. Bo jest u swoich. Wrzask i race. Ludzi około 100 tysięcy, czyli wcale nie tak wielu, gdyby porównać z marszem miliona serc. Ten dzisiejszy marsz, okraszony czerwonym dymem , był w tym roku czymś więcej, niż pochodem narodowców. Miał być pokazem siły, przeciw państwu. I właśnie w takim pokazie siły przeciw państwu, brał udział ten ktoś, kto uznaje siebie za prezydenta państwa.

Oczywiście, Nawrockiemu musiało się oberwać. To już jest tak głęboko zakorzeniona nienawiść, że co jakiś czas człowiek dotknięty tą przypadłością musi krzyknąć, że prezydent jest alfonsem, uzurpatorem i kimś tam jeszcze. Taka uśmiechnięta wersja zespołu Tourette’a. Oczywiście, jak na naczelną wielbicielkę Donalda Tuska przystało, musiała przypomnieć, że na marszu miliona serc było więcej ludzi, tak jakby to zmieniało cokolwiek. Nie warto nawet przypominać, że na tuskowy marsz ludzi zwożono autokarami, a dla narodowców zamknięto dworzec, bo tak naprawdę nie sądzę, żeby to było powodem. Zatrutych platformerskim jadem jest ciągle sporo, zdajemy sobie sprawę. Ale nie zwieszamy głów, pani Joanno, więc jeszcze wiele pisania przed panią. Marsz Niepodległości był pokazem siły przeciw państwu oczywiście dlatego, że raczej nie brali w nim udziału zwolennicy Donalda Tuska, a Tusk wiadomo – samego siebie złoży w ofierze dla Polski, a ludzie i tak nie docenią. W każdym razie warto pani Joannie przypomnieć, kiedy w głowie premiera zakwitł pomysł na ten marsz. Ano, była to „spontaniczna” decyzja po tragedii, jaka spotkała imienniczkę aktorki, zdaje się z Krakowa. To miał być wyraz solidarności z kobietą i bunt wobec „nieludzkiego” prawa aborcyjnego. Kiedy jednak wyszło na jaw, że poszkodowana jest zwykłą krzykaczką i atencjuszką, a jej historia nie trzyma się nawet funta kłaków, szybko o niej zapomniano. Najlepiej by było w ogóle, gdyby się nie pałętała pod nogami. Z „marszu solidarności dla Joanny” zrobił się „marsz bezgranicznej miłości do Tuska”. Dla pani Szczepkowskiej to pewnie żadna różnica, ale warto jednak przemyśleć, jak premier traktuje swoich sojuszników, kiedy staną się niepotrzebni. Aha, i to nie Nawrocki sam siebie uznał za prezydenta. To tak nie działa, pani wybitna aktorko. Nawrocki został wybrany, zatwierdzony przez Sąd Najwyższy i zaprzysiężony. Wolą narodu, który liczy sobie więcej ludzi niż tylko zwolenników Koalicji Pustych Serc. Proszę o tym pamiętać.

Chrześcijańskie miłosierdzie Tuska

W kolejnych zdaniach artystka postanowiła pouczyć trochę chrześcijan podstaw ich własnej wiary, bo wiadomo, że ona ma na ten temat największe pojęcie. Darujmy to już sobie, bo nic mądrego tam nie przeczytacie. Natomiast Aśka poprosiła, żebyśmy porównali sobie przemówienie Karola Nawrockiego i Donalda Tuska, bo według niej tylko przez te drugie przemawiały wartości chrześcijańskie, na które powoływał się prezydent RP. Nie będę dalej cytowała przemyśleń Szczepkowskiej, bo to taka propagandowa i bałwochwalcza pisanina, że szkoda mi klawiatury. Ale oczywiście spełnię pani prośbę i je porównam. Na pierwszy ogień Karol Nawrocki:

Patrząc na ponad tysiąc lat polskiej historii i wielkie dzieło ojców polskiej niepodległości, pytam więc, gdzie jest nasze jestestwo, nasze wartości chrześcijańskie, które budowały fundamenty Rzeczpospolitej i czemu musimy być świadkami i odpierać presję protezy wartości chrześcijańskich, jaką mają być obce nam ideologie w polskich szkołach i polskim systemie edukacji.

