Hoplofobia

Hollywood fantazjuje o gwałtach

Published

on

Do pracy nad swoją debiutancką powieścią „A Time to Kill” (na polskim rynku wydawniczym ukazała się pod tytułem „Czas zabijania”) John Grisham zasiadł w roku 1985. Książka trafiła pod strzechy cztery lata później i z miejsca uzyskała status bestsellera. Hollywood nie mogło naturalnie zaprzepaścić takiej okazji. Naszpikowany gwiazdorską obsadą dramat sądowy na kanwie prozy młodego prawnika z Missisipi doczekał się premiery kinowej w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, notując kasowy sukces i zgarniając na świecie ponad $150 milionów przy kilkukrotnie skromniejszym budżecie produkcyjnym. Osią napędową fabuły jest historia czarnego ojca-mściciela, który w akcie odwetu za brutalny gwałt na córce rozwala z karabinu maszynowego na schodach gmachu sądu dwóch białych oblechów-rasistów z Południa. Za ten czyn ląduje za kratkami i teraz grozi mu kara śmierci. Wkrótce rusza proces. Jego adwokat przekonuje ławę przysięgłych, że zemsta była moralnie uzasadniona. Mężczyzna wychodzi na wolność i wszyscy otwierają szampana.

Kluczowy (w sensie wydźwięku ideologicznego) fragment filmu przypada na sam finał. Oto we łzawej mowie końcowej, pełnej drastycznych obrazów gehenny, obrońca oskarżonego zwraca się do ławników z prośbą, aby ci wyobrazili sobie, że zgwałcona i sponiewierana dziewczynka jest biała (link). Cała ironia tej emocjonalnej manipulacji polega na tym, że ofiara była biała. W roku 1992 w programie Charlie’ego Rose’a pan autor przyznał, że do napisania powieści zainspirowały go prawdziwe wydarzenia, których był naocznym świadkiem jako początkujący obrońca. Niestety, nie zdradził zbyt wielu konkretów, pozwalających na identyfikację sprawy. Dopiero po trzech dekadach milczenia, w wywiadzie dla lokalnego dziennika „Clarion Ledger”, zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy.

11 lipca 1984 roku w miejscowości Southaven w stanie Missisipi doszło do makabrycznej zbrodni. Na odludnej farmie, położonej parę kilometrów od kancelarii Grishama, włamywacz-recydywista zgwałcił dwie siostry, 16-letnią Julie Scott i 12-letnią Marcie Scott. Pastwił się nad nimi przez godzinę, a potem bestialsko zmasakrował: jednej zadał około dwadzieścia ciosów widelcem do grilla, drugą natomiast próbował udusić prześcieradłem, uprzednio roztrzaskując jej czaszkę kolbą od strzelby. Dziewczyny cudem przeżyły. Konspiracyjna dyskrecja pisarza staje się boleśnie oczywista w świetle informacji o kolorze skóry sadystycznego włamywacza. Gwałcicielem białych sióstr okazał się być nie jakiś wymachujący flagą Konfederacji, zachlany obdartus z przyczepy kempingowej, ale murzyński złodziej rowerów na warunkowym, niejaki Willie James Harris. Zebrany przeciwko niemu materiał dowodowy był nie do podważenia.

Biały redneck
(zdjęcia ściągnięte z bazy Departamentu Więziennictwa Missisipi → link)

Podsumujmy zatem tę hucpę: John Grisham do spółki ze swoim nowojorskim wydawcą, następnie zaś decydenci w Hollywood zrobili sobie z torturowania białych nastolatek przez czarnego zbira ukochaną fantazję masturbacyjną lewicy, czyli ckliwą bajkę, w której mityczny, kołtuński troglodyta prześladuje Bogu ducha winnych Murzynów i żeby jeszcze bardziej ich pognębić, zakłada w miasteczku oddział KKK w celu siania terroru. Potwierdza się, że żadna pojedyncza kabała nie wyzwala u amerykańskich elit ostrzejszej politycznej schizofrenii niż przypadek czarnoskórego mężczyzny posądzonego o zgwałcenie białej kobiety. Fakty tracą wtedy na znaczeniu w publicznej percepcji; obiektywizm wylatuje przez okno.

Ale jakie są fakty?

ZAKAZANE STATYSTYKI

  • Przemoc seksualna wśród amerykańskich Murzynów osiąga rekordowe rozmiary. Choć składają się oni na ~13 proc. ludności, to z tej grupy demograficznej wywodzi się nieproporcjonalnie wysoki odsetek gwałcicieli. Najbardziej rygorystyczne pomiary rzeczonego zjawiska, jakie kiedykolwiek przeprowadzono, ujawniają, że w zależności od źródła (narodowe sondaże wiktymizacyjne NCVS albo federalne statystyki aresztowań FBI) czarni sprawcy dokonują zgwałceń średnio 4-6 razy częściej niż ich biali odpowiednicy.
  • Wewnątrz zakładów karnych w USA ofiarami gwałtów padają głównie biali mężczyźni, napastnikami zaś są w przeważającej większości czarni więźniowie-rasiści (cytat, link). W roku 2001 organizacja Human Rights Watch wydała przełomowy raport „No Escape: Male Rape in U.S. Prisons”, poruszający tę kwestię z brutalną szczerością (zobacz podrozdział Race and Ethnicity)
  • Poza środowiskiem więziennym atakowanie białych kobiet przez czarnoskórych agresorów stanowi najczęstszy przejaw przemocy seksualnej w wariancie międzyrasowym (link). Tymczasem jeśli wierzyć narracji lewoskrętnych aktywistów w mediach, przemoc tego typu występuje co najwyżej w urojeniach siepaczy z Ku Klux Klanu, służąc im jako pretekst do uciskania mniejszości. Prawda jest natomiast taka, że anegdotyczne historie linczowania czarnych, którzy byli w przeszłości fałszywie oskarżani o krzywdzenie lub zalecanie się do białych dziewcząt, nigdy nie zanegują tych fundamentalnych trendów.
  • Międzyrasowe napaści zawsze były czymś realnym, a nie wytworem uprzedzonej wyobraźni białych. Fakt, że przypadki agresji wobec przedstawicieli własnej rasy zdarzają się częściej, nie zmienia tych konkluzji. W rzeczywistości ataki czarnych na białych stały się jednym z najjaskrawszych przejawów fali przestępczości, która przetoczyła się przez Amerykę po dekadzie lat sześćdziesiątych XX wieku, wywierając ogromny wpływ na ludzi (cytat, rozdział 3).

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version