Nawiasem Pisząc

Dlaczego nie, Pani Weroniko

Opublikowano

on

Bardzo możliwe, że krytykując Weronikę Marczuk, spotkam się ze skrajnym oburzeniem niektórych i pewnie nie obędzie się bez nazwania mnie „ruską onucą”. Moje stanowisko jest jednak niezmienne: uważam, że pomimo zaszłości historycznych mamy moralny i chrześcijański (jeśli ktoś jest, rzecz jasna, wierzący) obowiązek pomagać Ukraińcom w miarę swoich możliwości. Również ze względu na to, że w naszym interesie jest po prostu utrzymanie się Ukrainy, ale też ze zwykłej ludzkiej empatii. Jednak pani Weronika chyba trochę popłynęła. Artykuł jest, co prawda, stary, bo z zeszłego roku, ale trochę pokazuje dziwne zapędy niektórych Ukraińców. Mnie wpadł w ręce całkiem przypadkiem niedawno i pomyślałam sobie, że jednak należałoby się do tego odnieść.

Nowe elity (u)RP?

Pani Marczuk twierdzi na przykład, że już za chwilę Ukraińcy będą elitami naszego kraju. Zastanawiam się, na jakiej podstawie wysnuwa taki wniosek? Ukraińcy są od nas jakoś lepsi, mądrzejsi czy lepiej wykształceni? Tak należałoby to odczytywać? Zdaję sobie sprawę, że nasi celebryci w większości nie są jakimś uosobieniem inteligencji i zdrowego rozsądku. A to wypisują bzdury w Internecie, bo są przekonani, że z racji wykonywania zawodu aktora czy piosenkarza mają też kompetencje do wypowiadania się na tematy polityczne czy historyczne. A to kłócą się między sobą, kto wziął więcej za koncert charytatywny dla Ukraińców i na co przeznaczył te pieniądze. A to znowu jeden przyjmuje zaproszenie do programu drugiego, żeby mu powiedzieć, że jest ćwokiem i debilem. Z elitami stricte politycznymi jest, niestety, podobnie. Duża w tym „zasługa” Niemców, Rosjan, a potem „polskich” komunistów, którzy zresztą też działali na polecenie Moskwy. Ale żeby tak od razu mówić wprost, że teraz to Ukraińcy będą nowymi elitami? Może bez takich zapędów? Z tego, co ja słyszałam ci ludzie przyjechali znaleźć tu ciepły i bezpieczny kąt, przeczekać wojnę, a potem wrócić i pomóc w odbudowie swojego zrujnowanego kraju. Tak przynajmniej oni sami mówią.

Gość – tak, gospodarz – nie.

Pani Weronika utrzymuje też, że Ukraińców trzeba dopuścić do ważnych polskich spraw – między innymi do polityki i Sejmu. Nie, nie i nie! Choćbyśmy nawet po tej wojnie faktycznie zostali przyjaciółmi i bratnim narodem jest to nie do zaakceptowania z wielu powodów. Po pierwsze jednak żebyśmy tymi przyjaciółmi zostali, to już kolejny ruch musi należeć do Ukrainy. Przyjaźń i braterstwo nie może być jednostronne, a od ostatnich kilku lat niestety tak to wygląda. Ukraińskie elity powinny wiedzieć, o czym piszę. I żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie zależy mi tutaj na stawianiu warunków, bo pomoc powinna być bezinteresowna i wierzę, że ta okazywana przez nas Ukraińcom taka jest. Chodzi mi o to, że nawet gdybyśmy byli najwiekszymi na świecie kumplami, a żeby do tego doszło musimy rozwiązać pewne bolesne kwestie z przeszłości, to jednak nie zawsze nasze interesy będą zbieżne. I w tym momencie posłowie z Ukrainy głosowaliby raczej zgodnie z interesami naszych wschodnich sąsiadów, czemu zresztą trudno się dziwić. Mam natomiast duże wątpliwości, czy polscy posłowie głosowaliby zgodnie z naszym interesem państwowym. Nie może być niestety tak, żeby w naszym Sejmie zasiedli kolejni politycy, którzy będą próbowali przepchnąć ustawę sprzeczną z polskim interesem – tyle że tym razem nie na złość Polsce czy aktualnemu rządowi, ale dlatego że będzie to zgodne z interesem ich ojczyzny. Polska strona może utrzymywać dobre stosunki z Ukraińcami polegające na wspólnej polityce wobec UE, wymianie handlowej itd., itp., ale wtedy kiedy nie będzie to szkodliwe dla nas. Polscy obywatele mogą wspólnie wymieniać poglądy, rozmawiać się bawić się i pić (poznałam kiedyś Ukraińca, który, śmiejąc się, tłumaczył mi, że oni na Ukrainie piją tylko to, co da się podpalić, więc może być ciekawie ) – zresztą nie łudźmy się, ze względu na to, że obywateli Ukrainy już przed wojną przyjeżdżało do nas bardzo dużo, to się już od dawna dzieje. Wszystko spoko. Ale interesy narodowe nie zawsze są spójne, pani Weroniko, a Polska musi zadbać o swoje. Zresztą wystarczy przykład Polski i Węgier. Wczoraj obchodziliśmy Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Jednak obecna sytuacja geopolityczna doprowadziła do tego, że nasze interesy są różne. Węgry wychodzą z założenia, że najkorzystniej dla nich będzie trzymać się od tej wojny jak najdalej i nawet nie zajmować specjalnie żadnej ze stron. Dla nas korzystniej będzie jeśli Ukraina się utrzyma, a Rosja oberwie gospodarczo tak mocno, że na ładnych kilkadziesiąt lat odechce im się wojenki. Wielu naszych specjalistów z dziedziny geopolityki mówi nawet wprost, że świetną opcją byłaby nawet powtórka z zimnej wojny – tyle że my, oczywiście, znaleźlibyśmy się tym razem po stronie zachodu.

Co więc dalej?

Zatem z całym szacunkiem i sympatią do pani Marczuk, bo naprawdę nic do tej kobiety nie mam (bo te zarzuty korupcyjne wobec niej były chyba niesłuszne?), ale takie pomysły są chyba zbyt daleko idące. Domyślam się, że nie miała ona złych zamiarów, a w ten sposób chciała być może podkreślić polsko-ukraińskie pojednanie – a przynajmniej taką mam nadzieję – ale jest to pomysł mało realny, żeby nie powiedzieć naiwny. Zresztą ukraińscy politycy są i będą bardziej potrzebni na Ukrainie.

M.

źródło: https://ksiazki.wp.pl/weronika-marczuk-ukraincy-beda-elita-tego-kraju-6708327197162432a?fbclid=IwAR25ISnYrZeQbev1umx8xcuni1F0BsL4wFKUirewS3wMU9CH834LYl7q9zo

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version