Pani Joanna nie wiedziała, kogo prezydent Nawrocki pyta, więc odpowiadam – pyta polski naród. Nas jako obywateli Rzeczpospolitej Polski. Nas jako Polaków. Pan Nawrocki słusznie zauważył, że w ostatnich latach patriotyzm, przywiązanie do Ojczyzny, poczucie wspólnoty z rodakami stały się wartościami niepotrzebnymi, niesprzedawalnymi, zrównanymi z chuligaństwem i wandalizmem. A to właśnie dzięki tym wartościom Polska odzyskała niepodległość. Prezydent sprzeciwił się również zamiataniu polskiej historii pod dywan, żeby w zamian sprzedawać Polakom jakąś poprawioną niemiecką papkę historii. I to nie tylko dzieciom i młodzieży w szkołach, ale również za pośrednictwem Instytutu im. Witolda Pileckiego, którego prezes proponował debatę nad tym, jak tu oddać Niemcom ich zagrabione dobra kultury (czyli jak rozumiem kompletnie zniszczone ziemie przyłączone po wojnie do Polski). I bardzo słusznie się sprzeciwia, pani Joanno. Żaden naród nie przetrwa, jeśli nie będzie miał przywiązania do własnej tożsamości, historii czy kultury. Żaden naród nie przetrwa, jeśli nie będzie w nim reprezentantów godnych szacunku i naśladowania; jeśli nie będzie miał bohaterów, którzy całym swoim życiem udowadniali swoje przywiązanie do Ojczyzny. Stąd na Ukrainie kult Bandery – aby przetrwać jako odrębny od rosyjskiego naród musieli mieć jakiś przykład. Bandera, dla nas najgorszy z możliwych, dla nich był wyborem oczywistym, bo przecież walczył z Armią Sowiecką. To, że z tych walk niewiele wynikało, a największą skuteczność jego nazistowska organizacja osiągnęła na Wołyniu, bestialsko mordując Polaków i Ukraińców, którzy usiłowali im pomóc. I przy okazji Żydów, bo też tam im się pałętali po drodze. To tak tylko w ramach przypomnienia, bo pamiętam, że pani była bardzo oburzona, że w Polsce rosną antyukraińskie nastroje. Warto to też przemyśleć odnośnie do swojego fikołka z Hitlerem, bo ludobójstwo na Wołyniu wynikało właśnie z sojuszu UPA-OUN z hitlerowcami. Tak, każdy naród powinien pamiętać o swoim jestestwie. O swojej historii, kulturze i tożsamości. O swojej odrębności, o którą walczy teraz Ukraina od początku XXI wieku. No, dobrze, a co miał na ten rocznicy odzyskania niepodległości do powiedzenia Donald Tusk?

Różnimy się, spieramy się, różnorodność to nic złego, różnorodność jest i może być w przyszłości źródłem naszej siły. Ale te różnice, te spory nie mogą rodzić nienawiści, pogardy, przemocy.

Czyli nic, poza pustymi sloganami. Oni wszyscy w ten sposób walczą z nienawiścią, pogardą i przemocą. Gdyby pani nie wyłapała, spieszę się wyjaśnić, że Karol Nawrocki mówił mniej więcej to samo podczas swojego zaprzysiężenia, tylko że on widocznie nie ma Polaków za skończonych idiotów i nie klepał formułek jak krowie na rowie, tylko poparł swoje przemówienie cytatami ojców naszej niepodległości z różnych stron politycznych i o różnych poglądach. Pani mogła nie zrozumieć, bo widocznie pani wiedza historyczna opiera się tylko na założeniu, że Hitler jest be. I teraz uwaga, bo to może być szczególnie trudne, jeśli się żyło w bańce patocelebryckiej na tyle długo, że wszystkie styki w mózgu zdążyły się poprzepalać. Za słowami powinny iść czyny. A jakimi czynami zasłynęło środowisko premiera Polski, żebyśmy jednak mimo sporów i różnic w poglądach, mogli się dogadać? To tak tylko przypomnę. Od 2015 roku propagujecie hasło, które starannie ukryliście pod ośmioma gwiazdkami, żeby udawać oświeconą i kulturalną elitę. Szkoda, że nieocenzurowaną wersje wykrzykiwaliście na każdym marszu przeciwko ówczesnej władzy. Politycy KO nie reagowali, kiedy młodzież na jakimś ich kampusie skandowała to hasło do piosenki patologicznego rapera, który poza tym, że chciałby uprawiać bardzo brutalną miłość z posłami PiS-u, znany jest z tego, że ćpa, a potem będąc w tym stanie pisze teksty o tym, że ćpanie jest fajne, zejście trochę gorsze, ale i tak się opłaca. Jeden z uśmiechniętych tłumaczył potem, że przecież ten utwór to wyraz polskiej kultury i dlatego nikt nie reagował, kiedy ogłupiona młodzież wykrzykiwała te pełne miłości hasła. Z Karola Nawrockiego usiłowaliście zrobić sutenera, a w tych próbach uczestniczył między innymi Donald Tusk, powołując się na kolejną wybitną jednostkę, czyli Jacka Murańskiego. Na siedmioletnią córkę prezydenta spuszczono całą tonę gówna, ponieważ zachowuje się jak siedmiolatka – czyli i tak dojrzalej, niż spora część elektoratu KO. Ona pokazywała ludziom ze sceny złączone w kształt serca dłonie, wy serca macie tylko na klapie od marynarki. Nie popuściliście nawet Marcie Nawrockiej, ponieważ w waszej opinii jest niezbyt ładna (bo wiadomo, Komorowska to przy niej Miss Świata), w ogóle nie ma stylu (po sieci krąży nagranie prowadzonej przez żołnierz Wojska Polskiego Marty Nawrockiej porównywane z tym, jak Ewie Kopacz musiała pomagać Angela Merkel, bo ówczesna premier pogubiła się na ścieżce z jednym zakrętem), a w ogóle to urodziła syna, mając szesnaście lat, więc z jakiego to domu (zabawne są te oskarżenia rzucane przez ludzi, którzy zaczytują się w Onecie promującym zdradę małżeńską i seks za pieniądze, ale wiecie – Nawrocka przynajmniej syna urodziła i wychowała, sama też wyszła na ludzi; dla was autorytetem była gwiazdeczka, która ogłosiła, że zabiła swoje nienarodzone dziecko, bo miała za ciasne mieszkanie). Tego było pełno, pani Joanno, nawet nie chce mi się szukać dalej. Właśnie na tej podstawie większość myślących obywateli odebrało to przemówienie jako pustą gadaninę, a nie jako wyraz wartości chrześcijańskich, jak to się pani wydawało.

Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz

Na koniec pani Joanna Szczepkowska stwierdziła jeszcze, że wartości chrześcijańskie to również dbanie o planetę. Patrząc na obecną działalność tej sfrustrowanej aktoreczki obawiam się, że chodzi o tę chorą zieloną ideologię, w myśl której mamy wylądować na bruku i umrzeć z głodu, byle tylko ratować matkę ziemię. Bo tak będzie po chrześcijańsku. Nie wiem też, gdzie Aśka te wartości chrześcijańskie znajduje w swoim tekście, bo według mnie to trochę trąci hipokryzją, skoro przez cały ten stek chorych wniosków regularnie nazywa prezydenta Polski „panem wrzeszczącym”. Może niech „pani pisząca” weźmie przykład z własnych rad i sama przestanie krzyczeć. Bo ten wpis to był taki niemy krzyk – pełen wściekłości, frustracji, bezradności i narastającej z każdą chwilą nienawiści. Tego chyba jednak nie możemy się spodziewać, bo tak jak wspominałam, dzień później Szczepkowska wysmarowała tekst stojący na równie prymitywnym poziomie i również poświęcony Karolowi Nawrockiemu. Przepraszam, ale tego już nie będę analizowała, bo ciężko dzisiaj o dobrego psychiatrę.

M.

Czytaj dalej